Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

17. POUCZENIA DLA UCZENNIC W NAZARECIE

Napisane 7 maja 1945. A, 4986-4998

Jezus jest jeszcze w Nazarecie, w Swoim domu lub raczej w dawnym warsztacie ciesielskim. Z Nim znajduje się dwunastu apostołów, a oprócz nich: Maryja i Maria, matka Jakuba i Judy, Salome, Zuzanna i ktoś nowy – Marta. Marta jest bardzo zasmucona. W jej oczach widać ślady łez. [Wydaje się] wyobcowana i onieśmielona, że jest z tyloma innymi osobami, a szczególnie z Matką Pana. Maryja próbuje ułatwić jej nawiązanie kontaktu z innymi i odjąć jej to skrępowanie, z powodu którego – jak dostrzega – cierpi. Jednak Jej pieszczoty powodują raczej napełnienie [bólem] serca biednej Marty. Wypieki i wielkie łzy na przemian [pojawiają się] pod zasłoną mocno opuszczoną na jej boleść i zmieszanie.

Wchodzi Jan z Jakubem Alfeuszowym.

«Nie ma jej, Panie. Wyjechała z mężem odwiedzić przyjaciółkę. Tak mówią słudzy» – wyjaśnia Jan.

«Z pewnością będzie jej przykro. Jednak będzie Cię jeszcze mogła ujrzeć i usłyszeć Twoje pouczenia» – kończy Jakub.

«No cóż. Nie jest to więc [pełne] grono uczennic, o których myślałem. Jednak widzicie, że na miejscu Joanny znajduje się obecna Marta, córka Teofila, siostra Łazarza. Uczniowie wiedzą, kim jest Marta. Moja Matka także, ty też, Mario, i być może ty, Salome. Wiecie już dzięki waszym synom, kim jest Marta, nie jako niewiasta w oczach świata, lecz jako stworzenie w oczach Boga. Zaś ty, Marto, wiesz, kim są te, które uważają cię za siostrę i które tak bardzo kochają ciebie – siostrę i córkę. Tego tak bardzo potrzebujesz, Moja dobra Marto, aby otrzymać też ludzką pociechę szlachetnych uczuć, których Bóg nie potępia, gdyż dał je człowiekowi dla podtrzymania go w trudach życia.

Bóg przywiódł cię tu w godzinie, którą wybrałem, by dać podstawy, jakby kanwę, na której wyhaftujecie waszą doskonałość uczennic. Uczeń to ktoś, kto podąża za nauczaniem nauczyciela i za jego doktryną. Z tego powodu nazwie się uczniami w szerokim sensie [tego słowa] wszystkich, którzy teraz i w wiekach nadchodzących będą podążać za Moją nauką. Aby uniknąć wielu nazw i aby [nie] mówić: uczniowie Jezusa według nauczania Piotra albo Andrzeja, albo Jakuba, albo Jana, Szymona lub Filipa, Judy, Bartłomieja czy Tomasza lub Mateusza, będzie się wypowiadać tylko jedno imię: chrześcijanie. Ono ich zjednoczy jednym wspólnym znakiem. W wielkiej masie tych, którzy pójdą za Moją nauką, wybrałem już pierwszych, a potem – następnych i tak będzie poprzez wieki na Moją pamiątkę. Jak w Świątyni – a wcześniej z Mojżeszem – był Arcykapłan, kapłani, lewici, osoby oddające się pełnieniu różnych posług, służb i zadań, śpiewacy i tak dalej, tak samo w Mojej nowej Świątyni, wielkiej jak cała ziemia i trwałej jak ona, będą wielcy i mali, [jednak] wszyscy użyteczni i wszyscy przeze Mnie kochani. Ponadto będą niewiasty, nowa kategoria, którą Izrael zawsze gardził, powierzając im w Świątyni dziewicze śpiewy lub kształcenie dziewic. Nic więcej.

Nie dyskutujcie, czy było to słuszne. W zamkniętej religii Izraela i w czasach Gniewu to było słuszne. Wszelka obelga spadała na niewiastę, przyczynę grzechu. W powszechnej religii Chrystusa i w czasie przebaczenia wszystko to się zmienia. Wszelka łaska skupiła się w jednej Niewieście i Ona dała Ją światu, aby został odkupiony. Niewiasta nie jest już naznaczona gniewem Boga, lecz jest Jego pomocnicą. Przez Niewiastę, umiłowaną Pana, wszystkie niewiasty będą mogły stać się uczennicami Pana, nie tylko jako masa, lecz jakby niższe kapłanki, współpracownice kapłanów, którym bardzo mogą pomagać. Mogą nieść pomoc im samym, wiernym oraz tym, którzy nie są jeszcze wiernymi: tym, których przyciągnie do Boga nie tyle krzyk świętego słowa, co święty uśmiech jednej z Moich uczennic.

Prosiłyście Mnie o to, by móc chodzić ze Mną, jak chodzą mężczyźni. Jednak tylko chodzić, tylko słuchać, tylko stosować – to zbyt mało dla Mnie, jeśli chodzi o was. To by was uświęciło – rzecz wielka – lecz to Mi nie wystarcza. Jestem Synem Absolutu i od Moich szczególnie umiłowanych pragnę całkowitego [daru]. Chcę wszystkiego, bowiem wszystko dałem.

Jednak nie tylko Ja jestem, istnieje także świat. On jest wstrząsający. Powinien być wielki świętością: nieograniczoną co do liczby i mocy świętości mnóstwa dzieci Bożych. Świat jednak jest olbrzymi podłością. Cała jego nikczemność jest w istocie nieograniczona w liczbie przejawów i potędze występku. Wszystkie grzechy znajdują się na świecie, na którym nie ma już wielu synów Bożych, lecz mnóstwo synów szatana. Przede wszystkim żywy jest grzech, noszący najwyraźniejszy znak jego ojca: nienawiść. Świat nienawidzi. Kto nienawidzi, ten dostrzega zło w rzeczach najświętszych i chce sprawić, by widzieli je nawet nieświadomi tego. Gdybyście zadały światu pytanie, po co przyszedłem, nie odpowiedziałby wam: “Czynić dobrze i ocalać”. Powiedziałby: “Psuć i panować”. Gdybyście zapytały świata, co sądzi o was, idących za Mną, nie odrzekłby wam: “Chodzicie za Nim, by uświęcić siebie i pocieszać Nauczyciela świętością i czystością”. Usłyszałybyście: “Chodzicie za Nim, bo On was zwodzi”. Taki jest świat.

Mówię wam to także po to, abyście zważyły wszystko, zanim ukażecie się światu jako uczennice wybrane, stojące na czele zastępu przyszłych uczennic, współpracowniczek sług Pańskich. Weźcie serce w dłonie i powiedzcie mu – waszemu wrażliwemu kobiecemu sercu – że wraz z wami zostanie wyśmiane, oczernione; że będą wam pluli w twarz, że świat podepcze was swą pogardą, kłamstwami, okrucieństwem. Zapytajcie je, czy czuje się zdolne przyjąć wszystkie te rany bez krzyku oburzenia przeklinającego raniących je. Zapytajcie, czy czuje się zdolne stawić czoła moralnemu męczeństwu oszczerstwa – bez znienawidzenia oszczerców i Przyczyny, dla której będą was zniesławiać. Zapytajcie je, czy napojone i okryte nienawiścią świata będzie potrafiło zawsze wydzielać zapach miłości; czy zatrute piołunem będzie potrafiło dawać miód; czy cierpiąc wszelkie rodzaje męczarni, z powodu niezrozumienia, urągania, potwarzy, będzie potrafiło nadal się uśmiechać, wskazując palcem Niebo: cel, do którego pragniecie doprowadzić innych miłością kobiecą, matczyną – nawet w przypadku panien – okazywaną także osobom starym, które mogłyby być waszymi dziadkami, a które, z punktu widzenia duchowego, dopiero co się narodziły i nie są zdolne pojąć i skierować się ku drodze, życiu, prawdzie, mądrości. A to przyszedłem dać, ofiarowując samego Siebie jako Drogę, Życie, Prawdę, Bożą Mądrość. Będę was kochał tak samo, nawet jeśli Mi powiecie: “Nie mam sił, Panie, rzucić dla Ciebie wyzwanie całemu światu”.

Wczoraj młoda dziewczyna prosiła, abym przyjął ją w ofierze, zanim wybije dla niej godzina zaślubin, czuje bowiem, że kocha Mnie, jak kocha się Boga, to znaczy całą sobą, w całkowitej doskonałości daru z siebie. I Ja to uczynię. Zakryłem jednak przed nią godzinę, aby jej dusza – a bardziej niż dusza ciało – nie drżała z lęku. Jej śmierć będzie podobna do śmierci kwiatu, który wieczorem zamyka koronę sądząc, że nazajutrz jeszcze ją otworzy, a już jej nie otwiera, bowiem pocałunek nocy odebrał mu życie. Uczynię to zgodnie z jej życzeniem. Jej śmiertelne zaśnięcie o niewiele dni wyprzedzi Moje, aby tej dziewicy, Mojej pierwszej dziewicy, nie dać długo czekać w Otchłani, lecz aby ją odnaleźć zaraz po Mojej śmierci...

Nie płaczcie! Ja jestem Odkupicielem... ta święta młoda dziewczyna nie ograniczyła się do “hosanna” zaraz po cudzie, lecz potrafiła wykorzystać cud jak pieniądz oddany dla zysku. Ona przeszła od wdzięczności ludzkiej do wdzięczności nadprzyrodzonej, od pragnienia ziemskiego do pragnienia ponadziemskiego. Ujawniła dojrzałość ducha wyższą od prawie wszystkich. Powiedziałem “prawie”, bowiem pomiędzy wami, słuchającymi Mnie, są doskonałości równe jej i większe. Ona nie prosiła, by [móc] iść za Mną. Przeciwnie, ujawniła pragnienie dopełnienia, w tajemnicy swego domu, rozwoju, by stać się z dziewczyny – aniołem. A jednak kocham ją tak bardzo, że w godzinach odrazy do tego, co jest światem, przywołam wspomnienie tego słodkiego stworzenia, błogosławiąc Ojca, który tymi kwiatami miłości i czystości ociera Moje łzy i pot Nauczyciela świata – świata, który Mnie nie chce.

Jeśli chcecie, jeśli macie odwagę pozostać wybranymi uczennicami, wskażę wam pracę, jaką będziecie musiały wykonać dla usprawiedliwienia wyboru was i waszej obecności przy Mnie i przy świętych Pana. Będziecie mogły uczynić bardzo wiele dla waszych bliźnich i dla sług Pańskich.

Ukazałem to Marii Alfeuszowej przed wieloma miesiącami. Jakże potrzebna jest niewiasta przy ołtarzu Chrystusa! Niewiasta może o wiele lepiej niż mężczyzna objąć troską nieskończone nędze świata, a potem zaprowadzić je do mężczyzny dla całkowitego uzdrowienia. Wiele serc – szczególnie kobiecych – otworzy się przed wami, uczennicami. Musicie je przyjąć, jakby to były drogie, zabłąkane dzieci, które powracają do ojcowskiego domu, lecz nie ośmielają się stanąć przed ojcem. Wy będziecie tymi, które pocieszą winnego i złagodzą sędziego. Przyjdzie do was wielu szukających Boga. Przyjmiecie ich jako strudzonych pielgrzymów, mówiąc im: “Tu jest dom Pana. On zaraz przyjdzie”. W międzyczasie otoczycie ich swą miłością. Jeśli to nie Ja przyjdę, przybędzie jeden z Moich kapłanów.

Niewiasta potrafi kochać. Została stworzona dla miłowania. Upodliła miłość, czyniąc z niej zmysłową żądzę, lecz w głębi jej ciała jest wciąż uwięziona prawdziwa miłość, klejnot jej duszy: miłość oczyszczona z gorzkiego błota zmysłów, uczyniona ze skrzydeł i anielskich woni, z czystego płomienia i wspomnień o Bogu, z jej Boskiego pochodzenia, z [faktu] jej stworzenia przez Boga. Niewiasta – arcydzieło dobroci przy arcydziele stworzenia jakim jest mężczyzna: “A teraz dajmy Adamowi towarzyszkę, aby nie czuł się samotny”. Ona nie może opuszczać Adamów. Weźcie więc tę zdolność do miłości i niech ona służy miłowaniu Chrystusa, a przez Chrystusa – bliźniego. Bądźcie samą miłością przy skruszonych winowajcach. Powiedzcie im, żeby się nie lękali Boga. Jakże mogłybyście nie umieć wypełnić tego zadania wy, które jesteście matkami lub siostrami? Ileż razy wasze dzieci lub bracia byli chorzy, potrzebowali lekarza! Bali się. Jednak wy, pieszczotami i słowami miłości, odjęłyście im ten lęk. Z małą rączką w waszej dłoni pozwolili się leczyć, nie odczuwając już wcześniejszego przerażenia. Winowajcy też są waszymi braćmi i chorymi dziećmi. Lękają się ręki lekarza, jego osądu... Nie. Nie trzeba. Wy wiecie, jak Bóg jest dobry, dlatego powiedzcie im, że Bóg jest dobry i że nie trzeba się Go bać. Nawet jeśli powiedział stanowczo i pewnie: “Nigdy już więcej tego nie czyń”, On nie odrzuci tego, kto znowu to zrobił i stał się chory. On go uleczy, aby wyzdrowiał.

Bądźcie matkami i siostrami przy świętych. Oni także potrzebują miłości. Utrudzą się i wyczerpią ewangelizowaniem. Nie uda im się uczynić wszystkiego, co jest do zrobienia. Wy im pomagajcie, dyskretnie i czynnie. Niewiasta potrafi pracować: w domu, przy stole, przy posłaniu, przy warsztacie tkackim i przy wszystkim, co konieczne w życiu codziennym. W przyszłości w Kościele stale będą napływać pielgrzymi do miejsc wybranych przez Boga. Bądźcie tam gospodyniami, obarczonymi drobiazgami najbardziej pokornej pracy, aby pozostawić sługom Bożym swobodę kontynuowania [posłannictwa] Nauczyciela.

Przyjdą też czasy trudne, krwawe, okrutne. Chrześcijanie, nawet święci, będą przeżywać godziny przerażenia, słabości. Mężczyzna nigdy nie jest zbyt silny w cierpieniu. Kobieta – przeciwnie: ma nad mężczyzną tę królewską przewagę, że potrafi cierpieć. Nauczcie tego mężczyznę, podtrzymując go w tych godzinach lęku, zniechęcenia, łez, zmęczenia, krwi. W naszej historii mamy przykłady wspaniałych niewiast, które potrafiły dokonywać czynów śmiałych i wyzwolicielskich. Mamy Judytę, Jael. Wierzcie jednak, że nie było dotąd większej [niewiasty] od matki ośmiokrotnie umęczonej: siedem razy w swych synach i jeden raz w samej sobie, za czasów Machabeuszy. Potem będzie inna... A po Niej wzrośnie liczba niewiast bohaterek boleści, a w boleści – niewiast pocieszycielek męczenników. [Wzrośnie liczba] męczennic, prześladowanych niewiast - aniołów, niewiast - milczących kapłanek, głoszących Boga swym sposobem życia. Nie będą miały innych święceń niż poświęcenie otrzymane od Boga-Miłości – będą więc, o tak, będą poświęcone i godne tego.

Oto zarys waszych głównych zadań. Nie będę mógł poświęcić wam osobno zbyt wiele czasu. Jednak ukształtujecie się słuchając Mnie, a pod doskonałym kierownictwem Mojej Matki uformujecie się jeszcze bardziej.

Wczoraj ta matczyna ręka (Jezus bierze w dłoń rękę Matki) przyprowadziła Mi młodą dziewczynę, o której wam mówiłem. Powiedziała Mi, że samo słuchanie i pozostanie przy Matce przez kilka godzin sprawiło, że dojrzał w niej owoc łaski, doprowadzając go do doskonałości. To nie po raz pierwszy Moja Matka pracuje dla Chrystusa, Swego Syna. Ty i ty – Moi uczniowie, a także Moi kuzyni – wy wiecie, co oznacza Maryja dla formowania dusz dla Boga. Kiedy Mnie już nie będzie pomiędzy wami, możecie to powiedzieć tym, którzy będą się lękać, że Ja nie przygotowałem ich do misji lub że stało się to w niewystarczającym stopniu. Ona, Moja Matka, pozostanie z wami teraz, w godzinach, w których Mnie nie będzie pomiędzy wami, i potem, kiedy nie będzie Mnie już pośród was. Ona wam pozostanie. Z Nią pozostaje mądrość i wszelkie cnoty. Idźcie odtąd za wszystkimi Jej radami.

Wczoraj wieczorem, gdy byliśmy sami, siedziałem obok Niej jak wtedy, gdy byłem mały, z głową na Jej ramieniu, tak słodkim i silnym. Rozmawialiśmy o młodej dziewczynie, która we wczesnych godzinach popołudnia odeszła ze słońcem [w duszy] bardziej promiennym niż to na firmamencie, zamykając w dziewiczym sercu swój święty sekret. Moja Matka powiedziała Mi: “Jakże jest słodko być Matką Odkupiciela!” Tak, to słodkie, gdy stworzenie, które przychodzi do Odkupiciela, jest już stworzeniem Bożym, w którym jest tylko grzech pierworodny, który jedynie Ja – a nikt inny – mogę zmazać. Wszystkie inne małe plamki ludzkich niedoskonałości usunęła już miłość.

Jednak, Moja słodka Matko – najczystsza Przewodniczko dusz do Twego Syna, Gwiazdo święta, która je prowadzisz, słodka Nauczycielko świętych, czuła Karmicielko najmniejszych, Zbawcza opiekunko niedomagających – nie zawsze będą przychodzić do Ciebie stworzenia, które nie odrzucają świętości... lecz [przyjdą] trędowaci, przerażający, fetor, gmatwanina węży [oplecionych] wokół rzeczy nieczystych... Przyjdą, pełznąc do Twoich stóp, o Królowo rodzaju ludzkiego, aby krzyczeć: “Litości! Pomóż nam! Doprowadź nas do Twojego Syna!” I będziesz musiała położyć rękę, tę białą rękę na ranach, oderwać gołębi wzrok od Raju i [przenieść go] na piekielną brzydotę, oddychać odorem grzechu i nie uciec. Więcej nawet – przycisnąć do serca tych, których szatan okaleczył, płody poronione, zgniliznę... obmyć je łzami i przyprowadzić do Mnie... Wtedy powiesz: “Jakże trudno być Matką Odkupiciela!” Ale uczynisz to, bo jesteś Matką... Całuję i błogosławię Twoje dłonie, poprzez które przyjdzie do Mnie wiele stworzeń, a każde z nich przyniesie Mi chwałę. Zanim jednak to stworzenie będzie Moją chwałą, stanie się Twoją chwałą, Matko święta.

Wy, drogie uczennice, idźcie za przykładem Nauczycielki Mojej oraz Jakuba, Judy i tych wszystkich, którzy pragną kształtować się w Łasce i Mądrości. Idźcie za Jej słowem. To Moje [słowo], lecz słodsze. Nie trzeba do niego już nic dodawać, jest to bowiem słowo Matki Mądrości.

A wy, Moi przyjaciele, nauczcie się od kobiet pokory i stałości, pokonując męską pychę. Nie pogardzajcie niewiastami - uczennicami, lecz w kontakcie z ich łagodnością powściągajcie waszą siłę, mógłbym powiedzieć: waszą twardość i nieprzejednanie. Przede wszystkim jednak nauczcie się od nich kochać, wierzyć i cierpieć dla Pana. Zaprawdę bowiem powiadam wam, że one, słabe, staną się mocne w wierze, w miłości, w odwadze, w poświęceniu dla swego Nauczyciela, którego kochają całą swoją osobą, nie prosząc o nic i nie wymagając innej zapłaty, jak tylko miłości za to, że dają Mi pociechę i radość.

Idźcie teraz do domów waszych lub do tych, które udzieliły wam gościny. Ja pozostaję z Moją Matką. Bóg niech będzie z wami.»

Odchodzą wszyscy z wyjątkiem Marty.

«Pozostań, Marto. Już rozmawiałem z twoim sługą. Dziś to nie Betania udziela gościny, lecz mały dom Jezusa. Chodź. Będziesz jadła przy Maryi i spała w małym pokoju, blisko jej izby. Duch Józefa, Naszej pociechy, umocni cię w czasie snu. Jutro powrócisz do Betanii silniejsza i uspokojona. Przygotujesz i tam uczennice, w oczekiwaniu na tę, która dla Mnie i dla ciebie jest najbardziej droga. Nie wątp, Marto, Ja nie składam próżnych obietnic. Jednak potrzeba czasu, by pustynię napełnioną wężami zmienić w rajski zagajnik... [Owoców] pierwszej pracy nie widać. Wydaje się, że nic nie zostało zrobione. Ziarno jest już jednak złożone... ziarna... wszystkie. Potem przyjdą łzy... to będzie deszcz, który sprawi, że wykiełkują... I wyrosną dobre drzewa... Chodź!... Nie płacz już!»


   

Przekład: "Vox Domini"