Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga VI - Męka Jezusa Chrystusa

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

16. ŚRODA PRZED PASCHĄ. CZĘŚĆ II: NOC.

Napisane 8 marca 1945. A, 11450-11466

«Powiedziałem wam: “Bądźcie uważni, czuwajcie i módlcie się, aby was nie zastano ogarniętych sennością.” Widzę jednak, że wasze zmęczone oczy usiłują się zamknąć, a wasze ciała, nawet jeśli tego nie chcecie, szukają pozycji [dogodnej] do spoczynku. Macie rację, Moi biedni przyjaciele! Wasz Nauczyciel wiele od was wymagał w tych dniach, a wy jesteście tak zmęczeni. Jednak odtąd za kilka godzin, już za kilka godzin, będziecie zadowoleni, że nie straciliście ani jednej chwili z Mojej bliskości. Będziecie się cieszyć, że niczego nie odmówiliście waszemu Jezusowi. Zresztą to po raz ostatni mówię wam o rzeczach wywołujących łzy. Jutro będę wam mówił o miłości i uczynię cud, który cały będzie miłością. Przygotujcie się przez wielkie oczyszczenie na przyjęcie go. O, mówić wam o miłości zamiast o karze – o ileż to bardziej zgodne z Moim Ja! Jakże słodko jest Mi mówić: “Kocham was. Przyjdźcie. Całe Moje życie marzyłem o tej godzinie!” Jednak mówienie o śmierci też jest miłością. To miłość. Tak samo jak umrzeć dla tych, którzy was miłują, jest największym dowodem miłości. To miłość, bo przygotowanie Swych ukochanych przyjaciół na nieszczęście jest pełną uczucia przezornością, która chce ich przysposobić na tę godzinę, a nie przerazić. To miłość, gdyż powierzenie tajemnicy jest dowodem szacunku, jakim darzymy tych, którym ją powierzamy. Wiem, że zasypywaliście Jana pytaniami, bo chcieliście wiedzieć, co mu mówiłem, gdy byłem z nim sam. Nie wierzyliście, że nie było słów, lecz to prawda. Wystarczyło Mi, że był ktoś przy Mnie...»

«Dlaczego on, a nie ktoś inny?» – pyta Iskariota i czyni to z pogardliwą hardością.

Także Piotr, a z nim Tomasz i Filip mówią:

«Tak, dlaczego z nim, a nie z innymi?»

Jezus odpowiada Iskariocie:

«Chciałbyś nim być? Czy możesz się tego domagać? Był chłodny poranek miesiąca Adar... Byłem wtedy nieznanym wędrowcem, [idącym] drogą przy rzece... Zmęczony, okryty kurzem, wychudzony postem, z zaniedbaną brodą, w dziurawych sandałach, byłem podobny do żebraka kroczącego drogami świata... on Mnie jednak ujrzał... i rozpoznał we Mnie Tego, na kim spoczęła Gołębica Wiecznego Ognia. W czasie tego pierwszego Mojego przemienienia ujawnił się z pewnością jeden atom Mojej Boskiej wspaniałości. Oczy otwarte przez Pokutę Chrzciciela, oczy, które Czystość zachowała anielskimi, ujrzały to, czego nie zobaczyli inni. I czyste oczy niosły tę wizję w sanktuarium serca, aby ją w nim zamknąć jak perłę w szkatule... Kiedy podniosły się około dwa miesiące później na wędrowca w łachmanach, jego dusza rozpoznała [Go]... Byłem jego miłością, jego pierwszą, jedyną miłością. Pierwszej i jedynej miłości się nie zapomina. Dusza odczuwa, jak przychodzi, nawet gdy jest oddalona; odczuwa, jak przychodzi z dala i drży z radości, i budzi ducha, a ten budzi ciało, aby wszystko uczestniczyło w uczcie radości z ponownego spotkania i z miłowania się. I drżące usta powiedziały Mi: “Pozdrawiam Cię, Baranku Boży”. O, wiaro czystych, jakże jesteś wielka! Jak pokonujesz wszelkie przeszkody! On nie znał Mojego Imienia. Kim byłem? Skąd przychodziłem? Co robiłem? Czy byłem bogaty? Czy byłem ubogi? Czy byłem mądry? Czy byłem niewykształcony? Po cóż wiedzieć o tym wszystkim [komuś, kto ma] wiarę? Czy ona wzrasta albo pomniejsza się przez tę wiedzę? On wierzył temu, co powiedział Poprzednik. Jak gwiazda, która zmienia miejsce z rozkazu Stwórcy, [przenosząc się] z jednego [krańca] nieba na drugi, tak on oderwał się od swego nieba, Chrzciciela, od jego gwiazdozbioru i przybył, [aby zajaśnieć] na swym nowym niebie: Chrystusie, w gwiazdozbiorze Baranka. Ta gwiazda, choć nie największa, jest najpiękniejsza i najczystsza w konstelacji miłości.

Od tamtej chwili upłynęły trzy lata. Gwiazdy wielkie i małe przyłączyły się do Mojej konstelacji, a potem oderwały się. Niektóre upadły i umarły. Inne zostały zasnute przez ciężkie wyziewy. On jednak pozostał zwrócony ze swym czystym światłem ku swemu Biegunowi. Pozwólcie Mi patrzeć na jego światło. W ciemnościach Chrystusa będą dwa światła: Maryja, Jan. Nie będę jednak prawie ich mógł widzieć, tak wielki będzie Mój ból. Pozwólcie Mi odcisnąć w Moich źrenicach, jako wspomnienie czystości, te cztery tęczówki – będące kawałkami nieba między ich jasnymi rzęsami – aby zabrać je ze Sobą tam, gdzie nikt nie będzie mógł iść. Cały grzech! Wszystko na barkach Człowieka! O! Ta kropla czystości!... Moja Matka! Jan! I Ja!... Trzech rozbitków wynurzających się z ruiny ludzkości w morzu Grzechu!

To będzie godzina, w której Ja, odrośl z rodu Dawida, wypowiem pełne jęku, dawne westchnienie Dawida: “Boże Mój zwróć się ku Mnie. Dlaczegoś Mnie opuścił? [por. Mt 27,46; Mk 15,34]  Oddaliło Mnie od Ciebie ujadanie o wszystkich zbrodniach, jakie wziąłem na Siebie w imieniu wszystkich... Jestem robakiem, nie jestem już człowiekiem, lecz hańbą u ludzi, odrzuconym przez lud.” I posłuchajcie Izajasza: “Poddałem Moje ciało bijącym Mnie, Moje policzki – rwącym Mi brodę, nie zasłoniłem Mej twarzy przed znieważającymi Mnie i plującymi na Mnie.” Posłuchajcie na nowo Dawida: “Mnóstwo cielców Mnie otoczyło, liczne byczki Mnie osaczyły. Rozwierają przede Mną swe paszcze, aby Mnie rozszarpać, jak lwy drapieżne i ryczące. Rozlałem się jak woda.” I Izajasz to uzupełnia: “Ja sam zafarbowałem Moje szaty.” O! Moje szaty, samym sobą je zafarbuję, nie Moim gniewem, lecz Moją boleścią i Moją miłością do was. Jak dwa płaskie kamienie prasy rozgniotą Mnie i wycisną Moją Krew. Nie różnię się od winnego grona, które się ściska, które w swym pięknie wchodzi do prasy, a zgniecione staje się wyciśniętą papką, pozbawioną soku i piękna.

A o Moim sercu mówię z Dawidem: “Jak wosk staje się Moje serce, w Mojej piersi topnieje”. O! Serce doskonałe Syna Człowieczego, czymże teraz się stajesz? Podobne jest do serca, które wyczerpało się i pozbawiło sił, jakby po długim życiu w hulankach. Język Mój przywiera do podniebienia z powodu gorączki i agonii. I śmierć przybliża się w swym prochu duszącym i oślepiającym.

I jeszcze nie ma litości! “Stado, sfora psów Mnie opadła i kąsają Mnie. Na Moje rany spadają ukąszenia, a na ukąszenia – bicze. Nic na Moim ciele nie pozostało bez boleści. Kości trzeszczą, wywichnięte przez haniebne rozciąganie. Nie wiem, gdzie oprzeć Moje ciało. Straszliwa korona jest ognistym kołem, wnikającym do Mojej głowy. Wiszę na Moich przeszytych rękach i stopach. Wywyższony ukazuję Moje ciało światu i wszyscy mogą policzyć Moje kości”...»

«Zamilknij! Zamilknij!» – szlocha Jan.

«Nie mów już! Przyprawiasz nas o śmierć!» – błagają Jego kuzyni.

Andrzej nie mówi, lecz wsunął głowę między kolana i cicho płacze. Szymon jest siny. Piotr i Jakub, syn Zebedeusza, wyglądają jak na torturach. Filip, Tomasz, Bartłomiej są jak trzy kamienne posągi wyrażające udrękę.

Judasz Iskariota ma jakby przerażającą, demoniczną maskę. Wydaje się potępieńcem, który wreszcie pojął, co uczynił. Usta ma otwarte, jakby chciał wydać okrzyk wyjący w jego wnętrzu, któremu nie udaje się opuścić jego ściśniętego gardła. Jego oczy są powiększone, przerażone jak u szaleńca; policzki – ziemiste pod zasłoną jego brunatnej, zgolonej brody; włosy – w nieładzie, bo co jakiś czas mierzwi je dłonią. Oblewa go zimny pot i wygląda, jakby był bliski omdlenia.

Mateusz – podnosząc oczy spuszczone ku ziemi, szukając pomocy w swym otoczeniu – dostrzega go i mówi:

«Judaszu! Źle się czujesz?... Nauczycielu, Judasz cierpi!»

«Ja też – odpowiada Chrystus – jednak Ja cierpię w pokoju. Stańcie się duchami, aby móc znieść tę godzinę. Ktoś, kto jest “ciałem”, nie może jej znieść, nie stając się szaleńcem...

Dawid mówi dalej, widząc męki swego Chrystusa: “Jeszcze nie są zadowoleni, więc wpatrują się we Mnie i szydzą ze Mnie i dzielą między siebie Moje szaty, los rzucając o Moją tunikę. Ja jestem Złoczyńcą. To ich prawo.”

O! Ziemio, spójrz na twego Chrystusa! Umiej Go rozpoznać, choć tak jest wyniszczony. Posłuchaj, przypomnij sobie słowa Izajasza i pojmij, dlaczego – wielkie dlaczego – On stał się kimś takim i człowiek mógł Go zabić, i doprowadzić do tego stanu Słowo Ojca. “Nie miał On wdzięku ani też blasku. Widzieliśmy Go. Wygląd Jego pozbawiony był piękna i nie kochaliśmy Go. Wzgardzony jak ostatni spośród ludzi, On, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, zakrytą miał Swoją twarz. Wzgardzili Nim wszyscy i mieliśmy Go za nic.” To było piękno Odkupiciela, ta twarz Udręczonego. Lecz ty, głupia ziemio, wolałaś Jego pogodne oblicze! “Zaprawdę, On obarczył się naszymi boleściami. A my patrzyliśmy na Niego jak na trędowatego, jak na przeklętego przez Boga i wzgardzonego. Jego zaś, przeciwnie, zraniły nasze nikczemności. To na Niego spadła kara zachowana dla nas, kara, która przywraca nam pokój z Bogiem. Przez jego sińce zostaliśmy uzdrowieni. Byliśmy jak zabłąkane owieczki. Wszyscy utraciliśmy prawą drogę, a Pan na Niego zwalił winy wszystkich.” Niech ten lub ci – którzy sądzą, że byli użyteczni samym sobie lub Izraelowi – porzucą swe złudzenia. Tak samo ci, którzy myślą, że są silniejsi od Boga. Również ci, którzy myślą, że nie muszą odpłacić za ten grzech, bo Ja dobrowolnie wydaję się na śmierć. Ja wypełniam Moje święte zadanie, doskonale posłuszny Ojcu, lecz to nie usuwa ich [winy] posłuszeństwa szatanowi i nikczemności ich czynu. Tak. Twój Odkupiciel został poświęcony, bo chciał tego, o ziemio. “On nie otwarł ust Swoich, aby wypowiedzieć słowo prośby, żeby Go oszczędzono. Nie wypowiedział ani jednego słowa przekleństwa na Swoich zabójców. Jak owieczka, która pozwala prowadzić się do rzeźni, żeby ją zabito, jak baranek niemy wobec tych, którzy go strzygą.”

“Po Swym zatrzymaniu i skazaniu został usunięty. Nie będzie miał potomstwa. Jest jak roślina wyrwana z ziemi żyjących. Bóg uderzył Go z powodu grzechów Swego ludu. Czy nikt z Jego pokolenia na tej ziemi nie będzie Go opłakiwał? Czy nie będzie miał syna ten, kogo wyrwano z ziemi?”

O! Ja ci odpowiadam, o proroku twego Chrystusa. Chociaż Mój lud nie ma łez dla tego, który został zabity jako niewinny, będą nad nim płakać aniołowie niebieskiego ludu. Chociaż jako mężczyzna nie będzie mieć syna, bo Jego Natura nie mogła związać się ze śmiertelnym ciałem, będzie miał licznych synów według rodzenia, które nie pochodzi od ciała i krwi, jak u zwierzęcia, lecz z rodzenia duchowego, które uczyni wiecznym Jego potomstwo.

I jeszcze ci wyjaśniam, o świecie, który nie pojmujesz proroka, kim są bezbożni wysłani, by Go złożyć w grobie, i ci bogaci [skazujący Go] na śmierć. Spójrz, o świecie, czy jeden z tych, którzy Go zabili miał pokój i długie życie! On, Żyjący, szybko porzuci śmierć. Lecz jak liście, które wiatr jesienny skrywa, jeden po drugim, w zakamarkach bruzd, po strąceniu ich powtarzającymi się silnymi podmuchami, tak – jeden po drugim – zostaną wkrótce złożeni w nędznym grobie, jaki dla Niego przeznaczyli. Jednego zaś z nich, który żył dla złota – gdyby wolno było to, co nieczyste, złożyć tam, gdzie był Święty – można by zaraz położyć tam, gdzie będzie jeszcze wilgoć niezliczonych ran Ofiary złożonej na górze, [tak szybko umrze].

Bóg pomści Oskarżonego, w którym nie ma winy, bo nigdy nie było oszustwa w Jego ustach ani niegodziwości w Jego sercu. Pochłoną Go cierpienia. A kiedy już zostanie wyniszczony, kiedy Jego życie zostanie przecięte wynagradzającą ofiarą, wtedy rozpocznie się Jego chwała dla tych, którzy przyjdą w przyszłości. Wszystkie życzenia i święte pragnienia Boga w odniesieniu do Niego spełnią się. Z powodu udręk Swojej duszy ujrzy chwałę prawdziwego ludu Bożego i będzie z jej powodu szczęśliwy. Jego niebieska nauka, przypieczętowana Jego Krwią, będzie usprawiedliwieniem dla bardzo wielu, którzy są pośród najlepszych. On weźmie na Siebie niegodziwości grzeszników. Dlatego On, ten Król nieznany, którego wyśmiali przewrotni, a najlepsi nie zrozumieli, będzie miał, o ziemio, wielką liczbę [poddanych]. Podzieli ze Swoimi szaty zwyciężonych. Podzieli szaty mocnych, jedyny Sędzia trzech królestw i Królestwa.

Na wszystko zasłużył, On bowiem wszystko dał. Wszystko zostanie Mu przekazane, bo wydał Swe życie na śmierć i zaliczono Go do złoczyńców, Jego – bez grzechu. Nie było w nim innego ‘grzechu’ niż doskonała miłość i nieskończona dobroć. Te dwa ‘grzechy’, których świat nie wybacza – miłość i dobroć – skłoniły Go do tego, by wziąć na Siebie grzechy wielu, całego świata, i do modlitwy za grzeszników. Za wszystkich grzeszników. Nawet za tych, z powodu których został wydany na śmierć.

Skończyłem. Nie ma nic więcej do powiedzenia. Wszystko, co chciałem, powiedziałem o mesjańskich proroctwach. Od Mojego narodzenia do Mojej śmierci wszystko ukazałem wam w świetle, abyście Mnie poznali i nie mieli wątpliwości. I nie miejcie wytłumaczeń dla swego grzechu.

Teraz módlmy się razem. To ostatni wieczór, kiedy możemy się tak modlić – wszyscy połączeni jak [owoce] zawarte w [jednym] winnym gronie. Chodźcie. Módlmy się: “Ojcze nasz, któryś jest w Niebie, niech się święci Imię Twoje. Niech przyjdzie Królestwo Twoje. Niech będzie spełniana wola Twoja na ziemi tak, jak jest w Niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Daruj nam nasze długi, jak my je darujemy naszym dłużnikom. Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas wybaw od zła. Amen.”

“Święć się Imię Twoje”. Ojcze, Ja je uświęciłem. Zmiłuj się nad Twoim Nasieniem.

“Przyjdź Królestwo Twoje.” Umieram, aby je ustanowić. Zmiłuj się nade Mną.

“Niech Twoja Wola będzie spełniana.” Przyjdź z pomocą Mojej słabości, Ty, który stworzyłeś ciało ludzkie i przyoblekłeś nim Twoje Słowo, abym na tym świecie był Ci posłuszny, tak jak zawsze byłem Ci posłuszny w Niebie. Zmiłuj się nad Synem Człowieczym.

“Daj nam Chleba...” Dla duszy chleba. Chleba nie z tej ziemi. Nie dla Siebie o niego proszę. Potrzebuję tylko Twego umocnienia duchowego. Ale dla nich, Ja, Żebrak, wyciągam do Ciebie rękę. Wkrótce będzie przebita i przybita i nie będzie mogła wykonywać gestu miłości. Ale teraz jeszcze potrafi. Ojcze, pozwól Mi dać im Chleb, żeby codziennie umacniał słabość biednych synów Adama. Oni są słabi, o, Ojcze, są mali, bo nie mają Chleba, który jest mocą, anielskiego Chleba, który prowadzi do uduchowienia człowieka i do przebóstwienia w Nas.

“Daruj nam nasze długi...”»

Jezus, który mówił stojąc i błagał z rozwartymi ramionami, teraz klęka i wznosi ręce i twarz ku Niebu. Oblicze pobielałe od mocy błagania i od pocałunku księżyca, oblicze porysowane niemymi łzami.

«Synowi Swojemu wybacz, o, Ojcze, jeśli w czym Tobie uchybił. Wobec Twojej Doskonałości mogę okazać się niedoskonały, Ja, Twój Chrystus, którego ciało obciąża. Wobec ludzi... nie. Mój rozum jasno zapewnia Mnie, że zrobiłem dla nich wszystko. Ale Ty wybacz Twojemu Jezusowi... Ja także przebaczam. Abyś Ty Mi przebaczył, Ja wybaczam. Ileż muszę wybaczyć! Ile!... Jednak przebaczam. Tym tutaj obecnym, uczniom nieobecnym, ludziom o głuchych sercach, nieprzyjaciołom, szydercom, zdrajcom, zabójcom, bogobójcom... Tak, przebaczyłem całej Ludzkości. Ze względu na Mnie, o, Ojcze, uznaj za darowany każdy dług człowieka wobec Człowieka. Umieram, aby dać wszystkim Twoje Królestwo, i nie chcę, aby był poczytany za [powód do] potępienia grzech przeciwko wcielonej Miłości... Nie? Mówisz: nie? To jest Mój ból. To nie wlewa Mi w serce pierwszy łyk straszliwego kielicha. Ale, Tobie, Ojcze, któremu zawsze byłem posłuszny, mówię: “Niech będzie tak, jak Ty chcesz”.

“Nie wódź nas na pokuszenie”. O, jeśli chcesz, możesz oddalić demona! To on jest pokusą, która pobudza ciało, umysł, serce. To on jest Zwodzicielem. Oddal go, Ojcze! [Daj] pomoc Swego archanioła! Niech ucieknie ten, który – od narodzenia aż do śmierci – nas osacza... O, Ojcze Święty, zmiłuj się nad Swoimi dziećmi!

“Zbaw nas, zbaw nas od złego!” Ty to potrafisz. My tu płaczemy... Tak piękne jest Niebo, a my boimy się je utracić. Mówisz: “Mój Święty nie może go utracić”. Ale Ja chcę, żebyś Ty widział we Mnie Człowieka, Pierworodnego spośród ludzi. Jestem ich Bratem. Modlę się za nich i z nimi, Ojcze, zmiłuj się! O, zmiłuj się!...»

Jezus pochyla się aż do ziemi. Potem wstaje:

«Chodźmy. Pożegnajmy się w ten wieczór. Jutro wieczorem nie będziemy już mieć tej możliwości. Będziemy zbyt poruszeni, a nie ma miłości, gdzie jest wzburzenie. Dajmy sobie pocałunek pokoju. Jutro... jutro każdy będzie należał do siebie... Dziś wieczorem możemy być jeszcze dla wszystkich i wszyscy dla każdego.»

Całuje ich po kolei, zaczynając od Piotra. Potem jest Mateusz, Szymon, Tomasz, Filip, Bartłomiej, Iskariota, dwaj kuzyni [Juda i Jakub], Jakub, syn Zebedeusza, Andrzej i w końcu Jan, na którym Jezus wspiera się, gdy wychodzą z Getsemani.


   

Przekład: "Vox Domini"