Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

64. MARYJA ZOSTAJE NAUCZYCIELKĄ JEZUSA, JUDY I JAKUBA

Napisane 29 października 1944. A, 3839-3907

Jezus mówi:

«Chodź, mały Janie, i patrz. Trzymana za rękę i prowadzona przeze Mnie cofnij się w przeszłość, w czasy Mojego dzieciństwa. Wszystko, co zobaczysz, trzeba będzie włączyć w Ewangelię Mojego dzieciństwa. Należy to umieścić w miejscu, w którym ma być opis pobytu Mojej Rodziny w Egipcie. Ułożysz to w takim porządku: pobyt w Egipcie, pierwsza lekcja pracy Jezusa - Dziecka, następnie to, co teraz opiszesz, scena egzaminu dojrzałości, a na koniec – widzenie Jezusa wśród uczonych w Świątyni, podczas dwunastej Paschy. Nie bez powodu pokażę ci to, co teraz zobaczysz. Wyjaśnia to bowiem nieco stosunki z krewnymi w pierwszych latach Mojego dzieciństwa. Jest to prezent dla ciebie na obecne święto Mojego Królowania. Ilekroć bowiem widzisz domek w Nazarecie, odczuwasz jego pokój. Pisz.»

Widzę izbę, w której zazwyczaj spożywa się posiłki i w której Maryja pracuje, szyjąc albo tkając na krosnach. Pokój ten przylega do pracowni Józefa. Słychać, że on pilnie pracuje. Tutaj zaś jest cicho. Maryja zszywa pasy wełnianego, z pewnością własnoręcznie utkanego materiału. Mają szerokość około metra i są dwa razy dłuższe, przeznaczone chyba na płaszcz dla Józefa. Przez drzwi otwarte na ogród i warzywnik widać zwichrzony żywopłot z lazurowofiołkowych stokrotek, zwanych potocznie “Marysie” albo “Gwieździste niebo”. Nie znam ich dokładnej botanicznej nazwy. Kwitną, więc chyba jest jesień. Zieleń jest jeszcze ładna i gęsta. Pszczoły z dwóch przystawionych do nasłonecznionego muru uli brzęczą, błyszczą w promieniach słońca i tańczą w locie pomiędzy figowcem a winoroślą. Stamtąd [lecą] w stronę granatu. Jest on obsypany okrągłymi owocami, już popękanymi z powodu dojrzałości i ukazującymi soczyste, rubinowe paciorki, ułożone we wnętrzu czerwono-zielonych szkatułek o żółtych przegrodach.

Pod drzewami Jezus bawi się z dwoma chłopcami, mniej więcej w tym samym wieku. Są także kędzierzawi, lecz ciemnowłosi. Jeden jest całkowicie ciemny: ma główkę jak czarny baranek. To jeszcze bardziej uwydatnia bladość cery okrągłej twarzyczki. Ma szczere, lazurowe oczy, o lekko fiołkowym odcieniu, prześliczne. Drugi ma mniej kręcone, ciemnokasztanowe włosy i kasztanowe oczy, znacznie ciemniejszą karnację, a na policzkach – rumieńce. Pomiędzy tymi dwiema ciemnymi głowami jasna główka Jezusa wydaje się otoczona olśniewającym blaskiem. Chłopcy bawią się zgodnie małymi wózeczkami, na których są... różne towary: liście, kamyki, wióry i drewienka. Bawią się zapewne w sprzedających, a Jezus jest tym, który kupuje dla Swej Mamy. Zanosi Jej co chwilę coś innego, a Maryja przyjmuje zakupy z uśmiechem. Później zabawa się zmienia. Jeden z chłopców proponuje:

«Przedstawmy Wyjście z Egiptu. Jezus będzie Mojżeszem, ja Aaronem, a ty... Marią.»

«Ale ja jestem chłopcem!»

«Nieważne! Zrób to. Ty będziesz Marią i będziesz tańczył przed złotym cielcem, którym będzie tamten ul.»

«Nie będę tańczył. Jestem chłopcem i nie chcę być kobietą. Jestem wiernym i nie chcę tańczyć przed bożkiem!»

Wtrąca się Jezus: «Nie będziemy tego przedstawiać. Przedstawmy raczej, jak Jozue został wybrany na następcę Mojżesza. Dzięki temu nie będzie już tego strasznego grzechu bałwochwalstwa, a Juda się ucieszy, że jest mężczyzną i Moim następcą. Prawda, że jesteś zadowolony?»

«Tak, Jezu, ale w takim razie będziesz musiał umrzeć, bo potem Mojżesz umiera. Nie chcę, żebyś umarł. Ty Mnie zawsze tak lubiłeś» [– odpowiada Juda, syn Alfeusza.]

«Wszyscy umierają... jednak Ja, zanim umrę, pobłogosławię Izraela. A ponieważ prócz was nie ma tu nikogo, pobłogosławię w was cały lud izraelski.»

Zgadzają się. Pojawia się jednak [nowy] problem: czy lud Izraela, po tak długiej wędrówce, posiadał jeszcze wozy jak wtedy, gdy wychodził z Egiptu? Zdania są podzielone. Biegną więc do Maryi.

«Mamo, Ja uważam, że Izraelici mieli jeszcze wozy. Jakub mówi, że nie. Juda nie wie, komu przyznać rację. Ty wiesz?»

«Tak, Synu. Koczujący lud miał jeszcze wozy. Naprawiano je w czasie postoju. Wsiadali do nich najsłabsi i ładowano na nie żywność i wszystkie przedmioty, potrzebne dla tak licznego ludu. Poza Arką, niesioną przez ludzi, wszystkie inne rzeczy jechały na wozach.»

Problem jest więc rozwiązany. Dzieci idą do ogrodu i stamtąd, śpiewając psalmy, udają się w kierunku domu. Na czele idzie Jezus i srebrzystym głosikiem śpiewa psalmy. Za Nim idą Juda i Jakub niosąc małą taczkę, wyniesioną do rangi Arki Przymierza. Ponieważ poza postaciami Jozuego i Aarona muszą przedstawiać także lud, paskami poprzywiązywali sobie do nóg miniaturowe wozy i posuwają się z nimi, poważni jak prawdziwi aktorzy. Przechodzą pod całą pergolą, a gdy są już przed drzwiami izby, w której siedzi Maryja, Jezus mówi:

«Mamo, powitaj przechodzącą Arkę!»

Maryja wstaje i z uśmiechem pochyla się przed Synem, który kroczy opromieniony blaskiem słońca. Jezus wspina się następnie na zbocze pagórka, stanowiącego granicę domu, a raczej ogrodu. W górze, nad małą grotą, staje wyprostowany i przemawia do... Izraela. Wydaje rozkazy i wypowiada obietnice Boże, wyznacza Jozuego na wodza i przywołuje go do Siebie. Z kolei Juda wspina się na stok. [Jezus] dodaje mu otuchy i błogosławi. Potem każe podać sobie... tabliczkę, (którą jest szeroki liść figowy). Udaje, że pisze na nim kantyk, i odczytuje go – nie w całości, lecz znaczną część. Wydaje się, że istotnie czyta z liścia. Potem żegna Jozuego, który obejmuje Go z płaczem. Wspina się wyżej, na sam szczyt urwiska. Błogosławi stamtąd cały Izrael, czyli dwóch [chłopców], którzy przywarli twarzami do ziemi. Potem kładzie się na krótkiej trawie, zamyka oczy i... umiera.

Maryja stoi cały czas uśmiechnięta przed drzwiami, kiedy jednak widzi, że Jej Syn leży nieruchomo, woła:

«Jezu, Jezu! Wstań! Nie leż tak! Twoja Mama nie chce widzieć Ciebie martwym!»

Jezus podnosi się z uśmiechem, biegnie do Mamy i całuje Ją. Podchodzi też Jakub i Juda. Ich Maryja też głaszcze.

«Jak Jezus może zapamiętać taki długi i trudny kantyk i te wszystkie błogosławieństwa?» – pyta Jakub.

Maryja uśmiecha się i odpowiada:

«Ma bardzo dobrą pamięć i kiedy czytam, jest bardzo uważny.»

«Ja też w szkole uważam, ale kiedy słyszę wszystkie te narzekania, ogarnia mnie senność... Nigdy się więc nie nauczę?»

«Bądź spokojny, nauczysz się.»

Ktoś kołacze do drzwi. Józef przechodzi pośpiesznie przez ogród i izbę. Otwiera.

«Pokój wam, Alfeuszu i Mario!»

«Wam także pokój i błogosławieństwo.»

To brat Józefa z małżonką. Na drodze stoi prymitywny wóz, ciągnięty przez mocnego osiołka.

«Mieliście dobrą podróż?»

«Dobrą. A chłopcy?»

«Są w ogrodzie z Maryją.»

Dzieci już biegną przywitać się z mamą. Nadchodzi także Maryja, trzymająca Jezusa za rękę. Niewiasty całują się.

«Czy byli grzeczni?»

«Bardzo grzeczni i bardzo mili. Wszyscy krewni zdrowi?»

«Wszyscy. Pozdrawiają was, a z Kany przysyłają wiele darów. Winogrona, jabłka, sery, jajka i miód. A... Józefie... Dostałam właśnie to, o coś prosił dla Jezusa. Jest na wozie, w tym okrągłym koszu.»

Małżonka Alfeusza śmieje się. Pochyla się nad Jezusem – który patrzy na nią szeroko otwartymi ze zdziwienia oczyma – i całuje te dwa lazurowe skrawki nieba.

«Co mam dla Ciebie? Odgadnij.»

Jezus zastanawia się i nie wie. Wątpię, żeby robił to umyślnie po to tylko, aby Józef miał z uczynionej niespodzianki większą radość. Wraca Józef, niosąc duży okrągły kosz. Stawia go na ziemi przed Jezusem, odwiązuje sznur przytrzymujący wieko i podnosi je... ukazuje się zupełnie biała owieczka, istny kłębuszek piany, śpiąca na czyściutkim sianie.

Jezus woła: “Och!”. Zdumiony i uszczęśliwiony chce podejść do zwierzątka. Odwraca się jednak i biegnie do Józefa, schylonego jeszcze nad stojącym na ziemi koszem. Obejmuje go i całuje, dziękując. Kuzyni przypatrują się z podziwem zwierzątku, które obudziło się już i beczy w poszukiwaniu mamy, wyciągając różowy pyszczek. Wyjmują je z kosza i podają garść koniczyny, którą ono skubie, rozglądając się wokół łagodnymi ślepiami. Jezus mówi:

«Dla Mnie! Dla Mnie! Dziękuję, ojcze!»

«Tak Ci się podoba?»

«O! Ogromnie! Biała, czysta... owieczka... Och!»

Zarzuca ręce na szyję owieczki, przykłada głowę do jej główki i tak pozostaje, uszczęśliwiony.

«Dla was też przywiozłem dwie owieczki» – mówi Alfeusz do synów. – Są jednak ciemne. Nie jesteście tak schludni jak Jezus i gdyby były białe, mielibyście brudne owce. Będą waszym stadem. Macie trzymać je wspólnie. Dzięki temu wy dwaj nie będziecie się więcej wałęsać po drogach i ciskać kamieniami jak łobuzy.»

Chłopcy biegną do wozu i oglądają dwa pozostałe ciemne zwierzątka. Jezus zostaje przy Swojej [owieczce]. Niesie ją do ogrodu, daje jej pić, a ona podąża za Nim, jak gdyby zawsze Go znała. Jezus nadaje jej imię. Nazywa ją “Śnieżna”, na co ona odpowiada radosnym beczeniem.

Goście zasiadają do stołu, a Maryja podaje chleb, oliwki i ser. Przynosi także amforę z jabłecznikiem albo z wodą miodową. Nie wiem tego dokładnie, widzę tylko, że napój jest zupełnie jasny. [Dorośli] gawędzą, a dzieci bawią się w tym czasie z trzema zwierzątkami. Jezus chce zgromadzić, napoić i nadać imiona także pozostałym owieczkom.

«Twoja, Judo, będzie się nazywała “Gwiazda”, bo ma znamię na czole. A twoja, [Jakubie,] – “Ognista”, bo kolorem przypomina zupełnie czerwień więdnących wrzosów.»

«Zgoda.»

Dorośli rozmawiają. Odzywa się Alfeusz:

«Spodziewam się, że tym sposobem usunę powody do swarów między chłopcami. Twój pomysł, Józefie, i mnie oświecił. Powiedziałem sobie: “Mój brat chce mieć owieczkę dla Jezusa, żeby Go trochę zająć. Wezmę także dwie dla moich chłopców. Staną się nieco spokojniejsi i nie będę miał ciągłych zatargów z innymi rodzicami... z powodu stłuczonych głów i kolan. Trochę szkoły, trochę [zajęcia się] owcami i zdołam utrzymać ich w ryzach.” Tego roku powinieneś i ty posłać Jezusa do szkoły. Już pora.»

«Nigdy nie poślę Jezusa do szkoły» – mówi stanowczo Maryja.

Rzadko można Ją usłyszeć, żeby odzywała się w ten sposób i żeby wypowiadała się przed Józefem.

«Dlaczego? Chłopiec musi się uczyć, żeby mógł w odpowiednim czasie przystąpić do egzaminu pełnoletności...»

«Chłopiec nauczy się, ale do szkoły nie pójdzie. To postanowione.»

«Ty jedna w Izraelu tak postąpisz.»

«Będę jedyna, lecz tak zrobię. Prawda, Józefie?»

«Prawda. Jezus nie potrzebuje chodzić do szkoły. Maryja została wychowana w Świątyni i jest prawdziwym uczonym znającym Prawo. Będzie Jego Nauczycielką. Ja też tego chcę.»

«Rozpieszczacie tego Chłopca.»

«Nie możesz tak mówić! Jest najlepszy w Nazarecie. Czy słyszałeś kiedyś, żeby płakał, grymasił, nie chciał usłuchać albo nie okazał szacunku?»

«Nie. Będzie jednak tak postępował, jeśli nadal będzie rozpieszczany.»

«Nie jest rozpieszczaniem trzymanie dzieci przy sobie i kochanie ich roztropnie i całym sercem. Tak właśnie kochamy naszego Jezusa. A ponieważ Maryja jest bardziej wykształcona od nauczyciela, dlatego to Ona będzie Nauczycielką Jezusa» [– mówi Józef.]

«Ale kiedy twój Jezus dorośnie, będzie jak panienka, która boi się nawet muchy.»

«Tak się nie stanie. Maryja jest silną niewiastą i potrafi wykształcić także mężczyznę. Ja też nie jestem słabeuszem i umiem dać przykład męskości. Jezus jest istotą pozbawioną fizycznych i psychicznych niedoskonałości. Będzie więc wzrastał w fizycznej i duchowej prawości i sile. Bądź spokojny, Alfeuszu. Nie przyniesie ujmy rodzinie. Zresztą, to już postanowione i nie ma o czym mówić.»

«Zadecydowała Maryja, a ty...»

«A jeśli tak? To czy to nie piękne, że dwoje kochających się [osób] ma te same myśli i jednakowe pragnienia, dlatego że jedno pojmuje życzenia drugiego i uważa je za swoje? Gdyby Maryja pragnęła czegoś nieroztropnego, powiedziałbym: “nie”. Prosi jednak o rzecz pełną mądrości, więc uznaję to za słuszne i przyjmuję za własne. Miłujemy się tak, jak pierwszego dnia... i póki starczy życia, będziemy tak postępować. Prawda, Maryjo?»

«Tak, Józefie. I... oby tak się nie stało... lecz jeśli jedno [z nas] umrze przed drugim, nadal będziemy się miłować.»

Józef głaszcze głowę Maryi, jakby była małą córeczką, a Ona patrzy na niego pogodnymi, miłującymi oczyma. Tymczasem bratowa [Józefa] wtrąca:

«Macie całkowitą rację. Żebym tak ja nadawała się do uczenia! W szkole nasi synowie uczą się dobra i zła. W domu tylko tego, co dobre. Ale ja nie potrafię. Gdyby Maryja...»

«Czego chcesz, szwagierko? Mów śmiało. Wiesz, że cię kocham i jestem szczęśliwa, gdy mogę ci sprawić przyjemność.»

«Chciałam powiedzieć... Jakub i Juda są nieco starsi od Jezusa. Chodzą już do szkoły... ale jakże mało wiedzą!... Jezus zaś zna już Prawo bardzo dobrze. Chciałabym Cię prosić... żebyś także moich synów wzięła, kiedy uczysz Jezusa. Myślę, że [dzięki temu] staną się lepsi i bardziej wykształceni. Są kuzynami i powinni się kochać jak bracia... Byłabym taka szczęśliwa!»

«Jeżeli Józef się zgodzi i twój małżonek także, jestem gotowa. Nie stanowi różnicy mówić do jednego lub do trzech. Ponowne czytanie całego Pisma jest radością. Niech przychodzą.»

Trzej malcy, którzy weszli po cichutku i słyszeli [prośbę], stoją i czekają na decyzję.

«Doprowadzą Cię do rozpaczy, Maryjo» – mówi Alfeusz.

«Nie! Wobec Mnie są zawsze dobrzy. Prawda, że będziecie grzeczni, gdy was będę uczyła?»

Obaj podbiegają bliżej, jeden z prawej, a drugi z lewej strony, obejmują Ją i – opierając swe głowy na Jej ramionach – składają wszelkie możliwe obietnice.

«Pozwól im spróbować, Alfeuszu, i pozwól Mnie spróbować. Sądzę, że będziesz zadowolony z próby. Mogą przychodzić każdego dnia pod wieczór, w porze seksty. Myślę, że to wystarczy. Znam sztukę nauczania, która nie wywołuje znużenia. Chłopcy będą się uczyć, a jednocześnie – bawić. Aby to osiągnąć, trzeba ich rozumieć i kochać – żeby oni też kochali. Wy Mnie kochacie, prawda?»

Odpowiedzią są dwa wielkie całusy.

«Widzisz?»

«Widzę. Mogę Ci tylko powiedzieć: “Dziękuję”. Co powie Jezus widząc, że Mama poświęca czas innym? Co powiesz, Jezu?»

«Powiem: “Błogosławieni, którzy zatrzymują się, aby Jej słuchać, i wznoszą swój dom tuż obok Jej [domu]”. Dotyczy to Mądrości, lecz tak samo błogosławiony jest ten, kto jest przyjacielem Mojej Matki. Ja zaś jestem szczęśliwy, że ci, których kocham, są Jej przyjaciółmi.»

«Kto wkłada takie słowa w usta Dziecka?» – pyta zdumiony Alfeusz.

«Nikt, bracie. Nikt ze świata» [– odpowiada Józef.]

Tak kończy się widzenie. Jezus mówi:

«Maryja została nauczycielką Moją, Jakuba i Judy. Oto dlaczego kochaliśmy się jak bracia nie tylko dlatego, że byliśmy spokrewnieni. Połączyła nas wspólna nauka i wzrastanie: trzy młode pędy wsparte na jednym Pniu – Mojej Mamie. Moja słodka Mama – wykształcona jak żaden uczony w Izraelu. Siedziba Mądrości kształciła nas z prawdziwą Mądrością dla świata i dla Nieba. Mówię: “kształciła nas”, dlatego że byłem Jej uczniem na równi z kuzynami.

I tak została utrzymana “pieczęć” na sekrecie Bożym. [Chroniła Mnie] przed dociekliwością szatana, trzymając Mnie w ukryciu pod pozorem normalnego życia.

Uszczęśliwiła cię ta słodka scena? Teraz zostań w pokoju. Jezus jest z tobą.»


   

Przekład: "Vox Domini"