Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

170. JEZUS Z JANEM Z ENDOR I Z SYNTYKĄ

W NAZARECIE

Napisane 16 października 1945. A, 6718-6722

«Nauczycielu! Nauczycielu! Nauczycielu!» – woła trzy razy [zaskoczony] Jan z Endor.

Wychodził właśnie ze swej małej izdebki, żeby iść się umyć w zbiorniku, i stanął naprzeciw Jezusa. To budzi Margcjama. Wybiega z pokoju Maryi w samej koszulce, krótkiej i bez rękawów, jeszcze bosy. Woła oczyma i buzią: «Jezus przyszedł!»

Biegnie i rzuca się Mu w objęcia. [Okrzyki] budzą też Syntykę, która spała w dawnej pracowni Józefa. Wychodzi z niej po chwili, ubrana, lecz z warkoczami jeszcze nie całkiem zaplecionymi, spadającymi jej na ramiona.

Jezus – mając wciąż chłopca w ramionach – pozdrawia Jana i Syntykę. Prosi ich o wejście do domu, bo północny wiatr jest bardzo silny. Sam wchodzi jako pierwszy, niosąc na wpół nagiego Margcjama, który szczęka zębami, mimo swego entuzjazmu. [Niesie go] w pobliże już rozpalonego paleniska. Maryja śpieszy się, by podgrzać mleko i ubrać chłopca, żeby się nie przeziębił. Jan i Syntyka nie odzywają się, lecz obydwoje wydają się uosobieniem ekstatycznej radości. Jezus siedzi z dzieckiem na kolanach, Maryja zaś śpieszy się, by mu podać ogrzane ubrania. Jezus podnosi głowę i uśmiecha się do nich, mówiąc:

«Obiecałem wam, że przybędę. Dziś lub jutro przyjdzie też Szymon Zelota. Poszedł gdzie indziej, żeby wypełnić zlecone mu przeze Mnie zadanie. Ale nie będzie zwlekał i wiele dni pozostaniemy razem.»

Ubieranie Margcjama skończyło się i na małe policzki, posiniałe z zimna, powracają kolory. Jezus zdejmuje chłopca z kolan i wstaje, żeby przejść do małego pomieszczenia obok. Za Nim idą wszyscy. Maryja przychodzi jako ostatnia, trzymając za rękę chłopca i czyniąc mu łagodne wymówki:

«Co teraz powinnam ci zrobić? Nie byłeś posłuszny. Powiedziałam: “Zostań w łóżku, aż wrócę”, a ty wcześniej przyszedłeś...»

«Obudziły mnie krzyki Jana...» – mówi Margcjam, żeby się usprawiedliwić.

«To właśnie wtedy miałeś być posłuszny. Pozostawać w łóżku, gdy się śpi, to nie jest posłuszeństwo i nie ma też z tego żadnej zasługi. Powinieneś był umieć to zrobić, kiedy przez [wysiłek] woli można było mieć zasługę. Przyprowadziłabym ci Jezusa. Miałbyś Go całego dla siebie i nie narażałbyś się na przeziębienie.»

«Nie wiedziałem, że jest tak zimno» [– tłumaczy się dziecko.]

«Ale Ja wiedziałam. Smutno Mi, że nie jesteś posłuszny.»

«Nie, Mamo. To mnie jeszcze bardziej martwi, że widzę Cię tak zasmuconą... Gdyby to nie był Jezus, nie wstałbym, nawet gdybyś zapomniała o mnie... w łóżku, bez jedzenia, śliczna Mamo, Mamo!... Pocałuj mnie, Mamo. Ty wiesz, że jestem biednym dzieckiem!...»

Maryja bierze chłopca na ręce i całuje, tamując w ten sposób potok łez, które płyną po twarzyczce. Powraca na nią uśmiech wraz z obietnicą:

«Już nigdy nie będę Ci nieposłuszny, nigdy, już nigdy!»

Jezus rozmawia w tym czasie z dwojgiem uczniów. Dowiaduje się o ich postępach w Mądrości. Ponieważ zaś stwierdzają, że wszystko się rozjaśnia dzięki słowom Maryi, mówi:

«Wiem o tym. Mądrość Boża, jaśniejąca nadprzyrodzenie, staje się światłem zrozumiałym nawet dla tych, którzy mają najtwardsze serce. Dlatego będziecie korzystać w pełni z Jej pouczenia.»

«Teraz Ty tutaj jesteś, Synu. Nauczycielka staje się znowu uczennicą.»

«O, nie! Ty nadal będziesz Nauczycielką. Będę Cię słuchał jak oni. W tych dniach jestem tylko “Synem”. Nikim więcej. Będziesz Matką i Nauczycielką chrześcijan. Jesteś Nią od tej chwili: dla Mnie – Twego pierworodnego i pierwszego ucznia; dla nich, a z nimi – dla Szymona, kiedy wróci; dla innych... Widzisz, Matko? Świat jest tutaj: świat jutrzejszy w małym czystym Izraelicie, który nawet nie zauważy, kiedy się stanie “chrześcijaninem”; świat, stary świat Izraela, w Zelocie; ludzkość – w Janie, a poganie – w Syntyce. I przychodzą do Ciebie, święta Karmicielko, która dajesz światu i wiekom mleko Mądrości oraz Życia. Ileż ust pragnie pić z Twej piersi! I iluż to uczyni w przyszłości! Patriarchowie i Prorocy wzdychali za Tobą, bo Twoja obfita pierś miała się stać Pokarmem człowieka. I będą Cię szukać “Moi”, żeby znaleźć przebaczenie, pouczenie, ochronę, miłość – jak wielu Margcjamów. I błogosławieni ci, którzy to zrobią! Nie będzie bowiem możliwe wytrwać przy Chrystusie, jeśli łaska nie umocni się dzięki Twojej pomocy, Matko pełna łaski.»

W Swej ciemnej szacie Maryja wydaje się różą, tak pochwała Syna rozpłomienia Jej twarz. To wspaniała róża w bardzo pokornej sukni z surowej, ciemnokasztanowej wełny...

Słychać pukanie. Wchodzi Maria Alfeuszowa, Jakub i Juda. Ci ostatni niosą konwie z wodą i wiązki chrustu. Radość z ujrzenia się ogarnia wszystkich i wzrasta, gdy dowiadują się, że wkrótce przyjdzie Zelota. Łatwo można zauważyć miłość, jaką darzą [Szymona] synowie Alfeusza. Juda wyjaśnia więc matce, dostrzegającej ich radość:

«Mamo, właśnie w tym domu i w wieczór dla nas bardzo smutny, on nam okazał miłość ojcowską i zachował ją dla nas. Nie możemy tego zapomnieć. Dla nas on jest “ojcem”. My jesteśmy dla niego “synami”. Których to synów nie ogarnęłaby radość, gdyby mieli się spotkać z dobrym ojcem?»

Maria Alfeuszowa zastanawia się i wzdycha... Potem – jako bardzo praktyczna, nawet gdy jest smutna – pyta:

«A gdzież on będzie spał? Nie macie przecież miejsca. Poślijcie go do mnie.»

«Nie, Mario [– mówi Jezus. –] On będzie mieszkał pod Moim dachem. Zorganizujemy to bardzo szybko. Syntyka będzie spać z Moją Matką, Ja – z Margcjamem, a Szymon – w pracowni. I nawet najlepiej od razu to przygotować. Chodźmy.»

Mężczyźni wychodzą do ogrodu z Syntyką, a dwie Marie zostają w kuchni przy swych zajęciach.


   

Przekład: "Vox Domini"