Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga IV - Trzeci rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –

231. JEZUS W SYNAGODZE RZYMSKICH WYZWOLEŃCÓW
Napisane 26 listopada 1946. A, 9609-9628

Synagoga ta znajduje się dokładnie w pobliżu Hippikusa, po przeciwnej stronie w stosunku do Świątyni. Ludzie czekają na Jezusa. Kiedy ktoś daje znak, że się pojawił na krańcu drogi, na spotkanie Mu wychodzą jako pierwsze niewiasty. Jezus jest z Piotrem i Tadeuszem.

«Witaj, Nauczycielu. Jestem Ci wdzięczna, że mnie wysłuchałeś. Czy dopiero wszedłeś do miasta?» [– pyta Waleria.]

«Nie. Jestem tu od godziny prymy. Byłem w Świątyni.»

«W Świątyni? Nie znieważali Cię?»

«Nie. Była poranna godzina i nie wiedzieli o Moim przybyciu.»

«Właśnie z tego powodu Cię tu wezwałam i także dlatego że są tu poganie, którzy chcieliby Cię posłuchać. Od wielu dni chodzili do Świątyni, żeby Cię spotkać, ale wyśmiewano ich i nawet im grożono. Wczoraj ja też tam byłam i zrozumiałam, że czekali na Ciebie, żeby Cię znieważać. Wysłałam ludzi do wszystkich bram. Dzięki złotu można wszystko osiągnąć...»

«Jestem ci wdzięczny. Ale Ja, Rabbi Izraela, nie mogę nie wejść do Świątyni. A kim są te niewiasty?»

«To moja wyzwolona, Tusnilda, podwójnie barbarzyńska, Panie, z lasów Teotuburgii. Zdobycz nieroztropnych zysków, które kosztowały tyle ludzkiej krwi. Mój ojciec uczynił z niej prezent dla mojej matki, a ona podarowała mi ją na zaślubiny. Od swoich bogów przeszła do naszych, a od naszych do Ciebie, bo czyni to samo, co ja czynię. Jest bardzo dobra. Inne niewiasty to małżonki pogan ze wszystkich stron. Czekają na Ciebie, bo większość z nich choruje. Przybyły na statkach swych mężów.»

«Wejdźmy do synagogi...»

Przewodniczący stoi w progu, kłania się i przedstawia:

«Matatiasz Sikulusz, Nauczycielu. Tobie chwała i błogosławieństwa.»

«Pokój z tobą» [– odpowiada Jezus.]

«Wejdź. Zamknę drzwi, abyśmy mieli spokój. Nienawiść jest tak wielka, że cegły mają oczy, a kamienie uszy, żeby obserwować i donosić, Nauczycielu. Być może więcej są warci ci tutaj, którzy – jeśli się tylko nie tyka ich interesów – zostawiają nam swobodę» – mówi stary przewodniczący, który idzie u boku Jezusa, prowadząc Go przez mały dziedziniec do obszernego pomieszczenia, które jest synagogą.

«Uzdrówmy najpierw chorych, Matatiaszu. Ich wiara zasługuje na nagrodę» – mówi Jezus i przechodzi od jednej niewiasty do drugiej, kładąc na nie ręce.

Kilka z nich jest zdrowych, ale za to dzieci, jakie mają w ramionach, cierpią. Jezus uzdrawia te dzieci. Jest tam całkowicie sparaliżowana dziewczynka, która po uzdrowieniu woła:

«Sitare całuje Twe ręce, Panie!»

Jezus, który już przeszedł, odwraca się z uśmiechem i pyta:

«Jesteś Syryjką?»

Matka tłumaczy:

«Fenicjanką, Panie, zza Sydonu. Jesteśmy znad brzegów Tamiry. Mam dziesięciu synów i jeszcze dwie córki. Jedna się nazywa Syra, a druga Tamira. Syra jest wdową, choć jest właściwie jeszcze dzieckiem. Po wyzwoleniu przybyła się osiedlić tu do miasta, przy swoim bracie. Jest jedną z Twoich wiernych. To ona nam powiedziała, że Ty wszystko możesz.»

«Nie ma jej z tobą?»

«Ależ tak, Panie, za tymi niewiastami.»

«Podejdź» – nakazuje Jezus.

Niewiasta podchodzi zalękniona.

«Nie powinnaś się Mnie bać, skoro Mnie kochasz» – mówi Jezus dla ośmielenia jej.

«Kocham Cię. To dlatego opuściłam Aleksandroszenę, bo pomyślałam, że jeszcze Cię usłyszę i... że się nauczę przyjmować mój ból..» Płacze.

«Kiedy owdowiałaś?»

«Przy końcu waszego miesiąca Adar... Gdybyś tam był, Zeno by nie umarł. Tak mówił... bo on Cię słyszał i wierzył w Ciebie...»

«A zatem on nie umarł, o niewiasto, gdyż ten kto we Mnie wierzy, żyje. Nie jest prawdziwym życiem ten dzień, w którym żyje ciało. [Prawdziwym] życiem jest to, które się otrzymuje wierząc i idąc za Drogą, Prawdą i Życiem oraz działając stosownie do Mojego Słowa. Nawet gdyby chodziło o wiarę i podążanie przez krótki czas i o pracę przez krótki czas, szybko przerwaną przez śmierć ciała, nawet gdyby chodziło o jeden dzień, o jedną godzinę, zaprawdę powiadam ci, że ta istota nie pozna już śmierci. Ojciec bowiem, Mój i wszystkich ludzi, nie będzie brał pod uwagę czasu spędzonego w Moim Prawie i w Mojej Wierze, lecz pragnienie człowieka życia do samej śmierci w tym Prawie i w tej Wierze. Ja obiecuję życie wieczne temu, kto we Mnie wierzy i działa według tego, co mówię, kto kocha Zbawiciela, szerzy tę miłość, wprowadza w życie Moje pouczenia w czasie mu udzielonym. Robotnicy Mojej winnicy to ci wszyscy, którzy przychodzą i mówią: „Panie, przyjmij mnie do grona Twych pracowników”; którzy trwają w tym pragnieniu, aż Mój Ojciec uzna, że ich dzień się skończył. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że będą tacy robotnicy, którzy będą pracowali tylko przez jedną godzinę, przez swoją ostatnią godzinę, a otrzymają szybciej nagrodę niż ci, którzy pracowali od pierwszej godziny, lecz zawsze w sposób letni, nakłaniając siebie do pracy jedynie z powodu myśli, żeby nie zasłużyć na piekło, czyli pracowali z lęku przed karą. To nie ten sposób pracy Mój Ojciec wynagrodzi natychmiastową chwałą. Przeciwnie, tym, którzy dokonują egoistycznych obliczeń, którzy troszczą się o czynienie dobra, ale jedynie o odrobinę dobra, jakiego potrzeba, aby nie zasłużyć na wieczną udrękę, Sędzia wieczny da długą pokutę. Będą oni musieli nauczyć się, boleśnie to odczuwając, przez długie zadośćuczynienie wzbudzać w sobie ducha poruszanego miłością, prawdziwą miłością, całkowicie zwróconego ku chwale Boga. I powiem wam jeszcze, że w przyszłości będzie wielu, szczególnie wśród pogan, którzy się staną robotnikami jednej godziny, a nawet mniej niż godziny, a zostaną otoczeni chwałą w Moim Królestwie, gdyż w tej jednej godzinie odpowiadania na Łaskę, która ich zaprosiła do wejścia do Winnicy Pana, osiągną heroiczną doskonałość Miłości.

A zatem odwagi, niewiasto. Twój mąż nie umarł, lecz żyje. Nie jest dla ciebie stracony, lecz jedynie oddzielony od ciebie na jakiś czas. Teraz ty, jako oblubienica, która jeszcze nie została wprowadzona do domu oblubieńca, musisz się przygotować na prawdziwe nieśmiertelne zaślubiny z tym, którego opłakujesz. O! Szczęśliwe zaślubiny dwóch duchów, które się uświęciły i jednoczą się na nowo na wieczność, tam, gdzie już nie ma rozdzielenia ani lęku przed brakiem miłości, ani udręki, tam gdzie duchy cieszą się, miłując Boga i siebie nawzajem!

Śmierć dla sprawiedliwych to prawdziwe życie, gdyż nic nie może zagrozić życiu ducha, czyli jego ciągłemu trwaniu w Sprawiedliwości. Nie płacz i nie żałuj tego, co nietrwałe, o Syro. Wznieś twego ducha i patrz ze sprawiedliwością i prawdą. Bóg cię umiłował, ocalając twego współmałżonka od niebezpieczeństwa [polegającego na tym, że] dzieła tego świata zniszczyłyby jego wiarę we Mnie.»

«Pocieszyłeś mnie, o Panie. Będę żyć tak, jak mówisz. Bądź błogosławiony, Ty wraz ze Swoim Ojcem, na wieczność.»

Przewodniczący synagogi mówi w chwili, gdy Jezus przechodzi: «Czy mogę wyrazić zastrzeżenie, choć nie chcę, żeby Ci się to wydało zniewagą?»

«Mów. Jestem tutaj jako Nauczyciel po to, aby dawać mądrość tym, którzy Mnie pytają.»

«Powiedziałeś, że niektórzy od razu będą otoczeni chwałą w Niebie. Niebo nie jest więc zamknięte? Czy sprawiedliwi nie przebywają w Otchłani, czekając na wejście do Niego?»

[Jezus mu wyjaśnia:]

«To jest tak: Niebo jest zamknięte i zostanie otwarte dopiero przez Odkupiciela. Ale Jego godzina nadeszła. Zaprawdę powiadam ci, że dzień Odkupiciela już świta na wschodzie i niebawem osiągnie południe. Zaprawdę powiadam ci, że przed tym dniem nie będzie już innego święta po tym [dzisiejszym]. Zaprawdę powiadam ci, że już wyważyłem drzwi, gdyż jestem już na szczycie góry Mojej ofiary... Moja ofiara już napiera na drzwi Niebios, już bowiem się dokonuje. Kiedy zostanie dopełniona, przypomnij sobie o tym, o mężu, otworzą się święte zasłony i bramy niebieskie. Jahwe bowiem nie będzie już obecny w Swej chwale w Świętym Świętych i będzie bezużyteczne zawieszanie zasłony między Niepoznawalnym a śmiertelnymi. Ludzkość, która nas poprzedzała i była sprawiedliwa, powróci z Pierworodnym na czele do miejsca, jakie było jej przeznaczone. On [powróci] już z ciałem i duchem, wraz ze Swymi braćmi, w szacie światła, jakie będą posiadać do chwili, kiedy także ich ciała zostaną wezwane do radości.»

Jezus przyjmuje ton głosu szczególnie śpiewny, jakim mówi przewodniczący synagogi lub rabbi, kiedy powtarza słowa biblijne lub psalmy. Mówi:

«I powiedział Mi: „Prorokuj do tych kości i powiedz im: ‘Kości wysuszone, posłuchajcie słowa Pana... Oto ono! Wleję w was ducha i ożyjecie. Dam wam ścięgna i sprawię wzrost waszego ciała. Naciągnę skórę, dam wam ducha i będziecie żyli. Dowiecie się, że Ja jestem Panem... Oto otworzę wasze groby... Sprawię, że z nich wyjdziecie... Wleję w was wtedy Mego ducha i będziecie mieli życie. Sprawię, że odpoczniecie na ziemi, która jest waszą’”.»

Znowu przybiera normalny ton głosu. Opuszcza ramiona, które trzymał wyciągnięte do przodu. Mówi:

«Dwa są zmartwychwstania tego, co wyschłe, umarłe dla życia. Dwa. Znajdują one wyraz w słowach proroka.

Pierwsze to zmartwychwstanie do Życia i w Życiu, czyli w Łasce, która jest Życiem przyjmujących Słowo Pana, [Istoty] duchowej zrodzonej przez Ojca, która jest Bogiem jak Ojciec, którego jest Synem i która się nazywa Słowem. To Słowo jest Życiem i daje Życie, to Życie, którego wszyscy potrzebują i którego Izrael jest pozbawiony tak samo jak poganie. Dotąd, tak, wystarczała Izraelowi dla posiadania życia wiecznego ufność i oczekiwanie na Życie przychodzące z Nieba. Odtąd zaś, aby mieć Życie Izrael będzie musiał przyjąć Życie. Zaprawdę powiadam wam, że ci z Mojego ludu, którzy nie przyjmują Mnie-Życia, nie będą mieli Życia i Moje przyjście będzie dla nich przyczyną śmierci. Odrzucą oni bowiem Życie, które przyszło im się udzielić. Nadeszła godzina, w której Izrael zostanie podzielony na żyjących i na martwych. To godzina wyboru życia lub śmierci. Słowo przemówiło, ukazało Swe Pochodzenie i Moc, uzdrawiało, nauczało, wskrzeszało i niebawem dopełni Swego posłannictwa. Nie ma już wytłumaczenia dla tych, którzy nie przychodzą do Życia. Pan przechodzi. Kiedy przejdzie, nie wraca. Nie wrócił do Egiptu, aby przywrócić życie pierworodnym tych, którzy Nim pogardzili i uciskali Jego synów. Tak samo Pan nie powróci już po tym, kiedy Ofiara Baranka zadecyduje o ich losie. Ci, którzy Mnie nie przyjmują przed przejściem i którzy Mnie nienawidzą i będą nienawidzić, nie będą mieli Mojej Krwi na swych duchach dla swego uświęcenia. Nie będą żyli i nie będą mieli Boga z sobą na resztę swego pielgrzymowania po ziemi. Bez Boskiej Manny, bez opiekuńczego i promienistego obłoku, bez Wody pochodzącej z Nieba, pozbawieni Boga, będą się błąkać po ogromnej pustyni, jaką jest ziemia, cała ziemia. Jest ona jedynie pustynią jeśli tym, którzy ją przemierzają, brak łączności z Niebem, bliskości Ojca i Przyjaciela: Boga.

I jest drugie zmartwychwstanie: to powszechne, kiedy zwapnione i rozproszone od wieków kości ponownie staną się świeże i okryją się ścięgnami, ciałem i skórą. I będzie Sąd. Ciało i krew sprawiedliwych będą się radować wraz z duchem w Królestwie wiecznym, a ciało i krew potępionych będzie cierpieć wraz z duchem wieczną karę. Miłuję cię, o Izraelu, kocham cię, o Ludu Pogański, kocham cię, Ludzkości! I to z powodu tej miłości zapraszam was do błogosławionego Życia i do Zmartwychwstania.»

Ludzie zgromadzeni w obszernej sali są jak oczarowani. Nie ma różnicy w zdziwieniu Hebrajczyków i pozostałych, z rozmaitych miejsc i różnych religii. Powiedziałabym nawet, że większy szacunek uwidacznia się w zaskoczeniu cudzoziemców.

Jakiś niski staruszek, bardzo dostojny, szepcze coś do siebie.

«Co mówisz, mężu?» – pyta Jezus, odwracając się.

«Mówię, że... powtarzałem sobie słowa, jakie w młodości usłyszałem od nauczyciela w szkole:

„Człowiek może wznieść się przez cnotę do doskonałości boskiej. W stworzeniu jest odbicie Stwórcy, który się przegląda tym bardziej w człowieku, im bardziej człowiek się uszlachetnia przez cnotę, niemal pochłaniając materię w ogniu cnoty. Człowiek może też poznać Istotę, która przynajmniej jeden raz w jego życiu z uczuciem surowym lub ojcowskim ukazuje się stworzeniu, żeby ono mogło powiedzieć: ‘Muszę być dobry. Będę nieszczęśliwy, jeśli nie będę dobry! Bo wielka Moc rozgorzała przede mną, żeby mi dać pojąć, że cnota jest obowiązkiem i że ona jest znakiem szlachetności natury człowieka’. Znajdziecie ten przebłysk Boskości czy to w pięknie natury, czy to w słowie umierającego, czy nawet w spojrzeniu nieszczęśliwego, który patrzy na was i osądza. Znajdziecie go w ciszy osoby umiłowanej, która – nic nie mówiąc – gani wasze haniebne działanie, w przerażeniu dziecka wobec waszych gwałtownych czynów lub w milczeniu nocy, kiedy jesteście sami i w pomieszczeniu najbardziej zamkniętym i najbardziej odosobnionym. Dostrzeżecie inne Ja, o wiele potężniejsze od waszego, które przemawia głośno, choć bezgłośnie. I to będzie Bóg, ten Bóg, który na pewno istnieje, ten Bóg, którego Stworzenie uwielbia nawet nie mając świadomości tego, ten Bóg, który jako Jedyny naprawdę zaspokaja pragnienia ludzi cnotliwych, których nie sycą ani nie pocieszają nasze ceremonie i nauki ani puste ołtarze, bardzo puste, choć nad nimi wznoszą się posągi”.

Dobrze znam te słowa, bo od wielu dziesiątków lat powtarzam je jako moje prawo i moją nadzieję. Żyłem, pracowałem, cierpiałem także i płakałem. Wszystko jednak zniosłem i ufałem cnocie, mając nadzieję spotkać przed śmiercią tego Boga, którego poznanie przyrzekł mi Hermogenes. Teraz mówię sobie, że naprawdę Go ujrzałem. A usłyszenie Jego słowa nie było jak błyskawica ani jak dźwięk bezdźwięczny. Lecz w pogodnej i pięknej postaci człowieka ukazał mi się Boski i usłyszałem Go, i napełniło mnie święte zdumienie. Dusza, której istnienie prawdziwi ludzie uznają, moja dusza Cię przyjmuje, o Doskonałości, i mówi Ci:

„Naucz mnie Twej Drogi, Twego Życia i Twojej Prawdy, abym pewnego dnia, ja, człowiek samotny, mógł się zjednoczyć z Tobą, Najwyższym Pięknem”.»

«Zjednoczymy się [– odpowiada mu Jezus. –] I powiadam ci, że jeszcze później, będziesz zjednoczony z Hermogenesem.»

«Ależ on umarł, nie poznawszy Ciebie!»

«Poznanie cielesne nie jest czymś absolutnie koniecznym dla posiadania Mnie. Człowiek, który przez swą cnotę dochodzi do odczuwania nieznanego Boga i żyje cnotliwie dla oddania czci temu nieznanemu Bogu, może o sobie powiedzieć, że poznał Boga. Bóg bowiem objawił się mu dla nagrodzenia go za jego cnotliwe życie. Biedni byliby ludzie, gdyby było konieczne osobiste poznanie Mnie! Wkrótce nikt już nie miałby możliwości się ze Mną zjednoczyć. Wkrótce bowiem – Ja wam to mówię – Żyjący opuści królestwo umarłych, żeby powrócić do Królestwa Życia i ludzie nie będą już mieli innej możliwości poznania Mnie, jak tylko przez wiarę i ducha. Ale poznanie Mojej osoby zamiast zatrzymać się, rozszerzy się i to doskonale, gdyż będzie wolne od tego wszystkiego, co jest obciążeniem zmysłów. Bóg będzie mówił, Bóg będzie działał, Bóg będzie żył, Bóg objawi się duszom wiernych ze Swą niepoznawalną i doskonałą Naturą. I ludzie pokochają Boga-Człowieka. I Bóg-Człowiek ujawni Swą miłość do ludzi w nowy sposób, poprzez niewysłowione środki, jakie Jego nieskończona miłość pozostawi na ziemi przed powrotem do Ojca, po wypełnieniu wszystkiego.»

«O! Panie! Panie! – woła wielu. – Powiedz nam, jak będziemy Cię mogli znaleźć i wiedzieć, że to Ty, który do nas mówiłeś i gdzie będziesz, kiedy odejdziesz!»

A niektórzy dodają:

«Jesteśmy poganami i nie znamy Twego prawa. Nie mamy czasu, aby tu pozostać i iść za Tobą. Jak to zrobimy, żeby posiąść tę cnotę, dzięki której moglibyśmy zasłużyć na poznanie Boga?»

Jezus uśmiecha się promieniejąc pięknem, ciesząc ze zdobyczy dokonanych pośród pogan i wyjaśnia łagodnie:

«Nie starajcie się poznawać wielu praw. Oni przyjdą (kładzie dłonie na ramionach Piotra i Tadeusza), aby przynieść światu Moje prawo. Zanim przyjdą, miejcie za prawo tych kilka następujących zdań, w których się streszcza Moje Zbawcze Prawo.

Miłujcie Boga z całego waszego serca. Miłujcie tych, którzy wami rządzą, krewnych, przyjaciół, sługi, lud, a nawet wrogów, tak jak samych siebie miłujecie. A aby mieć pewność, że nie popełniacie grzechu przed uczynieniem czegokolwiek, czy to nakazanego, czy też spontanicznego, pytajcie się: „Czy chciałbym, aby mi uczyniono to samo, co ja komuś robię?” A gdy ujrzycie, że nie chcielibyście tego, nie czyńcie tego [innym].

Tymi prostymi liniami będziecie mogli wytyczyć w sobie drogi, którymi Bóg przyjdzie do was i przez które wy pójdziecie do Boga. Istotnie nikt nie chciałby, żeby jego syn był wobec niego niewdzięczny, żeby ktoś go zabił, żeby ktoś go okradł lub żeby mu odebrał współmałżonka lub zniesławiłby jego siostrę albo córkę lub zagarnął jego dom, pola czy wierne sługi. Dzięki tej zasadzie, będziecie dobrymi synami i dobrymi rodzicami, dobrymi małżonkami, dobrymi braćmi, dobrymi kupcami, prawdziwymi przyjaciółmi. W ten sposób będziecie cnotliwi i Bóg przyjdzie do was.

Mam wokół Siebie nie tylko Hebrajczyków i prozelitów, u których nie ma złośliwości, czyli takich, którzy przyszli do Mnie nie po to, aby Mnie na czymś pochwycić, jak czynią ci, którzy was przepędzili ze Świątyni, chcąc wam przeszkodzić przyjść do Życia. Mam wokół Siebie także pogan ze wszystkich krajów świata. Widzę Kreteńczyków i Fenicjan pomieszanych z mieszkańcami Pontu i Frygii, są też przybysze z wybrzeży otaczających nieznane morze, drogę ku nieznanym ziemiom, gdzie także będę kochany. Widzę też Greków z Sycylijczykami i mieszkańców Cyrenejki z Azjatami. Otóż, powiadam wam: Idźcie! Powiedzcie w waszych krajach, że Światłość jest na świecie, niechaj więc przyjdą do Światła. Powiedzcie, że Mądrość opuściła Niebiosa, aby stać się chlebem dla ludzi, wodą dla spragnionych. Powiedzcie, że Życie przyszło uzdrawiać i wskrzeszać, to co jest chore lub martwe. I powiedzcie... powiedzcie, że czas biegnie szybko jak błyskawica w lecie. Niech przyjdzie ten, który pragnie Boga. Jego duch pozna Boga. Niech przyjdzie ten, który pragnie wyzdrowieć. Moja ręka, dopóki będzie wolna, da zdrowie tym, którzy przywołają ją z wiarą.

Powiedzcie o tym... Tak! Idźcie, idźcie pośpiesznie, i powiedzcie, że na Paschę, w Mieście Świętym, Odkupiciel będzie czekał na tych, którzy oczekują Boskiej pomocy i pragną jej. Powiedzcie o tym potrzebującym oraz także po prostu ciekawym. Z nieczystego poruszenia ciekawości może wytrysnąć dla nich iskra wiary we Mnie, Wiary zbawiającej. Idźcie! Jezus z Nazaretu, Król Izraela, Król świata, wzywa do zgromadzenia przedstawicieli świata, aby dać im skarby Swej łaski i mieć ich za świadków Swego wywyższenia, które uświęci Jego tryumf na wieki wieków, jako Króla królów i Pana panów. Idźcie! Idźcie!

U świtu Mojego ziemskiego życia przyszli z różnych miejsc przedstawiciele Mego ludu, aby adorować Niemowlę, w którym się ukrywał Potężny. Wola jednego człowieka, który się uważał za potężnego, a był sługą woli Bożej, nakazała spis w Imperium. W posłuszeństwie nakazowi Najwyższego nieznanemu i nie do uchylenia, ten poganin stał heroldem Boga, który chciał zgromadzić wszystkich ludzi z Izraela, rozproszonych we wszystkich częściach ziemi, ziemi tego ludu, blisko Betlejem Efrata, aby się zadziwili znakami pochodzącymi z Nieba przy pierwszym kwileniu Nowonarodzonego. A ponieważ to jeszcze nie wystarczało, inne znaki przemówiły do pogan i ich przedstawiciele przybyli adorować Króla królów, małego, ubogiego, dalekiego od ziemskiego ukoronowania, ale już, o! już Króla w obecności aniołów.

Nadeszła godzina, w której będę Królem w obecności narodów, zanim powrócę tam, skąd przychodzę.

Jest sprawiedliwe, aby o zachodzie Mojego ziemskiego dnia, w wieczór Mego ludzkiego życia, byli obecni ludzie ze wszystkich narodów, aby zobaczyć Tego, którego trzeba adorować i w którym ukrywa się całe Miłosierdzie. I niechaj się radują dobrzy, pierwociny tego nowego żniwa, Miłosierdziem, które się otworzy jak chmury miesiąca Nisan, aby rzeki wezbrały zbawiennymi wodami, zdolnymi doprowadzić do owocowania drzewa posadzone na brzegach, jak czytamy u Ezechiela.»

Jezus dalej uzdrawia chorych mężczyzn i kobiety. Zbiera ich imiona, gdyż teraz wszyscy chcą wypowiedzieć swoje:

«Ja jestem Zilla... Ja – Zabdi... Ja – Gail... Ja – Andrzej... Ja – Teofan... Ja – Selima... Ja – Olinot... Ja – Filip... Ja – Eliza.... Ja – Berenika... Moja córka to Gaja... Ja – Argenida.... Ja... Ja... Ja...»

Skończył. Chciałby odejść, lecz iluż prosi Go o pozostanie, by jeszcze przemówił! I ktoś, być może jednooki, gdyż ma jedno oko zasłonięte opaską, mówi, aby Go jeszcze zatrzymać:

«Panie, zaatakował mnie ktoś zazdrosny o moje powodzenie w handlu. Z trudem ocaliłem życie, ale straciłem oko, wybite wskutek uderzenia. Teraz mój konkurent zbiedniał i jest źle widziany; uciekł w okolice Koryntu. Ja też jestem z Koryntu. Co powinienem czynić wobec tego, który omal mnie nie zabił? Nie czynić innym tego, co mnie nie podobałoby się otrzymywać, to dobrze, ale od niego, już otrzymałem... tyle zła, wiele zła...»

I jego oblicze jest tak wyraziste, że czyta się na nim myśl ukrytą: „...i musiałbym się zemścić...”

Jezus patrzy na niego z błyskiem uśmiechu w szafirowych oczach, ale z godnością Nauczyciela na całym obliczu, i mówi mu:

«Ty, Grek, pytasz Mnie o to? Czyż wasi wielcy nie mówili, że śmiertelnicy powinni być podobni do Boga, odpowiadając na dwa dary, których Bóg im udziela, aby ich upodobnić do Siebie, a którymi są: moc trwania w prawdzie i czynienie dobra bliźniemu?»

«A, tak! To Pitagoras!»

«I czyż oni nie powiedzieli, że człowiek się zbliża do Boga nie przez naukę lub władzę, czy też inaczej, lecz czyniąc dobro?»

«A... tak! Demostenes! Ale, wybacz mi Nauczycielu, jeśli Cię o to pytam... Ty jesteś przecież żydem, a żydzi nie lubią naszych filozofów... Skąd wiesz o tym wszystkim?»

«Mężu, byłem Mądrością, która natchnęła inteligencje tym, co wyrażają te słowa. Jestem tam, gdzie działa Dobro. Ty, Grek, słuchaj rad mędrców, przez których to wciąż Ja mówię.

Czyń dobro temu, kto ci wyrządził zło, a Bóg nazwie cię świętym. A teraz pozwólcie Mi odejść. Inni czekają na Mnie. Żegnaj, Walerio, i nie lękaj się o Mnie. To jeszcze nie jest Moja godzina. Kiedy nadejdzie Moja godzina, wszystkie wojska Cezara nie będą zdolne przeszkodzić Moim przeciwnikom.»

«Żegnaj, Nauczycielu, i módl się za mnie!»

«Niech pokój cię ogarnie. Żegnaj. Pokój z tobą, przewodniczący. Pokój tym, którzy wierzą i tym, którzy dążą do pokoju.»

I z gestem, który jest pożegnaniem i błogosławieństwem, Jezus opuszcza salę, przechodzi przez dziedziniec i wychodzi na drogę...


   

Przekład: "Vox Domini"