Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

52. NA DRUGIM BRZEGU. SPOTKANIE Z MATKĄ

Napisane 16 grudnia 1945. A, 7350-7359

Są teraz na drugim brzegu Jordanu. Idą szybko na południowy zachód, podążając w kierunku drugiego szeregu wzgórz, wyższych od tych pierwszych – niskich. Za sobą mają dolinę Jordanu. Z ich rozmów pojmuję, że ominęli równinę. Nie chcieli ponownie wpaść w błoto, w jakim szli z drugiej strony [rzeki]. Zastanawiają się, którędy iść tam, gdzie muszą dojść, drogami wewnętrznymi, w lepszym stanie i bardziej uczęszczanymi, zwłaszcza gdy pada deszcz.

«Gdzież my jesteśmy?» – >zastanawia się Mateusz, mający trudności w orientacji. Tomasz mówi:

«Z pewnością pomiędzy Szilo i Betel. Rozpoznaję te góry. Przechodziłem tędy niedawno z Judaszem. W Betel przyjęli go faryzeusze.»

«Też tam mogłeś być. Nie chciałeś przyjść. Przecież ani oni, ani ja nie powiedzieliśmy ci: “Nie przychodź”» [– usprawiedliwia się Judasz.]

«Nie twierdzę, że mi zabroniliście. Mówię tylko, że wolałem zostać z uczniami, którzy tam ewangelizowali.»

Sprawa się kończy. Andrzej nawet wyraża radość:

«Skoro w Betel mamy faryzeuszów za przyjaciół, nie zostaniemy zaatakowani.»

«Ale cofamy się, zamiast iść do Jerozolimy» – słychać zastrzeżenia.

«Powinniśmy przecież iść tam na Paschę. Nie wiadomo, jak to zrobimy...»

«Właśnie! Dlaczego On powiedział, że wracamy do Kany? Niewiasty mogły wrócić, a my dokończylibyśmy pielgrzymkę...»

«Nie jest przeznaczona mojej małżonce Pascha w Jerozolimie!» – woła Piotr.

Jan woła do Jezusa, który prowadzi ożywioną rozmowę z Zelotą:

«Nauczycielu, co zrobimy, żeby na czas wrócić [do Jerozolimy]?»

«Nie wiem. Powierzam się Bogu. Jeśli się spóźnimy, nie będzie w tym Mojej winy.»

«Dobrze zrobiłeś, okazując ostrożność» – mówi Zelota.

«O! Ja bym szedł dalej [– odpowiada mu Jezus –] bo nie nadeszła jeszcze Moja godzina. Czuję to. Ale wy... Jakże moglibyście znieść taką przygodę, będąc od pewnego czasu tak... zmęczeni?»

«Nauczycielu... masz rację. Zdaje się, że demon tchnął na nas. Tak się zmieniliśmy!»

«Człowiek się męczy. Chce, żeby wszystko toczyło się szybko, i ma nierozsądne marzenia. Kiedy spostrzega, że marzenie różni się od rzeczywistości, ulega gniewowi, traci dobrą wolę, ugina się. Nie pamięta, że Wszechmogący, który mógł w jednej chwili wyprowadzić Wszechświat z Chaosu, uczynił to fazami uporządkowanymi i oddzielonymi przestrzeniami czasu, określonymi jako dnie. Ja zaś muszę z duchowego Chaosu wszystkich ludzi wyprowadzić Królestwo Boże. I uczynię to. Kładę podwaliny, właśnie je wznoszę. Muszę roztrzaskać bardzo twardą skałę, żeby wyciosać z niej fundamenty, które nie runą. Wy powoli wzniesiecie mury. Wasi następcy będą kontynuować pracę wzwyż i wszerz. Jak Ja umrę przy tej pracy, tak i wy umrzecie. I będą inni, którzy umrą wylewając lub nie wylewając swojej krwi, lecz wyczerpią się tą pracą. Ona wymaga ducha ofiary, wspaniałomyślności, łez, krwi i bezgranicznej cierpliwości...»

Piotr wsuwa siwiejącą głowę między Jezusa i Jana:

«Można wiedzieć, o czym rozmawiacie?»

«O, Szymonie! Chodź tutaj. Mówiliśmy o przyszłym Kościele. Wyjaśniałem, że w miejsce waszego pośpiechu, zmęczenia, zniechęcenia i tym podobnych rzeczy, wymaga on spokoju, stałości, wysiłku, ufności. Wyjaśniałem, że wymaga ofiary wszystkich swych członków. Począwszy ode Mnie, który jestem jego Założycielem i mistyczną Głową, aż do was, do wszystkich uczniów: wszystkich, którzy będą nosili imię chrześcijan i będą należeć do Kościoła powszechnego. I zaprawdę w wielkiej drabinie hierarchii to często najbardziej pokorni, wydający się tylko ‘numerami’, uczynią Kościół naprawdę żyjącym. Naprawdę często będę musiał uciekać się do nich, aby nadal podtrzymywać przy życiu wiarę i siłę wciąż odnawianych kolegiów apostolskich. I będę musiał pozwolić, aby tych apostołów dręczył szatan oraz ludzie zazdrośni, pyszni i niedowierzający. A ich duchowe męczeństwo nie będzie mniej okrutne niż męczeństwo fizyczne. Pochwyci ich [z jednej strony] wola Boża, która ich będzie popychać do działania, a [z drugiej –] zła wola człowieka, narzędzia szatana. Ten zaś z całą swą gwałtownością dołoży wszelkich starań, ażeby ich uznano za kłamców, szaleńców, opętanych. Wszystko po to, żeby sparaliżować w nich Moje dzieło i jego owoce. One bowiem są zwycięskimi ciosami zadanymi Bestii.»

«I wytrwają?»

«Wytrwają, chociaż nie będą Mnie posiadać fizycznie przy sobie. Będą musieli wierzyć nie tylko w to, w co trzeba wierzyć obowiązkowo, lecz także w ich tajemną misję. [Będą musieli wierzyć], że jest ona święta; wierzyć, że jest użyteczna; wierzyć, że pochodzi ode Mnie. Tymczasem wokół nich szatan będzie świszczał, aby ich przerazić. Świat będzie krzyczał, aby ich ośmieszyć, a słudzy Boży – nie zawsze oświeceni w sposób doskonały - podniosą głos, aby ich potępić. Oto jest los Moich przyszłych głosów. A jednak nie będę posiadał innych środków, aby wstrząsnąć ludźmi, przyprowadzić ich do Ewangelii i do Chrystusa! Ale za wszystko, czego od nich zażądam, za to, co im narzucę i co od nich otrzymam, o!... udzielę im radości wiecznej, szczególnej chwały! Jest w Niebiosach zamknięta księga. Jedynie Bóg może ją czytać. Zawiera ona wszelkie prawdy. Czasem jednak Bóg zdejmuje pieczęcie i ujawnia prawdy już wypowiedziane ludziom. Umożliwia jakiemuś człowiekowi, wybranemu do tego losu, poznanie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości tak, jak są zawarte w tajemnej księdze.

Czy nigdy nie widzieliście syna, najlepszego z rodziny, albo ucznia, najlepszego w szkole, jak wzywa go ojciec lub nauczyciel, żeby przeczytał księgę przeznaczoną dla dorosłych lub żeby mu przekazać [szczególne] wyjaśnienie? Jest u boku ojca lub nauczyciela, który go otacza ramieniem, a drugą ręką pokazuje palcem wskazującym linie, jakie chce, aby przeczytał lub poznał jego ulubieniec. Tak postępuje Bóg wobec tych, których wzywa do takiego przeznaczenia. Przyciąga ich, przytrzymuje Swym ramieniem i nakłania do czytania tego, co On chce, i do pojęcia znaczenia, i do powiedzenia następnie o tym, i do zetknięcia się z kpinami i bólem. Ja, Człowiek, jestem Przywódcą szeregu tych, którzy mówią Prawdy z niebiańskiej Księgi. I z tego powodu gardzą Mną, zadają ból i spotka Mnie śmierć. Ale Ojciec przygotowuje już Moją Chwałę. A Ja, kiedy się do niej wzniosę, przygotuję chwałę tym, których nakłonię do czytania z zamkniętej księgi tego, co będę chciał. W obecności całej wskrzeszonej Ludzkości oraz chórów anielskich ukażę, kim byli. Wezwę ich do Mnie i otworzę pieczęci Księgi, której odtąd nie trzeba będzie już trzymać zamkniętej. Oni zaś uśmiechną się, ponownie zobaczą i odczytają zapisane słowa, które dzięki oświeceniu poznali już wcześniej, kiedy cierpieli na ziemi.»

«A inni?» – dopytuje się Jan, bardzo uważnie słuchający pouczenia.

«Jacy inni?» [– pyta go Jezus.]

«Inni, jak ja, którzy nie czytali tej księgi na ziemi, czy oni nigdy się nie dowiedzą, o czym ona mówi?»

«Błogosławieni w Niebie wszystko będą znali. Poznają [to] zanurzeni w Nieskończonej Mądrości.»

«Zaraz? Kiedy tylko umrą?» [– pyta Jan.]

«Zaraz, kiedy wejdą do Życia» [– odpowiada mu Jezus.]

«Dlaczego więc w Ostatnim Dniu ukażesz, że ich wzywasz do poznania tej Księgi?»

«Ponieważ nie tylko błogosławieni będą ich oglądać, lecz cała Ludzkość. A wśród potępionych będzie wielu takich, którzy wyśmiali głosy Boga, jako głosy szaleńców lub opętanych, i dręczyli ich z powodu udzielonego im przeze Mnie daru. To długi, lecz konieczny odwet przyznany tym męczennikom tępej złośliwości świata.»

«Jakie piękne będzie ujrzenie tego!» – woła zachwycony Jan.

«Tak, i ujrzenie wszystkich faryzeuszów, jak zgrzytają zębami z wściekłości» – mówi Piotr zacierając ręce.

«O! Ja myślę, że będę patrzył tylko na Jezusa i na błogosławionych, którzy razem z Nim będą czytać Księgę...» – odpowiada Jan, który marzy o tej godzinie.

Jego oczy zatracają się w jakiejś wizji światła, której nie znam. Stały się one jaśniejsze z powodu widocznych łez emocji, sprawiających, że błyszczy jasnobłękitna tęczówka, a na jego czerwonych wargach pojawia się dziecięcy uśmiech.

Zelota spogląda na niego i Jezus na niego patrzy. Jezus nie odzywa się. Zelota, przeciwnie, mówi: «W takim razie będziesz patrzył na samego siebie! Jeśli bowiem pośród nas jest ktoś, kto ma być “głosem Bożym” na ziemi, ktoś, kto zostanie wezwany do czytania fragmentów zapieczętowanej Księgi, to będziesz nim ty, Janie, umiłowany przez Jezusa i przyjacielu Boga.»

«O! Nie mów tego! Ja wiem najmniej ze wszystkich. I gdyby Jezus nie powiedział, że to do dzieci należy Królestwo Niebieskie, nie myślałbym o tym, że je posiądę, tak niewiele umiem. Prawda, Nauczycielu, że moja jedyna wartość to upodobnienie się do dziecka?» [– pyta Jan.]

«Tak, należysz do szczęśliwych dzieci i bądź za to błogosławiony!» [– potwierdza Jezus.]

Idą jeszcze przez chwilę naprzód. Potem Piotr – patrząc do tyłu na drogę dla karawan, którą teraz idą – woła:

«Miłosierna Opatrzności! Przecież to jest wóz niewiast!»

Wszyscy się odwracają. To rzeczywiście ciężki wóz Joanny. Zbliża się, pociągany przez dwa kłusujące silne konie. Zatrzymują się, żeby zaczekać. Skórzane okrycie, całkowicie opuszczone, nie pozwala im ujrzeć, kto znajduje się na zewnątrz. Jednak Jezus daje znak, żeby się zatrzymać. Woźnica wydaje okrzyk radości, widząc Jezusa stojącego na skraju drogi, z uniesionymi ramionami.

Podczas gdy mężczyzna zatrzymuje dwa dyszące konie, z wozu wychyla się szczupła twarz Izaaka: «Nauczycielu!» – woła [i dodaje:] «Matko, bądź szczęśliwa! On jest tutaj!»

Z wozu słychać głosy niewiast, odgłosy kroków. Lecz nim którakolwiek z nich zdołała wysiąść, już zeskakuje na ziemię Manaen, Margcjam i Izaak. Biegną oddać cześć Nauczycielowi.

«Jeszcze tutaj, Manaenie?» [ – ]

«Jestem wierny poleceniu... a teraz bardziej niż dotąd, bo niewiasty się bały... Ale... słuchaliśmy Ciebie, bo trzeba być posłusznym. Wierz mi jednak, że nie ma nic niepokojącego. Wiem z pewnego źródła, że Piłat przywołał do porządku tych, którzy wzniecają zamęt. Powiedział, że ktokolwiek w tych dniach święta wywoła jakieś zamieszki, zostanie surowo ukarany. Sądzę, że żona Piłata ma swój udział w tej ochronie, a jeszcze bardziej – przyjaciółki jego żony. Na dworze wie się o wszystkim i o niczym. Ale to wystarcza...»

Manaen usuwa się, aby zrobić miejsce Maryi, która zeszła z wozu. Pokonała te kilka metrów, cała drżąca i poruszona. Całują się, podczas gdy wszystkie uczennice oddają cześć Nauczycielowi. Nie ma jednak Marii ani Marty, sióstr Łazarza.

Maryja szepcze: «Jaki niepokój od tamtego wieczora! Synu, jakże oni Cię wszyscy nienawidzą!»

I [nowe] łzy płyną po zaczerwienionych śladach łez wylanych już w ostatnich dniach.

«Ale widzisz, że Ojciec o wszystko się troszczy. Nie płacz więc! Odważnie stawiam czoła nienawiści świata, ale jedna Twoja łza Mnie załamuje. Chodźmy, Matko święta!!» – i trzymając Ją objętą, odwraca się do uczennic, aby je powitać.

Szczególne słowa kieruje do Joanny, która postanowiła także wrócić, aby towarzyszyć Matce.

«O! Nauczycielu! To nie jest żaden trud przebywać z Twoją Matką. Marię zatrzymały w Betanii cierpienia brata. Ja udałam się w drogę. Zostawiłam dzieci małżonce pałacowego stróża. Jest dobra i opiekuńcza. Jest też Chuza, który nad nimi czuwa... I bądź pewien, że niczego nie braknie drogiemu Maciejowi, którego mój mąż szczególnie lubi. Jednak Chuza powiedział mi, że to niepotrzebne odejście. Ostrzeżenie Prokonsula złamało pazury nawet Herodiadzie. A Tetrarcha drży ze strachu i ma tylko jedną myśl: czuwać nad tym, żeby Herodiada nie zrujnowała go w oczach Rzymu. Śmierć Jana bardzo nadwątliła względy Herodiady. Również Herod zdaje sobie sprawę, i to bardzo dobrze, że po zabójstwie Jana lud jest zbuntowany przeciw niemu. Ten lis pojmuje, że najgorszą karą byłaby utrata pełnej nienawiści i szyderczej opieki Rzymu. Lud natychmiast by się na niego rzucił. Zatem, o, nie wątp w to, on nie podejmie żadnej inicjatywy!»

«Zatem wracamy do Jerozolimy! [– poleca Jezus –] Możecie się tam udać całkiem bezpiecznie. Chodźmy! Niech niewiasty wsiądą do wozu, a z nimi Mateusz i ci, którzy są zmęczeni. Odpoczniemy w Betel. Chodźmy.»

Niewiasty wykonują polecenie. Wsiada również Mateusz i Bartłomiej. Inni wolą iść pieszo za wozem z Manaenem, Izaakiem i Margcjamem. Manaen opowiada, jak zbierał wieści,i, chcąc się dowiedzieć, ile było prawdy w przechwałkach herodianina. To on zasiał niepokój w czasie spokojnego odpoczynku w Betanii, przy “bardzo cierpiącym” Łazarzu. Tak mówi o nim Manaen.

«Czy przybyła jakaś niewiasta do Betanii?» [– pyta Jezus.]

«Nie, Panie. Ale nie ma nas tam już od trzech dni. Kto to jest?» [– dopytuje się Manaen.]

«Uczennica. Dam ją Elizie, gdyż jest młoda, samotna i bez środków do życia.»

«Eliza jest w pałacu Joanny. Chciała udać się w podróż z nami, ale jest bardzo przeziębiona. Pragnęła gorąco Cię ujrzeć. Mówiła: “Nie rozumiecie, że już sam Jego widok daje mi pokój?”»

«Dam jej też radość dzięki tej córce. A ty, Margcjamie, nic nie mówisz?» [– pyta Jezus.]

«Słucham, Nauczycielu.»

«Chłopiec słucha i pisze. Tak przez jedno, jak i przez drugie [zajęcie] zachowuje Twoje słowa. I pisze, pisze. Ale czy my je dobrze przekazaliśmy?» [– wyraża obawę Izaak.]

«Przejrzę je i dodam to, czego brakuje dziełu Mojego unia» – mówi Jezus, głaszcząc lekko przybrązowiony policzek Margcjama. I pyta: – «A dziadek? Widziałeś go?»

«O, tak! Nie poznał mnie. Płakał z radości. Ale ujrzymy go w Świątyni, bo Izmael wysyła ich [na Paschę]. I nawet w tym roku daje im na to więcej dni. Boi się Ciebie.»

«Oczywiście - odzywa się Piotr ze śmiechem - Po małym kłopocie, jaki się przydarzył Chananiaszowi w miesiącu Szebat!»

«Jednak strach przed Bogiem nie jest budujący, raczej niszczy. To nie jest przyjaźń, lecz – oczekiwanie, które często zamienia się w nienawiść. Ale każdy daje to, co potrafi...» [– mówi Jezus.]

Idą dalej swoją drogą i tracę ich z oczu.


   

Przekład: "Vox Domini"