Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

41. JEZUS W HEBRONIE.

[SPOTKANIE Z] AGLAE W DOMU ZACHARIASZA

Napisane 13 stycznia 1945. A, 4169-4179

«Kiedy dojdziemy?» – pyta Jezus, idąc pośrodku grupy kroczącej przed owcami, które skubały trawę na skarpach.

«Około trzeciej. To jakieś dziesięć mil» – mówi Eliasz.

«A potem pójdziemy do Kariotu?» – dopytuje się Judasz.

«Tak, pójdziemy tam» [– odpowiada Jezus.]

«A czy to nie było bliżej: iść z Jutty do Kariotu? To nie powinno być daleko. Prawda, pasterzu?»

«Około dwóch mil więcej.»

«W ten sposób robimy więcej niż dwadzieścia mil po nic.»

«Judaszu, skąd ten niepokój?» – pyta Jezus.

«Nie niepokoję się, Nauczycielu, ale obiecałeś przybyć do mego domu...»

«I przybędę tam. Zawsze dotrzymuję Moich obietnic.»

«Posłałem, by uprzedzono moją matkę... zresztą Ty sam powiedziałeś, że z umarłymi tworzymy wspólnotę duchową.»

«Tak powiedziałem. Jednak zastanów się, Judaszu: ty jeszcze dla Mnie nie cierpiałeś, oni zaś już od trzydziestu lat cierpią, a nigdy nie wyparli się nawet Mojego wspomnienia. Nawet wspomnienia. Nie wiedzieli, czy żyję czy umarłem... a mimo to pozostali wierni. Pamiętali Mnie jako nowo narodzone dziecko, które ukazało im jedynie płacz i głód matczynego mleka... a jednak czcili Mnie jako Boga. Z powodu Mnie byli bici, przeklinani, prześladowani jako hańba Judei. Pomimo ciosów ich wiara [nie tylko] nie chwiała się, nie wysychała, lecz zapuszczała coraz głębsze korzenie i stawała się bardziej żywotna.»

«Przy okazji... [– odzywa się Judasz –] Już od kilku dni to pytanie pali mi wargi. To Twoi przyjaciele, nieprawdaż, i przyjaciele Boga? Aniołowie ich pobłogosławili, prawda? Pozostali sprawiedliwymi mimo pokus, czy tak? Wyjaśnij mi więc, dlaczego byli nieszczęśliwi? A Anna? Zabito ją, bo kochała Ciebie...»

«Wyciągasz stąd wniosek, że Moja miłość i ta, którą Mi się okazuje, przynosi nieszczęście» [– mówi Jezus.]

«Nie... ale...» [– odpowiada Judasz.]

«Ale to właśnie tak. Nie podoba Mi się, kiedy widzę cię tak zamkniętego na Światło, tak opanowanego ludzkim [sposobem] rozumowania. Nie. Zostawcie go w spokoju, Janie, i ty także, Szymonie. Wolę, że mówi. Nigdy nie uczynię mu za to wyrzutów. Chcę jedynie, aby dusze otwierały się pozwalając, by wniknęło w nie światło. Chodź tu, Judaszu, posłuchaj. Wychodzisz od sądu wspólnego wielu ludziom, którzy żyją i którzy będą żyli. Powiedziałem: sądu, lecz powinienem był powiedzieć: błędu. Ponieważ jednak czynicie tak bez złośliwości – z nieznajomości prawdy – to nie jest błąd [zawiniony], lecz jedynie niedoskonały osąd, taki jak osąd dziecka. Wy, biedni ludzie, jesteście dziećmi. Ja jestem tu Nauczycielem, by uczynić z was dorosłych, zdolnych do odróżnienia prawdy od fałszu, dobra od zła, najlepszego od dobrego. Posłuchajcie więc.

Czymże jest życie? Czasem oczekiwania. Powiedziałbym, że to otchłań Otchłani, jaką daje wam Bóg Ojciec, aby doświadczyć waszą naturę synów dobrych lub nieprawych i aby zachować dla was, według waszych dzieł, przyszłość, która nie będzie znała ani oczekiwania, ani prób.

Teraz wy Mi powiedzcie: Czy byłoby sprawiedliwe, gdyby ktoś – dlatego że posiadał wyjątkowe wyróżnienie mając możliwość służyć Bogu w szczególny sposób – cieszył się także szczególnymi przywilejami w czasie całego swego życia? Czy nie wydaje się wam, że dość już otrzymał i że z tego powodu może się zwać szczęśliwym, nawet jeśli nim nie jest po ludzku? Czy nie byłoby to niesprawiedliwe, gdyby ten kto posiada już w swym sercu światło Bożego objawienia i przyzwalający uśmiech w sumieniu, miał jeszcze [dodatkowo] ziemską cześć i dobra? Czy to nie byłoby nierozważne?»

«Nauczycielu – mówi Szymon – powiedziałbym, że to byłaby nawet profanacja. Po co ludzkie radości tam, gdzie Ty jesteś? Kiedy ktoś Ciebie posiada, nie potrzebuje już niczego więcej. A oni Ciebie posiadali, byli jedynymi bogatymi w Izraelu, gdyż mieli Ciebie od trzydziestu lat. Nie kładzie się niczego ludzkiego na Przebłagalni... a poświęcona waza służy jedynie do czynności świętych. Oni są poświęceni od dnia, w którym ujrzeli Twój uśmiech... i nic – nic, co nie jest Tobą – nie powinno wejść do ich serca, które Ciebie posiada. Obym był jak oni!»

«A jednak – odpowiada ironicznie Szymonowi Judasz – po ujrzeniu Nauczyciela i po twym uzdrowieniu, spieszyłeś się przejąć na własność swoje dobra.»

«To prawda. Tak powiedziałem i tak uczyniłem. A wiesz, dlaczego? Jakże możesz osądzać, skoro nie wiesz wszystkiego? Mój zarządca otrzymał dokładne rozporządzenia. Teraz Szymon Zelota jest uzdrowiony. Jego wrogowie nie mogą mu już ani szkodzić, ani go izolować, ani go śledzić, bo nie przynależy już do żadnej sekty, lecz jedynie do Jezusa. Mogę dysponować dobrami, które mąż uczciwy i wierny dla mnie zachował. A ja, ich właściciel, jeszcze na jedną godzinę, określiłem ich cenę, by jak najwięcej pieniędzy uzyskać ze sprzedaży i aby móc... nie tego nie powiem» [– przerywa Szymon.]

«Aniołowie powiedzą to za ciebie, Szymonie, i zapiszą w wiecznej księdze» – mówi Jezus.

Szymon patrzy na Jezusa. Spotykają się dwa spojrzenia: jedno – zaskoczone, drugie – błogosławiące.

«Jak zwykle jestem w błędzie» [– odzywa się Judasz.]

«Nie, Judaszu, masz zmysł praktyczny. Sam to mówiłeś.»

«O! Ale z Jezusem!.. – mówi Jan, jak zwykle łagodny i pojednawczy. – Nawet Szymon Piotr był przywiązany do zmysłu praktycznego, a teraz – przeciwnie!... Ty także, Judaszu, staniesz się jak on. Niewiele czasu jesteś z Nauczycielem, a my – od dawna. I już jesteśmy lepsi.»

«On Mnie nie chciał. Inaczej byłbym z Nim już od ostatniej Paschy» – Judasz jest dziś naprawdę nerwowy.

Jezus ucina krótko, mówiąc do Lewiego:

«Byłeś już kiedyś w Galilei?»

«Tak, Panie.»

«Pójdziesz ze Mną, by zaprowadzić Mnie do Jonasza. Znasz go?»

«Tak, spotykaliśmy się zawsze z okazji Paschy. Wtedy do niego szedłem.»

Józef opuszcza głowę, zmartwiony. Jezus dostrzega to.

«Nie możecie pójść razem. Eliasz pozostałby sam ze stadem, ale ty pójdziesz ze Mną do brodu w pobliżu Jerycha. Tam się rozdzielimy na jakiś czas. Potem powiem ci, co masz robić.»

«A my, już nic więcej?» [– pyta Judasz]

«Wy także, Judaszu, wy także...»

«Widać domy» – mówi Jan. Wyprzedza innych o kilka kroków.

«To Hebron. Jakby na koniu ze swym szczytem między dwoma rzekami. Widzisz, Nauczycielu, tę wielką budowlę, tam w zieleni, nieco wyższą niż inne? To jest dom Zachariasza.»

«Przyspieszmy kroku.»

Pokonują szybko ostatnie metry i wchodzą do miasta. Dzwoneczki stad hałasują jak kastaniety, kiedy [owce] idą naprzód po nieregularnych kamieniach drogi. Nawierzchnia jest bardzo nierówna. Dochodzą do domu. Ludzie przyglądają się tej grupie mężczyzn [kroczących] pośród bieli stada, różniących się wyglądem, wiekiem, ubiorem.

«O! Jakże się [tu] zmieniło! Tu było palenisko – mówi Eliasz. – Teraz na jego miejscu jest żelazny portal, zasłaniający widok, i mur ogrodzenia wyższego od człowieka, to dlatego nic nie widać.»

«Być może z tyłu jest wejście? Chodźmy zobaczyć.»

Okrążają duży czworobok, raczej prostokąt, jednak mur wznosi się wszędzie na tę samą wysokość.

«Mur został wzniesiony niedawno» – mówi Jan przyglądając mu się. – Nie ma w nim przerw, a na ziemi są jeszcze pozostałości grudek wapna.»

«Nie widzę też grobu... Znajdował się od strony zarośli. Teraz zarośla są poza murem i... można by sądzić, że to teren wspólny. Obrabia się tu drewno» – Eliasz jest zaskoczony.

Jakiś mężczyzna – stary niski i krępy drwal – obserwuje grupę. Przerywa piłowanie zwalonego pnia i podchodzi do nich.

«Kogo szukacie?»

«Chcieliśmy wejść do domu pomodlić się na grobie Zachariasza.»

«Nie ma już grobu. Nie wiecie o tym? Kim jesteście?»

«Jestem przyjacielem Samuela, pasterza. On...»

«Nie trzeba, Eliaszu...» – mówi Jezus. Eliasz milknie.

«A, Samuel!... Tak. Odkąd Jan, syn Zachariasza, jest w więzieniu, dom już do niego nie należy. To nieszczęście, bo rozdawał wszystkie dochody z posiadłości biednym z Hebronu. Pewnego ranka przyszedł jakiś osobnik z dworu Heroda, wyrzucił Joela za drzwi, nałożył pieczęcie. Potem wrócił z murarzami, którzy postawili ten mur... Grób był tam, w rogu. On nie chciał go... i rano, gdy przyszliśmy, był uszkodzony, już w połowie zburzony... biedne kości – wszystkie wymieszane... Zebraliśmy je, jak mogliśmy... Teraz są w jednym grobie... A w domu kapłana Zachariasza umieścił swe kochanki... Naśladuje Rzym i dlatego wzniósł mur. Nie chce, aby go widziano... Dom kapłana zamknięty! Dom cudu i Prekursora – bo on nim jest, o ile nie jest [samym] Mesjaszem! A ile mieliśmy problemów z powodu Chrzciciela! Ale to nasz Wielki! Nasz naprawdę Wielki! Już jego narodziny były cudem. Elżbieta, stara jak wysuszony oset, stała się płodna jak jabłoń w miesiącu Adar. To pierwszy cud. Potem przybyła jej kuzynka, święta, aby jej pomóc i rozwiązać język kapłana. Nazywała się Maryja. Pamiętam Ją dobrze, choć widywaliśmy Ją bardzo rzadko. Jak to się stało? Nie wiem. Powiadają, że aby zrobić radość Elżbiecie, pozwoliła, by nieme usta Zachariasza dotknęły Jej łona, które poczęło, albo że dotknęła palcami jego ust. Nie wiem dokładnie. Pewne jest tylko to, że po dziewięciu miesiącach milczenia Zachariasz odezwał się, wielbiąc Pana i mówiąc, że jest [już] Mesjasz. Nie mam innych wiadomości. Moja małżonka twierdzi, iż tego dnia Zachariasz powiedział, wielbiąc Pana, że jego syn będzie szedł przed Nim. A ja mówię teraz: to nie tak, jak ludzie sądzą. Jan jest Mesjaszem i idzie przed Panem, jak Abraham szedł przed Bogiem. Tak. Czy nie mam racji?»

«Masz rację w tym, co odnosi się do ducha Chrzciciela, który zawsze kroczy przed Bogiem. Jednak nie masz racji w tym, co odnosi się do Mesjasza.»

«Zatem Ta, o której mówiono, że jest Matką Syna Bożego – według Samuela – nie była Nią rzeczywiście? Nie jest Nią?»

«Była Nią. Mesjasz się narodził, poprzedzony przez tego, którego głos rozległ się na pustyni, jak zapowiedział Prorok.»

«Jesteś pierwszym, który to stwierdza. Jan – ostatnio kiedy Joel zaniósł mu skórę baranią, jak robił to przez wszystkie lata przed nadejściem zimy – nie powiedział, gdy go zapytano o Mesjasza: “Istnieje”. Kiedy to powie...»

«Byłem uczniem Jana i słyszałem, jak powiedział: “Oto Baranek Boży”, wskazując Go placem...» – odzywa się Jan.

«Nie, nie – zaprzecza mężczyzna – Barankiem jest on: Prawdziwy Baranek, który sam się rozwinął, bez pomocy – jeśli można tak powiedzieć – swej matki i ojca. Jak tylko został synem Prawa, usunął się w górskie groty naprzeciw pustyni i tam wzrastał, rozmawiając z Bogiem. Elżbieta i Zachariasz umarli, a on nie przyszedł. Ojcem i matką dla niego był Bóg. Nie ma większego świętego od niego. Zapytajcie w całym Hebronie. Samuel opowiadał [o Mesjaszu], ale mieszkańcy Betlejem z pewnością mają rację. Świętym Bożym jest Jan.»

«Gdyby ktoś ci powiedział: “jestem Mesjaszem”, co byś mu powiedział?» – pyta Jezus.

«Nazwałbym go “bluźniercą” i przegonił kamieniami.»

«A gdyby uczynił cud, aby dowieść, że Nim jest?»

«Nazwałbym go “opętanym”. Mesjasz przyjdzie wtedy, kiedy Jan da się poznać w swej prawdziwej postaci. Nawet nienawiść Heroda tego dowodzi. On, przebiegły, wie, że Jan jest Mesjaszem.»

«Nie narodził się w Betlejem...»

«Ujawni się w Betlejem, kiedy zostanie uwolniony, po ogłoszeniu przez siebie własnego niedalekiego przyjścia. Także Betlejem go oczekuje. Tymczasem... O! Idź tam, jeśli nie boisz się mówić Betlejemitom o innym Mesjaszu... a zobaczysz.»

«Czy macie synagogę?»

«Tak. Tam prosto, dwieście kroków stąd, tą drogą. Nie możesz zabłądzić. Blisko niej jest grób ze sponiewieranymi szczątkami.»

«Żegnaj i niech Pan cię oświeci.»

Odchodzą. Są ponownie z przodu [domu]. Przy wejściu [stoi] młoda bardzo piękna kobieta, w nęcącym stroju.

«Panie, chcesz wejść do domu? Wejdź.»

Jezus patrzy na nią surowo jak sędzia i milczy. Judasz się nią zajmuje z aprobatą wszystkich: «Wejdź [do domu], bezwstydnico, nie znieważaj nas swym oddechem, spragniona suko!»

Kobieta czerwieni się, spuszcza głowę. Znika pospiesznie, zmieszana, znieważana przez dzieci i przechodniów.

«Kto jest dość czysty, by móc powiedzieć: “Nigdy nie pragnąłem owocu ofiarowanego przez Ewę?” – pyta Jezus surowo i dodaje: – Wskażcie Mi go, a Ja podejdę do niego nazywając go świętym. Nikt? Zatem jeśli nie z powodu pogardy, lecz z powodu słabości czujecie się niezdolni, aby wejść, odsuńcie się. Nie wymagam od słabych nierównej walki. Niewiasto, chciałbym wejść. Dom należał do Mego krewnego. Jest Mi drogi.»

«Wejdź, Panie, jeśli nie odczuwasz do mnie odrazy.»

«Pozostaw drzwi otwarte, aby ludzie patrzyli i nie gadali...»

Jezus podchodzi – poważny, pełen dostojeństwa. Kobieta wita Go, urzeczona. Nie ośmiela się poruszyć. Jednak zniewagi tłumu dotykają ją boleśnie. Umyka więc w głąb ogrodu, podczas gdy Jezus idzie do samych stopni schodów, rzuca okiem przez uchylone drzwi, lecz nie wchodzi. Potem idzie tam, gdzie był grób, a teraz znajduje się rodzaj małej pogańskiej świątyni.

«Kości sprawiedliwych, nawet wysuszone i rozrzucone, wydzielają oczyszczający balsam i nasiona życia wiecznego. Pokój umarłym, których życie było dobre! Pokój czystym, śpiącym w Panu! Pokój tym, którzy cierpieli, lecz nie chcieli znać występku! Pokój prawdziwie wielkim tego świata i Niebios! Pokój!»

Kobieta idzie wzdłuż żywopłotu, który ją zakrywa, i podchodzi do Jezusa: «Panie!»

«Niewiasto...»

«Jakie jest Twoje Imię, Panie?»

«Jezus.»

«Nigdy go nie słyszałam. Jestem Rzymianką: aktorką i tancerką. Jestem mistrzynią jedynie w pożądliwości. Co oznacza to Imię? Moje – Aglae – oznacza występek...»

«Moje oznacza: Zbawiciel.»

«Jak zbawiasz? Kogo?»

«Tego, kto szczerze pragnie zbawienia. Zbawiam ucząc, jak być czystym, chcieć bólu jak uznania, dobra za wszelką cenę.»

Jezus mówi bez niechęci, ale nie odwraca się do kobiety.

«Jestem zgubiona...»

«Ja jestem Tym, który szuka zgubionych.»

«Jestem martwa.»

«Ja jestem Tym, który daje Życie.»

«Jestem brudem i kłamstwem.»

«Ja jestem Czystością i Prawdą.»

«Ty jesteś Dobrocią. Ty – który na mnie nie patrzysz, nie dotykasz mnie i nie depczesz – miej nade mną Litość...»

«Najpierw ty musisz mieć litość nad sobą. Nad swą duszą.»

«Co to jest dusza?»

«To jest to, co czyni człowieka bogiem, a nie zwierzęciem. Występek, grzech, zabija ją. Kiedy dusza jest martwa, człowiek staje się odpychającym zwierzęciem.»

«Czy będę Cię mogła jeszcze zobaczyć?»

«Kto Mnie szuka, ten Mnie znajdzie.»

«Gdzie mieszkasz?»

«Tam, gdzie serca potrzebują lekarza i leków, by stać się szlachetne.»

«A więc... już Cię nie zobaczę... Tam, gdzie jestem, nie potrzebuje się ani lekarza, ani leków, ani szlachetności.»

«Nic nie stoi ci na przeszkodzie, aby przyjść tam, gdzie Ja jestem. Moje Imię będą wykrzykiwać na ulicach i dojdzie do ciebie. Żegnaj.»

«Żegnaj, Panie. Pozwól mi nazwać Cię “Jezusem”. O, nie przez poufałość!... Ale po to, by odrobina zbawienia spłynęła na mnie. Jestem Aglae. Pamiętaj o mnie.»

«Dobrze. Żegnaj.»

Kobieta pozostaje w głębi ogrodu. Jezus wychodzi z surowym obliczem. Patrzy na wszystkich. Zauważa zmieszanie u uczniów, pogardę – u mieszkańców Hebronu. Niewolnik zamyka bramę. Jezus idzie prosto, drogą. Puka do synagogi. Podchodzi niski starzec, tchnie nienawiścią. Nie pozostawia Jezusowi czasu na wypowiedzenie nawet jednego słowa: «Wejście do synagogi jest zabronione. Miejsce święte nie jest dla tych, którzy rozmawiają z kobietami lekkich obyczajów. Wynoś się!»

Jezus odwraca się bez słowa i idzie dalej drogą. Jego [towarzysze podążają] za Nim. Idą aż do wyjścia z Hebronu. Potem rozmawiają.

«Sam tego chciałeś, Nauczycielu – mówi Judasz. – Kurtyzana!»

«Judaszu, zaprawdę powiadam ci, że ona wzniesie się wyżej od ciebie. A co powiesz Mi ty, który Mnie ganisz, o żydach? W najświętszych miejscach Judei urągano nam i zostaliśmy przepędzeni... Ale to tak jest. Nadchodzi czas, kiedy Samaria i poganie będą wielbić prawdziwego Boga, a naród Pana zostanie zbrukany krwią i zbrodnią – zbrodnią, w obliczu której winy kurtyzan sprzedających swe ciała i dusze będą drobiazgiem. Nie mogłem pomodlić się nad kośćmi Moich krewnych i sprawiedliwego Samuela. Nie szkodzi. Odpoczywajcie, święte kości. Cieszcie się, duchy, które je zamieszkiwałyście. Pierwsze zmartwychwstanie jest bliskie. Potem nadejdzie dzień, kiedy zostaniecie ukazani aniołom jako słudzy Pana.»

Jezus milknie. Wizja się kończy.


   

Przekład: "Vox Domini"