Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga VI - Męka Jezusa Chrystusa

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

14. WTOREK PRZED PASCHĄ. CZĘŚĆ II: NOC.

Napisane 7 marca 1945. A, 11441-11449

«Dzisiaj słyszeliście, co mówią poganie i żydzi. Widzieliście też, jak ci pierwsi kłaniali się przede Mną, a drudzy o mało co by Mnie nie pobili.

Ty, Piotrze, omal nie wpadłeś w ich ręce, bo zobaczyłeś, że umyślnie skierowali na Mnie owce, barany i byki, aby powalić Mnie na ziemię pokrytą odchodami.

Ty, Szymonie, choć jesteś tak roztropny, otworzyłeś usta, słysząc zniewagi najbardziej zawziętych członków Sanhedrynu, którzy ordynarnie atakowali Mnie mówiąc: “Usuń się, demonie, kiedy przechodzą posłańcy Boży”.

Ty, Judo, Mój kuzynie, i ty, Janie, Mój umiłowany, krzyczeliście i szybko [pomogliście] Mi umknąć. Zapobiegliście, żebym nie stał się ofiarą. Jeden z was bowiem pochwycił konia za lejce, a drugi stanął przede Mną, przyjmując na siebie uderzenie dyszla, skierowanego na Mnie, bo Sadok, z pogardliwym uśmiechem, ruszył Mi naprzeciw na wozie, jadąc prosto na Mnie.

Dziękuję za waszą miłość, która sprawiła, że unieśliście się przeciw obrażającym Tego, który nie posiada broni. Ujrzycie jednak wiele innych zniewag i przejawów okrucieństwa. Gdy ten księżyc powróci na niebo po raz drugi po tym wieczorze, wtedy zniewagi – które na razie są słowne lub gdy są czynne są nieznaczne – staną się konkretne i liczniejsze niż kwiaty na drzewach owocowych, które obecnie pojawiają się pośpiesznie, by zakwitnąć. Ujrzeliście i byliście zdziwieni uschłym figowcem i całym sadem jabłoniowym pozbawionym kwiatów. Figowiec, jak Izrael, odmówił pokrzepienia Synowi Człowieczemu i umarł w swoim grzechu. Sad, jak poganie, oczekuje godziny, o jakiej mówiłem dzisiaj, aby zakwitnąć i sprawić, że – dzięki słodyczy kwiatów, które spadną na głowę i pod stopy Zwycięzcy – zniknie ostatnie wspomnienie okrucieństwa ludzi.»

«Jaka to godzina, Nauczycielu? – pyta Mateusz – Tak dużo dzisiaj mówiłeś i o tak wielu rzeczach! Nie przypominam sobie dobrze, a chciałbym o wszystkim pamiętać. Być może chodzi o godzinę powrotu Chrystusa? Wtedy też mówiłeś o gałęziach, które stają się delikatne i wypuszczają listki.»

«Ależ nie! – woła Tomasz – Nauczyciel mówi tak, jakby ten spisek był bardzo bliski. Jakże więc w tak krótkim czasie może nadejść wszystko, o czym On mówi, że poprzedza Jego powrót? Wojny, zniszczenia, niewolnictwo, prześladowania, Dobra Nowina głoszona po całym świecie, zniszczenie i ohyda w Domu Bożym, a potem trzęsienia ziemi, epidemie, fałszywi prorocy, znaki na słońcu i gwiazdach... Ech! Trzeba wieków, aby to wszystko się spełniło! Zestarzeje się właściciel sadu, zanim doczeka się, że w tej godzinie jego ogród zakwitnie!»

«Nie będzie już wtedy jadł swych jabłek, bo, według mnie, wtedy będzie koniec świata» – stwierdza Bartłomiej.

«Aby sprawić, że przyjdzie koniec świata, wystarczyłaby jedna myśl Boga, a wszystko stałoby się na powrót nicością. A zatem sad jabłoniowy może czekać niezbyt długo. Jak rzekłem, tak się stanie. A między jednym i drugim upłyną wieki. To znaczy do ostatecznego tryumfu i powrotu Chrystusa» – wyjaśnia Jezus.

«A zatem? Cóż to za godzina?»

«O! Ja znam tę godzinę! – mówi Jan, płacząc – ja ją znam. To będzie po Twojej śmierci i zmartwychwstaniu!...» – Jan obejmuje Go mocno.

«I płaczesz, skoro zmartwychwstanie?» – żartuje Judasz Iskariota.

«Płaczę, bo najpierw musi umrzeć. Nie drwij ze mnie, demonie. Wiem i nie potrafię myśleć o tej godzinie.»

«Nauczycielu, on mnie nazwał ‘demonem’. Zgrzeszył względem swego towarzysza.»

«Judaszu, uważasz, że na to nie zasłużyłeś? [Jeśli tak, to] nie poczytuj mu tego za grzech. Ja sam zostałem nazwany ‘demonem’ i jeszcze Mnie tak nazwą.»

«Ale Ty mówiłeś, że jeśli ktoś znieważa swego brata, jest wi...»

«Cisza. Niech w obliczu śmierci skończą się wreszcie te odrażające oskarżenia, te kłótnie i kłamstwa. Nie niepokójcie Tego, który umiera.»

«Wybacz mi, Jezu – szepcze Jan. – Odczułem, że coś zbuntowało się we mnie, gdy usłyszałem jego śmiech... i nie mogłem się powstrzymać» – Jan obejmuje Jezusa, tuląc pierś do Jego piersi i płacze na Jego sercu.

«Nie płacz. Rozumiem cię. Pozwól Mi mówić.»

Jan nie puszcza jednak Jezusa, nawet gdy On siada na wielkim, wystającym korzeniu. Trwa tak, otaczając ramieniem Jego plecy, a drugim – pierś. Głowę opiera Mu na ramieniu i cichutko płacze. W świetle księżyca błyszczą jedynie łzy, spadające na purpurową szatę Jezusa. Wyglądają jak rubiny, krople bladej krwi, dotknięte światłem.

«Słyszeliście, co mówią dzisiaj żydzi i poganie. Nie powinno was przeto dziwić, gdy mówię: ‘Z ust Moich wychodziło zawsze słowo sprawiedliwości. I nie zostanie odwołane.’ [Niech was nie dziwi], gdy powiem o poganach – ciągle wraz z Izajaszem – że do Mnie przyjdą po Moim wywyższeniu ponad ziemię: “Przede Mną zegnie się każde kolano, na Mnie i we Mnie będzie przysięgał każdy język”. I nie będziecie mieć wątpliwości – kiedy zauważycie sposób [postępowania] żydów – że łatwo można powiedzieć bez obawy błędu, iż zostaną przyprowadzeni do Mnie ci bezczelni, którzy Mi się sprzeciwiają.

Ojciec Mój nie uczynił Mnie Swoim sługą tylko po to, by ożywić pokolenie Jakuba, by nawrócić to, co pozostaje z Izraela – resztę, lecz dał Mnie jako światło dla Narodów, abym był Zbawicielem dla całej ziemi. Dlatego w ciągu tych trzydziestu lat wygnania z Nieba i łona Ojca, ciągle wzrastałem w Łasce i Mądrości u Boga i ludzi, osiągając wiek doskonałości. I w tych ostatnich trzech latach – po rozpaleniu Mojej duszy i umysłu w ogniu miłości i po zahartowaniu ich w chłodzie pokuty – “uczyniłem Moje usta jakby ostrym mieczem”.

Święty Ojciec, Mój i wasz, aż do teraz strzegł Mnie w cieniu Swojej ręki, bo jeszcze nie nadeszła godzina Zadośćuczynienia. Teraz Mnie zostawia. Strzała wybrana, strzała z Jego Boskiego kołczanu – skaleczywszy, by uzdrowić, zadawszy ranę ludziom, aby zrobić wyłom w sercach dla Słowa i dla Światłości Bożej – teraz leci szybko i zdecydowanie, aby zranić Drugą Osobę, Wynagradzającego, Posłusznego za każdego nieposłusznego Adama... I jak uderzony wojownik padam, mówiąc z powodu zbyt wielu [ludzi]: “Na próżno się trudziłem, bez powodu, nic nie otrzymując. Zużyłem Moje siły na nic”.

Ale nie! Tak nie jest z Wiecznym Panem, który nigdy nie czyni niczego bez celu! Precz, szatanie, który chcesz Mnie doprowadzić do zniechęcenia, skusić do nieposłuszeństwa! Przyszedłeś na początku Mojej posługi i na końcu przychodzisz. Cóż, staję (i rzeczywiście Jezus podnosi się) do bitwy. Zmierzę się z tobą. I przysięgam na Siebie samego, że cię zwyciężę. Nie jest pychą powiedzenie tego, lecz – prawdą. Syn Człowieczy zostanie w Swoim ciele pokonany przez człowieka, nędznego robaka, który gryzie i zatruwa swoim zepsutym błotem. Ale Syn Boży, Druga Osoba niewyrażalnej Trójcy, nie zostanie pokonana przez szatana. Jesteś Nienawiścią i jesteś potężny w swym nienawidzeniu i w swym kuszeniu. Ze Mną będzie jednak moc, która ci się wymknie, bo nie potrafisz jej doścignąć ani nie umiesz jej ograniczyć. Miłość jest ze Mną!

Znam nie znaną [innym] udrękę, która Mnie czeka. Nie tę, o której powiem wam jutro, abyście wiedzieli, że wszystko, co robiono i co się działo ze Mną lub wokół Mnie, że wszystko, co w waszych sercach się kształtowało, było Mi znane. Znam inną udrękę... Nie tę, którą zadają włócznie lub kije, szyderstwa i uderzenia skierowane na Syna Człowieczego, ale sam Bóg. Tylko niewielu pozna tę udrękę ze względu na jej okropność, a jeszcze mniej przyjmie możliwość jej [istnienia].

W tej udręce – w której dwóch będzie głównych dręczycieli: Bóg, przez Swoją nieobecność, i ty, demonie, przez swoją obecność – Ofiara będzie miała ze sobą Miłość. Miłość żyjącą w Ofierze, pierwszą siłę Jej wytrzymałości w próbie, oraz Miłość w pocieszycielu duchowym, któremu już drżą złociste skrzydła z pragnienia, by zstąpić i otrzeć Mój pot. Zbiera on wszystkie łzy aniołów w niebiańskim kielichu i rozpuści w nim miód imion Moich odkupionych i kochających, aby złagodzić tym napojem ogromne pragnienie Udręczonego i Jego bezgraniczną gorycz.

I zostaniesz pokonany, demonie. Któregoś dnia, wychodząc z opętanego, powiedziałeś Mi: “Czekam, aby cię pokonać, gdy będziesz strzępem krwawiącego ciała”. Ja jednak odpowiedziałem: “Nie będziesz Mnie miał. Ja zwyciężam. Mój trud był święty, Moja obrona jest w Ojcu Moim. On broni dzieła Swojego Syna i nie dozwoli, aby ugiął się Mój duch.”

Ojcze, mówię Ci, już od tej chwili mówię Ci, ze względu na tę straszliwą godzinę: ‘W ręce Twoje oddaję ducha Mojego’.

Janie, nie zostawiaj Mnie... Wy idźcie. Pokój Pana niech będzie tam, gdzie szatan nie jest gościem. Żegnajcie.»

Wszystko się kończy.


   

Przekład: "Vox Domini"