Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

52. SZABAT W EZDRELONIE. MAŁY JABES. PRZYPOWIEŚĆ O BOGACZU I ŁAZARZU.

Napisane 16 czerwca 1945. A, 5350-5362

«Daj Micheaszowi tyle pieniędzy, aby mógł jutro zwrócić to, co pożyczył dziś od okolicznych wieśniaków» – mówi Jezus do Judasza Iskarioty, który zazwyczaj zajmuje się... sakiewką wspólnoty.

Potem Jezus przywołuje Andrzeja i Jana i wysyła ich w dwa miejsca, skąd mogą obserwować drogi, prowadzące do Jizreel. Następnie woła Piotra i Szymona i wysyła ich na spotkanie z wieśniakami Dorasa, z poleceniem zatrzymania ich na granicy między dwoma posiadłościami. Potem mówi do Jakuba i Judy:

«Weźcie jedzenie i chodźcie.»

Wieśniacy Giokany, mężczyźni, niewiasty i dzieci idą za nimi. Mężczyźni niosą dwie małe amfory, wypełnione chyba winem. O takich mówi się, że są małe: każda może pomieścić około 10 litrów. (Zawsze was proszę, abyście nie brali moich określeń za dogmaty wiary.) Może to raczej dzbany niż amfory. Idą tam, gdzie winnica o gęstych winnych szczepach – pokrytych już nowymi listkami – zaznacza koniec posiadłości Giokany. Dalej jest rów wypełniony wodą. Wykonany, kto wie, za cenę jakiego wysiłku.

«Widzisz? Giokana pokłócił się z Dorasem o ten rów. Giokana powiedział: “To wina twego ojca, że wszystko jest zrujnowane. Jeśli nie chciał uwielbić Jezusa, mógł przynajmniej odczuć przed Nim bojaźń i nie prowokować Go.” I Doras [syn Dorasa] krzyczał, jakby był demonem: “Ocaliłeś swoje ziemie dzięki temu rowowi. Szkodniki nie mogły przez niego przejść...” Na to Giokana rzekł: “Skąd więc takie zniszczenie, skoro przedtem twoje pola były najpiękniejsze w Ezdrelonie? To kara Boża, wierz mi. Przebraliście miarę. Woda?... Zawsze tu była i to nie ona mnie ocaliła.” A Doras wołał: “To dowodzi, że Jezus jest demonem!” “To sprawiedliwy!” – krzyczał Giokana. I tak się kłócili, aż do utraty tchu. Nie szczędząc wydatków Giokana poprowadził do rowu wody strumienia i kopał, szukając źródeł. Stworzył cały zespół rowów pomiędzy nim a krewnym i pogłębił je i powiedział nam to, co Ci mówiliśmy wczoraj... Tak naprawdę to jest szczęśliwy z powodu tego, co się stało. Zazdrościł Dorasowi... Teraz ma nadzieję kupić wszystko, bo Doras skończy sprzedaniem wszystkiego za jakąś drobną sumę.»

Jezus słucha życzliwie wszystkich tych wynurzeń w oczekiwaniu na biednych wieśniaków Dorasa, którzy przychodzą bez ociągania. Upadają na twarze, gdy tylko dostrzegli Jezusa w cieniu drzewa.

«Pokój wam, przyjaciele. Chodźcie. Dziś tutaj jest synagoga, a Ja jestem jej przewodniczącym. Przedtem jednak chcę być dla was ojcem rodziny. Usiądźcie kołem, abym was nakarmił. Dziś macie Oblubieńca i urządzamy ucztę weselną.»

Jezus odkrywa koszyk i wyciąga z niego chleby, na oczach zaskoczonych wieśniaków Dorasa. Z innego koszyka wydobywa jedzenie, jakie udało Mu się zdobyć: sery, ugotowane jarzyny i małe koźlątko lub baranka upieczonego w całości. Zajmuje się usługiwaniem biednym nieszczęśnikom, potem nalewa wino. Piją kolejno wszyscy z dużego kubka.

«Ale dlaczego? Dlaczego? A oni?» – pytają wieśniacy Dorasa, wskazując na tych od Giokany.

«Oni już zostali obsłużeni.»

«Ale jaki to wydatek! Jak mogłeś to zrobić?»

«Są jeszcze dobrzy ludzie w Izraelu» – mówi Jezus, uśmiechając się.

«Dziś jest szabat...»

«Podziękujcie temu mężowi – mówi Jezus pokazując człowieka z Endor – to dzięki niemu macie baranka. Resztę łatwo było znaleźć.»

Ci biedni ludzie pożerają – to właściwe słowo – jedzenie, którego od tak dawna nie znali. Jeden z nich, człowiek już starszy, tuli do siebie dziecko w wieku około dziesięciu lat. Je i płacze.

«Dlaczego płaczesz, ojcze?» – pyta go Jezus.

«Bo twoja dobroć jest zbyt wielka...»

Mąż z Endor odzywa się, ze swym gardłowym akcentem:

«To prawda... to wywołuje łzy, ale to płacz bez goryczy...»

«Bez goryczy, to prawda. Poza tym... chciałbym czegoś. Te łzy to także pragnienie.»

«Czego chcesz, ojcze?»

«To dziecko, widzisz je? To mój wnuk. Jest ze mną od wypadku, jaki zdarzył się w zimie. Doras nie wie nawet, że do mnie przybył, bo żyje jak dzikie zwierzę w lesie i widzę go jedynie w szabat. Jeśli go odkryje, wtedy albo go przegoni, albo każe mu pracować... i moje kochane dziecko będzie traktowane gorzej niż zwierzę pociągowe... Na Paschę wyślę go z Micheaszem do Jerozolimy, aby stał się synem Prawa... a potem? To syn mojej córki...»

«A dałbyś go Mnie? Nie płacz. Mam tyle szlachetnych przyjaciół, świętych, którzy nie mają dzieci. Oni wychowają go w sposób święty, według Mojej Drogi...»

«O, Panie! Odkąd usłyszałem o Tobie, pragnąłem tego i prosiłem o to świętego Jonasza – bo on wie, co oznacza przynależność do tego pana – aby ocalił mojego wnuka od takiej śmierci...»

«Chłopcze, chciałbyś pójść ze Mną?»

«Tak, mój Panie, i nie przysporzę Ci troski.»

«A więc postanowione.»

«Ale... komu chcesz go dać? – pyta Piotr, ciągnąc Jezusa za rękaw – Jego też [dasz] Łazarzowi?»

«Nie, Szymonie. Jest jeszcze tylu, którzy nie posiadają dzieci...»

«Ja też do nich należę...»

Twarz Piotra wydłuża się w tym pragnieniu.

«Szymonie, powiedziałem ci, że masz być “ojcem” wszystkich dzieci, które pozostawię ci jako dziedzictwo. Nie możesz jednak posiadać więzów [łączących cię z] synem, który do ciebie należy. Nie zadręczaj się. Jesteś zbyt potrzebny Nauczycielowi, aby On mógł cię od Siebie odłączyć z powodu twego uczucia. Jestem wymagający, Szymonie. Jestem bardziej wymagający od najbardziej zazdrosnego oblubieńca. Kocham cię miłością szczególną i chcę cię całego dla Mnie i ze względu na Mnie.»

«Dobrze, Panie... Dobrze... Niech będzie, jak Ty chcesz.»

Biedny Piotr bohatersko godzi się z wolą Jezusa.

«To będzie dziecko Mojego rodzącego się Kościoła. Zgoda? Będzie należało do wszystkich i do nikogo. To będzie “nasze” dziecko. Będzie chodziło z nami, kiedy droga na to pozwoli, albo dołączy do nas. Jego nauczycielami będą pasterze: ci, którzy kochają w każdym dziecku “ich” dzieciątko Jezus. Chodź tutaj, mały. Jak się nazywasz?»

«Jabes, syn Jana. Jestem z Judy» – mówi bez wahania chłopiec.

«Tak. Jesteśmy Żydami – potwierdza stary człowiek. – Pracowałem na ziemiach Dorasa w Judei i moja córka poślubiła człowieka stąd. Pracowałem w lasach blisko Arymatei i tej zimy... Widziałem katastrofę... Dziecko ocalało, bo tej nocy było daleko, u krewnego... Naprawdę dobrze dobrano mu imię, Panie! Zaraz powiedziałem córce: “Dlaczego takie imię? Czy nie pamiętasz dawnych Pism?” Jednak jej mąż chciał nadać to imię i nazwał go Jabes.»

«Dziecko wezwie Pana i Pan mu pobłogosławi, i rozszerzy granice jego, i ręka Pana będzie w jego ręce, i już nie przygniecie go więcej nieszczęście. Pan da mu to, aby pocieszyć ciebie, ojcze, oraz duchy zmarłych, i aby pocieszyć sierotę.

A teraz, gdy zaspokoiliście potrzeby ciała i potrzeby duszy – przez akt miłości wobec dziecka – posłuchajcie przypowieści, którą dla was wymyśliłem.

[por. Łk 16,19-31] Żył kiedyś człowiek bardzo bogaty. Miał najwspanialsze szaty z purpury i bisioru. Obnosił się w nich pysznie po placach i po swym domu. Kłaniali mu się mieszkańcy miasta – jako najpotężniejszemu w okolicy – oraz przyjaciele, którzy towarzyszyli mu w pysze, aby mieć z tego korzyść. W jego salach odbywały się każdego dnia wystawne uczty, w których uczestniczył tłum zaproszonych, samych bogatych, a przez to niczego nie potrzebujących. Tłoczyli się, aby schlebiać bogatemu Żarłokowi. Jego uczty słynęły z powodu obfitości dań i wybornych win.

W tym samym mieście żył żebrak, wielki żebrak. Wielka była jego nędza, jak wielkie było bogactwo Żarłoka. Ale pod powłoką ludzkiej nędzy żebraka Łazarza był ukryty skarb większy niż bieda Łazarza i bogactwo Żarłoka. Była to prawdziwa świętość Łazarza. Nigdy nie przekroczył Prawa, nawet pod naciskiem potrzeb, a przede wszystkim był posłuszny przykazaniu miłości do Boga i do bliźniego. Jak czynią to zawsze ubodzy, tak i on podchodził do drzwi bogaczy, aby prosić o jałmużnę i nie umrzeć z głodu. I przychodził każdego wieczoru do drzwi Żarłoka, spodziewając się przynajmniej okruszyn z wystawnych uczt, które odbywały się w przebogatych salach. Kładł się na drodze, blisko drzwi, i cierpliwie czekał. Gdy jednak Żarłok go zauważał, nakazywał go przepędzić, bo to ciało – pokryte ranami, wynędzniałe, w łachmanach – było widokiem zbyt przykrym dla jego gości. Tak przynajmniej mówił, jednak w rzeczywistości widok nędzy i dobroci był dla niego stałym upomnieniem.

Bardziej litościwe dla biedaka były psy bogacza, dobrze odżywione, z cennymi obrożami. Zbliżały się do Łazarza i lizały mu rany, skomląc z radości, gdy biedak je głaskał. Przynosiły mu także pozostałości z bogatych stołów. Dzięki nim Łazarz mógł żyć, pomimo braku pożywienia. [Żył] za sprawą zwierząt, bo przez człowieka by umarł, gdyż ten nie pozwalał mu nawet wejść do sal po uczcie, aby pozbierać okruchy, które spadły ze stołów.

Któregoś dnia Łazarz umarł. Nikt na ziemi nie przybył [na pogrzeb], nikt go nie opłakiwał. Cieszył się Żarłok, że tego dnia i przez dni następne nie widział już na swoim progu tej nędzy, którą nazywał “hańbą”.

W Niebie zbliżyli się [do Łazarza] aniołowie. Przy wydawaniu ostatniego tchnienia, w jego norze zimnej i pustej, były obecne zastępy niebieskie, które w blasku światła zabrały jego duszę, zanosząc ją pośród śpiewu ‘hosanna’ na łono Abrahama.

Po jakimś czasie umarł Żarłok. O, jaki okazały był pogrzeb! Całe miasto, które wiedziało już o jego konaniu, zjednoczyło się w żałobie. Ludzie tłoczyli się na placu, gdzie wznosił się jego dom, aby ich zauważono jako przyjaciół “wielkiego”, z powodu ciekawości lub dla [spodziewanych] korzyści ze strony spadkobierców. Zawodzenia wzniosły się do nieba, a wraz z jękami żałoby nieszczere pochwały dla “wielkiego”, dla “dobroczyńcy”, dla “sprawiedliwego”, który umarł. Czy jednak słowo ludzkie może zmienić sąd Boży? Czyż chwała ludzka może wymazać to, co jest zapisane w księdze Życia? Nie, nie może. To, co jest osądzone, jest osądzone, a co jest napisane – jest napisane. I pomimo okazałego pogrzebu duch Żarłoka pogrążył się w piekle.

Wtedy, w tym straszliwym więzieniu – pijąc i jedząc ogień i ciemności, znajdując nienawiść i udręczenie ze wszystkich stron i w każdym momencie tej wieczności – podniósł czy ku Niebu. Ku temu Niebu, które zobaczył jakby w blasku błyskawicy, w ułamku sekundy, którego niewysłowione piękno pozostało w nim obecne, ażeby stać się [dodatkową] udręką pośród straszliwych cierpień. I zobaczył w górze Abrahama. Daleko, ale jaśniejącego, szczęśliwego... a na jego łonie, w blasku i szczęśliwy, był również Łazarz, biedny Łazarz – niegdyś pogardzany, odrażający, nędzny. A teraz?... A teraz piękny dzięki światłu Boga i Jego świętości, bogaty w miłość Bożą, podziwiany nie przez ludzi, lecz przez aniołów Bożych.

Żarłok zawołał płacząc: “Ojcze Abrahamie, miej litość nade mną. Poślij Łazarza. Niech umoczy koniuszek palca w wodzie i dotknie mi języka, aby go ochłodzić, bo cierpię straszliwie z powodu tego płomienia, który przenika mnie bez przerwy i pali!”

Abraham odpowiedział: “Wspomnij, synu, że za życia miałeś wszystkie dobra, a Łazarz, przeciwnie – tylko niedolę. Ale on potrafił z nieszczęścia uczynić dobro, gdy ty tymczasem nie umiałeś przy pomocy twoich dóbr uczynić nic, co nie byłoby złem. Dlatego jest sprawiedliwe, ażeby teraz on tu doznawał pociechy, a ty – żebyś cierpiał. Inaczej nie może być. Święci są rozproszeni po ziemi, aby przynosić ludziom korzyść. Kiedy jednak mimo ich bliskości człowiek pozostaje tym, kim jest – w twoim wypadku demonem – bezużyteczne jest potem odwoływanie się do świętych. Teraz jesteśmy rozdzieleni. Rośliny na polu są wymieszane. Gdy są już skoszone, oddziela się dobre od złych. Tak jest z wami i z nami. Byliśmy razem na ziemi, ale nas przeganialiście, dręczyliście na wszelkie sposoby, zapominaliście o nas, wbrew miłości. Teraz jesteśmy rozdzieleni. Między wami i nami jest taka przepaść, że ci, którzy chcieliby przedostać się stąd do was, nie potrafią; ani wy, którzy tam jesteście, nie potraficie przebyć straszliwej przepaści, aby przyjść do nas.”

Żarłok płacząc, krzyczał głośniej: “Przynajmniej, o święty ojcze, poślij, proszę cię o to, poślij Łazarza do domu mego ojca. Mam pięciu braci. Nigdy nie okazywałem miłości, nawet krewnym. Teraz jednak, teraz rozumiem, jak straszną rzeczą jest nie być kochanym. Tutaj, gdzie się znajduję, panuje nienawiść. Pojąłem, czym jest Miłość, w tym ułamku czasu, gdy moja dusza ujrzała Boga. Nie chcę, żeby moi bracia cierpieli moje udręki. Jestem przerażony, bo żyją tak samo jak ja. O! Poślij Łazarza, niech ich ostrzeże, gdzie się znajduję, i dlaczego tu jestem, i niech im powie, że piekło istnieje i jest straszliwe, i że ten, kto nie kocha Boga i bliźniego, idzie do piekła. Poślij go! Niech na czas się opamiętają, aby nie musieli przyjść tu, do tego miejsca wiecznych udręk.”

Abraham zaś odpowiedział: “Twoi bracia mają Mojżesza i Proroków. Niech ich słuchają.”

Jękiem dręczonej duszy Żarłok odrzekł: “O, ojcze Abrahamie! Większe wrażenie zrobi na nich zmarły... Posłuchaj mnie! Miej litość!”

Abraham jednak powiedział: “Jeśli nie posłuchali Mojżesza ani Proroków, nie uwierzą również komuś, kto powstałby na chwilę z martwych, aby im powiedzieć słowa Prawdy. A ponadto nie jest sprawiedliwe, aby ktoś błogosławiony opuszczał mnie, aby iść doznawać zniewag od synów Nieprzyjaciela. Czas poniżania dla niego już minął. Teraz jest w pokoju i żyje tutaj, na usługach Boga, który widzi bezużyteczność prób nawrócenia tych, którzy nie wierzą nawet w słowo Boże i nie żyją nim.”

Oto przypowieść, której znaczenie jest tak wyraźne, że nie wymaga wyjaśnienia. Tu naprawdę żył – osiągając świętość – nowy Łazarz, Mój Jonasz. Jego chwała przy Bogu jest widoczna w opiece, którą zapewnia temu, kto się do niego zwraca. Do was, o tak, Jonasz może przyjść jako opiekun i przyjaciel, i przyjdzie, jeśli będziecie zawsze dobrzy.

Chciałbym pomóc wam wszystkim również materialnie, ale nie mogę. To Moje cierpienie. Mogę jedynie ukazywać wam Niebo. Mogę tylko uczyć was wielkiej mądrości wyrzeczenia się, obiecując wam przyszłe Królestwo. Nigdy nie kierujcie się nienawiścią, z żadnego powodu. Nienawiść jest mocna na świecie. Jednak Nienawiść ma zawsze granice. Miłość natomiast nie ma granic ani co do potęgi, ani co do czasu. Kochajcie więc, aby posiąść miłość – dla obrony i umocnienia na ziemi, a dla nagrody w Niebie. Wierzcie, lepiej być Łazarzem niż Żarłokiem. Dojdźcie do uwierzenia w to, a będziecie szczęśliwi.

Nie doszukujcie się w karze, która spadła na te pola, słowa nienawiści, choćby fakty wydawały się usprawiedliwiać taki sąd. Nie odczytujcie źle niezwykłego wydarzenia. Ja jestem Miłością i nie uderzyłbym. Skoro jednak Miłość nie potrafiła ugiąć okrutnego bogacza, pozostawiłem go Sprawiedliwości. Ta pomściła męczeństwo Jonasza i jego braci. Niech to nadzwyczajne wydarzenie będzie dla was pouczeniem, że Sprawiedliwość jest zawsze czujna, choćby wydawała się nieobecna. Będąc Panem całego stworzenia, Bóg potrafi dla okazania sprawiedliwości posłużyć się najmniejszymi stworzeniami, takimi jak gąsienice i mrówki, aby kąsać serce okrutnego i chciwego i doprowadzić go do śmierci, pośród wymiotów dławiącej go trucizny. Teraz wam błogosławię. Będę się za was modlił każdego nowego poranka. A ty, ojcze, nie martw się o baranka, którego Mi powierzyłeś. Przyprowadzę ci go czasem, abyś mógł się cieszyć widząc, jak wzrasta w mądrości i dobroci na drodze Bożej. Będzie barankiem twojej biednej Paschy, najmilszym z jagniąt złożonych na ołtarzu Dżeowy. Jabesie, pożegnaj się ze starym ojcem, a potem przyjdź do twego Zbawiciela, do twojego Dobrego Pasterza. Pokój niech będzie z wami!»

«O, Nauczycielu! Dobry Nauczycielu! Musimy Cię opuścić!...»

«Tak, to dotkliwe. Ale nie byłoby dobrze, gdyby nadzorca was tutaj zastał. Przyszedłem tu specjalnie, aby oszczędzić wam kar. Bądźcie z miłości posłuszni Miłości, która udziela wam rady.»

Nieszczęśliwcy podnoszą się ze łzami w oczach i każdy idzie do swego krzyża. Jezus jeszcze ich błogosławi, a potem, trzymając dziecko za rękę, i mając z drugiej strony męża z Endor, powraca drogą, którą szedł wcześniej, do domu Micheasza. Dołączył do nich Andrzej i Jan. Skończyli straż pełnioną po kolei i ponownie spotkali się z braćmi.


   

Przekład: "Vox Domini"