Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga II - Pierwszy rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

99. JEZUS W [DOLINIE] “PIĘKNEJ RZEKI”.

ZAKOŃCZENIE. KOMENTARZ DO PSALMU:

«Z GŁĘBOKOŚCI» I «ZMIŁUJ SIĘ NADE MNĄ, BOŻE»

Napisane 17 marca 1945. A, 4750-4763

«Moje dzieci w Panu. Święto Oczyszczenia jest już bardzo bliskie i Ja, Światłość świata, posyłam was, przygotowanych poprzez konieczne minimum, aby dobrze je uczcić. To pierwsze światło święta, z którego zaczerpniecie światłość dla wszystkich innych. Byłby bardzo niemądry ten, kto usiłowałby zapalać mnóstwo świateł, nie mając możliwości zapalić pierwszego. Jeszcze bardziej niemądry byłby człowiek, który sądziłby, że może zacząć swe uświęcenie od rzeczy najtrudniejszych, lekceważąc to, co jest fundamentem niezmiennej budowli doskonałości: Dekalog.

Czytamy w Księdze Machabejskiej, że Juda wraz ze swoimi ludźmi – po zdobyciu, dzięki opiece Pana, Świątyni i Miasta – zniszczył ołtarze obcych bogów i ich gaje i oczyścił Świątynię. Potem zbudował inny ołtarz, wykrzesał ogień z kamieni, złożył ofiary, kazał palić kadzidło, postawił światła i wyłożył chleby. Potem upadł całym ciałem na ziemię, błagał Pana, by już nigdy nie pozwolił im popaść w taki grzech, a gdyby w słabości na nowo zgrzeszyli, żeby byli traktowani z miłosierdziem boskim. I to zdarzyło się 25 [dnia] miesiąca Kislew.

Zastanówmy się i zastosujmy to opowiadanie do nas samych, bo każde słowo historii Izraela, czyli narodu wybranego, ma sens duchowy. Życie jest zawsze pouczeniem. Życie Izraela jest pouczeniem nie tylko dla dni ziemskich, ale także dla zdobycia dni wiecznych.

“Zniszczyli ołtarze i święte gaje pogańskie”.

To jest pierwsze działanie. Wskazałem wam wykonanie go, nazywając pojedynczych bogów, zastępujących Boga prawdziwego: bałwochwalstwo zmysłów, złota, pychy, grzechów głównych, które prowadzą do znieważania, śmierci duszy i ciała, do kary Bożej. Nie przytłoczyłem was niezliczonymi przepisami, które teraz uciskają wiernych i tworzą szaniec dla prawdziwego Prawa, obciążonego, ukrytego pod całymi stosami zakazów całkowicie zewnętrznych. Czyniąc je ciężkim prowadzą wiernego do utraty z oczu prostego, jasnego i świętego głosu Pana, który mówi: “Nie bluźnij. Nie bądź bałwochwalcą. Nie znieważaj świąt. Nie odmawiaj czci rodzicom. Nie zabijaj. Nie popełniaj nieczystości. Nie kradnij. Nie kłam. Nie zazdrość dóbr drugiemu. Nie pożądaj żony bliźniego”. Dziesięć “nie”. Ani jedno więcej. To jest dziesięć kolumn świątyni duszy. Nad tym jaśnieje złoto przykazania świętego między wszystkimi: “Kochaj swego Boga. Kochaj swego bliźniego.” To ukoronowanie świątyni. To ochrona fundamentów. To chwała budowniczego.

Bez miłości nikt nie mógłby być posłusznym dziesięciu przykazaniom i kolumny przewróciłyby się – wszystkie lub niektóre – a świątynia zawaliłaby się całkowicie lub częściowo. Ale w każdym razie pozostałyby tylko ruiny i nie można by już przyjąć Najświętszego. Czyńcie to, co wam powiedziałem, zwalczając trzy pożądliwości. Nazwijcie szczerze wasz grzech, jak Bóg wyraźnie mówi wam: “Nie czyńcie tego i tego”. To zbędne gubić się w subtelnych określeniach. Ten, który ma [do czegoś] miłość silniejszą niż ta, którą okazuje Bogu – jakakolwiek byłaby to miłość – jest bałwochwalcą. Kto wzywa Boga, ogłaszając się Jego sługą, a następnie nie jest Mu posłuszny, jest buntownikiem. Kto z chciwości pracuje w szabat, jest świętokradcą, człowiekiem bez ufności i zarozumiałym. Kto odmawia rodzicom pomocy – przytaczając pozorne tłumaczenia, twierdząc nawet, że środki te dał Bogu - trwa w nienawiści Boga, który ustanowił ojców i matki Swoim obrazem na ziemi. Kto zabija, zawsze jest mordercą. Kto popełnia nieczystość, jest zawsze rozwiązły. Kto kradnie, jest zawsze złodziejem. Kto kłamie, zawsze godny jest wzgardy. Kto pragnie tego, co do niego nie należy, jest zawsze żarłokiem, który odczuwa głód najbardziej obrzydliwy. Kto profanuje łoże małżeńskie, jest zawsze kimś nieczystym.

I tak to jest. Przypominam wam, że po ulaniu złotego cielca przyszła kara Boża; po bałwochwalstwie Salomona – schizma, która podzieliła i osłabiła Izrael; po zaakceptowaniu hellenizmu, a nawet po dobrym jego przyjęciu za pośrednictwem niegodnych żydów za Antiocha Epifanesa, widzieliśmy, jak pojawiły się nasze aktualne nieszczęścia duchowe, materialne i narodowe. Przypominam wam, że Jahwe uderzył Nadaba i Abihu, fałszywe sługi Boga. Przypominam wam, że gdyby mannę [zbierano] w szabat, nie była święta. Przypominam wam Chama i Absaloma. Przypominam wam grzech Dawida przeciwko Uriaszowi i grzech Absaloma przeciwko Amnonowi. Przypominam wam koniec Absaloma i Amnona. Przypominam wam los złodzieja Heliodora i Szymona, i Menelaosa. Przypominam wam haniebny koniec dwóch oszczerców, którzy złożyli fałszywe świadectwo przeciw Zuzannie. I mógłbym bez końca kontynuować podobne przykłady. Ale powróćmy do Księgi Machabejskiej:

“I oni oczyścili Świątynię.”

Nie wystarczy powiedzieć: “Niszczę”. Trzeba powiedzieć: “Oczyszczam”. Powiedziałem wam, jak człowiek się oczyszcza: przez szczery i pokorny żal. Nie ma grzechu, którego Bóg by nie przebaczył, jeśli grzesznik się prawdziwie nawraca. Wierzcie w Dobroć Bożą. Gdybyście doszli do zrozumienia, czym jest ta Dobroć, to nawet gdybyście mieli na sobie wszystkie grzechy świata, nie uciekalibyście daleko od Boga, lecz raczej przybieglibyście do Jego stóp, gdyż jedynie Najlepszy może przebaczyć to, czego człowiek nie wybacza.

“Potem zbudowali inny ołtarz.”

O, nie próbujcie oszukać Pana! Nie bądźcie fałszywi w czynach. Nie mieszajcie Boga i Mamony, bo ołtarz Boga będziecie mieli pusty. To bezużyteczne budować nowy ołtarz, gdy pozostają jeszcze resztki innego. Albo Bóg, albo bożek. Wybierajcie.

“I wykrzesali ogień z kamieni i hubki.”

Kamień to mocne postanowienie, by należeć do Boga. Hubka to pragnienie zniszczenia na całą resztę życia nawet wspomnienia waszego grzechu w sercu Boga. I to wtedy dopiero rozpala się ogień: miłość. Bo cóż robi syn, aby przez całe uczciwe życie pocieszać ojca, którego obraził? Kocha ojca, chcąc, by radował się synem – tym, który wcześniej był przyczyną łez, a teraz – radości.

W tym stanie możecie już złożyć ofiary, zapalić kadzidło, przynieść światło i chleb. Ofiary nie będą obrzydliwe dla Boga i miłe Mu też będą modlitwy. Ołtarz będzie naprawdę oświetlony, bogaty w pokarm waszej codziennej ofiary. Będziecie mogli się modlić mówiąc: “Bądź nam obrońcą”, gdyż On będzie waszym przyjacielem. Ale Jego miłosierdzie nie czekało, aż zawołacie o litość. On uprzedził wasze pragnienie i zesłał Miłosierdzie, aby wam powiedzieć: “Miejcie nadzieję. Mówię wam: Bóg wam przebacza. Przyjdźcie do Pana.”

Jest już ołtarz pośród was: ołtarz nowy. Z niego tryskają rzeki światła i przebaczenia. One rozszerzają się jak oliwa, leczą, dają siły. Wierzcie w słowo, które pochodzi od Niego. Płaczcie ze Mną nad waszymi grzechami. Jak lewita prowadzi chór, tak Ja kieruję wasze głosy ku Bogu i nie jest odrzucany wasz głos, jeśli łączy się z Moim wołaniem. Ja – Brat ludzi uniżony przez ciało i Syn Ojca przez ducha – mówię za was i z wami:

“Z głębokości, w którą wpadłem, wołam do Ciebie, Panie!

Usłysz głos tego, który patrzy na siebie i wzdycha. Nie zamykaj Twoich uszu na moje słowa! To straszne widzieć siebie, o Boże! [Ten widok] straszliwy jest nawet dla moich oczu! A czymże jestem w oczach Twoich! Nie patrz na moje winy, Panie, bo inaczej nie będę mógł stać przed Tobą, ale okaż mi Swe miłosierdzie. Powiedziałeś: ‘Jestem Miłosierdziem’. A ja wierzę w Twoje słowo. Moja dusza, zraniona i przygnębiona, powierza się Tobie. Ufam Twym obietnicom i – od świtu aż do nocy, od młodości do starości - w Tobie będę pokładał nadzieję”.

Dawid – obciążony morderstwem i cudzołóstwem, potępiony przez Boga - otrzymał jednak Jego przebaczenie, kiedy zawołał do Pana: “Zmiłuj się nade mną, nie przez wzgląd na mnie, lecz dla chwały Twego nieskończonego miłosierdzia. Dzięki niemu zmaż mój grzech. Nie ma wody, która mogłaby obmyć moje serce, jeśli nie zaczerpnie się jej z głębokich wód Twej świętej dobroci. Obmyj mnie nią z mojej nieprawości, oczyść mnie z mojego brudu. Nie wypieram się mojego grzechu i uznaję moją winę. Ona jest zawsze przede mną – jak świadek, który mnie oskarża. Obraziłem człowieka w bliźnim i w sobie samym, ale żałuję przede wszystkim tego, że zgrzeszyłem przeciw Tobie. I mówię Ci: uznaję, że jesteś sprawiedliwy w Swych wyrokach, i obawiam się Twego sądu, który tryumfuje nad wszelką ludzką potęgą. Zważ jednak, o Wieczny, że zostałem zrodzony w grzechu i że grzesznicą była ta, która mnie poczęła. [Zważ też,] że Ty również ukochałeś mnie do tego stopnia, iż przybyłeś odsłonić przede mną Twą mądrość i dałeś mi ją za przewodniczkę, abym zrozumiał najwznioślejsze tajniki prawdy. A skoro tyle zrobiłeś dla mnie, czy mam się Ciebie obawiać? Nie, nie obawiam się. Pokrop mnie goryczą bólu, a zostanę oczyszczony. Obmyj mnie łzami, a stanę się jak śnieg górskich szczytów. Daj mi usłyszeć Twój głos, a uradujesz Twego sługę, bo głos Twój jest radością i weselem, nawet gdy upomina. Odwróć oblicze od moich grzechów. Niech spojrzenie Twoje zmaże moją nieprawość. Serce, które Ty mi dałeś, sprofanował szatan i słabość mej ludzkiej natury. Stwórz we mnie serce nowe, które będzie czyste. Zniszcz to, co jest zepsuciem we wnętrzu Twego sługi, by panował w nim tylko duch prawy. Ale nie odwracaj ode mnie Twego oblicza i nie odbieraj Twej przyjaźni, gdyż tylko zbawienie, które przychodzi od Ciebie, jest radością dla mojej duszy. Twój duch najwyższy jest umocnieniem dla upokorzonego. Spraw, abym stał się tym, który pójdzie do ludzi mówiąc: ‘Zobaczcie, jak Pan jest dobry. Wstąpcie na Jego drogi, a zostaniecie pobłogosławieni jak ja, płód poroniony, który jednak staje się ponownie dzieckiem Boga – dzięki łasce, która odradza się we mnie’. I bezbożni nawrócą się do Ciebie. Krew i ciało burzą się i krzyczą we mnie. Wybaw mnie, o Panie, zbawienie mojej duszy, a będę wyśpiewywał Twą chwałę. Nie wiedziałem, lecz teraz rozumiem: to nie [całopalnych] ofiar z baranów pragniesz, lecz ofiary z serca skruszonego. Serce skruszone i pokorne jest Ci milsze niż cielce i barany, gdyż Ty nas stworzyłeś dla Ciebie i chcesz, abyśmy o tym pamiętali i oddawali Tobie, co do Ciebie należy. Bądź dla mnie łaskawy w Swej wielkiej dobroci i odbuduj moje Jeruzalem, które jest też Twoje: Jeruzalem mojego ducha oczyszczonego i skruszonego, na którym można będzie złożyć ofiarę, dary i całopalenia za grzech, w dziękczynieniu i uwielbieniu. I niech każdy z moich nowych dni będzie ofiarą świętości, która się spala na Twoim ołtarzu, aby wznieść się z zapachem mojej miłości do Ciebie”.

Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże. Zapomnijcie o przeszłości. Uśmiechnijcie się do przyszłości. Nie myślcie o błocie, lecz patrzcie na gwiazdy. Nie mówcie: “jestem ciemnością,” lecz: “Bóg jest Światłością”. Przyszedłem ogłosić wam pokój, głosić łagodnym Dobrą Nowinę, leczyć tych, którzy mają serce złamane przez zbyt wiele spraw; ogłosić wolność wszystkim niewolnikom: na pierwszym miejscu niewolnikom Mamony; wyzwolić uwięzionych pożądliwościami.

Mówię wam: rok łaski nadszedł. Dla was. Nie płaczcie więc ze smutku, którego doświadcza grzesznik. Nie płaczcie wy, którzy jesteście wygnańcami z Królestwa Bożego. Popiół zastąpię złotem, a oliwą – łzy. Przyoblekam was szatami świątecznymi, by was przedstawić Panu i powiedzieć: “Oto owce, które poleciłeś Mi odszukać. Przyszedłem do nich. Zgromadziłem je i policzyłem. Szukałem rozproszonych i doprowadziłem je do Ciebie, chroniąc od chmur i mgły. Wziąłem je ze wszystkich narodów. Zgromadziłem ze wszystkich stron, aby je doprowadzić do Ziemi, która nie jest już ziemią. Ty przygotowałeś ją dla nich, o Ojcze Święty, aby je wprowadzić na rajskie szczyty Twoich żyznych gór, gdzie wszystko jest światłem i pięknem; aby nad niebiańskimi rzekami radości nasyciły się Tobą duchy, które miłujesz. Poszedłem też szukać owiec zranionych. Uleczyłem złamania, przywróciłem siły słabym, nie pozostawiłem na boku ani jednej owcy. A najbardziej poszarpaną przez żarłoczne wilki położyłem sobie jak jarzmo miłości na ramiona i składam ją u Twych stóp, Ojcze Dobrotliwy i Święty. Ona już nie umie chodzić, nie zna Twoich słów. To biedna dusza, którą nękają wyrzuty sumienia i ludzie. To dusza, która płacze i drży – jak rzeczna fala popychana ku brzegowi i odpychana od niego. Przychodzi pełna pragnień, a powstrzymywana przez znajomość samej siebie... Otwórz Twe łono, Ojcze, który jesteś Cały Miłością, w Tobie bowiem znajdzie pokój to zagubione dziecko. Powiedz mu: “Przyjdź.” Powiedz mu: “Do mnie należysz”. [Ta dusza] należała do wszystkich, lecz brzydzi się tym i lęka. Mówi: “Każdy pan jest obrzydliwym katem”. Spraw, by mogła powiedzieć: “To Król uszczęśliwił mnie przez to, że mnie zdobył!” Ona nie wie, co to jest miłość. Ale jeśli Ty ją przyjmiesz, dowie się, co to jest miłość niebiańska, czym jest oblubieńcza miłość Boga wobec ludzkiego ducha. I jak ptak wyzwolony z klatki okrutnych ludzi wzbije się, będzie wznosić się coraz wyżej - aż do Ciebie, do Nieba – w radości i w chwale. Zaśpiewa: ‘Znalazłam Tego, którego szukałam. Moje serce niczego innego nie pragnie. W Tobie odpoczywam i raduję się, Panie Wieczny, jestem szczęśliwa na wieki, na zawsze’!”

Idźcie. Świętujcie święto Oczyszczenia z nowym duchem. Niech światłość Boża zajaśnieje w was.»

Jezus był jakby przemieniony na końcu Swej przemowy: oblicze jaśniejące, oczy promieniejące, uśmiech i ton głosu o nadzwyczajnej słodyczy. Ludzie stoją jak oczarowani. Poruszają się dopiero, gdy powtarza: «Idźcie. Pokój niech będzie z wami.»

Wtedy pielgrzymi zaczynają odchodzić. Wiele mówią. Zawoalowana niewiasta odchodzi jak zwykle, swym szybkim i lekko falującym krokiem. W płaszczu na ramionach, nadętym przez wiatr, wydaje się mieć skrzydła.

«Teraz będę wiedział, czy ona jest z Izraela» – mówi Piotr.

«W jaki sposób?»

«Bo jeśli tu zostanie, to znak że...»

«...że to biedna kobieta, która nie ma własnego domu. I nic więcej. Pamiętaj o tym, Piotrze» – mówi Jezus i idzie w stronę wioski.

«Tak, Nauczycielu, będę o tym pamiętał... A teraz co będziemy robić, gdy wszyscy pójdą do domów na Święto?»

«Nasze niewiasty zapalą lampy dla nas.»

«Tak mi żal... To pierwszy rok, kiedy nie będę ich widział zapalonych w moim domu... kiedy ich nie zapalę...»

«Jesteś wielkim dzieckiem! My również zapalimy lampy. Dzięki temu nie będziesz miał skwaszonej miny i nawet ty je zapalisz.»

«Ja? Nie ja, Panie. Ty jesteś Głową naszej rodziny. Ty masz to zrobić.»

«Ja zawsze jestem lampą zapaloną... i chciałbym, abyście i wy nią byli. Jestem Wiecznie [Płonącą] Kadzielnicą, Piotrze. Czy wiesz, że urodziłem się właśnie 25 dnia miesiąca Kislew?»

«Ileż musiało [być wtedy] świateł? Ech!» – woła Piotr pełen podziwu.

«Nie można było ich zliczyć... To były wszystkie gwiazdy z nieba...»

«Nie! Nie urządzono Ci święta w Nazarecie?»

«Nie urodziłem się w Nazarecie, lecz pośród ruin w Betlejem. Widzę, że Jan potrafił milczeć. On jest bardzo posłuszny.»

«I nie jest ciekawski. Ale ja... o.. ja jestem! Czy opowiesz o tym Twemu biednemu Szymonowi? Inaczej jakże będę mógł mówić o Tobie? Czasami ludzie mnie pytają, a ja nie wiem, co powiedzieć... Inni potrafią to zrobić. Twoi bracia i Szymon, Bartłomiej i Judasz, syn Szymona i... tak, Tomasz też umie mówić... można by powiedzieć, że to ktoś, kto zachwala towar na rynku... aby go sprzedać, ale potrafi mówić... Mateusz... o! Też mu idzie dobrze! Używa dawnego sposobu. Wcześniej posługiwał się nim, by oskubać ludzi przy ladzie i zmusić innych do powiedzenia: “Masz rację”. Ale ja!... Biedny Piotr – Szymon, syn Jony! Czegóż mnie nauczyły ryby? A jezioro? Dwóch rzeczy... ale mało pożytecznych: ryby – żebym milczał i był stały. One były stałe w unikaniu sieci, a ja w tym, aby je tam włożyć. Jezioro nauczyło mnie być odważnym i baczyć na wszystko. A łódź? [Nauczyła mnie] harować bez oszczędzania muskułów i stać nawet wtedy, gdy woda jest wzburzona i można upaść. Oko [skierowane] na gwiazdę polarną, ręce zaciśnięte na sterze... siła, odwaga, stałość, uwaga – tego nauczyło mnie moje biedne życie...»

Jezus kładzie mu rękę na ramieniu, potrząsa nim, patrząc życzliwie i z wielkim podziwem. To prawdziwy podziw dla tak wielkiej prostoty. Mówi: «I wydaje ci się, że to niewiele, Szymonie Piotrze? Masz wszystko, czego trzeba, by być Moją “opoką”. Nie trzeba niczego dorzucać ani niczego odejmować. Będziesz wiecznym żeglarzem, Szymonie. A temu, kto przyjdzie po tobie, powiesz: “Oko [skierowane] na gwiazdę polarną – na Jezusa. Ręka mocno na sterze... siła, odwaga, stałość, uwaga... harować bez przerwy... uważać na wszystko, umieć stać nawet wtedy, gdy wody są wzburzone...” A co się tyczy milczenia... no... tego ryby cię nie nauczyły!»

«Ale jeśli chodzi o to, co powinienem umieć powiedzieć, jestem bardziej niemy niż ryby. Inne słowa?... Nawet kury potrafią gdakać jak ja... Ale, powiedz mi, mój Nauczycielu: dasz mi też syna? Jesteśmy w podeszłym wieku... a ty powiedziałeś, że Chrzciciel zrodził się ze starszej niewiasty... A teraz powiedziałeś: “Temu, kto przyjdzie po tobie, powiesz...” Kto przychodzi po człowieku, jeśli nie ma syna?»

Piotr ma oblicze błagalne i pełne nadziei.

«Nie, Piotrze. Ale nie martw się tym. Przypominasz twoje jezioro, gdy chmura zakrywa słońce: z roześmianego staje się posępne. Nie, mój Piotrze. A jednak to nie jednego syna, lecz tysiące i dziesiątki tysięcy ich będziesz miał i to we wszystkich narodach... Nie pamiętasz, że ci powiedziałem: “Będziesz rybakiem ludzi”?»

«O... tak.. ale... To byłoby tak przyjemnie mieć dziecko, które by mi mówiło: “ojcze”!»

«Będziesz miał ich tak wiele, że nie będziesz już umiał ich zliczyć. Dasz im życie wieczne. Spotkasz je w Niebie i przyprowadzisz je do Mnie mówiąc: “To są dzieci Twojego Ojca i chcę, aby były tam, gdzie ja jestem”. A Ja powiem ci: “Dobrze, Piotrze. Niech będzie, jak chcesz. Ty wszystko uczyniłeś dla Mnie, a Ja zrobię wszystko dla ciebie”.»

Z niezrównaną słodyczą Jezus składa mu tę obietnicę. Piotr przełyka ślinę, rozdarty między cierpieniem - z powodu umarłej nadziei na ojcostwo ziemskie – a łzami radości z zapowiedzianego uniesienia.

«O, Panie! – mówi. – Ale aby dać życie wieczne, trzeba przekonywać dusze do dobra. A... i ciągle jesteśmy w tym samym miejscu: ja nie umiem mówić.»

«Będziesz umiał mówić, gdy nadejdzie godzina, i lepiej niż Gamaliel.»

«Chciałbym móc w to uwierzyć... Ale uczyń ten cud, bo jeśli miałbym do tego dojść o własnych siłach...»

Jezus śmieje się Swym spokojnym uśmiechem i mówi mu:

«Dziś jestem cały dla ciebie. Chodźmy do wioski, do tej wdowy. Mam tajemniczą jałmużnę: pierścionek do sprzedania. Wiesz, jak go otrzymałem? Upadł Mi do stóp kamyk, gdy modliłem się pod tą wierzbą. Była do niego przyczepiona mała paczuszka z kawałkiem pergaminu. W środku był pierścionek, a na pergaminie słowa: “Miłość”.»

«Mogę zobaczyć? O, jaki piękny! Kobiecy. Jaki mały palec! Ale ile metalu!...»

«Teraz pójdziesz go sprzedać. Ja nie umiem tego robić. Oberżysta kupuje złoto. Wiem o tym. Poczekam koło piekarza. Idź, Piotrze.»

«Ale... przecież nie wiem, jak się do tego zabrać. Ja, złoto... Wcale się nie znam na złocie!»

«Pomyśl, że to chleb dla ludzi głodnych, i zrób, co możesz. Żegnaj.»

Piotr odchodzi na prawo. Jezus idzie wolno w stronę wioski. Widać ją dość daleko, za zagajnikiem, niedaleko domu zarządcy.


   

Przekład: "Vox Domini"