Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

62. DZIEŃ PRZYGOTOWANIA.

CZĘŚĆ PIERWSZA: PORANEK

Napisane 30 stycznia 1946. A, 7857-7866

W pałacu Łazarza, zamienionym na tę noc w sypialnię, widać mężczyzn śpiących po trochu wszędzie. Nie widać natomiast niewiast. Być może zaprowadzono je do pomieszczeń na górze. Jasna jutrzenka powoli bieli miasto, wnika na podwórza pałacu, budzi pierwsze nieśmiałe świergoty w liściach otaczających je drzew oraz pierwsze gruchanie gołębi, śpiących we wnęce gzymsu. Ludzie jednak nie budzą się. Zmęczeni i nasyceni posiłkiem oraz emocjami śpią i śnią...

Jezus wychodzi bezszelestnie do sieni i przechodzi przez główny dziedziniec. Myje się w przejrzystym źródle, śpiewającym pośrodku, w czworokącie mirtu. Rosną przy nim małe lilie, bardzo podobne do tych, które nazywamy francuskimi konwaliami. Poprawia szatę i wciąż nie czyniąc hałasu idzie ku schodom, prowadzącym na wyższe piętra i na taras ponad domem. Wchodzi, aby się modlić, rozmyślać...

Powoli chodzi tam i z powrotem. A widzi Go jedynie kilka gołębi. Wyciągając szyje i pochylając się, zdają się pytać jeden drugiego: “Kto to jest?” Potem opiera się o murek i zastyga w skupieniu, nieruchomy. W końcu podnosi głowę, być może zaskoczony pierwszym promieniem słońca, które wychodzi zza wzgórz skrywających Betanię i dolinę Jordanu. Spogląda na panoramę, jaką ma u stóp.

Pałac Łazarza stoi z pewnością na jednym z licznych wzniesień terenu. To sprawia, że uliczki Jerozolimy - szczególnie te niezbyt piękne - są stałymi spadami i wzniesieniami. [Dom Łazarza jest położony] niemal w centrum miasta, lecz nieco w kierunku południowo-zachodnim. Zbudowany przy pięknej drodze, dochodzącej do Syksty i formującej z nią ‘T’, góruje nad dolnym miastem. Naprzeciw niego – Bezeta, Moria i Ofel. Za nimi – wzgórza oliwne, w tyle, należące już do miejsca, na którym się wznosi góra Syjon. Podczas gdy po dwóch stronach spojrzenie obejmuje południowe wzgórza, to na północy Bezeta ukrywa wielką część panoramy. Ponad doliną Gihonu wyłania się żółtawa w różowym świetle jutrzenki i łysa głowa Golgoty. Jest posępna nawet w tym radosnym świetle.

Jezus spogląda na nią... Jego spojrzenie – choć bardziej męskie i bardziej zamyślone - przypomina mi to z odległej wizji dwunastoletniego Jezusa: wizji Jego dysputy z doktorami. Ale tak teraz, jak wtedy, w Jego spojrzeniu nie ma przerażenia. Nie. To pełne godności spojrzenie bohatera, patrzącego na pole swej ostatniej bitwy. Potem odwraca się, żeby spojrzeć na wzgórza na południu miasta, i mówi: «Dom Kajfasza!»

Przemierza wzrokiem całą drogę od tego miejsca do Getsemani, a potem do Świątyni, a potem patrzy jeszcze dalej, poza obręb miasta, ku Kalwarii... Słońce w tym czasie wstaje i miasto jest całe oświetlone...

Nagle słychać pukanie do bram pałacu. Nieprzerwane, gwałtowne uderzenia... Jezus pochyla się, aby spojrzeć. Gzyms jednak silnie wystaje, a brama jest wsunięta w głąb muru, a więc nie może dojrzeć z góry, kto puka. Słyszy za to natychmiast okrzyki śpiących, którzy się budzą. Lewi otwiera bramę i zamyka z hałasem. Potem słychać imię “Jezus” wymawiane przez liczne głosy mężczyzn i kobiet... Pospiesznie schodzi więc, aby powiedzieć:

«Oto jestem. Czego chcecie?»

Ci, którzy Go wołali, słysząc Go, rzucają się ku schodom i wbiegają na nie z krzykiem. To apostołowie, najstarsi uczniowie. Pośród nich znajduje się też Jonasz, mieszkający w Getsemani. Mówią wszyscy na raz i nic nie można zrozumieć.

Jezus musi im stanowczo nakazać zatrzymanie się i zamilknięcie, dla uspokojenia się. Dochodzi do nich i od razu pyta:

«Co się dzieje?»

I znowu rozlega się wrzawa z powodu wzburzonych emocji – daremna, bo niezrozumiała. Za rozkrzyczanymi pojawiają się zasmucone lub zaskoczone twarze niewiast i uczniów...

«Nie mówcie wszyscy na raz. Ty, Piotrze, zacznij» [– nakazuje Jezus.]

«Jonasz przybył... Powiedział, że było ich wielu i wszędzie Cię szukali. Cierpiał przez całą noc. A kiedy tylko otwarto bramy, poszedł do Joanny i dowiedział się, że jesteś tutaj. Ale jak my to zrobimy?... Musimy przecież odbyć Paschę!»

Jonasz z Getsemani potwierdza powagę nowiny, mówiąc:

«Tak. Nade mną też się znęcali. Powiedziałem, że nie wiem, gdzie jesteś, że być może nie wrócisz. Ale zobaczyli wasze szaty i zrozumieli, że wróciliście do Getsemani. Nie wystawiaj mnie na cierpienia, Nauczycielu!... Zawsze Ci udzielałem schronienia z miłością, a tej nocy cierpiałem z powodu Ciebie. Ale... ale...»

«Nie bój się! Nie narażę cię już na niebezpieczeństwo. Nie będę już mieszkał w twoim domu. Ograniczę się do przyjścia po drodze, w nocy, na modlitwę... tego nie możesz Mi zabronić...»

Jezus jest bardzo łagodny wobec ogarniętego strachem Jonasza z Getsemani. Jednak srebrzysty głos Marii z Magdali przerywa gwałtownie:

«Odkąd to, mężu, zapomniałeś, że jesteś sługą i że to nasza pobłażliwość pozwala ci rozporządzać [naszym domem] jak własnym? Do kogo należy dom w Ogrodzie Oliwnym? Jedynie my moglibyśmy powiedzieć Rabbiemu: “Nie przychodź przynosić uszczerbku naszym dobrom”. Ale my tego nie mówimy. Bo to by było bardzo wielkim dobrem, gdyby – szukając Go – nieprzyjaciele Chrystusa zniszczyli drzewa, mury i nawet zwalili fasady. Wszystko to bowiem zostałoby zniszczone za to, że udzieliło gościny Miłości, a Miłość udzieliłaby Swej miłości nam, Jej wiernym przyjaciołom. Niech przyjdą! Niech niszczą! Niech depczą! Jakie to ma znaczenie? Wystarczy, że On nas kocha i że Jego nie tknięto!»

Jonasz jest w potrzasku między strachem przed nieprzyjaciółmi a gwałtowną panią. Szepcze więc:

«A jeśli skrzywdzą mojego syna?»

Jezus go pociesza: «Nie bój się, mówię ci. Nie będę tam więcej mieszkał. Możesz odpowiedzieć pytającym, że Nauczyciel już nie mieszka w Getsemani... Nie, Mario! Tak będzie dobrze. I pozwól Mi tak postąpić. Jestem ci wdzięczny za twą wspaniałomyślność... Ale to nie jest Moja godzina, to jeszcze nie jest Moja godzina! Przypuszczam, że byli tam faryzeusze...»

«I członkowie Sanhedrynu i herodianie, i saduceusze... i żołnierze Heroda... i... wszyscy... wszyscy... Nie mogłem zapanować nad drżeniem ze strachu... A jednak, widzisz, Panie? Przybiegłem Cię uprzedzić... najpierw do Joanny... potem tu...»

Mężczyzna usiłuje udowodnić, że za cenę swego spokoju wypełnił obowiązek wobec Nauczyciela. Jezus uśmiecha się ze współczującą dobrocią i mówi:

«Widzę to! Widzę! Niech Bóg ci to wynagrodzi. Teraz odejdź w pokoju do swego domu. Wyślę ci posłańca, aby powiedzieć, gdzie odesłać torby. Albo sam poślę po nie kogoś.»

Mężczyzna odchodzi. Z wyjątkiem Jezusa i Najświętszej Maryi nikt nie szczędzi mu wyrzutów i szyderstw. Pikantne są wymówki Piotrowe, bardzo pikantne – Iskarioty, ironiczne – Bartłomieja. Juda Tadeusz nie odzywa się, lecz spogląda na [odchodzącego] mężczyznę jednym z tych swoich spojrzeń! Szepty i spojrzenia pełne wyrzutów towarzyszą mu nawet z szeregu niewiast, a kończą się ostatnim pociskiem Marii Magdaleny, która na ukłon sługi - ogrodnika odpowiada:

«Dam znać Łazarzowi, żeby na ucztę... zaopatrzył się w dobrze wypasione kurczęta na ziemiach w Getsemani.»

«Ja nie mam kurnika, pani» [– odpowiada Jonasz.]

«Maria, ty i Marek... trzy wspaniałe kapłony!...»

Wszyscy wybuchają śmiechem na tę uwagę pełną wzburzenia i... znaczącą Marii, siostry Łazarza. Jest rozgniewana na widok lęku ludzi zależnych od niej oraz cierpienia [zadanego] Nauczycielowi zmuszonemu do wyrzeczenia się spokojnego gniazda w Getsemani.

«Nie gniewaj się, Mario! Pokój! Pokój! Nie wszyscy mają twoje serce!» [– mówi Jezus.]

«O, niestety, nie! Gdyby tak wszyscy mieli moje serce, Rabbuni! Mnie nie oddzieliłyby od Ciebie nawet kopie i strzały nakierowane na mnie!»

Szmer pośród mężczyzn... Maria pojmuje i odpowiada żywo:

«Tak. Zobaczymy! I miejmy nadzieję, że to będzie wkrótce, jeśli tylko dzięki temu nauczycie się odwagi. Nic mnie nie przestrasza, jeśli mogę służyć mojemu Rabbiemu! Służyć! Tak! Służyć! I to w godzinach niebezpieczeństw się służy, bracia! W innych... O! W innych to nie służenie! To zażywanie przyjemności! A to nie dla przyjemności mamy iść za Mesjaszem!» [– stwierdza Magdalena.]

Mężczyźni spuszczają głowy, dotknięci tą prawdą. Maria przechodzi pomiędzy rzędami uczniów i staje naprzeciw Jezusa.

«Co zadecydujesz, Nauczycielu? Jest Piątek. Gdzie będzie Twoja Pascha? Rozkazuj... i jeśli znalazłam przychylność w Twoich oczach, pozwól mi ofiarować Ci jeden z moich wieczerników... pomyśleć o wszystkim...»

«Znalazłaś łaskę u Ojca Niebieskiego, a zatem i łaskę u Syna Ojca, dla którego jest święte wszelkie poruszenie Ojca. Ale nawet jeśli przyjmę wieczernik, pozwól, abym jak dobry Izraelita poszedł do Świątyni ofiarować baranka...»

«A jeśli Cię pochwycą?» – pyta wielu.

«Nie uczynią tego. W nocy, w ciemnościach, jak czynią złoczyńcy, mogliby się ośmielić. Ale pośrodku szanujących Mnie tłumów – nie. Nie stawajcie się tchórzliwi!...»

«O! Poza tym teraz jest Klaudia! – woła Judasz. – Król i Królestwo nie są już zagrożone!...»

«Judaszu, proszę cię! [– mówi Jezus –] Nie spraw, by legło ono w gruzach w tobie. Nie zastawiaj na nie zasadzek w samym sobie. Moje Królestwo nie jest z tego świata. Nie jestem królem jak ci na tronach. Moje Królestwo jest duchowe. Poniżając je do miernoty ludzkiego królestwa, zastawiasz na nie pułapki i sprawiasz, że ono się w tobie zawali.»

«Ale Klaudia...!» [– odzywa się jeszcze Judasz.]

«Klaudia jest poganką. Ona nie może więc znać wartości ducha. To już wiele, że dostrzega i wspiera Tego, który jest dla niej Mędrcem... Wielu w Izraelu nie traktuje Mnie nawet jako mędrca!... Ale ty, Mój przyjacielu, nie jesteś poganinem! Spraw, by twoje opatrznościowe spotkanie z Klaudią nie wyrządziło ci szkody. Nie powinieneś też tak postępować, aby dar Boży - przeznaczony na umocnienie twej wiary i twej woli służenia Panu - stał się dla ciebie duchowym nieszczęściem.»

«A jak mogłoby to się stać, Panie?» [– dopytuje się Judasz.]

«Łatwo. I nie tylko u ciebie. Dar przyznawany jest dla wspomożenia słabości człowieka. Ma go umocnić i pobudzić, żeby pragnął coraz bardziej dobra nadprzyrodzonego lub nawet tylko dobra duchowego. Dar może się jednak stać szkodliwy. [Dzieje się tak wtedy,] gdy – zamiast służyć [umocnieniu człowieka] – obciąża go ludzkimi pragnieniami i oddala od prawej drogi, sprowadzając na takie, które sprawiają, że się stacza w dół. Pycha wystarcza, aby uczynić dar szkodliwym. Wystarczy zagubienie się - wywołane czymś, co w was budzi entuzjazm i sprawia, że tracicie z oczu Cel najwyższy i dobry - aby uczynić dar szkodliwym. Czy cię to przekonuje? Przybycie Klaudii ma ci dać jedynie siłę takiej rozwagi: skoro poganka odczuła wielkość Mojej Nauki i konieczność jej tryumfu, to ty, a wraz z tobą wszyscy uczniowie, z największą siłą powinniście czuć to wszystko, a w konsekwencji – oddać się temu całkowicie. Ale zawsze – duchowo. Zawsze... A teraz, podejmijmy decyzję. Gdzie, według was, będzie dobrze spożyć Paschę? Chcę, aby wasz duch był spokojny w czasie tej obrzędowej Uczty, abyście usłyszeli Boga, którego się nie słyszy w zamęcie. Jest nas wielu, ale miło by Mi było, gdybyśmy byli wszyscy razem, abyście mogli powiedzieć: “Spożyliśmy z Nim Paschę”. Wybierzcie zatem miejsce takie, byśmy - zgodnie z obrzędowymi przepisami – [mogli] podzielić się na grupy. Każda ma być wystarczająca, aby spożyć swego własnego baranka. [Uczyńcie jednak tak,] aby można było mimo to powiedzieć: “Byliśmy zjednoczeni i każdy mógł słyszeć głos swego brata.”»

Wymieniają to i tamto miejsce. Ale siostry Łazarza zwyciężają:

«O! Panie! Tutaj! Wyślemy po naszego brata. Tutaj! Liczne są sale i pomieszczenia. Będziemy razem, postępując zgodnie z obrzędem. Zgódź się, Panie! W pałacu są sale, które mogą pomieścić dwieście osób, w grupach po dwadzieścia. A nas nie ma aż tylu. Zrób nam tę radość, Panie! Dla naszego Łazarza, tak zasmuconego... tak chorego...» Obie siostry z płaczem kończą: «...że nie można przypuszczać, iż doczeka jeszcze jednej Paschy...»

Jezus zwraca się do wszystkich: «Co na to powiecie? Uważacie, że należy zgodzić się na [prośbę] tak dobrych sióstr?»

«Ja mówię, że tak» – odpowiada Piotr.

«Ja też» – odzywa się Iskariota wraz z wieloma innymi.

Ci, którzy nie odzywają się, wyrażają zgodę.

«Zatem zajmijcie się tym. A my chodźmy do Świątyni, aby pokazać, że ten, kto jest pewny swego posłuszeństwa Najwyższemu, nie lęka się i nie jest tchórzem. Chodźmy. Mój pokój dla pozostających.»

Jezus schodzi z pozostałych schodów. Przechodzi przez korytarz i wychodzi z uczniami na ulicę pełną ludzi.


   

Przekład: "Vox Domini"