ROK 2001

16 stycznia 2001

Anna:
— Panie Jezu, jak należy prawidłowo rozumieć ewangeliczną roztropność?

Jezus:
— Żebyś tylko nie wpadła w pułapkę szatana, Moje dziecko...

Anna:
— Jeśli odczuwam niechęć na myśl o spotkaniu, na które jestem zaproszona przez osoby, które lubię i szanuję — towarzyszy mi odczucie, że ten czas może być stracony (jako wypełniony pustosłowiem i nie wnoszący pożytku ani w życie osoby zapraszającej, ani w moje) — czy w takiej sytuacji mam kierować sie odczuciem wewnętrznym, czy przełamać się i mimo wszystko pójść?

Jezus:
Odczucie jest właśnie tą roztropnością, o którą pytasz. Jest to sygnał, że trzeba prosić — powtarzam: prosić - o światło Ducha Świętego. Wtedy otrzymasz potwierdzenie, że odczucie to jest zgodne z wolą Bożą.

W takim przypadku odczucia wypływają z Łaski Bożej, którą otrzymujesz, i tym się kieruj. To Ja jestem Tym, który zapala twoje serce do działania lub gasi je. To jest światłem dla ciebie.

Anna:
— Panie Jezu, gorąco Cię proszę, wytłumacz mi to, czego zrozumieć nie potrafię. Chodzi mi o Stary Testament.

Ty jako dobry Ojciec, Bóg Miłosierdzia, Bóg pełen miłości, w Starym Testamencie jesteś Bogiem, który mnie przeraża, którego się lękam. Nie mogę pojąć, jak Ty, Ojcze, mogłeś niszczyć, zabijać, tępić zarówno przeciwników Izraelitów, jak i ich samych, szemrzących i narzekających na pustyni. Płonąłeś, Ojcze, gniewem wobec Kananejczyków, Amorytów i tych wszystkich, którzy zajmowali urodzajne ziemie, przeznaczone przez Ciebie dla Izraelitów... Jak pogodzić, Panie, to wszystko z Nowym Testamentem? Nie słyszałam nigdy wypowiedzi kapłanów na ten temat. Chciałabym poznać prawdę...

Jezus:
— Bóg Ojciec, Moje dziecko, daje wszystko co najlepsze swoim dzieciom. Tak było, jest, i tak będzie.

W czasie, o który pytasz, lud sprzeniewierzał się Bogu na swój sposób. Bóg jest dawcą życia i On Sam decyduje o karze. Jest przede wszystkim MIŁOŚCIĄ i z miłości wypływa Jego troska o człowieka. W czasach Starego Testamentu lud Boży nie usłuchałby samego Mojżesza, gdyby nie poczuł Ręki Boga przez znaki, jakie Mój Ojciec zsyłał, a którymi były kara i nagroda. Te dwa bodźce były jakby wskazówką, którą drogą należy pójść. Lud w ten sposób odróżniał dobro od zła, te dwa pojęcia kierowały jego instynktem. Wybierający dobro — szli za Jahwe, wybierający zło — za bożkami, za złotym cielcem. Kara, wielka kara śmierci, była dla nich odstraszeniem — jakby światłem, że to nie jest droga Jahwe, skoro Sam Bóg wydaje wyrok.

Anna:
— Nauczycielu, a podbój takich państw lub miast jak Jerycho, które było obłożone klątwą...? Izraelitom Bóg kazał podstępem wymordować ten lud, zwierzęta, zniszczyć całe miasto...

Jezus:
— Nie podstępem, lecz roztropnością. Czytając uważnie Stary Testament spostrzeżesz, że lud [tego miasta] mógł rozpoznać Jahwe po znakach i dołączyć do Izraelitów, ale nie chciał. Woleli swoich bożków, przeto Mój Ojciec odwrócił od nich swoje Oblicze. Gdyby lud pogański, słysząc co czyni Jahwe, dołączył do ludu wybranego, dostałby od Mego Ojca w posiadanie ziemie i zostałby ocalony, bo Bóg jest MIŁOŚCIĄ. Śmierć jest karą za grzech. To już masz wyjaśnione w odniesieniu do Adama i Ewy.

Anna:
— Weźmy pod uwagę, czas obecny. W wojnach, np. drugiej światowej, ginęli chrześcijanie, katolicy. Chciałabym skupić się na Polakach—patriotach: kapłanach składających ofiarę z życia, inteligencji polskiej, żołnierzach AK, bliskich memu sercu „Zośce," „Alku," „Rudym"... Przecież ten piękny i szlachetny kwiat młodzieży, jak i drogi memu sercu brat mego taty, Tadeusz — walczący w Powstaniu na Starówce, zamordowany przez Niemców którego ciało wraz z innymi powstańcami zakopano w pośpiechu, w nocy, pod płytami chodnika na Starówce na ul. Kilińskiego — nie ma nawet swego grobu! Dlaczego Bóg Ojciec nie zniszczył faszystów — Hitlera, Stalina i im podobnych szaleńców — by ocalić narody chrześcijańskie?

Jezus:
— Podobasz Mi się, Moja córko. Wreszcie odważyłaś się stawiać trudne pytania Samemu Nauczycielowi. Już ci, dziecko, odpowiadam.

Widzisz, wraz z Moim przyjściem na świat Bóg Ojciec dał ludziom łaskę wolności, która okazała się dla ludzkości zbawienna. To jest wybieranie w wolności bez karania przez Boga Ojca.

Bóg postanowił, że karą będzie grzech [sam w sobie] — człowiek żyjący w grzechu sam ściąga na siebie karę. Oczywiście grzeszący zadaje przy tym cierpienie swemu bratu — tak też było z Kainem, który zabił swego brata Abla.

Bóg Ojciec wszelkie zło dopuszcza ze względu na wolność, jaką dał człowiekowi, i by przez cierpienie jednego człowieka drugi został zbawiony. Tajemnica cierpienia wyjaśniona jest dokładnie w Nowym Testamencie poprzez całe życie na ziemi Moje i Mojej Matki oraz tych, którzy przy Mnie byli.

Bóg dopuszcza istnienie Judaszy; każdy z nich ma szansę [być uratowanym], dopóki trwa jego życie na ziemi. Życie to jest wieczną walką, w której ściera się dobro ze złem. Tajemnica cierpienia zawiera w sobie tajemnicę zbawienia, która pozostaje tajemnicą Boga Ojca.

Anna:
— Mój Nauczycielu, powrócę do czasu, w którym żyję. Dlaczego w obecnym rządzie ludzie o poglądach prawicowych właściwie niewiele czynią dla dobra Polski? Za ich zgodą następuje „trzeci rozbiór Polski"! Grozi nam wynarodowienie i inne tragedie narodu polskiego...

Jezus:
— Bo wyrzucili z serc swoich Boga, Moje dziecko. Na zewnątrz chcą uchodzić za wierzących, ale otrzymawszy władzę nie kierują się Boskimi przykazaniami, lecz prowadzą układy dla zdobycia sławy i własnych profitów. Przeto odwracam od nich swoje oczy.

Dopóki wszyscy się nie nawrócą i nie zaczną żyć według przykazań Bożych, będą cierpieć zarówno oni, jak i cała ziemia. Będzie głód pożogi, trzęsienia ziemi, której wielkie połacie zaleją oceany. To będzie, Moje dziecko, upomnienie i przypomnienie wszystkim wyznawcom bożków, że Panem ziemi i całego ludu jest JEDYNY BÓG Jahwe.

Ten czas już niedaleki, bardzo bliski. Nie spostrzeżecie się, z której strony nadejdzie klęska... Już rozpoczął się czas panowania szatana, on teraz zbiera swoje żniwo. Walka o Królestwo Boże już się rozpoczęła.

Tchórzostwo ogarnie niektórych z was tak dalece, że będziecie sprzedawać swojego Boga za srebrniki, by uratować skórę. Ci, co tak uczynią, pójdą na zatracenie, ci zaś, co w głodzie pozostaną wierni Samemu Bogu, będą doznawać łaski oczyszczenia i zbawienia.

Anna:
— Panie Jezu, to nawet nie znajdzie się dziesięciu sprawiedliwych...?

Jezus:
— Ich jest garstka, zaledwie garstka.

Anna:
— A Polska?

Jezus:
— Polska będzie po części uratowana, choć duże połacie ziemi i w Polsce będą zniszczone.

Anna:
— A Kościół, co będzie z Kościołem?

Jezus:
— Kościół odnowi się przez krew, tak jak mówi Jan Paweł II. Krwią zostanie [jakby] odkupiony na nowo, wszelki brud zostanie zmyty. Nastanie Nowa Era, Era pokoju i miłości.

Teraz rozpoczął się już czas próby. Machina zła zatacza coraz szersze kręgi. Jest to dzieło szatana, ale Mój lud nie chce tego widzieć. Przejrzą, jednak będzie za późno, by zawrócić. Trzeba będzie poddać się próbie oczyszczenia. Kto wytrwa, uratuje duszę od zagłady.

Anna:
— Co więc powinniśmy czynić?

Jezus:
— Dużo pokuty, postów, wyrzeczeń i modlitwy, by wstrzymać częściowo kary za grzechy tego świata.

Dużo pokuty. Nawracajcie się, bo bliskie jest Królestwo Niebieskie. Amen. Jezus Chrystus.

28 stycznia 2001

Anna:
— Dlaczego cały czas trwają walki między Izraelitami a Palestyńczykami?

Jezus:
— Zajrzyj do Księgi Sędziów 3,4:
Byli oni przeznaczeni do wypróbowania Izraelitów, by można było poznać, czy będą strzec przykazań, które Jahwe polecił ich ojcom.

Anna:
— Panie Jezu, czy dobrze zrozumiałam?

Jezus:
— Tak. Widzisz, dziecko, jak wiele ciemności może rozjaśnić rozważanie Słowa Bożego.

4 lutego 2001

Jezus:
— Moje dziecko, nie zrażaj się trudnościami. Niech one nie będą dla ciebie powodem lęków. Jam Jest Który Jest — i we Mnie szukaj oparcia. Lęk nie może być twoim doradcą, bo ten doradca nazywa się szatan, zarówno on jak i jego pomocnicy. W chwilach, gdy odczuwasz, że on zbliża się do ciebie, całkowicie wesprzyj się na Mnie; pomyśl wówczas, że PANEM ŚWIATA JESTEM JA, który Jestem teraz i na wieki, a czas szatana jest krótki — tylko do końca świata, nie będzie on przewodził w wieczności. Może on zniewolić cię na tyle, na ile ty sama mu pozwolisz.

W chwilach trudnych, w momentach zagrożeń przyzywaj Maryję: „Matko ratuj, Matko pomóż!" Maryja dysponuje odpowiednim orężem, obroni cię od wszelkiego zła.

Także 4 lutego 2001

Słowo dla Janusza — fotografa.

Jezus:
— Mój synu, czy wiesz, jak wielkich łask dostępujesz w swej pracy? Błogosławię cię, bo zostałeś wybrany przez Boga Ojca, by mieć swój udział w „niesieniu" Syna do Moich dzieci rozrzuconych po całym świecie, które pragnę zgromadzić, aby byli jedno. Twoja praca jest zaczynem do ciasta, z którego będzie wyrobiony chleb — pokarm dla zgłodniałych dusz.

Gdzie dzieło Moje, tam i szatan knuje podstęp. On wie, o co toczy się walka, bardziej zdaje sobie z tego sprawę niż Moi poddani i wierni. Dlatego proszę cię, byś przed każdym przystąpieniem do wykonania zdjęć z Całunu Turyńskiego (pisz, dziecko: z Całunu...) — odbicia Mego wizerunku — rozpoczynał modlitwą do Ducha Świętego (Anna poda ci tę modlitwę). Dołącz również modlitwę różańcową (część bolesną) w intencjach Maryi.

Jeśli tak przygotowany staniesz do pracy, unikniesz wielu trudności, które mogą się pojawić. Nie znikną one całkowicie, ale zmaleją i nie będą powodowały większych zakłóceń w pracy.

Mój synu, proszę cię również, byś rozpoczął większą pracę nad poprawą stanu swojej duszy. Wkrótce zacznie się czas Wielkiego Postu. Kontemplowanie Mojego Oblicza pomoże ci szczególnie w rozważaniu Drogi Krzyżowej. Niech Moje Oblicze ożyje w twoim sercu, by ci nie spowszedniało ze względu na słabość ludzką.

Ja błogosławię tobie i całej twojej rodzinie.

Na każdy dzień i w wieczności. Jezus Nazarejczyk, Syn Maryi.

Również 4 lutego 2001

Do moderatorki grupy modlitewnej — fragmenty.

Jezus:
— Dziękuję ci, Moja córko, za list i za wiarę, którą pielęgnujesz, za wszystkie twoje starania. Postępuj tak jak dotychczas i nie upadaj na duchu. Jam jest z tobą i wszystkimi, którzy przyzywają Mego Miłosierdzia. Uczyń tak, jak cię Anna pouczyła.

1. Przede wszystkim winno się wypełnić twoje posłannictwo żony w sakramencie małżeństwa oraz matki — wynikające z małżeństwa. Głównie na tym polu ma trwać twoje działanie, ewangelizowanie poprzez przykład miłości.

2. Pozostań we wspólnocie, w której trwasz. Jako wspólnota wy sami przede wszystkim powinniście pracować nad swoim własnym udoskonalaniem się. Wasze nawracanie to długa droga, która zazwyczaj trwa do chwili śmierci człowieka. Zatem, żeby nauczać innych, trzeba samemu wypełniać wolę Boga, czytać Pismo Święte, rozważać tajemnice Różańca świętego, jeśli to jest tylko możliwe, jak najczęściej rozważać Drogę Krzyżową.

3. Módlcie się o kapłana dla waszej wspólnoty i trwajcie w cierpliwości.

4. W chwili obecnej niech jeden przewodzi stadu, a nie wszyscy, bo to stwarza chaos. Osoba ta powinna być wybrana przez całą grupę. Dobrze jest, jeśli taki wybór zaakceptuje wspólnota, a nie pojedyncze osoby, które ze względu na słabości ludzkie nie dokonają sprawiedliwego wyboru. Tworzycie całość, więc razem zaakceptujcie wybór osoby prowadzącej.

Również 4 lutego 2001

Słowo dla Wojciecha.

Jezus:
— Mój synu, nie stawia się podobnych pytań Bogu...

Widzisz, Mój synu, aby doczekać się od własnych dzieci [zabezpieczenia] spokojnej starości, trzeba dobrym przykładem je wychowywać, a nie samymi pouczeniami. Jeśli nie ma harmonii [w życiu małżeńskim, a stąd i rodzinnym] — jest ono przeciwieństwem w obu przypadkach, i stąd narasta bunt w młodym człowieku — rodzic zbiera owoce tego w jesieni swojego życia. Sam doświadczasz, że co posiałeś, to i zbierasz. Teraz możesz jedynie wraz ze swoją żoną oddać się Miłosierdziu Bożemu, całkowicie zaufać i składać ofiary zadośćuczynienia, trwając w postach i na modlitwie.

Jeśli Bóg „dotyka" twoją córkę cierpieniem (przyzwala na nie, dopuszcza), to zarówno ty jak i ona przyjmujcie to jako wielką łaskę i uwielbiajcie w tych doświadczeniach Boga Ojca. W wieczności zrozumiesz, jak wielkim było to dobrodziejstwem w wymiarze szerszym, duchowym, dla jej życia wiecznego. Całkowite pokładanie ufności w Bogu we wszystkich sytuacjach życiowych jest największym hołdem i oddaniem czci Bogu, na jaką może się zdobyć stworzenie.

To czyń, a będziesz zbawiony. Jezus.

Słowo dla Marka.

Jezus:
— Moje dziecko, nie byłbyś w stanie unieść darów, o które prosisz — nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielki jest to ciężar.

Pozostań dzieckiem pokornym, niech twoja dusza nie wyrywa się, nie goni za wielkością, bo to nie jest miłe Memu Ojcu.

Nie proś o dary, które Bóg rozdziela według Swego uznania — to jest zuchwalstwem stworzenia wobec Boga. Proś za to o dar pokory, cichości i cierpliwości względem swoich braci i sióstr, a będziesz miły Memu Sercu, gdyż pokornych wywyższam. Ja wybieram tych, których powołuję, więc nie wymuszaj na Mnie tego, co nie będzie ci dane. Zbliżysz się do Mnie poprzez pokorę — to jest najkrótsza droga. Niech nie pociąga cię bycie wielkim w oczach tego świata, bo wtedy chwałę swoją zaczynasz powiększać, a nie Moją.

...Za Piotra można ofiarować jak najczęściej Drogę Krzyżową, szczególnie teraz, w okresie zbliżającego się Wielkiego Postu. Należy odprawiać ją w KOŚCIELE KLĘCZĄC. Im więcej zginasz kolana przede Mną, tym większymi łaskami cię darzę.

Stan duchowy Darka zna tylko Bóg; niepokój pochodzi od złego ducha. Ty składaj ofiary, resztę zostaw Panu Bogu. Sam z siebie nic uczynić nie możesz. Te słowa niech wyryją się w twoim sercu, a niedomagania żony mogą stać się ofiarą — a więc bogactwem — dla ratowania dusz. Tak to należy właściwie rozumieć. Jezus.

Marek prosił Pana o łaskę, rozeznawania duchów, chciał otrzymać łaskę, uzdrawiania i uwalniania ludzi od złych duchów.

Odpisałam Markowi, że do tego zadania Kościół powołuje księży egzorcystów. Właściwie w Polsce egzorcyzm jest stosowany dopiero od niedawna. Moim zdaniem, nie wszyscy księża egzorcyści mogą w jednakowym stopniu pomóc choremu. Wiele zależy od duchowości kapłana i od umiejętności rozeznawania przez niego duchów. Nie słyszałam jednak o tego rodzaju praktykach ludzi świeckich, więc w swoim liście „zmyłam głowę" Markowi. Mimo to okazał mi swoją wdzięczność. Chociaż sposób, jaki w tym celu wybrał, był dla mnie trudny do przyjęcia, lecz rozumiem, że inaczej nie potrafił. Otóż odnalazł mnie kiedyś w kościele i wręczył mi kopertę. Uśmiechnęłam się. Dwa razy w życiu otrzymałam w kopercie pieniądze, które dano mi za nic. Pierwsze — od mojej przyjaciółki ze Stanów — oddałam na misje. Pieniądze od Marka „parzyły" mnie w ręce, a zarazem śmieszyły. Przecież nie jestem kapłanem i nie przyjmuję ofiar! Pan Jezus sam troszczy się o mnie i daje mi aż nadto na moje utrzymanie.

Marek powiedział mi: „To ja za panią zaraz zamówię Mszę świętą". Za to mu jestem wdzięczna.

Nie należy czerpać korzyści materialnych z Daru Boga, który człowiek otrzymał bez żadnej swojej zasługi — Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Anna:
— Panie Jezu, Klaudia prosiła, bym spytała Ciebie...

Jezus:
— Wiem, moje dziecko, o co pytała Klaudia. Wszystko słyszę, jestem obecny przez cały czas w waszym życiu; słyszę każde uderzenie waszego serca, a cóż dopiero wasze nie kończące się dialogi.

Gdyby w sercach ludzkich było więcej ciszy, Bóg mógłby przemówić. Wszyscy usłyszeliby głos Boga. Język rzadko jednak odpoczywa w waszych ustach — najczęściej dopiero wtedy, gdy zasypiacie... Wówczas i Bóg przez swą delikatność nie mówi do człowieka — szanuje jego spoczynek.

Bóg udziela wielu łask duszy milczącej — do niej Bóg przemawia i ona słyszy głos Boga.

Dusza gadatliwa nie może usłyszeć głosu Boga.

Cisza i medytacja jest sprzymierzeńcem człowieka. Człowiek [w tych warunkach] oczekujący na głos Boga zawsze usłyszy swego Pana. Człowiek niecierpliwy tego daru nie otrzymuje.

A teraz odpowiem Klaudii.

Moje dziecko, niech nie martwi cię kłopot księdza. To jest kłopot hierarchii kościelnej, nie dotyczy on natomiast ani ciebie, ani wolontariuszy. Zarzuty, jakie padną ze strony służby więziennej, są bezpodstawne i mają charakter czysto ludzki. Nie ma zatem potrzeby aż tak dużego niepokoju. Więcej wiary i ufności pokładaj, Klaudio, w Swoim Panu.

Ja zapalam wasze serca swoją miłością do wszystkich więźniów—ofiar, zagubionych dusz. Trwa walka o każdą duszę. Jeśli dobrze wykonujesz powierzone ci obowiązki, nie masz się czego lękać. Przede wszystkim bacz, by te obowiązki wykonywać w poczuciu odpowiedzialności przede Mną, a nie w celu przypodobania się przełożonym.

Popatrz na swoją pracę w ten sposób, że z każdej katechezy rozliczam cię Ja, a nie kapłan. Również kapłan pełni w więzieniu swoją własną funkcję, z której Ja będę go rozliczał, i nie powinien on nigdy (podkreśl, Anno) obawiać się nadrzędnych służb więzienia, jeśli powierzoną przeze Mnie pracę wykonuje zgodnie ze swoim sumieniem.

Widzisz, moje dziecko, jeśli w ten sposób będziecie pracować, żadne z was nie może obawiać się drugiego człowieka. Trzeba uzmysłowić sobie, że to Ja posyłam was do Moich zagubionych owieczek i z tej pracy Ja będę was rozliczał — nikt z ludzi. Jeśli zaczniecie opierać się na ludzkich upodobaniach, fikcyjnych sprawozdaniach, jedni drugim starając się przypodobać, będzie to oznaczać, że służycie samym sobie a nie Bogu i Bóg takiej pracy nie pobłogosławi.

Rozmowa z księdzem biskupem, Moje dziecko, nie będzie dotyczyć wolontariuszy. Bez obaw i lęków przystępujcie do dalszej pracy.

Ja wam wszystkim błogosławię na każdy dzień waszej pracy. Jezus, Syn Maryi.

20 lutego 2001

Dziś przyszło mi znowu przeżyć wielki ból. Panie, cóż złego uczyniłam, gdzie popełniłam błąd? Otworzyłam Pismo Święte — Ewangelię wg św. Łukasza 21,12—22: Prześladowanie uczniów. Zwłaszcza w. 17—19: I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swą wytrwałość ocalicie wasze życie.

Jezus:
— Moje dziecko, nie rozpamiętuj przykrych słów, to niczego nie zmieni — módl się za nich wszystkich. Nie mogą słuchać „Mojego Imienia", bo Mnie nie znają. A ta dusza przykrość Mi sprawia, bo tak szybko traci pamięć. Zapomina, Komu winien oddawać cześć. Niech nie pokłada nadziei w kolegach, bo gdy go opuszczę, wszystkie jego plany zawalą się i sam się nie podźwignie. Czy aż tego trzeba?

Tęskni za „starym"?

Jak szybko zapomina człowiek o Bogu! W chwilę po tym, jak Bóg poda mu rękę i podniesie, człowiek zaczyna sam sobie schlebiać i być dla siebie „panem"...

Obudź się, duszo, z letargu, znów ogarnia cię marazm! Przestałeś służyć Bogu, marnujesz większość czasu, czy chcesz bym ci przypomniał, kim jesteś beze Mnie?

Jeśli cię podniosłem, to po to, byś służył Bogu Swemu Jedynemu, a nie tracił czas na służbę bożkom. Pracuj i módl się w ciszy, odrzuć ze swego serca to, co oddala cię ode Mnie, byś uratował resztę swego człowieczeństwa. Jakże mam mieć cię w sercu swoim, jeśli ty sam odwracasz się ode Mnie? Powróciłeś, synu, ponownie do wątpliwych „wartości". Jako wolny człowiek ty, zamiast dawać świadectwo o Mnie, zapierasz się Mnie, stając na pozycjach niewolnika! Czy mam cię nazwać tchórzem? Cóż ci mogą zaoferować ci, którym chcesz służyć? Czy ich towar to wieczność, zbawienie?

Nie daj się sprowadzić z drogi, na którą wszedłeś z wielkim trudem. Więcej ciszy w sercu, synu. Wyciszony umysł trzeźwo ocenia sytuację, zaś w chaosie gubisz się i twoi przeciwnicy to wykorzystują. Staraj się o ciszę w sercu, a pokój do ciebie powróci.

Ci liczni, którzy teraz dużo czasu ci zajmują, pierwsi cię opuszczą, jeśli Ja tego zechcę. Przemyśl to, Mój synu, żebym nie musiał cię karać. Nabierz pokory i zacznij pracować nad swoim zbawieniem, przepędź zaś tych, co czas cenny kradną — przepędź ich daleko, bo na twoją zgubę czyhają ci, którzy udają przyjaciół.

Ucz się pracować, w wolnych chwilach odnajduj Mnie w dobrej lekturze Pisma Świętego, a będziemy kroczyć jedną drogą i nie zagubisz się.

Jeśli nie usłuchasz rad Ojca, będziesz znowu cierpiał, a tego Ja nie chcę. Twój Jezus.

Luty 2001

Odwiedziłam firmę, którą Paweł właśnie otworzył. Panował tam bardzo duży ruch, drzwi się nie zamykały. To jego koledzy przybywali gromadnie. Usłyszałam słowa: „Moi koledzy wszyscy wychodzą, bo zaczynasz ewangelizować". Poczułam się jak piąte koło u wozu... Znowu zawiedziona miłość, łzy.

Wyszłam zaraz. Uklękłam w swoim zaciszu, otwierając Pismo Święte. Prosiłam: odpowiedz mi, nic nie rozumiem... Czy naprawdę jestem już takim dziwolągiem, że ci młodzi ludzie mnie nie rozumieją, a ja ich? Ojciec Święty zjednuje sobie młodzież na całym świecie, a ja nie mogę pojąć mentalności kolegów Pawła. To jest świat strasznie zmaterializowany!

Odczytałam słowa Pana: Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata

(Ewangelia wg św. Jana 17,14);

Mądrość Syracha 32,8: Mów zwięźle, w niewielu słowach [zamknij] wiele treści. Okaż, że jesteś taki, który coś wie, a zarazem umie milczeć.

Wkrótce nadchodzi wiadomość: Paweł z opinią najlepszego z pracowników (pracuje w amerykańskim systemie) traci pracę. Reorganizacja.

Niedziela Wielkiego Postu
Rozważałam Drogę Krzyżową...

Dziś otrzymałam straszną wiadomość: Pawłowi zabrano wszystko, cały dorobek jego życia, na który sam ciężko zapracował. Okradziono go, pobito i wyrzucono z domu na ulicę. Stracił pracę, wynagradzaną nieprzeciętnie, utracił tym samym „najistotniejszy walor". Zaiste, uknuto szatański plan pozbycia się dostawcy pieniędzy. Pozwolił się pobić, nawet się nie bronił. Bożek, któremu Paweł służył przez siedem lat, pokazał swoje prawdziwe oblicze. A więc wypełniło się to wszystko, o czym uprzedzał Pawła Nauczyciel w pierwszej książce Jezus Miłosierny nawraca...

Jakże blisko Maryi stałam przy IV Stacji „Jezus spotyka Swoją Matkę"...

Nie mogłam Pawłowi w niczym pomóc, bo on tej pomocy nie chciał, teraz całkowicie odwrócił się ode mnie. W wielkim swoim bólu cierpi w samotności, szuka zapomnienia, szuka zemsty. Mogłam ofiarować Bogu moje rozdzierające się serce i nic więcej, nic więcej...

Z wysokości Krzyża będę do ciebie przemawiał"... Kriżevac...

...A więc upominasz się o swego syna, Panie... — zaczęło się wielkie oczyszczenie...

PSALM 10: Dlaczego z dala stoisz, o Panie, ukrywasz się w czasach ucisku, gdy występny się pyszni, biedny jest w udręce i ulega podstępom, które tamten uknuł?

24 lutego 2001

Jezus:
— Pawle, Moje dziecko, wypełniło się wszystko do końca. Zostałeś ogołocony przez bożków, którym zawierzyłeś bez granic, oddając swoje życie w ich ręce, a tego nie wolno było uczynić.

Moje Słowa o „wyprowadzeniu cię z Ziemi Egipskiej" oznaczały twoje wyswobodzenie. Jako Ojciec nie mogłem patrzeć dłużej na błędy, jakie oboje popełnialiście. Z miłości do ciebie, synku, musiałem otworzyć twoje oczy poprzez dopuszczenie strasznego zła, jakie cię spotkało. Pozwoliłem, by odebrano ci wszystko: dobre imię, godność człowieka, zdrowie, dom — po to, byś mógł dostrzec, w kim pokładałeś nadzieję.

Moje dziecko, czy myślisz, że zostawiłem cię samego, jak czynią ludzie? Nigdy cię nie opuszczę. W moich oczach jesteś godnym szacunku człowiekiem; człowiekiem, o którego będę walczył przeciw szatanowi. Tę walkę wygramy, bo Ja będę ci przewodził. Ja dałem ci wolność i nie pozwolę, by Mój dar został odebrany.

Teraz wytrwaj we wszystkich doświadczeniach. Jest to cena, jaką płaci się za grzech, jednakże nie pozwolę, byś zginął. Myślisz, że wszystko przegrałeś? To kłamstwo, które podpowiada ci szatan, by cię popchnąć do przemocy — do czynów podobnych, jakich dopuszczono się wobec ciebie. Tą drogą nie idź! Jest to droga przemocy i Ja takiej walce nie mogę błogosławić. Walcz, lecz z godnością dziecka Bożego, walką sprawiedliwą.

I módl się, synku, bo gdy zasypia modlitwa — budzi się szatan. Sakramentem Pokuty i modlitwą jesteś mocny. Teraz się budzisz i zaczynasz nowe życie, więc nie daj się zwieść podszeptom złego ducha. Bitwę tę wygramy, ale w sposób rozważny i cierpliwy, na drodze pokoju, a nie przemocy. Bądź stanowczy nie siłą, ale duchem.

Synku, powróć do życia, które raduje człowieka promieniami słońca. Czy naprawdę jest ci ciężko porozumieć się z Anną? To jest twój najlepszy przyjaciel. Porzuć kolegów, bo to źli doradcy, porzuć wszystkie rozmowy z nimi. Te rozmowy podgrzewa szatan, by wyprowadzić cię z równowagi, by swój niepokój wprowadzić do twego serca. Zapamiętaj, synku, że odczuwanie gniewu i niepokoju to efekt jego pracy. Znając twoje słabości igra i podsyca złe nastroje, by osiągnąć własny cel. Nie daj się zwieść.

Ja bym ci radził nawiązać dialog z Anną. Widzę, że już nie dowierzasz Memu orędziu? Otóż dialog i porozumienie z Anną okaże się dla ciebie wielce pomocne, a nawet zbawienne.

Szatan straci dostęp do ciebie i przyspieszony zostanie proces leczenia cię z twoich ran. A trzeba, byś został uzdrowiony, bo sam wiesz, że dużo trudnych spraw trzeba będzie załatwić. Anna będzie „balsamem" na twoje rany.

Czy Mój syn zaufa Mi, czy posłucha? Rozpamiętuj to, co ci teraz powiem: koledzy (przez całe twoje życie) to podstęp księcia ciemności, który uderza w ciebie poprzez twoje słabości, skorzystaj więc z Mojej rady. Wszystkie twoje rozmowy z nimi powodują zwiększenie ognia pod kotłem, który ten piekielnik rozgrzewa, by cię następnie zanurzyć w ukropie. Wejdź, synu, na drogę wyciszenia, posłuchaj Anny, bo zbyt długo nie będziesz cieszył się jej obecnością na ziemi. Ona pomoże ci przygotować grunt pod twoje nowe życie i odejdzie do Mnie. Czas szybko biegnie i jeśli nie usłuchasz tego, co do ciebie mówię, będę doświadczał cię dotąd, aż Mi ulegniesz, bo zabiegam o twoje zbawienie.

Przemyśl to, co ci przekazuję przez Annę i przyjmij jako wielką łaskę Ojca. Od ojca ziemskiego tej miłości nie zaznałeś, lecz Ja kocham cię stokrotnie — za ojca i matkę twoją.

Czekam na ciebie: wróć, synu! Twój przyjaciel Jezus.

Nie wiem, gdzie przebywa Paweł, wiem tylko, że bardzo cierpi.

2 marca 2001

Jezus:
— Słowa, które wypowiedziałaś do siostry, pochodzą ode Mnie, niemniej przerwałaś post milczenia. Myśl trzeba było zachować dla siebie.

Jest tak: nie jest Mi miłe, gdy patrzę na życie, jakie obecnie prowadzi Paweł. Jest prawdą, że stracił dobra materialne — został ogołocony, ale ma ciebie i dom. Jeśli tego nie rozumie, trzeba poczekać na większe doświadczenia, które, zwiększając ciężar krzyża, będą uczyć go pokory.

Jeszcze nie został okiełznany, to potrwa jakiś czas, ale wróci pod twój dach i dopiero wtedy zacznie nowe życie. Ty, dziecko, pilnuj postów milczenia. Twoje rozmowy niczego nie zmienią. Ja jestem Panem „chcenia" i „niechcenia". To Ja dopuszczam zło, by człowiek wyszedł z niego tak słaby, że będzie mogła z tej właśnie słabości rodzić się w nim Moja siła — wtedy zaczyna się nowe życie.

Módl się za Pawła i proś przez czterdzieści dni postem milczenia — tym utniemy łeb szatanowi i straci on dostęp do Pawła. Jezus.

14 marca 2001

Do osiemnastoletniej Maryli na dzień urodzin.

Jezus:
— Marylko, Moje ukochane dziecko, według prawa ludzkiego stałaś się osobą dorosłą, według prawa Bożego — również. Dziś stałaś się odpowiedzialna za każdy twój krok, jaki postawisz w swoim życiu, i wiedz, moje dziecko, że od każdego kroku (podkreśl, Anno) zależeć będzie twoje przyszłe życie. Każda twoja decyzja to wybór wolnego dziecka Bożego. Kieruj się zawsze prawem moralnym, jakie dał Mój Ojciec, Stwórca człowieka. Pamiętaj również o tym, że każdy twój wybór będzie na tyle dobry, na ile złączysz go z wolą Boga.

Mój Ojciec wobec każdego człowieka, a więc i wobec ciebie, ma Swój plan. Chodzi o to, byś w młodym jeszcze życiu swoim postępowaniem nie zastąpiła planu Bożego własnym, bo to dla człowieka kończy się zawsze cierpieniem — jeszcze tu na ziemi, a zwłaszcza w wieczności.

Ja jestem Bogiem Miłości i Pokoju. Pragnę, by Moje dzieci tu na ziemi zaznały dóbr, danych im poprzez [współpracę] z łaską. Twoje wszelkie decyzje powinny opierać się zawsze na modlitwie. Masz modlić się nie z przymusu, ale z serca, opierając się na mądrości i roztropności, bo tylko modlitwa całkowitego zaufania Ojcu ma najwyższą wartość przed Bogiem i jest skuteczna. Zbyt mało się modlisz, Moje dziecko, zbyt mało, a jeśli już — to z przymusu i bardzo szybko, tak iż nie mogę rozróżnić poszczególnych słów, które wypowiadasz do Mnie.

Pytasz Mnie o przyjaciół... Otóż wiedz, że ze względu na słabość ludzką nigdy do końca nie możesz się opierać na drugim człowieku. Jedynie we mnie znajdziesz prawdziwego Przyjaciela, który nigdy cię nie zawiedzie.

Twój tata kocha cię, ale jego zbyt skurczone serce nie jest do końca zdolne okazać ci to. Odczuwa to cała wasza rodzina. Czy wiesz, dlaczego? W jego życiu zabrakło modlitwy. To właśnie modlitwa otwiera serca ludzkie na potrzeby braci. Jeśli pragniesz, by w przyszłości nikt nie cierpiał z tego samego powodu, z którego dzisiaj ty cierpisz — módl się. To jest klucz do przemiany każdego serca.

Rezygnuj ze wszystkiego, co wnosi do twego życia chaos i nie przynosi długotrwałego zadowolenia. Unikaj szukania samej siebie, chwilowych przyjemności — to są pokusy, które bardzo (podkreśl, Anno) oddalają cię ode Mnie.

Staraj się żyć tak, by pod wieczór odpowiedzieć sobie pozytywnie na pytanie: ile czasu dziś wykorzystałam dobrze (to znaczy z pożytkiem dla siebie i swoich bliźnich), a ile chwil zmarnowałam, bo nie przyniosły owocu — po prostu ulotniły się, pozostawiając pustkę, zniechęcenie i niesmak. Jeśli Mnie posłuchasz, wówczas to, co ci tutaj proponuję, przyniesie ci prawdziwą radość życia i przywróci chęć działania.

Na początek trzeba przełamać wszelki egoizm i zmuszać się do życia (bycia) dla innych. Egoizm przynosi duszy katastrofalne skutki, które odczuwasz na własnej skórze. Odrzucaj wszystko co złe, by inni nie cierpieli z twego powodu, a wtedy poczujesz pokój i radość w sercu.

Jeśli tak będziesz czynić — odrzucać grzechy — twoje życie zacznie nabierać nieprzemijającej wartości. Zaczniesz przychodzić do Mnie bez przymusu, a Ja będę ci błogosławił, i przestanie wszystko wydawać ci się tak strasznie szare jak teraz. Dawanie siebie innym (oczywiście przy zachowaniu roztropności) przynosi duszy radość życia. Twój Przyjaciel Jezus.

Do Doroty L.

Jezus:
— Oddawaj wszystko co cię boli Mnie, a nie ludziom, bo człowiek nie jest w stanie pomóc drugiemu człowiekowi w sprawach, które należą do Boga.

Przede wszystkim módl się do Mojego Ojca nieustanną modlitwą w duchowej łączności ze swoim synem, bo on jest jak martwy, a twoja silna wiara i pokładanie nadziei w Stwórcy przywróci twoje dziecko do życia. Czas oddaj Bogu i nie ponaglaj w sprawach, które nie należą do ciebie.

Składaj również za syna ofiary, umartwienia i wyrzeczenie się tego, do czego jesteś najbardziej przywiązana. Ofiara i przyjęcie cierpienia w milczeniu przynoszą martwej duszy ożywienie, są jak poranna rosa na zieleń, która ożywa i rozkwita, wydając piękny zapach. Twój syn jest spragniony wody żywej, a błądzi i nie znajduje jej — ma opaskę na oczach. Twoja wiara i modlitwa będą dla niego rosą na zieleń.

Tak czyń i czekaj pełna ufności, bo czas należy do Ojca. Bóg Ojciec jest Panem czasu. Bądź więc cierpliwa i ufaj... Jezus.

Dorota:

— Ale mąż wszystko niszczy.

Jezus:
— Niszczy szatan, a nie człowiek, zło jest efektem pójścia człowieka za głosem pokusy. Człowiek ulega pokusie i skazuje na cierpienie samego siebie, a przy tym swoje otoczenie; źle korzysta z wolności, wybiera dobrowolnie niewolę dla siebie i swoich bliskich.

Pierwszy  piątek miesiąca  — adoracja w kaplicy księży Pallotynów

Anna:
— Boże mój, ratuj Pawła, on umiera duchowo i fizycznie! Ojcze, zabierz mnie, ukarz za moje grzechy, ale ocal Pawła. Boże Mój...!!! Boże Mój...... Boże Mój...

Jezus:
— Paweł już wkrótce wróci do ciebie, okaż mu dużo miłości.

Anna:
— Jak to możliwe? Przecież szatan tak bardzo mnie nienawidzi i atakuje mnie, i to szczególnie przez Pawła!

Jezus:
—Ufaj swemu Panu, a jeszcze radować się będziesz.

Wielki Tydzień 2001

Wydaje mi się, że jest to już szczyt bólu duchowego, jaki niosę w sercu, że więcej nie uniosę...

Cierpię razem z moim dorosłym chłopcem, cierpię za niego i za siebie, bo on sam jest tak dalece chory (załamał się całkowicie psychicznie — szuka śmierci fizycznej), że omija kościół. Myślę, że wewnętrznie czuje się najgorszym z najgorszych i szatan to doskonale wykorzystuje. Jego cierpienie źle przyjęte odbija się na jego twarzy i na całym ciele. Złe duchy szarpią jego umęczone ciało, zniekształcając je. Mieszka gdzieś kątem w wynajętym mieszkaniu, nie ma ani grosza.

Staramy się obie z siostrą dostarczyć mu to co najbardziej potrzebne, ale on tej pomocy nie przyjmuje. Jest bardzo zimno, a on nie ma nawet ciepłego ubrania. Gdy go odwiedziłam i spojrzałam mu w oczy, widziałam czerwone, zawężone białka, oczy złego ducha. On sam (zły duch) syczał i wył z bólu. Sam Bóg musiał mnie utrzymać na nogach, bo życie uchodziło ze mnie. To nie jest Paweł, Boże, to nie jest Paweł...!

W tym miejscu pragnę gorąco podziękować za modlitwy siostrom Weronice i Teresie Pietruk, księżom egzorcystom z Warszawy i Bytomia, Dorocie i Katarzynie — za posty o chlebie i samej wodzie, jak też mojej rodzonej siostrze Tereni za modlitwę i czas, który poświęciła Pawłowi, pomimo swoich licznych obowiązków rodzinnych.

Modlę się fragmentami Psalmu 86:

Nakłoń swego ucha i wysłuchaj mnie, Panie...
Panie, zmiłuj się nade mną,
bo nieustannie wołam do Ciebie.
Uraduj duszę swego sługi,
bo ku tobie, Panie, wznoszę moją duszę.
Wysłuchaj, Panie modlitwę moją
i zważ na głos mojej prośby!
W dniu utrapienia wołam do Ciebie,
ponieważ Ty mnie wysłuchasz.
Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną;
siły swej udziel słudze Twojemu
i ocal syna swojej służebnicy!
Daj mi znak dobroci,
aby ujrzeli ze wstydem ci, którzy mnie nienawidzą,
żeś Ty mnie, Panie, wspomógł i pocieszył.

Nie mogę normalnie funkcjonować, mechanicznie wykonuję najważniejsze prace. Oddzieliłam się od całego świata, nie mogę nawet rozmawiać, łzy są moim stałym pokarmem, jęczę w dzień i w nocy, moje oczy kieruję błagalnie ku Cudownemu Obliczu Pana Jezusa. Przechodzę straszliwe cierpienia duchowe, których nikt nie jest w stanie zrozumieć.

Kasia jest wierną moją przyjaciółką, dzwoni do mnie raz lub dwa razy w tygodniu i prowadzi ze mną bardzo długie rozmowy. Jest moją powiernicą, zna każdy mój ból, zawsze pełna miłości i cierpliwości. Ja czytam jej orędzia Pana Jezusa, a ona zawsze powtarza mi: „Aniu, ja dziękuję Panu Bogu, że postawił ciebie na mojej drodze, dziękuję za wszystkie Słowa Pana". Ja jednak myślę, że to ja sama jestem ciągłą dłużniczką wobec tak wielkiego serca, jakie mi Bóg postawił na drodze życia.

Pociechę znajduję w Piśmie Świętym, w następujących tekstach: 2 Kor 4,8 nn.:

Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu... Nosimy w swoim ciele nieustannie konanie Jezusa...;

Ps 77: Głos mój wznosi się do Boga, gdy wołam,
Głos mój wznoszę do Boga, aby mnie usłyszał.
W dniu mej niedoli szukam Pana,
W nocy niestrudzenie wyciągam rękę.
Dusza moja jest niepocieszona,
jęczę, kiedy wspomnę Boga,
słabnie mój duch gdy rozmyślam.
Ty spędzasz sen z moich powiek,
z niepokoju mówić nie potrafię.
Rozpamiętuję dni, które dawno minęły
i lata poprzednie wspominam.
Rozmyślam nocą w swym sercu,
rozważam, a duch mój docieka:
„Czy Bóg odrzuci na wieki
i już nie będzie łaskawy?
Czy Jego łaskawość ustała na zawsze
i słowo zamilkło na pokolenia?
Czy Bóg zapomniał o litości,
czy w gniewie powstrzymał swe miłosierdzie?"
I mówię: „Jakże to bolesne,
że odwróciła się ode mnie prawica Najwyższego".

Wołam: Paweł nadal wegetuje, nie wiem co robi, z czego żyje! Panie Mój, biorę, w swoje dłonie Biblię Tysiąclecia, proszę, odpowiedz mi, pociesz, wlej w serce utraconą nadzieję; błagam, spójrz na mnie, żebrzącą u Twoich stóp — ratuj go!!!

Otworzyłam Proroctwo Zachariasza 8,1—13. Mój palec wskazywał na słowa: To mówi Pan zastępów: ogromna miłość moja obejmuje Syjon i broni go mój potężny gniew.

Wielki Piątek 2001
Moja parafia. Przy ołtarzu „Ciemnicy" 15.00—18.00.

Jezus:
— Anno, Moja córko, nie martw się. Uzdrowię każdą ranę Pawła, obmyję każdy brud, uzdrowię jego wnętrze. Wyniosę go do pełnej godności człowieka, bo to Mój syn umiłowany. Zanieś Moje słowo Pawłowi, niech je rozważy w sercu swoim: to, że jego sobie upodobałem i że nazywam go Moim synem umiłowanym.

Koniec kwietnia 2001

Starym zwyczajem zawsze w tym terminie wyjeżdżamy z Kasią dwoma autokarami do Medziugorja, oba wypełnione po brzegi. Kasia prowadzi jeden, a ja drugi, zaś siostra Celina wyprasza nam łaski u Pana. Tamten wyjeżdża z parafii Chrystusa Króla, mój z Placu Szembeka. To już szósty raz, ale zawsze z bijącym sercem wyruszamy do Maryi, do naszej Mamy, Królowej Pokoju.

Czuję przypływ sił, z zewnątrz nie widać po mnie tego, co w ukryciu przeżywam i chowam przed światem, i to jest wspaniałe.


4 maja 2001
Góra Kriżevac (podczas rozważania Drogi Krzyżowej)

Jezus:
— Cała Moja droga krzyżowa jest niczym innym, jak Wielką Miłością Boga do ludzi.

Idąc przez życie trzeba mocno uchwycić swój krzyż, przyjąć z miłością jego ciężar i z miłości do bliźniego trwać w Chrystusie.

Anno, posłuchaj, będę do ciebie mówił.

Ja, twój Bóg, z wysokości Krzyża będę do ciebie przemawiał... — dwa lata temu tu, w tym miejscu, wypowiedziałem te słowa. Czy nie wypełniają się one, a ich wypełnienie czyż nie jest najlepszym sprawdzianem orędzi, które do ciebie kieruję?

Pomyśl, Moja córko, jak wiele tracisz łask, jeśli Moje słowa leżą nadal w szufladzie. Chcę, pragnę, abyś zabrała się do przepisywania ich i złączenia w zeszyt, tak aby powstała całość. Pragnę, by ukazała się następna książka. Jeśli wypełnisz Moje pragnienie, będę ci dalej błogosławił na dalsze lata twoich zmagań, bo z wysokości Krzyża będę do ciebie przemawiał.

Na dalszym etapie twego życia cierpienie będzie stawać się radością i uwielbieniem Mego Ojca. Taka droga czeka Moją córkę, jeśli nie przeciwstawi się Mojej woli. Moja Miłość ogarnie cię całą i twoją rodzinę. Obiecałem ci, że Paweł powróci do ciebie, i tak się stanie. Ufaj tylko swemu Panu. Moje dziecko, niech ufność twoja przerodzi się w całkowite poddanie twojej woli woli Mojej, a droga twoja, choć pośród krzyży, stanie się radością. Nie będziesz odczuwała bólu, a jedynie dotyk Miłości Boga, Jego delikatną dłoń.

Ja ci błogosławię błogosławieństwem, które będzie rozciągnięte na całą twoją rodzinę, wszystkich pielgrzymów twojej grupy oraz ich rodziny. Niech współpracują z łaską Moją —nie szukając swego, a oddając wszystko Panu Bogu. Ja ich poprowadzę jak Izraelitów przez morze.

Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty spoczywa na was. Amen.

Powiedz Pawłowi, że już czas przystąpić do Konfesjonału. Jezus.

Po powrocie z Medziugorja otwieram drzwi z bijącym sercem: co z Pawłem...? Widzę, że w moim pokoju na podłodze poukładane resztki ubrań, jakie Pawłowi zostały. Podczas gdy ja byłam w Medziugorju, Matka Boża Królowa Pokoju przyprowadziła go do domu... A jeszcze niedawno mówił, że nigdy do mnie nie wróci — nie pozwalała mu ambicja! Czy potrzeba więcej jeszcze potwierdzeń na autentyczność objawień w Medziugorju?

Po ludzku sądząc — po tak silnym stresie, w jakim był Paweł, powinien on już nie żyć: każdego dnia świadomie wychodził naprzeciw śmierci. On właściwie już nie żył, a ja wraz z nim każdego dnia umierałam...

22 maja 2001

Paweł, co prawda, wrócił, ale tylko po to, by zostawić brudną bielizną, wykąpać się i ponownie uciekać przed samym sobą w nicość — we wszystkie możliwe uzależnienia. Liczba jego przyjaciół z samego Śródmieścia potroiła się. Dlatego ze Śródmieścia, bo tam Paweł wzrastał i tam kończył szkołę..

Potwornie umęczona (fizycznie i duchowo) walką o Pawła, z nim samym, przeciw niemu samemu — zapytałam Pana Jezusa:

— Czy dla Pawła byłoby dobrze, gdybym zniknęła z jego oczu, usunęła się na jakiś czas i sama odpoczęła psychicznie — bo jestem u kresu wytrzymałości?

Jezus:
— Zostań w domu.

Anna:
— Panie, jak mam to rozumieć? Tydzień temu skarżyłam się Tobie, że już nie mogę wytrzymać „piekła", w którym żyję. Powiedziałeś: „Błogosławię cię". Zrozumiałam, że dając mi swoje błogosławieństwo pozwalasz mi odetchnąć, odpocząć, wyjechać, uciec...

Jezus:
— Tak też odpowiedziałem, ale dziś zapytałaś Mnie o dobro nie swoje, ale Pawła — postawiłaś pytanie: „Co będzie z Pawłem?" Zatem odpowiadam ci: zostań w domu. Specjalnie w niczym mu teraz nie pomożesz, ale potrzebna jest mu twoja obecność — twoja miłość.

Anna:
— Boże mój, jak niewłaściwie stawiamy pytania i źle rozumiemy Twoje odpowiedzi... Nasze myśli nie są Twoimi, Panie. To jest straszne!

Chociaż więc przyjaciółka moja „Kwiatuszek" i droga mi Boża dusza Bożenka zaprosiły mnie do siebie na wieś, bym znowu zaznała radości uwielbiania Boga w przyrodzie; choć moja dusza wyrywała się do tego wspaniałego cudu Bożego, cząstki raju — wybrałam jednak pozostanie w domu i uwielbienie Boga w cierpieniu, by poprzez swój ból i straszliwe zmagania ratować Pawła i inne dusze.

Słowa Prymasa Tysiąclecia uczą mnie każdego dnia: „Chodzić będę po ziemi z sercem miłującym; może to być męczeństwem, ale lepsze jest męczeństwo z miłości niż męka z nienawiści".

 

26 maja 2001, Dzień Matki

Godzina 7.00

Dzwonek do drzwi... Paweł z gałązką bzu — w straszliwym stanie! Krzyknęłam, podniosłam na niego głos. Spojrzał na mnie dziwnie i zaraz wyszedł, wsiadł do samochodu... Nigdy nie pił alkoholu... nigdy_ a teraz_ nietrzeźwy przejeżdżał pod balkonem, na którym stałam. Zawołał: „Spotkasz mnie w piekle, tam moje miejsce!"

Boże, ratuj go, Chryste, ratuj go i spraw, by nikogo nie zabił! Zawróć go, błagam, zawróć go zaraz, niech wróci do domu... Matko ratuj, Aniele, jego Stróżu, ratuj go!

Godzina 12.00

Jezus:
— Zawrócę go, okaż Pawłowi miłość, będzie leczony twój ą miłością.

Położyłam się krzyżem na podłodze. Odmawiałam Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia, myśląc: chyba to są jego ostatnie chwile życia tu na ziemi, przecież on jest nieprzytomny! Zawróć go Boże, zawróć go Boże, usłysz mnie Panie!

Godzina 14.00

Paweł wrócił do domu. Samochód po dłuższej brawurowej jeździe stanął na środku ulicy — coś się tam popsuło. Wszedł, a ja go ucałowałam, położył się spać.

Dziś na własne oczy ujrzałam siłę Boga, Jego Moc, Potęgę i Jego Wielką Miłość.

Zrozumiałam, że nawrócenie Pawła będzie zależało od tego, w jaki sposób będę przyjmować cierpienia, w jaki sposób będę składać ofiary, jak będę się modlić i Jakjiędę okazywać mu swoją miłość.

Zrezygnuję z całego mojego „ja". Stanę się podnóżkiem Pawła, by przeze mnie wszedł na wyżyny pełne bujnej zieleni, o których mówi mi Maryja w Poemacie Boga—Człowieka (Marii Valtorty).

28 maja 2001

Rz 11,26—33 — Całkowite nawrócenie Izraela.

11,26: I tak cały Izrael będzie zbawiony, jak to jest napisane: Przyjdzie z Syjonu Wybawiciel, odwróci nieprawości od Jakuba. I to będzie moje z nimi przymierze, gdy zgładzę ich grzechy.

11,28: Co prawda — gdy chodzi o Ewangelię — są oni nieprzyjaciółmi [Boga] ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni — ze względu na przodków — przedmiotem miłości. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. Podobnie bowiem jak wy niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia. Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie.

11,33: O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga!
Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!

Jezus:
— Anno, mówię do ciebie: niech się nie trwoży serce twoje przy wszystkich potknięciach i upadkach Pawła. Jego nawrócenie jest w Moich rękach. One są nie do rozłączenia: gdy pochwycą duszę, to żadne złe duchy ani żadna ciemność nie wyrwą jej z Moich objęć. Jezus.

 

Fragmenty orędzia dla sióstr zakonnych.

Jezus:
— Trzeba służyć nade wszystko Swemu Bogu, a jeśli On Sam będzie wartością najwyższą dla duszy, to nikt ani nic nie powinno przysłonić i zakłócić duszy pokoju — a to dlatego, że Sam Bóg jest Pokojem.

To jest cała filozofia, która powinna zapaść w serca całemu zakonowi, bo Mnie chciałyście służyć, składając śluby wieczyste, prawda?

Dla tej ważnej decyzji, którą podjęłyście w swoim życiu, warto i trzeba pokonywać wszystkie swoje słabości, dla miłości bliźniego...

l czerwca 2001
Rocznica mojej Pierwszej Komunii Świętej.

W dalszym ciągu odizolowuję się od świata — tylko modlitwa, łzy i bicie serca: czy to Paweł...? Już któryś z kolei dzień nie wraca...

Otwieram list z San Giovanni Rotondo. Dominik nic nie wie o moich przeżyciach, a mimo to cały jego list do mnie mówi o właściwym przyjęciu cierpienia i o pożytku, jakie ono przynosi. O, dzięki Ci, Panie, dzięki, Ojcze Pio! Każdego dnia zostaję umocniona przez Bożego posłańca na różne sposoby.

Jednocześnie otrzymałam drugi list. Co prawda pisany ręką księdza A.S., ale tylko ja wiem, że to mój Nauczyciel daje mi właściwą osobę, by Jego dzieło wypełniło się. Ów kapłan pisze między innymi:

„Książkę całą przeczytać mi trudno, (chodzi tu o pierwszą moją książkę) lecz fragmenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest to DZIEŁO BOŻE dla Kościoła.

Potwierdzam, że to co pisałem o różnych problemach, zwłaszcza o naszym krzyżu, znajduje jasne rozwiązanie i uzasadnienie w tej książce.

Gratuluję Pani Annie otwarcia się na Boże łaski."

Przeczytałam niektóre książki pisane przez księdza A.S. ...i zrozumiałam, dlaczego Pan postawił tego właśnie kapłana na mojej drodze.

„...Właściwie po co człowiek tak bardzo martwi się i zabiega?" (słowa Barbary z Nocy i Dni). A ja zastanawiałam się, kto tym razem zajmie się moją książką od strony teologicznej i kto doprowadzi do jej wydania. Cały czas przekonuję się, że Bóg, jeśli nadchodzi Jego czas, czyni cuda w naszym życiu — załatwia za nas sprawy zarówno duchowe jak i materialne, a my musimy tylko słuchać i modlić się, i zawsze zgadzać się z Jego wolą. To wszystko.

Anna:
— W jaki sposób można jeszcze pomóc Pawłowi i jaki jest dla niego ratunek?

Jezus:
— EUCHARYSTIA.

Tak, Jezus powiedział tylko to jedno słowo: „Eucharystia".

2 czerwca 2001, Wigilia Zesłania Ducha Świętego.

Słowo dla Pawła

Jezus:
— Synu, nie oszukuj sam siebie, nie wystawiaj swojej duszy na pokuszenie. Tam gdzie idziesz, nie ma Mnie, tam panuje szatan i jego królestwo ciemności. Droga ta prowadzi dusze na zatracenie, na samo dno piekła.

Dziś Duch Święty zostanie wylany na Moje owieczki, powróć zatem do Mojej owczarni. U Mnie znajdziesz łaskę i wyzwolenie z wszelkiego zła, jakie opętało twoją duszę i prowadzi w stronę ciemności. Ja jestem Jasnością. Wróć, bo czasu nie ma zbyt wiele.

Pamiętaj, synu, że Moje ostrzeżenia wypływają z miłości do ciebie. Więcej już nie przemówię — jeśli spotka Mnie z twojej strony lekceważenie, będę milczał. Przekonasz się wkrótce, jak słodkie i dobre było Moje ostrzeżenie. Jezus.

Zostawiłam na stole kartkę: Słowa Jana Pawła II skierowane do młodzieży w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego: „Wypłyń na głębię. Pokonaj słabość i zniechęcenie. Wypłyń na głębie..."

Dopisałam od siebie: „Pomocy należy szukać u Boga i najbliższych".

Wszystkie kartki, które piszę do Pawła, leżą nietknięte. Przychodzę, niszczę i wyrzucam je...

Anna:
— Jezu Chryste, ratuj go, ja nie mam już siły... Wiesz, Panie, jak on reaguje na PRAWDĘ. Panie mój, dlaczego milczysz, dlaczego go nie powstrzymasz, nie usidlisz, dlaczego patrzysz jak tonie? Jezu!!!

Jesus:

— Płaczę razem z tobą, ale nie cofnę wolności, którą dałem człowiekowi. Czekam...

Anna:
— Jezu, ja tracę nadzieję, którą Ty mnie karmisz. Widzę same przeciwieństwa. Nic nie rozumiem. Jestem tak bardzo słaba, że nie mam już siły żyć...

Otworzyłam Pismo Święte — Pierwszy List do Koryntian 9,22: Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych.

Boże mój, mówisz do mnie, umacniasz mnie, a ja leżę na ziemi przygnieciona ciężarem krzyża i nic z siebie nie mogę dać...

Prosiłeś, bym przepisywała Twoje Słowa i łączyła w całość, a tu pojedyncze kartki, ledwo do rozczytania, leżą nadal w szufladzie. Pewna siostra zakonna modli się w mojej intencji, bym wzięła się w garść i zaczęła pisać.

Leży spora warstwa listów: ludzie proszą Cię za moim pośrednictwem o pomoc, a ja sama potrzebuję pomocy i nie mogę zmusić się do najmniejszego wysiłku...

Nadal unikam wszystkich spotkań... W tym miejscu pragnę przeprosić wszystkich was, kochani z najróżniejszych zakątków Polski — was, których zawiodłam i tych, co przysyłali listy do Parafii na moje nazwisko; tych, którzy rozpoznali mnie na okładce książki i starali się odszukać, by Pan do nich przemówił — wszystkich was PRZEPRASZAM!

Ja myślę, że w tej książce znajdziecie odpowiedzi na wszystkie bóle ludzkie i cierpienia; że do każdego Nauczyciel przemówi na Swój sposób poprzez słowa, które w niej są zawarte.

3 czerwca 2001, Zesłanie Ducha Świętego
Parafia Chrystusa Króla. Wieczernik. Noc.

Jezus:
— Moje ukochane dzieci, każde z was dźwiga swój krzyż. Jest on zbawieniem dla dusz wybranych, bo tylko na nie mogę liczyć; te dusze przyjmują krzyż z miłością i z nadzieją na radosne zmartwychwstanie.

Moje dzieci, cierpienie przyjęte właściwie: z pokorą, z ufnością i miłością — otwiera bramy Nieba wszystkim grzesznikom.

Kto chce pomóc ginącym, niech przylgnie do Mojej boleści i pójdzie za Mną drogą wąską i ciernistą. Na końcu tej drogi wypocznie w cieniu bujnej zieleni, życiodajnej roślinności, skropionej poranną rosą, i nigdy już nie odczuje bólu ani cierpienia. Ja sam będę z nim przebywał w ogrodzie, w którym panuje wieczna radość, a w którym śpiew Moich Aniołów będzie ogłaszał pokój Nowemu Światu — innemu niż ten, w którym obecnie żyjecie. Zaufajcie Mi, Moje dusze wybrane, pokutujcie i pomóżcie w zbawianiu świata. To już nie potrwa długo. Więcej wytrwałości i wiary. Jezus.

 

9 czerwca 2001
Jeruzal

Anna:
— Panie Jezu, dlaczego moja dusza w tak cudowny sposób wielbi Ciebie w przyrodzie, pośród śpiewów skowronków, sam na sam z Tobą...? Jest mi przykro, że nie zawsze tak dzieje się podczas moich prywatnych adoracji: często nawiedza mnie zmęczenie, senność... Dla mnie samej jest to przykre, a jak przykre musi być dla Ciebie? W przyrodzie jestem lekka jak ptak, unoszę, się cała ku Tobie, a podczas adoracji bardzo często jestem ociężała...

Jezus:
— Oczy twoje widzą Moje dzieła, a ponieważ masz ciało, także ono dzięki wzrokowi bierze udział w wielbieniu Mnie w Moich dziełach — dostrzegasz w nich rękę Boga. Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, choć wierzysz — nie widzisz Mnie i przez wiele godzin nie jesteś w stanie być samą doskonałością. Lecz mimo to cały jestem w tobie, napełniam cię całym Moim Bóstwem i zatapiam cię w Sobie.

Anna:
— Och Panie, jakże cudownie jest wielbić Ciebie podczas adoracji w Medziugorju! Tak bardzo pragnę, by w Warszawie któryś z Twoich kapłanów prowadził adorację dokładnie na wzór Medziugorski — myślę, że całe tłumy przychodziłyby do Ciebie. Ludzie tak bardzo potrzebują Twojego uzdrowienia. Zastanawiam się, dlaczego żaden z kapłanów, którzy byli w Medziugorju, nie poczuł pragnienia prowadzenia adoracji według tamtego wzoru... Dlaczego u nas w Polsce nie ma naśladowców pod tym względem nieżyjącego już Ojca Slavko?

Jezu, ja myślę, że niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że Ty autentycznie jesteś obecny w Eucharystii. Czasem wydaje mi się, że gdybym otworzyła na oścież drzwi kościoła i przez mikrofon zawołała: ludzie, Pan Jezus przyszedł do waszego kościoła, naprawdę żywy, jest na ołtarzu, chodźcie i zobaczcie, Jezus żyje, On was będzie uzdrawiał, On was kocha i czeka na was z drżącym sercem!!! — biegłyby tłumy, a kościół wypełniałby się po brzegi, właśnie tak jak w Medziugorju! Czyż od tego nie są jednak kapłani...?

Słowa Ojca Świętego wygłoszone do kapłanów w Warszawie w Katedrze Świętego Floriana na Pradze w 1999 roku: „...Jest też za Eucharystię kapłan szczególnie odpowiedzialny. Wierni oczekują od kapłana szczególnych dowodów czci i miłości dla Eucharystii, ażeby przez Nią mogli budować i ożywiać siebie samych. [...] Wszystko, co powiedziałem, wymaga ogromnej mobilizacji i gotowości duchowej całej wspólnoty Kościoła, a zwłaszcza jego pasterzy. Zwracam się do was jeszcze raz z gorącym apelem: bądźcie na wzór samego Chrystusa «jako ci, co usługują»; bądźcie dobrymi pasterzami, znającymi swe owce i przez nie znanymi, prawdziwymi ojcami, wyróżniającymi się duchem miłości i troski względem wszystkich. Niech za sprawą waszej ofiarnej i pełnej poświęcenia posługi Kościół w Polsce troszczy się o «braci najmniejszych»: o ubogich, chorych, pokrzywdzonych, cierpiących, pozbawionych nadziei."

Jeśli nawet widzę kościół pięknie odnowiony, wokół niego świeżo położoną kostkę i wysoki piękny parkan, a nie czuję w jego wnętrzu tego wszystkiego, o czym mówi Ojciec Święty — to taki kościół, choćby nawet parafia liczyła dwadzieścia tysięcy dusz, jest (poza niedzielą i świętami) pusty... i w takim kościele cierpi osamotniony Chrystus! To jest przerażające, ale to raczej nie kościół, tylko muzeum! Najbardziej ta pustka razi podczas Czterdziestogodzinnego Nabożeństwa...

Powstaje pytanie, czy udzielanie Komunii Świętej na stojąco, a nawet na dłoń, które tak bardzo odbiega od dwutysiącletniej Tradycji Kościoła, nie wypływa z braku głębokiej wiary w rzeczywistą obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a może i prowadzi z kolei do jeszcze większego osłabienia (nawet zaniku) tej wiary? Księża pytani o to powołują się najczęściej na to, że sam Papież udziela Komunii w ten właśnie sposób, więc dlaczego oni mieliby być „bardziej papiescy niż sam Papież", jak mówi przysłowie? Możliwe, że ci właśnie księża nie znają opinii Jana Pawła II na ten temat. Muszę stwierdzić, że ci, którzy się z nią zapoznali, natychmiast zaczęli podawać Komunię świętą osobom klęczącym do ust. Tak było np. w Medziugorju, gdzie polskim księżom dałam do przeczytania poniższy tekst homilii Ojca Świętego.

(W nagłówku pieczęć prostokątna:)
ARS — biuro tłumaczeń
dr Agata Kowalska—Szubert
ul. Kruszwicka 8 m. 68, 53—652 Wrocław
tel/fax 071/355—63—06
tel. Kom. 0602—82—06—82
REGON 931035383, NIP 914—118—98—20

#Tłumaczenie uwierzytelnione z języka niderlandzkiego#

Homilia Ojca Św., Papieża Jana Pawła II, wygłoszona w kościele rzymsko — katolickim pod wezwaniem Najświętszego Imienia Maryi w Rzymie w dniu l marca 1989 roku. —/—

118.—/—

„Porządkowi obyczajowemu" pochodzącemu od Boga powinniśmy podporządkować całe nasze życie. Jego wola — najświętsza wola — powinna obejmować wszystko. Dotyczy to wewnętrznej harmonii życia. Tak naucza nas Jezus. Nikt nie może służyć dwom panom. Nie można służyć jednocześnie Bogu i mamonie. —/—

W obecnych czasach ludzkość żyje tak, jakby Bóg w ogóle nie istniał, nie był Stwórcą i Panem wszechświata, jak również właścicielem wszelkiego bogactwa i skarbów w niebie i na ziemi. Człowiek wierzy, że wszystko zawdzięcza swojej pracy oraz że może wszystkiego zażądać. Jest dumny ze zdolności, którymi obdarzył go Nasz Pan, inaczej nie miałby ich! —/—

Jeśli człowiek wybiera innego boga lub innych idoli, to gardzi Bogiem. Może Go nawet nienawidzić, przez co pójdzie do piekła. A co jest przyczyną tego, że człowiek tak łatwo schodzi na złą drogę, traci orientację i gubi się? To brak pokory, gdyż przez to stajemy się bezwstydni i pełni pychy. Ludzie stawiają zbyt wielkie wymagania, bądź mają odwagę liczyć na Miłosierdzie Boga. Droga do Miłosierdzia stoi otworem jedynie wtedy, gdy zwyciężymy nasze ego. Może być ona jedynie darem dla pokornych, którym Pan obdarowuje

swoich wiernych, jeśli o to proszą w modlitwie. Bóg chłoszcze tych, których umiłował. Bogobojni, to znaczy ci, którzy pełni pokory uznają, że Pan jest Stwórcą wszechświata i ziemi, oddają Mu należną cześć, wezmą na siebie z miłością chłostę i karę.—/—

Powinniśmy w przyszłości spodziewać się nowej chłosty, która będzie silniejsza, niż wszelkie dotychczasowe kary. Nikt się przed nią nie uchroni, chyba że z miłością ją na siebie przyjmie. Zostanie wtedy zbawiony jak dobry łotr na krzyżu lub zostanie na zawsze stracony, jeśli się buntuje, tak jak drugi łotr, którego zgubiła pycha i bluźnierstwo.—/—

Najgorsze są bluźnierstwa w stosunku [do] pełnych miłości słów Boga, którymi obdarza naszą biedną ziemię poprzez swoją Matkę i umiłowanego Syna. Dlatego konieczne jest okazanie pokory, gdyż nigdy nie powinniśmy zapominać o tym, Kto przed nami stoi!—/—

Tak jak w kontaktach międzyludzkich przyjęte są pewne formy uprzejmości — to w stosunku do Boga chcemy o nich zapomnieć? Dlatego ostrzegam ponownie przed wszelkimi formami braku należnego szacunku, jak np. zakazane w moim biskupstwie podawanie Komunii na dłoń oraz postawa stojąca podczas wielu części liturgii Mszy św. Prowadzi to do utraty właściwego poczucia doniosłości tego zgromadzenia. To nie jest nic innego jak śmierć naszego Pana i Zbawcy, któremu wszystko zawdzięczamy. Zamartwiamy się o ludzką ocenę, boimy się, że zostaniemy wyśmiani, boimy się niekorzystnych dla nas skutków naszej oceny przez innych, a nie boimy się Boga? —/—

Nie odwołuję tego, co powiedział jeden z moich poprzedników: „dzieje się to na waszą odpowiedzialność. Drodzy biskupi zagranicznych biskupstw, modlę się za was, abyście na czas zrozumieli, że droga, którą obraliście, jest niewłaściwa."—/—

W tym miejscu, moi umiłowani kapłani, umiłowani bracia i siostry, dozwolone jest przyjmowanie Komunii na język i w postawie klęczącej. Wszystko, co zostało wprowadzone i jest rozpowszechniane przez obcych, jest niedozwolone.—/—

Mówię to jako wasz Biskup!—/—

PS. W związku z wieloma wątpliwościami odnośnie [do] prawdziwości niniejszej homilii papieskiej, pewna pani z Antwerpii złożyła zapytanie w Rzymie. Odpowiedzi udzielił biskup van Lierde, za co jesteśmy mu niezmiernie wdzięczni.—/—

Watykan, 15 stycznia 1991 r.—/—

Wielce Szanowna Pani,—/—

Otrzymałem list z dn. 21 listopada 1990 r. i pomimo wielu różnorodnych zajęć i obowiązków, udzielam Pani odpowiedzi: homilia Ojca Świętego jest autentyczna.—/—

Życzę wiele szczęścia, a przede wszystkim Błogosławieństwa Bożego w 1991 roku.—/—

W Chrystusie,—/—

+ Petrus Canesius van Lierde—/—

Przesyłam Pani także kopię homilii Ojca Św. Pisałem do Rzymu do biskupa van Lierde. Odpowiedział przed pójściem na emeryturę.—/—

Może być ona przydatna dla tych, którzy potrzebują dowodów. W tym celu może ją Pani rozpowszechniać.—/—

Pozostaję w modlitwie do Najświętszego Serca Jezusowego, Maryi i Św. Józefa,—/—

Jeanne Prasatya —/—



Numer repertorium:—————————1999 r.

Zaświadczam zgodność niniejszego tłumaczenia z treścią fotokopii dokumentu oryginalnego w języku niderlandzkim. Opłatę pobrano zgodnie z obowiązującą stawką (Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dn. 24.04.1992, Dziennik Ustaw nr: 38/92 poz. 164; Monitor Polski nr: 27 poz. 225 z dn. 17 maja 1994; Obwieszczenie Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego, Monitor Polski nr: 68 z dnia 21.11.1996.) Tłumaczenie sporządzono z zastrzeżeniem, że może ono zostać wykorzystane wyłącznie w obrocie urzędowym. Wrocław, dnia 04 września 1999 r.

(Na dole pieczęć okrągła: „ TŁUMACZ PRZYSIĘGŁY l Z SIEDZIBĄ W STRZELNIE, MGR AGATA KOWALCZYK—SZUBERT" oraz odręczny podpis)

Czwartek — Boże Ciało

Dziś rozpoczęłam dziewięciodniową nowennę do Królowej Pokoju i Medziugorja. Kieruję się Jej słowami: „Drogie dzieci, ofiarujcie nowennę, składając w ofierze to, do czego jesteście najbardziej przywiązani." Dołączam post milczenia przez 9 dni.

Ks. Kardynał Stefan Wyszyński stwierdził: „Gdy nie ma już nic do powiedzenia, bo słowa nie są brane pod uwagę, gdy prawda już nie pozyskuje, pozostaje wtedy jeszcze jedno: dać życie. To zastawia, zbawia, jest ratunkiem."

Ponawiam więc oddanie Jezusowi swego umęczonego życia, przeplatanego jednym wielkim bólem rozdzierającej się duszy, za Pawła i za inne dusze. Już nic więcej nie mogę Ci, Boże, ofiarować poza tym, co Ty sam na mnie dopuszczasz...

...Z Chrystusem przybita do Krzyża, wyszydzona, znienawidzona, z Chrystusem umierająca i wołająca: „Boże, Boże Mój, czemuś mnie opuścił...?"

...Na chwilę tracąca nadzieję i ponownie chwytająca się nadziei przez pamięć na to, że Chrystus zmartwychwstał. Pokładająca nadzieję tylko i wyłącznie w Zmartwychwstaniu Chrystusa — to moja nadzieja, że szatan jednak zostanie pokonany, a Paweł uratowany...

...Śmierć byłaby teraz dla mnie tylko uwolnieniem (o, jakże, i to coraz częściej, proszę o nią Pana!), ale niczego by nie załatwiła. Wiem, że musi dopełnić się jeszcze ten kielich goryczy, który mi przyjdzie wypić do końca.

...Z Jezusem i z Maryją wytrwam — Paweł musi być uratowany, i inni też. Z tej drogi już nie zejdę.

Ojciec Pio: „Prawdziwych cierpień dostarczają nam ci, których kochamy."
„Nie przepędza się szatana szatanem."

Anna:
— Panie Jezu, szatan tak bardzo szaleje, tyle spustoszenia robi wokół nas i w nas. Jest bardzo silny, są chwile, gdy bardzo się go boję!

Kiedy czyniłam Panu Jezusowi wykład na temat potęgi szatana, Nauczyciel słuchał i nic przerywał; gdy skończyłam, Pan powiedział jedno zdanie: Nie ufaj szaleństwu szatana, lecz zwycięstwu Swego Pana.

Nadal Słowa Pana leżą w szufladzie. Nie mam zupełnie siły by zabrać się do uporządkowania luźno leżących kartek. Nigdy nie przypuszczałam, że Pan Jezus zechce, by została wydana druga książka. Pisałam zatem Słowa Jego ot tak, dla siebie i przyjaciół.

Umęczona cierpieniem nie byłam w stania nic z siebie wykrzesać, umysł został jakby zawieszony w próżni. Nie mogłam sobie poradzić z wypełnieniem polecenia Pana Jezusa. Gdy zabierałam się do pracy, ogarniało mnie zniechęcenie. Nie pamiętam, bym miała takie trudności w innych sprawach. Myślałam sobie: a któż zechce czytać książkę, której główny wątek jest tak mocno spleciony z cierpieniem? Kto zechce, jeśli ja sama tego stanu już znieść nie mogę? Czy człowiek może przekazać innym jakąkolwiek dobrą naukę, jeśli sam chciałby położyć się i umrzeć...?

Właściwie żyję tylko jedną myślą, która we mnie rozrasta się i oplata mnie całą: Panie, Ty wiesz, że ja nie zadowolę się połowicznym nawróceniem Pawła, takich nawróceń w ogóle nie ma. Sam powiedziałeś: (Jan 3.15—16) „Bądźcie gorący albo zimni, a nie letni." Dopóki serce Pawła nie będzie całe biło dla Ciebie, ja nie przestanę jęczeć u stóp Twego Krzyża, tak jak ewangeliczna wdowa — będę Ci się naprzykrzać, aż mnie wysłuchasz, bo jedynie to da mi ulgę i odpocznienie.

15 czerwca 2001, piątek.

Maryja:

— Powiedz Pawłowi, Moja córko, aby to on sam zwrócił się do Mojego Syna o pomoc — nie tylko w sprawie mieszkania, ale i wyjścia z całej swojej nędzy i tragedii, w jakiej się znajduje jego biedna i umęczona dusza.

Musi zwrócić się do Mojego Syna, a wtedy dobry Bóg Ojciec pobłogosławi wam we wszystkich trudnościach, jakie oboje przechodzicie. Jednakże to on sam musi przyjść w pokorze do Boga Ojca — powiedz to Pawłowi, Moja córko. Innej drogi nie ma — jest tylko ta jedyna, o której Mój Syn Umiłowany mówił kilkakrotnie Pawłowi. Uparcie tkwiąc w nędzy niczego nie dokona, a pogrąży się jeszcze bardziej, tak że trudno mu będzie odnaleźć drogę do Zbawienia. Jest już bardzo późno, a czasu niewiele. Mój Syn nie uczyni nic dla Pawła, dopóki on sam nie przyjdzie do Mego Jezusa, ale droga do Mego Syna wiedzie przez konfesjonał.

Ja wskazałam kierunek dążenia do odnalezienia wzajemnej miłości i pokoju, bo tylko tą drogą idąc możesz poczuć się bezpieczna, Moja córko, i tego się pilnuj. W innym przypadku — to wasze wspólne zamieszkiwanie byłoby dla ciebie, matki, piekłem. Amen.

A zatem nie ma mowy o wykonaniu jakiegokolwiek ruchu w kierunku sprzedaży obecnego mieszkania i kupna większego... Poza tym nie zwrócono mi jeszcze moich pieniędzy, które pożyczyłam, i nie wiem, kiedy to nastąpi, więc nie mamy nawet o czym marzyć...

17 czerwca 2001, niedziela.

Psalm 102 (wiersze 2—3, 5—6,10—12) — jakże dokładnie wyraża to, co teraz przeżywam...

Panie, słuchaj modlitwy mojej,
a wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie!
Nie kryj przede mną swego oblicza w dniu utrapienia mojego!
Moje serce wysycha jak trawa, zapominam nawet o spożyciu chleba.
Z powodu gwałtownych mych jęków
moje kości przywarty do skóry.
Albowiem jak chleb jadam popiół
i z płaczem mieszam mój napój
przez oburzenie Twe i zapalczywość,
boś Ty mnie podniósł i strącił.
Dni Moje są podobne do wydłużonego cienia,
a ja usycham jak trawa.

Jezus:
— Usiądź i pisz.

Moja kochana córko, nie myśl, że zapomniałem o tobie. Psalmem przyzywasz Mojego Miłosierdzia, a Ja ci powiadam: prędzej matka zapomni o swoim niemowlęciu, bo Ja nigdy nie zapomnę o Tobie i o Pawle.

Ty dobrze wiesz, Moja córko, że potrzeba ci więcej wiary, wiary i ufności we Mnie.

Mówię: Po owocach ich poznacie.Jeszcze nie nadszedł czas na owoce, jeszcze potrzebuję twojej współpracy, twojego bólu, twojego współcierpienia ze Mną.

Moje dziecko, te skarby oddaję przed tron Mego Ojca. Mój Ojciec słyszy każde twoje westchnienie. Anno, wielkimi łaskami Ojciec Mój cię obdarowuje.

Gdy po śmierci przyjdziesz do Mnie, postawię przed tobą wszystkie dusze, które przez twoją współpracę z Chrystusem zostały wybawione od śmierci wiecznej.

Śpiewaj: „Hosanna na wysokości, Pan Zmartwychwstał, Alleluja!" Choć twe serce krwawi, śpiewaj całą duszą; niech ta radość w duszy zrodzi się z wiary w Twego Odkupiciela.

Szatan czyni duszy Pawła wielką krzywdę, ty jednak przyjmij z pokorą całe błoto, przed którym się wzdrygasz — to, które daję ci zobaczyć oczyma duszy. Jest to twój udział we współzbawianiu wraz z twoim Panem ginących dusz. Nie daj się zwieść pokusie, którą jest pragnienie zrzucenia z siebie ciężaru krzyża, bo to pociągnęłoby za sobą tragedię utonięcia Pawła i wielu dusz.

Moja córko, wybrałem cię, zanim zostałaś ukształtowana w łonie swej mamy; wybrałem cię do tego dzieła, które po dziś dzień wypełnia się przez ciebie.

Uchwyć swój krzyż oburącz i trzymaj go mocno, nie wypuszczaj z rąk i nie próbuj go oddać nikomu obcemu, bo obcy porzuci go na drodze. Ty ponieś ten krzyż, bo rozgrywa się bitwa o dusze.

Nie przyjęłabyś — ze względu na twoją słabość — krzyża Mojego, gdybym ci go powierzył dla ratowania obcych dusz, dlatego w dzieło zbawiania został włączony Paweł — byś ty była niejako Szymonem z Cyreny dla Mnie samego.

Wyjawiłem ci tajemnicę słów: „Z wysokości Krzyża będę do ciebie przemawiał." Jesteś wybrana, Anno, do ratowania dusz, stąd te mnożące się cierpienia, które dopuszczone są na ciebie. Poczytuj je sobie jako wielką łaskę („Anna" znaczy: „Bóg obdarzył cię Łaską") i dziękuj Memu Ojcu każdego dnia za wszystkie krzyże, które niesiesz.

Nie żądam od ciebie ofiary całopalnej, a tylko po części z wysiłku fizycznego. Wiem, jak wielki ciężar dźwigasz — powala cię on nieraz na ziemię — ale wiedz, że wielkie rzeczy w tym czasie się rozgrywają. Twoja ofiara: bezsilność i niemoc — ożywia umarłe dusze. Każde twoje wyrzeczenie, podjęte z miłości do Mnie, jest zapisane w złotej Księdze Życia, żadne nie zostanie zapomniane. Twoje ofiary i cierpienia mają być ukryte przed ludźmi — tak Jak zaczęłaś to czynić. Niech nikt z ludzi nie wie o bólu twej duszy.

Anna:
— Panie Jezu, a to co mówię Kasi, czym z nią się dzielę...?

Jezus:
— Kasia odbiera to właściwie, bo powodowana jest miłością i wasze rozmowy nie czynią krzywdy drugiemu człowiekowi, są więc dla was obu owocne. Jest ona jednocześnie świadkiem łask, jakie zostają wylane na ciebie.

Niech ta, która uważa siebie za twoją przyjaciółkę, pozostanie przyjaciółką po to, by świadczyła o Mojej zażyłości z tobą. W przyszłości zechcę się posłużyć Moją umiłowaną, w której mam upodobanie. Ja cię wybrałem i jej przyjaźni nigdy od ciebie nie odwrócę. Będzie ci towarzyszyła do końca twego życia — na świadectwo Mojego Miłosierdzia, jakie roztaczam nad tymi, którzy Mnie miłują. Jezus.

23 czerwca 2001
Niepokalanego Serca Maryi

Dziś Paweł wyraził zgodę na sprzedaż mieszkania i kupno większego. Do tej pory myślał o zamieszkaniu osobno, w czym ja upatrywałam zamiary szatana. Ucieszyłam się tą przemianą. A jednak w duszy słyszałam cały czas słowa Maryi: ...„Dopóki Paweł nie zegnie kolan przed Moim Synem..." A więc... trzeba będzie jeszcze poczekać, jeszcze nie czas.

Dziś powtórzyłam Kasi niektóre zdania skierowane do mnie przez siostrę Celinę:

„Aniu, Pan Jezus obdarzył cię wielką łaską, którą ty niewystarczająco wykorzystujesz. W oczach Boga jesteś wybrana. Powiedz Kasi, by twardą ręką prowadziła «Wieczernik», bo niektórzy chcą na swoją własną chwałę pracować..."

Słowa: „W oczach Boga jesteś wybrana" — zamieszczam tutaj nie po to, by podkreślić własne „ja", ale by ukazać swoją niedoskonałość i nędzę. Otóż „wybrana przez Boga" oznacza, że Sam Bóg chce posłużyć się mną jako narzędziem, by został przeprowadzony JEGO plan. Niestety, w oparciu o powyższe słowa, nie wykorzystuję w pełni Łaski i nie wykonuję do końca tego, czego Pan ode mnie oczekuje.

Dziś skończyłam nowennę do Królowej Pokoju i zaraz otrzymałam światło, by zaproponować Pawłowi dłuższy pobyt w Medziugorju. Po ludzku — pomyślałam — niemożliwe: odmówi albo zignoruje...

Odważnie zapytałam: czy pojedziesz...? Odpowiedział: Pojadę!

Jak zwykle Jezus dostarczył nam środków na pokrycie kosztów pobytu Pawła w Medziugorju.

25 czerwca 2001

Szatan z potrojoną siłą uderza w Pawła — czego to on nie wyprawia, byle tylko zniechęcić go do wyjazdu! Proponuje Pawłowi dziesiątki różnych „atrakcyjnych wieczorów", stawia na jego drodze coraz to nowe grono „przyjaciół", roztacza przed nim wspaniałe wizje, by tylko postawić mu szlaban zagradzający drogę do Medziugorja.

A ja... błagam: Matko, daję wszystko co mam, proszę Cię, pozwól mu do Ciebie pojechać, bo ja już dłużej tego wszystkiego nie wytrzymam!

Otwieram słowa Ojca Pio i czytam: „Nie przejmuj się tym, że natura buntuje się przeciw cierpieniu, ponieważ [...] jest to coś zupełnie naturalnego. Twoja wola dzięki pomocy Boga będzie zawsze zwyciężać cierpienie, a jeśli nie zaniedbasz modlitwy, miłość Boga nigdy nie osłabnie w twej duszy. Aniołowie zazdroszczą nam tylko jednego: że nie mogą cierpieć dla Boga".

Spytałam jeszcze raz Ojca Pio: Czy dobrze odczytałam słowa Maryi, czy rzeczywiście tego chce Najświętsza Dziewica dla Pawła?

Ojciec Pio: ...Panna Łaskawa i Litościwa niech nadal wyprasza dla ciebie łaski u Boga niewypowiedzianej dobroci, byś wytrwała do końca wśród tak wielu prób miłości, którym cię Bóg poddaje.

Życzę ci, byś doszła do takiego stanu, by z Panem Jezusem oddać na Krzyżu ostatnie tchnienie, razem z Nim zawołać: „Wykonało się!"

Dziękuję Ci, mój ukochany Ojczulku Pio. Ty, który byłeś wiernym naśladowcą swojego Ukrzyżowanego Mistrza, pomóż mi zostać współzbawicielką na wzór Maryi; pomóż mi w pokonywaniu coraz większych przeciwności, uproś Pawłowi łaskę dobrego udziału w sakramencie Pokuty.

Nauczyłam się, że w życiu nie ma przypadków, że łaską jest odczytywanie znaków czasu. Jeśli dobrze odczytujemy i wsłuchujemy się w Głos Boga, pozwalamy się kierować naszemu Panu, opierając się całkowicie na Jego Woli.

29 czerwca 2001 Piątek, godzina 15.00 
adoracja w kaplicy księży Pallotynów.

Nie mogłam zupełnie skupić się na rozważaniu Drogi Krzyżowej, cały czas myślałam o tym, że szatan tę walkę wygra i Paweł pod jego namową nie wyjedzie do Medziugorja... Nie mogłam w ogóle się modlić... Wypowiadałam tylko na okrągło tę samą prośbę: „Jezu, Synu Dawida, ulituj się nade mną, Jezu, Synu Dawida ulituj się nade mną..."

Godzina 16.00

Jezus:
— Dziecko, Paweł wyjedzie do Medziugorja, Moja Matka jest silniejsza od szatana.

IV stacja — Pan Jezus spotyka Matkę Swoją.

Maryja:

— Córko Moja, proszę cię, nie prowadź już rozmów ze swoim synem o Jezusie. Paweł obraża Mojego Syna, więc wszystkie wasze rozmowy kończą się ranieniem Jezusa. Proszę, nie prowadź z Pawłem żadnych rozmów, dopóki nie zostanie uzdrowiony Mocą Chrystusa. Przyrzekasz?

Anna:
— Tak, Maryjo.

Maryja:

— Kocham cię, Moje dziecko, i nigdy nie przestanę orędować za wami u Mego Jezusa.

Anna:
— Dziękuję.

Maryj:

— A teraz rozważaj dalej Drogę Krzyżową, Moje dziecko.

Nadszedł dzień wyjazdu Pawła. Niestety — nie wyjechał... Tłumaczył się: „Myślę, że mój wyjazd nie ma sensu, będą to tylko zmarnowane pieniądze, ja nie jestem jeszcze gotowy. Nawrócić się można także w Polsce".

Pomyślałam: nie, tu się nie nawrócisz, tu szatan ma do ciebie zbyt duży przystęp. Odpowiedziałam mu:

— Jeśli otrzymałam takie światło — to oznacza, że tylko w Medziugorju zostaniesz uzdrowiony Mocą Chrystusa. Dlaczego? Nie wiem, ale Bóg nie na darmo udzielił mi światła.

Na drugi dzień spytałam Pana Jezusa z wielkim żalem:

— Powiedziałeś, Panie Jezu, że Paweł wyjedzie — jak mam rozumieć Twoje słowa? Stało się coś zupełnie odwrotnego!

Jezus:
— Pytałaś: „Czy wyjedzie?", odpowiedziałem: „Wyjedzie". Nie spytałaś Mnie jednak kiedy, Moje dziecko.

l lipca 2001 — Pierwsza Niedziela Miesiąca.

Usiadłam w ławce przed Najświętszym Sakramentem. Boże, co się ze mną dzieje... Nie mam siły klęczeć przed Tobą, jestem bardzo słaba, a w kościele jest dość gorąco. Przepraszam Cię, przepraszam... Wychodzę z ławki, by dowlec się do domu. Jest tak pięknie, wokół samo słońce, a ja nie mogłam uczestniczyć we Mszy świętej...

Kładę, się do łóżka... Paweł patrzy na mnie, wstaje z fotela i wychodzi z domu. Zaczynam szlochać...

Boże mój, jak mam pisać Twoją książką? Nie mam siły żyć, jakie będzie jej zakończenie? Nie dajesz mi tego, coś mi, Panie, obiecał, tej wielkiej radości. Kto zajmie się jej wydaniem?

Coraz większa ciemność mnie ogarnia i myślę sobie: jak dobrze by było zasnąć i już się nie obudzić... Cierpienia fizyczne są niczym w porównaniu z tymi cierpieniami duchowymi, których doznaję teraz, bo one powodują, że i ciało i dusza ogarnięte są jednym wielkim bólem. Pomimo to kocham Cię i tylko proszę: daj siłę wytrwać...

2 lipca 2001

Wyjmuję ze skrzynki korespondencję. O, jak wiele dziś listów otrzymałam! Jedna bardzo duża koperta — to od Dorotki przepisany na komputerze pacierz dla więźniów (większość z nich go nie zna).

Przeglądam dalej i rozrywam następną kopertę (spojrzałam na nadawcę) z bijącym sercem. List od pewnego kapłana, drżącymi wargami odczytuję słowa (już wiem, że to Sam Nauczyciel): „Gdyby nie było chętnych do pracy, mógłbym popracować nad tekstem i przygotować do druku. Można ją wydrukować... itd."

Utwierdzasz mnie, Panie, zawsze w przekonaniu, że Twoje dzieła przeprowadzasz Ty SAM. Przecież nikogo o nic w tej sprawie nie prosiłam, a Ty stawiasz na mojej drodze Kapłana, i teraz dopiero odczytuję, że chcesz przez Niego wydać drugą książkę... Wszystko przebiega zgodnie z Twoim planem, tylko ja stale utrudniam Ci jego wypełnienie i zawodzę! Treść listu napełnia mnie nową siłą. Mocą Chrystusa. Czuję, jak z martwych powstaję. Zapominam o ciężarze krzyża, który niosę, zaraz z nową energią biorę się do porządkowania orędzi Pana Jezusa.

Wieczorem tego samego dnia wraca do domu Paweł. Podaję mu przysłaną mi książkę Tajemnica Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej. Oboje czytamy ją do północy, a po jej zakończeniu Paweł po raz pierwszy spogląda na mnie jak dawniej: spokojnie, ciepło, z nadzieją w oczach, i wypowiada słowa: „Jeśli jeszcze raz możesz, to proszę, skontaktuj się z Adrianem, chcę wyjechać do Medziugorja, jestem już bardzo zmęczony tym wszystkim".

Moja dusza wypowiada tylko jedno: Boże Mój, Boże, dziękuję Ci!

Spotkanie w moim mieszkaniu.

Zaprosiłam do siebie kilka osób, by mówić z nimi o sprawach ważnych: o czasach ostatnich. Było mi przykro, gdyż temat, który chciałam poruszyć, został rozmyty i zastąpiony zupełnie innym: poruszono modlitwę wstawienniczą, ale „unowocześnioną" przez „infolinię". Większość z zaproszonych przeze mnie gości to osoby z dużym doświadczeniem ewangelizacyjnym.

Powiedziałam im: kochani, jeśli ja bardzo potrzebuję modlitwy wstawienniczej, to dzwonię do zakonu klauzurowego prosząc o pomoc i wiem, że siostry to uczynią autentycznie, gorącym sercem, i że Bóg ich wysłucha. Natomiast stanowczo jestem przeciwna takiemu postępowaniu jak „łapanie za telefon" i wykręcanie numeru z prośbą o modlitwę w tej a tej intencji. Choć wiem, że znajdą się tacy, którzy mnie skrytykują, ja jednak nie zmienię zdania. Nigdy z „infolinii" nie będę korzystała, bo gdy bardzo mi na czymś zależy i szukam ratunku, to sama poszczę i proszę osoby o głębokiej duchowości o modlitwę i post. Wiem, że skutek tej modlitwy przyniesie owoce. Tego uczył mnie Pan Jezus: modlitwy sercem. Jest mi trudno uwierzyć, że akurat ktoś, kto nie czuje sprawy, będzie modlił się sercem (wyjaśniłam to moim gościom).

Zostałam „przyjaźnie zaatakowana". Powiedziano mi, że ja nie rozumiem tego tematu...

Gdy późnym wieczorem odprowadzałam do taxi jako ostatnią moją przyjaciółkę Kasię, spytała: „A co na to Pan Jezus?" Spojrzałam na nią z wdzięcznością: ona jedna pomyślała o tym, by zapytać Pana Jezusa! Odpowiedziałam: Jezus powiedział mi: TAK TRZYMAJ.

13 lipca 2001

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Wzdychałam i jęczałam do Pana Jezusa: pomóż...! O 6.30 Paweł wyjechał do Medziugorja (do naszych przyjaciół) na 30 dni.

Jezus:
— Już kilkakrotnie wspominałaś, że szatan nie daje ci spokoju. Jest wszędzie tam, gdzie niesiesz Mnie — PRAWDĘ — ludziom. Czy z tego powodu odczuwasz zdenerwowanie?

Anna:
— Nie, czuję w sercu pokój. Jest mi, Panie, smutno, że czas, który nam dałeś, został zmarnowany — takie mam odczucie.

— Słabość, słabość ludzka. Anno, nie wszyscy mogą uwierzyć w nasz dialog i nie wszyscy mogą go zrozumieć.

Są tacy, którzy wszystko przypiszą twojej zarozumiałości i pysze. Rozumiem, że może sprawiać ci to przykrość, bo w tym wypadku twoja postawa nie miała nic wspólnego z pychą. Prowadzisz, Anno, życie proroka: w samotności i niezrozumieniu, jednak przeciwności niech cię nie zrażają. TAK TRZYMAJ.

ŚWIATŁO: Ewangelia wg świętego Łukasza 11,1—10.

Jezus:
— Zatem niech z powodu ludzkich słabości nie ulegają zakłóceniu twoje myśli i nie miej niczego za złe tym duszom, które zaprosiłaś do siebie. Dziecko, one nie mają darów danych tobie (l Kor 12,1—11; 14,1—40). Otrzymałaś te dary nie z powodu twoich zasług, lecz dlatego, że szeroko otwierasz swoje serce. Ono bije naprawdę dla Mnie, traktujesz Mnie jako swego najlepszego Przyjaciela. Twoja modlitwa to pieszczoty niemowlęcia. Twoje serce jest dla Mnie czułe; choć ty sama odczuwasz niedosyt, ale to dobrze. Dusze, które zaprosiłaś do swego domu, nie mogą odczuwać tego, co nas łączy. Popatrz, dziecko, nasze spotkania trwają już sześć lat, więc sama widzisz... Czy możesz być aż tak surowa dla innych? Odpowiedz.

Anna:
— Nie powinnam... Choć widziałeś, Panie, że nie chciano mnie słuchać, a przecież usiłowałam im wytłumaczyć znaczenie i sens modlitwy sercem — dokładnie to, czego nauczyłam się w Twojej szkole. A już zupełnie nie mogłam przyjąć tego, czego one chciały mnie nauczyć. Zostałam, Panie, sama na polu bitwy...

Jezus:
— Nie sama, Anno, nie sama.

16 lipca 2001
Matki Bożej Szkaplerznej

Wieczorem wróciłam z nabożeństwa do Matki Bożej Szkaplerznej u Ojców Karmelitów. Siedem lat temu tam właśnie przyjęłam szkaplerz święty.

Wzięłam Pismo Święte do ręki, prosząc: Panie, umocnij mnie, powiedz, czy Paweł wróci uzdrowiony? Otrzymałam tekst Iz. 41,17—20:

Nędzni i biedni szukają wody, i nie ma!
Ich język wysechł już z pragnienia.
Ja, Jahwe, wysłucham ich,
nie opuszczę ich Ja, Bóg Izraela.
Każę wytrysnąć strumieniom na nagich wzgórzach [...]
Ażeby widzieli i poznali,
rozważyli i pojęli [wszyscy],
że ręka Jahwe to uczyniła,
Że święty Izraela tego dokonał.

 

17 lipca 2001

Uklękłam przed Cudownym Obrazem Mego Pana, pytając:

— Czy dobrze odczytuję znaki czasu?

Jezus:
— Tak, Moja córko, już ten czas nadszedł; tak właśnie należy odczytać znaki — po pewnych zjawiskach, które w określonych odstępach czasu będą nawiedzać ziemię. Czas oczyszczenia Już się zaczął.

Anna:
— Myślę, Panie, że ludzie nie są na to absolutnie przygotowani. Mam na uwadze brak przygotowania duchowego i brak świadomości.

Jezus:
— Tak, nie są przygotowani, ale ludzkość nigdy nie chciała przygotować się dostatecznie, by oczyścić swoje dusze z brudu. Poza małymi wyjątkami, jak Noe czy Moi święci, będący już na ziemi świętymi. Całe ich życie należało do Boga, więc zwyciężyli, mimo iż każdy z nich pełnił swoją posługę, jak chociażby królowa Jadwiga (spójrz Anno, dziś obchodzi swoje święto). Widzisz, że wtedy można było rządzić państwem i służyć święcie Bogu, a dziś...? Korupcja goni korupcję, Boga zastąpił pieniądz — złoty cielec. Mówiłem ci o tym w pierwszej książce.

Nie chcą odczytywać znaków, które delikatnie dopuszczam, by ludzkość się opamiętała. Przyjdą następne i następne. Odstępy czasu między nimi, teraz dłuższe, będą się zmniejszały, kataklizmy z większą częstotliwością będą nawiedzać ziemię. Pomimo tego ludzkość nie opamięta się. Przyjdą o wiele większe i cięższe do zniesienia, na przemian woda i ogień. Woda, by zmyła cały brud, ogień, by wypalił wszelką zarazę. I tak będzie rodził się Nowy Świat. Krew ludzka będzie musiała być obficie wylana, by zrodziła nowego człowieka, w pełni świadomego, że Bóg Ojciec jest jego Stworzycielem (ludzie o tym zapomnieli, odwrócili się całkowicie od Mego Ojca). Zbyt wiele zła, zbyt wiele zaległo ziemię. Ludzkość prawie całkowicie zaprzestała walki z pokusami. O, jak mało dusz walczy z pokusami... Tak, Moja córko, zbyt mało. Przyjmuje się teraz wszystko, co jest — patrząc z zewnątrz — łatwe, ładne i przyjemne, a co jest ułudą i kłamstwem księcia ciemności, zaś w środku — swąd i spalenizna, spustoszenie (odkształcenie) dusz, wypaczenie sumień. Nawet wśród tych, których sobie wybrałem na posługę do pasania Moich owieczek. Wygodne życie wielu nie pokrywa się z Moim Słowem, które głosiłem na ziemi i zostawiłem w Księdze Słów Mego Ojca. Teoria nie pokrywa się z praktykowaniem cnót i z dawaniem świadectwa własnym życiem. Nie obudzi się świat, dopóki Ojciec Mój nie wkroczy, pozwalając na to, by miecz ognia spadł na ziemię.

Czasu jest mało, zbyt mało. Ziemię pogrążoną w letargu i śnie zastanie kataklizm, który spadnie na ludzi upojonych grzechem, siedzących przed telewizorami. Wtedy będzie już za późno, sprawiedliwość Boża wypełni się do końca.

Trzeba będzie w to wszystko włączyć „gorliwe" prześladowanie Moich wiernych: kapłanów, apostołów i ludu wiernego. Oni będą najbardziej znienawidzeni i prześladowani.

Anna:
— Czy to orędzie dotyczy Polski, czy całej ziemi?

Jezus:
— Całego globu, Moje dziecko, całego globu.

Polska też będzie miała swój udział w dźwiganiu krzyża, ale tylko po części. Polskę umiłowałem szczególnie, bo mimo prześladowań jakie znosiła, ziemia ta wydała wielu mężów świętych. Także wiele Polek, córek Moich, uświęca Mój tron w Niebie. Dla ich świętości, dla świętości tych, co nieznani (ukryci dla świata), co nie zapominają o Mnie, o Mojej Matce — ze względu na tych świętych i ich cierpienia, które znoszą w pokorze przez lata całe — większość połaci ziemi polskiej będzie nietknięta (uratowana).

Anna:
— Panie Jezu, co zatem mamy robić?

Jezus:
— Gromadzić się, przygotowywać na ucisk, by nie popaść w rozpacz, lecz przyjmować to co nadejdzie, jako dopust Boży.

Przygotowywać się należy przede wszystkim duchowo, bo z rzeczy materialnych prawie nic się nie ostoi. Trzeba ratować dusze, a więc przede wszystkim dużo modlitwy, pokuty i postów. To one będą najlepszym przygotowaniem na przyjęcie wszystkiego, co przyjdzie, ze zrozumieniem, zamiast wpadania w panikę. Panika odbiera rozum i ludzie zatracają swoje dusze. O te dusze walka będzie się toczyć, a nie o żywność czy przetrwanie — te sprawy trzeba postawić na drugim miejscu.

Wkrótce przyjdą bardzo wyraźne, jednoznaczne znaki na niebie i nikt nie będzie mógł powiedzieć, że Boga nie ma. Pomimo to wielu będzie takich, którzy odrzucą swego Stwórcę, ale uczynią to świadomie i na własne potępienie.

Trzeba, Moja córko, czuwać cały czas — czuwać na modlitwie, na czynieniu dobra, na niesieniu Mnie, Miłości, ludziom. Nic więcej uczynić nie możecie.

Anna:
— Panie Jezu, a objawienia w Medziugorju — czy ściśle łączą się z czasem oczyszczenia?

Jezus:
— TAK.

Maryja jest pierwszą i ostatnią pomocą dla ginącej ludzkości. Tylko trzeba Jej słuchać i wykonać to, o co ONA prosi.

Anna:
— Panie Jezu, czy ks. A. nie myli się, czy on dobrze odczytuje te znaki?

Jezus:
— Tak, zarówno on, jak i wierni Mnie kapłani znają je, ale są zagłuszani przez nic nie rozumiejących „naukowców" i „filozofów", którzy nie obejrzą się, aż nadejdzie dla ziemi dzień ognia i wody.

Pisz, nie bój się odpowiedzialności za SŁOWO. Moje dziecko, przyjdzie ci jeszcze niejedną gorzką pigułkę przełknąć, tylko proszę nie skarż się, bo tracisz w ten sposób skarby.

Błogosławię cię, Moja córko, uklęknij.

26 lipca 2001 — Świętych Joachima i Anny.
Adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy księży Pallotynów.

Zamówiłam nowennę, dziewięciu Mszy świętych za wstawiennictwem Królowej Pokoju oraz błogosławionego Ojca Pio — o uzdrowienie ducha i dobrą Spowiedź dla Pawła.

Jezus:
— Anno, twoje imię oznacza: wolna, nieprzymuszona, pełna łaski.

Anna:
— O Boże — pomyślałam — przecież Pełną Łaski może być tylko Najświętsza Maryja...!

Jezus:
— Nie bój się, pisz. Czy nie wolno Mi mówić do ciebie tego co chcę? [To prawda, że] nie wszystko pojmujesz, również nie wszyscy teologowie mogą to zrozumieć. Jednak czy znajdzie się ktoś, kto zechce poprawić Boga? Pełna łaski — bo chodzi tu o morze łask, które zostały na ciebie wylane.

Dziś jako dusza wolna udowodniłaś Mi, Kim dla ciebie Jestem, bo w dzień swojej patronki przyszłaś do Mnie, by trwać przy Mnie, klęcząc u Moich stóp. Zrezygnowałaś ze spotkania z przyjaciółmi. Serce twoje napełniłem radością nie odczułaś więc samotności ani pragnienia bycia z tymi, którzy na co dzień cię otaczają. W zamian za to zaznałaś wiele radości płynącej z przebywania z Bogiem.

Niewiele dusz dostępuje tych łask, bo i niewielu jest ludzi chętnych do wyzbywania się przyjemności ziemskich, by obcować z Panem.

Dziś ujrzałem cię wolną i nieprzymuszoną u stóp Moich. Zostałaś uzdrowiona z choroby, która ci dokuczała — już nie powróci, tylko sama nie psuj sobie zdrowia tym, co ci szkodzi. Wiesz, o czym mówię?

Anna:
— Wiem, dziękują.

Jezus:
— Radosnego dawcę Bóg miłuje.

Nie bój się, Moja córko, jedź z powierzoną ci misją i zawieź im Pawłową odwagę; ale pamiętaj, dziecko, że dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy.

Anna:
— Zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy...

Jezus:
— Bądź zatem tym dobrym (Pan Jezus delikatnie uśmiecha się), przekaż im odwagę, PRAWDĘ, ale nie obnażaj [słabości] tych, których Ja wybrałem sobie na pasienie owieczek.

Powierzam ci delikatną misję i liczę na Moją apostołkę. Bądź spokojna, bo z tobą będzie Moje błogosławieństwo. Umocnienia potrzebują ci, na których Ja liczę. Na ciebie kładę ten obowiązek, bo za tę parafię codziennie się modlisz.

Jeśli będziesz głosić PRAWDĘ w miłości, włos z głowy ci nie spadnie; nie zaznasz też przykrości od kapłana, bo Ja będę nad twoimi spotkaniami czuwał.

Moje apostołowanie trwało tydzień. Dane mi było ujrzeć wielkie wylanie Ducha Świętego na świeckich, którzy (wyraźnie widziałam w tym palec Boży) zostali wybrani przez Pana Boga i już dla Niego potrafią cierpieć — są nierozumiani i prześladowani.

W tym miejscu szczególnie gorąco pozdrawiam Dorotkę z Rybitw, która jest prezydentem Legionu Maryi, i życzę wytrwania.

Moja nocna rozmowa z Panem.

Jezus:
— Doświadczasz sercem Mojej obecności w sobie. Jeśli dusza tego nie doświadcza, żadne nauki teologiczne czy wykłady nie skłonią jej do [miłowania] Mnie. Trzeba, Moje dziecko, dużo modlitwy, i to na kolanach przed Bogiem a wtedy dobry Ojciec hojnie obdarza łaskami swój lud.

Ale to wszystko powinno nastąpić z dobrej i nieprzymuszonej woli. Dlatego jest tak wiele dusz letnich, które niedzielne chodzenie na Mszę świętą traktują rutynowo, z przyzwyczajenia. Powtarzają bezmyślnie słowa modlitwy, czasami przyklękną, ale ich serca są daleko ode Mnie. W takich duszach nie następuje wzrost [ognia miłości] — pozostają letnie do starości.

Niektóre z nich tylko ze względu na swoją zniedołężniałość i dlatego, że dobra doczesne nie mogą ich cieszyć, zwracaj ą się do Mnie — wtedy odnajdują MNIE.

Może też nastąpić to „bicie serca" dla Mnie w przypadku ciężkich zranień lub opuszczenia przez bliskich — wówczas dusza przypomina sobie o Mnie.

Najczęściej zaś jest tak, że najgoręcej kocha Mnie dusza, która była bardzo grzeszna, która Mnie bardzo obrażała, a której skreśliłem cały dług. Gdy taka dusza wejdzie już na Moją drogę, staje się bardzo gorliwą i kochającą swego Pana oraz wiernie trwa przy Mnie, pomimo swoich słabości i niedoskonałości. Czy czujesz, że rozumiesz to, co ci teraz tłumaczę?

Anna:
— Nauczycielu, ja sama jestem jedną z tych dusz, którym skreśliłeś cały olbrzymi dług... Gdyby istniało w Polsce prawo: „życie za życie" — powinien być na Mnie wykonany wyrok śmierci.

Jezus:
— Życie człowieka należy do Boga, więc jeśli sądy wydają wyroki zabijania, to te sądy sprzeciwiają się Mojej nauce. O tym mówi Ojciec Święty Jan Paweł II. Każdy największy zbrodniarz ma prawo żyć, bo jego życie należy do Boga, a nie do ludzi. Należy stworzyć takie warunki człowiekowi, by dać mu szansę podniesienia się i powrotu do Boga i Prawa Boskiego.

Póki tli się iskra nadziei w człowieku, Bóg czeka na odruch skruchy i żalu. Jeśli ten żal pojawi się, Bóg pyta: „Czy wierzysz we Mnie?" Jeśli dusza wyzna wiarę w Boga, jest zbawiona. Za zbyt wielką cenę została odkupiona na Krzyżu, by człowiek mógł przekreślić życie drugiego człowieka. Napisz, Anno: Człowiek nie ma prawa zabierać życia drugiemu człowiekowi od chwili jego poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jezus.

5 sierpnia 2001
Adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy księży Pallotynów

Jezus:
— Anno, nie bój się. Czemu się lękasz? Jestem, widzę i słyszę, uczestniczę w twoim życiu. Daję dobro i dopuszczam zło. Ja Jestem Tym, który Jest. Wszystko, co dotyczy ziemskiego globu, wszechświata, promieni słońca i księżyca i wielu innych zjawisk fizycznych, należy do Mnie. Jestem Bogiem Stworzycielem wszelkiego stworzenia. Jestem Stwórcą człowieka. Stworzyłem ciebie i każdego z osobna.

Każdy z was jest instrumentem w ręku Moim. Nawet zło, które wybieracie w oparciu o wolność, którą wam dałem — dopuszczam, byście doświadczali, kosztowali i wybierali.

Jeżeli żyjesz w Łasce Uświęcającej, upodabniasz się do samego Boga, jesteś niemalże Bogiem. Używam przenośni, byś zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo ukochałem człowieka, jak bardzo wywyższyłem, człowieka ponad wszelkie stworzenie.

Człowiek został stworzony na wzór i podobieństwo Boga i gdyby nie grzech, dotychczas obcowałby ze swym Panem niemal jak równy z równym. Grzech jest to przepaść, która oddziela człowieka od Boga. Jeżeli żyjesz w Łasce, ufaj swemu Panu, a On pokieruje wszelkimi twoimi sprawami, materialnymi też.

Ty jesteś tylko narzędziem Moim; pracuj nad tym co ci powierzyłem, ale wiedz, że finał należy zawsze do Mnie.

Jeśli rozważysz to co ci powiedziałem, wszystkie trudne codzienne sprawy nie będą ci przysłaniały Mnie. Twój umysł będzie wolny, nie będzie koncentrował się na finale, nie będą kierowały tobą emocje. Ty sama pilnuj, byś podobała się Mnie, a nie ludziom, i to we wszystkim co czynisz, mówisz, myślisz. Ja, Anno, słuch mam dobry — wyłapuję każdą fałszywą nutę, która zagłusza piękno muzyki twej duszy. Pilnuj każdej by brzmiała czysto, a Ja poprowadzę we właściwy sposób wszystkie trudne sprawy twoje i Pawła. Znoś cierpliwie tych, którzy cię poniżają służąc szatanowi — on, jak dobrze wiesz, nienawidzi tych, których Ja kocham. Walka ta musi rozgrywać się w pokorze. Im więcej się uniżasz i w oczach ludzkich stajesz się takim „nic nie znaczącym przedmiotem" — tym bardziej Ja za każdym razem cię wywyższam i osłaniam od wszelkiego zła. Nikt nie uczyni ci krzywdy, Moja córko. Ja widzę i słyszę każdą twoją boleść i skargę.

To, że nie zawsze widzisz rezultat, jakiego oczekujesz, nie oznacza, że odwróciłem się od ciebie. Już wkrótce przyjdzie najlepszy moment, w którym wszystkie twoje ciężkie sprawy zostaną rozwiązane. Minie „siedem lat chudych", a zaczną się dla ciebie „lata tłuste". Nie doznasz już tak wielkiego bólu jak ten, który znosiłaś dotychczas przez te wszystkie lata. Wytrwaj, córko, to dla dobra twojego i Pawła. Jest to ofiara miła Bogu, jeżeli złożysz ją z wielką ufnością w ręce Mojej Matki.

Powiedziałem, że czas ten nadejdzie wkrótce. Wypełni się wszystko: odwrócę od ciebie dotychczasowe cierpienia i nigdy już ich na ciebie nie dopuszczę. Wprawdzie do końca twego życia na ziemi będziesz miała wiele przeciwności, jednak będą one już przez ciebie przyjmowane ze zrozumieniem i wewnętrzną zgodą.

Pokój w twoim sercu będzie panował zawsze, aż po wieczność. Ten pokój to nagroda za wytrwałość. Będę już wam obojgu błogosławił. Ze względu na ciebie nie mogę Mego gniewu skierować przeciwko Pawłowi, choć jeszcze Mnie rani. Moje Miłosierdzie obejmuje was oboje, a prośby twoje zostają wysłuchane. To mówi twój Pan i Nauczyciel. A teraz pochyl głowę:

Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty spoczywa na tobie. Amen.

Anna:
— Czym jeszcze rani Ciebie Paweł, Panie Jezu?

Natychmiast odczułam obecność Pana Jezusa przy sobie, położył mi palec na ustach, czułam, jak czule otacza mnie Swoimi ramionami... Ciepło i ...pokój w sercu.

Jezus:
— Bądź cierpliwa, Anno, bądź cierpliwa.

10 sierpnia 2001

Zadzwonił telefon, podniosłam słuchawkę.

— „Aniu, płaczesz?"

— Tak, płaczę, codziennie modlę się i płaczę, akurat trafiłaś, kochana, na ten moment...
Kasiu, zaczynam się bać samej siebie. Czy ty wiesz, co ja powiedziałam do Pana Jezusa...? Powiedziałam, że mam żal do Niego, bo tak długo proszę, a nie widzę zmiany u Pawła...

Popatrz, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji. Mój dochód tak maleńki. Paweł nie może znaleźć pracy, oboje w pokoiku z kuchnią, a przy tym wszystko się wali. Ja chyba tracę rozum, podobnie jak żona Hioba!

— „Moja kochana, nie zamartwiaj się! Wiesz, święta Elżbieta też mogła mieć żal do Pana Jezusa: otrzymała w późnym wieku wielką radość — syna — i tegoż syna Bóg jej zabrał. Ona musiała przeżyć straszliwą tragedię. Nieukojony ból może doprowadzić do tego, że człowiek wypowiada swój żal Bogu, pytając: «Czemu to, Panie, na mnie dopuściłeś?» Cóż, to nasza słabość..."

Kasia często dzwoni do mnie, ale nie po to, by pytać i szukać sensacji, ale by mnie umocnić. Obie nie mamy zbyt wiele czasu na spotkania, jednakże moja przyjaciółka jest zawsze przy mnie, ilekroć jej potrzebuję, i wiem, że nigdy nie odmówi mi jakiejkolwiek pomocy.

Jezus:
— Pisz, Moje dziecko.

Ja nigdy cię nie zawiodę. Jeśli milczę, wcale to nie oznacza, że zostawiłem cię samą sobie. Wtedy jestem najbliżej ciebie, choć tego nie odczuwasz. To jest próba miłości.

Anno, z tym jest podobnie jak gdy Oblubieniec patrzy na swoją oblubienicę. Uczucia nie muszą być wyrażone słowami, które zresztą mało znaczą u ludzi.

Jeśli stawiam duszy przeszkody, sprawdzam jej wiarę. (Tu wyjaśnij, Anno, że „stawiam" oznacza „dopuszczam", gdyż sami ludzie potrafią oplątywać i wiązać sznurkiem swoje ręce i nogi, tak że tylko dobra Miłość Boga Ojca potrafi to rozwiązać.) Wystarczy w takich chwilach zwrócić się do Mnie.

Obserwuję cię, Moje dziecko, i z przykrością ci mówię, że zawodzisz Mnie w Mym oczekiwaniu. Stawiam przed tobą zadania, udzielam ci pomocy, a ty — podczas upadku w chwilach ucisku zupełnie tracisz siły... Czy Moja córka przestaje Mi ufać...? Odpowiedz.

Anna:
— Są chwile, w których chciałabym zamknąć oczy i czekać, aż mnie zabierzesz stąd, Panie, do siebie. Czuję oschłość na modlitwie, zniechęcenie, czuję się bardzo zmęczona walką. Przepraszam... Wiem, że Cię zawodzę, ale już nie mogę, nie mam siły, nie chcę żyć. Zabierz mnie, proszę, zabierz, dlaczego pozwalasz na to...

Wszystkie łaski, które mi, Panie, dajesz, są dla mnie ciężarem nie do uniesienia, dlatego pragnę odejść z tego świata jak najszybciej, by doznać ulgi, by choć trochę odpocząć.

Jezus:
— O! Moja córko, ty Mnie jeszcze trochę posłużysz, jeszcze nie nadszedł czas, bym teraz zabrał cię do Siebie. Jeszcze trochę trzeba będzie ponieść krzyż ze swym Nauczycielem. Przyjdę po ciebie, Ja Sam, ale jeszcze nie teraz, choć czasu nie zostało ci zbyt dużo.

Anna:
— Wiem, mówiłeś mi, Panie.

Jezus:
— A zatem do pracy! Popatrz, Paweł wraca do domu. Jak sądzisz, kto jest silniejszy w uporze: Paweł czy Moja Matka?

Anna:
— Twoja Mama.

Jezus (uśmiechając się):

— Tak trzymaj. Ufaj Maryi, Ona jest Wszechpotężna. Ucz się od Mojej Matki — Ona zaufała Memu Ojcu do końca. Od ciebie takiej ofiary nie żądam.

Teraz zacznie się proces gojenia ran Pawła. Zostaw mu trochę swobody i wyboru, jako, że „radosnego dawcę Bóg miłuje".

Błogosławię, Moja córko, tobie i Pawłowi, i twemu domowi.

Od teraz zaczynamy współpracę. Jezus.

Paweł po powrocie powziął pewne postanowienia:

1. odbędzie spowiedź (zaakceptował mój wybór księdza spowiednika),
2. post w środy i w piątki,
3. modlitwa o godz. 15.00.

Właśnie o tej godzinie uklękliśmy oboje, oddaliśmy Miłosierdziu Bożemu nasze trudne sprawy: pracę Pawła, problemy mieszkaniowe i wiele innych.

Wieczorem zadzwonił do nas Adrian z Medziugorja. Zapytał, czy Paweł szczęśliwie przyjechał do Polski. Odpowiedziałam: tak, dziękuję tobie i Annie, twojej żonie, za wszelkie dobro, jakiego doznał od waszej rodziny. Na to Adrian: Paweł ma dobre serce, wiesz, myślę, że otrzymał wielkie łaski w Medziugorju.

 

12 sierpnia 2001

Słowo dla Zdzisławy.

Zadzwoniła do mnie Zdzisława z pytaniem skierowanym do Pana Jezusa: co ma uczynić z dość trudną i kłopotliwą znajomą, jak jej pomóc?

Jezus:
— Moja córko, nie czyń tego, czego byś nie chciała, by tobie czyniono.

Jeśli prosiłem cię, byś okazała tej nieszczęsnej duszy miłość, to jest to tak proste samo w sobie, że pytać o więcej już nie trzeba.

Moja córko, odpowiedz: czy to miłość obmówiła tę biedną istotę przed Anną? Anna nie wiedziałaby o całej jej nędzy, gdybyś ty jej nie odkryła; nawet nie powinna wiedzieć, bo na twojej drodze tę duszę postawiłem.

Widzisz, Zdzisławo, jeżeli zakrywasz to co chore, poranione — to zakrywasz samego Nauczyciela, bo Ja jestem świątynią, która mieszka również w twojej znajomej, Ewie. Okaż jej miłość, tego od ciebie oczekuję. Zajrzyj do „Hymnu o Miłości" świętego Pawła, to wszystko; i módl się za nią, a to już będzie bardzo dużo.

A ty, Anno, przemilcz to, co usłyszałaś od Zdzisławy — i to już będzie miłość. To niewiele kosztuje. Jezus, który Jest Samą Miłością.

Swego czasu łączyła mnie zażyła znajomość z pewną sympatyczną, wykształconą dziewczyną. Osoba ta potrzebowała pomocy i wiem (jestem nawet pewna), że Pan Jezus oczekiwał ode mnie, iż stanę na wysokości zadania. Starałam się, na ile tylko czas mi pozwalał, pomagać jej duchowo, by odnalazła siłę w Chrystusie.

Niestety, osoba ta posiadała jedną wadę, której ja już dłużej nie byłam w stanie znieść: dzwoniła do mnie raz w tygodniu, zawsze z tym samym pytaniem: „Co u ciebie, kochana, słychać?" Kiedy to już stało się dla mnie nie do zniesienia, robiłam uniki: nie podnosiłam słuchawki (wiedziałam, o której porze do mnie dzwoni, zawsze to czułam), zmieniałam temat itp. Nie dałam jednak rady obronić swojej prywatności.

Zorientowałam się (dość późno), że ta osoba żyje i „odżywia się" cudzymi sprawami, że to jest brzydka strona jej charakteru. Wiedziałam też, że nie odnosi ona korzyści duchowych z kontaktów ze mną. Kiedy to już przebrało granice mojej wytrzymałości (poczułam, że moja prywatność jest zagrożona, a moja grzeczność źle rozumiana — po prostu przy najbliższej okazji zerwałam kontakt z tą osobą. Podobnie uczyniłam z innymi, poszukującymi sensacji w rodzaju: „życie na gorąco". Piszę o tym naprawdę z bólem w sercu.

Niestety, są czasem w życiu takie trudne chwile i związane z nimi decyzje, które trzeba podjąć, do końca nie mając pewności, czy nie można było tego rozwiązać inaczej, by pomóc (nawet własnym kosztem) drugiej osobie. Pozostaje znak zapytania...

21 sierpnia 2001

Dziś Mój Pan zechciał, bym gościła w domu księdza dra A. S. Wraz z Kasią spacerowałyśmy po pięknym ogrodzie, zajadając pyszne śliwki, które Ksiądz dla nas zrywał. Razem modliliśmy się w kaplicy Księdza i razem zjedliśmy bardzo smaczny, zdrowy obiad. Ksiądz A. S. przypomina mi bardzo postać Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego, i to zarówno wyglądem zewnętrznym (sylwetką, sposobem poruszania się i trochę urodą), jak i głęboką duchowością, która zakryta jest dla ludzkich oczu.

Cały piękny słoneczny dzień spędziliśmy we trójkę. Na drogę powrotną zostałyśmy obdarowane pysznymi jabłuszkami i śliwkami. Powiedziałam do Kasi: w tym kapłanie na pewno płynie „błękitna krew". Kasia odpowiedziała: „Masz rację, kochana, przebiegłam wzrokiem książki pisane przez Księdza, mój wzrok uchwycił po części biografię tego kapłana... Masz rację".

Wiem, że mogę tam powrócić — do tej cudownej ciszy, do tego miejsca, w którym czas jakby zatrzymał się, gdzie czuje się obecność Samego Boga.

Dziękuję, Nauczycielu, za wspaniały dzień. To była wielka ulga, oderwanie się od moich trudów i zmagań.

24 sierpnia 2001
Adoracja, kaplica księży Pallotynów.

Jezus:
— Już wkrótce otrzymasz mieszkanie, i to piękniejsze, niż potrafisz sobie wyobrazić.

Anna:
— Czy myślisz, Panie, o moim mieszkaniu w Niebie...?

Jezus:
— Nie, Ja mówię o mieszkaniu ziemskim.

Prawda, że oboje znajdujecie się w bardzo trudnej sytuacji. Tę całą gmatwaninę powoduje grzech śmiertelny. W grzechu śmiertelnym człowiek całkowicie liczy na własne siły, a te zawsze muszą zawieść, bo co Bóg wypuszcza ze swojej ręki, to szatan chwyta w swoją sieć i zazwyczaj mu się to udaje — za przyzwoleniem Boga.

Istnieje wielka odpowiedzialność za wolny wybór, i to przed samym sobą, rodziną, ludzkością. Z niego też trzeba będzie się rozliczyć na Sądzie Ostatecznym.

Stąd masz, Anno, tak wiele kłopotów, bo stawiam cię pośród nędzy dusz, o które zabiegam. Staczasz z tymi duszami walkę, choć po części czynisz to jeszcze nieświadomie, a Ja chciałbym, aby twoja świadomość była przejrzysta, klarowna i jasna, co zobowiązuje cię do przyzwolenia, przyjęcia wszystkiego, co daje ci Mój Ojciec.

Choć otrzymujesz ostatnio same cierniste kolce, przyjmuj je z miłością... Aż taką cenę trzeba będzie zapłacić za duszę Pawła. Przyprowadzisz jeszcze te dusze, o które zabiega Moja Matka. Nie ociągaj się więc w dźwiganiu krzyża, przyjmuj go ze zrozumieniem. Nic nie dzieje się bez Mojego przyzwolenia.

Anna:
— Jezu, cały czas Cię ranie, bo zaczynam już buntować się. Nawarstwiające się cierpienia przerażają mnie. Ja już naprawdę nie mam siły, choć zawsze upadam na kolana i proszę: „Miej litość nade mną, biednym grzesznikiem".

Jezus:
— Tak będzie aż do czasu, gdy okiełznam twój opór wobec Mojej miłości do ciebie i zrozumiesz tajemnicę cierpienia. Wówczas zaczniesz przyjmować wszystko co gorzkie z radością w sercu, i to będzie znakiem nadejścia dla ciebie ostatnich dni na ziemi.

Anna:
— Czy Cię ranię tym, że tak bardzo pragnę „siedmiu lat tłustych," by nasycić swoje oczy widokiem wielkiego nawrócenia Pawła...? Bo wiesz, Jezu, że połowiczne nawrócenie mnie nie ucieszy.

Jezus:
— Nie ranisz Mnie „przypominaniem", gdyż to wypływa z twojej niecierpliwości, ale ranisz Mnie swym niedowierzaniem. Czy nie wypełniło się choć jedno ze Słów, które do ciebie wypowiedziałem?

Anna:
— Wypełniły się wszystkie Twoje orędzia.

Jezus:
— I to jest potwierdzeniem PRAWDY, której powinnaś cierpliwie oczekiwać do końca.

Anna:
— Czy czas ostatni — jego zakończenie — to kwestia długich lat...?

Jezus:
— Krótszy, niż ludzkość przypuszcza. Wielu z tego pokolenia doczeka tej chwili...

Anna:
— A ja?

Jezus:
— Ty nie, wezmę cię wcześniej.

Anna:
— Byleby Paweł stał mocno na nogach i trzymał się Ciebie, Panie Jezu, obydwiema rękami!

Jezus:
— Będzie Moim uczniem, a później apostołem w czasie ostatnim. Jego sobie upodobałem. Zajrzyj do wcześniejszych orędzi — już ci o tym mówiłem, Anno.

26 sierpnia 2001 — niedziela
Uroczystość NMP. Częstochowskiej

Dziś Paweł zaprosił mnie do Zamku Królewskiego, by obejrzeć wystawę, o Księdzu Kardynale Stefanie Wyszyńskim, a przed tym poszliśmy oboje, jak zwykle, do kościoła Św. Anny na Krakowskim Przedmieściu.

Zaczynam wyraźnie dostrzegać duże zmiany w Pawle, w szybkim tempie zaczyna zdrowieć. Proces uzdrawiania nie następuje natychmiast, ale dzień po dniu.

Oboje uczymy się od początku żyć według Ewangelii. Pan zechciał, bym to ja była tą, która pomoże Pawłowi we wzroście duchowym, i za to jestem Panu Bogu bardzo wdzięczna.

Przyzwyczajam Pawła do zwykłych obowiązków domowych, bo gdy odejdę z tego świata, będzie zmuszony wykonywać to wszystko, z czym większość mężczyzn ma poważne kłopoty — po prostu nie dają sobie rady z codziennymi czynnościami, które z reguły wykonują kobiety.

Początek września 2001

Ola była ze mną w Medziugorju i wybiera się ponownie do Maryi. Dziś Oleńka spytała mnie: „Aniu, gdybyś nie miała nikogo do przepisania twej książki, to ja chętnie podejmę się tego zadania..." A zatem dajesz mi, Boże, drugą osobę do pomocy, by dokonało się Twoje dzieło.

Nie wiem, jak Ola to robi... Pracuje zawodowo, a mimo to niedawno ukończyła dodatkowe fakultety. Ma trzy córki, prowadzi dom, a prawie zawsze widuję ją na wieczornej Mszy świętej...

Jest bardzo przystojną dziewczyną, bardzo wrażliwą i inteligentną, a nade wszystko zakochaną w Panu Jezusie. Duch Święty prowadzi ją w cudowny sposób. Są chwile (chyba jest ich dużo), że wszystko wali się jej na głowę, jednak całkowicie ufa Panu Jezusowi i zawsze pięknie się uśmiecha. Wszystko, co czyni dla Pana Jezusa, robi zupełnie bezinteresownie i z poświęceniem.

Takich to apostołów daje nam Pan...

12 września 2001
Najświętszego Imienia Maryi

Paweł sam, bez jakiejkolwiek ingerencji z mojej strony, pojednał się z Panem Jezusem w sakramencie Pokuty! Po spowiedzi oboje adorowaliśmy Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie...

Ojciec spowiednik skierował do Pawła słowa Pana Jezusa, przywołane ostatnio przez Ojca Świętego Jana Pawła II — dokładnie te, które jeszcze niedawno pisałam mu na kartce i zostawiałam przy śniadaniowym nakryciu: „Wypłyń na głębię... i nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (wtedy nie chciał nawet na nie spojrzeć). To Pan, to Chrystus przemawia do Pawła w sposób sobie właściwy — bo nie może to być zbieg okoliczności ani przypadek, że te same słowa otrzymał w domu i w konfesjonale. Takiej interpretacji zdarzeń człowiek głęboko wierzący nie przyjmuje.

Dziś, po raz pierwszy od siedmiu lat, jak za dawnych dobrych czasów, czytaliśmy oboje Pismo Święte. Ze łzami w oczach — były to łzy wielkiej radości — patrzyłam, jak Chrystus uzdrawia mego Pawła. Z Szawła zrodził się Paweł.

Twierdził Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński: „Wszystko jest łaską. Jest łaska uwięzienia i łaska uwolnienia. Nie wiem, za którą z nich Bogu bardziej dziękować..."

Paweł został uratowany! Tę walkę z szatanem wygrała Maryja, Królowa Pokoju z Medziugorja. Niewątpliwie Jej zawdzięczam ocalenie mego chłopca.

Medziugorje jest łaską na czasy ostatnie. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale daję świadectwo w tej książce, że w Medziugorju szatan traci władzę nad człowiekiem — tam Sam Chrystus dokonuje największych egzorcyzmów.

Jeśli mi Pan Bóg pozwoli, w dalszym ciągu będę organizowała pielgrzymki do Medziugorja.

Koniec września 2001

Niespodziewanie znalazłam się w szpitalu...

Pogotowie zabrało mnie z domu. Czułam się kiepsko. Poddano mnie zabiegowi, a lekarze, ze względu na wcześniejsze wyniki badań, jednomyślnie uprzedzali mnie o konieczności przeprowadzenia operacji. Powtarzano mi kilkakrotnie: „Jak najszybciej trzeba będzie operować".

Nie ukrywam, że smutek zagościł w moim sercu... Nie z powodu drżenia o własne życie, ale dlatego że nie rozumiałam, co mają oznaczać te przeciwności. Uczyniłam przecież pierwsze kroki przygotowawcze do sprzedaży naszego mieszkania i kupna większego, a wiem, że po tej operacji długo będę musiała leżeć... Paweł w dalszym ciągu szuka pracy.

W piątek wieczorem, leżąc w łóżku szpitalnym, odmawiałam Różaniec. W pewnym momencie poczułam obecność Pana Jezusa. Powiedział:

— Przyszedłem do ciebie, bo ty w każdy piątek przychodzisz do Mnie. Jestem z tobą, Anno. Nie bój się, nóż cię nie dotknie.

9 października 2001

Oczekuję z bijącym sercem na wynik ostatnich badań wycinków, które pobrano ode mnie.

Godzina 14.00

Jezus:
— Powiedziałem: nie bój się, wynik badań będzie pomyślny. Wkrótce otrzymasz mieszkanie, to najpiękniejsze i tu na ziemi, dla was obojga, to które ci obiecałem. Bóg zawsze dotrzymuje obietnic, bądź zatem spokojna i czekaj.

15 października 2001

Dzwonię do szpitala, by dowiedzieć się o swoje wyniki badań. Słyszę w słuchawce głos pani doktor, która jako pierwsza wyrokowała o konieczności operacji. Pytam cicho: czy pani mnie poznaje? Proszę mi przez telefon powiedzieć, co będzie ze mną...? Usłyszałam: „Operacji nie będzie, ma pani zgłosić się z wynikiem do lekarza prowadzącego".

Oboje z Pawłem odmawiamy nowennę, prosząc Matkę Bożą Nieustającej Pomocy oraz błogosławionego Ojca Pio o pracę dla Pawła.

17 października 2001 — środa
Dzień Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Otrzymujemy wiadomość: prawdopodobnie Paweł otrzyma pracę.

 

19 października 2001. Kaplica księży Pallotynów — adoracja. Rocznica śmierci Księdza Jerzego Popiełuszki. Zaprzysiężenie rządu (niestety — nie mojego rządu).

Jezus:
— Bardzo dużo zależeć będzie teraz od polskich kobiet—współzbawicielek. Matka Polka ma stać się prawdziwa matką, żoną, córką, siostrą. Trzeba sięgnąć do korzeni polskości oraz prawdziwego macierzyństwa. Kobiety—„emancypantki", mówiące bez przerwy i za dużo, mają przemienić się w milczące i współcierpiące z Moją Matką.

Stacja I: Pan Jezus na śmierć skazany.
— Twoja Ojczyzna Polska (Polacy), wybierając dobra materialne (bo sądzili w swoich zamysłach, że właśnie je wybierają — niestety człowieka przeważnie pociąga dobrobyt) — oszukali samych siebie oraz skazali siebie na przebycie pewnego odcinka drogi i na jakiś czas rozczarowania. Ten wybór nie polepszy ich bytu, ulegnie on nawet pogorszeniu, gdyż zostaną oszukani. Spowodują to ustawy i zarządzenia wybranych ludzi. Znajdzie to wyraz w deprawowaniu młodzieży i dzieci, a więc młodego pokolenia Polaków. Sam Naród tego chciał i zadecydował o tym, że będzie oszukiwany. Uczynili to dobrowolnie ci wszyscy, którzy nie poszli za PRAWDĄ.

Stacja II: Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.
— Naród ponownie skazał Boga na Drogę Krzyżową... ale wiedz, Moja córko, że tym razem wszyscy będziemy nieść Krzyż, wszyscy z Chrystusem. Od początku zaczyna się nasza wyboista droga. Skoro Polacy nie wyciągnęli wniosku z lekcji, którą już przerabiali, jeśli ciężar Krzyża nie był wystarczającym brzemieniem dla średniego pokolenia oraz ich rodziców — Drogę Krzyżową znów rozpoczynamy razem.

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy z miłości do Mnie chcecie pomóc swoim braciom. Przyjdźcie wszyscy mocni, niezachwiani w wierze — trzeba nieść Krzyż za Ojczyznę, która stanęła w ogniu niebezpieczeństw; trzeba wziąć Krzyż, aby ugasić pożar.

Stacja III: Pan Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem.
— Od początku zaczynają się wspólne nasze upadki: Moje z waszymi, dzieci, i wasze z Moimi. Nie opuszczę was, będziemy trwać razem — za tych wszystkich, którzy nie mają już siły się podnieść.

Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę.
— Matki, wszystkie matki, do was pragnę mówić. Proszę, byście wy, które wydajecie na świat swoje dzieci, wspierane łaską zechciały przyjąć w pokorze i w milczeniu wszystkie bóle i cierpienia. Niech język kobiet zamilknie na czas wspólnego zbawiania waszej Ojczyzny. Wasza zbawienna walka ma się odbywać na wzór tej, którą widzicie u Mojej cierpiącej Matki. Idąc drogą Mojej Matki wygracie tę walkę, przepędzając odwiecznego wroga — szatana — z granic waszego państwa, z terytorium Polski.

Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi.
— Tę Drogę Krzyżową poświęcam, jako Nauczyciel, kobietom polskim. To jest droga do odrodzenia się rodzin polskich, przeto przy tej stacji trzeba wziąć wzór z Szymona.

Choć Cyrenejczyk był mężczyzną, jednak niech będzie wzorem do naśladowania ze względu na dobre cechy dzielnego człowieka. Co prawda przyjął to, do czego go zmuszono, i przez chwilę dźwigał Krzyż z przymusu, ale w następnych minutach już [dobrowolnie] współdziałał z Łaską. Jego serce zaczęło bić pragnieniem pomocy Mnie, umęczonemu Człowiekowi.

Jeśli będzie to dla was trudne, Moje ukochane córki, proszę, byście na początku drogi zmusiły się do poczynienia pierwszych kroków. Reszta drogi — już naszej wspólnej — będzie wspomagana Łaską, uświęcającą wasz wysiłek.

Proszę, pomóżcie, bo od kobiet będzie teraz wiele zależeć — od waszych wyrzeczeń, związanych ze zgięciem kolan i niesieniem pomocy bliźnim, i to z gorącym sercem, bez oznak zniechęcenia czy zniecierpliwienia. To będzie wasza OFIARA, miła Bogu Ojcu.

Stacja VI — Weronika ociera Panu Jezusowi twarz.
— Te, które słabsze, chore, starsze, niech na wzór Weroniki (napełnione łaską odwagi) dają świadectwo o miłości do Mnie na każdym odcinku swego życia i w każdej sytuacji, w jakiej je postawię. Wystarczy mały gest, by dowieść, że kocha się Chrystusa. Ten mały gest będzie kroplą do zroszenia polskiej ziemi, by odrodziła się i z martwych powstała.

Stacja VII — Pan Jezus upada pod krzyżem po raz drugi.
— Wszystkie wysiłki, poczynione przez polskie kobiety, będą przyczyniały się do powstania z upadku wielu tych, którzy zasiadają w rządzie, mając na względzie wyłącznie chęć wzbogacenia się (złowienia w obfitości dóbr dla siebie i swoich bliskich), załatwienia osobistych interesów, karmienia sławą własnego, ja" (m.in. żądzą zabłyśnięcia na zdradliwym ekranie telewizorów).

To jest już zaczątek Apokalipsy, która ma się wypełnić w czasie ostatecznym. Elity—bestie zostaną zniszczone i wielu podniesie się z upadku dzięki ofiarom kobiet, które naprawdę kochaj ą Jezusa.

Stacja VIII — Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie.
— Moje niewiasty, nie płaczcie nade Mną, ale nad synami waszymi. Jeśli czynią to z drzewem zielonym, to co uczynią z uschłym?

Córki narodu polskiego, wasza walka ma się rozpocząć od teraz, bo teraz jest już bardzo późno. Wróg posunął się już o wiele za daleko — przekroczył granice Polski, jego działanie zatacza coraz szersze kręgi.

Wasza walka może być bardzo pomocną do podźwignięcia się upadłych kobiet, które, popchnięte na drogę zła, żyją w niewoli szatana, skazane na całkowitą zagładę. Jednakże, póki trwa czas ziemski, walka [o ich dusze] nie została zakończona, a SĘDZIA nie wydał wyroku. Wiele dusz można uratować poprzez ofiary.

Druga książka Anny Jezus, twój Nauczyciel. Siedem lat chudych — walka o duszę Pawła dotyczy ofiar. Cały jej wątek osnuty jest wokół ofiary z życia, którą składa Anna za uratowanie duszy Pawła oraz innych dusz. Cierpienie przyjęte w sposób właściwy staje się ofiarą, to jest najszybsza i najpewniejsza droga do zbawienia. Dlatego od każdej z was

oczekuję współpracy w walce o dusze Polaków, a więc po części postawy Szymona i po części Weroniki.

Z Polski wyjdą uczniowie, którzy będą głosić w różnych formach Ewangelię i dawać świadectwo o Chrystusie. Nawrócenie świata przyjdzie przez Polskę. Wiele jednak będzie zależeć od właściwego przyjęcia Mojego orędzia i rozpowszechniania go jako najszybszej drogi ratunku dla zagubionych dusz.

Kobieta niech stanie się ofiarą wynagradzającą za grzechy świata — na wzór Maryi. Przykład powinnyście czerpać z życia Mojej Matki.

Stacja IX Pan Jezus upada pod krzyżem po raz trzeci.
— Wszystkie Moje upadki... — ach, było ich o wiele więcej podczas niekończącej się Mojej Męki — miały na celu podniesienie ludzkości, tej części chorej ludzkości, która osłabiona zbyt długą chorobą nie jest w stanie podnieść się sama.

Wasza walka to współcierpienie, a przez nie — współzbawianie wraz z rozdzierającym się i współkonającym ze Mną sercem Mojej Matki.

Stacja X — Pan Jezus z szat odarty.
— Idąc ze Mną drogą cierpienia fizycznego i duchowego musicie być, Moje córki, przygotowane i na to, że w jakimś stopniu będziecie odarte z szat ludzkiej godności. Także wam będą odbierać dobre imię, doznacie ogołocenia z [tajemnic] waszego prywatnego życia, a najwięcej [wycierpicie] od najbliższych.

Która z was przyjmie wszystko w milczeniu (nie skarżąc się, nie użalając) — ta otrzyma wieniec chwały, a po drodze uratuje wiele, wiele dusz.

Tajemnica ofiary tkwi w milczeniu (podkreśl to, Anno), w znoszeniu wszelkich poniżeń w milczeniu i modlitwie za krzywdzicieli.

To wszystko należy składać jako ofiarę za Ojczyznę, za nawrócenie Polaków.

Stacja XI — Pan Jezus przybity do krzyża.
...— A gdy już przybiją wasze umęczone, bezsilne ręce do Krzyża Miłości, wtedy JA, Wasz Odkupiciel, będę dla was umocnieniem i nie wypuszczę takiej uświęconej duszy z Moich rąk. Zdajcie się więc całkowicie na Mnie, nie obawiając się wroga. Szatan, odwieczny wróg ludzkości, nie może wtedy takiej duszy w niczym zaszkodzić, bo w niej samej będzie już zasiew Mojego Królestwa.

Stacja XII — Pan Jezus umiera na krzyżu.
— Wasze umieranie na krzyżu każdego dnia jest dobrowolną rezygnacją z należnych wam praw żon, matek, córek, i właśnie to czyni was świętymi. Podkreśl, Anno, mocno to słowo: ŚWIĘTYMI już tu na ziemi.

Jak wiele z was jest świętymi, o czym świat nie wie, a nawet wy same, przemienione przez pokorę. Dusza pokorna nawet przez chwilę nie pomyśli o sobie, że jest doskonała.

Pragnę, byście nie starały się być zauważane i doceniane, bo to tylko przynosi duszy szkodę i odrywa ręce od krzyża. Umieranie to odchodzenie od bycia uznawanym przez ten świat, w którym nie ma miejsca dla Boga, bo sami ludzie kreują się na bożków.

Bez łaski uświęcającej natura ludzka stale skłonna jest do grzechu.

Stacja XIII i XIV — Zdjęcie Pana Jezusa z krzyża i złożenie do grobu.
— Nawet nie zauważą, jak wasze ciało, uwolnione od cierpień, zostanie złożone w grobie... Odbędzie się to tak szybko, jak dwa tysiące lat temu.

Zmaterializowana ludzkość stale gdzieś pędzi i zbyt dużo ważnych spraw umyka z jej życia, bo przy tym pośpiechu stają się niezauważalne. Tak i wy, Moje córki, wraz z gasnącym płomykiem życia znikniecie z tego świata, nie zauważone przez ludzkość, a wasze cierpienie wraz z wami. Za życia wyszydzone, po śmierci szybko zapomniane... W oczach świata jakby głupsze, umniejszone, ale za to w Królestwie Bożym — tam gdzie wzrok nie sięga — wasze dusze, dusze—ofiary, będą najbliżej Mego Tronu.

— Tę Drogę podyktowałem Annie w przededniu wielkich kataklizmów, które będą jeszcze nawiedzać całą ziemię — dotąd, aż ludzkość zrozumie, że JEDEN jest BÓG, Pan tego świata, innych bogów nie ma.

Ten czas potrwa krótko, ale nie na tyle krótko, jak obliczają, to niektórzy ludzie. Jest to czas dany ludzkości na opamiętanie. Okres ten określa się mianem ostatnich czasów.

Następna faza to czas ostateczny. O tym czasie mówi Apokalipsa świętego Jana. Tak należy prawidłowo odczytywać znaki czasu. AMEN. JEZUS, JEDYNA PRAWDA, DROGA I ŻYCIE.

26 października 2001
Adoracja w kaplicy księży Pallotynów

Anna:
— Panie Jezu, martwię się, że mój dłużnik nie reaguje na moje monity, brakuje mi pieniędzy na kupno nowego mieszkania.

Jezus:
— Anno, już ci mówiłem: pieniądze zostaną ci zwrócone.

29 października 2001

Zadzwonił mój dłużnik: pieniądze zostaną mi zwrócone.

2 listopada 2001

Paweł zdrowieje w szybkim tempie. Nasze dni upływają w spokoju i całkowitym wzajemnym zaufaniu. Każdego wieczoru wspólnie modlimy się, kończąc dzień Różańcem. Wieczorami Paweł czyta Pismo Święte lub książki katolickie. Bóg daje nam zawsze więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

5 listopada 2001

Około dwóch tygodni temu wysłałam do San Giovanni Rotondo, gdzie przy grobie Ojca Pio składane są prośby, swoje błaganie o (zgodną z wolą Bożą) pracę dla Pawła oraz o pomoc w kupnie mieszkania.

Tego dnia Paweł otrzymuje telefon z uczelni: „Jest Pan zatrudniony już od drugiego listopada br."

Tego samego dnia ze skrzynki pocztowej wyjęłam list. Nadawca: Frati Cappuccini, 71013 San Giovanni Rotondo (FQ). W środku nowenna do 0. Pio i relikwie. Treść listu: „Kilka dni temu otrzymaliśmy Waszą korespondencję z prośbami o modlitwę przy grobie błogosławionego Ojca Pio. Przez Jego wstawiennictwo polecamy was..."

Data śmierci 0. Pio jest jednocześnie datą urodzin Pawła. Błogosławiony towarzyszy nam przez cały czas i jest szybszy w działaniu niż odpowiedź z Rotondo.

Kiedy jest mi wstyd przed Panem Jezusem (gdy Go zawodzę), uciekam się do Ojca Pio, by mi wskazał odpowiedni sposób na wybrnięcie z tej sytuacji. Jeszcze nigdy nie zostawił mnie bez pomocy.

17 listopada 2001

ŚWIATŁO (dla mnie i Pawła — na zakończenie książki — gdy szukaliśmy odpowiednich słów, by za nią podziękować Bogu):

Jdt 8,25—27: [...] Będziemy dziękować Panu Bogu naszemu, który doświadcza nas, tak jak i naszych przodków. Przypomnijcie sobie to wszystko, co On uczynił z Abrahamem, i jak doświadczył Izaaka, i co spotkało Jakuba [...]. Jak bowiem niegdyś poddał ich Bóg próbie ogniowej, by doświadczyć ich serc, tak i na nas teraz nie zesłał kary, lecz raczej dla przestrogi karci tych, którzy zbliżają się do Niego.

Ps 90,15—17: Daj radość w zamian za dni Twego ucisku, za lata, w których zaznaliśmy niedoli. Niech sługom Twoim ukaże się Twe dzieło, a Twoja chwała nad ich synami. Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami! I wspieraj pracę rąk naszych, dzieło rąk naszych wspieraj!

16 listopada 2001
M.B. Ostrobramskiej — odpust w moim ulubionym sanktuarium.

Bardzo pragnęłam uczestniczyć w uroczystym nabożeństwie odpustowym w godzinach wieczornych i ten właśnie udział zaplanowałam. Jednak Matka Miłosierdzia, Pani Ostrobramska, zechciała w swoje święto dać nam (mnie i Pawłowi) inny prezent. Otóż dokładnie w tym samym czasie, gdy rozpoczynało się nabożeństwo, ja podpisywałam w agencji nieruchomości wstępną umowę o kupno tego najpiękniejszego mieszkania, które obiecał Pan Jezus jeszcze w sierpniu.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że mieszkanie to, usytuowane w pobliżu mojej najbliższej rodziny, przygotował nam Pan Jezus — to mi obiecał. Tak bardzo chciałam, by rodzina została scalona, co również obiecał mi Nauczyciel (mówi o tym orędzie „Scalę was..." w pierwszej mojej książce). Kiedy wychodziłam ze szpitala miesiąc temu, Pan powiedział: „Jeszcze przed grudniem otrzymasz mieszkanie". Wówczas, po ludzku sądząc, nie było na nie żadnej perspektywy.

Tak więc wypełniły się wszystkie Słowa Pana, wszystkie Jego obietnice jedna po drugiej, według kolejności, jaką wyznaczył Bóg Ojciec, a nie ja w moich śmiesznych życzeniach...

Dziękuję, mój Boże, Ojcze Abrahama, Izaaka i Jakuba. Dziękuję za dary otrzymane dzięki wstawiennictwu Matki Bożej: za całkowite uzdrowienie Pawła; zakończenie spraw urzędowych, cywilnych Pawła — rozwiązanie wszystkich supłów, które zawiązał; pracę, którą otrzymał; mieszkanie; zwrot pieniędzy, które otrzymałam od mego dłużnika; zakończenie rękopisu mojej książki i oddanie go tego samego dnia do przepisania.

Dość późnym wieczorem wracaliśmy z Pawłem od mojej przyjaciółki Kasi. Powiedziała do mnie: „Wiesz, Paweł tak bardzo wypiękniał, jego twarz zrobiła się piękna". Odpowiedziałam: Widzisz, co czyni modlitwa. Każdego wieczoru wspólnie odmawiamy pacierz, nowennę, Różaniec. Królowa Pokoju zwróciła mi mojego chłopca. Pan Jezus i to mi obiecał (w orędziach z pierwszej książki).

 

17 listopada 2001
Adoracja w kaplicy księży Pallotynów. Wigilia Uroczystości Chrystusa Króla.

Jezus:
— Moja córko, Moja ukochana córko, w wigilię Mego Święta pragnę mówić do ciebie i przez ciebie jako Król twojej Ojczyzny.

Moje dzieci, Moi kochani synowie i córki narodu wybranego. Niech nie dziwią się wasze serca, że w dniu dzisiejszym nazywam Polskę narodem wybranym. Polskę, a nie Palestynę, bo do wszystkich Polaków będę teraz mówił.

Moje dzieci, znajdujecie się w przededniu wielkich doświadczeń, które będą dotykały całego globu ziemskiego.

W książce tej, w orędziach, które podyktowałem Annie na czasy ostatnie, chciałem przekazać w sposób najbardziej prosty to, co w tym czasie jest najważniejsze.

Poprzez wielką walkę, jaka rozegrała się pomiędzy Anną a szatanem (o duszę Pawła), udzieliłem każdemu z was prostych wskazówek, co należy czynić w chwilach zagrożeń dusz, które w szczególny sposób będą poddawane pokusom zmaterializowanego świata, idącego w kierunku zagłady.

Jednocześnie wylewam teraz, Moje dzieci, bardzo dużo łask; udzielam pomocy, jakby „koła ratunkowego", które rzucam każdemu z was. Bardzo wiele dusz skorzysta z Mojej łaski.

Tym „kołem ratunkowym" jest sam Duch Święty. Z potężną swą mocą jeszcze bardziej będzie wylany na naród polski i pozostałe ziemie, na wszystkie kontynenty, by każda dusza mogła uchwycić się tego „koła".

Co to oznacza i jak należy rozumieć to uchwycenie! Wszystko jest bardzo proste. Potrzeba tylko otwarcia waszych serc na Ducha Świętego. Przyzywajcie Go, obecnego w Trójcy Przenajświętszej, a Duch Święty będzie mówił nie tylko do Anny i wielu innych proroków, powołanych na czasy ostatnie, ale i do każdego z was. Warunkiem [współpracy z Nim] jest ŁASKA, życie w ŁASCE UŚWIĘCAJĄCEJ.

Jak ojciec prowadzi małe dziecko przez ruchliwą ulicę i to dziecko czuje się bezpieczne, tak i wy będziecie bezpieczni, bo prowadzeni Mocą Ducha Świętego. Każdy z was musi starać się żyć w ŁASCE UŚWIĘCAJĄCEJ (podkreśl, Anno), współpracować z ŁASKĄ na każdy dzień. Nie będziecie musieli pytać w czasach trudnych, czasach prób i doświadczeń, co robić, gdyż Duch Święty — On Sam — będzie was prowadził, zostaniecie oświeceni Jego Swiatłem. Rozmowa będzie odbywała się bez słów — nie będziecie słyszeć głosu, jednak z pomocą ŁASKI będziecie pewni, że każde wasze poczynanie i podjęta decyzja są zgodne z wola Boga — Jedynego Przyjaciela, który do końca was nie zawiedzie.

Niech książka ta posłuży każdemu z was jako słowo z Nieba, Żywe Słowo, którego owoce dały się poznać w doświadczeniu osoby żywej z krwi i kości. Wygrała ona walkę o duszę Pawła, bo przyjęła wszystko, co jej dałem. Uczyłem ją w bólu i we łzach, karmiłem smutkiem, dopuszczałem też chwile rozpaczy — a wszystko po to, by Moja uczennica nauczyła się do końca zawierzać wszystkie swoje sprawy nie ludziom, lecz Mnie, Jedynemu Panu. I oto nadszedł czas zakończenia drugiej książki w przededniu wigilii Mego Święta. Moja sekretarka przyszła do Mnie, by prosić o SŁOWO na zakończenie książki. Nie wypowiedziała jeszcze swojej prośby, gdy powiedziałem: „Pisz, Moja córko".

Tak właśnie będę uprzedzał wasze myśli i kierował waszymi zamiarami, aby zawsze były zgodne z wolą Boga, jeśli pośród burz i doświadczeń będziecie Mi wierni. Tych, którzy zachowają wierność, względem Mnie i Mojej nauki, do końca, wywyższę w chwale Nieba jako Moich świętych.

Dzieci, nie zostało dużo czasu — mówię to wam przez wielu tych, którzy otrzymali dar proroctwa. Słuchajcie głosu Mego, bo wołam samotny na pustyni. Przyłączcie się do Mnie wszyscy utrudzeni, Ja chcę was pocieszyć i uczynić apostołami na ostatnie czasy. Potrzeba Mi wielu, bardzo wielu wiernych apostołów.

Wasze apostołowanie ma się odbywać poprzez:

— nauczanie,

— przyjmowanie (w sposób ukryty) cierpień będących ofiarą za dusze,

— post,

— modlitwę,

— wyrzeczenie się tego, co najwięcej kosztuje, w duchu ofiary za ginące dusze.

Apostołowie mogą składać ofiary każdego dnia. Imiona ich będą zapisane w Księdze Życia. Wystarczy przyjść do Mnie (na adorację) i powiedzieć: „Chcę Ci, Panie, pomóc w ratowaniu dusz, uczyń mnie swoim apostołem; TY SAM bądź, Panie, Moim Nauczycielem". Jezus.

21 listopada 2001, Ofiarowanie NMP., środa
Matki Bożej Nieustającej Pomocy, uroczystość rocznicowa Pawła.

Do niewątpliwych znaków należy prezent Maryi dla mnie: dziś podpisałam końcową umowę o kupno naszego mieszkania.

W życiu nie ma przypadków, wszelkie dobro jest Łaską, której znaczenie można odczytać, rozważając okoliczności, daty, dni świętych patronów, którzy nieustannie orędują za nami. Także w trudnych doświadczeniach trzeba dostrzegać i odczytywać Wolę Bożą.

 

ZAKOŃCZENIE  (tomu drugiego)

Wszystkim apostołom ostatnich czasów życzę mądrości Bożej, roztropności i Pawłowej odwagi, a nade wszystko wierności Chrystusowi, Ewangelii i Ojcu Świętemu. Dla umocnienia odczytuję razem z wami, kochani, SŁOWO: Dzieje Apostolskie 5,38—42 (rada Gamaliela),na temat wyraźnego znaku czasu.

«Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem.» A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla Imienia [Jezusa]. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach, i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie.

...a także wypowiedź Papieża—Słowianina:

„Duch Święty wieje tam gdzie chce. Apostołowie tamtych czasów mówili wówczas językami różnymi, ale nie w naszym języku ojczystym... Nadejdzie czas, że następcy Wieczernika będą głosić Słowo Chrystusa w naszym języku, który ludzie będą mogli zrozumieć i przyjąć...
Niezbadane i przedziwne są wyroki Boże od Sylwestra do Jana Pawła II. Bóg wybrał Papieża—Polaka, otwarł się na nowo jerozolimski Wieczernik. Zdumiały się ludy słowiańskie, zamieszkujące w tej części Europy, że apostołowie Jezusa Chrystusa mówią ich językiem i opowiadają wielkie dzieła Boże."

Warszawa, Adwent 2001