ANNA DĄMBSKA - Bóg zaprasza do przyjaźni




Bóg zaprasza do przyjaźni

Jest to drugi tom orędzia:  Pozwólcie ogarnąć się miłości    
      Wersja bez przypisów. Dodatkowe informacje tutaj.




1

Pan mówi:

– Pragnę ukazać wam, dzieci, jak łatwo jest zostać przyjacielem moim. Mnie zależy na tym, aby nikt z was nie czuł się samotny, opuszczony, nieszczęśliwy, nie kochany.

Miłość moja jest podobna do światła słońca. Słońce obdziela swoim światłem i ciepłem wszystkich i wszystko. Bóg z natury swojej jest dawcą i to wszystko, co powołał do istnienia, darzy swoją miłością; i wszystko tę miłość chłonie. Jedynie człowiek może wybierać: przyjmie ją albo odrzuci. Jeśli zaś odrzuci, to życie duchowe w nim zaczyna zamierać, podobnie jak chorują i zamierają rośliny pozbawione światła słońca.

Jeżeli porównałem miłość moją do blasku słońca, to przyjaźń ze Mną podobna jest do wody, która ożywia i podtrzymuje życie.

Mówiłem wam: Pozwólcie ogarnąć się miłości. Zezwólcie, abym mógł was tak kochać, jak tego pragnę. Bądźcie jak dzieci – czerpcie ode Mnie.

Ja pragnę obdarzać was nieustannie. Miłość moja jest tak bezinteresowna jak miłość ojca do małych dzieci, lecz pod jej wpływem piękniej rośniecie i szybciej dojrzewacie. Wówczas rodzi się w was pragnienie odwzajemnienia miłości w sposób dla was możliwy. Potrzebujecie rozmowy ze Mną. Dzielicie się swoimi pragnieniami i marzeniami. Chcecie też poznawać Mnie i lepiej rozumieć wolę moją. Wreszcie staracie się tak postępować, aby nie sprawiać Mi bólu, a radować Mnie.

Jednakże najgłębszym pragnieniem waszego serca jest zawarcie przyjaźni ze Mną jako Osobą – Ojcem, Zbawicielem waszym i najbliższym Przyjacielem, któremu można powierzyć wszystko, a przede wszystkim siebie. Ja pragnę być takim dla każdego z was. Chcę być poznawanym.

Jestem Bogiem, ale zatrzymałem naturę ludzką, aby stać się wam bliższym, bardziej zrozumiałym, aby móc zaofiarować moją przyjaźń każdemu z was. Serce moje rozdziera ból waszej samotności. Spieszę, aby was z niej wydobyć. Kto zechce zaufać Mi, ten nigdy już nie będzie sam.

Ja kocham jednakowo bezgranicznie i bezwarunkowo wszystkich ludzi ziemi, bo wszyscy jesteście moimi dziećmi – małymi, bezradnymi, wciąż zagrożonymi przez świat i przez wasze własne poszukiwania szczęścia, jakże omylne. Zastrzeżenia, nieufność, podejrzliwość względem Mnie są waszym dziedzictwem – dziedzictwem skażonej natury ludzkiej. Nie możecie uwierzyć w bezinteresowność Boga, ponieważ sami nie macie jej, tak jak nie posiadacie pełni zawierzenia. Dlatego przyjaźń ze Mną wydaje się wam trudna, a nawet niemożliwa. Obawę przed zawierzeniem Mi siebie odczuwacie jak lęk przed rzuceniem się w nocy w nieznaną, ciemną rzekę, której drugiego brzegu nie dostrzegacie.

Dlatego uczyłem was zaufania i zawierzenia mówiąc o mojej do was miłości i prosząc, abyście pozwolili ogarnąć się jej. Dzieci moje, to jest podstawą zawarcia przyjaźni ze Mną.

2

Dobro prawdziwe jest w tym, co dajecie od siebie, nie zaś w tym, co pragniecie posiadać, co zagarniacie sobie – gdyż dając stajecie się podobni do Mnie, odwiecznego Dawcy. Jeszcze cenniejszym w moich oczach jest to, co wypływa z potrzeby darzenia zawartej w waszym sercu, czyli z miłości.

Dam wam przykład: pięknym gestem jest ufundowanie przez amerykańskiego milionera szpitala, biblioteki, uniwersytetu. Jednakże nie kosztuje go to ani wiele czasu, ani wysiłku, a pozostałych milionów nie zdoła wydać przez resztę życia. Matka Teresa oddała Mi swoje ręce, siły i kochające serce. Zrozumiała moją miłość i troskę o najbiedniejszych i najbardziej bezbronnych, postanowiła więc ulżyć moim ubogim dzieciom tak, jak tylko mogła, a mogła bardzo mało. Reszta jest moim działaniem. Powstało dzieło miłości, które owocuje i wciąż będzie się rozwijało, bo Ja wspieram je swoją wszechmocą.

Powiedzcie Mi, które z nich jest moim przyjacielem: ów dobroczyńca czy Matka Teresa?

Ludzie bogaci pragną uznania i dla uzyskania go gotowi są wiele zapłacić. Pragną też przewyższyć w hojności innych bogaczy, aby ich zawstydzić, a dla siebie zyskać podziw i poklask społeczeństwa. Takie dary wzbogacają dane społeczeństwo, lecz nie zyskują ofiarodawcy mego błogosławieństwa, nie są bowiem darem miłości, a próżności, snobizmu i interesowności.

Przykład milionera odnosiłem do społeczeństwa Stanów Zjednoczonych, w którym takie darowizny obniżają podatki od dochodów. Matka Teresa na nic nie liczyła, niczego nie spodziewała się od świata. Kierowała nią miłość pełna współczucia, pragnąca ulżyć cierpieniom najbiedniejszych. Wiedziała jednak, że Ja pragnę tego samego, a skoro pozostawiwszy wam wolność wyborów sam się niejako związałem, to moim sercem, moimi rękoma jesteście teraz wy – ludzie dobrej woli.

Ona, poznawszy Mnie i zrozumiawszy, kim jestem, zaufała Mi i zaczęła podzielać mój ból i smutek z powodu nieludzkości świata; a podzielając je, rozpoczęła działać tyle, ile mogła. Ponieważ zrozumiała moje pragnienia, stała się przyjacielem moim i odtąd pracowaliśmy razem. Moja miłość podtrzymywała ją i przyciągała do niej inne osoby, które pragnęły służyć, ale potrzebowały wzoru i przykładu. My nim byliśmy: Teresa i Ja.

Ona swoje zadanie wykonała, lecz dzieło Misjonarek Miłości wzrasta i rozwija się, a Matka Teresa towarzyszy mu i wyprasza u Mnie mnóstwo łask, gdyż kocham ją i wciąż bardziej obdarzam.

Zapytacie, po co tyle trudu ludzkiego, cierpienia, a nawet przedwczesnej śmierci – bo to jest stulecie męczenników – skoro mógłbym jednym aktem woli uporządkować świat. Tak, mógłbym, gdybym odebrał wam swój największy dar: wolność woli – dar, który czyni was wolnymi a więc zdolnymi do wyboru: Ja czy cała reszta waszego świata. Ta wolność pozwala wam swobodnie szukać Mnie, poznawać, a poznając kochać – bo zaprawdę Ja i tylko Ja godzien jestem pełni waszej miłości, gdyż jestem miłością samą. Wolność pozwala wam stawać się partnerami Boga, dziećmi moimi!

Nie stworzyłem was do niewolnictwa. Odrazą napełnia Mnie zniewalanie łudzi przez innych ludzi, podczas gdy Ja przeznaczyłem was do życia w braterstwie. Środowiskiem waszym miało być życie wspólne wśród bliźnich, a wy uczyniliście się dla siebie wrogami. Dlatego teraz w coraz trudniejszych warunkach, w coraz większym zagrożeniu usiłujecie z ogromnym wysiłkiem pozostawać ludźmi według mojego upodobania.

Jednakowoż właśnie ten trud, ta wytrwała walka z przeciwnościami, z przemocą i naporem świata – tego Pawłowego świata, świata sprzeciwu wobec Mnie (1 Kor 1, 20b) – taka postawa świadczy o waszym rzeczywistym wyborze Mnie samego. Jeżeli ta postawa jest utrwalona i przemyślana, jest nie tylko tradycją, lecz wyborem własnym, wówczas domaga się uwiarygodnienia działaniem. Jest nim nie tylko czyn, ale i słowo, twórczość, modlitwa orędownicza. Pomagam wam w tym przez naukę miłosierdzia daną s. Faustynie, przez wiele zachęt Maryi, Matki mojej, która tak troszczy się o was. Kościół mój jest pełen moich łask i darów, a dzieł miłosierdzia macie ogromną ilość, gdyż w ciągu dwutysiącletniej historii zyskałem rzesze przyjaciół, którzy pragnęli wraz ze Mną służyć ludzkości.

Nigdy jeszcze ludzkość nie potrzebowała mego miłosierdzia i przebaczenia bardziej niż w obecnych czasach. Nigdy miliony ludzi nie upadły tak nisko. Nigdy też mój najwspanialszy dar – dar wolności wyboru – nie został tak nikczemnie wykorzystany, że przynosi wciąż wzrastającą liczbę owoców śmierci, masowych zbrodni na ciałach waszych, a co gorsze – na duszach.

3

Często spotykam się z zarzutami ludzi, jakobym był surowy, bezlitosny, mściwy. Wielu z was wymienia jako moje te cechy, które w rzeczywistości są właściwością szatana, waszego śmiertelnego wroga. On stale próbuje odwrócić was ode Mnie. Straszy was, przyoblekając Mnie we własne cechy, a wy mu wierzycie!

Ostrzegałem was i wciąż na nowo powtarzam: nie wierzcie kusicielowi, który nienawidzi was i pragnie was zniszczyć. Wie, że zabijając ciała – rękoma swoich wyznawców, gdyż z mojego zakazu sam tego dokonać nie może – nie uczyni wam szkody; przeciwnie, przyspieszy wasze wejście do mojego królestwa. On o tym wie. Mówiłem wam, że to „ojciec kłamstwa”. Otóż kłamie wam bez przerwy obiecując wszystko, czego pragniecie z dóbr tego świata. W ten sposób wabi was, chce bowiem odłączyć was ode Mnie, zabić wasze sumienia, przymusić do służby sobie po to, aby zabić wasze dusze. Mówiłem wam, że jest odwiecznym zabójcą.

Prawdziwym jego celem jest spowodowanie złego wyboru waszej woli, wyboru drogi pozornie dobrej przez tych z was, których uwodzi; ludzie zaś okazują się skorzy do odrzucenia przykazań moich i wszystkiego, co im przeszkadza w osiągnięciu ich osobistych pragnień bez względu na koszty, zwłaszcza jeżeli tymi kosztami obciążą innych.

Codziennie modlicie się: „nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego”. Prosicie Mnie zatem o obronę, o niedopuszczenie do ulegania pokusom – po czym sami poddajecie się im miast stronić od nich, odrzucać je lub wręcz walczyć z nimi. Każdy nałóg jest dowodem waszej uległości. Każdy z popełnionych siedmiu grzechów głównych jest wyraźnym zwycięstwem szatana w was.

Pycha jest zaiste najgroźniejszym z sideł szatańskich. Przybiera ona różne postacie. Jest próżna i lubi pochlebstwa. Sądzi, że jej należy się pierwsze miejsce wszędzie, gdzie się pokaże. Zaćmiewa umysł i powoduje, że człowiek owładnięty nią widzi rzeczywistość zniekształconą, a siebie jako jej centrum. Człowiek taki dąży więc wszelkimi sposobami do uzyskania tego, co sobie upatrzył i czego pożąda – stanowiska, znaczenia, sławy, władzy, majątku i wpływów politycznych. Stara się podporządkować sobie ludzi i uczynić ich posłusznymi sobie. Przy tym odrzuca wszystko, co mu przeszkadza: Boga, ojczyznę, honor, rodzinę i przyjaciół. Wszelkie wartości gotów jest zdradzić, bo dla niego nie są już wartościami, lecz przeszkodami. Nie wie, że sam już stał się niewolnikiem i za doraźne korzyści, jak za spożytą miskę soczewicy, oddał synostwo Boże. Człowiek pyszny gotów jest zdradzić nawet swojego Stwórcę. Jest potencjalną ofiarą nieprzyjaciela. Szatan widzi go jako swego niewolnika w wieczności.

Nieprzyjaciel wasz, osiągnąwszy władzę w świecie współczesnym – władzę, którą daliście mu wy sami – usiłuje podporządkować sobie całą ludzkość. Kusi już nie tylko bogatych, lecz także masy ludzkie walczące z biedą, głodem, bezrobociem, klęskami żywiołowymi i z wyzyskiem. Oszałamia tych biednych ludzi barwnymi, hałaśliwymi obrazami raju na ziemi, opływającego dobrami konsumpcyjnymi. Wystarczy tylko wykorzystać np. własną urodę dla osiągnięcia za nią jak najwyższej ceny, zabić w sobie instynkt macierzyński lub ojcowski, uzależnić się od alkoholu lub narkotyków – a stąd już bliska droga do zbrodni zabójstwa lub samobójstwa. Świat obecny stara się udaremnić wysiłki ludzi biednych usiłujących wieść uczciwe życie. Na obrzeżach wielkich miast miliony biedaków żyje w warunkach niegodnych człowieka. Dlatego tyle rabunków, przestępczości zorganizowanej i mafii, które stąd czerpią ochotników. Terroryzm, przewroty polityczne, wojny plemienne, rasowe i religijne żywią się nienawiścią. Szatan również stąd czerpie swój narybek.

Cała ziemia obecnie jest podminowana. Ludzkość stała się zdezorientowana, gdyż odrzuciwszy Mnie rozbiegła się na wszystkie strony w poszukiwaniu nowych bogów. I rzeczywiście ma ich wielu: mamona, władza, zysk, sukces, sława, a nawet ludzkie ciało. One powodują egoistyczną pogoń za korzyścią i walkę o zdobycz. W skutkach wywołują chciwość, gniew, zemstę, pogardę dla słabych, chorych, starych bądź upośledzonych. W praktyce przejawia się to jako bezlitosność ludzi będących u władzy względem własnych społeczeństw, wykoślawianie sprawiedliwości, sprzedajne prawa, cynizm i brak jakichkolwiek ideałów, bo wszystkimi handluje się i dowolnie zmienia wedle potrzeby chwili.

Tolerancja dla „wszystkiego co ludzkie”, jak rozwiązłość, zboczenia, perwersje, wykorzystywanie nieletnich, aborcja i eutanazja, handel organami ludzkimi, a w perspektywie dalsze eksperymenty genetyczne – to wszystko powoduje zakłócenie równowagi moralnej. Ludzie stają się niespokojni, żyją w lęku  przed przyszłością. Usiłują oprzeć się na lotnych piaskach fałszywych ideologii. Okultyzm, wróżbiarstwo, a nawet wiara w horoskopy, czyli w przeznaczenie żerują na tych lękach. Ludzkość jest coraz bardziej zagubiona, bo odrzucając Mnie odrzuciła kompas. Nie wie, gdzie szukać prawdy.

4

W poprzednim rozdziale mówiłem wam o coraz bardziej pogłębiającym się sprzeciwie wobec moich praw. Rośnie też niechęć, a nawet wrogość do chrześcijaństwa, zwłaszcza zaś do mojego ludu – Kościoła powszechnego. Katolicyzm jest głównym celem ataków szatana i jego popleczników. Maleje także wasza odporność na pokusy, którymi atakuje was świat.

Wielu z was utraciło wiarę we Mnie, a z tym i nadzieję. Inni o wiele więcej służą światu niż Mnie, pozostawiając Mi okruchy swego czasu i uwagi. Ci wciąż sądzą, że są katolikami – nie dając Mi modlitwy, a bliźnim przykładu.

Tolerancja dla zła i przyzwyczajenie do współżycia z nim owocują waszą biernością i brakiem odporności na ciosy, których wam życie nie szczędzi. W takich chwilach pozostajecie sami, ponieważ nie zwracacie się do Mnie o pomoc. Żałuję was i lituję się nad wami, lecz nie mogę wam pomagać tak, jak bym pragnął, skoro wasza wola nie chce Mnie znać.

Taka sytuacja panuje teraz na wszystkich kontynentach, a tuż przed wami stoi śmiertelne zagrożenie, którego grozy nie wyobrażacie sobie.

Gdybym był tylko człowiekiem, powiedziałbym: „Niech więc ludzkość wypije sama ten kielich, który sobie przygotowała – kielich totalnej zagłady”. Ale Ja – Bóg – jestem Miłością. Kocham was tym mocniej jeszcze, im bardziej Mnie potrzebujecie.

Nie jesteście Mi wierni, ale Ja jestem wierny. Jestem stały w swojej miłości do was, pomimo że jej nie odwzajemniacie. To nie ma dla Mnie znaczenia, ponieważ jestem zawsze waszym Ojcem, a powinnością ojca jest wspomagać swoje dzieci i ratować je w razie potrzeby.

Dlatego mówię: bez względu na waszą niewierność, zepsucie, zło, które sobie wzajem czynicie, bez względu na ciężar waszych win, na zaślepienie i zajadłą nienawiść, z jaką wielu z was Mnie zwalcza, Ja zrobię wszystko, aby uratować jak najwięcej z was – a chciałbym każdego – jeśli nie do życia na ziemi, to do życia w wieczności. Bo przecież wszyscy jesteście tylko bardzo małymi dziećmi, które tak łatwo dają się zwieść perfidii szatana. Wasza słabość i kruchość wzrusza Mnie tak bardzo, że gotów jestem zapomnieć wam wszystko za jedną myśl: „Ojcze, przebacz! Ojcze, daruj! Ja nie wiedziałem...”.

Tak łatwo wam trafić do mojego serca. Przecież Ja nieustannie czekam na każdą waszą myśl serdeczną, aby was natychmiast otoczyć swoją opieką, wziąć na ręce, utulić, uspokoić, pocieszyć.

Proszę was, zachowajcie, zwłaszcza w chwilach ciężkich, postawę dziecka. Zaufajcie Mi i bądźcie gotowi przyjąć ode Mnie, cokolwiek wam dam.

5

Pragnę, abyście rozważyli, jak przygotowywałem sobie uczniów. Bo moje metody nie zmieniają się. Nie pouczam was, nie ganię, nie zawstydzam. Pozwalam wam towarzyszyć sobie i przyglądać się memu postępowaniu. Odpowiadam na wasze pytania – w przypowieściach lub wprost. Stajecie się towarzyszami moich dróg, na których wciąż szukam tych, którzy Mnie potrzebują.

Ja, dzieci, też was potrzebuję, bo pragnę, aby moja miłość była wam pomocą, abyście dzięki niej wzrastali w siłę i dojrzewali Mi do tego, aby stawać się dawcami dobra i miłości – jako i Ja jestem.

Przez kilka lat chodziliśmy razem. Uczniowie moi przyglądali się, kiedy leczyłem i uzdrawiałem; słuchali, kiedy nauczałem rzesze; towarzyszyli Mi w drodze, przy posiłkach, w porach odpoczynku i snu w nocy. Byłem im dostępny, łagodny i wyrozumiały. Uczyłem swoim przykładem, tak jak was uczę, kiedy czytacie Ewangelie.

Lecz moje życie wciąż trwa i obcowanie ze Mną powtarza się w życiu każdego człowieka. Ja jestem stale przy każdym z was. Jeżeli zechcecie obserwować działanie moje, zauważycie je tak we własnym życiu, jak i w życiu ludzi z waszego otoczenia, a także w życiu tych, o których słyszycie lub czytacie. Najbardziej widoczne staje się ono w życiu ludzi świętych i tych wszystkich, którzy kontynuują wysiłek dawniejszych uczniów moich i podejmują na nowo trud praktykowania współżycia ze Mną w swoim własnym życiu.

Nie ma to nic wspólnego z powołaniem do życia konsekrowanego (zakonnego), gdyż Ja powołuję każdego z was do życia ze Mną. Mógłbym powiedzieć „do świętości”, bo Ja uświęcam tych, którzy ze Mną idą przez życie. Zapytacie, dlaczego tak mało świętych spotykacie w swoim życiu, chociaż tak wielu opowiada się za Mną i twierdzi, że całe życie Mnie oddało. Ja wam odpowiem: oprócz waszej deklaracji oddania Mi się potrzebna Mi czystość waszych intencji. Odpowiem wam jeszcze, że wielu z was kocha swoją służbę dla Mnie, nie zaś Mnie samego. Powoduje to, że są nadmiernie przywiązani do miejsca, które zajęli w moim Kościele, i wydaje im się, że są tam niezastąpieni.

Miłość własna ma wielorakie oblicza. Ktoś może ukochać swoją gorliwość, swoją wymowę, uczone księgi, które pisze o Mnie, swój ruch, którym kieruje, swoją działalność publiczną – słowem wszystko, co czyni ku mojej chwale, ale co czyni on sam. W życiu takich ludzi nie ma wcale lub jest bardzo mało miejsca na moją pomoc, współpracę, kierownictwo. Zwykle powodzenie utrwala ich w mniemaniu o swojej ogromnej wiedzy i możliwościach. Świetnie sobie radzą beze Mnie, a wszystkie ofiarowane im dary i talenty obracają na własną chwałę.

Do człowieka pogrążonego w pysze i samozadowoleniu nie mam dostępu, nie mogę więc pracować nad jego uświęceniem. Wielu synów moich przechodzi przez życie w barwach moich, zaniedbawszy Mnie do tego stopnia, że moja pomoc i rady nie są im w ogóle potrzebne. Jakżeż więc mogę uświęcać tych, którzy w swoim mniemaniu są ludźmi bez zarzutu, a co gorsze, uważają, że przynoszą Mi chwałę? A przecież chwała wasza leży w jak najściślejszym złączeniu się ze Mną, tak abyśmy rozumieli się i współdziałali w takiej służbie, do jakiej was wyposażyłem, nie zaś w takiej, którą sobie upodobacie, bo możecie w niej odnieść sukces oraz zyskać prestiż i zaszczyty.

Jako przykład osób doprowadzonych przeze Mnie do świętości, tak że stawali się dla swego otoczenia drugim Mną, stawiam wam znowu przed oczyma Matkę Teresę, a także Brata Alberta, Jana Bosco, Jana Beyzyma, Maksymiliana Kolbe i wielu męczenników z waszego stulecia, przeważnie misjonarzy. Jednakże najczęściej na drodze nawiązania przyjaźni ze Mną czynicie niewielkie postępy. Jaka jest tego przyczyna?

Przypomnijcie sobie słowa Mojżesza: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję” (Pwt 6,4–7a); „Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem, Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Go miłują i strzegą Jego praw” (Pwt 7, 9).

Otóż podstawą rozwoju duchowego każdego z was jest ustawienie sobie prawidłowej hierarchii wartości, inaczej mówiąc – wejście na opokę prawdy. W prawdzie spotykacie się z Bogiem, Stwórcą wszystkiego – a zatem to „wszystko” zajmuje miejsca dalsze. Kto z was pomiędzy sobą a Bogiem ustawi jakiekolwiek z mniejszych dóbr, przez Niego wam danych, zagradza sobie tym dobrem dalszą drogę ku Bogu. Powiedziano bowiem:

„Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył (...) Nie będziesz oddawał czci bogom obcym” (Pwt 6, 13a–14a).

Co jest bożkiem dla waszego stulecia, już mówiłem. Powiedziałem też, że żadne z dóbr danych wam przez Ojca nie śmie zastąpić Jego samego. Takimi dobrami są: zdrowie, uroda, talenty oraz to wszystko, co otrzymaliście z Jego miłości – lecz nie po to, aby dary przesłoniły i odsunęły ich Dawcę na dalsze miejsce w waszym systemie wartości.

Począwszy od pierwszych uczniów przez dwa tysiąclecia wszyscy wybierali najpierw Boga, a potem gorącą służbę Jemu samemu – bo zaiste wart jest oddania Mu całego życia. Co do reszty darów Ojca i dóbr tego świata, możecie posługiwać się nimi w tej służbie, gdyż po to zostały wam dane. Jeżeli na czele waszych dążeń jestem Ja, wszystko inne służyć wam będzie, a nigdy nie przeszkadzać, ani nie oderwie was ode Mnie. To takie proste, a tak mało z was to rozumie.

Każdy z darów Bożych może być użyty ku chwale Stwórcy albo ku waszej własnej chwale. W tym drugim przypadku niemożliwa jest moja z wami współpraca. Wysławiając swoje „ja” burzycie prawidłowy układ wartości, gdyż na ich czele stawiacie stworzenie i dla niego budujecie pomnik chwały. Stwórca zaś i Dawca wszystkiego, co otrzymaliście, zostaje całkowicie pominięty, zlekceważony, odrzucony w waszym życiu. Nie ma w nim już miejsca na przyjaźń z Bogiem.

My jednak będziemy mówili o tych, którzy szukają Boga jako celu swego życia, a odnalazłszy Go, idą za nim.

6

Powiedziałem, że mówić będę do tych, którzy pragną Mnie i poszukują, upatrując we Mnie cel i sens swojego życia. Spotykając Mnie w końcu, ze zdumieniem przekonują się, że Ja przychodzę, aby służyć wam – ludzkości – swoim światłem, mocą i opieką. Nie można więc zatopić się w mojej miłości zapominając o reszcie świata.

Zrozumcie, dzieci, moją miłością jesteście wy – wszyscy, cała ludzkość ziemi. Troszczę się o każdego z was, jakże często ratuję od śmierci i pragnę doprowadzić was do mojego królestwa, w którym macie przeznaczone wam miejsce.

Jednakże ziemia została wam dana jako miejsce dokonania przez was wyboru. Każdy z was przechodzi przez wiele prób wedle bogactwa darów, jakie w nim umieściłem. Każdy ma pełną wolność wyboru, gdyż nawet w najcięższym więzieniu możecie być wewnętrznie wolni. Im trudniej wam, tym większe macie wsparcie ode Mnie. Udzielam go jednakże tak delikatnie, że nie zawsze dostrzegają je inni, a nawet wy sami.

Inaczej jest, kiedy zostaję uznany waszym Przyjacielem. Wtedy oddajecie Mi siebie, swoje życie i plany, abym nimi rozporządzał wedle mojej miłości do was. Wasze zaufanie i zawierzenie Mi zobowiązują Mnie tak bardzo, że nie tylko nie odstępuję was, ale pragnę waszego zrozumienia i zapraszam was do współpracy.

Przyjaźń ze Mną, dzieci, jest zaproszeniem was do współpracy nad ratowaniem świata. Nie odwraca was ona od ludzi, a przeciwnie, kieruje ku wszystkim krzywdom, cierpieniom i niedostatkom świata.

7

Kiedy pozwalacie Mi zostać przyjacielem waszym, podejmujecie zobowiązanie obejmujące wasze życie na ziemi i w wieczności. Moja radość i miłość jest tak wielka, że przedstawiam wam moje plany ratowania świata i daję wam w nich miejsce.

Zrozumcie, dzieci, Bóg traktuje was poważniej niż wy sami siebie, ponieważ Bóg widzi was już w wieczności, przybranych w Jego chwałę. Jest nią dziecięctwo Boże, chwała  synów Bożych, którzy przeszli zwycięsko wszystkie próby ziemi.

Pragnę waszego szczęścia, dzieci, ale szczęścia prawdziwego, nieprzemijającego, bezmiernego. Pragnę moim szczęściem dzielić się z wami. Chwała wasza leży w miłości waszej, która wyraża się służbą – nie Mnie, a waszym bliźnim, ludziom cierpiącym, zrozpaczonym, głodującym, ginącym. A takich są miliony.

Czy nie widzicie, dzieci, że dzielę się z wami swoją nieogarnioną miłością? Cóż możecie Mi dać oprócz słów: „Kocham Cię”? Ja posiadam wszystko. Ale ludzie dookoła was wciąż giną z głodu miłości pośród obojętności lub nienawiści niedojrzałych do człowieczeństwa współbraci.

Jeżeli chcecie naprawdę być moimi przyjaciółmi, stawajcie się moimi rękoma rozdającymi miłosierdzie.

8

Pod koniec tego stulecia w wyniku szybkiego postępu technicznego osiągnęliście w krajach „pierwszego świata”, krajach bogatych, uprzemysłowionych wysoki poziom życia codziennego, pełen wygód, a nawet luksusu. W pracy wyręczają was maszyny, ograniczyliście trud pracy fizycznej, macie o wiele więcej czasu na odpoczynek. I jak z niego korzystacie?

Wasze „osiągnięcia” to alkoholizm, nawet wśród kobiet, narkomania, zwłaszcza wśród młodzieży, rozbicie rodzin i zanik odpowiedzialności, więzi rodzinnych i poczucia obowiązku wśród ojców i matek. Powszechne pragnienie używania życia realizujecie korzystając zachłannie z masowych rozrywek, często płytkich i nie pomagających wam w rozwoju, a niekiedy szkodliwych, oraz zaspokajając w sposób niepohamowany wasze zachcianki, podsycane przez wszelkie środki masowego przekazu.

W zgiełku hałaśliwych reklam gubicie prawdziwe wartości, takie jak zdolność do refleksji nad sobą oraz sensem i celem swojego życia. Zagłuszacie w sobie największe moje dary: rozum i wolną wolę, poszukiwanie prawdy, radość, życzliwość, zdolność do komunikowania się między sobą na poziomie wartości duchowych.

W rezultacie każdy z was odgradza się od reszty i żyje samotny, pielęgnując swoje „ja” wśród nagromadzonych bogactw.

Nauczono was widzieć w sobie wyłącznie naturę biologiczną, na której koncentrujecie swoją uwagę, gdyż reklama krzyczy, że wartościowe jest tylko ciało, lecz młode, sprawne, urodziwe i wypielęgnowane. Wszyscy, którzy nie przystają do tego obrazu: starsi, słabi, niepełnosprawni, wyniszczeni nałogami, schorowani, upośledzeni, odsuwani są przez bezlitosne społeczeństwo na margines życia. Samotność staje się zmorą waszego życia w milionowych miastach.

Nie każdy jednak chce poświęcić życie uwielbianiu samego siebie. Tacy ludzie gorączkowo poszukują jakiegoś celu, gdyż odtrąciwszy Mnie, jako wiarę staromodną i nieprawdziwą, gubią się na bezdrożach. Tam czyhają na nich przeróżne sekty, ruchy, religie Wschodu, pociągające swoją egzotyką, wiele fałszywych filozofii, aż do masonerii i kultu szatana.

A szatan istnieje, dzieci. Rozszerzył swoją władzę na całe narody żyjące nienawiścią, wytępiające się wzajemnie i planujące zagładę swym sąsiadom. Człowiek, który nie opiera się mocno na Mnie, zdolny jest do przyjęcia wszelakich sugestii, zwłaszcza tych, które schlebiają jego najprymitywniejszym instynktom: pragnieniu grabieży, żądzy mordu oraz pragnieniu posiadania cudzych bogactw, ziemi, miast, terytoriów. Aby to wszystko posiąść, należy wytępić prawych właścicieli lub zamienić ich w niewolników. Wszystko staje się dobrym pretekstem: inny kolor skóry, inna religia i kultura, obcy język i obyczaje.

Zachłanność ludzka egoistycznie skierowana ku zyskom własnego państwa wzrasta wraz z jego siłą materialną. Jeżeli takie państwo nie kieruje się moimi prawami, staje się niebezpieczeństwem dla świata. Bo szatan, dzieci, dąży do władzy rozdmuchując i podsycając żądze ludzkie. On pragnie podporządkować sobie wasze dusze i zniewolić was na wieczność. Korzyści podrzuca wam tak, jak zwierzęciu rzuca się przynętę. On, jako duch, nie dba o żadne dobra ziemskie, ale podsuwa je wam, aby rozbudzić w was pożądliwość i w ten sposób pobudzić do działania. Dlatego nie ma końca wojnom, mordom i grabieżom.

Jak znieść to może wasza dumna wiedza posiadaczy komputerów, stacji satelitarnych i elektrowni atomowych? – Pan mówi to z ironią wobec pychy rozumu ludzkiego.

Ja zostałem przez was odrzucony. Powiedzcie, dzieci, co macie w zamian...

9

Zapytałem, co macie w zamian za Mnie. Człowiek nie potrafi obyć się bez czegoś, co istnieje ponad nim, czy bez ideologii doskonałego społeczeństwa komunistycznego, czy bez siły wyższej, jak los, przeznaczenie, „matka natura”. Dopiero kiedy umieracie, zaczynam wam być potrzebny jako Osoba. Ponieważ jednak nie zbliżyliście się do Mnie i nie zawarliście ze Mną przyjaźni, a wiecie, że życie wasze pełne było błędów, pomyłek, zła i krzywd wyrządzonych innym, często zmarnowane na usługach własnej pysze lub na służbie zbrodniczym ideologiom – widząc to wszystko – postrzegacie Mnie jako swojego sędziego, surowego i bezlitosnego.

Nie mylicie się co do waszych win, lecz prawdziwym waszym sędzią jest wasze sumienie, które zagłuszaliście przez całe swoje życie. Ono was sądzić będzie w świetle mojej obecności. Jednakże tak daleko odeszliście ode Mnie, że nie rozumiecie, iż Bóg–Człowiek, Jezus, oddał swoje życie za was, aby was wykupić. Jego ofiara nieskończenie przewyższa winy całej ludzkości i każdy, kto uwierzy w miłość Boga do człowieka, może do Niego powrócić nawet w ostatniej chwili, jak Dobry Łotr ukrzyżowany razem z Nim. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16–17); „Chrystus bowiem umarł za nas jako za grzeszników” (Rz 5, 6).

Jakże często w ostatniej chwili życia wołacie Mnie na ratunek. Częściej jeszcze żałujecie, że przeżyliście całe swoje życie z dala ode Mnie, odrzucając wiarę we Mnie jako zbędny balast lub przeszkodę w dążeniu do własnych celów. Umieracie smutni i w mój duchowy świat wchodzicie przerażeni, zagubieni, z lękiem przed odpowiedzialnością – gdyż tu nie ma już złudzeń i nie ostoi się żadne kłamstwo.

Powiedzcie, dzieci, cóż wam przeszkadza w zbliżeniu się do Mnie, w zawarciu ze Mną przyjaźni, póki jeszcze jest na to pora. Mój syn, Jan, mówił, że skutkiem skażenia natury ludzkiej jest pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia. Rozważcie, dzieci, co z tego przeszkadza wam samym i co wynieśliście ponad Mnie.

Mówię to do każdego człowieka ziemi, lecz przecież wyznawcami mojego Kościoła powszechnego są miliony ludzi, którzy od dziecka uczeni są, kim Ja dla nich jestem. Otrzymują Chrzest, uczą się modlitw, przystępują do pierwszej Komunii św., po czym rozpoczynają życie w świecie niewiary w prawdziwe wartości, w świecie sceptycyzmu i wielorakich filozofii życia zezwalających swoim zwolennikom na czynienie wszystkiego, na co mają ochotę. Tym filozofiom przeciwstawiają się moje prawa, a wiec „tym gorzej dla tych praw”.

Wszystko, co było dawniej, nie pasuje do „nowoczesnego świata”. To, co było dobre dla małego plemienia izraelskiego, dla starożytnych Greków i Rzymian, dla „ciemnego średniowiecza”, które z dzikich, walczących ze sobą plemion stworzyło jedność europejską, światłą, myślącą, Europę katedr, uniwersytetów, mędrców, filozofów, artystów i misjonarzy, Europę bez granic, otwartą na resztę świata, dobre nawet dla świata nowożytnego – to wszystko stało się nie do przyjęcia dla waszego współczesnego świata masowych zbrodni, już nie nad poszczególnymi ludźmi, a nad całymi narodami przy pomocy nowoczesnych metod (np. gaz cyklon stosowany w komorach gazowych w obozach hitlerowskich) i broni, dla świata nieprawdopodobnej pychy z osiągnięć technicznych, a jednocześnie świata, który sam niszczy podstawy życia na planecie, który swoje osiągnięcia techniczne skierował ku świadomemu i celowemu niszczeniu własnego gatunku przez aborcję i eutanazję oraz niszczeniu własnych chrześcijańskich korzeni.

Bo wszyscy wyrośliście ze Mnie. Ja wam ofiarowałem istnienie, całe piękno ziemi, przestrzeń i czas, abyście mogli dokonać wyboru, czy pragniecie na wieczność związać się ze Mną miłością, czy też chcecie stanowić własne prawa i przeprowadzać wyłącznie swoją wolę. Niestety, większość ludzi obecnie opowiada się za tym drugim wyborem nie dostrzegając, że zagrożone jest już samo istnienie ludzkości, a nawet istnienie wszelkiego życia na ziemi. Każdy wybiera sam, ale suma złych wyborów może doprowadzić was do katastrofy totalnej.

Cóż może was uratować?

10

Ja jestem Bogiem niezmiennym. Słowa moje wypowiedziane przed wiekami ustami Mojżesza tak samo wołają teraz. Jak wtedy, tak i obecnie mówię:

„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił (...). Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie (...). Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego” (Pwt 30, 15–20).

Obecnie jest czas wyboru. Sytuacja światowa zmusi was do ostatecznego opowiedzenia się za Mną lub przeciw Mnie. Pragnę więc jeszcze raz powiedzieć wam, Kim jestem.

– Jestem Stwórcą wszystkiego, co istnieje, a przede wszystkim milionów duchowych bytów rozumnych. Żadnego z nich nie stworzyłem, aby cierpiał. Pragnieniem moim jest, aby wszystkie były szczęśliwe.

– Jestem też Ojcem waszym, ponieważ stworzyłem was z miłości, obdarzyłem bogato, obdarowałem światem przyrody, światem pięknym, różnorodnym, obfitującym w rozliczne dobra. Uczyniłem was jego włodarzami. Nade wszystko widoczna jest miłość moja w darze wolnej woli, który czyni was wolnymi, a wiec zdolnymi do zawarcia ze Mną przymierza, tak przez jednostki, jak i przez całe narody. Czyż Ojciec może uczynić więcej dla dzieci swoich?

– Jestem również Przyjacielem waszym, bliższym wam niż wy sami sobie.

Przenikam wasze zamiary i intencje, znam wasze plany. Najskrytsze wasze myśli nie utają się przede Mną. Czy tego się lękacie?

Mówiłem wam, że jestem Ojcem, Ojcem wyrozumiałym, dostępnym, serdecznie wami zainteresowanym. Zajmują Mnie wasze marzenia i pragnienia, ale Ja nie sądzę i nie potępiam was. Czyż mógłby dobry ojciec potępiać dzieci swoje? Jak każdy prawdziwy ojciec cieszę się z każdego przejawu waszej dobroci, życzliwości dla bliźnich, z każdej myśli skierowanej ku pożytkowi innych. Szukam w was tego, co dobre, a niedostatki pomijam, bo wierzę w was i oczekuję, że wyrośniecie z waszych słabości. Nawet gdy popełniacie błędy, dopuszczani do tego, bo na nich się uczycie. Pozwalam wam żyć wedle waszych pragnień, licząc na waszą wierność i wspomagając was tak delikatnie i ostrożnie, żebyście nie poczuli się niesamodzielni.

Jestem Dawcą. Nie tylko stworzyłem wszystko, ale także nieustannie podtrzymuję każdy byt w jego istnieniu. Naturą Boga i Jego szczęściem jest darzenie. Pragnę, abyście dojrzewając stawali się do Mnie podobni; przecież wszystko, co macie i czym jesteście, pochodzi ode Mnie – mówię o duszach waszych. Do tego jednakże dochodzi skażenie natury ludzkiej, ponadto dziedziczność, środowisko, w którym się wychowujecie, przykłady, jakie znajdujecie w ludziach z waszego otoczenia. Rodzice, którym was powierzyłem, i cały wasz dom powinni stać na opoce moich praw, abyście mieli właściwy obraz świata, w który wkraczacie. A wkraczając weń powinniście mieć na sobie zbroję moją. Początkiem jej jest Chrzest, oficjalne przyjęcie w poczet dzieci Bożych.

Rosnąc i dojrzewając winniście wykazywać coraz większe podobieństwo do Mnie, swego Ojca, tak jak wykazujecie podobieństwo fizyczne do swoich rodziców i przodków. Podobieństwo moje ukryte jest w darach, które tak obficie rozdzieliłem pomiędzy was. Lecz najdoskonalszym z darów moich jest wasza zdolność do bezinteresownej miłości.

Tak jak Ja miłuję was „pomimo wszystko” i na zawsze, tak i wy możecie, jeśli zechcecie, miłować wraz ze Mną wszystko, co istnieje – a najbardziej innego człowieka. W mojej miłości do was ukryte jest współczucie, zrozumienie, miłosierdzie. Spodziewam się, że wasze dorastanie stanie się dojrzewaniem w was bezinteresownej miłości. Świat jej potrzebuje. Bez niej umiera. Samobójcy, narkomani, alkoholicy, ludzie samotni, zgorzkniali i nienawidzący innych są tego dowodem. Sami nie uratujecie go. Ale przecież macie Ojca wszechmogącego i kochającego wszystkie swoje dzieci. Ja zaś chcę was uzdrawiać i podnosić ku sobie.

Pragnę waszej radości, nie zaś cierpienia i smutku. Dlatego przychodzę wam z pomocą – zawsze, kiedy wezwiecie Mnie wierząc, że nie pozostawię was samotnych, zwłaszcza wobec nieszczęść, którym zapragnęliście zapobiec, i potrzeb ludzkości, które chcielibyście zaspokoić.

Zapamiętajcie, dzieci, jestem Ojcem odpowiedzialnym za wszystko, co powołałem do istnienia. Nic Mnie tak nie cieszy, jak przejawianie się podobieństwa mojego w waszym poczuciu odpowiedzialności za wasze otoczenie, bliskich, za wszystko, co kochacie. Bo miłość musi być odpowiedzialna, jeśli ma być skuteczna, czyli służąca dobru tego, kto pomocy potrzebuje.

Pomyślcie chwilę, jak odpowiedzialny jest Bóg. Pomyślcie, że Syn Boży przyszedł na ziemię, aby podjąć cały ciężar grzechów ludzkości i ofiarować go na krzyżu oddając swe życie za was, dzieci. To jest najbardziej heroiczny dowód odpowiedzialnej miłości Boga.

11

Powiedziałem wam o zbawczym znaczeniu śmierci Syna mojego, Jezusa. Znając was oczekuję pytania: „Co my w zamian powinniśmy dać Bogu?”. Myślicie zaraz o czymś w rodzaju możliwej dla was zapłaty czy wymiany – a myślicie z lękiem.

Otóż Bóg nic nie chce od człowieka. Cokolwiek uczynił Syn Boży, uczynił to, abyście byli szczęśliwi. Powinniście żyć w szczęściu, tymczasem świat wasz pełen jest cierpienia, smutku, nieszczęścia, niespełnionych marzeń, zawiedzionych nadziei. Dlaczego?

Znowu powracamy do skażenia natury ludzkiej. Nadal pragniecie sami decydować o sobie, sami wybierać i zgarniać ku sobie to wszystko, na czym wam zależy. Zachowujecie się jak dzieci, które wyrywają się spod mojej opieki, bo nie chcą przyjmować tego, co wam daję, natomiast pragną tego, co mają inni. Zazdroszczą im i nierzadko próbują odbierać.

Dla Mnie wszyscy jesteście dziećmi. Czasem aż do późnego wieku nie wyrastacie z upodobań dziecka. Lubicie to, co jaskrawe, błyszczące, hałaśliwe, słodkie – słowem zabawki i słodycze. Chciwość oczu sprawia, że pragniecie posiąść wszystko, co wam wyda się atrakcyjne. Wciąż głodne usta zjadłyby wszystko, co smaczne i słodkie. Nie znacie umiaru; przeciwnie, pragniecie gromadzić zapasy i nigdy nie mówicie „dość”, a także z trudem wam przychodzi dzielenie się z innymi, zaś odmówienie sobie czegokolwiek staje się wam cierpieniem. Słowem nade wszystko pragniecie brać i uważacie, że to wam się należy.

Ta postawa roszczeniowa rozciąga się i na Mnie. Wciąż słyszę wołania: „Daj mi to. Daj mi tamto”. Wasze modlitwy są prośbami zwykle o więcej i więcej, lecz tego, co sami zapragnęliście.

Ja jestem dobrym Ojcem. Dbam o zdrowie duchowe i fizyczne moich dzieci. Dlatego otrzymujecie ode Mnie to, co jest dla was pożyteczne, i w takich ilościach, aby wam nie zaszkodziło. Zauważcie, że kiedy Jezus uczył was zwracać się do Ojca, ze spraw materialnych wymienił tylko: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Ojciec wie, co potrzebne jest dziecku.

Kiedy podałem wam przez Mojżesza moje wskazania, abyście długo żyli i aby wam się dobrze powodziło, ostrzegałem was przed tym wszystkim, co wam zagraża, przed grzechami, których popełniać nie powinniście. To samo mówią wam w dzieciństwie wasi rodzice. Później właściwego postępowania strzegą wasze prawa. Kościół mój, Matka wasza, przez całe życie usiłuje was kierować na moje drogi. Ale jest tyle sierot, dzieci z rozbitych małżeństw, dzieci, których nie wychowywały prawa moje. Tacy ludzie przez całe swoje życie pozostają ofiarą własnych zachcianek. Cierpią oni sami i ich bliscy, a Ja boleję nad nimi.

Pytałem, dlaczego świat nie jest radosny i pełen nadziei. Przecież tyle wam dałem, a w perspektywie macie życie wieczne w królestwie moim. Zapewniłem też, że nie wejdą weń tylko ci, którzy powrotu do Ojca nie chcą, a Ojca i braci swoich nienawidzą. Czegóż więc się lękacie? Czego się boicie?

Skoro życie wasze jest okresem wyboru, nie jest możliwe, by przebiegało ono bezkonfliktowo. Przecież dopiero przeszkody wskazują, czy chcecie je pokonać w drodze do celu. Bez przeciwności sami nie będziecie wiedzieli, czy naprawdę wybieracie Mnie ponad wszystko, czy też decydujecie się służyć sobie lub wprost księciu tego świata.

Przez cały czas waszego życia toczy się walka o wasze szczęście. Szatan kusi was i usiłuje przeciągać na swoją służbę. Ja stale was osłaniam, wspomagam, kiedy Mnie wzywacie, ale o waszej przyszłości decydujecie wy sami.

Dzieci moje, dlaczego nie rozpoznajecie waszej prawdziwej godności, z którą Ja tak się liczę? Przecież prawdziwie jesteście nieśmiertelni. Jesteście stworzeni do szczęścia, powołani do świętości.

12

Boleję nad waszym brakiem szacunku dla własnej godności rzeczywistej, bo Ja sam ją wam nadaję wraz z darem wolności wyboru. Jesteście prawdziwie dziećmi moimi – wszyscy gdyż całą ludzkość, przeszłą, obecnie żyjącą i przyszłe pokolenia, odkupił Jezus przez ofiarę swojej dobrowolnej śmierci na krzyżu.

Ta godność – w którą przyoblekłem was na wieczność – sprawia, iż mogę z wami zawiązać przyjaźń, której nie zawiera się z niewolnikami. Jesteście do tego stopnia wolni, że możecie odrzucić ją, wyszydzić, podeptać – i większość z was tak czyni. Inni nie ośmielają się starać o nią. Nie wierzą, że Bóg jest przyjacielem człowieka.

Tymczasem Ja pragnę przyjaźni z każdym z was. Przecież wszyscy zaistnieliście z mojej miłości, nie inaczej.

Jestem waszym prawdziwym Ojcem, kochającym, troskliwym, a przede wszystkim odpowiedzialnym. Proponuję wam przyjaźń ze sobą, aby tym bardziej móc was osłaniać, wspierać, rozmawiać z wami, wskazywać wam najprostsze drogi i najdoskonalsze wykorzystanie daru życia.

Przyjaciel to ktoś, kto was rozumie i zna do głębi, Ja zaś rozumiem was lepiej niż wy sami siebie. Przyjaciel niczym się nie zraża i nie gorszy. Stara się zawsze tłumaczyć swego przyjaciela i ratować go w potrzebie. Dotyczy to przede wszystkim błędów, które zagrażać mogą jego życiu wiecznemu.

Przyjacielowi ziemskiemu gotowi jesteście zawierzyć siebie. Mnie nie ufacie. Podejrzewacie Mnie o surowość, o to, że wciąż was osadzam i karzę, wreszcie o to, że jestem „nieludzki”, nie rozumiem was i pragnę wam odebrać tę odrobinę dóbr, które z wielkim wysiłkiem zdołaliście zgromadzić, bo jestem o nie zazdrosny.

Biedacy! Jakże możecie zawierzyć bezinteresowności Boga, sami będąc interesowni, wyrachowani, skąpi, zazdrośni, chciwi i przewrotni.

Każdy z was boryka się ze skażeniem swojej natury, z obciążeniami wynikłymi z dziedziczenia, wychowania, wpływów środowiska, w jakim żyjecie, ze złych przykładów oraz z przewrotności nieprzyjaciela waszego, który opanował prawie wszystkie środki masowego przekazu, zawładnął mamoną świata i wszelkimi metodami pragnie rozwijać wasze złe skłonności, u każdego wedle jego natury.

Jakże bym mógł spokojnie patrzeć na wasze zniewolenie? Im gorzej jest z wami, tym bardziej spieszę wam z pomocą – teraz przez moje słowa, które są obietnicą i rękojmią objęcia opieką tych, którzy Mi zawierzą.

13

Nie można wierzyć Mi tylko „trochę” lub „czasami”. Albo ufa się w zupełności, albo wcale. Początkowo uczyłem was zawierzenia. Prosiłem, abyście pozwolili ogarnąć się mojej miłości. Jeśli zaufacie Mi i utrwalicie się w tej postawie, staniecie się niezależni od wszelkich wydarzeń, trwóg, niepokojów i zagrożeń ziemskich, bo stać będziecie na opoce mojej wierności i opieki.

Ja jestem panem waszego życia i sam prowadzę tego, kto Mi zaufa, drogą najprostszą, dla niego najłatwiejsza, specjalnie wybraną, tak aby mógł wykorzystać wszystkie dary, którymi go uposażyłem, aby do domu mojego powrócił z godnością prawego syna mojego, w chwale podobieństwa do Ojca, dumny z pięknie wykonanego zadania swego życia.

Bo widzicie, dzieci, wybrawszy Mnie panem waszego życia, powinniście być konsekwentni. Jak Ja przyszedłem służyć, tak i wy naśladujcie Mnie, służąc światu, każdy wedle tej miłości, którą Ja w was budzę. Powołuję bowiem każdego z was i tylko od wyboru waszej woli zależy, czy Mi odpowiecie: „Tak, Ojcze” (Pan przypomina przypowieść o dwóch synach, którzy mieli pracować w winnicy – Mt 21, 28–30). Winnicą moją jest cała ziemia. Troszczę się o wszystko, co powołałem do życia. Lecz specjalnie troszczę się o was, moje dzieci, gdyż tylko wy otrzymaliście ten wspaniały dar wolności, a z powodu waszej niedojrzałości, skażenia waszej natury duchowej i ulegania pokusom nieprzyjaciela stale waży się wasz los – każdego z was, gdyż wszyscy, aż do ostatniego oddechu, zdolni jesteście do zdradzenia Mnie i utraty nieba.

Spytacie, dlaczego istotom tak niedojrzałym ofiarowałem dar tak wielki, przerastający ich zrozumienie. Ja, dzieci, jestem Wolnością! Jakże mógłbym was, których powołałem do istnienia z miłości, uczynić niewolnikami!

Prawdziwa miłość nie zniewala; przeciwnie, dopuszcza pełnię wolności. Spodziewa się wzajemności, lecz tylko dobrowolnej, z własnego wyboru każdego poszczególnego bytu. A ponieważ jestem miłością bezgraniczną, ogarniającą sobą wszystko, co istnieje, nikogo nie odrzucam, nie dzielę, nie segreguję, nie wybieram. Wszyscy jesteście moimi ukochanymi dziećmi, stworzonymi do istnienia w szczęściu w domu Ojca waszego.

Życie na ziemi jest czasem wyboru, ale już tu chciałem dać wam przedsmak nieba. Tym jest współpraca ze Mną: niesienie pomocy wszystkim słabszym od was – nie tylko braciom waszym, ludziom, lecz całej naturze, którą dałem wam w opiekę, a która teraz rozpaczliwie potrzebuje ratunku. Wykorzystywaliście ją i niszczyliście przez wiele wieków. Obecnie zrozumieliście to, lecz trudno wam przychodzi naprawianie szkód, gdyż są ogromne.

Najbardziej zaś krzywdzicie braci waszych, a czynicie to przez chciwość, okrucieństwo, obojętność i niedbalstwo. Większa część ludzkości cierpi głód, ginie z chorób i klęsk żywiołowych, za które w pewnej mierze wy sami jesteście odpowiedzialni. Handlujecie bronią i podjudzając przeciw sobie narody młode i niedoświadczone winni jesteście bratobójstwa. Coraz bardziej rozprzestrzeniają się wojny, terroryzm, handel narkotykami – słowem zabójstwa i zbrodnie masowe. Dążycie do samozagłady.

Jak możecie uratować cały świat i siebie bez mojej pomocy...?

14

Moi kochani, czytacie Pismo Święte. Przez cały Stary Testament przewija się jeden temat: słabość, niewierność i odstępstwa tego plemienia, które sobie wybrałem, i moja moc i wierność obietnicom. Ze względu na nie powoli tworzący się naród był wielokrotnie ratowany, a dzięki sługom moim, prorokom, umacniany i nawracany na nowo. Moim głównym działaniem było nieustające przebaczanie. I tak jest, dzieci, i dzisiaj...

Ale Ja pragnę waszej świadomej współpracy ze Mną. Kilka tysięcy lat to chyba dosyć, abyście przestali już czuć się dziećmi. To, co teraz nadejdzie, da wam zrozumienie własnych win i własnej odpowiedzialności za wasze dalsze istnienie.

Ciągle oczekiwałem od was zachowania godnego ludzi dojrzałych, wy natomiast waszą dojrzałość mierzyliście poziomem rozwoju techniki i w marzeniach widzieliście się już zdobywcami kosmosu. Rozbieżność pomiędzy rozwojem technicznym, służącym przede wszystkim przygotowywaniu wszelkiego rodzaju broni, z jądrową włącznie, a zanikiem etyki doprowadziła was do upadku człowieczeństwa. Przejawia się to w ustawach o dopuszczalności aborcji i eutanazji, w zatruwaniu – głównie młodzieży – narkotykami i pornografią, we wszelkiego rodzaju zboczeniach i waszej pobłażliwości dla szerzącego się zła.

Prawa moje wydają się wam niepotrzebne, jako przestarzałe i nie pasujące do współczesnego świata, który tak dalece sam się rozgrzesza, że Ja mu stoję na zawadzie. Każde zło w życiu prywatnym i publicznym, także to, które dokonuje się między narodami, uważacie za normalne i usprawiedliwione. Wojny, rzezie, jak w Afryce i Kambodży, terror państw wobec własnych obywateli, np. w Chinach, Korei Północnej i na Kubie, nienawiść, przemoc i mordy w krajach, w których trwają nieustające wojny domowe, rozruchy i terror na tle religijnym w innych – oto plon waszych osiągnięć w dziedzinie „postępu”.

Czy uważacie, że Ja, jako Ojciec całej ludzkości, powinienem patrzeć spokojnie na to, jak silniejsi niszczą słabszych, uzbrojeni znęcają się nad bezbronnymi, a państwa syte i bogate handlują bronią i umywają ręce od plonu krwi i śmierci, jaki spowodowały?

Otóż nie. Dopuszczam, aby obróciły się przeciwko wam skutki waszej bezmiernej pychy i zadufania w sobie, którymi wyzywacie sprawiedliwość moją.

Jednocześnie wzywam wszystkich, którzy trwają przy Mnie, nadal liczą na Mnie i respektują prawa moje, aby gromadzili się wokół Mnie jak najbliżej, bo z wami właśnie pragnę teraz zawrzeć przymierze.

Nie dostąpicie pokoju inaczej niż przeze Mnie. O tym stale powtarza wam Maryja, Matka wasza. Sprawiedliwość i pokój, bezpieczeństwo i ład Ja tylko zapewnić wam mogę. Lecz nie jesteście już dziećmi. Świat, podobny do syna marnotrawnego, przyjdzie do Mnie w pokorze i uznaniu swoich win prosząc o przebaczenie. Wtedy otrzyma je.

Gdy zrozumiecie swoje winy względem braci waszych, pragnę, abyście zechcieli zadośćuczynić im. Powołuję zatem was do służby światu – wszystkich, którzy zechcą. Ponieważ jednak cały świat poraniony został i cierpi, zadanie wasze przerasta wasze możliwości i nie podźwigniecie go beze Mnie.

Dlatego przyjaźń ze Mną jest wam niezbędna. A Ja zawrę ją z każdym, kto zechce liczyć się ze Mną, kto wierzy Mi i kocha Mnie. Pragnę otworzyć upusty miłosierdzia, które obmyje i odnowi świat.

Przymierze ze Mną mogą zawrzeć te narody, które zapragną żyć wedle moich praw i służyć światu wraz ze Mną.

15

Zwracam się do tych, którzy pozostają Mi wierni. Pragnę wyrwać was z bierności. To jest czas odbudowy prawdziwych wartości w waszym świecie. Pierwsi chrześcijanie wyróżniali się wśród swojego otoczenia uczynnością, łagodnością, życzliwością, dobrocią, hojnością, a ich domy były wzorcami zgodnego, harmonijnego życia rodzinnego. Nic dziwnego, że pociągali otoczenie swoim przykładem. Dlatego wciąż rosły szeregi moich wyznawców. Zastanówcie się, czy stanowicie pociągający przykład, czy też jesteście przyczyną zgorszenia dla tych, którzy się z wami stykają.

Ja pragnę, aby codzienne życie wasze odzwierciedlało Mnie samego w moich prawach, w moim miłosierdziu i przebaczaniu, w moim pełnym miłości stosunku do was, który tak wyraziście ukazał wam Jezus w swoim życiu, działaniu i słowach.

Możecie być względem siebie wymagający, nieżyczliwi, okrutni, możecie też być łagodni, usprawiedliwiający innych, miłosierni. Wszystko zależy od waszego wyboru. Wiedzcie jednak, że przyjmując dobrowolnie imię chrześcijanina, zobowiązujecie się do świadczenia o Mnie. Każdy wasz zły postępek – a przecież wiecie, co jest złe, a co dobre, ludzie niewierzący lub obojętni odnoszą do Mnie; słowem złym postępowaniem swoim szkalujecie Mnie samego. A wasz fałsz i zakłamanie prędzej czy później zwrócą się przeciw wam.

Bycie chrześcijaninem, dzieci, to wielka odpowiedzialność – przede Mną, nie przed światem, który karmi się kłamstwem i łatwo go pozorami oszukać.

Założyłem Kościół mój nie dla ludzi świętych, a dla słabych, chwiejnych, błądzących i borykających się z własną naturą. Chciałem, abyście w Kościele moim otrzymali pomoc i opiekę, a tak mało korzystacie z sakramentów, z wiecznie obecnej Ofiary Syna Bożego we Mszy świętej, z nauk i tradycji dwóch tysięcy lat doświadczenia Kościoła.

Każdy, kto szuka Mnie i tęskni do Mnie, może spotkać się ze Mną. Duch Święty wypełnia Kościół, daje wam światło, mądrość, umacnia w was męstwo, stałość i wierność w waszej walce ze światem. Bo życie ziemskie to walka, dzieci. Nieustające próby i doświadczenia to wasi przeciwnicy. Pokonując je – tak jak konie w wyścigu pokonują przeszkody – wykazujecie sami sobie swoją wartość.

Wasze życie ziemskie jest krótkie. Przeszkody dopuszczam wedle waszych możliwości pokonania ich. Jakże często ich pokonanie polega na przyjęciu bez buntu i odrazy takiego życia, jakie wam wybrałem. Pomyślcie, że są trędowaci i umierający z głodu w Afryce, którzy Mnie kochają, a wam tak często wydaje się, że wasze ciężary są nie do zniesienia, obrzucacie Mnie złorzeczeniami i odwracacie się ode Mnie. Tak trudno wam zrozumieć, że wybór czynicie na wieczność, a wobec wieczności wasze przemijające cierpienia, a nawet tragedie, są czymś chwilowym, a więc mało znaczącym, tak jak wszystkie bogactwa świata postawione na wadze naprzeciw Mnie nie znaczą nic. Bo wszystko to przeminie, a Ja jestem.

Gdybyście naprawdę Mi wierzyli i wierzyli we wszystko, co wam przyobiecałem, nie mielibyście wahań i niepewności, a świat nie miałby nad wami władzy. Tymczasem dzieje się tak, że z wieku w wiek wasza wiara słabnie, a świat dla wielu z was staje się jedynym celem. Za wszelką cenę, za cenę rezygnacji z sumienia i wiary, zaparcia się ojczyzny i tradycji waszych, pragniecie uzyskać cokolwiek z możliwych do zdobycia dóbr tego świata. Dla tak marnego zysku wy, odkupieni Krwią Jezusa Chrystusa, odrzucacie Jego Ofiarę i zamykacie przed sobą wieczność szczęścia w królestwie moim.

Gdybyście naprawdę wierzyli i potrafili w pełni zaufać Mi, nie byłoby przed wami dylematu wyboru: Bóg czy świat.

Tak trudno wam przychodzi zawierzenie Bogu. Czyż nie pojmujecie, dzieci, jak bardzo potrzebne są wam przykłady? Ilu wśród was decyduje się stać przy Mnie pomimo wszystko i ilu w tym postanowieniu wytrwa? Wydajecie się sobie jak samotne palmy na pustyni, sygnalizujące, że w tym miejscu jest woda. Tymczasem wokół każdej palmy pojawiają się nowe i powstają oazy. Nie jest was tak mało i nie sądźcie, że tylko nieliczni korzystać mogą z wody żywej, którą Kościół mój darmo rozdaje.

Potrzeba wam pewności, że jestem obecny przy każdym z was, że zawsze możecie liczyć na moją pomoc, opiekę i obronę, że oczy moje spoczywają na was, a miłość moja postępuje przed wami i wskazuje wam drogę. Wasze zawierzenie Mi składa się z wielu codziennych: „Chce Ci wierzyć”, „Ufam Ci”, „Kocham Cię” – bo żyjecie, dzieci, w czasie i każda chwila niesie okazję wyboru. Jednakże dla tych, którzy zawierzyli Mi i utrwalili się w tej postawie, nie ma już ciężkich wyborów. Postępują po prostu razem ze Mną, nie mogą więc zbłądzić ani ulec mirażom.

16

Chcę, abyście wiedzieli, że nie wyróżniam wśród was nikogo. Jednakowo bliski jest Mi każdy z was. Nie opiekuję się mniej tymi, którzy wyznają inne religie lub nie wierzą w moje istnienie. Ci, którzy walczą ze Mną służąc świadomie nieprzyjacielowi, też są pod moją opieką. Pragnę bowiem ich nawrócenia i dlatego daję im czas. Bez mojego stałego podtrzymywania nikt z ludzi nie przeżyłby ani sekundy.

Mój Kościół powszechny nie jest uprzywilejowany. Każdy jego członek tak samo musi wybierać i w końcu opowiedzieć się za tym, kogo wybrał jako swojego pana czy bożka. Często przez całe życie tym bożkiem dla siebie jest on sam. Inni starają się uzyskać pomoc nieprzyjaciela, wysługując mu się gorliwie. I ci najbardziej szkodzą wam niszcząc mój wizerunek w waszych duszach, a jakże często odbierając wam siły, zdrowie lub życie. Ale i ich pragnę uratować. Dlatego Maryja, Matka wasza, wciąż wzywa do modlitwy za świat, za grzeszników, za tych, których wkrótce spotka śmierć. Powinniście w zjednoczeniu z Nią usilnie prosić za tych, których Ona wam poleca, bo przecież wiecie, że wasza modlitwa kiedyś będzie orędować też za wami samymi.

Mówiłem, że Kościół mój nie może liczyć na specjalne względy. Nie znaczy to jednak, że nie macie większej niż inni pomocy. Gdybyście tylko zechcieli z niej korzystać. Macie sakrament pojednania, sakrament chorych. Możecie uczestniczyć w Mszy świętej, przyjmować Komunię, a trwając przez to w łączności z Jezusem Chrystusem, możecie składać ofiarę Jego śmierci i waszych trudów dla ratowania, oczyszczenia i odrodzenia się świata.

Gdybyście naprawdę wierzyli Mi i kochali Mnie, więź pomiędzy nami byłaby tak ścisła, że Kościół mój mógłby nawrócić i uratować świat. Lecz na kogo mogę tak naprawdę liczyć? Czy na tych, którzy wciąż wołają: „Panie, Panie!”, a postępują wedle swoich chęci, nie licząc się z moimi prawami, jeśli są im niewygodne, czy na tych, którzy w rubrykę „wyznanie” wpisują „katolickie”, a skończyli swoje życie w moim Kościele na Chrzcie lub pierwszej Komunii świętej?

Tam gdzie panuje zupełna obojętność, miłość nigdy się nie rozwinie. Wiem jednak, że ci, których nic nie obchodzę, pomimo że uczono ich o Mnie, w momencie zagrożenia życia będą wzywać Mnie na ratunek.

Tych pragnę ostrzec, że życie wieczne w moim królestwie dostępne jest dla każdego, jeśli okaże on prawdziwą skruchę, to znaczy żal za niewdzięczność i brak miłości, jeżeli nie do Mnie samego, to do swoich potrzebujących bliźnich. Na naprawienie krzywd możecie już nie mieć czasu, a żal wywołany wyłącznie strachem nie przebłaga sprawiedliwości mojej, którą wielu z was lekceważyło przez całe życie. Lepiej będzie w chwili zgonu tym, którzy Mnie w ogóle nie znali, a byli miłosierni dla braci swoich.

Dlatego proszę was, nie lekceważcie zobowiązań złożonych podczas Chrztu świętego. Nie odkładajcie pojednania ze Mną, bo nie znacie dnia ani godziny.

17

Odpowiecie: „Panie, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości” (Mk 10, 20). Chcecie żyć wedle praw moich, zgodnie z nimi, szanujecie Mnie, ale życie swoje planujecie tak, jak wam jest najwygodniej. Macie pod dostatkiem dóbr, o jakie inni zabiegają z wysiłkiem, jesteście zabezpieczeni przed głodem, niedostatkiem, kłopotami dnia codziennego, pragniecie aby tak pozostało. Nie rozumiecie, że poprzez wygodę, zbytek, a nawet bogactwo ugrzęźliście w dobrach tego świata i teraz, kiedy chcecie sięgnąć do doskonałości i pytacie, jak można ją osiągnąć, Ja odpowiadam: „Rzućcie wszystko, co posiedliście, i pójdźcie za Mną”.

Nagle okazuje się, że jest to niemożliwe dla wielu z was, bo tak obrośliście w dobra materialne, że nie potraficie już obyć się bez tego wszystkiego, co wam ułatwia życie. Utraciliście hart i odwagę do tego stopnia, że rezygnacja z tego, co macie, i pozostanie z tym tylko, czym sami w sobie jesteście, jest dla was ryzykiem nie do pokonania.

Przyjaciele moi rozumieją, że moje plany są szersze, wspanialsze i bardziej dla was dobroczynne niż wszystko, co wymyśliliby lub zrobili sami. Dlatego, rezygnując z własnych planów, korzystają z mojego zaproszenia do współpracy i z entuzjazmem i pasją przystępują do realizacji planów moich – które stają się naszymi. W takiej współpracy trzeba zdać się na Mnie i zawierzyć mądrości i miłości Boga, który działa wyłącznie dla powiększenia waszego dobra, gdyż jako Stwórca wszystkiego sam niczego nie potrzebuje.

Co więc jest wam najbardziej potrzebne? Gotowość do służby. Czym ona jest? Wolnością od przywiązań i upodobań własnych.

Czy zrozumieliście, co to znaczy?

18

Według reguł zakonnych nowicjusze składają śluby posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Posłuszeństwo daje wam wolność prawdziwą. Przestajecie być przywiązani do waszych upodobań, tak że możecie zawsze pójść tam, gdzie przełożeni was poślą. Ubóstwo powoduje, że nie musicie za sobą ciągnąć tobołów zgromadzonych dóbr, idziecie więc chętnie, lekko i swobodnie. Ślub czystości chroni was przed pożądliwością oczu, myśli i serca. Ale wszystkie te śluby nie ochronią was przed miłością samego siebie.

Jeżeli postawicie wasze własne dobro ponad służbę Mnie samemu, to na każdym stanowisku czy funkcji, jaką wam wyznaczą, rychło potraficie wznieść sobie pomnik własnej chwały, rozbudowując w sobie pychę, próżność, chciwość, zazdrość, łakomstwo, nieopanowanie, lenistwo, wyrachowanie, oschłość serca – słowem zrobicie wszystko, aby spodobać się światu. Bo waszemu bożkowi potrzebne jest uznanie i poklask świata. Jeżeli przy tym nie porzuciliście służby Mnie, to jednak stajecie się zgorszeniem w moim Kościele. Nie Mnie, a siebie ukazujecie światu.

Na podłożu pychy nie jest możliwe zawarcie przyjaźni ze Mną, a przed pychą nie obronią was ani żadne śluby, ani noszenie szat świadczących o służbie dla Mnie. Dlatego ostrzegam was, że najgorszym z upodobań jest niepohamowana miłość własna.

To mówię do osób konsekrowanych, ale przed pychą przestrzegam każdego, szczególnie zaś tych, którym dałem dary wyróżniające ich spośród reszty. Największym z moich darów – o który tak rzadko prosicie – jest miłość podzielana ze Mną, a więc bezinteresowna, stawiająca dobro innych ponad swoje korzyści czy wygodę, miłość cierpliwa, nie zrażająca się niczym, nie szukająca poklasku. Mój syn, Paweł, pięknie wam to przedstawił w Hymnie o miłości (l Kor 13). Otóż miłość mająca źródło we Mnie podnosi was ku Mnie i w ten sposób pozwała wam przejść ponad waszymi słabościami i wadami bez ciężkiej walki i sprzeciwu waszej natury.

Proście więc o dar miłości, który przesłania wszystkie wasze ułomności i ponad nimi łączy was ze Mną, tak że już na ziemi żyjecie moją miłością, która swobodnie może przepływać przez was i udzielać się innym.

19

Dzieci, z całym zaufaniem zwracajcie się do Mnie prosząc o wszystko i prosząc też za innych w ich potrzebach. Zauważcie, że wasze prośby dotyczą najczęściej spraw materialnych – co samo w sobie nie jest złem, jeżeli wasze pragnienia nie koncentrują się tylko na nich – tymczasem dla waszego wzrostu ważniejsze są prośby o dary duchowe. Tu jednakże spotykam się z waszą niedojrzałością i próżnością. Prosicie bowiem o takie dary, które pozwolą wam zabłysnąć przed światem, czy też wyróżniać się wśród waszego, równie pobożnego otoczenia. Mówi przez was dziecinna próżność i niezrozumienie. Przecież to Ja prowadzę każdego z was jego drogą i Ja wiem, co jest dla was na tej drodze niezbędne.

Te szczególne dary, o które tak zabiegacie, niosą ze sobą ogromną odpowiedzialność i często zmuszają do podporządkowania im całego życia i zupełnej zmiany swoich planów. Wymagają też samozaparcia, heroizmu i najpełniejszego zawierzenia, utrwalonego i niezachwianego. Takie dary mogę dawać moim wypróbowanym przyjaciołom, tak mocno opartym o Mnie, że mogą w każdej chwili czerpać ze Mnie siły i pomoc. Natury słabsze i niedojrzałe pod ciężarem darów, których zapragnęły, mogłyby się załamać i zamiast służyć Mi nimi, obrócić je na własną korzyść. To stałoby się ich nieszczęściem, być może na wieczność. Dlatego proszę, abyście raczej zawierzali Mi, że na waszej drodze odnajdziecie wszystko, co będzie wam potrzebne, gdyż jestem hojnym i zapobiegliwym Ojcem. Chciałbym, abyście, zawierzając Mi, prosili o to wszystko, co pomoże wam w waszej służbie, i pozostawiali Mnie wybór czasu i rodzaju pomocy – bo otrzymacie ją na pewno i będzie to właśnie to, co jest wam niezbędne w tym kierunku służby, który upodobaliście sobie.

Natomiast miłość podzielana ze Mną – ten najwspanialszy z darów – jest dostępna każdemu z was i na każdej drodze. Dzięki niej możecie otworzyć się na potrzeby innych ludzi, zauważać je i umieć im zaradzić. Stawiałem wam za przykład Matkę Teresę. Ona przecież czerpała wprost z mojego serca, a Ja, uszczęśliwiony jej zaufaniem, dawałem i dawałem. Czy mało...? Jej dzieło jest dowodem mojej hojności.

Proszę więc raz jeszcze, proście Mnie o dar największy – dar miłowania, bo on potrafi uświęcić was najgłębiej i uczynić najpożyteczniejszymi. A przecież pragniecie być przyjaciółmi moimi, czyli wraz ze Mną służyć światu.

20

Pragnę, abyście oddawali Mi wszystko to, czym żyjecie. Żyjecie przecież w czasie i każda chwila niesie wam nowe wyzwania, niespodzianki przyjemne i nieprzyjemne, kłopoty, zmartwienia i drobne radości. Życie wasze składa się z codzienności i w tym wszystkim pragnę wam towarzyszyć, gdyż spojrzawszy na „codzienną szarość” moimi oczyma zobaczycie ją ubraną w wiele barw, a siebie samych jako wciąż wybierających i oceniających waszą rzeczywistość.

Ze Mną – wspólnie – ostrzej zobaczycie to, co jest złe, czego należy unikać, a nigdy nie wolno akceptować. Zobaczycie też, jak wiele dobra kryje się w waszym otoczeniu. Odnajdziecie je w gestach, uśmiechu, słowach i czynach ludzkich. Dojrzycie też wyraźniej, jaka jest wasza własna postawa wobec tej pozornie szarej rzeczywistości dnia codziennego. Ja wam ukażę konieczność nieustannego podejmowania decyzji, żeby być uprzejmym, ustępliwym, rzetelnym, życzliwym, czy rozmawiać z ludźmi spokojnie, z uśmiechem, wysłuchiwać ich z uwagą, nie lekceważyć, nie zbywać, nie składać obietnic bez pokrycia nawet w najdrobniejszych sprawach. Ze Mną łatwiej zobaczycie swoje niedostatki i zalety, a przede wszystkim zrozumiecie, że potrzeby innych są równie ważne jak wasze własne.

Ja jestem panem społecznej miłości. Pragnę nauczyć was, dzieci, że żadne z was nie idzie ku Mnie samo. Jesteście wielką rodziną i, jak to bywa w rodzinie, starsi pomagają młodzieży i prowadzą dzieci – a przecież wy tak bardzo pragniecie być dorosłymi. Ja też pragnę, abyście Mi dorastali zdrowi i silni, nasze pragnienia są więc wspólne. Już od początku waszego istnienia czuwam nad wami i staram się bronić was przed złymi wyborami, które mogłyby was wypaczyć.

Jeżeli żyjecie w rodzinach kochających się i wiernych Mi, łatwo Mi prowadzić was moimi drogami, ale dookoła jest takich rodzin coraz mniej. Brakuje wam, dzieci, wzorców i przykładów. Dlatego postanowiłem przemówić do was sam. Jezus jest wzorcem dla wszystkich ludzi wszystkich wieków. On wyraził bezmiar miłości Boga do was i Jego śmierć na krzyżu za każdego z was jest jedynym absolutnym pewnikiem dla ludzkości. Kiedy już rozum wasz to pojmie, proście o otwarcie serc waszych, a przybędę i napełnię je.

Do każdego z was zwracam się z zaproszeniem do przyjaźni. Czynię to w różnych okresach waszego życia i okolicznościach, lecz nie ma nikogo, kogo bym ominął. I jeszcze jedno: pamiętajcie, że Ja walczę o prawdziwe szczęście każdego z was aż do końca waszego życia. Wtedy wybór wasz zostaje ostatecznie dokonany – lecz póki żyjecie, macie drzwi do mego Serca otwarte i miłość moją wyczekującą. Czy ją przyjmiecie...?

21

Dzisiaj zebraliśmy się w gronie przyjaciół. Każdy z was jest wypróbowany wielokrotnie i każdemu z was ufam. Pewien jestem, że w żadnych okolicznościach nie zawiedziecie Mnie.

Radość moja jest ogromna i dzisiaj zapragnąłem powiedzieć wam, czym jest przyjaźń ze Mną i jakie ma konsekwencje.

Po pierwsze nie zawieram przyjaźni ze świętymi. To Ja was uświęcam. Te moje starania trwają przez całe wasze życie i nie spocznę dopóty, dopóki nie doprowadzę was do tej pełni rozwoju waszej osobowości, jaką chciałem mieć stwarzając was.

Moi kochani, przyjaźń ze Świętością Świętych jest sprawą poważną. Każdego z was pragnę wprowadzić do domu Ojca w chwale, jak godzi się przyjaciołom moim. Dlatego nie szczędzę wam prób. Być może, że nikogo nie ćwiczę tak jak przyjaciół moich, ale spójrzcie – nie wydaje się, aby któryś z nich czuł się nieszczęśliwy, skrzywdzony przeze Mnie albo ukarany. Przeciwnie, wszyscy coraz silniej przywierają do Mnie.

Zauważcie, dzieci, uświęcenie wasze to między innymi zrozumienie, że w każdej chwili waszego życia jestem obecny, kocham was, doradzam wam, strzegę was i prowadzę. To zrozumienie przekreśla wszelkie poczucie osamotnienia, a także bezradności, smutku i rozpaczy. Ja coraz mocniej zaznaczam swoją obecność w waszym życiu. Nie odrywam was od świata, lecz przeciwnie, zwracam wam uwagę na wszystkie potrzeby ludzkie dookoła was. Prędzej czy później zapragniecie coraz pełniejszego uczestnictwa w leczeniu ran świata – ale będzie to wasza inicjatywa, chociaż to Ja otwieram wasze serca na podobieństwo mojego.

Powiedziałem, że przyszedłem służyć, a nie, aby Mnie służono. To samo dotyczy was, bo zawsze jesteśmy razem.

Wszyscy jesteście bardzo utrudzeni, a ponadto nie tacy silni. Zgromadziłem was tu dzisiaj, abyście odpowiedzieli na moje pytanie, czy żałujecie, że wspomagacie Mnie w moim trudzie ratowania i odnawiania świata.

Jesteśmy szczęśliwi. To nadaje sens naszemu życiu.

– To jeszcze nie wszystko, dzieci. Pragnę dać wam więcej okazji do działania. A wszystko po to, abyście nie czuli się bezużyteczni; przeciwnie, abyście mogli czynić coraz więcej dobra – oczywiście z moją pomocą, ale czegóż się nie robi dla przyjaciół swoich. Wam mogą się oni wydawać przeciążeni pracą, ale tak naprawdę radość ich wciąż wzrasta. Każdy uratowany człowiek napełnia ich szczęściem, a ich pragnienie udzielania się i darzenia ogarnia coraz więcej spraw i ludzi. Przecież działamy razem, a Ja nie znam ograniczeń. Spójrzcie na dzieło Matki Teresy.

Pragnę uratować całą ludzkość, a wciąż za mało mam przyjaciół gotowych iść ze Mną, więc nie dziwcie się, że do przyjaźni ze sobą zapraszam każdego człowieka. Nie narzucam się jednak, nie odrywam nikogo siłą od jego wygód, upodobań i przyjemności. Jestem delikatny i wyrozumiały. Tylko cierpię nad waszymi wyborami, bo tak często miskę soczewicy przedkładacie nad wybraństwo moje. Mogąc mieć nieskończoność szczęścia, wybieracie małe, drobne, ale niewiele was kosztujące „szczęście”, które wam się tak szybko w proch rozsypuje i które nigdy naprawdę nie zaspokoi pragnienia waszej duszy. A przecież nie żądam od was nic nadzwyczajnego ani niemożliwego.

W każdym stanie, na każdym stanowisku i w każdym zawodzie możecie żyć trwając w przyjaźni ze Mną – albo obywać się beze Mnie, zwłaszcza jeżeli dochodzicie do wniosku, że przyjaźń ze Mną nie jest opłacalna (Pan mówi to z ironią). I to jest prawda, bo przyjaźnią się nie handluje. Ja swoim przyjaciołom nie płacę mamoną tego świata. Ja im daję samego siebie i obdarzam ich moimi wiecznotrwałymi dobrami. Przyjaciele moi też oddają Mi siebie, nie licząc na korzyści; po prostu zrozumiawszy moją miłość do siebie odpłacają Mi miłością taką, na jaką ich stać. Ale ponieważ jest to wymiana miłości pomiędzy Stwórcą a Jego dziećmi, miłość moja przenika ich i nasyca. Ponadto nieustannie wzrasta nie tylko w życiu na ziemi, ale przez całą wieczność.

Bo przyjaźń, moi kochani, zawieramy na wieczność.

22

Pragnę, abyście wiedzieli, że nie spodziewam się po każdym z was dzieł wielkich i trudnych. Nie każę wam dźwigać ciężarów ponad siły. To świat was nimi obarcza, a Ja pragnę ulżyć wam, a nawet tak rozwiązać wasze problemy, aby skończyły się wasze cierpienia. Niosę wam pokój, nadzieję i wolność. Pragnę obdarzać was, być wam pomocą i opieką, obrońcą i doradcą każdego z was.

Chciałbym ustrzec was przed popełnianiem błędów, często tak wielkich, że ich skutki ciążą na was przez wiele lat, czasem przez całe życie.

Dlaczego tego nie robię, nie powstrzymuję was siłą, jeśli nie da się inaczej? Sami sobie na to pytanie odpowiecie, że byłoby to pogwałceniem waszej wolności.

Trudno wam zrozumieć, że mogę aż tak bardzo liczyć się z wami. Czyż niemowlę ceni sobie swoje królewskie pochodzenie? Ono o nim nic nie wie. Dopiero gdy podrasta, otoczenie uprzytamnia mu, kim naprawdę jest i jakie zobowiązania nakłada nań godność królewskiego dziecka. Lecz jeśli otoczenie jest niemoralne, nie wypełnia właściwie swoich obowiązków, daje zły przykład i wpływa na królewskiego dziedzica przez pochlebstwa, pobłażanie dla jego słabostek, zachęcanie do samowoli i do lekceważenia jego obowiązków, np. szkolnych – to demoralizuje go i deprawuje zarazem.

Powiedzcie Mi, ilu z was miało kochającą rodzinę, mądrych rodziców, światłych nauczycieli, wymagających wychowawców. Ilu potrafiło z ich pomocą od razu wybierać rozumnie, a opierać się pokusom łatwych przyjemności? Tacy z was łatwo odnajdują Mnie i zawierzają Mi. Z nich powstają szeregi moich młodocianych przyjaciół, takich jak Stanisław Kostka, Bernadetta Soubirous, Dominik Savio, Pierre Giorgio Frassati, mała Karolina Kózkówna, Franciszek, Hiacynta i ogromna ilość młodzieży, która wypełnia radością całe niebo.

Ale ile milionów moich królewskich dzieci dorosło nic nie wiedząc o swojej przynależności do Mnie – w ogóle nie znając Mnie – natomiast zgłębiwszy do dna wszystkie rynsztoki i śmietniska świata? Czy mógłbym ich samych oskarżać i karać? Odpowiedzialni jesteście wszyscy.

Obecnie świat odrzucił Mnie i wydaje się mu, że Mnie nie potrzebuje; przeciwnie, że beze Mnie może cieszyć się pełnią wolności. Ale ta „wolność” jest zezwoleniem na wszelkie wynaturzenia. Jest także wolnością od odpowiedzialności za cokolwiek, wolnością od obowiązków i od tego wszystkiego, co ukształtowało w was prawidłowe wychowanie: od sumienia, prawości, honoru, rzetelności, szacunku dla samych siebie i otoczenia, uprzejmości, opiekuńczości w stosunku do słabszych – starych, chorych, niepełnosprawnych, dzieci i zwierząt – od uszanowania godności kobiety, wypełniania zobowiązań względem podwładnych i służby, od okazywania uznania i szacunku dla wychowawców i nauczycieli oraz wszystkich innych ludzi służących społeczeństwu.

Wasze poczucie odpowiedzialności obejmowało nie tylko rodzinę i życie zawodowe, lecz także troskę o dobro całego społeczeństwa. Formowało się w was szersze pojmowanie odpowiedzialności. Dlatego służba publiczna miała wielu dojrzałych, mądrych, przewidujących urzędników działających dla dobra wspólnego całego narodu.

Co z tego wam pozostało? Odpowiedzcie Mi, czy teraz, kiedy odrzucone zostały wszelkie hamulce, jesteście szczęśliwi, spokojni o przyszłość waszą i waszych dzieci? Czy radość z życia promieniuje z was?

Czy spodziewacie się, że każdy następny rok będzie lepszy, a społeczeństwo bogatsze, szczęśliwsze, bez biedaków, bezdomnych, bezrobotnych, bez zamykanych zakładów i zwalnianych pracowników? Czy możecie powiedzieć, że przed wami jest nowy wspaniały świat? Odpowiedzcie na to sami.

23

Wielu ludzi, zwłaszcza w najbogatszych państwach, żyje w swoim własnym świecie: wygodnym, dostatnim, gnuśnym, opartym mocno na fundamencie złota. Oni nie dostrzegają wciąż narastających zagrożeń. Żyją nie chcąc nic wiedzieć o losie milionów ludzi głodujących, przerażonych, porzucających swoje domy i uchodzących przed nienawiścią.

Tymczasem miliony ludzi są zniewalane, sterroryzowane, szczute wzajemnie na siebie. Nie ma dnia bez wojen, śmierci, cierpienia, gwałtów i lęku. Którym z nich według was jestem bardziej potrzebny?

Wahamy się, bo choć tym bogatym wydaje się, że mają wszystko, czego im potrzeba, a Bóg jest w ich świecie zbędny, to jednak oni potrzebują Pana i Jego przebaczenia.

– A może zapytam inaczej. Do kogo najpierw wy pospieszylibyście, gdybyście mogli pomagać?

Do tych drugich – odpowiadamy – ale z Tobą, Panie, bo im przede wszystkim niezbędna jest Twoja miłująca obecność.

– Tak, ale kto ich o Mnie nauczy? Przecież większość nie wie w ogóle, że Ja jestem.

– Wydaje mi się, Panie, że mówiąc o Tobie, trzeba im od razu dodawać, że Ty kochasz nas wszystkich bezwarunkowo i na zawsze. I to jest ta Dobra Nowina. Wtedy można potrzebującym pomagać w Twoim imieniu.

– Dodałbym, że trzeba przy tym tak żyć, żeby swoim przykładem pociągać do Ciebie, a nie odstręczać i gorszyć – odpowiadamy kolejno.

– Czy teraz rozumiecie, dzieci, jak bardzo potrzeba Mi przyjaciół, i to już w tym pokoleniu? Nie każdego powołuję do misji na innych kontynentach, natomiast każdego, kto chce być przyjacielem moim, wzywam do współpracy tam, gdzie żyje. Nie ma bowiem środowiska, które nie wymagałoby nawrócenia. Nie tylko w Polsce. Na Wschodzie i Zachodzie jest jeszcze gorzej.

Jesteście Mi niezbędni, jeżeli ludzkość ma zostać odrodzona. Ten, kto pragnie stać się przyjacielem moim, musi być świadomy zagrożenia ludzkości atakowanej przez nieprzyjaciela waszego, zatruwającego wasze dusze.

Grozi wam, ludziom, śmierć duchowa – wieczność beze Mnie – nieskończenie straszliwsza od śmierci fizycznej. Widzicie przecież, co się dzieje. Od mordów wzajemnych przechodzicie do masowych aborcji, w przygotowaniu zaś macie eutanazję. Czyli gatunek ludzki zaczyna sam się pożerać.

Ja mogę uratować każdego, kto Mi zawierzy i polega na Mnie, ale pragnę uratować też całą ludzkość. Dlatego teraz wzywam was, mój Kościele. Powołuję swoje pospolite ruszenie.

24

Sądzę, że po tym, co wam mówiłem, macie nieco mieszane uczucia. Z jednej strony zawarcie przyjaźni ze Mną wydaje się wam proste i łatwe, z drugiej zaś spostrzegacie, że obwarowałem się wieloma zastrzeżeniami. Nie szukam w was doskonałości ani nieskazitelności, potęgi intelektu lub też niezwykłych talentów. Szukam szczerości i prostoty. Najbardziej przyciąga Mnie wasza tęsknota za moją obecnością. Można ją nazwać potrzebą osieroconego dziecka poszukującego ojca. Nie patrzę na jego winy i słabości, a tylko na jego głód, osamotnienie i gorące pragnienie ukochania kogoś, kto da mu oparcie, miłość i bezpieczeństwo.

Natomiast nie mogę zawrzeć przyjaźni z tymi z was, którzy liczą na korzyści wypływające z niej. Obłuda i fałsz, interesowność intencji, udawanie pobożności, wszelkie pozory maskujące prawdziwe wasze zamysły są dla Mnie widoczne i nie dopuszczają do zawarcia ze Mną prawdziwej przyjaźni, która zakłada obopólną szczerość, zaufanie i zawierzenie.

Każde z was też dobiera sobie przyjaciół i z pewnością nie chciałoby mieć takich, którzy dla osobistych korzyści gotowi byliby zdradzić przyjaźń, wyszydzić przyjaciela i pójść na służbę jego wrogów, gdyby mu za to zapłacono.

Ja wiem, że zdradzać Mnie będziecie po wielekroć – bowiem każdy grzech, zwłaszcza ciężki, jest zdradą – ale gotów jestem przebaczyć wam wasze winy zawsze, lecz wtedy, gdy ich żałujecie. Znam waszą słabość, chwiejność uczuć i postanowień, zmienność waszych zamiarów, brak wytrwałości, pożądliwość oczu i ciała, a przy tym wszystkim ogromną pychę, wyrosłą z przypisywania sobie moich darów. Im więcej ich otrzymaliście, tym bardziej rozdyma się wasza pycha, oparta na kłamstwie. Jak może w takich warunkach zawiązać się prawdziwa przyjaźń?

Jeżeli jednak, zrozumiawszy swoją nędzę, zwracacie się do Mnie z prośbą o przebaczenie, pomoc i ratunek, na pewno wam nie odmówię. Wiem przecież, że są to właściwości skażonej natury ludzkiej. Natomiast wtedy, gdy uważacie się za lepszych od innych, jesteście pewni siebie, swoich uzdolnień i traktujecie swoje umiejętności jako należny wam dar i oznakę waszej wartości, jeżeli myślicie wyłącznie o sobie i swojej karierze, sławie, dobrobycie, jeżeli wszelkimi środkami dążycie do władzy, wykorzystujecie słabszych i mniej sprytnych od siebie i pogardzacie nimi, jeśli widzicie świat jako teren łowów, a siebie w jego centrum – pozostawiam was waszym pragnieniom i pożądaniom. Egoista nigdy nie może być przyjacielem moim, chociażby był pozornie uczciwym człowiekiem. Przyjrzyjcie się młodzieńcowi z przypowieści (Mt 19, 16–22). Czy nie dziwi was, że pozostawiłem go temu życiu, jakie sobie wybrał, a Zacheusza, zwierzchnika celników (Łk 19, 1–10), wezwałem do przyjaźni ze sobą? A jednak właśnie on gotów był natychmiast zmienić swoje życie w zamian za obecność moją.

Dlatego proszę, nie sądźcie nikogo po pozorach ani według pochodzenia, religii, którą wyznaje, sprawowanego urzędu czy pozycji zajmowanej w hierarchii społecznej. Patrzcie na to, czemu naprawdę on służy: sobie, czy swojej rodzinie, otoczeniu, społeczeństwu. Patrzcie w serce człowieka, bo dla Mnie najważniejsze jest to, co człowiek naprawdę kocha. Im bardziej otwiera się na potrzeby innych, im bardziej pragnie im służyć wedle swoich umiejętności i możliwości, tym bardziej gotów jest do przyjaźni ze Mną – a także z wami.

Chciejcie zauważyć, że ten, kto prawdziwie jest przyjacielem moim, pragnie się Mną dzielić, a nie zachowywać naszą przyjaźń tylko dla siebie. Pragnieniem moim jest uczynić całą ludzkość rodziną przyjaciół moich. I nad tym pracujemy, czyż nie?

Wydaje się, że obecne czasy odbiegają jak najdalej od mojego planu, lecz teraz właśnie obnażona zostanie cała nicość cywilizacji ceniących jedynie wartości materialne. Kiedy runie porządek oparty na złocie, co ludziom tak wychowanym zostanie? Jaki znajdą cel życia, jaki sens istnienia? Gdy runą podstawy materialne wygodnego, ustabilizowanego życia, jak człowiek, który sam się tak upodlił, że nawet do zwierząt trudno go porównać, odnajdzie sens swojego istnienia? Na was liczę, przyjaciele moi. Wszyscy razem będziemy leczyć rany świata i głosić dobrą nowinę o mojej cywilizacji miłości.

25

Uważam, że jesteście świadomi licznych niebezpieczeństw, które wam, ludzkości, zagrażają. Spowodowaliście zakłócenia w przyrodzie, których pierwsze skutki już odczuwacie, np. zmiany klimatu, ale których następstwa nie ujawniły się jeszcze w pełni. Bardziej niebezpieczne dla was są wciąż tlące się zarzewia nowych wojen. Konflikty pomiędzy wami mają u podłoża nietolerancję religijną i plemienną, lęk, podejrzliwość, chciwość i nienawiść wzajemną. Ostatnim wyrazem mojego miłosierdzia jest działanie Maryi, Matki mojej i waszej, która usiłuje przekonać was, że pokój jest najlepszą formą współżycia – ale Jej nie słuchacie. Czy nic wam nie mówią i niczego nie uczą bratobójcze wojny, niosące ze sobą rzezie, głód, ucieczkę tysięcy ludzi ze swoich domów, choroby i morze krzywd? Czy tylko do tego jesteście zdolni?

Zło nagromadzone w takim stężeniu, jakie jest obecnie, musi znaleźć ujście, tak jak musi wybuchnąć wulkan pod naporem nagromadzonych gazów i roztopionej lawy. Nie Ja was „karzę”, a wy sami szykujecie sobie zagładę. Ja pragnę uratować przyszłe pokolenia, które może wreszcie zrozumieją, iż ich przyszłość zależy od podjęcia współpracy i życia w przyjaźni i pokoju ze swymi sąsiadami. Jeżeli bowiem wśród tych, którzy pozostaną, nic się nie zmieni, to ludzkość zginie – i nie będę jej bronił, bo to będzie wasz ostateczny wybór.

Teraz jednak pragnę wspomóc was i osłonić tych, którzy Mi zawierzą i na Mnie polegać będą. Powiedzcie, czy możliwe jest liczenie na moją pomoc i opiekę, gdy jednocześnie żywić będziecie do siebie wzajem nienawiść i pragnienie zemsty, wykorzystywać nieszczęścia innych, aby zagrabić ich ziemie i majątek. Jeśli nie obudzi się w was sumienie, nie przebaczycie sobie wzajemnie i nie rozpoczniecie nieść sobie wzajem pomocy, to jak możecie liczyć na miłosierdzie moje, sami będąc niemiłosierni, zawzięci i okrutni? Od waszego stosunku do siebie wzajem zależeć będzie moja pomoc dla was.

Co więc teraz powinniście czynić? Nawracajcie się do Mnie. Powróćcie do praw moich. Uszanujcie wasze własne tradycje i historię w jej najlepszych przejawach. Narodom, które dawno już weszły do mojego Kościoła, powinno być łatwiej powrócić do moich praw, które nie są im obce. Jednakże te właśnie narody, a przynajmniej niektóre z nich, wykazały się okrucieństwem, cynizmem i zbrodniami, zdeptawszy prawa moje, zgodnie z którymi dawniej rozwijały się. Ostatnio odrzuciły wszystkie moje prawa, aby swobodnie działać wedle własnego pragnienia rabunku i podbojów.

Prawa moje muszą być szanowane przez społeczeństwa i muszą przejawiać się w prawie państwowym. Gdzie wyznawana jest wiara we Mnie, i nawet uszanowany jest Kościół mój, natomiast prawo państwowe zezwala na zbrodnie przeciw życiu ludzkiemu i gardzi rodziną, tradycją i historią oraz sprawiedliwością, tam ono oszukuje społeczeństwo i lekceważy jego potrzeby. Wtedy nie ma co mówić o chrześcijaństwie takiego narodu. Jest to karykatura chrześcijaństwa. Pomimo to nie pragnę potępiać ludzi, lecz pragnę ich ponownego nawrócenia. Chcę, aby zrozumiano, że prawa moje nie są zakazami i nie ograniczają was; przeciwnie, są radami Ojca, który pragnie prawidłowego rozwoju tak pojedynczych ludzi, jak i całych narodów.

Żałuję was, dzieci, i chciałbym wspomagać was jak najusilniej, jeżeli Mi to umożliwicie. Znaczy to, że rozum wasz i wola wasza obierze Mnie świadomie jako swego Ojca, przewodnika i gwaranta waszego ocalenia i odrodzenia. Chciałbym, abyście nawracali się ku Mnie jak najszybciej, by móc uratować swój kraj i rozpocząć ratowanie waszych sąsiadów.

Na początku waszego nawrócenia stoi przed wami zrozumienie, co jest dla was dobre, a co złe – mówię nie o waszym ciele, a o duszach waszych. Potem następuje wprowadzenie we własne życie praw moich. Kiedy już mocno oprzecie się na Mnie i zrozumiecie, że życie według moich wskazań nie zubaża was, a przeciwnie, pozwala wam żyć w zgodzie i harmonii, kiedy wasze życie rodzinne napełni się radością i pokojem, wtedy zapragniecie sami zawrzeć ze Mną przyjaźń tak, abyśmy mogli udzielać się innym.

Bez uporządkowania swego życia osobistego i swego stosunku do Mnie, który jestem opoką i podstawą rozwoju waszego człowieczeństwa, nie może być przyjaźni ze Mną, gdyż ta przyjaźń rozwija się w prawdzie.

Ja jestem drogą, prawdą i życiem waszym.

26

W poprzednim rozdziale powiedziałem wam, dzieci, jak przygotować się do zawarcia przyjaźni ze Mną. Teraz rozwinę ten temat.

Najważniejszą dla was jest świadomość, że Ja jestem Osobą. Nie jestem tylko Jezusem historycznym, który żył dwa tysiące lat temu i został ukrzyżowany. Nawet wiara w to, że zmartwychwstałem nie daje wam pewności, że istniejąc w wieczności jestem stale obecny w świecie, który powołałem do istnienia. Konieczne jest zawierzenie moim słowom: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Zawierzyć musicie we wszystkim i do końca miłości mojej do każdego z was. Zawierzenie jest podstawą naszej przyjaźni.

Zapamiętajcie, że:
1) choćbyście Mnie zdradzili, Ja pozostanę wierny;
2) choćbyście odrzucili moją miłość, Ja zawsze kochać was będę;
3) choćbyście występowali przeciw Mnie, Ja strzec i bronić was będę aż do końca waszych dni.

Dopiero śmierć ciała podsumowuje wasz wybór na wieczność. Jesteście słabi, chwiejni, niedowierzający i podejrzliwi. Ja jestem mocą, pewnością, opoką i ucieczką waszą. Nigdy i pomimo wszystko, choćbyście popełnili wszystkie zbrodnie świata, nie odwrócę się od was, jeśli żałować będziecie i prosić o przebaczenie win. Dlatego właśnie, że nędza wasza jest tak nieodłącznie związana z waszą naturą, dlatego Ja jestem dla was miłosierny, wieczyście wybaczający. Miłości mojej do was nie zdoła ugasić żadne zło świata. Ramiona moje stale są dla was otwarte. Tego zrozumieć nie możecie, bo nie pojmiecie nigdy w pełni natury Boga. Musicie Mi zawierzyć. Zawierzenie Mi leży w zasięgu możliwości waszej woli.

Ale jakie są konsekwencje postawy zawierzenia...?

27

Jak sądzicie, po co dałem wam taką a nie inną naturę fizyczną? Macie umysł zdolny wnioskować logicznie, przewidywać, planować, a do realizacji macie sprawne ciało, wypełniające posłusznie stawiane przez wolę polecenia. Macie zmysły nie tylko służące wam w poznawaniu świata, lecz dające wam wiele radości, każdy we właściwy sobie sposób. Nie jesteście „robotami doskonałymi” i wasze możliwości są ograniczone, jak również czas, który wam daję do dyspozycji, ale tego, co jest waszym jedynym zadaniem życiowym, potraficie dokonać. Zadaniem tym jest szukanie Mnie, odnalezienie i dokonanie wyboru, czy pragniecie na zawsze związać się ze Mną, czy też, odrzuciwszy Mnie, realizować własne plany.

Jeżeli wybierzecie Mnie wysiłkiem rozumu i woli, wtedy życie wasze będzie takie, jakie dla was zamyśliłem, a po śmierci ciała trwać będzie w wieczności w coraz bardziej zacieśniającej się więzi miłości pomiędzy Mną a wami. Radość wasza będzie wciąż rosła i nigdy już nie zaznacie starości, cierpienia, opuszczenia i śmierci. Natomiast wtedy, kiedy świadomie i dobrowolnie zdecydujecie:
1) że moje prawa przeszkadzają wam w wykorzystywaniu dla siebie czasu życia, więc podepczecie je;
2) że osiągniecie maksimum korzyści, traktując swoich bliźnich bez miłosierdzia i bez szacunku, jak przedmiot, środek do celu;
3) że mój dar życia jest waszą osobistą własnością, z której możecie zachłannie korzystać, a w związku z tym odmówicie swej służby Mnie, zaś życie spędzicie dogadzając wyłącznie sobie, nie licząc się z dobrem innych ludzi; wtedy odejdziecie ode Mnie na wieczność, która stanie się dla was wieczystym zamieraniem.

Pamiętajcie, że najważniejsze z moich praw brzmi: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27). Jeżeli przez wygodnictwo, pragnienie używania życia, niechęć do szukania prawdy o celu i sensie swego życia, dążenie do osiągania celów wyłącznie materialnych, dających się przeliczyć na wymierne korzyści: awans, karierę, sławę, znaczenie, władzę, bogactwo, uwielbienie mas – wszystko to robić będziecie nie licząc się z godnością, prawami, potrzebami, a nawet życiem bliźnich swoich, to sami skażecie się na wieczność beze Mnie. Nie Ja was potępię. Sami się potępicie dokonując wyboru istnienia poza miłością moją i miłością wzajemną rodziny ludzkiej.

Możecie nie mieć możliwości poznania Mnie, ale zawsze będziecie mieli wokół siebie ludzi, którym trzeba pomagać: ludzi starych, chorych, słabych, niedołężnych umysłowo lub fizycznie, dzieci – słowem wszystkich słabszych od siebie.

Możecie też traktować ich z pogardą, wykorzystywać, jeśli są od was zależni, lekceważyć ich prawa, zwłaszcza do życia (chodzi o aborcję i eutanazję). Im więcej zdobyliście władzy, tym bardziej możecie być pożyteczni lub szkodliwi. Wybór zależy od was. Ale on was osądzi, bo Ja żyję w każdym człowieku (Pan przypomina swoje słowa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – Mt 25, 40).

Powiedziałem, że dałem wam ciało fizyczne, abyście mogli dokonać wyboru. Dałem wam też ku temu czas. Stąd wniosek, że pragnę od was czynienia wyborów w każdej chwili waszego życia.

28

Najmędrsi ludzie od zarania dziejów usiłowali odnaleźć Mnie. Wyszedłem naprzeciw ich oczekiwaniom i prawa moje ogłosiłem ludowi Izraela, przygotowując go do wejścia do ziemi, którą im obiecałem. Czy sądzicie, że Bóg, istniejący w wieczności, będzie nadawał swoje prawa tylko dla wczesnych etapów rozwoju waszych cywilizacji, a w „erze postępu technicznego” staną się wam one niepotrzebne? Przeciwnie, nigdy nie były wam tak niezbędne jak w XX wieku i nigdy jeszcze ich odrzucenie nie zaowocowało tak straszliwą hekatombą milionów ludzi.

Podeptano najważniejsze przykazanie: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. A „Nie zabijaj” jak się ma do aborcji i eutanazji? „Nie kradnij” dotyczy także wielu bogactw naturalnych, na przykład nafty Kuwejtu, złóż uranu w Afryce, łowisk oceanów, lasów tropikalnych – będących siedliskami plemion pierwotnych i mnóstwa gatunków zwierząt. Okrada się teraz całe narody.

Jak może parlament „cywilizowanego państwa” uchwalić dopuszczalność eutanazji? Przecież każdy człowiek ma ojca i matkę, których powinien czcić, szanować, opiekować się nimi na starość i dbać nawet o ich groby. Coraz powszechniej stosujecie kremację, aby „załatwić” to ostatnie zagadnienie szybko i bez kłopotów.

Wszystko, co powiedziałem wam, mówiłem jako przestrogi, abyście nie błądzili, długo żyli i dobrze wam się wiodło. Patrzcie na istotę moich praw. Pożądanie na przykład pozostanie na zawsze to samo, nawet gdy osła zastąpi rower czy luksusowy samochód. Kobieta, matka wasza lub waszych dzieci, powinna być otoczona szacunkiem i opieką, bo słabsza jest od mężczyzny. A co wyście zrobili dla niej? Mówicie jej o wolności, a kto na tym korzysta? Ile setek tysięcy kobiet zostaje porzuconych wraz z małymi dziećmi! Rodzina została rozbita. Kobiety stały się zabawkami, a dzieci tułają się wśród rodzin zastępczych lub, głodne i bezdomne, są nawet mordowane.

Wasz świat tworzy coraz wyraźniejsze podziały na nielicznych bogaczy, mających prawo do używania życia, i miliardy ubogich, których pozbawia się podstawowych praw, z prawem do życia na czele. Mają oni jeszcze „prawa” do głodu, do bezrobocia, do epidemii, do wegetacji bez nadziei. Oto jest świat nowoczesny, świat, w którym moje prawa nie mają żadnego znaczenia, a mędrcy tego świata zacierają mój wizerunek jak mogą. Starają się też tworzyć nowe zastępcze religie. Coraz bardziej widoczny jest w nich wizerunek szatana.

Kiedy usuwa się Mnie, usuwa się z ziemi pokój, miłosierdzie i sprawiedliwość. Ginie prawda, a piękno przemienia się w swoją karykaturę. Czy właśnie w takim wspaniałym świecie chcecie żyć...?

29

Kochani moi, zapewne dziwi was, że tyle mówię wam o złym stanie ludzkości, o waszych zbrodniach i winach wobec siebie nawzajem i wobec całej przyrody. Mówiłem wam także o powszechnym odejściu ode Mnie, o zlekceważeniu moich praw i złej woli wielu, którzy chcą zaprowadzić na całej ziemi wymyślony przez siebie porządek, niebaczni na to, że ostatnie – w tym stuleciu – tego rodzaju reżimy doprowadziły do zagłady milionów ludzi, a miliardom innych przyniosły zniewolenie, głód i odjęły nadzieję.

Mówiłem, dzieci, że chcę mieć w was przyjaciół, ale to, czy nawiążemy przyjaźń, zależy już od was samych. To będzie wymagać od was wysiłku rozumu i woli oraz posłuszeństwa sumieniu. Dlatego ukazywałem wam ogrom zła obecnego wśród was, aby wam uprzytomnić, że macie wolny wybór: albo będziecie starali się upodabniać do Mnie, albo wszyscy razem pogrążycie się w mroku zła, które dla was, ludzkości, zakończy się zupełną zagładą.

Ja jestem Miłością. Naturą Boga jest miłość. Wszystko to, co występuje przeciw miłości, występuje przeciwko Mnie.

Pragnę, abyście zrozumieli ogrom aktywnie działającego zła we wszelkich jego przejawach, jakie wam wskazywałem. To zło zaszczepił wam nieprzyjaciel wasz, ale wy poddaliście się mu – albo świadomie decydując się na czynienie zła, albo licząc na różnorakie korzyści.

Jako ludzkość jesteście jedną rodziną, w której jedni odpowiadają za drugich. Przeciwstawianie się złu, naprawianie jego następstw, tworzenie prawidłowych stosunków społecznych, zaprowadzanie braterstwa między narodami zamiast nienawiści, dzielenie się dobrami ziemi z tymi, którzy mają mniej niż wy lub w ogóle nic nie mają – to są zadania, w których nikt was nie zastąpi. Lecz jeśli zechcecie ratować świat, Ja udzielę wam pomocy wedle mojej miłości do was, moje ludzkie dzieci, i wedle mojej wszechmocy.

Pragnąłem, abyście zrozumieli, co zrobiliście z ziemią daną wam w dzierżawę i żebyście poczuli się za to odpowiedzialni przede Mną. Ponieważ jestem Miłością, naprawę was samych i waszych narodów rozpocząć musimy od budowania miłości: wy sami pomiędzy sobą, a narody we wzajemnych stosunkach. Nie mogę traktować jak przyjaciół tych z was, którzy wołają: „Panie, Panie!”, ale ślepi są na potrzeby braci swoich i nic ich nie obchodzi ich nieszczęście. Nie ma przecież na ziemi człowieka, którego bym nie kochał lub kochał mniej niż innych. Przyjaciele moi powinni tak postępować względem innych swoich braci, jak Ja postępowałbym względem nich:
– dawać pomoc tam, gdzie jej potrzeba,
– dawać ratunek, kiedy jest konieczny,
– dawać miłość, troskliwość i pokój tam, gdzie panuje niezgoda, nienawiść i lęk.

Drodzy moi, potrzeba Mi przyjaciół, czyli tych, którzy Mnie rozumieją i podzielają moją miłość. Potrzeba Mi przyjaciół dla ratowania świata.

30

Spytacie, cóż wy sami możecie poradzić wobec ogromu nieszczęść. Wy sami – prawie nic, ale wy ze Mną możecie wszystko. Spójrzcie na Matkę Teresę, która uczy świat miłosierdzia. A zaczynała od czynnej miłości do poszczególnych umierających moich dzieci. Zawsze będę dawał ją wam za przykład, ponieważ w tym stuleciu takich właśnie potrzebuję przyjaciół.

Powiecie może, że pragnę was wykorzystać. Nie. Nieprzebrane rzesze moich aniołów błagają Mnie, abym pozwolił im działać, i starają się odgadywać moje życzenia, aby móc je spełnić.

Pragnę uczynić was moimi przyjaciółmi dla dobra was samych. Im bliżej Mnie będziecie, tym bardziej mogę nasycać was Sobą.

Nikt nie może być przyjacielem moim nie zmieniając się jednocześnie, nie stając się dojrzalszym, bardziej odpowiedzialnym, szerzej patrzącym na świat. Dostrzega wtedy ostrzej jego braki i goręcej pragnie zapobiegać im – a to dlatego, że Ja prowadzę was i oświecam, a przede wszystkim poszerzam wasze serca.

Nie jest możliwe, abyście trwając przy Mnie wiernie, kochając Mnie tak jak możecie nie stawali się Mnie podobni. Ja podnoszę ku sobie i uszlachetniam każdego, kto pragnie Mnie. A przede wszystkim pragnę uświęcenia każdego z was. Aniołowie nie potrzebują uświęcenia. Wam jest ono niezbędne, abyście mogli wejść do królestwa Bożego.

Ponadto pragnieniem moim – kochającego Ojca – jest, abyście powracali w chwale, jaka przystoi dzieciom królewskim. Cóż może być waszą chwałą, jeśli nie trud włożony w pracę nad budową królestwa Bożego na ziemi?

„Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Dlaczego Jezus polecił wam taką modlitwę? Bo zadaniem waszym jest – nie tylko sobie, a wszystkim, których możecie ogarnąć swoją miłością – przybliżać królestwo Boże. Oznacza to powrót całej ludzkości, za przykładem syna marnotrawnego, w ramiona kochającego Ojca i chętne pełnienie Jego woli.

Gdybyście nie mieli tej świadomości, nie walczylibyście o wolność, sprawiedliwość, pokój, o harmonię współżycia społecznego, o ład i bezpieczeństwo – o wszystko, co wydaje się wam niezbędne, abyście mogli żyć szczęśliwie i prawidłowo rozwijać się.

Wy, dzieci moje, jesteście podobni do Mnie w tym, że pragniecie obdarzać, dzielić się, wspomagać, cieszyć się radością innych i żyć we wspólnocie miłości, a jeśli to nie uda się, to przynajmniej przybliżać sobie i innym dobro, sprawiedliwość, miłosierdzie poprzez właściwie stanowione prawa. To pragnienie świadczy o uświadamianej sobie przez wielu z was pewności, że współżycie pomiędzy wami powinno opierać się na miłości wzajemnej.