Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

92. DUCHOWA WALKA I ZWYCIĘSTWO  SZYMONA, SYNA JONY

Napisane 25 marca 1946. A, 8159-8163

Mogę Cię kontemplować, Panie, schodzącego szybko ku żyznej dolinie, pozostawiającego za Sobą zamek w Beter, jeszcze jaśniejący w zanikającym świetle dnia, w górze, na szczycie ukwieconego wzgórza... Pozostawiasz tam miłość uczennic, dzieci, pokornych. Schodzisz ku drogom, prowadzącym do Jerozolimy, do świata, w dół... Są mroczniejsze od szczytów nie tylko dlatego, że są „dolinami” – a zatem słońce, światło opuściło je od jakiegoś czasu – lecz dlatego że zwłaszcza w dole, w świecie, panuje podstęp, nienawiść i tak wiele zła, które czeka na mojego Pana...

Jezus znajduje się zupełnie na przedzie. To sylwetka biała i milcząca. Idzie naprzód, dostojny nawet wtedy, gdy schodzi uciążliwymi i nierównymi ścieżkami. Wybrał je dla skrócenia drogi. Gdy schodzi w dół, Jego długa szata i obszerny płaszcz ściele się po zboczu. Wydaje się, że Jezus jest już odziany w płaszcz królewski z trenem z tyłu. Za Nim – mniej dostojni, lecz równie milczą - apostołowie... Jako ostatni, w pewnej odległości – posępny Judasz. Oszpeca go wściekłość. Kilka razy Andrzej i Tomasz – najbardziej prostoduszni – oglądają się, żeby na niego spojrzeć. Andrzej nawet mówi: «Czemu zostajesz sam, tak daleko w tyle? Źle się czujesz

To wywołuje cierpką [odpowiedź Judasza]: «Myśl o sobie!...»

Słowa te zaskakują Andrzeja, tym bardziej że towarzyszy im obraźliwe określenie.

Piotr idzie jako drugi w szeregu apostołów, za Jakubem, synem Alfeusza, kroczącym bezpośrednio za Nauczycielem. W głębokiej ciszy górskiego wieczoru – Piotr usłyszał [słowa Judasza]. Odwraca się gwałtownie i zaczyna nagle iść do tyłu, w jego stronę. Potem się zatrzymuje. Zastanawia się przez chwilę. Następnie biegnie ku Jezusowi. Chwyta Go szorstko za ramię i potrząsa Nim, mówiąc ze wzburzeniem:

«Nauczycielu, czy zapewniasz mnie, że jest tak, jak mi powiedziałeś tamtego wieczoru: że ofiary i modlitwy nigdy nie pozostają bez odpowiedzi, nawet jeśli się zdaje, że są nieprzydatne?...»

Jezus, łagodny, smutny, blady, patrzy na Swego Szymona, spoconego w wysiłku powstrzymywania się od natychmiastowej reakcji na znieważenie [brata]. Jest cały czerwony, drży nawet. Być może zadaje ból Jezusowi, tak silnie ściska Mu ramię. Jezus odpowiada ze spokojnym i smutnym uśmiechem:

«Nigdy nie są bez nagrody. Bądź tego pewien

Piotr zostawia Go i odchodzi, ale nie na swoje miejsce. Idzie na zbocze góry, pomiędzy drzewa i wyładowuje się, łamiąc bez wytchnienia krzewy i młode drzewa. Czyni to z wielką gwałtownością. Skierowałby ją w inną stronę, ale daje jej upust tu, na tych drzewach.

«Ależ co ty robisz? Oszalałeś?» – pyta wielu.

Piotr nie odpowiada. Łamie, łamie, łamie... Mijają go wszyscy apostołowie i Judasz... On zaś łamie, łamie, łamie. Wydaje się, że pracuje na akord, tak się spieszy. U jego stóp jest cały stos, który by wystarczył do upieczenia wołu. Straszliwie się obciąża i dogania towarzyszy. Nie wiem, jak zdoła unieść po trudnej do przebycia ścieżce to brzemię, tak oplątany płaszczem, z torbą... Idzie naprzód cały pochylony, jak pod jarzmem...

Judasz śmieje się na jego widok i mówi:

«Przypominasz niewolnika!»

Piotr z trudnością podnosi głowę spod swego brzemienia. Już ma mu coś odpowiedzieć, ale milczy i zaciska zęby. Idzie naprzód.

«Pomogę ci, bracie» – odzywa się Andrzej.

«Nie.»

«Na baranka to zbyt wiele drzewa...» – zauważa Jakub, syn Zebedeusza.

Piotr nie odpowiada. Idzie tak obładowany naprzód. Wydaje się, że już nie potrafi iść dalej, ale wytrzymuje.

Wreszcie Jezus zatrzymuje się w pobliżu groty, niemal u stóp zbocza, a wraz z Nim – wszyscy inni.

«Zostaniemy tutaj, aby odejść o świcie – nakazuje Nauczyciel. – Przygotujcie wieczerzę.»

Wtedy Piotr zrzuca na ziemię swój ciężar i siada na nim. Nie wyjaśnia nikomu przyczyny tak wielkiego męczenia siebie, skoro wokół pełno jest drzew.

Kiedy jednak jeden idzie tu, a inny – tam, żeby nabrać wody do picia, żeby oczyścić ziemię groty i umyć baranka, którego będą piekli, Piotr zostaje sam ze swym Nauczycielem, Jezusem. [Pan] stoi, kładzie dłoń na siwiejącej głowie Swego Szymona i głaszcze tę szlachetną głowę... Wtedy Piotr ujmuje Jego dłoń i całuje ją. Trzyma ją przy policzku i całuje znowu, i głaszcze... Kropla spada na tę białą dłoń. Nie jest to kropla potu prostego i szlachetnego apostoła, lecz cicha łza miłości i smutku, zwycięstwa po wysiłku. Jezus pochyla się, całuje go, mówiąc: «Dziękuję, Szymonie!»

Piotr odwraca głowę w tył, aby spojrzeć na swego Jezusa. Kiedy Go całuje i dziękuje Mu - gdyż On, jedynie On zrozumiał – wtedy [okazywana] cześć i radość czynią Piotra pięknym – tego, który z pewnością nie jest pięknym mężczyzną...

To na tej przemianie [oblicza apostoła] wizja się dla mnie kończy.


   

Przekład: "Vox Domini"