Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

15. EWANGELIZACJA U GRANIC FENICJI

Napisane 11 listopada 1945. A, 6944-6950

Droga prowadząca od Fenicji do Ptolemaidy jest bardzo piękna. Przecina całkiem prosto równinę leżącą między morzem a górami. Jest zadbana i uczęszczana. Często przecinają ją drogi mniejsze. Prowadzą do wiosek położonych poza wybrzeżem. Są na tej drodze liczne skrzyżowania, a przy nich zazwyczaj stoi dom, studnia i prymitywna kuźnia dla czworonogów, które mogą potrzebować podkucia.

Jezus wraz z sześcioma [apostołami], którzy są z Nim, przeszedł już szmat drogi, może dwa i pół kilometra. Widok jest wciąż taki sam. Wreszcie zatrzymują się przy jednym z tych domów ze studniami i kuźniami, na rozstaju dróg, blisko strumienia. Znajduje się na nim solidny most, lecz [tak mały] że jest na nim miejsce na przetoczenie się zaledwie jednego wozu. To zmusza do przystanięcia idącego tam lub z powrotem. Mijający się bowiem w dwóch kierunkach nie mogliby przejść równocześnie. To zaś, o ile udaje mi się coś pojąć, umożliwia wędrowcom różniącym się rasą – czyli Fenicjanom i Izraelitom, wzajemnie się nienawidzącym – zgodzić się co do jednego: [wspólnie] przeklinają Rzym... A jednak bez Rzymu nie mieliby tego mostu. Nie wiem, jak wtedy ałoby im się przejść, gdyby strumień wezbrał... Ale tak to jest! Najeźdźca jest zawsze znienawidzony, nawet jeśli robi coś pożytecznego!

Jezus zatrzymuje się w pobliżu mostu, w nasłonecznionym miejscu, gdzie znajduje się dom. Z jednej strony, wzdłuż strumienia, jest cuchnąca kuźnia. Właśnie wykuwają w niej podkowy dla jakiegoś konia i dwóch osłów, które je straciły. Koń jest przywiązany do wozu rzymskiego. Znajdują się na nim żołnierze zabawiający się strojeniem min do Hebrajczyków, rzucających w ich stronę przekleństwa. Jest tam długonosy starzec, bardziej wrogi od innych o obliczu prawdziwej żmii. Jak sądzę, chętnie ukąsiłby Rzymian, żeby ich zatruć. Tamci zaś ciskają w niego garść końskiego nawozu... Wyobraźcie sobie, co się dzieje!

Stary Hebrajczyk umyka z krzykiem, jakby mu przekazywali trąd, a inni żydzi mu wtórują. Fenicjanie wołają ironicznie:

«Lubicie tę nową mannę? Jedzcie, jedzcie, to wam da siłę oddechu do krzyczenia na tych, którzy i tak są zbyt dobrzy dla was, obłudne żmije.»

Rzymianie szyderczo chichoczą... Jezus milczy.

Wóz rzymski wreszcie odjeżdża. Pozdrawiają kowala, wołając:

«Żegnaj, Tytusie! Miłego dnia!»

To mężczyzna potężny, starszy o silnym karku. Ma ogolone oblicze, bardzo czarne oczy, wydatny nos, pod czołem szerokim i wystającym, nieco wyłysiałym. Tam, gdzie ma włosy, są one krótkie i nieco kędzierzawe. Podnosi ciężki młot w geście pożegnania, a potem pochyla się na nowo nad kowadłem, na którym czeladnik położył rozgrzane żelazo. Inny chłopiec przypala kopyto osła, żeby je przygotować do podkucia.

«Niemal wyłącznie Rzymianie są kowalami wzdłuż dróg. To żołnierze, którzy tu pozostali po służbie. I dobrze zarabiają... nic im nie przeszkadza zajmować się zwierzętami... A osioł może stracić podkowę przed zmierzchem szabatu albo w czasie Święta Światła...» – zauważa Mateusz.

«Ten, który nam podkuł Antoniusza, ożenił się z hebrajską niewiastą » – mówi Jan.

«Więcej jest szalonych niż mądrych» – wyrokuje Jakub, syn Zebedeusza.

«A dzieci? Do kogo należą? Do Boga czy do pogaństwa?» – zastanawia się Andrzej.

«Zasadniczo należą do silniejszego małżonka – odpowiada Mateusz. – I wystarczy, że niewiasta nie odstąpiła [od wiary], a wtedy stają się Hebrajczykami. Bo mężczyzna... ci mężczyźni... pozwalają na to. Nie są bardzo... fanatyczni nawet w odniesieniu do ich Olimpu. Sądzę, że oni teraz wierzą już tylko w pieniądze. Mają wiele dzieci.»

«A jednak to związki godne pogardy: bez wiary, bez prawdziwej ojczyzny... nie lubiane przez nikogo...» – mówi Tadeusz.

«Nie. Mylisz się. Rzym nimi nie gardzi. Przeciwnie, nadal im pomaga. Teraz są mu bardziej użyteczni niż wtedy, gdy nosili broń. Wnikają do naszego [narodu], psują krew bardziej niż przez przemoc. Najbardziej cierpi pierwsze pokolenie. Potem się rozpraszają i... ludzie zapominają...» – mówi Mateusz, który sprawia wrażenie bardzo zorientowanego.

«Tak, to dzieci cierpią. Ale również niewiasty żydowskie, żyjące w małżeństwie, tak związane... one same i ich dzieci. Budzą we mnie litość. Już nikt nie mówi im o Bogu. Ale tak nie będzie w przyszłości. Wtedy nie będzie już tych podziałów pomiędzy stworzeniami, pomiędzy narodami, gdyż dusze będą zjednoczone w jednej ojczyźnie: Mojej» – mówi Jezus, dotąd milczący.

«Ale wtedy one nie będą już żyły!...» – woła Jan.

«Nie. Będą zgromadzone w Moje Imię. [– odpowiada Jezus –] Nie będzie już Rzymian ani Libijczyków, Greków ani mieszkańców Pontu, Iberyjczyków ani Galów, Egipcjan ani Hebrajczyków, lecz – dusze Chrystusowe. I biada tym, którzy będą chcieli wprowadzić podział - według ziemskich ojczyzn – pośród dusz, które wszystkie tak samo kocham i dla których tak samo cierpiałem. Ten, kto tak będzie postępował, ujawni, że nie zrozumiał Miłości, która ma odnosić się do wszystkich.»

Apostołowie uświadamiają sobie ukryty wyrzut i spuszczają głowy w milczeniu...

Odgłos uderzanego żelaza na kowadle cichnie i coraz wolniejsze są stuki w ostatnie kopyto osła.

Jezus korzysta z tego, żeby podnieść głos i żeby tłum Go usłyszał. Wydaje się, że kontynuuje rozmowę z apostołami. W rzeczywistości mówi do przechodzących i być może także do mieszkańców domu, z pewnością do niewiast, których głosy przynosi chłodne powietrze.

«Zawsze istnieje pokrewieństwo między ludźmi, nawet jeśli wydaje się, że go nie ma. [Istnieje ono, ponieważ] pochodzą oni od Jedynego Stworzyciela. Fakt, że później dzieci Jednego Ojca się rozdzieliły, nie zmienił więzi pochodzenia, jak nie zmienia się krew dziecka, kiedy odrzuca ono ojcowski dom. W żyłach Kaina była wciąż krew Adama, nawet wtedy gdy po swej zbrodni musiał uciekać przez świat. A w żyłach dzieci zrodzonych po bólu Ewy, płaczącej nad ciałem swego syna, była ta sama krew, która wrzała w żyłach oddalonego Kaina.

Tak samo jest – i to jeszcze z głębszego powodu - z równością pomiędzy dziećmi Stwórcy. Są zagubione? Tak. Wygnane? Tak. Odstąpiły od wiary? Tak. Są winne? Tak. Mówią różnymi językami i mają wierzenia odmienne, którymi się brzydzimy? Tak. Zepsuły się przez związki z poganami? Tak. Lecz dusza ich przyszła od Jedynego i zawsze jest tak, nawet jeśli jest rozdarta, zagubiona, wygnana, zepsuta... Nawet gdy staje się powodem boleści dla Boga Ojca, to zawsze jest duszą stworzoną przez Niego.

Dobre dzieci bardzo dobrego Ojca muszą mieć zawsze dobre uczucia. [Mają być] dobre wobec Ojca, wobec braci, kimkolwiek się stały, gdyż są dziećmi tego samego Ojca. Dobroć w odniesieniu do Ojca [ujawnia się w] próbach pocieszania Go w boleści przez przyprowadzanie do Niego Jego dzieci, które wywołują Jego ból, gdyż są grzesznikami, odstępcami albo poganami. Dobrym [trzeba być] dla [braci], gdyż mają jednakową duszę. Pochodzi ona od Ojca i zawsze jest to dusza Pana. Jest podobna do naszej, [nawet jeśli jest] zamknięta w ciele winnym, zbrukanym, ogarniętym błędną religią.

Pamiętajcie, o wy, z Izraela, że nie ma nikogo, kto byłby całkowicie pozbawiony jakiegoś śladu swego pochodzenia. [Byłoby tak nawet wtedy], gdyby ktoś był bałwochwalcą najbardziej oddalonym od Boga przez bluźnierczą religię; gdyby był najbardziej pogański pośród pogan lub gdyby był największym bezbożnikiem pomiędzy ludźmi...

Pamiętajcie, o wy, którzy się łudzicie, oddzielając się od prawdziwej religii, poniżając się do mieszania ras potępionego przez naszą religię, pamiętajcie, że nie wszystko w was jest martwe. Nawet jeśli wydaje się wam, iż wszystko, co było Izraelem, umarło w was, zduszone przez miłość do człowieka odmiennej religii i rasy. Jest jeszcze coś, co żyje, i to jest Izraelem. Waszym zaś obowiązkiem jest rozdmuchiwanie tego gasnącego ognia. Macie rozniecać tę iskierkę, która utrzymuje się jeszcze dzięki woli Boga, i sprawić, że wzrośnie ponad miłość cielesną. Ta miłość bowiem kończy się wraz ze śmiercią, wasza zaś dusza nie przestaje istnieć w chwili śmierci. Pamiętajcie o tym.

A wy... wy, kimkolwiek jesteście... wy, którzy widzicie i wiele razy odczuwacie odrazę wobec małżeństw mieszanych córki Izraela z kimś o wierze i rasie odmiennej, pamiętajcie, że macie obowiązek, że jesteście zobowiązani do [okazywania] miłosiernej pomocy tej zabłąkanej siostrze, żeby odnalazła drogę do Ojca.

Oto nowe Prawo, święte i miłe Panu: niech ci, którzy idą za Odkupicielem, wybawiają wszędzie tam, gdzie można coś wybawić, żeby Bóg rozradował się duszami wracającymi do ojcowskiego domu i żeby nie stała się daremną lub nie uległa zbytniemu ograniczeniu ofiara Odkupiciela.

[por. Mt 13,33n, Łk 13,20] Gospodyni, gdy chce sprawić, żeby urosła wielka ilość mąki, bierze małą część ciasta z ubie     głego tygodnia. O, małą cząsteczkę oderwaną z wielkiej masy! I miesza ją z dużą ilością mąki. Trzyma wszystko z dala od szkodliwych wiatrów, w sprzyjającym cieple domu.

Tak postępujcie wy, prawdziwi naśladowcy Dobra, i także wy, stworzenia, które oddaliłyście się od Ojca i od Jego Królestwa. Wy, pierwsi, dajcie tym drugim nieco waszego zaczynu dla uzupełnienia i dla ich wzmocnienia. [Oddalone niewiasty] połączą go z cząsteczką sprawiedliwości, która w nich przetrwała. I wy, i one trzymajcie ten nowy zaczyn z dala od nieprzyjaznych wiatrów Zła, w cieple Miłości, zależnie od tego, kim jesteście: paniami siebie lub takimi, w których [wiara] ocalała, lecz już słabnie.

Zacieśnijcie mury ich domów poprzez tę samą religię, dzięki temu, co wzrasta w sercu zabłąkanych wyznawczyń tej samej religii. Niech one odczują, że Izrael jeszcze je kocha, jako córki Syjonu oraz siostry. Niech wzrosną wszelkie dobre pragnienia i niech pojawi się w duszach i niech przyjdzie do wszystkich dusz Królestwo Niebieskie.»

«Ale kto to jest? Kim On jest?» – dopytują się ludzie, którzy już się nie spieszą, żeby przejść przez most, gdy jest już wolny, lub kontynuować przechodzenie, jeśli akurat na nim byli.

«To Rabbi» [– pada odpowiedź.]

«Rabbi z Izraela...» [– dodaje ktoś inny.]

«Tutaj? Na granicy Fenicji? To się pierwszy raz zdarza!»

«A jednak tak jest. Aser powiedział mi, że to ten, którego nazywają Świętym.»

«Zatem być może chroni się pośród nas, bo tam Go prześladują.»

«To są gady!»

«To dobrze, że przychodzi do nas! Zdziała cuda...»

W tym czasie Jezus oddala się ścieżką przez pola i odchodzi...


   

Przekład: "Vox Domini"