Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

203. «JA JESTEM ŚWIATŁOŚCIĄ ŚWIATA»
Napisane 28 września 1946. A, 9225-9233

Jezus jest jeszcze w Jerozolimie, ale nie na dziedzińcach Świątyni. Jest jednak z pewnością w pomieszczeniu przestronnym, pięknie ozdobionym: w jednym z wielu, które znajdują się w jej murach, wielkich jak osada.

Wszedł przed chwilą. Idzie u boku człowieka, który Go zaprosił do wejścia, być może po to, żeby Mu dać schronienie przed zimnym wiatrem, który dmie na górze Moria. Za Nim idą apostołowie i kilku uczniów. Mówię: „kilku”, gdyż poza Izaakiem i Margcjamem jest Jonatan i, pośród ludzi idących za Nauczycielem, także lewita Zachariasz, który kilka dni wcześniej mówił Mu, że chciałby być Jego uczniem. Jest też dwóch innych, których już widziałam z uczniami, lecz ich imion nie znam. Pośród nich, życzliwych, są też jak zwykle faryzeusze. Nigdy ich nie brak i nie można ich uniknąć. Zatrzymują się na progu, jakby się tu znajdowali przypadkiem, aby mówić o interesach. W rzeczywistości jednak przybyli po to, aby słuchać.

Ludzie, którzy przybyli, gorąco pragną usłyszeć słowo Pana. Jezus patrzy na to zgromadzenie złożone z ludzi wyraźnie różniących się narodowością. Nie wszyscy są z Palestyny, choć wyznają religię hebrajską. Patrzy na tych ludzi, z których wielu, być może jutro, rozproszy się po regionach, z których przybyli. Zaniosą tam Jego słowo, mówiąc: „Usłyszeliśmy Człowieka, o którym się mówi, że jest naszym Mesjaszem”. I do tych, którzy już są pouczeni o Prawie, nie mówi o nim, jak często to czyni, kiedy wie, że stoi przed ludźmi nie obeznanymi lub o chwiejnej wierze. Mówi o Samym Sobie, aby Go poznano. Mówi:

[J 8,12] «Ja jestem Światłością świata i ten, kto idzie za Mną nie będzie kroczył w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia.»

I milknie po zapowiedzeniu tematu Swej przemowy, który rozwinie, jak czyni to zwykle wtedy, kiedy ma wygłosić dłuższe pouczenie. Milknie, aby pozostawić ludziom czas na stwierdzenie, czy zapowiedziany temat interesuje ich czy nie; aby dać czas na odejście. Nikt z obecnych nie odchodzi jednak, nawet faryzeusze, którzy stali we drzwiach, zajęci rozmową wymuszoną i sztuczną. Na pierwsze słowo Jezusa zwrócili się do wnętrza synagogi i wchodzą, torując sobie drogę ze swą zwykłą arogancją.

Kiedy wszelki hałas cichnie, Jezus jeszcze silniejszym głosem powtarza wypowiedziane już zdanie.

Zaczyna i mówi dalej: 

[J 8,12] «Ja jestem Światłością świata, jako Syn Ojca, który jest Ojcem Światła. Syn zawsze jest podobny do ojca, który go zrodził i posiada tę samą naturę. Tak samo Ja jestem podobny do Tego, który Mnie zrodził i posiadam tę samą naturę. Bóg, Najwyższy, Duch Doskonały i Nieskończony, jest Światłem Miłości, Miłością Mądrości, Światłem Mocy, Światłem Dobroci, Światłem Piękna. On jest Ojcem Świateł. Kto żyje Nim i w Nim, ten widzi, jest bowiem w Światłości. Poza tym Bóg pragnie, żeby stworzenia widziały. Dał człowiekowi inteligencję i uczucie, aby mógł widzieć Światłość, czyli Jego samego; aby mógł ją rozumieć i kochać.

Dał człowiekowi oczy, aby mógł widzieć to, co najpiękniejsze pośród rzeczy stworzonych: doskonałość pośród bytów, dzięki której widoczne są dzieła stworzone; [doskonałość] będącą jednym z pierwszych dzieł Boga-Stwórcy, noszącą na sobie najbardziej widoczny znak Tego, który ją stworzył. [Tą doskonałością jest] światło: coś bezcielesnego, jaśniejącego, błogosławionego, pocieszającego, koniecznego tak, jak konieczny jest Ojciec wszystkich: Bóg Wieczny i Najwyższy.

Nakazem Swojej Myśli stworzył On firmament i ziemię, czyli masę atmosfery i masę pyłu: coś bezcielesnego i cielesnego, coś nadzwyczaj lekkiego i coś bardzo ciężkiego. Jedno i drugie było jednak jeszcze biedne i opustoszałe, nie uformowane – gdyż otoczone było ciemnościami, bez gwiazd i życia. Aby nadać ziemi i sklepieniu niebieskiemu ich właściwy wygląd, aby uczynić z nich dwie rzeczy piękne, użyteczne, mogące poddać się dalszemu dziełu stwarzania, Duch Boży... Duch ten, który unosił się nad wodami, stanowił jedno ze Stwórcą stwarzającym, z Inspiratorem skłaniającym do stwarzania, aby móc kochać nie tylko Siebie samego w Ojcu i w Synu, ale także nieskończoną ilość stworzeń, nazywanych gwiazdami, planetami, wodami, morzami, lasami, roślinami, kwiatami, zwierzętami, które latają, poruszają się, pełzają, biegają, podskakują, wspinają się; a przede wszystkim, [aby móc kochać] człowieka. Jest on kimś najdoskonalszym pośród stworzeń, jest doskonalszy od słońca. Posiada bowiem duszę oprócz materii, inteligencję – oprócz instynktu, wolność – oprócz [podlegania] porządkowi. Jest on podobny do Boga dzięki duchowi i podobny do zwierząt przez ciało. Jest półbogiem, który może stać się bogiem dzięki łasce i swojej woli. Jest on istotą ludzką, która, jeśli tylko chce, może przekształcić się w anioła najbardziej umiłowanego pośród odczuwających Stworzeń. Ponieważ [Bóg] wiedział, że człowiek będzie grzesznikiem, dlatego – zanim zaistniał czas – przygotował dla niego Zbawiciela, Ofiarę w Kimś umiłowanym bezmiernie, w Synu, w Słowie, przez które wszystko się stało. Otóż – jak powiedziałem – aby nadać ziemi i niebiosom ich właściwy wygląd, Duch Boży, który unosił się w kosmosie, woła i jest Słowem, które po raz pierwszy się ujawnia: „Niechaj się stanie światłość!” I stała się światłość, dobra, zbawienna, potężna za dnia, przyćmiona nocą. Nie przeminie ona jednak, dopóki czas będzie istniał.

Z oceanu cudów – którym jest tron Boga, łono Boga – Bóg wydobył klejnot najpiękniejszy. Była nim światłość. Ona poprzedzała klejnot najdoskonalszy, którym jest stworzony człowiek. W nim bowiem znajduje się nie skarb Boży, lecz sam Bóg ze Swoim tchnieniem, które z błota czyni ciało i życie, i Swego dziedzica w niebiańskim Raju. W Nim czeka On na sprawiedliwych, na Swoje dzieci, aby radować się w nich i aby one radowały się w Nim.

Czy [Bóg Ojciec] mógł nie dać z miłości Synowi tego, czym Sam jest, skoro na początku stworzenia chciał światła nad Swoimi dziełami, skoro dla uczynienia światła posłużył się Swoim Słowem, skoro Bóg dał tym, których najbardziej kocha, to, co jest najbardziej do Niego podobne – światło: światło materialne, radosne i bezcielesne, światło duchowe, mądre i uświęcające? Zaprawdę, Najwyższy dał wszystko Temu, w którym od wieczności ma upodobanie. I chciał, aby pośród tego wszystkiego czymś pierwszym i najpotężniejszym była Światłość, aby – jeszcze przed wstąpieniem do Nieba – ludzie już poznawali cudowność Trójcy, która sprawia, że śpiewają błogosławione chóry Niebios. Śpiewają one z powodu harmonii olśniewającej radości, ogarniającej aniołów kontemplujących Światłość, czyli Boga. Ona napełnia Raj i jest źródłem szczęścia wszystkich jego mieszkańców.

Ja jestem Światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło Życia! Jak światło na nie uformowanej ziemi umożliwiło życie roślinom i zwierzętom, tak Moje Światło daje duchom Życie wieczne. Ja, który jestem Światłością, stwarzam w was Życie i zachowuję je, powiększam je, ponownie was w nim stwarzam, przemieniam was, prowadzę was do Domu Boga drogami mądrości, miłości i uświęcenia.

Kto ma w sobie Światłość, ten posiada w sobie Boga. Światłość stanowi jedno z Miłością. Kto ma Miłość, ten posiada Boga. Kto ma w sobie Światłość, ma w sobie Życie, gdyż Bóg jest tam, gdzie przyjmuje się Jego umiłowanego Syna.»

«Mówisz słowa bezrozumne. Któż widział Boga? Nawet Mojżesz nie widział Boga. Przecież na Horebie – jak tylko się dowiedział, kto mówił z płonącego krzewu – zakrył sobie twarz i nawet później nie mógł Go widzieć pośród olśniewających błyskawic. A Ty mówisz, że widziałeś Boga? Mojżeszowi, który mógł Go tylko słyszeć, pozostała jasność na obliczu. A Ty jaką masz światłość na twarzy? Jesteś ubogim Galilejczykiem, którego twarz jest blada, jak u większości z was. Jesteś chory, zmęczony, szczupły. Zaprawdę, gdybyś widział Boga i gdyby On Cię kochał, nie wyglądałbyś jak ktoś bliski śmierci. Ty chcesz dać życie? Ty, który nie masz go nawet dla Siebie?»

I potrząsają głowami z ironicznym współczuciem.

«Bóg jest Światłością, a Ja wiem, czym jest Jego Światłość, gdyż dzieci znają swych ojców i każde zna samo siebie. Ja znam Mojego Ojca i wiem, kim jestem. Jestem Światłością świata. Jestem Światłością, gdyż Mój Ojciec jest Światłością i On Mnie zrodził, dając Mi Swą Naturę. Słowo nie jest odmienne od Myśli, gdyż słowo wyraża to, co myśli rozum. A zresztą, czy już nie znacie proroków? Czy nie pamiętacie Ezechiela, a zwłaszcza Daniela?

Pierwszy, aby opisać Boga, którego wizję miał na wozie zaprzężonym w cztery zwierzęta, powiedział: „Na tronie znajdował się ktoś, czyj wygląd przypominał człowieka, a w nim i wokół niego widziałem rodzaj bursztynu o wyglądzie ognia, a nad jego lędźwiami i pod nimi widziałem jakby rodzaj ognia rozbłyskującego dookoła, mającego postać tęczy, która się formuje w chmurach w dniu deszczowym. Tak wyglądał ten blask i jego otoczenie”.

Daniel zaś mówi: „Byłem zajęty patrzeniem, aż ustawiono trony i usiadł Przedwieczny. Jego szaty były białe jak śnieg, jego włosy, podobne do wełny, były olśniewająco białe. Jego tron był z żyjących płomieni, a koła jego tronu – z płonącego ognia. Rzeka ognia płynęła szybko przed Jego obliczem.” Taki jest Bóg i taki będę Ja, kiedy przybędę was osądzić» [– mówi Jezus.]

[J 8,13] «Twoje świadectwo nie jest ważne. Ty sam o Sobie dajesz świadectwo. Jaką więc wartość ma Twoje świadectwo? Dla nas nie jest prawdziwe.»

[J 8,14] «Chociaż Ja sam o Sobie daję świadectwo, Moje świadectwo jest prawdziwe, gdyż Ja wiem, skąd przybyłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Za mądrość uważacie to, co widzicie. Ja natomiast znam wszystko, czego człowiek nie zna. I przyszedłem po to, abyście i wy to poznali. To dlatego mówię, że jestem Światłością. Światło bowiem pozwala poznać to, co ukrywało się w mrokach.

W Niebiosach jest Światłość. Na ziemi zaś panują przede wszystkim Ciemności. Ukrywają one prawdę przed duchami, gdyż Ciemności nienawidzą duchów ludzkich i nie chcą, żeby one poznały Prawdę i prawdy, bo nie chcą, żeby się uświęciły. Dlatego właśnie Ja przyszedłem, abyście mieli Światłość i w rezultacie – Życie. Ale wy nie chcecie Mnie przyjąć. 

[J 8,15] Wy wolicie osądzać to, czego nie znacie. A nie możecie tego osądzić. To bowiem zupełnie was przewyższa i jest całkiem niezrozumiałe dla tego, kto nie kontempluje tego okiem ducha i duchem pokornym, nakarmionym wiarą. Wy osądzacie według ciała, dlatego wasz osąd nie może być prawdziwy.

[J 8,16] Ja nie osądzam nikogo, o ile tylko mogę powstrzymać się od osądzania. Kiedy jednak naprawdę muszę osądzać, wtedy Mój osąd jest prawdziwy. Ja bowiem nie jestem sam, ale jest ze Mną Ojciec, który Mnie posłał, a On, ze Swej chwały, widzi wnętrza waszych serc. A jak widzi wasze serca, tak też widzi i Moje. Gdyby widział w Moim sercu osąd niesłuszny, wtedy – z miłości do Mnie i z szacunku dla Swej Sprawiedliwości – ostrzegłby Mnie.

Ojciec i Ja osądzamy tak samo i jesteśmy dwoma – a nie jednym – dla osądzenia i dawania świadectwa. 

[J 8,17] W waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch świadków, którzy stwierdzają to samo, musi być uznawane za prawdziwe i ważne. 

[J 8,18] Ja świadczę o Mojej Naturze, a wraz ze Mną Ojciec, który Mnie posłał, daje świadectwo o tym samym. A zatem to, co Ja mówię, jest prawdziwe.»

«My nie słyszymy głosu Najwyższego. To Ty mówisz, że On jest Twoim Ojcem...»

«On wam o Mnie powiedział nad Jordanem...» [– mówi Jezus.] [por. Mt 3,17; Mk 1,11; Łk 3,22]

«Tak, ale Ty nie byłeś sam nad Jordanem. Był też Jan. On mógł więc mówić o nim. To był wielki prorok.»

«Własnymi wargami się potępiacie. Powiedzcie Mi: kto mówi przez usta proroków?»

«Duch Boga.»

«A według was Jan był prorokiem?» [– pyta dalej Jezus.]

«Jednym z największych, jeśli nie największym.»

«A zatem dlaczego nie uwierzyliście jego słowom i dlaczego w nie teraz nie wierzycie? On wskazał na Mnie jako na Baranka Bożego, który przyszedł zgładzić grzechy świata [por. J 1,29]. Kto zaś go pytał, czy sam jest Chrystusem, otrzymywał odpowiedź: „Ja nie jestem Chrystusem, lecz tym, który idzie przed Nim [por. J 1,19n]. Za mną jest Ten, który w rzeczywistości mnie poprzedza, gdyż istniał przede mną [por. J 1,30].  Ja nie znałem go, lecz Ten, który mnie wziął z łona mej matki i umieścił mnie na pustyni, i wysłał mnie chrzcić, powiedział mi: ‘Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego, jest Tym, który będzie chrzcić Duchem Świętym i ogniem” [por. J 1,33]. 

Nie przypominacie sobie? A przecież wielu z was tam wtedy było... Dlaczego więc nie wierzycie prorokowi, który wskazał na Mnie po usłyszeniu słów z Nieba? Czy to mam powiedzieć Mojemu Ojcu, że Jego lud już nie wierzy prorokom?»

[J 8,19] «A gdzież jest Twój ojciec? Józef, stolarz, od lat spoczywa w grobie. Nie masz już ojca» [– stwierdzają przeciwnicy.]

«Nie znacie ani Mego Ojca, ani Mnie. Ale gdybyście chcieli Mnie poznać, poznalibyście także Mojego prawdziwego Ojca.»

[J 8,20] «Jesteś opętanym i kłamcą. Bluźnisz, bo utrzymujesz, że Najwyższy jest Twoim Ojcem. I zasługujesz na ukaranie Cię zgodnie z Prawem.»

Faryzeusze i inni ze Świątyni wydają groźne okrzyki. Ludzie spoglądają na nich z niechęcią, gotowi bronić Chrystusa.

Jezus patrzy na nich i bez dodawania jakiegokolwiek słowa wychodzi z pomieszczenia małymi bocznymi drzwiami, które prowadzą do krużganków.


   

Przekład: "Vox Domini"