Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga V - Przygotowanie do Męki

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

16. JEZUS POUCZA PIOTRA O OCENIANIU WIELKOŚCI WINY ORAZ O WARTOŚCI CIERPIENIA

Napisane 15 stycznia 1947. A, 9864-9874

 Jezus znajduje się sam w małej izdebce. Siedzi na posłaniu. Rozmyśla lub modli się. Na półce stoi oliwna lampa. Jej żółtawy płomień migoce. Jest chyba noc, gdyż nie ma żadnego hałasu w domu ani na drodze. Tylko szum potoku wydaje się mocniejszy na zewnątrz domu, w ciszy nocnej.

Jezus podnosi głowę, aby spojrzeć na drzwi. Słucha. Wstaje i idzie otworzyć. Przed drzwiami widzi Piotra.

«To ty? Wejdź. Czego chcesz, Szymonie? Jeszcze nie śpisz ty, który masz odbyć tak długą drogę?»

Jezus ujmuje go za rękę i wciąga do środka, zamykając drzwi bez hałasu. Każe mu siąść przy Sobie na brzegu łóżka.

«Chciałem Ci powiedzieć, Nauczycielu... tak, chciałem Ci powiedzieć, że Ty też ujrzałeś dziś, ile jestem wart. Potrafię jedynie zabawiać biedne dzieci, pocieszać staruszkę, przywrócić pokój między dwoma pasterzami, skłóconymi z powodu owcy, która utraciła mleko. Jestem biednym człowiekiem. Tak biednym, że nie rozumiem nawet tego, co mi wyjaśniasz. Ale to coś innego. Teraz chciałem Ci powiedzieć, żebyś właśnie dlatego zatrzymał mnie tutaj. Nie zależy mi żeby iść, kiedy Ty nie jesteś z nami. I nie potrafię tego robić... Spraw mi radość, Panie.»

Piotr mówi z zapałem, ale wpatruje się w chropowate cegły wystające z podłogi.

«Spójrz na Mnie, Szymonie» – nakazuje Jezus.

Piotr posłusznie patrzy. Jezus wpatruje się w niego i pyta:

«I to wszystko? To wszystkie powody tego, że jeszcze czuwasz? To jedyny powód, dla którego prosisz, żeby cię tu zatrzymać? Bądź szczery, Szymonie. Druga część twej myśli nie jest szemraniem przeciw Nauczycielowi.

Trzeba umieć odróżniać słowa próżne od słów użytecznych. Słowo jest bezużyteczne – i to na ogół w bezużyteczności rozwija się grzech – kiedy się mówi o brakach drugiego komuś, kto nie może temu zaradzić. Wtedy to jest zwykły brak miłości, nawet jeśli omawia się sprawy prawdziwe. Tak samo jak brakiem miłości jest czynienie wymówek mniej lub bardziej cierpkich bez dołączania rady do wyrzutów. A mówię o upomnieniach słusznych. Inne są niesprawiedliwe i są grzechami przeciwko bliźniemu. Ale kiedy ktoś widzi jakiegoś bliźniego, który grzeszy i cierpi z tego powodu, gdyż grzeszący obraża Boga i wyrządza krzywdę swej duszy, i kiedy sam zdaje sobie sprawę, że nie jest zdolny ocenić wagi grzechu bliźniego i kiedy się nie czuje wystarczająco mądrym, aby powiedzieć słowo, które mogłoby nawrócić, i kiedy zwraca się do jakiegoś sprawiedliwego, mądrego i powierza mu swą troskę, wtedy nie popełnia grzechu, gdyż jego wyznania mają za cel położenie kresu zgorszeniu i zbawienie duszy.

To tak jakby ktoś, kto miał krewnego chorego na jakąś przynoszącą wstyd chorobę. To pewne, że będzie usiłował ją trzymać w ukryciu przed ludźmi, ale w tajemnicy pójdzie o niej powiedzieć lekarzowi: „Według mnie, mój krewny jest chory na tę chorobę, ale ja nie potrafię mu [nic] doradzić ani go pielęgnować. Przyjdź sam lub powiedz, co mam robić”. Czy uchybia miłości wobec krewnego? Nie. Przeciwne! Uchybiłby, gdyby udawał, że nie dostrzega choroby i pozwalał jej się rozwijać, aż do śmierci przez źle rozumiane uczucie roztropności i miłości.

Któregoś dnia, a nie miną lata, ty i twoi towarzysze, będziecie musieli słuchać zwierzeń serc, nie tak jak ich słuchacie teraz jako ludzie, ale jak Kapłani, to znaczy lekarze, nauczyciele, pasterze dusz, jak Ja jestem Lekarzem, Nauczycielem i Pasterzem. Będziecie musieli słuchać, decydować i radzić. Wasz sąd będzie miał taką wartość jakby sam Bóg go wydał...»

Piotr wyrywa się Jezusowi, który trzymał go blisko Siebie i mówi, wstając: «To niemożliwe, Panie. Nie, tego nie nakazuj. Jakże chcesz, abyśmy sądzili jak Bóg, skoro nie potrafimy osądzać nawet jak ludzie?»

«Wtedy będziecie to umieć, gdyż Duch Boży będzie się unosił nad wami i przeniknie was Swymi światłami. Będziecie umieli sądzić, biorąc pod uwagę siedem warunków czynów, jakie będą wam przedstawiane w celu znalezienia rady lub przebaczenia. Posłuchaj dobrze i usiłuj zapamiętać. W swoim czasie Duch Boży przypomni ci Moje słowa. Ale ty też próbuj pamiętać, dzięki rozumowi, gdyż Bóg ci go dał, abyś się nim posługiwał bez duchowego lenistwa czy zarozumialstwa, które polega na oczekiwaniu i domaganiu się wszystkiego od Boga.

Kiedy będziesz Nauczycielem, Lekarzem i Pasterzem na Moim miejscu i zastępując Mnie, i kiedy jakiś wierny przyjdzie opłakiwać u twych stóp swe niepokoje wywołane przez jego własne czyny lub czyny drugiego, będziesz musiał zawsze mieć obecne w twoim umyśle tych siedem pytań.

Kto: Kto zgrzeszył?

Co: Jaka jest materia grzechu?

Gdzie: W jakim miejscu?

Jak: W jakich okolicznościach?

Przy pomocy czego lub z kim: Jakie narzędzie lub stworzenie było przedmiotem grzechu?

Dlaczego: Jakie bodźce stworzyły atmosferę sprzyjającą grzechowi?

Kiedy: W jakich warunkach lub przez jakie reakcje? Czy stało się to przypadkowo czy wskutek złych przyzwyczajeń?

Widzisz, Szymonie, ten sam grzech może mieć nieskończone odcienie i stopnie, zależnie od wszystkich okoliczności, które go wywołały i [w zależności od] osób, które go popełniły. Na przykład... Rozważmy dwa grzechy, które są najbardziej rozpowszechnione, grzech pożądania cielesnego i żądza bogactw.

Stworzenie zgrzeszyło rozwiązłością lub uważa, że popełniło taki grzech. Czasami bowiem człowiek myli grzech z pokusą lub tak samo osądza bodziec sztucznie wywołany wskutek szkodliwych pragnień i myśli będące wynikiem chorobowego cierpienia lub powstałe dlatego, że czasami ciało i krew odzywają się nieprzewidzianymi głosami, które rozbrzmiewają najpierw w umyśle, nim ma on czas na przygotowanie się do stłumienia go.

Ktoś zatem przychodzi do ciebie i mówi: „Zgrzeszyłem rozwiązłością”. Niedoskonały kapłan powie: „Bądź wyklęty”. Ty jednak, Mój Piotr, nie możesz tak mówić. Ty bowiem jesteś Piotrem Jezusa, jesteś następcą Miłosierdzia. Zatem wtedy, przed potępieniem, musisz przebadać i dotknąć delikatnie i roztropnie serca, które płacze przed tobą, aby poznać wszystkie aspekty grzechu prawdziwego, przypuszczalnego lub [urojonego z powodu] skrupułów.

Powiedziałem: łagodnie i roztropnie. Masz sobie przypomnieć, że – poza tym, że jesteś nauczycielem i pasterzem – jesteś też lekarzem. Lekarz nie jątrzy ran. Gotów odciąć, gdy jest gangrena, umie jednak odkryć i opatrywać ręką delikatną, gdy jest tylko rana z rozdarciem części żywych, które trzeba połączyć, a nie – rozrywać. Musisz pamiętać, że poza tym, iż jesteś Lekarzem i Pasterzem, jesteś też Nauczycielem. Nauczyciel dostosowuje słowa do wieku uczniów. Gorszyłby taki wychowawca, który dzieciom ujawniałby zwierzęce prawa, których niewinni nie znają, dając im w ten sposób przedwcześnie ich znajomość i ucząc przebiegłości. Zajmując się duszami trzeba zachować rozwagę w wypytywaniu. Szanować siebie i innych. Będzie ci łatwo, jeśli w każdej duszy ujrzysz swe dziecko. Ojciec jest w sposób naturalny nauczycielem, lekarzem i przewodnikiem swych dzieci. Kimkolwiek więc byłoby stworzenie, stojące przed tobą, udręczone przez grzech lub obawę przed grzechem, kochaj je miłością ojca, a będziesz umiał osądzać bez ranienia i bez gorszenia. Rozumiesz?»

«Tak, Nauczycielu. Rozumiem bardzo dobrze. Będę musiał być roztropny i cierpliwy, przekonywać do odkrywania ran, ale patrzeć na nie sam, bez przyciągania uwagi innych na nie. A kiedy zobaczę, że jest to prawdziwa rana, powiedzieć: „Widzisz? Skrzywdziłeś siebie przez to lub tamto”. A jeśli zobaczę, że stworzenie tylko obawia się, że się zraniło, bo ujrzało zjawy, wtedy... rozdmuchać obłoki, ale nie pouczać z niepotrzebną gorliwością o takich działaniach, które byłyby prawdziwymi grzechami. Czy mówię dobrze?»

«Bardzo dobrze. Zatem, jeśli ktoś ci powie: „Zgrzeszyłem rozwiązłością”, ty rozważysz, kogo masz przed sobą. Prawdą jest, że grzech można popełnić w każdym wieku. Spotyka się go jednak częściej u dorosłego niż u dziecka. I w zależności od tego różne będą pytania, które należy postawić i odpowiedzi, jakich trzeba udzielić dorosłemu lub dziecku. Potem, po pierwszym pytaniu, przyjdzie drugie dotyczące materii grzechu, a potem trzecie, dotyczące miejsca grzechu, czwarte – o okoliczności grzechu oraz piąte – o ewentualnych wspólników grzechu, szóste dotyczące powodu grzechu i siódme o czas i liczbę grzechów.

Zobaczysz, że zazwyczaj w odniesieniu do dorosłego – dorosłego żyjącego w świecie – otrzymasz na każde pytanie odpowiedź dotyczącą okoliczności prawdziwego grzechu. Tymczasem w odniesieniu do dziecka, wiekiem lub duchem, na liczne pytania będziesz musiał odpowiedzieć: „To pozór, a nie – materia grzechu.” A nawet zobaczysz czasem, że zamiast błota masz przed sobą lilię, drżącą, bo ochlapano ją brudem, mylącą kropelkę rosy, spływającą do jej kielicha z obryzganiem błotem. To dusze tak spragnione Nieba, że z lękiem uważają za plamę nawet cień chmury, która je przez chwilę zasłania, zatrzymując się między nimi i słońcem, ale potem idzie dalej, nie pozostawiając śladów na bieli ich kielicha. To dusze tak niewinne i spragnione takimi pozostać, że szatan przeraża je umysłowymi wyobrażeniami lub wywołuje bodźce cielesne lub pobudza samo ciało, wykorzystując jego prawdziwe ciała. Te dusze muszą być pocieszane i podtrzymywane, gdyż nie są grzeszne, lecz umęczone. Zawsze o tym pamiętaj.

Zawsze pamiętaj o osądzaniu w ten sam sposób także tego, kto grzeszy chciwym pragnieniem bogactw lub dóbr należących do kogoś innego. Jest bowiem grzechem przeklętym bycie chciwym bez potrzeby i bez litości, okradanie biedaka i wbrew sprawiedliwości gnębienie współmieszkańców, sług lub innych ludzi. Mniej zaś ciężkim, o wiele mniej ciężkim jest grzech tego, komu odmówiono chleba i kradnie go bliźniemu, żeby zaspokoić głód swój i dzieci. Pamiętaj, że tak samo w odniesieniu do rozpustnika jak i złodzieja, środkiem do osądzenia jest: liczba grzechów, okoliczności i ich ciężar; a także ocena stopnia świadomości grzesznika co do popełnionego grzechu, jaką miał w chwili popełniania go.

I tak ten, kto działa z pełną świadomością, grzeszy bardziej niż ten, kto działa z niewiedzy. Także ten, kto działa dobrowolnie, grzeszy bardziej niż ten, kto jest zmuszany do grzechu. Zaprawdę, powiadam ci, że czasami będą czyny popełniane z pozorami grzechu, a będą męczeństwem i otrzymają zapłatę dawaną za cierpienie męczeństwa. Przede wszystkim zaś pamiętaj, że we wszystkich wypadkach, przed potępieniem [kogoś], powinieneś sobie przypomnieć, że ty również byłeś człowiekiem i że twój Nauczyciel, w którym nikt nie znalazł grzechu, nigdy nie potępił nikogo, kto okazał skruchę po grzechu.

Przebaczaj siedem razy po siedemdziesiąt siedem razy, a nawet siedemdziesiąt razy po siedemdziesiąt – grzechy twoich braci i twoich dzieci. [Por. Mt 18,22] Bo zamknąć bramy Zbawienia jakiemuś choremu, dlatego tylko, że ponownie popadł w chorobę, to chcieć go uśmiercić. Zrozumiałeś?»

«Zrozumiałem. To naprawdę zrozumiałem...»

«A zatem teraz wypowiedz całą swą myśl» [– prosi Jezus.]

«O, tak! Tobie powiem o tym, bo widzę, że Ty naprawdę wiesz o wszystkim i rozumiem, że nie jest szemraniem poproszenie Cię, abyś wysłał Judasza, zamiast mnie, gdyż on cierpi, że nie chodzi. Mówię ci to nie dlatego żebym stwierdzał, że on jest zazdrosny i że jest dla mnie zgorszeniem, lecz po to, aby dać jemu pokój i... aby Tobie dać pokój. Bo to musi być dla Ciebie bardzo uciążliwe mieć wciąż przy sobie taki gwałtowny wiatr...»

«Judasz jeszcze się uskarżał?» [– pyta Jezus.]

«O, tak! Powiedział, że każde Twe słowo zadaje mu ranę. Nawet to, które wypowiedziałeś do dzieci. Powiedział, że tak naprawdę, to do niego mówiłeś, że Ewa podeszła do drzewa, bo spodobała się jej ta rzecz błyszcząca jak naszyjnik króla. Ja naprawdę nie znalazłem w tym takiego porównania. Ale nie jestem uczony. Bartłomiej i Zelota natomiast powiedzieli, że Judasz został „dotknięty do żywego”, gdyż jest jak urzeczony wszystkim, co błyszczy i zwodzi próżną chwałą. Może mają rację, bo są uczeni.

Bądź dobry dla Twych biednych apostołów, Nauczycielu! Daj tę radość, Judaszowi, a mnie wraz z nim. Tak wielką! Widzisz? Potrafię jedynie zabawić dzieci... i być dzieckiem w Twoich ramionach» – i tuli się do swego Jezusa, którego kocha naprawdę ze wszystkich sił.

«Nie. Nie mogę cię zadowolić. Nie nalegaj. Ty, właśnie dlatego, że jesteś taki, jaki jesteś – idź wypełnić to zadanie. On, właśnie dlatego że jest taki, jaki jest – pozostanie tutaj. Nawet Mój brat mówił Mi o tym i, choć go kocham, odpowiedziałem także jemu: „nie”. Nawet gdyby prosiła Mnie Moja Matka, nie ustąpiłbym. To nie jest kara, lecz lekarstwo. I Judasz musi je zażyć. Jeśli się nie przyda jego duchowi, przyda się Mojemu, gdyż nie będę mógł wyrzucać Sobie, że pominąłem cokolwiek, co mogło go uświęcić.»

Jezus jest poważny i władczy, wypowiadając te słowa.

Piotr opuszcza ramiona i pochyla głowę. Wzdycha.

«Nie smuć się, Szymonie. Mamy wieczność na pozostawanie w jedności i na miłowanie się. Ale chciałeś Mi jeszcze coś powiedzieć...»

«Późno już, Nauczycielu. Musisz iść spać.»

«Ty bardziej niż Ja, Szymonie. O świcie musisz się udać w drogę» [– odpowiada mu Jezus.]

«O! Ja! Zostać tu z Tobą, to bardziej krzepi niż leżenie w łóżku.»

«Mów. Wiesz, że mało śpię...» [– nalega Jezus.]

«Dobrze! Jestem głupcem, wiem o tym i mówię o tym bez wstydu. I gdyby chodziło tylko o mnie, nie musiałbym wiele wiedzieć, bo myślę, że największą mądrością jest kochać Cię, iść za Tobą i służyć Ci całym sercem. Ale Ty posyłasz mnie tu i tam i ludzie zadają mi pytania, a ja muszę im odpowiadać. Myślę, że to, o co Cię pytam, ludzie mogą chcieć wiedzieć ode mnie, bo ludzie mają zawsze te same myśli. Wczoraj mówiłeś, że niewinni i święci zawsze cierpią, a nawet, że cierpią za wszystkich. To jest trudne dla mojego rozumu i także to, że mówisz, iż oni sami będą tego pragnąć. I myślę, że skoro to dla mnie trudne, może być też trudne dla innych. Jeśli mnie zapytają, co mam odpowiedzieć?

W tej pierwszej wędrówce pewna matka powiedziała mi: „To niesprawiedliwe, że moja córeczka umiera w tak wielkich cierpieniach, bo jest dobra i niewinna”. A ja, nie wiedząc, co jej odpowiedzieć, wypowiedziałem słowa Hioba: „Pan dał, Pan wziął. Niech imię Pańskie będzie pochwalone”. Ale sam nie byłem o tym przekonany i nie przekonałem jej. Następnym razem chciałbym wiedzieć, co mówić...»

«To słuszne. Posłuchaj. To się wydaje niesprawiedliwością, a to jest wielka sprawiedliwość, że najlepsi cierpią dla wszystkich.

Powiedz Mi, Szymonie, czym jest ziemia, cała ziemia?»

«Ziemia? To wielki obszar, bardzo wielki, uczyniony z prochu, wody, skał, roślin, zwierząt i istot ludzkich» [– mówi Piotr.]

«Co jeszcze?»

«Jeszcze... to już wszystko... chyba że mam powiedzieć, że to jest dla człowieka miejsce kary i wygnania.»

«Ziemia jest ołtarzem, Szymonie. Ogromnym ołtarzem. Miała być ołtarzem stałego uwielbiania swego Stwórcy. Jednak ziemia pełna jest grzechów. Musi więc być ołtarzem stałej ofiary wynagradzającej, na którym płoną hostie. Ziemia powinna, jak inne światy rozsiane we wszechświecie, wyśpiewywać psalmy Bogu, który ją stworzył. Spójrz!»

Jezus otwiera drewniane okiennice i przez okno szeroko otwarte wchodzi świeżość nocy, szmer potoku, promień księżyca. Widać niebo usiane gwiazdami.

«Spójrz na te gwiazdy! One śpiewają pochwały dla Boga swoimi głosami – którymi jest światłość i ich ruch w nieskończonych przestworzach firmamentu. Od tysiącleci trwa ich śpiew, który wznosi się z lazurowych pól nieba do samych Niebios Boga. Możemy sobie wyobrazić, że gwiazdy i planety, ciała niebieskie i komety są jak stworzenia gwiezdne, które jak niebiescy kapłani, lewici, dziewice i wierni wyśpiewują w bezkresnej Świątyni uwielbienia dla Stwórcy. Posłuchaj, Szymonie. Usłysz szmer bryzy w listowiu i szum wody pośród nocy. Ziemia też śpiewa jak niebo, wraz z wiatrami, z wodami, z głosami ptaków i zwierząt. Firmamentowi wystarcza promieniejąca pochwała gwiazd, jakie go zaludniają, jednak świątyni, którą jest ziemia, nie wystarcza śpiew wiatru, wody i zwierząt. Na niej bowiem są nie tylko wiatry, wody i zwierzęta, wyśpiewujące nieświadomie pochwały dla Boga, ale jest na niej też człowiek: stworzenie doskonalsze od wszystkiego, co żyje w tym czasie i w świecie, obdarzone materią jak zwierzęta, minerały i rośliny, i duchem jak aniołowie niebiescy. Ludzie, jak oni, są przeznaczeni – o ile będą wierni w próbach – do poznania i posiadania Boga, najpierw przez łaskę, a potem – w Raju. Człowiek, połączenie wszystkich tych rodzajów bytów, posiada misję, której inne stworzenia nie posiadają. Ona powinna być dla niego nie tylko obowiązkiem, lecz ponadto radością: ma kochać Boga. Oddawać w sposób rozumny i dobrowolny miłosne uwielbienie Bogu. Odpłacać Bogu za miłość, którą On okazał człowiekowi dając mu życie i Niebo po życiu.

Uwielbiać Go w sposób rozumny. Zauważ, Szymonie: Jakie dobro Bóg może wyciągnąć ze stworzenia? Jaką korzyść? Żadną. Stworzenie nie powiększa Boga, nie uświęca Go, ani nie ubogaca. On jest nieskończony. Byłby taki nawet wtedy, gdyby Stworzenie nie istniało. Ale Bóg-Miłość chciał mieć miłość. Stworzył, aby mieć miłość. Jedynie miłość Bóg może wydobywać ze Stworzenia i ta miłość, która jest rozumna i wolna jedynie u aniołów i ludzi, jest chwałą Boga, radością aniołów, religią dla ludzi. W dniu, w którym na wielkim ołtarzu ziemi zamilkłyby pochwały i błagania miłości, ziemia przestałaby istnieć. Albowiem gdyby miłość wygasła, wygasłoby wynagrodzenie i gniew Boży unicestwiłby ziemskie piekło, którym stałaby się ziemia. Zatem ziemia, aby istnieć, musi kochać. I więcej: ziemia musi być Świątynią, która kocha i modli się dzięki rozumności ludzi. A w Świątyni, w każdej świątyni, jakie składa się ofiary? Ofiary czyste, bez plamy i bez skazy. Tylko one są miłe Panu. One i pierwociny. Ojcu rodziny bowiem powinno się dawać to, co najlepsze, a Bogu, Ojcu rodziny ludzkiej, należy dawać pierwociny wszystkiego i to co najlepsze.

Powiedziałem jednak, że ziemia ma podwójny obowiązek składania ofiary: obowiązek uwielbienia i wynagrodzenia. Ludzkość, która na niej jest, zgrzeszyła w pierwszych ludziach i stale grzeszy, dodając do grzechu braku miłości do Boga tysiące innych: swe przywiązania do głosów świata, ciała i szatana. Winna, grzeszna ludzkość, chociaż posiada podobieństwo do Boga, ma własny rozum i pomoc boską, jest jednak wciąż grzesznicą, coraz większą. Gwiazdy są posłuszne, rośliny są posłuszne, żywioły są posłuszne, zwierzęta są posłuszne. Tak jak potrafią, wychwalają Pana. Ludzie nie są posłuszni i nie wychwalają wystarczająco Pana. Stąd potrzeba dusz-ofiar, które kochają i wynagradzają za wszystkich. Są nimi dzieci, niewinne i pozbawione wiedzy. One ponoszą gorzką karę boleści za tych, którzy potrafią tylko grzeszyć. Duszami-ofiarami są święci, którzy dobrowolnie poświęcają się za wszystkich.

Wkrótce – bo rok czy wiek, to zawsze ‘niewiele’ w stosunku do wieczności – nie będzie się już sprawować innych ofiar całopalnych na ołtarzu wielkiej Świątyni ziemi jak tylko ofiarę ludzi-ofiar, wyniszczanych w ustawicznym poświęcaniu się: hostie [złączone] z Hostią doskonałą. Nie wzdrygaj się, Szymonie.

Nie mówię, że ustanowię kult podobny do kultu Molocha, Baala i Astarta. Ludzie sami złożą nas w ofierze. Rozumiesz? Złożą nas w ofierze. A my pójdziemy radośnie na śmierć, aby wynagrodzić i kochać za wszystkich. A potem przyjdą czasy, kiedy ludzie nie będą już składać ludzi w ofierze. Ale zawsze będą ofiary czyste, które miłość będzie wyniszczać wraz z Wielką Żertwą w ustawicznej Ofierze. Mówię o miłości do Boga i miłości ze względu na Boga. Zaprawdę takie będą hostie tego czasu i przyszłej Świątyni. Nie baranki i kozły, jałówki i gołębie, lecz ofiara serca – oto, co się podoba Bogu. Dawid to przeczuwał. I w nowych czasach, czasach ducha i miłości, jedynie ta ofiara będzie przyjemna.

Zauważ, Szymonie, że skoro Bóg musiał się wcielić, aby uśmierzyć Sprawiedliwość Bożą z powodu Grzechu pierworodnego i z powodu licznych grzechów ludzi, to w czasach prawdy jedynie ofiary z duchów ludzi będą mogły złagodzić [gniew] Pana.

Ty myślisz: „Dlaczego w takim razie On, Najwyższy, dał nakaz składania w ofierze młodych zwierząt i owoców drzew?” Mówię ci: dlatego że przed Moim przyjściem człowiek był ofiarą zanieczyszczoną i dlatego że nie znano Miłości. Teraz będzie znana. Człowiek, który pozna Miłość – gdyż Ja przywrócę Łaskę, dzięki której człowiek pozna Miłość – wyjdzie z letargu. Przypomni sobie, zrozumie, będzie żył tak, że zastąpi kozły i baranki, stając się sam ofiarą miłości i wynagrodzenia, aby naśladować Baranka Bożego, swego Nauczyciela i Odkupiciela. Będąca karą boleść zamieni się w miłość doskonałą, i błogosławieni będą ci, którzy przyjmą ją z doskonałej miłości.»

«Ale dzieci...»

«Chcesz powiedzieć o tych, które nie potrafią się jeszcze złożyć w ofierze... A wiesz, kiedy Bóg mówi do nich? Język Boga jest językiem duchowym. Dusza go rozumie i dusza nie ma wieku. A nawet mówię ci, że dusza dziecięca – ponieważ brak w niej przebiegłości i ma zdolność zrozumienia Boga – bardziej jest dojrzała niż dusza grzesznego starca. Mówię ci, Szymonie, że będziesz żył dość długo, aby zobaczyć wiele dzieci nauczających – dorosłych i także ciebie samego – mądrości heroicznej miłości. W tych małych, umierających śmiercią naturalną, Bóg działa bezpośrednio – z powodów tak wzniosłej miłości, że nie mogę ci jej wyjaśnić – wprowadzając je w mądrość, zapisaną w księgach Życia, które dopiero w Niebiosach przeczytają błogosławieni. Powiedziałem: przeczytają, ale tak naprawdę wystarczy widzieć Boga, aby poznać nie tylko Boga, lecz i Jego nieskończoną mądrość...

Już zaszedł księżyc, Szymonie.... Świt wkrótce nadejdzie, a ty nie spałeś...»

«To nie ma znaczenia, Nauczycielu. Utraciłem kilka godzin snu, a nabyłem tak wiele mądrości i byłem z Tobą. Ale jeśli pozwolisz teraz, odejdę. Nie pójdę spać, ale przemyśleć Twe słowa.»

Jest już w drzwiach i wychodzi, gdy nagle zatrzymuje się zamyślony i mówi:

«Jeszcze jedno, Nauczycielu. Czy to słuszne, żebym powiedział komuś, kto cierpi, że cierpienie nie jest karą, lecz... łaską, czymś jakby... jakby naszym powołaniem, pięknym, choć uciążliwym, pięknym, choć może się wydawać, temu kto nie wie, czymś odrażającym i smutnym?»

«Możesz tak mówić, Szymonie. To prawda. Boleść nie jest karą, kiedy umie się ją przyjąć i posłużyć się nią właściwie. Ból to jak kapłaństwo, Szymonie. Kapłaństwo dostępne dla wszystkich. Kapłaństwo, które daje wielką moc nad sercem Boga. I wielką zasługę. [Cierpienie,] choć zrodzone z grzechu, potrafi złagodzić Sprawiedliwość. Bóg bowiem potrafi posłużyć się dla Dobra nawet tym, co stworzyła Nienawiść, aby zadać cierpienie. Ja też nie chciałem innego środka, aby usunąć Grzech, gdyż nie ma sposobu większego niż ten.»


   

Przekład: "Vox Domini"