Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

103. MARGCJAM UCZY MAGDALENĘ MODLITWY "OJCZE NASZ"

Napisane 1 sierpnia 1945. A, 5862-5867

Piękna pogoda powróciła nad Jezioro Galilejskie. I nawet wszystko jest piękniejsze niż przed burzą, bo nigdzie nie ma już kurzu. Powietrze jest całkiem przejrzyste, a oko – spoglądając na firmament – ma wrażenie, iż on się podniósł i stał lżejszy... To niemal przezroczysta zasłona rozciągająca się pomiędzy ziemią a wspaniałościami Raju. Jezioro odbija ten doskonały lazur i spokojnie się śmieje wodami koloru niebiesko-turkusowego.

Właśnie świta. Jezus z Maryją, Martą i Magdaleną wchodzą do łodzi Piotra. Z Nim, prócz Piotra i Andrzeja, jest też Zelota, Filip, Bartłomiej. Mateusz, Tomasz, kuzyni Jezusa i Iskariota są w łodzi Jakuba i Jana. Kierują się ku Betsaidzie. Krótka droga, w której pomaga sprzyjający wiatr. Zabiera im to kilka minut.

Kiedy dopływają, Jezus mówi do Bartłomieja i Filipa – jego nieodłącznego towarzysza:

«Idźcie uprzedzić wasze małżonki. Dziś przyjdę do was.»

I patrzy na nich wymownym spojrzeniem.

«Zrobimy to, Nauczycielu. Nie pozwolisz ani mnie, ani Filipowi gościć Cię dziś u nas [na noc]?»

«Zostajemy tu tylko do zachodu słońca. Nie chcę pozbawiać Szymona Piotra radości przebywania z Margcjamem.»

Łódź dobija do brzegu i zatrzymuje się. Wysiadają. Filip odchodzi z Bartłomiejem od towarzyszy, aby iść do osady.

«Gdzie idą ci dwaj?» – pyta Piotr Nauczyciela, który wysiadł pierwszy i znajduje się przy nim.

«Idą uprzedzić swe małżonki.»

«Zatem ja też pójdę uprzedzić Porfireę?»

«Nie trzeba. Porfirea jest tak dobra, że nie trzeba jej przygotowywać. Jej serce potrafi dawać tylko słodycz.»

Oblicze Szymona Piotra rozpromienia się, gdy słyszy pochwałę swej małżonki, i nic już nie dodaje. W międzyczasie niewiasty wysiadły z łodzi przy pomocy stołu, który posłużył za trap i idą w kierunku domu Szymona.

Margcjam zauważa ich jako pierwszy. Właśnie wychodzi z owcami, prowadząc je, by się pasły na świeżej trawie na pierwszych wzniesieniach Betsaidy. Z okrzykiem radości przekazuje nowinę. Biegnie przytulić się do piersi Jezusa, który się pochylił, żeby go pocałować. Potem idzie do Piotra. Nadbiega też Porfirea, z rękami z mąki, i kłania się na powitanie.

«Pokój tobie, Porfireo. Nie oczekiwałaś nas tak wcześnie, prawda? Ale chciałem przyprowadzić do ciebie Moją Matkę i dwie uczennice i pobłogosławić cię. Moja Matka pragnęła zobaczyć dziecko... Oto jest w Jej ramionach. A uczennice pragnęły cię poznać... To małżonka Szymona. Uczennica dobra i cicha, aktywna w swym posłuszeństwie bardziej niż wiele innych. One to Marta i Maria z Betanii. Dwie siostry. Kochajcie się bardzo.»

«Ci, których przyprowadzasz do mnie, są mi drożsi niż moja krew, Nauczycielu. Wejdź. Dom staje się piękniejszy za każdym razem, kiedy do niego wchodzisz.»

Maryja podchodzi uśmiechnięta i obejmuje Porfireę, mówiąc jej:

«Widzę, że naprawdę ożyła w tobie matka. Dziecko wygląda już lepiej i jest szczęśliwe. Dziękuję.»

«O! Niewiasto, bardziej od wszystkich błogosławiona! Wiem, że to dzięki Tobie otrzymałam radość bycia nazywaną “mamą”. I wiedz, że nie zadam Ci boleści nie będąc [matką dobrą] dzięki wszystkiemu, co we mnie najlepszego. Wejdź z Twoimi siostrami...»

Margcjam przygląda się Magdalenie z ciekawością. W swej główce dokonuje wielkiej pracy umysłowej. Na koniec pyta:

«A jednak... w Betanii cię nie było...»

«Nie było mnie, ale odtąd zawsze tam będę» – mówi Magdalena rumieniąc się. Uśmiecha się, głaszcze dziecko, i mówi:

«Ale nawet jeśli się poznaliśmy dopiero teraz, kochasz mnie?»

«Tak, bo jesteś dobra. Płakałaś, prawda? I to dlatego jesteś dobra. I nazywasz się Maria, prawda? Moja matka także się tak nazywała i była dobra. Wszystkie niewiasty, które mają na imię Maria, są dobre. Jednak... – kończy, żeby nie zranić Porfirei ani Marty – jednak są też dobre pomiędzy tymi, które noszą inne imiona. Jak się nazywała twoja matka?»

«Eucheria... i była bardzo dobra» – i dwie wielkie łzy spadają z oczu Marii z Magdali.

«Płaczesz, bo umarła?» – pyta chłopiec i głaszcze bardzo piękne ręce [Magdaleny], skrzyżowane na ciemnej szacie. Z pewnością to jedna z tych, które Marta przystosowała do jej wzrostu, gdyż widać, że rąbek został spruty. Dodaje:

«Ale nie powinnaś płakać. Nie jesteśmy sami, wiesz? Nasze matki są zawsze blisko nas. Jezus tak mówi. I one są jak aniołowie stróżowie. To też Jezus mówi. A jeśli jesteśmy dobrzy, gdy umieramy, one wychodzą nam na spotkanie. I wznosimy się ku Bogu w objęciach mamy. To prawda, wiesz? On to powiedział!»

Maria z Magdali obejmuje mocno małego pocieszyciela i całuje go mówiąc: «Módl się więc, żebym była tak dobra.»

«A jeszcze nie jesteś? Z Jezusem chodzą tylko ci, którzy są dobrzy... A jeśli nie jest się takim całkiem, to takim się staje, żeby móc być uczniem Jezusa. Nie można uczyć [innych], jeśli się [samemu] nie potrafi. Nie można mówić: ‘Przebacz”, jeśli najpierw my sami nie przebaczamy. Nie można mówić: ‘Musisz kochać twego bliźniego’, jeśli najpierw my sami go nie kochamy. Czy znasz modlitwę Jezusa?»

«Nie» [– odpowiada Magdalena.]

«A! To prawda! Od niedawna z Nim jesteś. Wiesz, ona jest taka piękna! Mówi o wszystkim. Posłuchaj, jaka jest piękna.»

I Margcjam mówi powoli, z wiarą: “Ojcze nasz”.

«Jak dobrze ją znasz!» – mówi z podziwem Maria z Magdali.

«Moja matka uczyła mnie jej w nocy, a Matka Jezusa za dnia. Ale jeśli chcesz, ja cię jej nauczę. Pójdziesz ze mną? Owce beczą, są głodne. Zaprowadzę je na pastwisko. Chodź ze mną. Nauczę cię modlić się i staniesz się całkiem dobra.»

Margcjam bierze ją za rękę.

«Ale nie wiem, czy Nauczyciel chce...»

«Idź, idź, Mario. Masz niewinnego za przyjaciela i owce... Idź. Całkiem spokojnie...» [– mówi Jezus.]

Maria z Magdali wychodzi z dzieckiem i widać, jak się oddala. Przed nią idą trzy owieczki. Jezus patrzy... inni też się przyglądają.

«Moja biedna siostra!...» – odzywa się Marta.

«Nie żałuj jej. To kwiat, który prostuje łodygę po huraganie. Słyszysz?... Śmieje się... Niewinność zawsze przynosi pociechę.»


   

Przekład: "Vox Domini"