Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

149. PRZEMOWA W AFEK

Napisane 15 lipca 1946. A, 8708-8715

Jezus rozmawia z ludźmi z Afek na progu domu Sary. Zwraca się do tłumu bardzo zróżnicowanego, bardziej ciekawskiego niż uważnego. Hebrajczyków jest najmniej. Większość stanowią przechodzący przez to miasto kupcy i wędrowcy. Jedni idą w stronę jeziora, inni przygotowują się do zejścia w kierunku brodu w Jerychu, jeszcze inni przychodzą z miast wschodnich, a idą ku morskim.

Na razie nie jest to prawdziwa przemowa. To odpowiedzi Jezusa udzielane temu i tamtemu. To dialog, którego wszyscy słuchają, choć z różnymi uczuciami. Można to poznać po wyrazie twarzy oraz po uwadze obecnych. Dowiaduję się, kim są i dokąd zdążają. Dialog ten – mający za temat rasę lub odmienność myślenia – zmienia czasem ton mówienia i mówiących, którzy zostawiają Jezusa i dyskutują między sobą.

Stary mężczyzna z Joppy atakuje właśnie kupca z Sydonu, broniącego Nauczyciela przed niewiernością żydów, którzy nie chcą przyjąć, że Jezus jest Oczekiwanym przez narody. I następuje potok cytatów z Pisma, dostosowywanych opacznie i błędnie, zbijanych przez proste stwierdzenie Syrofenicjanina:

«Nie dbam o te słowa i mówię, że to jest On, bo widziałem Jego cuda i słyszałem Jego słowa.»

Dyskusja rozszerza się i coraz więcej ludzi włącza się w nią. Przeciwnicy Chrystusa krzyczą:

«Belzebub Mu pomaga, a więc to nie jest Święty Boga. On ma być królem, a nie fałszywym rabbim ani żebrakiem!»

Ci zaś, którzy myślą jak mieszkaniec Sydonu, stwierdzają:

«Ubodzy są mądrzy, bo są szlachetni. Filozofowie nie są udekorowani złotem ani oznakami władzy jak wasi fałszywi nauczyciele i kapłani.»

Mówią tak, bo nie są Hebrajczykami, lecz poganami różnych narodowości. W Palestynie znajdują się przypadkowo lub zamieszkali tu, zachowując pogańskiego ducha.

[W odpowiedzi słyszą krzyk:] «Świętokradcy!»

«Sami jesteście świętokradcami, bo nie widzicie nawet Boskości Jego myśli» – odpowiadają niektórzy.

«Nie zasługujecie na to, żeby Go posiadać. Na Zeusa! My wzgardziliśmy Sokratesem i nam się nie powiodło. Mówię wam: uważajcie! Miejcie się na baczności, żeby bogowie was nie ukarali, jak nam się to przytrafiło wiele razy» – woła ktoś, z pewnością jakiś Grek.

«Uuuu! Obrońcy króla izraelskiego! Bałwochwalcy!...»

«...i Samarytanie! I szczycimy się, że nimi jesteśmy, bo lepiej od was będziemy strzec Rabbiego, jeśli przyjdzie do Samarii. A wy... wy wybudowaliście Świątynię. Bardzo piękną... Ale to grobowiec napełniony zgnilizną, choć ją okryliście złotem i kosztownymi marmurami» – krzyczy stojący prawie poza tłumem jakiś wysoki mężczyzna, odziany w len z falbanami, haftami, opaskami na biodrach, wstęgami i bransoletami...

«Uuuu! Samarytanin!»

Nieprzejednani Hebrajczycy zdają się wołać: „diabeł!” – z takim przerażeniem krzyczą i odsuwają się od niego jak od trędowatego. A uciekając, wołają do Jezusa: «Przegoń go! To nieczysty!...»

Jezus jednak nikogo nie wypędza. Usiłuje wprowadzić spokój i ciszę, a apostołowie pomagają Mu, choć bez większych sukcesów. Aby więc położyć kres kłótniom, zaczyna przemawiać:

«Lud Boży, po śmierci Miriam w Kadesz, zbuntował się na pustyni z powodu braku wody. Krzyczał przeciwko Mojżeszowi, swemu wybawcy i przewodnikowi z ziemi grzechu do ziemi obiecanej, jak gdyby był szalonym niszczycielem. I obrażali Aarona, jak gdyby był bezużytecznym kapłanem. Wtedy Mojżesz wszedł ze swoim bratem do namiotu i rozmawiali z Panem, domagając się cudu, aby przerwać szemranie. Pan nie zgodził się ustępować wobec wszystkich żądań, szczególnie gwałtownych i pochodzących od duchów, które utraciły święte zaufanie w ojcowską Opatrzność. Mówił do Mojżesza i do Aarona.

Mógłby mówić tylko do Mojżesza, bo Aaron – chociaż był Najwyższym Kapłanem – zgrzeszył przeciw dobroci Bożej, adorując bożka. Bóg jednak chciał go jeszcze wypróbować i dać mu sposobność do wzrostu w łasce w oczach Bożych. Rozkazał więc wziąć laskę Aarona i iść z nią przemówić do skały, żeby kamień dał wodę ludziom i zwierzętom. [Laska ta była] złożona w namiocie, po ukazaniu się na niej pąków, zakwitnięciu i wydaniu migdałów. I Mojżesz z Aaronem uczynili to, co Pan nakazał. Obaj jednak nie umieli uwierzyć całkowicie Panu. Najmniej wierzył Najwyższy Kapłan Izraela, Aaron.

Skała uderzona laską otworzyła się. Wytrysło wystarczająco dużo wody, aby ugasić pragnienie ludu i zwierząt. Woda ta została nazwana wodą sprzeciwu, gdyż tam Izraelici spierali się z Panem, krytykowali Jego czyny i Jego nakazy, nie wszyscy byli tak samo wierni. Co więcej, ujawniło się – poczynając od Najwyższego Kapłana – zwątpienie w prawdziwość Bożych słów. Potem Aaron został usunięty spośród żyjących, nie doszedłszy do Ziemi Obiecanej.

Teraz też lud burzy się przeciwko Panu, mówiąc: „Doprowadziłeś do śmieci naród i jednostki – pod panowaniem ciemiężycieli”. Do Mnie krzyczą: „Stań się królem i wyzwól nas”. Ale o jakim wyzwoleniu mówicie? O jakim karaniu? O rzeczach materialnych? Ależ zbawienie lub kara nie jest w sferze materialnej! Kara o wiele większa i wybawienie o wiele większe znajduje się w zasięgu waszej wolnej woli i możecie wybierać. Bóg wam tego udziela.

Mówię to do obecnych tu Izraelitów – do tych, którzy powinni umieć odczytywać symbole Pisma świętego i rozumieć je. Ale ponieważ mam litość dla Mego ludu, którego jestem Królem duchowym, chcę wam pomóc w zrozumieniu przynajmniej jednego symbolu, abyście pojęli, kim jestem.

Najwyższy powiedział do Mojżesza i Aarona: „Weźcie laskę i mówcie do skały, a strumienie wytrysną dla zaspokojenia pragnienia ludu, aby już nie narzekał”. Najwyższy powiedział raz jeszcze do Wiecznego Kapłana, żeby zakończyć narzekania Swego ludu: „Weź laskę, która się okryła pąkami w pokoleniu Jessego. Z niej wyjdzie kwiat nie splamiony ludzkim błotem i przemieni się w owoc migdała, słodki i pełen oleju. I tym migdałem ze szczepu Jessego, z jego godnym podziwu pąkiem – na którym spocznie Duch Pański ze Swymi siedmioma darami – uderz w kamień Izraela, aby wydał obfitą wodę dla swego zbawienia.”

Kapłan Boży jest samą Miłością. Miłość utworzyła Ciało powodując, że wyszedł pączek z pnia Jessego, którego nie karmiło błoto. Ciałem było Słowo Wcielone, Mesjasz Oczekiwany, wysłany, żeby przemówić do skały, aby się skruszyła; aby rozwarła swą twardą skorupę pychy i grzechu; aby przyjęła posłane przez Pana wody: wody tryskające z Jego Chrystusa, łagodny olej Jego miłości; aby się stała giętka i dobra; aby się uświęciła, przyjmując do serca dar Najwyższego dla Swego ludu.

Ale Izrael nie chce Wody żywej w swoim łonie. Jest zamknięty i twardy. A przede wszystkim pozostaje taki w osobie swych wielkich. To przeciw nim laska rozkwitła, wydała owoce samą mocą Bożą i daremnie uderza, i mówi. Zaprawdę powiadam wam, że wielu należących do tego ludu nie wejdzie do Królestwa, a wejdzie do niego wielu, którzy do tego ludu nie należą. Będą bowiem potrafili uwierzyć w to, w co kapłani Izraela nie chcą uwierzyć. To dlatego jestem pośród was jako znak sprzeciwu, a sądzeni będziecie według tego, jak [korzystacie ze środków, dzięki którym] możecie Mnie zrozumieć.

A do innych, [do tych], którzy nie są z Izraela, mówię: dom Boży, z którego uciekają synowie Jego ludu, jest otwarty dla szukających Światła. Przyjdźcie, chodźcie za Mną. Zostałem postawiony jako znak sprzeciwu, ale jestem też postawiony jako znak dla wszystkich narodów. Kto Mnie umiłuje, ten będzie zbawiony.»

«Ty bardziej kochasz cudzoziemców niż nas. Gdybyś nas ewangelizował, w końcu byśmy Cię pokochali! Ty jednak jesteś wszędzie, ale nie w Judzie» – mówi jakiś Żyd, którego dotknęły słowa Jezusa.

«Pójdę także do Judei i będę tam długo przebywał, lecz to nie zmieni kamienia, który wielu posiada w sercu. On się nie przemieni nawet wtedy, gdy Krew spłynie na ten kamień. Jesteś przewodniczącym synagogi, prawda?»

«Tak, skąd to wiesz?» [– pyta mężczyzna.]

«Wiem. Możesz więc zrozumieć słowa, które wypowiadam» [– stwierdza Jezus.]

«Krew nie może spadać na kamień. To grzech.»

«Krew sami wylejecie z radością na ten kamień, żeby tam pozostała. I wyda się wam trofeum zwycięstwa ten kamień, na który zostanie wylana Krew prawdziwego Baranka. Potem jednak nadejdzie dzień, kiedy zrozumiecie... Zrozumiecie prawdziwą karę oraz to, że zostało wam ofiarowane prawdziwe zbawienie. Chodźmy...»

Jakiś mężczyzna przepycha się do przodu:

«Jestem z Syrofenicji. Wielu z nas wierzy w Ciebie, choć Cię nie widziało... i mamy wielu chorych... Czy nie przyjdziesz do nas?»

«Do was? Nie. Nie mam czasu. Ale zaraz po szabacie pójdę w kierunku waszych granic. Niech ten, kto potrzebuje łaski, czeka w pobliżu.»

«Powiem to moim rodakom. Bóg niech będzie z Tobą, Nauczycielu.»

«Pokój z tobą, mężu» [– odpowiada] Jezus.

Żegna się z wdową czy raczej chciałby to uczynić, ale ona klęka i daje Mu poznać swą decyzję:

«Postanowiłam zostawić tutaj Samuela. Jest lepszym sługą niż wierzącym. I pójdę za Tobą do Kafarnaum.»

«Wkrótce opuszczę Kafarnaum i to na zawsze.»

«Masz tam jednak dobrych uczniów.»

«To prawda» [– odpowiada Jezus.]

«Podjęłam tę decyzję... W ten sposób dam Ci dowód, że potrafię wyrzec się bogactw i kochać sprawiedliwie. Posłużę się pieniędzmi, które tu zgromadziłam, dla Twoich biednych. Najpierw [pomogę] temu biednemu chłopcu, o ile nie kochająca go matka naprawdę zechce go zatrzymać. Na razie masz to...» – ofiarowuje Jezusowi ciężką sakiewkę.

«Niech cię Bóg pobłogosławi błogosławieństwami Swoimi oraz obdarowanych przez ciebie. Poczyniłaś wielkie postępy w krótkim czasie.»

Niewiasta rumieni się. Rozgląda się wokół siebie, potem wyznaje: «To nie ja poczyniłam te postępy. To Twój apostoł mnie pouczył. Ten, ten, który się chowa za tym młodym brunetem.»

«To Szymon Piotr, przywódca apostołów. Cóż ci powiedział?»

«O! Mówił do mnie tak prosto i tak pięknie! On, apostoł, upokorzył się, wyznając mi, że był jak ja niesprawiedliwy w swych pragnieniach. O! Nie mogę w to uwierzyć! A jednak usiłował być dobry, aby zasłużyć na to, czego pragnął. I że coraz bardziej stara się takim stawać, aby dobro, jakie otrzymał, nie obróciło się w zło. Wiesz... to o czymś takim mówimy między sobą... my, biedni ludzie, żeby się lepiej zrozumieć... Obrażam Cię, Panie?»

«Nie, oddajesz Bogu chwałę przez swą szczerość i przez pochwałę Mojego apostoła. Czyń, jak on ci poradził, i niech Bóg będzie zawsze z tobą, bo dążysz do sprawiedliwości.»

Jezus błogosławi ją i na czele [grupy] idzie w kierunku północno-zachodnim, pod zielonymi drzewami sadów, poruszanymi nagłym wiatrem.


   

Przekład: "Vox Domini"