Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

67. «MARTO, MARTO,

TROSZCZYSZ SIĘ O WIELE...»

Napisane 14 sierpnia 1944. A, 3328-3336

[por. Łk 10,38-42] Pojmuję, że wciąż chodzi o postać Marii Magdaleny, gdyż to ją najpierw widzę w prostej szacie, liliowej jak kwiat malwy. Żadnej kosztownej ozdoby. Włosy są po prostu splecione w warkocz na karku. Wydaje się młodsza niż wtedy, gdy była cała prawdziwym arcydziełem wyglądu. Nie ma już ani spojrzenia bezwstydnego z czasu, gdy była grzesznicą, ani upokorzonego wzroku z chwili, gdy słuchała przypowieści o zabłąkanej owcy, ani zawstydzonego, skąpanego łzami z tego wieczoru, kiedy była w sali faryzeusza... Teraz ma spojrzenie spokojne. Stało się ono ponownie przejrzyste jak u dziecka. Jaśnieje w nim pełen pokoju uśmiech.

Opiera się o drzewo na granicy posiadłości Betanii i spogląda ku drodze. Czeka. Następnie waje radosny okrzyk. Potem kieruje się ku domowi i krzyczy głośno, aby ją usłyszano. Woła swym wspaniałym, aksamitnym i pełnym uczucia głosem, jedynym:

«Nadchodzi!... Marto, dobrze nam powiedzieli. Rabbi jest tutaj!»

I biegnie, aby otworzyć ciężką skrzypiącą bramę. Nie daje czasu sługom na zrobienie tego. Wychodzi na ulicę, z ramionami wyciągniętymi jak dziecko idące do mamy z okrzykiem czułej radości.

Woła: «O mój Rabbuni!»

I pada Jezusowi do stóp, całując je w pyle drogi.

«Pokój tobie, Mario. Przychodzę wypocząć pod twoim dachem.»

«O, mój Nauczycielu!» – powtarza Maria, podnosząc twarz z wyrazem szacunku i miłości, tak wiele mówiącą... Jest w niej podziękowanie, błogosławieństwo, szczęście. Jest zachęta do wejścia i radość, bo On wchodzi...

Jezus położył jej rękę na głowie, jakby ją jeszcze rozgrzeszał. Maria wstaje i u boku Jezusa wchodzi w obręb posiadłości. W tym czasie przybiegli słudzy i Marta. Słudzy podają amfory i kubki, Marta ma jedynie swą miłość, ale jest ona bardzo wielka.

Zgrzani apostołowie piją orzeźwiające napoje, jakie słudzy im podają. Chcieliby je ofiarować najpierw Jezusowi, ale Marta ich uprzedziła. Wzięła kubek mleka i podaje go Jezusowi. Musi wiedzieć, że On to lubi. Kiedy uczniowie ugasili pragnienie, Jezus odzywa się do nich:

«Idźcie uprzedzić wiernych. Dziś wieczorem będę przemawiał.»

Apostołowie wychodzą od razu z ogrodu, rozchodząc się w różnych kierunkach. Jezus idzie prosto, z Martą i Marią.

«Chodź, Nauczycielu – mówi Marta. – Czekając na Łazarza posil się i odpocznij.»

Wchodzą do chłodnego pomieszczenia, z którego wychodzi się na zacieniony krużganek. Maria, która oddaliła się pospiesznie, powraca z dzbanem wody. Za nią idzie sługa niosący misę. Ale to Maria chce obmyć nogi Jezusowi. Zdejmuje zakurzone sandały i oddaje je słudze, aby je poszedł wyczyścić; również - płaszcz, aby go otrząsnął z kurzu. Potem zanurza stopy Jezusa w wodzie z wonnościami, które czynią ją lekko różową, wyciera je, całuje. Następnie zmienia wodę i ofiarowuje Jezusowi czystą - do rąk. Czekając, aż sługa przyniesie sandały, przykucnęła na dywanie u stóp Jezusa, głaszcze je i zanim włoży sandały, całuje je raz jeszcze, mówiąc:

«Święte stopy, które tak wiele chodziły, żeby mnie odszukać

Marta – bardziej praktyczna w swej miłości - myśli o tym, co jest pożyteczne po ludzku. Pyta:

«Nauczycielu, kto przyjdzie oprócz Twoich uczniów?»

Jezus odpowiada: «Nie wiem jeszcze dokładnie, ale możesz przygotować dla pięciu [osób], poza apostołami

Marta wychodzi.

Jezus idzie do zacienionego i chłodnego ogrodu. Ma na Sobie jedynie ciemnoniebieską szatę. Płaszcz, który Maria starannie poskładała, został na kamiennej ławie. Maria wychodzi z Jezusem. Idą zadbanymi alejkami, między kobiercami kwiatów, aż do stawu, który wygląda jak zwierciadło pomiędzy zielenią.

Woda jest bardzo przejrzysta. Porusza się trochę – to tu, to tam – bo podskakuje jakaś ryba lub spadają krople strumyczka, wpadającego do niej z wysokości, pośrodku. Przy obszernym zbiorniku są miejsca do siedzenia. Wydaje się on małym jeziorem, z którego wychodzą małe nawadniające kanały. Myślę nawet, że jeden z nich zasila staw, a inne, mniejsze, służą do nawadniania. Jezus siada na miejscu, które się znajduje dokładnie na brzegu zbiornika. Maria siada u Jego stóp, na zielonej, zadbanej trawie. Na początku nie rozmawiają. Jezus w sposób widoczny cieszy się ciszą i odpoczynkiem w chłodzie ogrodu. Maria jest szczęśliwa, wpatrując się w Niego. Jezus bawi się przejrzystą wodą zbiornika. Zanurza palce. Przesuwa dłoń, tworząc na wodzie bruzdy, potem zanurza ją całą w chłodnej wodzie:

«Jaka piękna jest ta przejrzysta woda!» – mówi.

«Tak Ci się podoba, Nauczycielu?» – pyta Maria.

«Tak, Mario, bo jest tak bardzo przejrzysta. Spójrz. Nie ma śladu błota. To woda... lecz jest tak czysta, że wygląda, jakby nic tu nie było, jakby nie była żywiołem lecz duchem. Moglibyśmy wyczytać na dnie słowa, jakie do siebie mówią małe rybki...»

«Jak czyta się je w głębi czystych dusz, prawda Nauczycielu?» – Maria wzdycha ze skrytym żalem.

Jezus zauważa to tłumione westchnienie i wyczytuje żal, przysłaniany uśmiechem. Od razu uzdrawia troskę Marii:

«Gdzież są, Mario, czyste dusze? Łatwiej jest górze przenieść się na inne miejsce niż stworzeniu wytrwać w czystości, [chroniąc się] od trzech nieczystości. Zbyt wiele spraw porusza dorosłego i fermentuje wokół niego. I nie zawsze może on im przeszkodzić przeniknąć do jego wnętrza. Tylko dzieci mają dusze anielskie, dusze zachowane przez swą niewinność od wiedzy, która może je zamienić w błoto. To dlatego tak je kocham. Widzę w nich odbicie nieskończonej Czystości. Jedynie one noszą w sobie wspomnienie Nieba.

Moja Mama to Niewiasta o duszy dziecka. Więcej jeszcze: Ona jest Niewiastą o duszy anielskiej. Taką była Ewa, gdy wyszła z rąk Ojca. Wyobrażasz sobie, Mario, czym był pierwszy kwiat lilii, rozkwitły w ogrodzie ziemskim? Tak samo piękne są te nad wodą. Ale pierwsza [lilia], która wyszła z rąk Stwórcy!... Czy to był kwiat, czy diament? Czy to były płatki, czy też listki najczystszego srebra? Otóż Moja Matka jest bardziej czysta od tej pierwszej lilii, która nasyciła swym zapachem wiatry. I Jej zapach nienaruszonej Dziewicy napełnia Niebo i ziemię. I to za Nią pójdą ci, którzy będą dobrzy, przez wszystkie wieki.

Raj jest światłem, zapachem, harmonią. Ale radość Raju byłaby pomniejszona o połowę, gdyby Ojciec nie rozkoszował się kontemplowaniem w nim Całej Pięknej, która z ziemi czyni Raj; gdyby Raj w przyszłości nie posiadał żyjącej Lilii, w której znajdują się trzy słupki ognia Boskiej Trójcy: światło, woń i harmonia. Czystość Matki będzie klejnotem Raju. Raj jednak nie posiada granic! Cóż byś powiedziała o królu, który miałby tylko jeden klejnot w swym skarbcu? Nawet gdyby to był klejnot wspaniały?

Kiedy otworzę bramy Królestwa Niebios – nie wzdychaj, Mario, to po to przyszedłem – wejdzie tam wielu sprawiedliwych i dzieci: jasna smuga za purpurą Odkupiciela. Ale to będzie jeszcze mało dla zaludnienia Niebios klejnotami i uformowania mieszkańców wiecznego Jeruzalem. A potem... kiedy Nauka Prawdy i Uświęcenia zostanie poznana przez ludzi, kiedy Moja śmierć przywróci ludziom Łaskę, czy dorośli będą mogli osiągnąć Niebo, skoro biedne ludzkie życie jest stałym błotem, które zanieczyszcza? Czy Mój Raj będzie należał tylko do dzieci? O, nie! Trzeba umieć stać się jak dziecko... ale także dla dorosłych jest otwarte Królestwo.

Jak dzieci... Oto czystość. Widzisz tę wodę? Wydaje się tak przejrzysta, lecz spójrz: wystarczy, że poruszę jej dno tą trzciną, aby się zmąciła. Brud i błoto ukazują się na powierzchni. Jej kryształ staje się żółtawy i nikt by się już jej nie napił. Jeśli jednak wyjmę trzcinę, spokój powróci. Woda odzyska powoli przejrzystość i piękno. Trzcina to grzech. Tak samo jest z duszami. Skrucha, wierz Mi, jest tym, co oczyszcza dusze...»

Nadchodzi całkiem zdyszana Marta: «Mario, jeszcze tu jesteś? A ja tak się martwię!... Jest coraz później. Wkrótce przyjdą zaproszeni i jest tyle do zrobienia. Służące są przy chlebie. Słudzy kroją i pieką mięso. Ja przygotowuję obrusy, stoły, napoje. Trzeba jednak jeszcze nazbierać owoców i przygotować wodę z miętą i z miodem...»

Maria słucha, lecz jakby nie słyszy rozpaczliwych słów siostry. Ze szczęśliwym uśmiechem nadal patrzy na Jezusa, nie ruszając się z miejsca. Marta przywołuje Jezusa na pomoc:

«Nauczycielu, spójrz, jak jestem zgrzana. Czy, według Ciebie, godzi się, żebym sama musiała tyle przygotować? Powiedz jej, żeby mi pomogła.»

Marta jest naprawdę rozgniewana. Jezus spogląda na nią z uśmiechem, na wpół łagodnym, a na wpół pełnym litości, czy raczej: żartobliwym. Marta, nieco urażona, mówi:

«Mówię poważnie, Nauczycielu. Spójrz, jak ona jest leniwa. Kiedy ja pracuję, ona siedzi tu i patrzy...»

Jezus poważnieje: «To nie jest lenistwo, Marto. To miłość. Próżnowanie było przedtem. I sama tak wiele płakałaś z powodu tego niegodnego próżnowania. Dzięki twoim łzom Mój krok stał się jeszcze szybszy, aby ją ocalić dla Mnie i oddać ją twemu szlachetnemu uczuciu. Chcesz przeszkadzać miłości, jaką ona darzy swego Zbawiciela? Wolałabyś więc, żeby była daleko stąd, aby nie widziała, że pracujesz, i także daleko ode Mnie? Marto, Marto! Czy muszę ci jeszcze powiedzieć, że ona (Jezus kładzie [Magdalenie] rękę na głowie), przybyła z tak daleka i przewyższyła cię w miłości? Czy mam powiedzieć, że ta, która nie znała ani jednego słowa dobra, teraz jest pouczana mądrością miłości? Zostaw ją w jej spokoju! Ona była tak bardzo chora! Teraz powraca do sił i zdrowia, pijąc umacniające ją napoje. Była tak udręczona... Teraz, po wyjściu z koszmaru, rozgląda się, patrzy na siebie i odkrywa, że jest odnowiona, i odkrywa nowy świat. Pozwól jej odzyskać poczucie bezpieczeństwa. To dzięki temu “nowemu” musi zapomnieć o przeszłości i zdobyć wieczność... Pochłonie ją nie tylko praca, ale też adoracja. Dostanie nagrodę ten, kto da chleb apostołowi lub prorokowi, lecz podwójną nagrodę otrzyma ten, kto zapomni nawet o posileniu się, aby Mnie kochać. On bowiem będzie miał ducha przewyższającego ciało, ducha, który przekrzyczy ludzkie potrzeby, nawet godziwe. Troszczysz się o wiele rzeczy, Marto. Dla niej – jest tylko jedna. Ale to ta wystarczająca jej duchowi, a przede wszystkim jej Panu, który jest również twoim Panem. Zostaw rzeczy niepotrzebne. Naśladuj swą siostrę. Maria wybrała najlepszą część. Taką, która nigdy nie zostanie jej odebrana. Kiedy przeminą różne uzdolnienia, niepotrzebne już mieszkańcom Królestwa, jedynym, co pozostanie, będzie Miłość. Ona pozostanie na zawsze. Jedyna. Królewska. Maria ją wybrała, wzięła ją jako swój puklerz i laskę podróżną. Dzięki niej - jak na skrzydłach aniołów – dojdzie do Mojego Nieba...»

Marta, udręczona, spuszcza głowę i odchodzi.

«Moja siostra bardzo Cię kocha i zadaje sobie tyle trudu, aby Cię uczcić...» – mówi Maria, żeby ją usprawiedliwić.

«Wiem o tym i otrzyma za to nagrodę. Ale ona potrzebuje oczyszczenia ze swego ludzkiego sposobu myślenia, tak samo jak się oczyszcza ta woda. Spójrz, jak woda stała się znowu czysta podczas naszej rozmowy. Marta oczyści się dzięki słowom, które jej powiedziałem. Ty zaś... ty – przez szczerość swej skruchy...»

«Nie, przez Twoje przebaczenie, Nauczycielu. Moja skrucha nie wystarczyłaby, aby mnie obmyć z mojego wielkiego grzechu...»

«Wystarczyłaby i wystarczy wszystkim twoim siostrom, które będą cię naśladować... Wszystkim biednym chorym duchowo... Szczera skrucha to oczyszczający filtr. Miłość potem staje się substancją zachowującą od wszelkiego nowego brudu. Oto przyczyna, dla której ci, których życie uczyniło dorosłymi i grzesznikami, będą mogli stać się ponownie niewinnymi jak dzieci i wejść jak one do Mojego Królestwa. Chodźmy teraz do domu. Niech Marta nie zostaje zbyt długo w swym bólu. Zanieśmy jej nasz uśmiech Przyjaciela i siostry.»

Mówi Jezus:

«Nie potrzeba komentarza. Opowiadanie o wodzie wyjaśnia, jak działa skrucha w sercach.

Tak więc posiadasz już pełny cykl [wizji] o Magdalenie: od śmierci do życia. To największa wskrzeszona z Mojej Ewangelii. Została wskrzeszona z siedmiu form śmierci. Powróciła do Życia. Ujrzałaś ją, jakby kwiat, który podnosi swą łodygę z błota, z nowym kwiatem, coraz wyżej. Potem – kwitnie dla Mnie, rozsiewa swe zapachy dla Mnie, umiera dla Mnie. Widziałaś grzesznicę, potem spragnioną, która podchodzi do Źródła, później - skruszoną, otrzymującą przebaczenie, następnie - kochającą, wreszcie – pochyloną z litością nad znieruchomiałym Ciałem swego Pana. [Widziałaś ją jako] służebnicę Matki, która kocha dlatego, że to Moja Matka, wreszcie – pokutnicę na progu swego Raju.

Dusze obawiające się, nauczcie się nie lękać Mnie, czytając o życiu Marii z Magdali. Dusze kochające, uczcie się od niej kochać z żarliwością serafinów. Dusze błądzące, nauczcie się od niej Wiedzy, która przygotowuje Niebo. Błogosławię was wszystkich, aby wam pomóc piąć się w górę. Zostań w pokoju.»


   

Przekład: "Vox Domini"