Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

35. JEZUS I ISKARIOTA

SPOTYKAJĄ SIĘ Z SZYMONEM I JANEM

Napisane 6 stycznia 1945. A, 4107-4111

Widzę Jezusa i Judasza Iskariotę, jak chodzą tam i z powrotem blisko jednej z bram w obrębie Świątyni.

«Czy jesteś pewien, że on przyjdzie?» – pyta Judasz.

«Jestem pewien. O świcie wyszedł z Betanii, a w Getsemani spotka się z Moim pierwszym uczniem...»

Zapada cisza, potem Jezus zatrzymuje się i patrzy na Judasza, który stoi naprzeciw Niego. Jezus przygląda mu się, potem kładzie rękę na jego ramieniu i pyta:

«Dlaczego, Judaszu, nie mówisz Mi tego, o czym myślisz?»

«O czym myślę? Nie myślę o niczym szczególnym w tej chwili, Nauczycielu. Pytań zaś stawiam Ci nawet zbyt wiele. Nie możesz z pewnością skarżyć się na mój brak mówienia.»

«Stawiasz Mi wiele pytań i udzielasz Mi wielu wyjaśnień na temat miasta i jego mieszkańców. Ale nie otwierasz przede Mną duszy. Jakie znaczenie mogą mieć dla Mnie twoje wiadomości o majątku i osobach tej czy innej rodziny? Nie jestem człowiekiem bez zajęcia, który przyszedł tu spędzić czas. Wiesz, po co przyszedłem, i możesz właściwie pojąć, że zależy Mi najpierw na tym, by być Nauczycielem Moich uczniów. Dlatego właśnie pragnę z ich strony szczerości i ufności. Czy twój ojciec cię kochał, Judaszu?»

«Bardzo mnie kochał. Byłem jego chlubą. Kiedy powracałem ze szkoły i także później, kiedy wracałem do Kariotu z Jerozolimy, chciał, abym mu wszystko opowiadał. Interesowało go wszystko, co robiłem, [przyjmował to] z radością, jeśli było dobre. Jeśli to było coś mniej dobrego, pocieszał mnie. Jeśli zaś czasem – wiadomo, każdy popełnia błędy – pomyliłem się i zasłużyłem na naganę, ukazywał mi dobro wynikłe z wyrzutu, jaki mi ktoś zrobił, lub [na czym polegał] błąd mojego sposobu postępowania. Jednak czynił to z taką łagodnością... można by powiedzieć – jak starszy brat. Po prostu mówił zawsze: “Mówię ci to, bo chcę, aby mój Judasz był sprawiedliwy. Chcę, aby mnie błogosławiono za mojego syna...” Mój ojciec...»

Jezus – który cały czas patrzy z uwagą na ucznia, szczerze wzruszonego na wspomnienie swego ojca – mówi:

«Widzisz, Judaszu, niech cię upewni to, co ci teraz powiem: żadne dzieło nie uczyni twego ojca tak szczęśliwym, jak to, że będziesz Moim wiernym uczniem. Duch twego ojca rozraduje się tam, gdzie oczekuje na światło – bo skoro cię tak wychowywał, musiał być sprawiedliwym – widząc, że jesteś Moim uczniem. Jednak aby nim być, musisz sobie powiedzieć: “Odnalazłem ojca, którego utraciłem: ojca, który wydawał mi się starszym bratem. Odnalazłem go w moim Jezusie i jemu – jak umiłowanemu ojcu, którego jeszcze opłakuję – będę mówił o wszystkim, aby mnie prowadził, błogosławił lub czynił mi łagodne wyrzuty.” Pragnij Przedwiecznego i chciej – przede wszystkim ty – chciej czynić tylko to, dzięki czemu Jezus powie ci: “Bądź dobry, błogosławię cię.”»

«O! Tak, Jezu, tak! Jeśli kochasz mnie do tego stopnia, będę potrafił stać się dobrym, tak jak Ty chcesz i jak chciał tego mój ojciec. I moja matka nie będzie już miała tego ciernia w sercu. Zawsze mówi: “Nie masz już przewodnika, synu, a tak bardzo go jeszcze potrzebujesz.” Kiedy dowie się, że mam Ciebie za przewodnika!...»

«Będę cię kochał, jak żaden inny człowiek nie mógłby [cię kochać]. Tak bardzo będę cię kochać, tak bardzo cię kocham. Nie spraw Mi zawodu.»

«Nie, Nauczycielu, nie. Byłem pełen sprzeczności: żądze, zazdrość, szaleństwo wielkości, umiłowanie przyjemności, wszystko we mnie kłóciło się z dobrymi natchnieniami. Widzisz, nawet przed chwilą zasmuciłeś mnie... albo raczej to nie Ty wywołałeś ten smutek, lecz moja zła natura... Sądziłem, że ja jestem Twoim pierwszym uczniem... A Ty powiedziałeś mi, że masz już innego...»

«Sam go widziałeś. Czy nie przypominasz sobie, że w święto Paschy byłem w Świątyni z wieloma Galilejczykami?»

«Sądziłem, że to byli przyjaciele... Myślałem, że jako pierwszy zostałem wybrany do tego, a dzięki temu będę [uczniem] umiłowanym.»

«Nie czynię różnic w Moim sercu pomiędzy ostatnimi i pierwszymi. Gdyby pierwszy w czymś uchybił, a ostatni był święty, wtedy – w oczach Bożych – musiałoby się dokonać rozróżnienie. Jednak Ja kochałbym ich podobnie: świętego miłością pełną szczęścia, a grzesznika – miłością cierpiącą. Ale oto nadchodzi Jan z Szymonem: Jan, Mój pierwszy, oraz Szymon – ten, o którym mówiłem ci przed dwoma dniami. Szymona i Jana już widziałeś. Jeden był chory...»

«A! Trędowaty! Przypominam sobie. I już jest Twoim uczniem!»

«[Został nim] następnego dnia.»

«A ja dlaczego tak długo czekałem?»

«Judaszu!»

«To prawda, przepraszam.»

Jan zauważa Jezusa i pokazuje Go Szymonowi. Przyśpieszają kroku. Jan wita Nauczyciela pocałunkiem, zaś Szymon rzuca się do stóp Jezusa i całuje je, wołając: «Chwała mojemu Zbawcy! Pobłogosław Twego sługę, aby jego działania były święte w oczach Boga. Błogosławię Go za to, że dał mi Ciebie!»

Jezus kładzie mu rękę na głowie: «Tak. Błogosławię cię, aby ci podziękować za pracę. Wstań, Szymonie. Oto Jan, a to – Szymon. Ten tutaj jest Moim ostatnim uczniem. On także pragnie iść za Prawdą, a więc jest bratem was wszystkich.»

Dwaj Judejczycy witają się ze sobą z wzajemną powściągliwością, Jan zaś – wylewnie.

«Jesteś zmęczony, Szymonie?» – pyta Jezus.

«Nie, Nauczycielu. Wraz ze zdrowiem wstąpiła we mnie żywotność, jakiej dotąd nie znałem.»

«Wiem, że używasz jej wspaniale. Rozmawiałem z wieloma osobami. Wszyscy mówili Mi o tobie, że już ich pouczyłeś o Mesjaszu» [– mówi Jezus.]

Szymon uśmiecha się, zadowolony. Mówi:

«Jeszcze wczoraj rozmawiałem o Tobie z kimś, kto jest prawym Izraelitą. Mam nadzieję, że pewnego dnia go poznasz. Właśnie ja chciałbym Cię do niego zaprowadzić.»

«To możliwe.»

Judasz przerywa: «Nauczycielu, obiecałeś pójść ze mną do Judei!»

«I pójdę tam. Szymon nadal będzie pouczał ludzi o Moim przyjściu. Czas jest krótki, przyjaciele, a lud tak liczny. Teraz idę z Szymonem. Wieczorem wyjdziecie Mi na spotkanie na drodze na Górę Oliwną i rozdamy pieniądze ubogim. Idźcie.»

Jezus, pozostawszy sam z Szymonem, pyta:

«Ta osoba z Betanii to prawdziwy Izraelita?»

«Prawdziwy Izraelita. Są w nim wszystkie modne poglądy, lecz także prawdziwe oczekiwanie Mesjasza. Kiedy mu powiedziałem: “Jest pośród nas!”, odpowiedział: “Co za szczęście żyć w tej godzinie!”»

«Pójdziemy do niego pewnego dnia zanieść błogosławieństwo jego domowi. Czy widziałeś nowego ucznia?»

«Widziałem. Jest młody i wygląda na inteligentnego.»

«Tak, jest. Ty, który jesteś Judejczykiem, będziesz bardziej wyrozumiały niż inni dla jego idei.»

«Czy to pragnienie czy polecenie?»

«To łagodne polecenie. Ty, który tak wiele cierpiałeś, możesz być bardziej wyrozumiały. Cierpienie uczy wielu rzeczy!»

«Jeśli mi to nakazujesz, będę dla niego uosobieniem wyrozumiałości.»

«Tak, o to chodzi. Być może Mój Piotr – i nie tylko on jeden – będzie zgorszony widząc, z jaką troską zajmuję się tym uczniem. Ale pewnego dnia zrozumieją... Im gorzej ktoś jest uformowany, tym większej wymaga troski. Inni... O! Inni formują się przez samo przebywanie [ze Mną]. Nie chcę czynić wszystkiego sam. Wymagam [współdziałania] woli człowieka i pomocy innych dla ukształtowania człowieka. Zachęcam was do pomagania Mi... i jestem wam wdzięczny za pomoc.»

«Sądzisz, Nauczycielu, że spotkają Cię przez niego rozczarowania?»

«Nie. Jednak on jest młody i wzrastał w Jerozolimie...»

«O! Przy Tobie poprawi się z wszystkich wad tego miasta... Jestem tego pewien. Ja jestem już całkiem stary i zasuszyłem się w urazie, a jednak zostałem całkowicie odnowiony, gdy Cię ujrzałem...»

Jezus szepcze: «Niech tak się stanie!»

Potem mówi głośniej: «Chodź ze Mną do Świątyni. Będę ewangelizował lud.»


   

Przekład: "Vox Domini"