Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

146. JÓZEF I NIKODEM DONOSZĄ, ŻE ŚWIĄTYNIA JEST POWIADOMIONA O OBECNOŚCI

JANA Z ENDOR I SYNTYKI [WŚRÓD UCZNIÓW]

Napisane 21 września 1945. A, 6506-6516

Jezus z apostołami oraz uczniami idzie w stronę Betanii. Właśnie rozmawia z uczniami, którym wydaje polecenie rozdzielenia się. Judejczycy mają iść przez Judeę. Galilejczycy – w górę Jordanu, żeby ogłaszać Mesjasza. To polecenie budzi kilka zastrzeżeń. Wydaje mi się, że dolina Jordanu nie cieszyła się dobrą opinią wśród Izraelitów. Mówią o niej jako o regionie pogańskim. To z kolei obraża uczniów zza Jordanu. Pośród nich głos przewodniczącego synagogi z “Pięknych Źródeł” brzmi najbardziej władczo ze wszystkich. Potem jakiś młodzieniec, którego imienia nie znam, broni zaciekle miast i mieszkańców [tego regionu].

Tymon mówi:

«Przyjdź Panie do Aery, a ujrzysz, czy tam Cię nie szanują. Znajdziesz tam większą wiarę niż w Judei. I ja nie chcę tam iść. Zatrzymaj mnie przy Sobie. Niech idzie do mojego miasta jeden Judejczyk z jednym Galilejczykiem. Zobaczą, jak potrafiło ono uwierzyć w Ciebie po moim jednym słowie.»

Młodzieniec odzywa się:

«Ja potrafiłem uwierzyć, choć nigdy Cię nie widziałem. Szukałem Cię po uzyskaniu przebaczenia od mojej matki. Jestem szczęśliwy, że tam powrócę, choć to będzie oznaczało drwiny ze strony mieszkańców złych, takich jak ja kiedyś. Dobrzy zaś będą mi robić wyrzuty z powodu mojego dawnego zachowania. To jednak się dla mnie nie liczy. Będę Cię głosił moim przykładem.»

«Dobrze powiedziałeś. Uczynisz, jak powiedziałeś. Potem Ja przyjdę. I ty także dobrze powiedziałeś, Tymonie. Zatem pójdzie Hermas z Ablem z Betlejem Galilejskiego, żeby Mnie ogłaszać w Aerze, a ty, Tymonie, pozostaniesz ze Mną. Jednak nie chcę tych kłótni. Nie jesteście już Judejczykami ani Galilejczykami, lecz – uczniami. To wystarczy. Imię i misja stawia was na równi, niezależnie od regionu, stopnia, od czegokolwiek. Jest tylko jedno, w czym możecie się wyróżniać: świętość. Ona będzie indywidualna i proporcjonalna do tego, co każdy osiągnie. Ja chciałbym jednak, żebyście doszli wszyscy do tego samego poziomu: do [pełnej] doskonałości. Czy widzicie apostołów? Oni byli jak wy: podzieleni pochodzeniem i innymi rzeczami. Teraz, po przeszło roku formacji, są jednym: apostołami. Postępujcie i wy tak samo. Ponieważ pośród was kapłan znajduje się obok dawnego grzesznika, a bogaty przy tym, który niegdyś żebrał, młodzieniec – przy starcu, dlatego postępujcie tak, żeby znikły podziały [związane z] pochodzeniem z tego czy innego regionu. Odtąd macie jedną ojczyznę: Niebo. Weszliście bowiem dobrowolnie na drogę do Nieba. Niech Moi nieprzyjaciele nie mają wrażenia, iż żyjecie ze sobą w nieprzyjaźni. Nieprzyjacielem jest grzech. Nic innego.»

Idą przez chwilę w milczeniu, potem Szczepan podchodzi do Nauczyciela i mówi: «Chciałbym Ci o czymś powiedzieć. Miałem nadzieję, że mnie o to zapytasz, lecz nie uczyniłeś tego. Wczoraj rozmawiał ze mną Gamaliel...»

«Widziałem.»

«Nie pytasz, co mi powiedział?»

«Czekam, aż Mi to powiesz, gdyż dobry uczeń nie ma tajemnic przed swym Nauczycielem.»

«Gamaliel... Nauczycielu, chodź ze mną kilka metrów do przodu...»

«Dobrze, chodźmy, chociaż mógłbyś mówić w obecności wszystkich...»

Odchodzą kilka metrów. Szczepan mówi, czerwieniąc się:

«Muszę Ci udzielić rady, Nauczycielu. Wybacz mi...»

«Jeśli jest dobra, przyjmę ją. Mów więc.»

«Nauczycielu, Sanhedryn wcześniej lub później dowiaduje się o wszystkim. To instytucja, która ma tysiące oczu i sto drapieżnych ramion. Wszędzie przenika, widzi wszystko, wszystko słyszy. Ma więcej... donosicieli niż cegieł w murach Świątyni. Wielu żyje...»

«...ze szpiegowania. Dokończ więc. To jest prawda i wiem o tym. Cóż więc powiedziano bardziej lub mniej prawdziwego w Sanhedrynie?»

«Powiedziano... wszystko. Ja nie wiem, skąd oni mogą wiedzieć o pewnych rzeczach. Nie wiem też, czy one są prawdziwe... Mówię Ci jednak dosłownie to, co mi powiedział Gamaliel: “Powiedz Nauczycielowi, żeby obrzezał Hermastesa i żeby go na zawsze oddalił. Nie mam nic więcej do powiedzenia.”»

«Faktycznie, nic więcej nie trzeba mówić. Po pierwsze dlatego, że właśnie po to idę do Betanii. Pozostanę tam, aż Hermastes będzie mógł na nowo wędrować. Po drugie, żadne wyjaśnienie nie usunie uprzedzeń i... zastrzeżeń Gamaliela, zgorszonego tym, że mam ze Sobą kogoś nieobrzezanego cieleśnie. O, gdyby się rozejrzał wokół siebie! Iluż nieobrzezanych jest w Izraelu!»

«Ale Gamaliel...»

«To doskonały przedstawiciel starego Izraela. On nie jest zły, ale... Spójrz na ten kamień. Mógłbym go skruszyć, jednak nie można uczynić go miękkim. Tak samo jest z nim. Trzeba go [najpierw] zmiażdżyć, żeby go odbudować, i uczynię to.»

«Chcesz pokonać Gamaliela? Bądź ostrożny! On jest potężny!» [– uprzedza Jezusa Szczepan.]

«Zwalczyć go, jakby był wrogiem? Nie. Zamiast go zwalczać okażę mu miłość. Zaspokoję jedno z pragnień jego zmumifikowanego mózgu. Rozleję też nad nim balsam, który go roztopi, żeby go zmienić.»

«Ja też będę się modlił, żeby to się stało. Kocham go. Czy to źle?»

«Nie. Powinieneś go kochać i modlić się za niego. I zrobisz to. Z pewnością to zrobisz. I nawet to ty pomożesz przyrządzić ten balsam... Powiedz jednak Gamalielowi, żeby się uspokoił, bo poczyniłem już przygotowania wobec Hermastesa, i że mu dziękuję za jego radę. Oto jesteśmy w Betanii. Zatrzymajmy się tu, żebym was wszystkich pobłogosławił, bo to jest miejsce, w którym się rozdzielimy.»

I przyłączając się do licznej grupy apostołów wymieszanych z uczniami, błogosławi ich i odprawia – wszystkich z wyjątkiem Hermastesa, Jana z Endor i Tymona.

Potem z pozostałymi szybkim krokiem podchodzi do kraty [bramy domu] Łazarza, już otwartej na przyjęcie Go. Wchodzi do ogrodu, podnosząc rękę w geście błogosławieństwa dla gościnnego domu. W rozległym parku, tu i tam, znajdują się panie domu i pobożne niewiasty. Śmieją się z biegów Margcjama po ścieżkach ozdobionych ostatnimi różami. Wraz z gospodarzami oraz niewiastami, na ich zawołanie, pojawiają się na ścieżce Józef z Arymatei i Nikodem. I oni [przybyli] jako goście Łazarza, żeby móc przebywać w spokoju z Nauczycielem. Wszyscy biegną do Jezusa: Maryja ze Swym łagodnym uśmiechem, Maria z Magdali z miłosnym okrzykiem: «Rabbuni!»

[Podchodzi] utykający Łazarz i dwaj dostojni członkowie Sanhedrynu. Na końcu – pobożne niewiasty z Jerozolimy i Galilei, o twarzach pomarszczonych, oraz młode niewiasty o twarzach gładkich, a ze słodkim jak u anioła dziewiczym obliczem – Annalia. Rumieni się, pozdrawiając Nauczyciela.

«Syntyki tu nie ma?» – pyta Jezus po pierwszych powitaniach.

«Jest z Sarą, Marcelą oraz Noemi. Przygotowują stoły, ale już nadchodzą.»

Rzeczywiście idą ze starą Esterą, [piastunką] Joanny. To dwie [niewiasty o] twarzach naznaczonych wiekiem i minionymi cierpieniami oraz dwie – o twarzach pogodnych i różniących się rasą. Jedna zaś, twarz Greczynki, wyróżnia się czymś jeszcze, wszystkim: pełna godności, a jednak rozpromieniona pokojem. Nie mogłabym jej określić jako prawdziwej i autentycznej piękności. A jednak, tak... Jej oczy o czerni złagodzonej blaskami ciemnego indygo, pod czołem wysokim i szlachetnym, przyciągają uwagę jeszcze bardziej niż jej sylwetka, z pewnością piękniejsza niż twarz. Ciało smukłe, lecz nie wychudzone – proporcjonalne. Kroki i ruchy są harmonijne. Lecz to [przede wszystkim] spojrzenie przyciąga uwagę: spojrzenie inteligentne, otwarte, głębokie. Wydaje się ono przyciągać świat, sortować, zatrzymywać to, co dobre, użyteczne, święte, a odrzucać to, co złe. To spojrzenie szczere, pozwalające się przeniknąć aż do głębi. Z niego wyłania się dusza, żeby badać to, co ją otacza. Jeśli prawdą jest, że spojrzenie umożliwia poznanie osoby, to [z oczu] Syntyki [można wyczytać], że jest niewiastą o osądzie pewnym, o myślach zdecydowanych i szlachetnych. Klęka wraz z innymi i czeka z powstaniem, aż nakaże to Nauczyciel.

Jezus dochodzi poprzez zielony ogród do krużganku, który znajduje się przed domem. Wchodzi do sali. Słudzy są tu już gotowi podać napoje dla orzeźwienia oraz pomóc przybyłym w obmyciu się przed posiłkiem. Kiedy wszystkie niewiasty oddalają się, Jezus pozostaje z apostołami w sali. Jan z Endor odchodzi z Hermastesem do domu Szymona Zeloty, żeby złożyć tam torby, którymi są obładowani.

«Czy ten młody człowiek, który odszedł z jednookim Janem, jest tym Filistynem, którego przyjąłeś?» – pyta Józef.

«Tak, Józefie. Jak to się stało, że o tym wiesz?»

«Nauczycielu... Nikodem i ja zastanawialiśmy się od kilku dni, skąd o tym wiemy i skąd mogą wiedzieć o tym, niestety, inni ze Świątyni. Pewne jest tylko to, że o tym wiemy. Przed Świętem Namiotów, w czasie posiedzenia poprzedzającego zawsze święto, niektórzy faryzeusze powiedzieli z przekonaniem, że pomiędzy Twoimi uczniami oprócz... wybacz, Łazarzu... grzesznic znanych i nieznanych oraz celników... wybacz, Mateuszu, synu Alfeusza... i dawnych więźniów... jest nieobrzezany Filistyn oraz poganka. Co do poganki, którą jest z pewnością Syntyka, rozumiemy, że można się było tego dowiedzieć lub przynajmniej zgadnąć. Rzymianin zrobił wiele hałasu i ośmieszył się zarówno przed swymi rodakami, jak i przed żydami. Chodził wszędzie, szukał swej uciekinierki, uskarżając się i zarazem m grożąc. Poszedł nawet przeszkadzać Herodowi, bo powiedział, że ona ukryła się w domu Joanny i że Tetrarcha powinien zobowiązać swego zarządcę do oddania jej panu. Skąd jednak można wiedzieć, że pomiędzy tak wieloma mężczyznami, którzy idą za Tobą, jeden jest nieobrzezanym Filistynem, a drugi – był niegdyś więźniem!... To dziwne, bardzo dziwne. Nie wydaje Ci się?»

«Tak i nie. [– odpowiada Nikodemowi Jezus] – Podejmę odpowiednie kroki wobec Syntyki i dawnego więźnia...»

«Tak. Przede wszystkim dobrze zrobisz, jeśli oddalisz Jana. Nic dobrego [nie przyniesie] jego [obecność] w Twojej grupie.»

«Józefie, czyżbyś i ty stał się faryzeuszem?» – pyta surowo Jezus.

«Nie... ale... ja...»

«A czy Ja powinienem z powodu głupiej obawy, [wynikającej] z czystego faryzeizmu, upokarzać duszę, która się odrodziła? Nie, nie uczynię tego! Zatroszczę się o jego spokój – o jego, nie o Mój. Będę czuwał nad jego formacją, tak jak czuwam nad niewinnym Margcjamem. Zaprawdę, nie ma różnic pomiędzy ich niewiedzą duchową! Jeden wypowiada po raz pierws słowa mądrości, gdyż Bóg mu przebaczył, bo na nowo narodził się w Bogu, bo Bóg przyciągnął do Siebie grzesznika. Drugi wypowiada je, bo przechodząc od dzieciństwa sieroty do młodości, nad którą czuwa miłość człowieka – prócz miłości Bożej – otwiera swą duszę jak korona [kwiatu] na słońce i Słońce oświetla go Sobą. Jego Słońce: Bóg. Pierwszy wypowie niebawem swe ostatnie słowa... Czyżbyście nie mieli oczu, żeby ujrzeć, iż on spala się w pokucie i miłości? O, zaprawdę, chciałbym posiadać wielu Janów z Endor w Izraelu i pomiędzy Moimi sługami. Chciałbym, żebyś także ty, Józefie, oraz ty, Nikodemie, miał jego serce, a przede wszystkim ten, który na niego donosi: podły wąż, ukrywający się pod postacią przyjaciela, a będący szpiegiem, zanim się stanie zabójcą. To wąż, który zazdrości ptakowi jego skrzydeł i zastawia na niego pułapki, żeby mu je wyrwać i wrzucić go do więzienia. O, nie! Ptak zamieni się w anioła. A nawet gdyby wąż mógł wydrzeć mu jego skrzydła – ale nie będzie mógł [tego zrobić] – i gdyby je przyłożył do swego lepkiego ciała, one zamieniłyby się w skrzydła demona. Każdy donosiciel jest już demonem.»

«Gdzież on jednak jest? Powiedzcież mi, żebym mógł zaraz iść wyrwać mu język» – krzyczy Piotr.

«Lepiej byś uczynił wyrywając mu jego trujące zęby» – mówi Juda, syn Alfeusza.

«O, nie! – mówi zdecydowanym [tonem] Judasz – Lepiej go udusić! Przez to nie uczyni już nic złego, w żaden sposób. Takie istoty zawsze mogą szkodzić...»

«...i kłamać – kończy Jezus, patrząc na niego przenikliwie. – Nikt jednak nie powinien nic robić przeciw niemu. Nie trzeba, zajmując się wężem, pozwolić, by zginął ptak. Co się tyczy Hermastesa, zatrzymam go tu, właśnie w domu Łazarza, żeby został obrzezany. Hermastes przyjmuje świętą religię naszego ludu z miłości do Mnie i dla uniknięcia prześladowania ze strony małych umysłów hebrajskich. To tylko przejście z ciemności do Światła. I nie jest to konieczne dla wejścia Światła do serca. Przystaję na to tylko dla uspokojenia przewrażliwionego Izraela i dla pokazania prawdziwego pragnienia Filistyna, który chce dojść do Boga. Mówię wam jednak, że w czasie Chrystusa [obrzezanie] nie jest konieczne, żeby należeć do Boga. Wystarczy mieć [prawą] wolę i miłość, wystarczy mieć dobre sumienie. A jak obrzezać Greczynkę, w jakim miejscu jej ducha, bo przecież sama potrafiła usłyszeć Boga lepiej niż tak wielu w Izraelu? Wy gardzicie innymi, jako ciemnościami, jednak, zaprawdę, w porównaniu z nimi wielu z was tu obecnych jest ciemnością. W każdym razie donosiciel i wy, członkowie Sanhedrynu, możecie poinformować kogo trzeba, że od dziś nie ma już [powodu do] zgorszenia.»

«Chodzi o wszystkich trzech?» [– pyta Judasz.]

«Nie, Judaszu, synu Szymona. O Hermastesa. Innymi się zajmę. Czy chcesz jeszcze o coś zapytać...»

«Ja? Nie, Nauczycielu.»

«Ja też nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Jednak proszę, o ile wiecie, powiedzcie Mi, co dzieje się z panem Syntyki.»

«Piłat odesłał go do Italii pierwszym statkiem, jaki odpływał, żeby nie mieć kłopotów z Herodem i w ogóle z Hebrajczykami. Piłat przeżywa trudne chwile... i to mu wystarczy...» – wyjaśnia Nikodem.

«Czy to pewna wiadomość?» [– pyta jeszcze Jezus.]

«Mogę to sprawdzić, Nauczycielu, jeśli chcesz» – mówi Łazarz.

«Tak. Uczyń to. Potem powiesz Mi, jak jest naprawdę.»

«Jednak w moim domu Syntyka jest całkiem bezpieczna.»

«Wiem. Także Izrael chroni zbiegłą niewolnicę przeciw panu obcemu i okrutnemu. Chcę jednak o tym wiedzieć.»

«Ja zaś [– mówi Piotr –] chciałbym wiedzieć, kim jest donosiciel, informator, miły szpieg faryzeuszów... i tego można się dowiedzieć... I chcę wiedzieć, kim są faryzeusze - donosiciele. Chcę znać imiona faryzeuszy i ich miasta. Mówię o faryzeuszach, którzy wykonali piękną pracę powiadomienia Sanhedrynu o działaniach Nauczyciela. [Uczynili to] dzięki wcześniejszej zdradzie jednego z nas, bo przecież to jedynie my wiemy o pewnych sprawach – my, uczniowie starzy i nowi. Wszystkie czyny Jezusa są słuszne i jedynie demon mówi i myśli inaczej, i...»

«Dość, Szymonie, synu Jony. Nakazuję ci.»

«Jestem Ci posłuszny, choć wysiłek, jaki w to wkładam, rozrywa mi żyły serca. W każdym razie przeminęło piękno tego dnia...»

«Nie. Dlaczego? Czy coś się zmieniło między nami? A zatem? O, Mój Szymonie! Chodź tu do Mnie i pomówmy o tym, co dobre...»

«Właśnie dano znać, że posiłek jest gotowy, Nauczycielu» – mówi Łazarz.

«Chodźmy więc...»


   

Przekład: "Vox Domini"