Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

39. SPOTKANIE JEZUSA Z PASTERZAMI: ELIASZEM, LEWIM I JÓZEFEM

Napisane 11 stycznia 1945. A,4149-4157

Wzgórza są tu o wiele wyższe i bardziej zalesione niż te w Betlejem i wznoszą się coraz bardziej, tworząc prawdziwy łańcuch górski. Jezus idzie na czele, patrząc uważnie to w przód, to wokół siebie, jakby czegoś szukał. Milczy. Słucha raczej szumu drzew niż słów uczniów, którzy idą w odległości kilku metrów od Niego, rozmawiając ze sobą. Z oddali daje się słyszeć dźwięk dzwonka. Wiatr przynosi dzwonienie. Jezus uśmiecha się. Odwraca się.

«Czuję, że są tu stada» – mówi.

«Gdzie, Nauczycielu?»

«Na tym zboczu. Tak mi się wydaje, ale z powodu drzew nie mogę zobaczyć.»

Jan nic nie mówi. Porzuca płaszcz, który – jak wszyscy to czynią, bo jest im ciepło – niesie zwinięty. Zostaje w małej, krótkiej tunice. Obejmuje wysoki gładki pień – wydaje się, że to jesion – i wspina się, wspina... Zobaczył.

«Tak, Nauczycielu, jest tam wiele stad i trzech pasterzy, za tym gęstym lasem.»

Schodzi i wszyscy podążają spokojnie w tamtym kierunku.

«Czy to na pewno oni?»

«Zapytamy, Szymonie, a jeśli to nie są oni, coś nam powiedzą. Znają się między sobą.»

Jeszcze około stu metrów, potem [widzę] wielkie zielone pastwisko, całe otoczone wielkimi starymi drzewami. Liczne stada znajdują się na stoku łąki i skubią obfitą trawę. Pilnuje ich trzech mężów. Jeden jest stary, już całkiem siwy, inni mają po trzydzieści i czterdzieści lat.

«Uważaj, Nauczycielu, to są pasterze...» – ostrzega Judasz widząc, że Jezus przyśpiesza kroku.

Jezus nawet nie odpowiada. Idzie naprzód. Jest wysoki i piękny. W białej szacie i z twarzą oświetloną zachodzącym słońcem wygląda jak anioł, tak otacza Go światło...

«Pokój wam, przyjaciele!» – odzywa się, gdy jest już na obrzeżu łąki. Trzej mężczyźni odwracają się zaskoczeni. Milczą.

Potem najstarszy pyta: «Kim jesteś?»

«Kimś, kto cię kocha» [– odpowiada Jezus.]

«Byłbyś pierwszym od wielu lat. Skąd przychodzisz?»

«Z Galilei.»

«Z Galilei? O!»

Mężczyzna patrzy na Niego uważnie. Inni także się zbliżyli.

«Z Galilei? – powtarza pasterz i dorzuca cicho, jakby mówił do siębie samego: – Tamten też był z Galilei... Z jakiego miasta jesteś, Panie?»

«Z Nazaretu.»

«O! Powiedz mi więc, czy powróciło Dzieciątko z Niewiastą, która nazywała się Maryja, i z mężem o imieniu Józef... Dziecko może piękniejsze niż Jego Matka... Nigdy nie widzieliśmy piękniejszego kwiatu na wzgórzach Judei... Mały... urodzony w Betlejem judzkim w czasach wydania edyktu. Potem na szczęście dla świata Dziecko uciekło. Dziecko... za które dałbym życie, aby się dowiedzieć, czy na pewno żyje i czy jest już dorosłym mężczyzną.»

«Dlaczego mówisz, że było to wielkim szczęściem dla świata, że uciekło?»

«Bo On był Zbawicielem, Mesjaszem, a Herod chciał Jego śmierci. Nie było mnie tam, kiedy uciekł z ojcem i Matką... Gdy się dowiedziałem o masakrze, powróciłem, bo ja też miałem dzieci (szlocha), Panie, i żonę... (ciągle płacze) i ujrzałem ich zamordowanych (płacze), ale przysięgam ci na Boga Abrahama, że o Niego drżałem bardziej niż o własne ciało. Słyszałem, że uciekł, jednak nie mogłem nic więcej się dowiedzieć ani odnaleźć moich zabitych... Zostałem obrzucony kamieniami jak trędowaty, jak nieczysty, jak morderca... I musiałem uciec do lasu, żyć jak wilk... aż znalazłem pana. Och, to nie jest Annasz... Ten pan jest twardy i okrutny... Jeśli jakaś owieczka się zrani, jeśli wilk porwie baranka, bije mnie aż do krwi albo tracę moje małe oszczędności, albo pracuję w lasach dla innych. Muszę coś robić, aby zapłacić – zawsze potrójną wartość. Ale to nie ma znaczenia. Zawsze mówiłem Najwyższemu: Daj mi ujrzeć Twego Mesjasza. Daj mi przynajmniej poznać, czy żyje, a wszystko inne nie ma znaczenia. Panie, gdybym Ci powiedział, jak zostałem potraktowany przez mieszkańców Betlejem i jak traktuje mnie pan! Mógłbym płacić złem za zło lub czynić zło kradnąc, aby nie doznawać cierpień ze strony pana. Chciałem jednak tylko przebaczać, cierpieć, być szlachetnym, bo aniołowie powiedzieli: “Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.»

«Tak powiedzieli?» [– pyta Jezus]

«Tak, Panie, wierz mi, przynajmniej Ty, który jesteś dobry. Czy wiesz przynajmniej i wierzysz, że Mesjasz się narodził? Nikt już nie chce wierzyć. Ale aniołowie nie kłamią... A my... my nie byliśmy pijani, jak się o nas mówi. Ten, widzisz, był jeszcze dzieckiem i pierwszy ujrzał anioła. Pił tylko mleko. Czy można upić się mlekiem? Aniołowie powiedzieli: Dziś w mieście Dawida narodził się Zbawiciel, którym jest Chrystus, Pan. Po tym Go poznacie: znajdziecie Dziecko złożone w żłobie, owinięte w pieluszki...» [– opowiada pasterz]

«Dokładnie tak powiedzieli? Czy źle nie usłyszeliście? Czy od tamtego czasu coś wam się nie pomyliło?»

«Och, nie! To prawda, Lewi? Aby niczego nie zapomnieć – choć tego nie można zapomnieć, bo były to słowa z Nieba i pozostały wyryte ognistymi literami w naszych sercach – każdego rana, każdego wieczoru, przy wschodzie słońca, gdy błyszczy pierwsza gwiazda, powtarzamy je jako modlitwę, by otrzymać błogosławieństwo, siłę, umocnienie w Jego Imię i w Imię Jego Matki.»

«Mówicie więc: “Chrystusie...”»

«Nie, Panie, mówimy: “Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli przez Jezusa Chrystusa, który zrodził się z Maryi w betlejemskiej szopie i który – owinięty w pieluszki – leżał w żłobie. On jest Zbawicielem świata”.»

«Kogo więc szukacie?» [– pyta Jezus]

«Jezusa Chrystusa, syna Maryi, Nazarejczyka, Zbawiciela.»

«To Ja.»

Jezus promienieje przy tych słowach, objawiając się wiernym i stałym przyjaciołom: wiernym, stałym i cierpliwym.

«Ty? O, Panie, Zbawicielu, nasz Jezu!»

Wszyscy trzej rzucają się do stóp Jezusa, całują je, płacząc z radości.

«Podnieście się. Wstań, Eliaszu i ty, Lewi, i ty, którego nie znam.»

«Józef, syn Józefa.»

«To są Moi uczniowie: Jan – Galilejczyk oraz Szymon i Judasz – Judejczycy.»

Pasterze nie leżą już na ziemi, ale pozostają nadal na kolanach. Przechyleni do tyłu, oparci na stopach, adorują Zbawiciela: z miłosnym spojrzeniem, z wargami drżącymi od wzruszenia, z twarzami to bladymi, to czerwonymi z radości. Jezus siada na trawie.

«Nie na trawie, Panie, nie! Ty, Król Izraela... Nie.»

«Pozwólcie na to, przyjaciele. Jestem biedny, dla świata – zwykły cieśla. Bogaty jestem jedynie w miłość do świata i w tę miłość, którą otaczają Mnie dobrzy. Przyszedłem, aby z wami pozostać, dzielić z wami wieczorny chleb, spać na sianie obok was, otrzymać od was pociechę...»

«O! Pociechę? Jesteśmy ludźmi prostymi i prześladowanymi.»

«Ja także jestem prześladowany, ale wy dajecie Mi to, czego szukam: miłość, wierność, nadzieję, która przetrwała [w was] przez lata i teraz rozkwita. Widzicie? Potrafiliście czekać, wierząc bez wahania, że to byłem Ja. I przyszedłem.»

«O, tak, przyszedłeś! Teraz, nawet jeśli umrę, nic mnie nie zasmuci – tylko nadzieja i oczekiwanie.»

«Nie, Eliaszu, będziesz żył aż do tryumfu Chrystusa. Widziałeś Mój świt, zobaczysz także Moją chwałę. A inni? Było was dwunastu: Eliasz, Lewi, Samuel, Jonasz, Izaak, Tobiasz, Jonatan, Daniel, Symeon, Jan, Józef, Beniamin. Moja Matka powtarzała Mi ciągle wasze imiona: imiona Moich pierwszych przyjaciół.»

«Och!» – Pasterze są coraz bardziej wzruszeni.

«Gdzie są inni?» [– pyta jeszcze raz Jezus]

«Stary Samuel umarł ze starości dwadzieścia lat temu. Józef... został zabity w walce u bramy swojej zagrody, kiedy dawał czas małżonce – matce od kilku godzin – aby mogła uciec z tym, którego przygarnąłem z miłości do mojego przyjaciela i aby... aby mieć jeszcze przy sobie dzieci. Wziąłem również Lewiego... Był prześladowany. Beniamin jest pasterzem na stokach Hermonu z Danielem. Symeon, Jan i Tobiasz – który przyjął teraz imię Maciej, dla uczczenia pamięci ojca, też zabitego – są uczniami Jana. Jonasz jest na Równinie Ezdrelońskiej, na służbie u pewnego faryzeusza. Izaak ma chore nerki, żyje w całkowitej nędzy sam, w Jutcie. Pomagamy mu, jak możemy... ale wszyscy jesteśmy doświadczani... i to są tylko krople wody w morzu potrzeb. Jonatan jest teraz służącym u wielkiego pana z dworu Heroda.»

«Jak mogliście – szczególnie Jonatan, Jonasz, Daniel i Beniamin – znaleźć tę pracę?»

«Przypomniałem sobie o Zachariaszu, Twoim krewnym... Twoja Matka wysyłała mnie do niego. Kiedy więc znaleźliśmy się w potrzasku z powodu wściekłości Judejczyków, jako uciekinierzy i przeklęci, skierowałem ich do niego. Był dobry. Ochronił nas, nakarmił, poszukał nam pracodawców, takich jak mógł. Ja zająłem się już całym stadem Ananiasza, które przejął członek rodu Heroda... i pozostałem z nim... Kiedy Chrzciciel dorósł i zaczął nauczać, Symeon, Jan i Tobiasz poszli za nim.»

«Teraz jednak Chrzciciel jest uwięziony» [– mówi Jezus.]

«Tak. Oni zaś poruszają się w okolicach Macherontu z małym stadem. Zostało im dane przez bogatego człowieka, ucznia Jana, Twojego krewnego, aby odsunąć podejrzenia.»

«Chciałbym ich wszystkich zobaczyć» [– mówi Jezus.]

«Tak, Panie. Pójdziemy im powiedzieć: Przyjdźcie, On żyje. On o nas pamięta i kocha nas...»

«...I chce was mieć w szeregach Swoich przyjaciół.»

«Tak, Panie.»

«Ale najpierw pójdziemy zobaczyć Izaaka. A gdzie jest pochowany Samuel i Józef?»

«Samuel – w Hebronie. Pozostawał na służbie u Zachariasza. Józef... nie ma grobu, Panie. Spłonął w swoim domu...»

«Nie [spłonął] w płomieniach okrutnych ludzi, lecz w płomieniach Pana. Wkrótce będzie w chwale. Mówię wam to, mówię to tobie, Józefie, synu Józefa. Chodź, niech cię ucałuję, by podziękować twemu ojcu.»

«A co z moimi dziećmi?»

«To aniołowie, Eliaszu. To aniołowie, którzy na nowo powiedzą: “Gloria”, kiedy Zbawiciel zostanie ukoronowany.»

«Jako Król?» [– pyta Jezusa pasterz]

«Nie, jako Odkupiciel. O, pochód sprawiedliwych i świętych! Najpierw białe i purpurowe zastępy małych męczenników! I kiedy zostaną otwarte bramy Otchłani, wtedy wstąpimy razem do Królestwa, w którym nie ma śmierci. Ujrzycie i odnajdziecie tam ojców, matki i synów w Panu! Wierzcie.»

«Tak, Panie.»

«Nazywajcie Mnie Nauczycielem. Zapada noc. Pokazuje się pierwsza gwiazda. Odmów modlitwę przed posiłkiem.»

«Nie, ja nie, Ty» [– protestuje pasterz.]

«Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli, którzy zasłużyli sobie, by ujrzeć Światłość i służyć jej. Zbawiciel jest między nimi. Pasterz z królewskiego rodu jest pośrodku Swego stada. Wzeszła gwiazda poranna. Rozradujcie się, o sprawiedliwi! Rozradujcie się w Panu, który uczynił sklepienie nieba i posiał gwiazdy, który określił granice ziemi i morza, który stworzył wiatry i deszcze i ustalił pory roku, by dać chleb i wino Swoim dzieciom. To On przysyła wam najdoskonalsze pożywienie: Chleb Żyjący, który zstąpił z Nieba, Wino z Wiecznej Winnicy. Przyjdźcie wy, którzyście Mnie jako pierwsi adorowali. Przyjdźcie poznać Ojca, aby naśladować Jego świętość i otrzymać za to nagrodę wieczną.»

Jezus modlił się, stojąc z rozłożonymi ramionami. Jego uczniowie i pasterze klęczą. Potem ofiarowano chleb i misę świeżo wydojonego mleka. Ponieważ są tylko trzy naczynia – a raczej trzy wydrążone dynie – je najpierw Jezus z Szymonem i Judaszem, potem Jan, któremu Jezus podaje Swą misę, następnie Lewi i Józef, a na końcu Eliasz.

Stada już nie skubią trawy. Zbiły się razem w jedną gromadę, stłoczone jedne przy drugich. Może czekają na wprowadzenie do zagrody? Widzę jednak, że trzej pasterze prowadzą je do lasu, do prymitywnej szopy z gałęzi otoczonej powrozami. Zabierają się do przygotowywania posłania z siana dla Jezusa i Jego uczniów. Rozpalają ognisko, być może z powodu dzikich zwierząt.

Judasz i Jan kładą się i szybko zasypiają. Szymon chciałby bardzo dotrzymać towarzystwa Jezusowi, lecz wkrótce i on zapada w sen, siedząc na sianie z plecami wspartymi o pal. Nie śpi tylko Jezus i pasterze. Rozmawiają o Józefie, o Maryi, o ucieczce do Egiptu, o powrocie... A potem, po wiadomościach pełnych uczucia, pojawiają się pytania bardziej wzniosłe: Co czynić, by służyć Jezusowi? Jak mogą to robić prości pasterze?

Jezus poucza ich i wyjaśnia:

«Teraz pójdę przez Judeę. Uczniowie będą was zawsze zawiadamiać. Potem sprowadzę was. Czekając, spotykajcie się. Czyńcie tak, abyście mogli wzajemnie przekazywać sobie wiadomości o Mojej obecności na tym świecie – jako Nauczyciela i Zbawiciela. Dawajcie to poznać, jak możecie. Nie obiecuję, że [wszyscy] wam uwierzą. Doświadczyłem szyderstw i byłem ścigany. Wy także z tym się spotkacie. Jak jednak byliście odważni i sprawiedliwi w waszym oczekiwaniu, tak niech będzie i teraz, gdy należycie do Mnie. Jutro pójdziemy do Jutty, potem do Hebronu. Czy możecie iść?»

«O, tak! Drogi należą do wszystkich, a pastwiska – do Boga. Jedynie do Betlejem nie możemy wchodzić z powodu bezpodstawnej nienawiści. W okolicy wiedzą... ale tylko gardzą nami, uważając nas za ‘opilców’. Zatem tu niewiele moglibyśmy zdziałać.»

«Przywołam was gdzie indziej. Nie opuszczę was.»

«Przez całe życie?»

«Przez całe Moje życie» [– odpowiada Jezus.]

«Nie, to ja umrę najpierw, Nauczycielu. Jestem stary.»

«Ty tak uważasz, ale nie Ja. Jedną z twarzy, które zobaczyłem jako pierwszą, była twoja, Eliaszu. Będzie ona też jedną z ostatnich. Zamknę pod Moimi powiekami twoją twarz, wstrząśniętą bólem z powodu Mojej śmierci. Potem jednak poniesiesz w sercu promienną wizję tryumfalnego poranka i to z nią będziesz oczekiwał śmierci: śmierci będącej spotkaniem z Jezusem, którego adorowałeś, gdy był całkiem mały. Wtedy też aniołowie zaśpiewają Chwała człowiekowi dobrej woli

Nic już nie widzę. Cudowna wizja zanika.


   

Przekład: "Vox Domini"