Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

12. W DOMU ZEBEDEUSZA.

SALOME PRZYJĘTA JAKO UCZENNICA

Napisane 2 maja 1945. A, 4945-4947

Jezus znajduje się w jakimś domu. Na podstawie rozmów obecnych osób, pojmuję, że jest to dom Jakuba i Jana. Z Jezusem – oprócz Jego dwóch uczniów – jest Piotr i Andrzej, Szymon Zelota, Iskariota i Mateusz. Innych nie widzę.

Jakub i Jan są szczęśliwi. Chodzą tam i z powrotem od swej matki do Jezusa i znowu do matki, jak motyle, które nie wiedzą, który kwiat wybrać spomiędzy dwóch tak samo ulubionych. Maria Salome głaszcze za każdym razem swoje dzieci, szczęśliwa, Jezus zaś uśmiecha się. Musieli właśnie skończyć posiłek, bo widzę, że stół jest zastawiony. Jednak chcą koniecznie, aby Jezus zjadł kiść jasnych winogron, które zachowała ich matka. Muszą być słodkie jak miód. Czegóż nie daliby Jezusowi!

Jednak Salome chce dać i otrzymać coś więcej niż winogrona i pieszczoty. Po chwili pełnego zamyślenia wpatrywania się w Jezusa spojrzała na Zebedeusza i podjęła decyzję. Podchodzi do Nauczyciela siedzącego z plecami wspartymi o stół. Klęka przed Nim.

«Czego chcesz, niewiasto?»

«Nauczycielu, postanowiłeś, że pójdzie z Tobą Twoja Matka i matka Jakuba i Judy oraz Zuzanna. Z pewnością przyjdzie też wielka Joanna, żona Chuzy. Wszystkie niewiasty, które Cię czczą, przyjdą, jeśli uczyni to jedna. Ja także chciałabym iść. Weź mnie, Jezu. Będę ci służyć z miłością.»

«Masz Zebedeusza, którym musisz się opiekować. Czy już go nie kochasz?»

«O, tak! Kocham go. Jednak Ciebie kocham bardziej. O, nie chcę powiedzieć, że kocham Cię jako mężczyznę. Mam sześćdziesiąt lat. Od czterdziestu lat jestem małżonką. Nigdy nie spojrzałam na innego mężczyznę niż mój małżonek. Teraz, na starość, nie popadam w szaleństwo. Starość nie sprawia też, że zamiera we mnie miłość do Zebedeusza. Jednak Ty... Nie umiem mówić. Jestem biedną niewiastą. Mówię, jak potrafię. Oto Zebedeusza kocham wszystkim, czym byłam dotąd. Ciebie kocham wszystkim, co dzięki Tobie przyszło do mnie poprzez słowa Twoje i te, które przekazali mi Jakub i Jan. To coś całkiem innego... lecz tak pięknego.»

«To nigdy nie będzie równie piękne, jak miłość doskonałego małżonka.»

«O, to coś o wiele większego!... O, nie przyjmuj tego źle, Zebedeuszu! Kocham cię jeszcze całą sobą. Jednak Jego kocham czymś, co jest jeszcze Marią, lecz już nie jest Marią, biedną Marią, twoją małżonką... czymś, co jest o wiele większe... O! Nie umiem tego wypowiedzieć!...»

Jezus uśmiecha się do kobiety, która nie chce zranić męża, lecz która nie może milczeć o swej wielkiej, nowej miłości. Nawet Zebedeusz uśmiecha się poważnie i podchodzi do małżonki, która – trwając na kolanach – odwraca się raz do męża, a raz do Jezusa.

«Ale czy wiesz, Mario, że musiałabyś opuścić dom? Jesteś do niego tak przywiązana! Twoje gołębie.... kwiaty... winnicę, która daje słodkie winogrona, z których jesteś tak dumna... Twoje ule najsłynniejsze w okolicy... i także to krosno, na którym utkałaś tak wiele lnu i wełny dla twoich ukochanych... A wnuczęta? Czy potrafiłabyś żyć bez tych maleństw?» [– pyta Jezus Salome]

«O, mój Panie! Czymże chcesz, by były dla mnie mury, gołębie, kwiaty, winnica, ule, krosna, wszystkie dobre i drogie rzeczy, lecz tak nikłe w porównaniu z Tobą, z miłością do Ciebie?! Wnuczęta... o! Tak, to będzie smutne nie móc ich już usypiać na piersi i nie słyszeć, jak mnie wołają... jednak Ty, Ty jesteś czymś więcej! O, tak! Jesteś czymś więcej niż wszystkie rzeczy, które wymieniłeś! A gdyby wszystkie te rzeczy razem wzięte z powodu mojej słabości były mi milsze niż to, by Tobie służyć i iść za Tobą, wtedy ja, płacząc niewieścim płaczem, odsunęłabym je na bok, by Ci służyć z roześmianą duszą. Weź mnie, Panie. Powiedzcie Mu to... Janie, Jakubie... i ty, mężu. Bądźcie dobrzy. Pomóżcie mi, wszyscy.»

«Dobrze. Pójdziesz razem z innymi. Chciałem, abyś się dobrze zastanowiła nad przeszłością i nad teraźniejszością, nad tym, co opuszczasz, i nad tym, co otrzymujesz. Pójdź, Salome. Jesteś dojrzała, by wejść do Mojej rodziny.»

«O, dojrzała! Jestem mniej dojrzała niż najmniejsze [dziecko]. Jednak Ty wybaczysz moje błędy i będziesz mnie prowadził za rękę. Ty... jestem tak nieokrzesana, że będę się czerwienić przed Twoją Matką i przed Joanną. Wobec wszystkich będę się wstydzić, jednak nie przed Tobą, bo Ty jesteś Dobrocią, Ty wszystko rozumiesz, nad wszystkim się litujesz i wszystko wybaczasz.»


   

Przekład: "Vox Domini"