Biblioteka 


Maria Valtorta
Cierpienie dla Jezusa

   Spis treści


1. Przyszedłbym po raz drugi umrzeć dla waszego odkupienia.
2. Ofiara dzieci - pierwszych w zastępie małych odkupicieli.
3. Życie miłością uzdalnia do ofiar.
4. Ofiara za kapłanów.
5. Bóg w pełni udziela się cierpiącym.
6. Dusza-ofiara pociesza mnie, gdyż zbawia dusze innych.
7. Ofiara - balsam ratujący od zepsucia.
8. Ofiary dzieci nie są daremne.
9. Tylko uleganie pokusie jest złem.
10. Dwa królestwa ducha.
11. Gdyby wynagradzających było wielu...
12. Niekończące się cierpienie Maryi.
13. Wynagradzać przed Najświętszym Sakramentem.
14. Miłosierdzie wobec wszystkich ludzi.
15. Zanieść Boga wszystkim narodom.
16. Ofiara filtrem wchłaniającym gorycz.
17. Ileż dusz ratują dla mnie ofiary!
18. Miłość potrzebuje naczyń, które by ją przyjęły i nikogo nie odrzuca.
19. Bardziej niż kiedykolwiek trzeba się modlić i cierpieć.
20. Śmierć z miłości.
21. Krew Boga-Człowieka przebacza i potępia.
22. Nie wiesz, jaką wartość w moich rękach ma twoje cierpienie!
23. Im bardziej święta jest dusza, tym bardziej potrafi kochać i cierpieć.
24. Pragnę dusz ukrzyżowanych z miłości.
25. Bóg nigdy nie jest złośliwy ani niesprawiedliwy.
26. Bądźcie wobec mnie jak dzieci, a zapewnicie sobie wieczną chwałę.
27. Słodkie udręczenie, które otwarło wam drogę do nieba.
28. Płaczcie nad tymi, którzy się mnie zapierają i módlcie się za nich.
29. Prawdziwy uczeń.
30. Najpewniejszy sposób dojścia do Boga.
31. Dusza-ofiara małym odkupicielem.
32. Krzyż jest ciężarem, lecz także podporą i wyniesieniem.
33. Stać między światem a Bogiem.
34. Nie zawsze upada się z powodu grzechu.
35. Heroizm ofiar pokonuje grzech.
36. W godzinie mojego zwycięstwa dusze-ofiary zabłysną jak słońce.
37. Żyję w moich ofiarach.
38. Bądź jak źródło Boga na ziemi.
39. Ofiara - zwycięzca świata.
40. Ofiarować nawet pociechę Bożej obecności.
41. Nie gardźcie ubogimi posłańcami Boga!
42. Kochaj, bo miłość jest źródłem światła.
43. Odkupiciel znajduje odpoczynek w niewinności i pokucie dusz-ofiar.


PRZYSZEDŁBYM PO RAZ DRUGI UMRZEĆ DLA WASZEGO ODKUPIENIA...

Mówi Jezus:
Za pierwszym razem mój Ojciec, ażeby oczyścić ziemię zesłał obmycie wodą. Za drugim razem - zesłał obmycie krwią i to jaką Krwią! Lecz ani pierwsze, ani drugie obmycie nie zdołało uczynić z ludzi dzieci Bożych. Teraz Ojciec jest zmęczony i dla wygubienia rodzaju ludzkiego, pozwala rozpętać się karom piekielnym, bo ludzie bardziej upodobali sobie piekło niż Niebo, a ich władca, Lucyfer, dręczy ich, chcąc ich nakłonić do złorzeczenia Nam, ażeby się stali jego doskonałymi synami.

Ja przyszedłbym po raz drugi umrzeć dla ich ocalenia przez śmierć jeszcze okrutniejszą... Ale Ojciec mój na to nie pozwala... Moja Miłość zezwoliłaby, ale Sprawiedliwość - nie. Ona wie, że to byłoby daremne. Dlatego przyjdę dopiero w ostatniej godzinie. Lecz biada tym, którzy Mnie wtedy ujrzą, a swoim panem wybrali Lucyfera! Nie będzie wtedy potrzebna broń w rękach Moich aniołów, aby odnieść zwycięstwo z bitwie z antychrystami. Wystarczy Moje spojrzenie.

O! Gdyby ludzie umieli się jeszcze zwrócić do Mnie, który jestem zbawieniem! Pragnę tylko tego i płaczę, bo widzę, że nic nie jest zdolne skłonić ich do podniesienia głowy ku Niebu, skąd Ja wyciągam ręce.

Cierp więc, Mario, i powiedz dobrym, aby cierpieli, czyniąc zadość Mojemu drugiemu męczeństwu, którego Ojciec nie pozwala Mi wypełnić. Każdemu stworzeniu, które złoży siebie w ofierze, jest dane ocalenie kilku dusz. Kilku... i nie należy się dziwić, że tak niewiele przyznaje się małemu odkupicielowi, gdy się pomyśli, że Ja, Boski Odkupiciel, na Kalwarii, w godzinie Mojej ofiary, z tysiąca osób, obecnych przy Mojej śmierci, doprowadziłem do zbawienia łotra, Longina i niewielu, niewielu innych...

Dopisek Marii:

Zastanawiałam się nad rozmową, o jakiej mi doniesiono, w której ktoś rzekł, że wielu liczy na moje modlitwy, żeby coś uzyskać, bo uznano, że to, o co prosiłam, otrzymałam.

Nie odczułam z tego powodu żadnej pychy, tylko głęboką wdzięczność dla Boga, który jest tak dobry, że dał mi poznać osiągnięte szczęście innych serc. Ale tym sercom chcę powiedzieć i mówię - szczególnie tym, które tego ranka dały mi poznać swe myśli - że to się nie stało przez moją zasługę. Wszyscy, gdyby chcieli, mieliby tę samą zdolność. Nie jest potrzebna żadna metoda lub studia, żeby dojść do tej mocy błagania. Ważne jest, by z własnego serca uczynić żłób betlejemski, żeby przyjąć Jezusa-Dziecię, a z samych siebie - krzyż, żeby nosić Jezusa-Odkupiciela. Kiedy będziemy Go tak nosić, nierozerwalnie, staniemy się Jego dopełnieniem, a On - jedynym i prawdziwym obrońcą w każdej sprawie. Sekretem otrzymywania wszelkich łask, jakie bliźni przypisuje naszym nieistniejącym zasługom, jest jedynie nasze unicestwienie w Chrystusie, tak pełne, że rozprasza się nasza własna osoba ludzka i zmusza Jezusa do tego, by jedynie On działał w każdej chwili. My jedynie przynosimy Mu głosy ludzi opatrzone miłosnym pocałunkiem. Reszty dokonuje On Sam.


OFIARA DZIECI - PIERWSZYCH W ZASTĘPIE MAŁYCH ODKUPICIELI

Mówi Jezus:
To cię smuci? Mnie też. Biedne dzieci! Dzieci, które tak bardzo kochałem, a które tak muszą umierać! Ja, który je głaskałem z czułością Ojca i Boga, który widzę w dziecku arcydzieło Jego stworzenia, jeszcze niezepsute! Dzieci, które umierają, zabite przez nienawiść i otoczone chórem nienawiści.

O! Ojcowie i matki, nie profanujcie przekleństwami niewinnej ofiary tych złamanych kwiatów! Wiedzcie, ojcowie i matki, że ani jedna łza tych maleństw, ani jeden szloch tych niewinnych ofiar, nie pozostaje bez echa w Moim Sercu. Przed nimi otwiera się Niebo, albowiem niczym nie różnią się od swych małych braci z przeszłości, zabitych przez Heroda z nienawiści do Mnie. Oni też zostali zabici przez złych Herodów, strażników władzy, którą Ja im powierzyłem, żeby się nią posługiwali dla dobra i z której będą musieli zdać Mi sprawę.

Przyszedłbym dla wszystkich. Ale zwłaszcza dla nich, dopiero co zrodzonych do życia - daru Boga, a już wydartych życiu bestialstwem - darem demona. Wiedzcie jednak, że dla zmycia zarażonej krwi, plamiącej ziemię, rozlewanej z zawziętością i złorzeczeniem z powodu nienawidzenia i przeklinania Mnie, który jestem Miłością, potrzeba tej rosy niewinnej krwi, jedynej, która potrafi płynąć bez przeklinania, bez nienawidzenia. Tak samo Ja, Baranek, wylałem Moją krew za was. Niewinne [dzieci] to małe baranki nowej ery, jedyne, których ofiara zebrana przez aniołów stanowi dopełnienie miłe Mojemu Ojcu.

Po nich idą pokutujący. Po nich. Ponieważ nawet najdoskonalszy z nich wlecze w swojej ofierze zgorzelinę ludzkich niedoskonałości, nienawiści, egoizmu. Pierwszymi w zastępie nowych odkupicieli są dzieci, których oczy zamknęły się na potworności, żeby się otworzyć na Moim Sercu w Niebie.


ŻYCIE MIŁOŚCIĄ UZDALNIA DO OFIAR

Mówi Jezus:
Wielu - gdyby wielu przeczytało to, co mówię do ciebie - uznałoby, że pewne wyrażenia są zbyt mocne, niemal niemożliwe z ich ludzkiego punktu widzenia. Ojca (Kierownika duchowego - o. Migliorini.) zdziwi to mniej, gdyż jako mój sługa, wie, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, nawet pewne sposoby postępowania wobec dusz, za którymi nie nadążają ludzie, którzy oceniają sprawy i stosują wzory i modele, jakie sobie sami stworzyli.

Kiedy powiedziałem: „Tak cię ukochałem, że nawet spełniłem twoje zachcianki...”, wypowiedziałem zdanie, które może spowodować, że wielu wytrzeszczy oczy i Mnie skrytykuje, a ciebie - niezbyt miło osądzi. A jednak tak jest i to wynika z mojego najbardziej słusznego sposobu patrzenia.

Kiedy zechciałem mieć cię dla Mnie, biedna Mario, byłaś tak bardzo ziemska. Twoje otoczenie było jeszcze bardziej przeniknięte ludzką naturą niż ty sama i to obciążało cię coraz bardziej tak, że byłaś w istocie małą dzikuską. Gdybym wtedy zażądał od ciebie tego, o co poprosiłem potem, a szczególnie o to, czego, godzina po godzinie, chcę od ciebie teraz, uciekłabyś przestraszona.

Jednak Jezus nigdy nie straszy. Jezus dla Swych drogich dzieci jest ojcem o doskonałej dobroci, boskiej serdeczności, gdyż choć Jezus był człowiekiem i poznał ludzkie uczucia, to zawsze pozostał Bogiem i dlatego w uczuciach posiada doskonałość Boga.

Zatem, żeby się do ciebie zbliżyć i żebyś ty się zbliżyła do Mnie bez obawy i z coraz większą miłością, kierowałem się zasadą, jakiej używają ludzie dla zapanowania nad nieokrzesanymi dziećmi. Ofiarowałem ci i dałem wszystko, czego pragnęłaś. Czasem były to błahostki, czasem rzeczy wielkie. A twój Jezus dawał ci to.

Czasem śniłaś z otwartymi oczyma i uznawałaś sen za rzeczywistość. Człowiek zaprzeczyłby ci i uznał za głupią i nieszczerą. Ja, Bóg, zamieniłem twe marzenia w pewniki, żeby cię nie upokarzać w oczach świata. Dzięki temu tak Mnie pokochałaś, że doszłaś do tego, czym jesteś teraz: istotą zagubioną we Mnie, nierozerwalnie ze Mną złączoną.

Ty, istota ograniczona i niedoskonała, nie istniejesz już ze swymi ludzkimi ograniczeniami i niedoskonałościami, bo Ja cię pochłonąłem i ty pozwoliłaś, żebym cię pochłonął. Widzisz Mnie we wszystkim, co ci się przydarza: w tym, co miłe, niemiłe, radosne, smutne. Działasz, wpatrzona w Moje Oblicze. Jesteś oczarowana Moim Obliczem. Mógłbym kierować tobą spojrzeniem. A nawet mniej: bicie mojego Serca, moja Miłość cię prowadzi. Żyjesz moją miłością. Żyjesz w mojej miłości. Żyjesz dzięki mojej miłości.

Kiedy się cieszysz, biegniesz do Mnie śmiejąc się, żeby Mi podziękować. Kiedy czegoś potrzebujesz, wyciągasz rękę, prosząc o to. Gdy spotyka cię ból, przychodzisz płakać na moim Sercu. Jesteś tak bardzo przekonana, że Ja jestem twoim Wszystkim, że podejmujesz decyzje i ufasz tak, że ludzka krótkowzroczność uznałaby to za nieroztropności i szaleństwa. Ty jednak wiesz, że Ja jestem twoim Wszystkim. Jestem Bogiem-Wszystkim i mogę wszystko, a ty ufasz. I właśnie to twoje całkowite zaufanie, skłania Mnie do spełniania dla ciebie stale małych cudów, bo ufność tego, kto Mnie kocha, otwiera moje Serce Boga, żeby wylać potoki łask.

Jesteś moja, bo umiałem cię pochwycić, bo umiałem uczynić z twojej biednej ludzkiej upokorzonej natury arcydzieło Miłosierdzia. Jesteś moja, moja mała Moja. Należałaś do tylu spraw. Żyłaś ludzkimi troskami. Cierpiałaś, umierałaś w ciele i duszy, gdyż jesteś duszą, której świat nie zaspokaja, a nie umiałaś znaleźć drogi.

Teraz jesteś moja, tylko moja. I nawet na krzyżu jesteś szczęśliwa, bo masz tego, który cię kocha, tak jak chcesz. Masz Mnie, twego Boga i twego Oblubieńca, twego Jezusa.

Kiedy dusza dojdzie do bycia w ten sposób moją, miłość spełnia dla niej rolę Prawa i Przykazań. Boskie jest ono i one, ale odczuwa się ich obecność. Są jak uprząż założona na waszą naturę zwierzęcą. Dzięki niej nie stajecie dęba i nie zmierzacie ku przepaści.

Miłość zaś nie ciąży. Nie jest uzdą, która przymusza. Jest siłą, która was prowadzi, uwalniając nawet z waszej ludzkiej natury. Gdy dusza kocha prawdziwie, Miłość zastępuje wszystko. Jest ona jak małe dziecko w ramionach swej mamy, która je karmi, ubiera, usypia, myje, nosi, bawi się z nim i kładzie do kołyski dla jego dobra. Miłość jest mistyczną karmicielką, która wychowuje dusze przeznaczone do Nieba.

Gdyby wskutek jakiegoś szczególnego cudu, upragnionego w trzech czwartych przez waszą wolę - gdyż bez waszej woli pewne cuda nie mogą i nie potrafią się zdarzyć - a w jednej czwartej przez Moją życzliwość wszystkie dusze zaczęły żyć tylko dla ducha, a więc wszystkie byłyby godne Nieba, Ja powiedziałbym do ziemi słowo: „Koniec", żeby móc was zabrać wszystkich do Nieba, zanim nowy kwas ludzkiej natury zepsułby na nowo któregoś z najsłabszych z was. Ale niestety to nigdy się nie zdarzy. Raczej coraz więcej duchowości i miłości umiera na ziemi.

Dlatego dusze umiejące żyć tym, co duchowe i miłością, muszą dosięgać szczytów ducha, miłości i ofiary, gdyż nigdy nie brak ofiary w tej trójcy rzeczy potrzebnych, aby być Moim prawdziwym uczniem - i wynagradzać za innych, którzy wykorzenili ducha i miłość ze swych serc.

Wynagradzać, pocieszać, cierpieć. Takie ofiary uratują świat.


OFIARA ZA KAPŁANÓW

Mówi Jezus:
Módl się, składaj wiele ofiar i cierpień za Moich kapłanów. Wielka ilość soli utraciła smak i dusze cierpią z tego powodu, tracąc smak Mnie i Mojej Nauki.

Mówię ci o tym od jakiegoś czasu, ale ty nie chciałaś tego słuchać. Nie chciałaś też pisać o tym. Zaniechałaś tego. Rozumiem, dlaczego. Jednak inni przed tobą mówili o tym, z Mojego natchnienia, i byli świętymi. I to daremne chcieć zamknąć oczy i uszy, aby nie widzieć i nie słyszeć. Prawda woła nawet milcząc. Woła wydarzeniami, które są mocniejsze od słów.

Dlaczego już nie odmawiasz modlitwy Magdaleny de Pazzi? Dawniej stale ją odmawiałaś. Dlaczego nie ofiarowujesz części twoich codziennych cierpień za cały stan duchowny? Modlisz się i cierpisz za mojego Wikariusza. To dobrze. Modlisz się i cierpisz za każdego kapłana i zakonnicę, którzy są ci polecani lub za tych, którym szczególnie winna jesteś wdzięczność. To dobrze. Ale to nie wystarcza. Co robisz dla innych? Podjęłaś intencję cierpienia za stan kapłański w środy. To nie dość. Musisz we wszystkie dni modlić się za moich kapłanów i ofiarować za nich część twoich cierpień. Nigdy nie ustawaj w modlitwie za nich, bo oni są najbardziej odpowiedzialni za życie duchowe katolików.

Jeśli osobie świeckiej wystarczy starać się dziesięciokrotnie, żeby nie wywoływać zgorszenia, to Moi kapłani powinni starać się sto i tysiąc razy bardziej. Powinni być podobni do Nauczyciela w czystości, w miłości, w oderwaniu od spraw tego świata, w pokorze, we wspaniałomyślności. Tymczasem to samo rozluźnienie życia chrześcijańskiego, co u świeckich, dotknęło Moich kapłanów i w ogóle każdej osoby poświęconej szczególnymi ślubami. Ale o tym powiem potem.

Teraz mówię o kapłanach, którzy mają wzniosły zaszczyt uwieczniać na ołtarzu moją Ofiarę, dotykać Mnie i powtarzać Moją Ewangelię. Powinni być płomieniem. Tymczasem są dymem. Ociężale czynią to, co mają czynić. Nie kochają się wzajemnie i nie kochają was jako pasterze, którzy powinni być gotowi oddać dla swoich owiec samych siebie, aż po ofiarę z własnego życia. Podchodzą do mojego ołtarza z sercem napełnionym ziemskimi troskami. Konsekrują Mnie w roztargnieniu i nawet moja Komunia nie rozpala ich ducha miłością, która powinna być żywa we wszystkich, lecz u Moich kapłanów powinna być najżywsza.

Kiedy myślę o diakonach, o kapłanach Kościoła w katakumbach i kiedy ich porównam z obecnymi, odczuwam nieskończoną litość nad wami, tłumem, który albo jest pozbawiony pokarmu mojego Słowa, albo cierpi jego wielki niedostatek.

Tamci diakoni, tamci kapłani mieli przeciw sobie całe nieprzychylne społeczeństwo, mieli przeciw sobie ustanowioną władzę. Tamci diakoni, tamci kapłani musieli pełnić swą posługę pośród tysięcy trudności. Jeden nierozważny ruch mógł sprawić, że wpadliby w ręce tyranów i zostali skazani na śmierć w mękach. A jednak, jaka była w nich wierność, jaka miłość, jaka czystość, jaki heroizm! Swą krwią i miłością scementowali rodzący się Kościół i każde z ich serc stało się ołtarzem.

Teraz jaśnieją w niebiańskim Jeruzalem jako jednakowe wieczne ołtarze, na których Ja, Baranek, odpoczywam, ciesząc się nimi, moimi mężnymi wyznawcami, czystymi, którzy potrafili zmyć brudy pogaństwa, przenikające ich przez całe lata, zanim się nawrócili na Wiarę. Ono opadało na nich swym błotem, także po ich nawróceniu, ale było jak ocean szlamu wobec niewzruszonych skał.

W mojej Krwi się obmyli i przyszli do Mnie w białych szatach, które zdobiła ich wspaniałomyślna krew i silna miłość. Nie mieli zewnętrznych szat ani materialnych znaków swej kapłańskiej służby. Lecz byli Kapłanami w duszy.

Teraz mają zewnętrzny strój, ale ich serca już nie są moje.

Żal Mi was, trzódko pozbawiona pasterzy. Dlatego powstrzymuję jeszcze Moje gromy: bo żal Mi was. Wiem, że wiele z tego, czym jesteście, wynika z braku opieki.

Zbyt mało jest prawdziwych kapłanów, którzy poświęcają samych siebie, by hojnie udzielać się swym synom! Nigdy, tak jak teraz, nie było trzeba prosić Pana żniwa, żeby posłał prawdziwych robotników na Swoje żniwo. Ono upada marnując się, gdyż zbyt mało jest prawdziwych niestrudzonych robotników, na których Moje oczy spoczywają z nieskończonymi i wdzięcznymi błogosławieństwami i miłością.

Chciałbym móc powiedzieć wszystkim moim Kapłanom:

„Pójdźcie, słudzy dobrzy i wierni, wejdźcie do radości waszego Pana!"

Módl się za kapłanów diecezjalnych i za zakonnych.

W dniu, w którym na świecie nie byłoby już prawdziwych kapłanów, świat stałby się tak potworny, że nie sposób tego opisać. Nadeszłaby chwila „ohydy spustoszenia". Ale nadeszłaby z gwałtownością tak straszliwą, jakby piekło zostało przeniesione na ziemie.

Módl się i mów, żeby się modlono o to, aby cała sól nie zwietrzała we wszystkich lub choć w Jednym, w ostatnim Męczenniku, który odprawi ostatnią Mszę, aby do ostatniego dnia mój Kościół walczący przetrwał i aby Ofiara została dopełniona.

Im więcej będzie na świecie prawdziwych kapłanów, gdy czasy będą się dopełniać, tym krótszy i mniej okrutny będzie czas trwania Antychrysta i ostatnich konwulsji rodzaju ludzkiego. 'Sprawiedliwi' bowiem, o których mówię, kiedy ogłaszam koniec świata, to prawdziwi kapłani, prawdziwi konsekrowani w klasztorach rozsianych po świecie, to dusze-ofiary, nieznany zastęp męczenników, których znają jedynie Moje oczy. Świat zaś ich nie widzi. Oni działają z prawdziwą czystością wiary. Oni, nawet o tym nie wiedząc, są składającymi ofiarę i ofiarami.


BÓG W PEŁNI UDZIELA SIĘ CIERPIĄCYM

Mówi Jezus:
Najpierw posłuchaj, co mam ci do powiedzenia, a potem, z posłuszeństwa Ojcu, przepisz dyktando o konsekrowanych.

Wiesz dlaczego, Mario, otrzymujesz światło w odniesieniu do spraw, jakie są zastrzeżone jedynie dla ciebie? Dlatego, abyś nie poprzestała na towarzyszeniu Jezusowi do Wieczernika, ale żebyś weszła za twoim Oblubieńcem boleści także do sali tortur. Potrzeba [do tego] wiele wspaniałomyślności, wiele miłości, wiele wierności i za to trzykrotne 'wiele' Ja potrafię wynagradzać.

Kiedy Mnie ujęto, uciekli apostołowie i uczniowie, którzy, aż do łamania chleba, umieli iść za Mną, przysięgając Mi wierność. Tylko dwóch szło za Mną. Miłujący Jan i impulsywny Piotr. W Piotrze jednak, jak we wszystkich impulsywnych, ostygł zapał w obliczu pierwszej poważnej trudności i lęku: zatrzymał się we drzwiach. Jan, będący samą miłością, stawiając czoła wszystkiemu i wszystkim, wszedł.

Jan, w tej jednej chwili, był bardziej odważny niż przez całą resztę swego życia. Później, w apostołowaniu umacniał go Duch Święty i pomagała mu w pierwszych latach Moja Matka, Nauczycielka mocy i apostołowania. Poza tym wzmacniała go wiara w moje Zmartwychwstanie, pierwsze cuda i widok coraz większego rozszerzania się mojej nauki.

Jednak w tę noc był sam. Miał przeciw sobie wściekłe zezwierzęcenie, a szatan podsuwał wątpliwości, aby pociągnąć, szczególnie wiernych, do zwątpienia, które jest pierwszym krokiem do zaprzeczenia. Miał przeciw sobie bojaźliwość swego ciała, które odczuwało niebezpieczeństwo, w jakim był Nauczyciel, i czuło, że to samo niebezpieczeństwo grozi Jego uczniom.

Jednak Jan - miłość i czystość - pozostał i szedł za swoim Nauczycielem, za swoim Oblubieńcem, za swoim Królem. Królem boleści, Oblubieńcem boleści, Nauczycielem boleści.

Dopóki dusza nie zgadza się na dopuszczenie do „tajemnicy boleści", jaką Ja, Chrystus, zakosztowałem do głębi, nie może ubiegać się o dogłębne poznanie Mojej nauki ani o posiadanie świateł, które odbiegają od małych światełek, znanych wszystkim.

Ja roztaczam z Mojego ukoronowanego cierniem czoła, z Moich przebitych rąk, z Moich przedziurawionych stóp, z Mojej rozdartej piersi promienie szczególnego światła. One jednak dosięgają tych, którzy wpatrują się w Moje Rany i w Mój ból, i uznają ból i rany za piękniejsze od wszystkiego, co stworzone.

Stygmatyzacja nie zawsze jest krwawa. Jednak każda dusza, rozmiłowana we Mnie do tego stopnia, żeby iść za Mną, aż po udrękę i śmierć, które są życiem, nosi Moje stygmaty w swoim sercu, w swoim umyśle. Moje promienie to broń, która kaleczy i światło, które oświeca i wznosi. To łaska, która wchodzi i ożywia, to łaska, która poucza i wznosi.

Udzielam, z życzliwości, wszystkim, lecz daję nieskończenie tym, którzy oddają Mi siebie całkowicie. I wierz, że naprawdę, o ile dzieła sprawiedliwych są zapisane w wielkiej Księdze, która zostanie otwarta w dniu ostatnim, to dzieła Moich miłujących aż do ofiary całopalnej, dzieła dobrowolnych ofiar, na moje podobieństwo, dla odkupienia braci, są zapisane w Moim Sercu, i nigdy, na wieki wieków nie zostaną wymazane.

To, że nie potrafisz wyjaśnić, jak dochodzi do tego zjawiska widzenia pewnych szczególnych rzeczy, bardzo jasno, zachowanych jedynie dla ciebie, to naturalne. Nie próbuj nawet tego tłumaczyć. Wyrzekłabyś wiele słów, a nic byś nie powiedziała. Są sprawy, które się przyjmuje, a nie wyjaśnia, nawet samemu sobie. Przyjmuje się je z łatwowiernością dziecka, z prostotą gołębia.

Gdy dajesz bliźniemu to, co dobry Jezus mówi, że masz dać, i zatrzymujesz dla siebie resztę, jak kosztowne perły zamknięte w sercu, usiłuj zasłużyć - życiem całkowicie przepełnionym miłością, wiernością, wspaniałomyślnością, czystością - na wiele innych.


DUSZA-OFIARA POCIESZA MNIE, GDYŻ ZBAWIA DUSZE INNYCH

Mówi Jezus:
Każda epoka miała swoje formy pobożności. Kościół się zrodził wśród burzliwych fal świata. Dziewice i poświeceni [Bogu] żyli zmieszani z tłumem pogańskim, wnosząc do niego woń Chrystusa, która ich przenikała, i zdobyli świat dla Chrystusa.

Potem nadeszła epoka surowych odosobnień. Według ówczesnych zapatrywań, zapomnienie o świecie było konieczne dla doskonałości i stałego zbawiania dusz. Z klasztorów, z pustelni, z zamurowanych cel, rzeki ofiar i modlitw rozszerzały się po ziemi, zstępowały do Czyśćca, wznosiły się do Nieba

Potem powstały zgromadzenia czynne. Ten nowy przejaw religii chrześcijańskiej przyniósł korzyść szpitalom, przytułkom, szkołom.

Teraz jednak, w świecie na nowo pogańskim przez nowe pogaństwo, jeszcze gorsze, bo bardziej demonicznie subtelne, potrzebne są znowu dusze poświęcone, które żyją w świecie, jak w pierwszym okresie istnienia mojego Kościoła dla nasycenia świata Moją wonią. One zawierają w sobie życie aktywne i kontemplacyjne, w jednym jedynym słowie: „Ofiara".

Iluż ofiar potrzebuje ten biedny świat, by otrzymać zmiłowanie! Gdyby ludzie Mnie słuchali, dałbym każdemu z osobna Moje polecenie miłości: „Ofiara, pokuta dla bycia zbawionym". Mam jednak tylko Ofiary, które potrafią Mnie naśladować w ofierze, będącej najwyższą formą miłości.

Co powiedziałem? „Po tym poznają, żeście uczniami Moimi, jeśli będziecie się miłować wzajemnie... Nie ma większej miłości niż oddanie życia za swoich przyjaciół".

Ofiary wzniosły swą miłość na takie wyżyny, że jest ona podobna do mojej. Ofiary oddały siebie za Mnie, gdyż Ja jestem w duszach, i kto ocala duszę, ratuje Mnie w tej duszy.

Dlatego też nie ma większej miłości do Mnie od ofiarowania się za Mnie, waszego Przyjaciela, i za biedne grzeszne dusze, które są naszymi upadłymi przyjaciółmi. Powiadam: naszymi, gdyż gdzie jest dusza miłująca, jest z nią także Bóg, a zatem jest nas dwoje.

Wiele razy myślisz z tęsknotą o życiu klasztornym. Pomyśl jednak, duszo moja, że bycie ofiarą upodobnia cię do żyjących w najsurowszym klasztorze. Ofiara uwielbia, ofiara wynagradza, ofiara się modli. Modlitwa ofiary jest równą klasztornej i jeszcze trudniejsza, gdyż trzeba żyć modlitwą pośród rozproszeń świata.

Także w tym Ja jestem twoim przykładem. Ja, Ofiara, potrafiłem wielbić, modlić się, wynagradzać, pozostając w świecie.

Można być duszą-ofiarą najdoskonalszą, pozostając w tłumie, a nie być nią, pozostając za zamknięciem podwójnej kraty. Także tam liczy się miłość, a nie to, co zewnętrzne

Co robić, by zostać ofiarą? Żyć jedyną myślą: pocieszenia Mnie poprzez zbawienie innych. Innych zbawia się ofiarą. Mnie się pociesza poprzez miłość i rozpalenie miłości wygasłej w sercach. Życie ofiary oznacza: coraz bardziej nie należeć do siebie stale się rozlewać, palić się nieustannie. Jednak temu, kto tak żyje, jest udzielana Niewidzialna Obecność, którą również i ty się cieszysz. Ja bowiem jestem tam, gdzie są Moi apostołowie i Moi męczennicy. A ofiary są męczennikami i apostołami.


OFIARA - BALSAM RATUJĄCY OD ZEPSUCIA

Jezus mówi:
Od czasów najdawniejszych dla zachowania ciała od zepsucia śmierci, używano specjalnych wonności, które hamowały rozpad i konserwowały zwłoki. Lecz, o ludzie, którzy duchowo rozpadacie się na kawałki, wyniszczeni zepsuciem całej skażonej aż do szpiku społeczności, o biedni ludzie, dla których daremnie umarłem, dlaczego nie posługujecie się wonnościami, które zahamowałyby wasz rozkład?

Ja was o tym pouczyłem. Ja was o tym pouczyłem życiem, słowem, śmiercią. W Mojej Ewangelii jest zasada życia zdrowego dla ciała i duszy, dla myśli i czynu. Tą Ewangelią Ja żyłem w ciągu Mojego 33-letniego życia.

Nie możecie mi powiedzieć, jak możecie mówić o waszych fałszywych prorokach: „Głosił coś, lecz postępował inaczej". Nie. Jezus był Nauczycielem nie tylko słowem, lecz i czynem.

Pouczyłem was o przedkładaniu czystości i wstrzemięźliwości nad rozwiązłość, umiarkowania - nad obżarstwo i opilstwo, wierności - nad zdradzanie, pracy - nad próżnowanie, uczciwości nad oszukiwanie, szacunku dla władzy nad bontowanie się, miłości do rodziny - nad zepsucie, miłosierdzia - nad surowość, pokory - nad pychę, sprawiedliwości - nad nadużywanie władzy, szczerości - nad kłamstwo, poszanowania niewinności - nad gorszenie, wiary - nad niedowierzanie, ofiary nad przyjemność. Ale Ja, Bóg, czyniłem to przed wami.

Wy zaś wszystko zdeptaliście, tańczyliście jak głupcy po Boskich zasadach, w których byłoby wasze dobro w tym i w przyszłym życiu.

Powiększaliście wiedzę we wszystkich dziedzinach, z wyjątkiem jedynej koniecznej: poznania Mojej Ewangelii. Karmiliście się wszelkimi pokarmami, z wyjątkiem jedynego potrzebnego: Mego Słowa. Wierzyliście, że się wzniesiecie aż do poziomu nadczłowieka. Staliście się jedynie nadzwierzętami. Nadczłowieka bowiem tworzy Moje Prawo, gdyż was przebóstwia i czyni wiecznymi. Wszystko inne nie wznosi, lecz prowadzi was jedynie do szaleństwa.

Marta powiedziała mi: „Nauczycielu, od czterech dni jest w grobie i już cuchnie". A wy, od ilu wieków tam jesteście? Coraz bardziej rozkładacie się w grobie i w zniszczeniu śmierci. Ani Moje Słowo wami nie wstrząsa. Ani nawet Mój płacz. Jakże możecie być zadowoleni z takiego upodlenia? Posiadaliście Niebo, byliście dziedzicami Boga. Kim teraz jesteście? Tłumem trędowatych i opętanych przez demony, które was dręczą, zabijają, wywołują szaleństwo, wloką was do ognia, jeszcze nim umrzecie. Macie ogień piekielny w umyśle i w sercu. A Ja rozpaliłem w nich najsłodszy ogień miłości!

Wonności dla ocalenia was od całkowitego zepsucia to Pokuta, Ofiara i Miłość. Czy jednak chcecie się nimi posługiwać? Nie. Nie patrzycie na ukrzyżowanego Nauczyciela, który poprzez swą ofiarę dał wam nowe dusze zdolne do życia wiecznego, który oczyścił was swoją Krwią i swymi łzami od trądu grzechu. Nie patrzycie na Niego. On mówi wam o dobroci, miłości, ofierze. Wy zaś chcecie być niedobrzy, wolicie nienawidzić, wolicie doznawać przyjemności. Ku wielkiej Ofierze i ku małym ofiarom, które usiłują zaszczepić w was nowe życie, unosicie grożącą pięść i miotacie wasze szydercze bluźnierstwa.

Uważajcie, krnąbrni ludzie! Cierpliwość Boga jest ogromna, ale nie wolno wam kusić jej nadmiernie, Ja bowiem rzekłem: „Nie będziesz kusił Pana, Boga twego".


OFIARY DZIECI NIE SĄ DAREMNE

Mówi Jezus:
Także dziś, w uroczystość Mojego Boskiego Ciała, szatan uderzył Mnie w moich Kościołach i w moich dzieciach. Hostia Pokoju nie przechodzi triumfalnie po waszych ulicach, po kwietnych kobiercach, pośród śpiewów hosanna. Upadam na zwaliska, w piekielnym zgiełku nienawiści do Miłości, która wybucha z całą swą mocą.

Dzisiejszymi kwiatami, Ciałem Pańskim czasu gniewu, są Moje mordowane dzieci. I błogosławione pośród nich te, które upadają niewinne i których śmierć bez urazy staje się piękna jak u męczennika. Nie widać Mojej Krwi między krwią zabitych. Pozostaję w Moim blasku Hostii. Krew innych Mnie skrapia, okrucieństwo sług Nieprzyjaciela Mnie rani, a wraz ze Mną rani tych, którzy są hostiami jak Ja. Od największej [ofiary] spośród was -wyprostowanej jak na mistycznym krzyżu pomiędzy świątynią a niebem, zranionej, oplwanej, przebitej, ubiczowanej, jaką jest Pan sprzedany kłamstwem Nieprzyjacielowi - do najmniejszego dziecka, poderżniętego jak niewinny baranek. Jednak te hostie nie są złożone w ofierze daremnie. W nich nie ma skazy nienawiści. Są ofiarami. Na wieki błogosławieni za bycie ofiarami!

Na Moich dzieciach najdroższych, na prawdziwych synach, jest Mój znak. Ja was wszystkich oznaczyłem, was, którzy Mnie kochacie i których Ja kocham. Bardziej od tiary, która wieńczy jego czoło, ten znak jest Boskim znakiem mojego obecnego Piotra, Papieża Pokoju, w którym nie fermentuje kwas nienawiści. Bardziej od wszelkiej aureoli ten znak błyszczy na głowie ofiar, które wraz ze Mną upadają [ugodzone] bronią szatana i są prekursorami drugiego przyjścia Chrystusa.

A sami aniołowie ugodzonych kościołów, którzy się modlą, adorują zniszczone hostie, podnoszą te niewinne dusze, które zostaną w płaczu pocieszone w Niebie.


TYLKO ULEGANIE POKUSIE JEST ZŁEM

Mówi Jezus:
Nie należy się dziwić, że dusza doświadcza pokus. Pokusa jest nawet gwałtowniejsza, gdy stworzenie poczyniło postępy na mojej Drodze.

Szatan jest zazdrosny i przebiegły. Rozwija swą inteligencję tam, gdzie potrzeba więcej wysiłku, aby wyrwać jakąś duszę Niebu. Człowieka ze świata, który żyje dla ciała, nie potrzeba kusić. Szatan wie, że on już sam działa tak, iż zabije swoją duszę i zostawia go, aż to uczyni. Ale dusza, która chce należeć do Boga, przyciąga całą jego nienawiść.

Jednak dusze nie powinny się bać, nie powinny się tym załamywać. Bycie kuszonym nie jest złem. Złem jest uleganie pokusie. Bywają wielkie pokusy. Stając wobec nich, dusze prawe natychmiast się bronią. Ale są też małe pokusy, które mogą doprowadzić was do upadku, a nawet tego nie spostrzeżecie. To wyrafinowana broń Nieprzyjaciela. Używa jej, gdy widzi, że dusza czuwa i baczy na wielkie; [pokusy]. Wtedy porzuca wielkie sposoby [kuszenia] i ucieka się do takich subtelnych, które wnikają w was z każdej strony.

Dlaczego to dopuszczam? A gdzież byłaby zasługa, gdyby nie było walki? Czy moglibyście się nazywać moimi, gdybyście nie pili z Mojego kielicha?

Jak sądzicie? Czy Moim kielichem była tylko boleść? Nie, stworzenia, które Mnie kochacie. Chrystus - On wam to mówi dla dodania odwagi - przed wami doświadczył kuszenia.

Czy sądzicie, że byłem kuszony tylko na pustyni? Nie. Wtedy szatan został pokonany wielkimi środkami, przeciwstawionymi jego wielkim pokusom. Ale, zaprawdę powiadam wam, że Ja, Chrystus, byłem kuszony i innymi razy. Ewangelia o tym nie mówi. Ale, jak powiada Umiłowany: „Gdyby chciano opisać wszystkie cuda, które uczynił Jezus, cały świat nie pomieściłby tych ksiąg".

Zastanówcie się, drodzy uczniowie. Ileż razy szatan kusił Syna Człowieczego, aby Go przekonać, aby zaniechał Swego ewangelizowania? Co wiecie o zmęczeniu ciała utrudzonego nieustannym pielgrzymowaniem, ciągłym ewangelizowaniem, o znużeniu duszy, widzącej i czującej, że otaczają ją nieprzyjaciele oraz dusze, które szły za Mną z ciekawości lub z nadzieją uzyskania ludzkiej korzyści? Ileż razy w chwilach samotności, Kusiciel osaczał Mnie przygnębieniem! A z jaką przebiegłością w tamtą noc w Getsemani, jak myślicie, usiłował wygrać ostatnią walkę między Zbawicielem rodzaju ludzkiego a piekłem?

Ludzki umysł nie potrafi poznać ani przeniknąć tajemnicy tej walki pomiędzy tym, co boskie i tym, co diabelskie. Jedynie Ja, który tego doznałem, znam ją i dlatego mówię wam, że Ja jestem tam, gdzie ktoś cierpi dla Dobra. Ja jestem tam, gdzie ktoś kontynuuje moje [dzieło]. Ja jestem tam, gdzie jest mały Chrystus. Ja jestem tam, gdzie się dopełnia ofiara.

I powiadam wam, dusze, wynagradzające za wszystkich, mówię wam: Nie bójcie się. Ja będę z wami, aż do końca. Ja, Chrystus, zwyciężyłem świat, śmierć i diabła za cenę Mojej krwi. Daję wam, dusze-ofiary, Moją Krew przeciw truciźnie Lucyfera.


DWA KRÓLESTWA DUCHA

Mówi Jezus:
W mojej Ewangelii nie ma fragmentu, który by nie miał odniesienia do nadprzyrodzoności. Dzisiaj zwracam twoją uwagę na przypadek niewiasty, pochylonej od osiemnastu lat.

Dzisiejsi pseudonadludzie zaprzeczają, jakoby demon mógł wywoływać fizyczne choroby. Wielu sprawom zaprzeczają nadludzie. Zbyt wielu. Nie zauważają, że teraz oni są „opętanymi". Zaprzeczają, że są choroby wywołane siłami ponadnaturalnymi, a jednak nie umieją, naturalnymi siłami, zrozumieć i wyleczyć pewnych chorób. Nie mogą tego właśnie dlatego, że pewne choroby mają korzeń poza ciałem i gnębią je, ale nie rodzą się z niego. Rodzą się w obszarach, którymi poruszają królestwa ducha.

Królestwa ducha są dwa: jedno, niebieskie, pochodzi od Boga; drugie, złe, pochodzi od szatana.

Swoim wybranym Bóg daje czasem choroby. które są paszportem do Królestwa Bożego. Szatan daje, jeszcze częściej, choroby, które są zemstą na słudze Bożym lub zasadzką na biednych, którzy ulegli wszystkim jego pokusom. Biednych ubóstwem straszliwym, gdyż jest ono utratą prawdziwego bogactwa, czyli bogactwa łaski, która czyni was dziećmi i dziedzicami Boga.

W takich wypadkach bezużyteczne są ludzkie środki. Tylko palec Boży wymazuje wyrok biedy i podpisuje dekret oswobodzenia. Wyswobodzony, zdrowieje od „zniewolenia", jeżeli był opętany. Jeśli zaś jego choroba była od Boga, wyswobodzony wchodzi do Nieba.

Ale oprócz chorób ciała są też choroby ducha. To dzieła Złego. One was zginają, sprawiają, że się szamoczecie i pienicie, przytępiają wasze zmysły i mowę, prowadzą was do moralnych wypaczeń, jeszcze gorszych od chorób cielesnych, gdyż one zginają i osłabiają duszę.

Ja mogę was z nich uzdrowić. Tylko Ja. Dusza uwolniona z wpływu, jaki trzymał ją zgiętą, prostuje się i wychwala Pana, jak niewiasta z Ewangelii.

Ty tego doświadczasz. Twoje ciało umiera i czujesz to. Jak jednak czułaś się uwolniona i silna, gdy twój Nauczyciel cię uleczył! Twoim duchem zawładnęło żywe i spokojne opanowanie. Miałaś odczucie, jakby z twoich stóp opadły zerwane łańcuchy.

Teraz mówię ci: „Naśladuj Mnie. Chodź za Mną z tym nowym duchem i nie grzesz więcej, żeby szatan nie mógł schwytać cię w swoje sidła. Jeśli będziesz szła tuż za Mną, on nie będzie ci mógł szkodzić, gdyż kto idzie za Mną nie grzeszy, a nie grzesząc nie poddaje się temu, kto chce uczynić z was Moich wrogów."


GDYBY WYNAGRADZAJĄCYCH BYŁO WIELU...

Ze względu na mój stan, miałam pokusę ulżyć sobie trochę w moich zwykłych umartwieniach, które podjęłam na nowo od kilku miesięcy, bo czułam, że Jezus chciał tego.

Jezus odpowiedział mi na to:
Nie. Wytrwaj. Świat jest zalany morzem win i dla obmycia go potrzeba oceanu pokuty. Gdyby wynagradzających było wielu, mógłbym powiedzieć: zwolnij. Ale jest was zbyt mało, a potrzeba tak wielka. Tym, co czynicie, mało wvnagradzacie. Zbyt wielki jest brak równowagi pomiędzy grzechem a ekspiacją. Ja jednak nie patrzę na to, ile możecie uczynić; patrzę i osądzam, czy czynicie wszystko, co możecie. Wszystko. Chcę wszystkiego dla odkupienia bezmiaru. Wszystkiego od moich naśladowców: miłujących i ofiarowujących siebie dla naprawienia nieskończoności grzeszących.

Wytrwaj więc. Nie umrzesz od tego. A nawet Pokój i Światło napełnią cię jeszcze bardziej. Przypomnij sobie zresztą, że gdy z roztropności ludzkiej zwalniałaś się z pokuty, zajmowała jej miejsce pokusa i dręczyła cię. Wtedy pozwoliłem. Teraz: nie. Potrafisz zrozumieć powody.

Pomóż mi zwyciężać szatana w sercach. Pewne demony zwalcza się modlitwą i cierpieniem, pamiętaj. Litości, proszę cię o litość, dla grzeszników i dla Mnie. Są twymi braćmi, a nie umieją Mnie kochać, twoja pokuta powinna rozpalić ogień w wygasłych sercach. Ja jestem twoim Bratem. Grzesznicy biczują Mnie. Gdybyś ujrzała Mnie jako człowieka biczowanego, czy nie rzuciłabyś Mi się na pomoc, skoro nie umiesz nawet znieść krzywdzenia zwierzęcia?

Zapamiętaj: każdy grzech, każde bluźnierstwo, każde złorzeczenie Bogu, każda utrata wiary, każda zdrada, jest dla Mnie uderzeniem bicza. Podwójnie bolesnym, gdyż teraz nie jestem nieznanym Jezusem, jak było przed 20 wiekami, ale jestem Jezusem znanym. Świat wie, co czyni, a jednak biczuje mnie.

Zapamiętaj: nie należysz już do siebie. Jesteś ofiarą. Toteż z miłości i wierności twemu zadaniu, nie ustawaj. Każda pokuta to jedna rana mniej dla twego Boga, gdyż przyjmujesz ją na siebie. Każda pokuta to światło, które się rozpala w jakimś sercu. Ja sam uwolnię cię od pokuty, gdy uznam, że dosyć już cierpienia i wtedy dam ci do ręki palmę. Tylko Ja. Jestem twoim Panem.

Pomyśl, ile razy byłem zmęczony cierpieniem, a jednak cierpiałem dla ciebie... bo cię kochałem...

Jezus mówi dalej:

Nie należy się przejmować chwilami zmęczenia, lęku. Są właściwe naturze ludzkiej, wokół której zawsze kręci się Nieprzyjaciel.

Szatan jest nienasyconym pożeraczem, a jego głód wzrasta w miarę przybywania zdobyczy. Wraz z głodem wzrasta zazdrość wobec Chrystusa i chrześcijan. Prawdziwych chrześcijan. Nie pozostawia więc nikogo bez kąsania. A gdy nie może napaść wprost jak groźny lew, zbliża się pełzając. Jest zawsze Wężem, który stara się zbliżyć niepostrzeżenie, gotowy rozszarpać na kawałki, kiedy zechce. Dlatego, nie mogąc inaczej, kusi zmęczeniem i obawą.

Broni tej próbował nawet wobec Mnie. Nie udało mu się, ale czy wiesz, ile razy jej używał? Najbardziej subtelna i przytłaczaąca zasadzka była w Getsemani. Dręczył mnie ukazując, ile będę miał do wycierpienia i jak niewielu skorzysta z tego.

Zniosłem to męczeństwo ducha myśląc o 'ofiarach' wieków przyszłych, które będą doświadczane przez dzieło szatana. Cierpiałem, myśląc o tobie. Nie bój się. Moje męczeństwo w tamtej chwili wykupiło wasze słabości. Jeśli nie ulegacie Nieprzyjacielowi, wasza słabość, płynąca z bojaźni, jedynie z lęku, nie ma następstw. Szatan może wywołać w was dreszcz lęku. Jednak nic więcej, gdyż Ja jestem blisko moich przyjaciół i naśladowców. On tylko wtedy ma całkowitą władzę nad dusza, gdy oddaje się ona pod jarzmo szatańskie przez grzech.. W innym wypadku będzie to tylko zemsta i zamęt powierzchowny, bez zakłócania głębi, w której Ja panuję.

Cierpienie to bywa mniej lub bardziej dręczące. Twoje dzisiejsze cierpienie to tylko lekki syk węża i nic więcej. Jesteś zbyt blisko Mnie, by diabeł mógł pozwolić sobie na coś innego. Jakiś czas temu męczył cię bardzo i nie zawsze miałaś moc doprowadzenia go do drżenia. Ale przeszłość się nie liczy. Mówię ci: wytrwaj, miniony czas umarł. A nawet jako doświadczenie był pożyteczny. Teraz się nie liczy. Teraz pozostań przy Bogu, gdzie cię umieściłem i nie lękaj się.

Mówię ci: nie lękaj się. Mówię ci: odwagą ducha pokonuj zmęczenie ciała, lęki cielesne, wywoływane przez szatana. Gdybyś cierpiała sama, ty, śmiertelne stworzenie, nie zniosłabyś tego. Ale Ja jestem z tobą. Ale ty cierpisz dla Mnie. Wierz w to z wiarą, a każdy odważny akt będzie dla ciebie łatwy, bo duch jest silniejszy od materii. Staje się najmocniejszym, kiedy jest połączony ze swoim Bogiem węzłem miłości.

Dopisuje Maria:

Tłumaczę teraz ja, bo ojciec pomyśli, że to było coś poważnego. Nie. Nic poważnego. Jedynie stojąc wobec wielkiego cierpienia, które sprawiało, że mimo woli wydawałam okrzyki, miałam myśl - z pewnością wzbudzoną przez Nieprzyjaciela, jak mówił Jezus - złagodzenia nieco moich umartwień. W rzeczywistości to małe rzeczy, ale nie mogę czynić większych. Ale, jak ojciec widzi, miałam gotową odpowiedź. Dlatego dopóki będę mogła, pójdę naprzód. Zresztą, jeżeli rozważę, jaką wagę nadałam tym drobnostkom i co już wiele razy dobry Bóg zatwierdził w odniesieniu do innych - i ufam, że tak będzie z innymi - muszę stwierdzić, że naprawdę zasługuje na opieranie się [pokusie], jak długo mogę. I tak do końca.

Poza tym... Choć ciało jest zmęczone cierpieniem i szuka zmiłowania, to dusza jest w takim pokoju i radości!... Nie mogę wyjść z nadnaturalnego szczęścia, które mi pozostało po wizji Przenajświętszej Trójcy w umyśle. Jestem pod tym słońcem... niczym kwiat. I patrzę na moje Słońce, które błyszczy w centrum trzech najwyższych kręgów. Słońce Jedności Boga którego blask nieskończonego pokoju i nieskończonego Piękna napełnia mnie nowymi znaczeniami. Aby na to zasłużyć, czymże jest cierpienie? Doskonałą rozkoszą.


NIEKOŃCZĄCE SIĘ CIERPIENIE MARYI

Mówi Jezus:
To, że ujrzała, iż przestałem cierpieć w ciele, stało się ulgą dla mojej Matki, ale nie radością. Widziała, że Ciało Syna nie jest już dręczone, wiedziała że okropność fizycznego bogobójstwa skończyła się. 'Pełna Łaski' miała też jednak poznanie przyszłych wieków, w których niezliczone zastępy ludzkie będą nadal ranić duchowo Jej Syna i była sama.

Bogobójstwo nie skończyło się na Golgocie z chwilą mojej śmierci. Powtarza się ono za każdym razem, gdy ktoś odkupiony przeze mnie, zabija swoją duszę, znieważa żywą świątynię swego ducha, unosi świętokradzko umysł i bluźni Mi, nie tylko opowiadaniem sprośnych plugastw, ale tysiącznymi sposobami aktualnego życia, coraz bardziej przeciwnymi memu Prawu i coraz bardziej niweczącymi niezliczone zasługi mojej Męki i Śmierci.

Maryja nie przestaje cierpieć, tak jak nie przestaję Ja. W niepojętej chwale Niebios, cierpimy z powodu ludzi, którzy zapierają się nas i obrażają nas.

Maryja jest wieczystą rodzicielką, która rodzi was z niezrównaną boleścią, gdyż wie, że w tym bólu rodzi nie - szczęśliwych dla Nieba, lecz w większości - potępionych w piekle. Wie, że rodzi stworzenia umarłe lub skazane na rychłą śmierć.

Umarłe, gdyż w niektóre ze stworzeń nie wnika moja Krew, jakby były z najtwardszego jaspisu. W młodym wieku zabijają same siebie.

Skazane na rychłą śmierć, gdyż od początku życia chrześcijańskiego, upadają pod własnym bezwładem; którego nic nie poruszy.

Czy Maryja może nie cierpieć widząc umieranie dusz, które kosztowały Krew Syna? Krew przelana za wszystkich, która służy tak niewielu!

Gdy skończy się czas, Maryja przestanie cierpieć, bo dopełni się liczba świętych. Zrodzi z nieopisaną boleścią ciało, które już nie umrze, a którego głową jest jej Pierworodny.

Rozważając to możecie zrozumieć, że boleść Maryi była największą boleścią. Możecie zrozumieć, że - wielka w niepokalanym Poczęciu, wielka w swym chwalebnym Wniebowzięciu -Maryja była największa w czasie Mojej Męki, czyli od wieczora Wieczerzy do świtu Zmartwychwstania.

Była Ona wtedy drugim - w porządku i mocy - drugim Chrystusem. Gdy niebo ogarniała ciemność, zapadająca nad dokonaną tragedią i gdy się rozrywała zasłona Świątyni, nasze Serca rozrywała ta sama rana na widok niezliczonych dusz, dla których Męka była daremna.

Wszystko się dopełniło, w tamtej godzinie, materialnej ofiary. Wszystko się rozpoczynało - co się odnosi do kroczenia ludzi po drogach Kościoła - we wnętrznościach Matki-Dziewicy dla zrodzenia mieszkańców Jeruzalem, które nie umiera. I dla rozpoczęcia się z tą pieczęcią Krzyża, jaką musi nosić wszystko, co jest czynione dla Nieba, rozpoczynało się to w boleści samotności.

Była godzina ciemności. Niebiosa zamknięte. Przedwieczny nieobecny. Syn umarły. Maryja sama rozpoczęła swe drugie mistyczne poczęcie.

Dopisuję sama:

Mówię: dziękuję, ojcze, że idąc za natchnieniem Jezusa, umożliwiłeś mi ponowne przeczytanie Żywotu Proboszcza z Ars. Bardzo podoba mi się, gdyż był duszą-ofiarą.

Co do mnie, trwam w moim cierpieniu spokojna jak dzieciątko w kołysce i jak pisklę pod skrzydłami matki. Moje Słońce spełnia funkcję życia, leczy boleść, wszystko. Stoję pod jego promieniami i jestem szczęśliwa.

Obserwował ojciec kiedyś gołębie? Kiedy tylko mogą, siadają w słońcu, otwierają skrzydełka, podnoszą je po kolei, ażeby słońce je musnęło, podnoszą główki i patrzą. Patrzą z widocznym zadowoleniem, powiedziałabym z ptasią szczęśliwością na złote słońce. Szczęśliwe są, że mogą się w nim ogrzać i nie wiem, jak mogą tyle wytrzymać pod ognistymi promieniami, które padają na nie prostopadle od tego niebieskiego ciała.

Jestem podobna do gołębicy w słońcu. Trwam, całkiem nieruchoma, i nie ruszam się, szczęśliwa, że czuję jak mnie ogarnia, jak mnie roztapia swoim ogniem, w nadziei, że będę wkrótce wyniszczona i przyciągnięta przez Niego.

O! Moje Słońce! Jak ojciec dobrze mówi, musiałby ktoś drugi doświadczyć tego, co przeżywam, aby to zrozumieć... Nadaremnie się trudzę, ażeby wytłumaczyć, jaka jest ta Światłość: to Pokój, Majestat, Wiedza, Piękność... Nie. Nie da się wyrazić, czym jest dla duszy ten nigdy niegasnący, niewypowiedziany, rozweselający blask.


WYNAGRADZAĆ PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM

Mówi Jezus:
Czy wiesz, dlaczego żądam jeszcze mocniejszych aktów zadośćuczynienia i powszechnych modlitw przed Najświętszym Sakramentem? Dla sprawiedliwości. Bóg jest sprawiedliwy nawet w najmniej znaczących sprawach. Pomyśl, czy miałby nie być sprawiedliwy w odniesieniu do oddawania Mu czci?

Ten Sakrament zawiera Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo twego Jezusa. Dlatego ten, kto modli się w duchu zadośćuczynienia do Mnie, w Eucharystii, modli się nie tylko do Mojego Ciała, ale i do Mojej Krwi, a przez to i do Duszy, i do Bóstwa. Wynagrodzenia dla mojej Krwi są wchłaniane przez te, które się daje Eucharystii, w której Ja jestem cały.

Proszę, aby i Moją Krew miłować i posługiwać się nią dla niezliczonych potrzeb dusz. Nie pozostawiajcie bezowocnym tego oceanu mocy, którego fale dała wam Moja Krew. Lecz choć byłoby dobrze, gdyby okazywało się Krwi Odkupiciela o wiele większy kult niż obecnie, to prawdą jest też i to, że wziąwszy pod uwagę jej świętość, powierzam ten kult i tę służbę duszom bardziej obdarzonym duchowymi darami.

Powiedziałem: kult i służbę. By stać się sługą kultu, nie trzeba być kapłanem. Kapłanem staje się każda dusza, która umie być moją prawdziwą uczennicą. Nie zabraniam wam tego zaszczytu i nie zaprzeczam sobie. Nic nie jest Mi droższe, niż bycie czerpanym i rozlewanym przez ręce miłujące i czyste na dusze jałowe, poplamione, chore. Wyświęcony kapłan wylewa mnie na dusze przy Spowiedzi. Ale nieznani kapłani, wyświęceni przez miłość, których jedynie Ja znam, mogą mnie ofiarowywać i wylewać na wszystkie dusze.

Nie ma bardziej zasługującej służby od połączenia własnej krwi z krwią wielkiej Ofiary w mistycznej Mszy, w której Ja jestem Celebransem, a wy - akolitami, ofiarowania siebie wspólnie i zaopatrzenia razem wierzących i niewierzących, którzy przecież potrzebują mojej Krwi i waszej, mojej Ofiary i waszej dla znalezienia drogi Życia i Prawdy.

Inny powód, dla którego wymagam większego zadośćuczynienia względem Mnie Eucharystycznego, to bluźniercze przekleństwa skierowane przeciw temu Sakramentowi. Krwi zaś jest to oszczędzone. Zapomnienie, które ją otacza, chroni ją. Lepiej być zapomnianym niż przeklinanym.

Oto dlaczego, zgodnie ze sprawiedliwością, powiadam ci, że wiele trzeba wynagradzać wobec Eucharystii. Powszechne zadośćuczynienie dla Sakramentu, lecz i szczególny kult mojej Krwi ze strony najdroższych uczniów.

Powierzam to przyjaciołom spośród moich przyjaciół. Jak wojsko w czasie bitwy strzeże chorągwi w czworoboku najbardziej oddanych, tak i Ja stawiam moją Krew pośród tych, o których wiem, że są najbardziej zaufani, zdolni do każdej ofiary z miłości do swego Króla i daję im rozkaz, aby szli pośród tłumu z sercami napełnionymi moją Krwią, ażeby Ona zstąpiła na biednych ludzi i ocaliła ich. Kto się będzie wylewał dla sprawy swego Pana, otrzyma od Pana wielką nagrodę w moim Królestwie, tak wam powiada Pan, tak wam powiada Odkupiciel, tak wam powiada Miłość i tak będzie, albowiem Bóg jest wierny i prawdziwy, a oddaje stokrotnie.


MIŁOSIERDZIE WOBEC WSZYSTKICH LUDZI

Mówi Jezus:
Kto zamknie serce na miłosierdzie, zamknie serce na Boga. Albowiem Bóg jest w waszych braciach i kto nie jest miłosierny wobec braci, nie jest miłosierny wobec Boga.

Nie można odłączać Boga od Jego dzieci, a rozważcie dobrze, że wy, żyjący, jesteście dziećmi Przedwiecznego, który was stworzył. Nawet i ci, którzy z pozoru nimi nie są, gdyż żyją poza moim Kościołem, są Jego dziećmi. Nie sądźcie, ze możecie być twardzi, egoistyczni, gdyż ktoś nie należy do was. Pochodzenie jest jedno: od Ojca. Braćmi jesteście nawet wtedy, gdy nie żyjecie pod tym samym ojcowskim dachem. I jak można nie myśleć o zrobieniu czegoś dla przywołania oddalonych, zbłąkanych, nieszczęśliwych, którzy z rozmaitych powodów są z dala od mojej siedziby?

Bóg nie jest wyłączną własnością katolików i bardzo błądzą ci katolicy, którzy nie troszczą się o niekatolików. Nie działają dla sprawy Ojca, są jedynie pasożytami, które żyją z Ojca, a nie okazują Mu synowskiej pomocy. Bogu nie jest potrzebna pomoc, bo jest najpotężniejszy, jednak pragnie jej od was.

Bóg krąży jak życiodajna krew w żyłach całego ciała Wszechświata Katolicyzm jest centrum tego wielkiego ciała, który On stworzył. Ale, jak mogłyby najodleglejsze członki zostać ożywione przez Boga, gdyby się centrum ze swoim Skarbem zamknęło w sobie i nie pozwoliło innym członkom na korzystanie z jego dobrodziejstw?

Bóg jest także tam, gdzie odmienność wiary i różnica ducha skłania do myślenia, że Go tam nie ma. I zaprawdę powiadam wam, nie to, co się zdaje, jest prawdziwe. Bardzo wielu katolików Jest pozbawionych Boga, bardziej niż człowiek dziki. Wielu bowiem katolików ma z dzieci Bożych tylko imię i co gorsza: znieważają i wywołują znieważanie tego imienia uczynkami obłudnego życia, które ujawniają sprzeczność ze wskazówkami mojego Prawa, o ile otwarcie nie buntują się, co ich czyni nieprzyjaciółmi Boga. Gdy tymczasem w wierze niekatolika, mylącego się w istocie, lecz mocnego prawym życiem, jest bardziej obecny znak Ojca. To są jedynie stworzenia, które potrzebują poznania Prawdy. Tymczasem fałszywi synowie to stworzenia, które obok Prawdy potrzebują poznania Czci i Miłości względem Boga.

Dusze, które chcą być moje, powinny okazywać miłosierdzie tym ubogim duszom. Ale dusze-ofiary powinny także złożyć siebie w ofierze za nie. Czy Ja czyniłem inaczej? Czy nie ofiarowałem się za wszystkich? Skoro miłosierdzie to zaspokojenie głodu, pragnienia, przyodzianie, pogrzebanie umarłych, pouczenie nieumiejętnych, pocieszenie, czyż nie jest nim otrzymanie prawdziwego Życia dla braci, za cenę własnej ofiary?

Gdyby świat był miłosierny!... Świat posiadałby Boga, a to, co was dręczy, opadłoby jak zeschnięty liść. Ale świat, a na świecie szczególnie chrześcijanie, zastąpili Miłość Nienawiścią, Prawdę - Obłudą, Światło - Ciemnością, Boga - szatanem.

I tam, gdzie Ja zasiałem Miłosierdzie i sprawiłem dzięki mojej Krwi, że urosło, szatan rozsiał swe udręki i wywołał ich wzrost swym piekielnym tchnieniem. Lecz nadejdzie czas jego porażki. Na razie jednak nadchodzi on, bo wy mu pomagacie. Błogosławieni jednak ci, którzy potrafią trwać w Prawdzie i pracować dla Prawdy. Ich miłosierdzie zostanie nagrodzone w Niebie.


ZANIEŚĆ BOGA WSZYSTKIM NARODOM

Jezus mówi dalej:
Nie wahaj się ani nie wątp. To, co ci powiedziałem, jest prawdą.

Będąc Stwórcą, Bóg znajduje się także tam, gdzie zdaje się, że Go nie ma. Nie jest czczony w Prawdzie lub wcale nie jest czczony? Ale jest również i tam.

Kto dał życie dalekiemu Patagończykowi, kto Chińczykowi, kto bałwochwalczemu Afrykańczykowi? Kto podtrzymuje przy życiu niewierzącego, ażeby miał czas i sposób na znalezienie wiary? Ten, Który Jest i którego nic nie może pomniejszyć. On jest życiem w stworzeniach i wszystkorodzącym, oto świadectwo, wobec którego, nawet chcąc mu zaprzeczyć, powinien schylić głowę każdy żyjący.

Zatem zaniesienie Boga oddalonym duszom, które Go instynktownie odczuwają, ale Go nie znają i nie służą Mu w Prawdzie, oto największe miłosierdzie. Powiedziałem: „Zanieście Ewangelię wszystkim stworzeniom". Ale, czy myślisz, że dałem ten nakaz tylko dwunastu i ich bezpośrednim następcom-kapłanom? Nie. Chcę, ażeby każda dusza prawdziwie chrześcijańska byla duszą apostolską.

Przyprowadzenie do Mnie dusz powiększa Moją chwałę, ale powiększa także chwałę dobrego i wiernego sługi, który swą ofiarą doprowadził do powiększenia się mojej owczarni. Święta, którą kochasz, (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus) uczyniła więcej niż stu misjonarzy, a jej chwała w Niebie jest też sto razy większa, bo poznała doskonałość miłosierdzia na ziemi i wyniszczyła samą siebie, aby dać prawdziwe Życie bałwochwalcom i grzesznikom.

Mówisz mi: „Ależ Panie, gdy ktoś zgrzeszy wobec Ciebie i trwa w grzechu, zmarł dla życia łaski". To prawda. Ale Ja jestem Wskrzesicielem i wobec łez tych, którzy płaczą nad umarłymi dla łaski, Ja wyzwalam swoją nieograniczoną moc.

W Ewangelii troje umarłych ponownie wskrzesiłem do życia, albowiem nie mogłem oprzeć się łzom ojca, matki, siostry. Dusze ofiarne i apostolskie powinny być siostrami, matkami i ojcami biednych umarłych dla łaski i przyjść do Mnie ze zwłokami nieszczęśnika w ramionach i na ramionach, [dźwigając ich] jak najcięższy krzyż i cierpieć za nich, dopóki Ja nie wyrzeknę słowa Życia.


OFIARA FILTREM WCHŁANIAJĄCYM GORYCZ

Mówi Jezus:
Oto jestem, aby cię całą uleczyć. Ale, biedna Mario, niektóre rany są potrzebne i należą do pracy, którą dusza musi znieść, aby się dostosować do kształtu, jaki Boski Mistrz pragnie jej nadać. Marmurowy blok z grubsza ociosany powiada do siebie: „Sądzę, że dość już tego uderzania młotkiem, zarysowywania, ciosania. Jestem dostatecznie piękny i odpowiadam zamysłowi rzeźbiarza". Rzeźbiarz jednak widzi go inaczej i uderza, i rzeźbi, dopóki dźieło nie będzie doskonałe.

Tak samo czynię Ja z duszami. I im szczególniejsze mam zamiary wobec jakiejś duszy, tym bardziej ją obrabiam.

Posłuchaj więc. Od kilku miesięcy jesteś zanurzona w spokoju i w mistycznej radości. Ale nie możesz zapominać, że wielu tego nie ma i że z tobą tak jest jedynie dzięki Mojej Łasce. Wczorajsza burza służyła właśnie temu, ażebyś przypomniała sobie te dwie sprawy.

Pierwszą jest ta, że jesteś bardzo biednym stworzeniem, pełnym niedostatków i potrzebujesz wielkiej pomocy od wszystkich, aby nie opaść z sił, a szczególnie potrzebujesz serdeczności twego Jezusa. Gdy On stawia cię na jedną chwilę na ziemi, dzieje się z tobą tak, jak z kilkumiesięcznym niemowlęciem: zaraz upadasz brudzisz się i kaleczysz.

Drugą jest ta, że dusza-ofiara, jest na stałej służbie swoich braci. Spójrz, Mario, jak wielu, jak bardzo wielu, wpadło w przygnębienie i rozpacz z powodu różnorodnych okoliczności. Życie, a zwłaszcza życie wspólne, jest pełne pułapek, które dręczą biedne stworzenia i doprowadzają je do zwątpienia w siebie, w innych, w Boga. Nie wszyscy, o Mario, posiadają Mnie na świecie tak, jak ty. I jeżeli ty, mając Mnie, cierpisz tak bardzo z powodu zachowania innych, to pomyśl, jak muszą cierpieć inni, którzy nie mają mojej piersi, żeby się na niej wypłakać.

Ty miałaś Mnie zawsze, nawet wtedy, gdy sądziłaś, że jesteś sama i nie przychodziłaś do Mnie. Nie przychodziłaś, ale Ja przychodziłem. Moja niewidzialna bliskość wystarczała, żeby po burzy pokój wracał do twego serca. Względny pokój, gdyż wtedy mi nie pomagałaś. On jednak zawsze wystarczał, by zapobiec twemu zatonięciu. Ale inni!... Inni, którzy są mi nieprzyjaciółmi, inni, których wiara tak bardzo ostygła, że już nie jest wiarą... oni w czasie burzy nie mają Nauczyciela.

Gdybyś tylko uważała, gdy do ciebie mówię! W tych dniach mówiłem ci, jak powinnaś postępować ze swoją matką... i o tym, że wymogiem duszy-ofiary jest picie za mnie żółci i octu. Bądź spokojna. Piłaś je, niezbyt radośnie, to prawda. Ale piłaś. To nie było bez celu. Ofiaruj swe cierpienie, swe poniżenie z powodu tego, że nie byłaś odważniejsza. Ofiaruj wszystko za braci.

I nie wątp we Mnie. Twój Nauczyciel rozumie cię lepiej od wszystkich. Gdybyś do Mnie żywiła urazę lub gdybyś Mnie ganiła, zraniłabyś Mnie. Ale twoje poniżenie wobec matki i twoja ucieczka do Mnie po pomoc, zamazały to, co wynikało z braku panowania nad sobą.

Jesteś dzieckiem, które kaprysiło. Dzieciom się wybacza, szczególnie, gdy są chore i gdy okazują żal, że były porywcze. I Jezus ci wybacza. Zobaczysz, że także ojciec, który mówi w moim Imieniu i pod moim natchnieniem, powie ci to samo. Chcesz dowodu? Nie daj mu tego zeszytu przed spowiedzią i wyspowiadaj się. Zobaczysz.

Bądź dobra i ufna. Kochaj Mnie i cierp. Myśl, że tylko Ja kocham cię tak, jak powinnaś być kochana, że tylko Ja doskonale cię rozumiem, że tylko Ja mogę cię prawdziwie pocieszyć. Cierp... To jest ogromnie potrzebne w tych dniach: za wszystkich, a szczególnie za was, Włochów.

Powiedziałem ci, że masz być zbiornikiem miłości, aby dać wszystkim słodkiej wody miłości. Ale powiadam ci także, że powinnaś przez najboleśniejsze działanie oczyścić też najbardziej gorzkie wody nienawiści po to, aby gasić pragnienie coraz większej liczby braci, umierających z powodu tylu pragnień.

Potrzeby rosną, powinien także rosnąć zbiornik. A ponieważ byłoby świętokradcze i głupie łączenie miłości z nienawiścią i zepsucie słodyczy wody miłości goryczą wody nienawiści, ty musisz za cenę swego bólu postawić się jako nadnaturalny filtr: wchłonąć całą gorycz, umożliwić przefiltrowanie oczyszczanej wody i zwiększyć nią zawartość zbiornika miłości.

Kto podał kubek wody w Moim Imieniu, będzie błogosławiony. Ale kto kubek wyciśnie ze swojego serca, co otrzyma? Myśl o tym i pnij się w górę.


ILEŻ DUSZ RATUJĄ DLA MNIE OFIARY!

Mówi Jezus:
Czy widziałaś kiedykolwiek, co robią ci, którzy pragną mieć miękką wełnę do spania? Wzywają tapicera, który bije wełnę, aż się staje jak piana. Im mocniej uderza wełnę, tym bardziej staje się miękka i czysta, gdyż proch i odpadki spadają na ziemię, a pozostają kłaczki wełny czyste i lekkie.

Tak samo albo i jeszcze gorzej, postępuje się z wełną, którą chce się prząść lub tkać. Wtedy do dzieła zabierają się metalowe grzebienie, które szorstko rozplątują wełnę i sprawiają, że się staje jak ładnie rozczesane włosy.

Tak też czyni ten, który przędzie len i konopie; a także i jedwab z kokonu. Aby go można było wykorzystać, musi najpierw ścierpieć mękę wrzącej wody, szorstkich szczotek i skręcającej go maszyny.

Duszo moja, skoro to jest konieczne, aby z naturalnych włókien zrobić ubrania i legowiska, jakże tego nie uczynić z waszą duszą, aby ją obrobić do życia wiecznego? Jesteście włóknem daleko cenniejszym od lnu, konopi i wełny. Z was powinna powstać tkanina życia wiecznego.

Ale, nie z powodu niedoskonałości Boskiej - Bóg bowiem stwarza rzeczy doskonałe - lecz z powodu waszej niedoskonałości, wasze dusze są dzikie, nastroszone, pełne chropowatości, odpadków, prochu, słowem, niezdatne do zastosowania w Mieście Bożym, gdzie wszystko jest doskonałe.

Dlatego przezorność, opatrzność, dobroć ojcowska waszego Boga obrabia was. Czym? Jego Wolą. Wola Boża jest środkiem, który czyni z was, zdziczałych włókien, drogocenne tkaniny i kosztowną wełnę. Urabia was na tysiące sposobów: ofiarowując wam krzyże, ukazując wam piękno jakiegoś umartwienia i przyciągając was swą zachętą do podjęcia go, prowadząc was swoimi natchnieniami, dręcząc was ojcowską karą, zginając was z pomocą przykazań.

One - a konieczność [ich stosowania] nie zmieniła przez wieki ani formy, ani mocy - są właśnie tym, co czyni z was odporne i regularne przędziwo, zdolne utworzyć tkaninę życia wiecznego. Potem inne rzeczy tworzą tę tkaninę, a im bardziej jesteście ulegli woli Pana, tym bardziej tkanina ta staje się kosztowna.

Kiedy z kolei, nie tylko posłusznie wypełniacie tę błogosławioną Wolę, która zawsze działa dla waszego dobra, ale ze wszystkich sił dopominacie się, by Bóg dał wam ją poznać doskonale, abyście mogli, niezależnie od kosztów, doskonale ją wypełniać, wtedy przyjmuje ona formę coraz bardziej przeciwną waszej naturze ludzkiej. Kiedy zaś z nią współdziałacie, materiał ozdabia się haftem jak brokat.

A jeżeli do tego wszystkiego dodacie doskonałość proszenia dla siebie o Wolę cierpienia, aby się przez to upodobnić do Mnie w dziele odkupienia, wtedy wstawiacie do brokatu perły nieocenionej wartości i z waszego pierwotnego, najbardziej niedoskonałego włókna czynicie arcydzieło wiecznego życia.

Ale, o Mario, jak mało jest dusz, które pozwalają, aby je Bóg kształtował!

Bóg ma dla was zawsze rękę Ojca najdoskonalszego w miłości i działa z Boską Inteligencją. Wie zatem, do którego punktu może przycisnąć rękę i jaką wam dawkę siły trzeba wlać, aby was uzdolnić do wytrzymania Boskiej operacji.

Kiedy jednak człowiek sprzeciwia się dobremu Ojcu, którego macie w Niebiosach, gdy buntuje się wobec Jego Woli, gdy grzechem niszczy dary siły, które mu Ojciec daje, jak może Ojciec, który jest w Niebiosach, obrabiać tę duszę? Pozostaje dzika, co więcej, obarcza się coraz bardziej gmatwaniną i nieczystością. A Ja płacze nad nią widząc, że nic, nawet Moja Krew, przelana za wszystkich, nie zrodzi jej do dobra.

Kiedy z kolei jakaś dusza nie tylko opiera się dziełu Bożemu, lecz pielęgnuje w sobie nienawiść do Ojca i braci, wtedy Nasze działanie całkowicie zanika i w tym splocie nieuporządkowanych namiętności zajmuje miejsce Władca grzechu: szatan.

A wtedy, musi następować cierpliwe i wielkoduszne dzieło dusz-ofiar. One działają dla siebie i dla innych. Osiągają to, że Bóg wraca, z cudem łaski, pracować nad tą duszą, po wypędzeniu szatana blaskiem swojego oblicza.

Ileż jest dusz, które mi ratują ofiary! Jesteście nadzwyczajnymi żniwiarzami, którzy żniecie plony wiecznego życia, wyniszczając się w niewdzięcznej pracy pełnej cierni. Ale pamiętaj, że na pierwszym miejscu trzeba ofiarować samego siebie za najbliższych.

Ja nie zniszczyłem więzów rodzinnych, ale je uświęciłem. Powiedziałem, że trzeba kochać rodzinę nadnaturalną miłością. A jaka miłość jest większa od miłości do chorych dusz, w naszej rodzinie? Czy wydałby ci się normalnym ten, kto zajmowałby się sprawami wszystkich, a najmniej - swego własnego domu? Nie: powiedziałabyś, że to szaleniec. Tak samo nie jest słuszne, żeby się troszczyć o duchowe potrzeby dalekiego bliźniego, a nie stwiać na pierwszym planie swoich najbliższych.

Wiesz, jak to zastosować. Nie trap się, jeśli w zamian otrzymujesz niewdzięczność. To, czego ona ci nie da, dam ci Ja. Spotęguj ofiarę za nią.


MIŁOŚĆ POTRZEBUJE NACZYŃ, KTÓRE BY JĄ PRZYJĘŁY I NIKOGO NIE ODRZUCA...

Mówi Jezus:
Powiedziałem, że ci wytłumaczę, jak z godziny na godzinę rośnie waga naszej Miłości.

Nie popadaj w błąd fałszywego rozumienia. U Boga wszystko jest w wiecznej teraźniejszości. Wszystko jest doskonałe i dokonane. Ale Bóg nie jest nigdy bezczynny. On działa nieprzerwanie. Przedstawię ci ludzkie porównanie, aby ci to lepiej wyjaśnić.

Trzy Osoby, które się kochają i które kochają swoje dzieło, są jak jednakowe źródła ciepła, które się zbiegają w jednym punkcie, z którego następnie wylewają się na wszechświat. Żar trzech ognistych ust, nieprzerwanie wydzielających fale takiego samego ciepła (takiego samego w mocy równej od początku), co powoduje? Zwiększenie ciepła w środowisku, w którym te trzy prądy się rozszerzają. Jeśli przyjmują je naczynia gotowe do przyjęcia go, wtedy istnieje równowaga miedzy wytwarzaniem a wylewaniem. Ale jeśli naczynia odrzucają przyjęcie ciepła, a zasypane są innymi rzeczami, równowaga zostaje zaburzona. I, w życiu naturalnym, może dojść nawet do katastrof.

Zdarzają się one także w nadnaturalnym życiu. Czy tego nie doświadczyłaś? Czyż nie powiększa się w twoim sercu twoja nie rozpoznana i nie przyjęta miłość, uciskając je tak bardzo, że nieraz eksploduje w napadzie sprawiedliwego gniewu? Mówię: sprawiedliwego, bo jest sprawiedliwy. Mówię także: opanuj go przez wzgląd na Miłość. A jeśli tak się dzieje z wami, których miłość jest względna, to co z Bogiem, w którym wszystko jest nieskończone?

Nasza Miłość, którą człowiek odrzuca, rośnie, rośnie, rośnie... Ach, nieszczęśliwi ludzie! stoi nad nimi chwila, w której ta Miłość gniewnie zagrzmi, pytając o przyczynę pogardy. I czasy obecne są już pierwszymi nagłymi przebudzeniami się tej znieważonej Miłości, która przez wzgląd na sprawiedliwość i szacunek dla swojej Doskonałości, nie może już znosić takiej zniewagi. Dlatego przychodzę, błagając jak żebrak, aby ktoś otworzył serce Naszej najmocniejszej Miłości i stał się jej ofiarą, zgadzając się na bycie wyniszczonym w zamian za przyniesienie ulgi Miłości. Jest stosem to, co proponuję, wiem, więc ostrzegam. Ale nie uciekajcie przed nim wy, którzy jeszcze nie zaprzedaliście się Nieprzyjacielowi.

Nikt, choćby nie wiem jak bardzo był mały i biedny, nikt, choćby nie wiem, jak wielkim był grzesznikiem, nie śmie myśleć, że go Nasza Miłość odrzuca. Ona jest Miłosierdziem. I z najbiedniejszych dusz może i pragnie uczynić najbardziej lśniące gwiazdy swego Nieba.

Przyjdźcie do Mnie wy wszyscy: biedni, splamieni, słabi, a Ja uczynię was królami. Przyjdźcie do Mnie wy wszyscy, którzy umieliście mimo swej biedy zrozumieć Moją Wielkość, mimo waszych ciemności - Moje Światło, mimo waszych niedoskonałości - Moją Doskonałość, mimo waszego egoizmu - Moją Dobroć.

Przyjdźcie! Wejdźcie w Moją Miłość i pozwólcie jej wejść w was. Jestem Pasterzem, który śmiertelnie się umęczył szukając zagubionej owieczki i za nią oddał swą Krew. O, moje baranki, nie bójcie się, że jest wiele dziur i plam na waszej szacie i ran na waszym ciele. Otwórzcie tylko swe usta, swą duszę, na Moją Miłość i wdychajcie ją. Będziecie wtedy sprawiedliwi wobec Boga i wobec samych siebie, bo będziecie dawać Bogu pociechę, a sobie - zbawienie.

Przyjdźcie, o wielkoduszni, którzy już Mnie kochacie, ciągnijcie jak wątek braci, którzy jeszcze się wahają. Jeżeli wszystkich proszę, Żeby weszli dać ulgę odrzuconej Miłości, to od was, dusze-ofiary, żądam, żebyście się oddały całkowicie Mnie, dziełu Mojej gwałtownej Miłości, wyniszczającemu na ziemi, lecz wywołującemu chwałę tak wielką, że nie możecie tego zrozumieć.

Jak wielkim blaskiem zapłoną te dusze, które przyjęły Miłość Boga tak, iż je pochłonęła! Będą lśnić tak samo jak Moja Miłość, która w nich pozostanie: Ogień i wieczny Klejnot boskiego blasku.

Jezus mówi jeszcze:

Czy wiesz, jak powinnaś postępować, aby uzyskać dobro dla swojej matki? Działając przeciwstawnie. To znaczy: jej niecierpliwości przeciwstaw swą cierpliwość, jej niesprawiedliwemu i nieszczeremu sposobowi widzenia, przeciwstaw swą szczerość, jej buntowi - swą uległość, jej urazie - swą miłość, jej nietolerancji wobec wszystkiego - twoje radosne poddanie się.

Dusze się tak zdobywa: przez przeciwstawienie się. Ale nie myśl nigdy, że sprawisz, że ona to pojmie. Działaj w milczeniu, wszystko Mi ofiarowując. Połączeni coś otrzymamy. Ale nawet gdy nic nie osiągniesz, wypełnisz swą powinność i za to otrzymasz nagrodę.


BARDZIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK TRZEBA SIĘ MODLIĆ I CIERPIEĆ

Mówi Jezus:
Niedawno powiedziałem ci, żebyś Mi pomogła zbawić winnych największego grzechu. Ale nie zrozumiałaś, co chciałem powiedzieć. Modliłaś się.

To Mi wystarczy, bo zaprawdę nieodzowne jest jedynie to, żebym Ja wszystko rozumiał. Ale wam, moje dzieci, nie jest potrzebne absolutne objawienie. Wszystko, co wam mówię, jest darem do którego nie macie prawa, dobrowolnym darem Ojca dla jego najbardziej umiłowanych bo miło jest Memu Sercu zwierzać się wam, brać was za rękę i wprowadzać w poznanie tajemnic Króla. Ale nie możecie się tego domagać. Tak pięknie jest być zaufanym Boga, ale tak samo jest pięknie i święcie być małym dzieckiem, całkowicie i ślepo oddanym Ojcu, który sam działa, a dziecko pozwala się prowadzić, nie chcąc wiedzieć, dokąd Ojciec je prowadzi.

Bądźcie pewne, dzieci, Ja was prowadzę na Drogi Dobra. Wasz Ojciec pragnie jedynie waszego dobra.

Być ufnym i godnym zaufania to najwyższa doskonałość. Tego pragnę dla radości mego Serca, „ufni zaufani". Wtedy jesteście uczniami już zdolnymi do działania w imię Nauczyciela oraz dziećmi, które pozwalają, by Ojciec je prowadził. Wtedy jesteście moją pociechą i moją radością.

W świecie, takim jak wasz, tak trudno Mi znaleźć dusze uczniów! A jeszcze trudniej znaleźć, także pośród dzieci, dziecięce dusze! Tak bardzo zepsuło was tchnienie Bestii, że zabiło także w duszach dzieci prostotę, zawierzenie, niewinność, w których znajdowałem odpoczynek.

Wczoraj, Mario, nic ci nie powiedziałem, a ty byłaś przestraszona, jakbyś zgubiła drogę. Ale Ja nie jestem tylko twoim Nauczycielem. Jestem również i twoim Lekarzem - nie tylko twego ducha, ale i ciała.

Widziałem, że wczoraj byłaś zbyt zmęczona, wiec milczałem, zachowując na dzisiaj wiele słów dla ciebie. Nie chcę, ażeby mój mały rzecznik załamał się pod naporem mocy przewyższającej jego siły. Dziś mówię za wczoraj i za dzisiaj.

Modliłaś się, ofiarowywałaś się i cierpiałaś według Mego pragnienia, aby zapobiec popełnieniu największego grzechu. I udało ci się, choć w rzeczywistości „największy grzech" był czym innym niż to, o czym myślałaś. Natchnąłem najlepsze dusze licznymi pragnieniami modlitwy i cierpienia w tej intencji, gdyż potrzeba było wiele, wiele, wiele wysiłku, ażeby przezwyciężyć niebezpieczeństwo. Także teraz jeszcze potrzeba wiele, wiele, wiele wysiłku, żeby rzecz doprowadzić do końca, żeby pierwsze zło bardziej nie zwyrodniało.

Wczoraj jedynym znakiem Mojego bycia z tobą -jako Światło i Głos dla ciebie - było to, że poprowadziłem twoją rękę do otwarcia Księgi na stronach, które przed wiekami mówiły o teraźniejszości. Przeczytamy je razem, a Ja ci je wytłumaczę. Ale od wczoraj rozumiesz, że w nich było „dzisiaj".

Zapobiegło się pewnemu wielkiemu złu. Mario, wielkiemu złu. Ulitowałem się nad tobą, narodzie, który masz chrześcijański Rzym za swe serce. Jednak, teraz bardziej niż kiedykolwiek, trzeba wiele się modlić i cierpieć, Mario, i nakłaniać do modlitwy i do cierpienia, na ile to możliwe - lecz to jest najcięższe, gdyż bohaterów cierpienia jest tak niewielu - żeby pokonane „wielkie zło" nie zakiełkowało, jak zła roślina, w tysiącach małych złach. To zakończyłoby się uformowaniem przeklętego lasu, w którym wszyscy zginęlibyście w sposób niewyobrażalnie straszny.

Ulitowałem się nad wami. Lecz biada, jeżeli na to Miłosierdzie, wyrwane Sprawiedliwości z powodu uporczywych modlitw moich, mojej Matki, [aniołów]-stróżów, dusz-ofiar, mój narodzie, odpowiesz czynami, które zniweczą moją łaskę. Biada ci, jeśli wielkie „samouwielbienie" zostanie zastąpione małymi, licznymi „ samouwielbieniami"!

Jeden jest tylko Bóg, Ja Nim jestem i nie ma innego Boga poza Mną. O tym pamiętajcie. Bóg jest cierpliwy, ale nie jest, w swej niezmierzonej cierpliwości, winny wobec Siebie Samego. Byłby winny, gdyby w Swej cierpliwości powstrzymywał się przed powiedzeniem: „Dosyć!", będąc obojętny na szacunek wobec Siebie samego.

Gdy jeden bożek upadł, nie wznoście tak wielu małych bożków. Wszystkie ozdobione są szatańskimi znakami nierządu, pychy, oszustwa, brutalności i tym podobnymi.

Gdy będziecie dobrzy, całkowicie was ocalę. To wam obiecuję, a jest to obietnica Boga. W mojej Inteligencji, przed którą nic nie jest zakryte - nawet najbardziej skryte zbrodnie, nawet najbardziej niepozorne ludzkie poruszenia - nie oczekuję, że cały naród będzie doskonały. Wiem, że gdybym miał was nagrodzić wtedy, gdy wszyscy osiągną Dobroć, nigdy bym was nie nagrodził. Jednak oczekuję, że - nawet gdy jest nieuniknione, iż kilku zgrzeszy - to wielka liczba będzie taka, iż narzuci Przywódcom zachowanie godne Mej nagrody. Zapamiętajcie to na zawsze: Przywódcy popełniają Grzechy, ale to tłum, swoimi małymi grzechami, prowadzi Przywódców ku większemu Grzechowi.

Na razie wystarczy, duszo moja. Później ponownie razem będziemy czytać Izajasza i, tak jak w synagodze i w Świątyni, wytłumaczę ci go.


ŚMIERĆ Z MIŁOŚCI

Jezus mówi:
...Módl się. Twój Bóg otworzy ci bramy, zanim poznasz największą potworność. Na razie wejdź do siedziby Jego Serca i daj mi swą miłość dla złagodzenia mojej Sprawiedliwości. Zaprawdę powiadam ci, że śmierć z miłości jest najbardziej okrutną ze śmierci, albowiem nie cierpi się tylko z jednego powodu, ale z powodu wszelkiego stworzenia. Cierpi się dla spraw Boga i bliźniego. I śmierć twego Jezusa taka była. Wiedz bowiem, że nie jest najbardziej poprawnym słowem o mojej śmierci: biczowanie, męka, krzyż, lecz: miłość.

To miłość złożyła w ofierze Syna Bożego. Miłość do was. Niech miłość ofiarowuje nowych odkupicieli.


KREW BOGA-CZŁOWIEKA PRZBACZA I POTĘPIA

Mówi Jezus:
Moja Krew, którą z wściekłością przyzywali na siebie moi nieprzyjaciele i oskarżyciele, nie straciła swej podwójnej jakości: przebaczania i potępiania.

Przemijają wieki, córko, ale Ja i wszystko, co jest moje, trwa w wiecznej teraźniejszości. W godzinie ciemności lśniła jedynie purpura mojej boskiej Krwi, jak latarnia, która chciała zbawić ludzki ród, lecz którą dostrzegło tylko niewielu. To powtarza się przez wieki i będzie się powtarzać, dopóki będzie istnieć Ziemia. Przelana z nieskończoną miłością, sprawiła cuda odkupienia tam, gdzie znalazła miłość, lecz stała się skazaniem dla tego, kto na ofiarę Boga odpowiedział złością i nienawiścią.

Ale cóż tu mówić? Ja byłem Bogiem i prorocy zapowiedzieli Moje przyjście i potwierdzili swoimi słowami cuda, których dokonałem i Ja sam potwierdziłem moją boską naturę w godzinie ostatniego sądu, w czasie którego skazaniec nie kłamie. A jednak Mnie zabili. Ci nieprzyjaciele Chrystusa nie mają usprawiedliwienia, że nie wiedzieli, Kim był ten, którego oskarżali i którego śmierci pragnęli. I dlatego tym surowsze było osądzenie ich, gdyż - zawsze o tym pamiętaj - od tego, któremu dane jest więcej miłości, dobrodziejstw, poznania, więcej wymaga się. Nie może pojęcie mojej Dobroci zwalniać was od obowiązku szacunku.

Ale i teraz, córko moja, ale i teraz, czy nie jest tak samo? Także teraz świat wie, że dla ocalenia, dla życia w pokoju, dla bycia szczęśliwym, musi chcieć mojej pomocy. A jednak: co czyni świat? Oskarża Mnie i przeklina Mnie. Oskarża Mnie, że go nie kocham, że jestem okrutny, że jestem obojętny i przeklina Mnie z powodu tych win, których nie popełniłem.

I cóż? Jak może świat oskarżać Boga? Jak może człowiek przeklinać Boga? Jak mrówki, które próbują przewrócić górski masyw, tak są głupie zamiary człowieka, który nienawidzi Boga. Może jedynie siebie doprowadzić do ruiny i stoczyć się w przepaść w tym świętokradczym wysiłku.

To o tych, którzy są współczesnymi wnukami dawnych Hebrajczyków. Inni, mniej winni w masie winnych, nie przeklinają i nie oskarżają otwarcie, ale nie modlą się ufnie, nie żyją ofiarnie, nie kochają żarliwie. Są jak maszynki do kawy, które porusza jeszcze duchowy odruch, ale już nie własna siła ruchu. To wody, które płyną pod naporem wieków chrześcijaństwa, ale jedynie z tej przyczyny. Nie z własnej woli. I jak wszystkie wody, które dojdą do płaskiej równiny i nazbyt są oddalone od górskiego źródła, stają z powodu zbyt nikłego ruchu i psują się.

Nie wybawia się świata, psując się i buntując. I zaprawdę powiadam ci, jeżeli nie przychodzą większe nieszczęścia na tę biedną ludzką rasę, dla której umarłem, nie jest to na pewno zasługa modlitw tych pozbawionych duszy i żyjących banalnie. Tymi, którzy świat ocalają i aż dotąd go ocalali, są nieliczni, na których moja Krew dokonała cudów miłości, bo zastała ich jak puchary miłości wzniesione do nieba.

Jednak z jak wielkim bólem widzę, że te stworzenia, w których zakorzenia się Miłość, są coraz mniej liczne. Ofiary! Moje ofiary! O! Kto da Odkupicielowi, wielkiej Ofierze, armię dla ocalenia świata, który oskarża Boga o grzech, a nie myśli, że zło świata jest wynikiem grzechu człowieka przeciwko Bogu i przeciw człowiekowi?


NIE WIESZ, JAKĄ WARTOŚĆ MA W MOICH RĘKACH TWOJE CIERPIENIE!

Mówi Jezus:
Gdy natura ludzka potrafi na tyle przypominać sobie swoje pochodzenie, iż umie żyć w sposób nadnaturalny, przewyższa anielską i aniołowie ją podziwiają.

Kiedy to się zdarza? Kiedy stworzenie żyje zanurzone w mojej Woli, całkowicie Mi oddane, żyjąc, kochając, pracując jedynie dla Mnie i ze Mną. Wtedy unosi ciało na poziom nieznany aniołom, którzy nie znają żądzy ciała i nie mają zasług w ich poskramianiu. Kiedy następnie stworzenie ukrzyżuje samo siebie z miłości dla ukrzyżowanego Nauczyciela, wtedy staje się przyczyną podziwu dla anielskich hufców, które nie mogą cierpieć z miłości wzgledem Mnie ani ukrzyżować samych siebie jak Jezus, Odkupiciel świata i Syn Wiecznego.

Wokół mego Krzyża, jak i wokół mojej kołyski, były adorujące zastępy anielskie, gdyż kołyska i krzyż były alfą i omegą mojej misji Odkupiciela. Ale i wokół małych ukrzyżowanych, którzy cicho ofiarowują siebie według prawa doskonałej miłości, są zastępy anielskich duchów, bo widzą Mnie w was umierających dla Mnie.

Pozwól mi więc działać. Działać od początku do końca. Już wkrótce Ja będę ci ojcem, matką a przy tym bratem i oblubieńcem. Wkrótce będziesz miała jedynie Mnie. Przyjdź, cios jest twardy, ale wiedz o tym z wyprzedzeniem i bądź wielkoduszna. Pozwól Mi działać. Nie czynię nic bez podpisu miłości. Bądź jak ledwie urodzone jagniątko na moich rękach dobrego pasterza. Jeśli twój Pasterz daje ci jeść tę gorzką trawę, to również to czyni po to, aby ci dać lepsze miejsce w swoim Sercu. I nie bój się. Ja ci pomogę. Zawsze ci pomagam, widzisz to.

Potrzebne jest Mi twoje cierpienie. Absolutne, całkowite, głębokie. Ty nie wiesz, jaką będzie ono miało wartość w moich Rękach. Kiedy dowiesz się o tym, powiesz, że nadałem mu wartość dziesięciokrotnie większą i podziękujesz mi za to. Dziękuj mi od tej pory z zaufaniem i miłością.

W chórze głosów, które wznoszą się z ziemi do Nieba, brakuje głosów dziękczynnych. To niema nuta i to jest wielkim złem. Nieumiejętność dziękowania to wielkie przewinienie potomstwa Adamowego, które Bóg w Trójcy jedyny kocha i obdarza dobrodziejstwami w najwyższym stopniu. Ale jeśli zostanie to odpuszczone analfabetom Miłości, to nie będzie tak z tymi, których sama Miłość poucza. Kiedy małe dziecko popełni jakiś błąd lub kiedy go popełni biedny nieuk, okazuje się pobłażanie. Nie jest tak, gdy ten sam błąd popełni dorosły i wykształcony.

Ciebie wychował Nauczyciel i nie powinnaś uchybiać pouczeniom Nauczyciela. Rosłaś dzięki mojej miłości, jak rośnie dziecko dzięki mleku. Bądź wierna Miłości we wszystkim, wszystkim, wszystkim.


IM BARDZIEJ ŚWIĘTA JEST DUSZA, TYM BARDZIEJ POTRAFI KOCHAĆ I CIERPIEĆ

Mówi Jezus:
Nie, nie jesteś sama. Masz twego Jezusa obok siebie, jak ma Go mało kto. Jeśli bowiem prawdą jest to, że jestem przy wszystkich swych dzieciach z moją Łaską, to jednak z niewieloma jestem tak, jak z tobą. Uczyniłem to, widząc twój bardzo ciężki ogólny stan. Ja wiem, ile może znieść istota, a ponieważ ciężar bólu, jaki musiałaś nieść, był przygniatający i niezwykły, troszczyłem się o ciebie środkami nadzwyczajnymi, które dla niewielu zachowuję.

Pamiętam, jak potrzebowałem pomocy w tragicznych godzinach Męki. I pragnę, aby to, czego chciałem dla Siebie, mieli podwójnie do mnie podobni. Podobni jako uczniowie, podobni, ponieważ są kochający i ukrzyżowani.

Nie jesteś sama. Masz Mnie za Cyrenejczyka i masz Moją Matkę za Weronikę. Maryja jest wzorem sieroty i pamięta swą mękę sieroty tak, jak i Ja pamiętam udręki agonii.

Świętość nie niweczy bólu, Maryja w swej nieskalanej świętości straszliwie cierpiała z powodu śmierci rodziców, których nie mogła pocieszyć swoimi pocałunkami. Widzisz, jak jesteś do Niej podobna? Maryja w swojej tak doskonałej duszy, druga jedynie po Bogu, umiała kochać i cierpieć jak nikt inny, albowiem świętość, będąc udoskonaleniem wszelkich dobrych wrażliwości serca, niesie w konsekwencji zwiększoną zdolność kochania albo cierpienia, tym większą, im bardziej dusza jest święta. A dusza Maryi była najświętsza.

I oto daję ci za Weronikę i daję ci za Matkę tę Niewiastę, której nie został zaoszczędzony żaden ból - a nikt w takim stopniu jak Ona, nie powinien być od niego wolny, gdyż Ona była niepokalana, wolna przez to od ciężaru bólu wywołanego grzechem Adama - tę Niewiastę, która przelała tak wiele łez, w tylu żałobach i która widziała jak śmierć jej odbiera ojca, matkę, oblubieńca i Syna.

Jest miesiąc bolejącego Serca Maryi i Podwyższenia mojego Krzyża. Nie odrzucaj swego upodobnienia do Bolesnej i do Ofiarowanego.


PRAGNĘ DUSZ UKRZYŻOWANYCH Z MIŁOŚCI

Mówi Jezus:
Córko, czytajmy razem ostatnie wersety Koheleta. Był bardzo mądry, Ja jednak jestem samą Mądrością Bożą, nieskończenie większą od niego. Ale jak i on pouczam swój naród. Pouczam go od 20 wieków. Rozpocząłem nauczanie moim Słowem i kontynuowałem je poprzez słowo moich umiłowanych sług.

Pośród wykształconych mojego ludu mam jednak wybranych ucznów. Dla nich Nauczyciel staje się więcej niż nauczycielem: przyjacielem. Z królewską wspaniałomyślnścią otwiera przed nimi bramy skarbca zwierzeń i objawień. Ja tych wybrańców ujmuję za rękę i prowadzę ich ze sobą, aby wniknęli w tajemnice i uzdalniam ich do przyjęcia mojego Słowa, dając im je w tak wielkim stopniu, jaki zachowałem dla moich nowych Janów.

Mój mały Janie, powierzam ci moje Słowo. Przekaż je nauczycielom. Niechaj się nim posługują dla dobra stworzeń. Ono pochodzi od Jedynego Pasterza, dobrego Pasterza, który napisał prawdę swojego Słowa własną Krwią.

Kiedy jakiś Przywódca świata, jakiś ziemski Geniusz powierza powiernikowi lub uczniowi świętą chorągiew albo cenną tajemnicę, kiedy przekazuje radę lub odkrywczą formułę, z jaką świętą czcią wierny niesie ją lub przekazuje! Ale Ja jestem o wiele większy od Przywódcy czy Geniusza. Ja jestem Bogiem, Słowem i Mądrością Ojca, Panem i Odkupicielem waszym. Moje Słowo nie służy jedynie dawaniu jakiegoś ziemskiego dobra, lecz udzieleniu Dobra, które nie umiera: Życia wiecznego. Nie ma więc nic bardziej świętego i drogocenniejszego od mojego Słowa.

Przyjmij je z klęczącą duszą, a twoja miłość niech będzie kadzidłem, oczyszczającym twe serce, które je przyjmuje; twoją rękę, która je pisze; twoje usta, które je powtarzają; twoje oko, które je czyta. Żyj jak anioł i jak kapłan, bo pozwoliłem ci słyszeć to, co słyszą aniołowie i to, co powtarzają kapłani. I żyj stale coraz bardziej jako dusza-ofiara, albowiem to ofiara otwiera uszy ducha, a krew oczyszcza język, który mówi o Panu.

W tych dniach, które poprzedzają święto Krzyża, ogromnie potrzebuję dusz ukrzyżowanych. Ulituj się nade Mną, cierpiąc dla Mnie. Wierz twemu Jezusowi! Gdybym mógł wrócić na Krzyż dla was, o jakże, jakże bym wrócił! Ale nie mogę. I między tak wielką ilością wrogiej krwi, jaką człowiek - z nienawiści do brata - wylewa na ziemi, brakuje mojej Krwi, której nie mogę już z Krzyża rozlać dla was.

Gdy na ołtarzach ziemi przemieniam postacie Chleba i Wina w Ciało i w Krew Chrystusa - zbyt nielicznie i w otoczeniu zbyt małej liczby dusz naprawdę modlących się - wy, moje małe, drogie ofiary, drogie kwiaty z mojego ogrodu, zastąpcie Odkupiciela i dajcie mi wasze ciało na ofiarę przebłagalną za grzechy świata.

Córko moja i Ja mówię ci z Koheletem: nie szukaj nic więcej. Czegóż chcesz więcej od misji bycia małym Chrystusem w miejsce twego Jezusa? I czegóż pragniesz więcej od mojego Słowa?

Bóg jest prosty. Im bardziej zbliżysz się do Boga, tym bardziej staniesz się prosta. Odczujesz w sobie coraz większe znużenie ludzką wiedzą i jej próżność, nawet tej skierowanej ku Bogu, ale napisanej przez człowieka. Im więcej Bóg będzie do ciebie mówił, tym bardziej odczujesz cierpienie ostrego i cierpkiego dźwięku ludzkich słów, w porównaniu z najłagodniejszym i nadprzyrodzonym tonem mojego słowa. Nie męcz się wieloma naukami, nie stawiaj sobie przeszkód wielu przepisów. Bądź prosta i wolna. Niech na tobie spoczywa tylko lekkie jarzmo, które nie jest ciężarem, lecz skrzydłem: moje.

Tylko jedną rzecz trzeba uczynić, aby przyjść do Mnie bez zbłądzenia. Tę, którą radzi Kohelet, a którą Ja tak modyfikuję: „Kochaj Boga i wypełniaj Jego przykazania". Nie powiadam „lękaj się". Powiadam: „kochaj". Miłość jest o wiele większa od strachu i pewniejsza dla osiągnięcia celu. Strach jest dla tych, którzy są jeszcze daleko od Boga, aby nie zbłądzili. Jak klapki na oczy przeszkadza on zwierzęcej naturze, zamkniętej w człowieku, wziąć przewagę nad każdym kapryśnym zwodniczym cieniem. Ale dla tych, którzy są już blisko Boga, dla tych przede wszystkim, którzy są w ramionach Boga, miłość powinna być przewodnikiem. Wszystkie wasze dzieła osądzał będzie Bóg. Ale naturalne jest, że dzieła dokonane z miłości nie będą nigdy całkowicie złe i takie, by obudzić wstręt Pana. Będą miały znak ludzkiej ograniczoności, ale będzie on pokryty lśniącym znakiem miłości, która niszczy grzech i sprawia, ze dzieła człowiecze są miłe Panu.

Tak oto jest, córko moja. Świat jest pełen morderczego łomotu i nienawiść wylewa się z serc, a my dwoje, kochający się, w ciszy i w spokoju rozmawiamy o miłości. I nie ma nic, co tak bardzo rozweseliłoby twego Jezusa, jak te Moje małe Betanie, w których Ja jestem Nauczycielem, który odpoczywa i poucza miłującą Marię, która patrzy na Niego i słucha z całą swą miłością.

Wczoraj nie mogłaś pisać, kiedy do ciebie mówiłem? Nic nie szkodzi. Nie dręcz się tym. Ziarna tych słów są w tobie. Kiedy będę chciał, sprawię, że zakiełkują. I będą jeszcze piękniejsze.

Bądź zawsze dobra i cierpliwa. Daję ci mój pokój.


BÓG NIGDY NIE JEST ZŁOŚLIWY ANI NIESPRAWIEDLIWY

Jezus mówi:
Jak powiedziała Mądrość, w rozdziale 6, w wersetach 1-10, tak i ja to już wyjaśniłem więcej niż jeden raz, odkąd ci jestem Nauczycielem, w sposób głębszy niż wobec wielu twoich braci. Nie zatrzymuj się jednak na zastanawianiu się nad tymi słowami. Prawdziwa Mądrość wytłumaczyła ci je na długo przed tym, zanim Księga otwarła przed tobą tę stronicę.

Nie dziw się, że wiele razy znajdziesz w Biblii uczucia i słowa podobne do tych, które słyszałaś bezpośrednio ode Mnie. Ja jestem Słowem Ojca, A Słowo jest jedno. Ponieważ jest ten sam czas, jak wtedy, gdy żyli patriarchowie i prorocy. Naturalnie, w tych, którzy czytali dawne słowa, musisz odnaleźć również podobnych do najnowszych, którzy Mnie słuchają. To Ja mówię do ciebie, jak mówiłem do przodków. A nawet jeśli czasy wasze i myśli wasze bardzo się zmieniły i ty, mój mały Jan, tak różnisz się od dostojnych patriarchów i gwałtownych proroków, to Ja jestem zawsze ten Sam: jednakowy, niezmienny w słowie i w nauce.

Bóg się nie zmienia. Dostosowuje się do waszych zmian, do waszego, nazwijmy to tak: rozwoju w granicach jego dzieła jednak istota, prawdziwa zawartość Jego nauki, która nie dotyczy doczesnego życia, lecz duszy nieśmiertelnej, jest i pozostanie zawsze ta sama. [Będzie tak,] nawet gdyby ziemia trwała jeszcze tysiąc czy dziesięć tysięcy lat, a człowiek doszedłby do wielkiej ewolucji materialnej - nota bene: takiej, która pozwoliłaby mu na zniesienie praw przestrzeni, grawitacji, szybkości i na stanie się jakby wszędzie obecnym poprzez środki, które uchylają podziały i ku którym się dąży, a wy nazywacie je naukowymi określeniami telewizji, telefonu i tym podobnymi lub innymi środkami zniósłby niemożność działania na odległość, stwarzając sterowanie drogą radiową, co uwolniłoby na ziemi demoniczną zemstę wybuchów na odległość, śmiertelnych promieni lub podobnych wynalazków z piętnem szatańskim.

Jednak nie powiem wam nigdy - nawet gdybyście się stali zdobywcami innych planet i stwórcami promieniowania tak potężnego, jak promieniowanie mojego słońca, oraz odkrywcami fal znoszących najdalsze odległości dla słuchu i wzroku - że wolno znieść prawo Miłości, Wstrzemięźliwości, Szczerości, Uczciwości, Pokory. Nie, nigdy wam nie będę mógł tego powiedzieć, nigdy. Nawet dziś i zawsze mówię wam i będę mówił: „Bądźcie błogosławieni, gdy używacie rozumu do odkryć dla dobra wspólnego. Bądźcie przeklęci, gdy frymarczycie waszym rozumem, uprawiając niedozwolony handel ze Złem, aby płodzić dzieła nikczemne i niszczące." Ale dosyć o tym, teraz powiem o czymś, co może być dla ciebie pociechą i przewodnikiem.

Powiedziane jest u Syracha w rozdziale 33, w wersetach 11-15, że różne są losy człowieka.

Kto wyznacza wasz los? Ten, kto jest wielkim punktem odniesienia po to, byście nie popadli w błąd. Błąd, który może być przyczyną bluźnierczej myśli i nawet śmierci duszy. Człowiek mówi wiele razy: „Skoro los wyznaczył Bóg, Bóg jest niesprawiedliwy i zły, gdyż tamtego człowieka dotknął nieszczęściem".

Nie, córko. Bóg nie jest nigdy złośliwy i nigdy - niesprawiedliwy. Jesteście krótkowzroczni i widzicie tylko i źle to, co jest blisko waszej źrenicy. Jakże więc możecie znać przyczyny - zapisane w Księdze Pana - swego losu? Jak możecie wy, z ziemi, z tego ziarenka piasku krążącego w przestworzach, zrozumieć, czym jest rzeczywista prawda rzeczy i co jest zapisane w Niebie? Jakże możecie nazwać słusznie to, co się wam przytrafia?

Dziecko, któremu matka podaje lekarstwo, płacze i mówi, że matka jest brzydka i niedobra. Stara się odrzucić ten lek, który wydaje się mu niepotrzebny i wstrętny. Ale matka wie, że robi to nie ze złośliwości, lecz z dobroci. Wie, że w autorytecie, jakiego używa w tej chwili, żeby wymóc posłuszeństwo, nie jest brzydka, lecz nawet jakby odziana w upiększający ją majestat. Ona wie, że lekarstwo jest pożyteczne dla jej dziecka. Pieszczotami i surowym głosem zmusza je do przyjęcia go. Gdyby matka mogła sama przyjąć je dla uzdrowienia swego chorego maleństwa, o jakże chętnie by to uczyniła!

I wy jesteście dziećmi dobrego Ojca, jakiego macie w Niebie. On widzi wasze choroby i nie chce, żebyście byli chorzy. Wasz kochający Ojciec chce, żebyście byli zdrowi i silni. Daje wam więc lekarstwa, aby umocnić wasze dusze, aby je wyprostować, wyleczyć, aby je nie tylko uzdrowić, lecz także uczynić pięknymi.

Czyż nie wierzycie, że gdyby to mógł uczynić bez wywoływania waszych łez, nie zrobiłby tego On, którego Serce pełne miłości kroi się od łez swych dzieci? Lecz wszystko ma swój czas. On uczynił wszystko dla was, aby was doprowadzić do zbawienia wiecznego. Opuścił Niebo, wylał nawet swą Krew, aż do ostatniej kropli, aby ją wam dać - najświętszy lek, który leczy każdą ranę, pokonuje każdą chorobę i wzmacnia w każdej słabości.

Teraz jest wasz czas. A przecież, pomimo że Słowo zstąpiło z Nieba, aby dać wam przewodnika Życia i pomimo Krwi wylanej dla uleczenia was, nie potrafiliście porzucić grzechu i wciąż w niego wpadacie. On, Przedwieczny, który was kocha, daje wam udrękę boleści większą lub mniejszą, zależnie od wysokości, na jaką chce was wznieść, albo zależnie od stopnia, do jakiego chce, żebyście wynagrodzili na tym świecie waszą słabość dzieci-odstępców.

Są osoby, które cierpią, by potem w przyszłym życiu zajaśnieć podwójnym światłem. Ale są i inne stworzenia, które muszą znosić ból, by oczyścić swą splamiona szatę i powrócić do światła. Są one większością. Lecz - to bezsensowne, ale prawdziwe - właśnie te buntują się najbardziej wobec bólu i oskarżają Boga o niesprawiedliwość i złośliwość, gdyż ich poi bólem. Ci są najbardziej chorzy, a uważają się za najzdrowszych.

Im bardziej w Świetle jest dusza, tym bardziej przyjmuje ból i pragnie go.

Przyjmuje, gdy jest raz w Światłości.

Kocha, gdy jest podwójnie w Światłości.

Pragnie cierpienia i prosi o nie, gdy jest potrójnie w Światłości, zanurzona w niej i żyjąca nią.

Przeciwnie, im bardziej ktoś jest pogrążony w ciemności, tym bardziej ucieka przed cierpieniem, nienawidzi go i buntuje się przeciw niemu.

Ucieka. Dusze słabe, które nie miały siły popełniać ani wielkiego zła, ani wielkiego dobra, tylko wegetują, prowadząc biedne życie duchowe, wplątane w opary letniości i powszednich grzechów, czując niepohamowany lęk przed każdym cierpieniem, wszelkiego rodzaju. To duchy bez kośćca, bez siły.

Nienawidzi. Występni, którym ból przeszkadza podążać za wadami wszelkiego rodzaju, nienawidzą tego wielkiego mistrza życia duchowego.

Buntuje się. Wielki grzesznik, zaprzedany zupełnie szatanowi, gromadzi wykroczenie duchowe za wykroczeniem, dosięgając szczytów buntu, jakim jest bluźnierstwo i samobójstwo lub zabójstwo, by się tym zemścić (tak przynajmniej on uważa) za cierpienie. U takiego, ojcowskie dzieło Boga ustępuje fermentacji zła, bo ten wielki grzesznik jest tak połączony ze Złem jak mąka rozrobiona z zaczynem. I Zło, jak zaczyn obrabiany bólem, rośnie w nim, czyniąc go chlebem dla Piekła.

Do jakiej z tych trzech kategorii należałaś. Do jakiej należysz teraz? W jakiej chcesz pozostać? Nie musisz odpowiadać. Ja wiem. I dlatego mówię ci o tym i jestem z tobą.

Innym razem ludzie mówią: „Skoro każdy ma wyznaczony los, daremne jest trudzenie się i walczenie. Niechaj się toczy, wszystko jest wyznaczone."

To inny szkodliwy błąd. Bóg zna los każdego, tak. Ale czy wy go znacie? Nie. Poznajecie go godzina po godzinie.

Oto przykład. Piotr zaparł się mnie. W jego losie było wyznaczone, że on pozna ten błąd. Ale on okazał skruchę za to, że się mnie zaparł i Bóg mu przebaczył i uczynił go swoim Arcykapłanem. Gdyby trwał uporczywie w swym błędzie, czy mógłby zostać moim Wikariuszem?

Nie mów: był przeznaczony. Nie zapominaj nigdy, że Bóg zna wasze przeznaczenie, ale to wy je wykuwacie. Bóg nie gwałci waszej wolności. Daje wam środki i rady, daje wam ostrzeżenia, abyście pozostali na dobrej drodze, lecz jeśli wy nie chcecie pozostać na tej drodze, On was nie zmusza do pozostania.

Jesteście wolni. Uczynił was dojrzałymi. Radością Boga jest to, gdy zostajecie w domu Ojca; ale gdy mówicie: „Chcę odejść", On was nie zatrzymuje. Płacze nad wami i martwi się waszym losem. Więcej nie chce robić, gdyż czyniąc więcej odebrałby wolność, jakiej wam udzielił. Bóg cieszy się, gdy pod wpływem kąsania niedostatków zrozumiecie, że tylko w domu Ojca jest radość i powrócicie do Niego. Bóg cieszy się i jest wdzięczny temu, komu ofiarą i modlitwami, nade wszystko tymi dwoma sposobami, a później - słowami, udaje się przywrócić mi syna. Lecz nic więcej.

Wiedz jednak, że ci, którzy są w mojej ręce jak miękka glina w ręku garncarza, są umiłowanymi mego Serca, Moja ręka jest dla nich czuła niczym pieszczota. Moje pieszczoty kształtują ich, nadając im mój odcisk i podobieństwo przez dobroć, pokorę, miłość, czystość i najpiękniejsze ze wszystkich: podobieństwo do Mnie - Odkupiciela.

Ponieważ te dusze kontynuują moje posłannictwo Odkupiciela, Ja mówię im stale: „dziękuję", będące najbardziej opiekuńczym z błogosławieństw. I jeśli chusta Weroniki jest święta, bo nosi moje odbicie, to czymże będą te dusze, które są moim prawdziwym odbiciem?

Odwagi, Mario! Mój Pokój jest z tobą, Ja jestem z tobą. Nie lękaj się.


BĄDŹCIE WOBEC MNIE JAK DZIECI, A ZAPEWNICIE SOBIE WIECZNĄ CHWAŁĘ

Jezus mówi:
Powiedziałem wczoraj: „Każdy tworzy sam swe przeznaczenie". Dziś dodaję: Sami tworzycie własne przeznaczenie. Jednak, gdy ktoś spełnia Wolę, jaką Ojciec mu przedstawia, jest pewny, że gotuje sobie los świetlisty. Tymczasem ten, kto zamyka uszy i oczy, aby nie słyszeć i nie widzieć Woli Ojca i zamyka duszę na miłość, która prowadzi do posłuszeństwa, idąc nie za głosem ducha, lecz ciała i krwi, podsycanym przez szatana, ten tworzy sobie mroczne przeznaczenie, które się kończy śmiercią ducha.

Zastanów się teraz, jak w waszym życiu ten, kto kocha - czy to będzie syn, brat, mąż, wychowanek, podwładny, ktokolwiek - stara się zawsze zadowolić swego ukochanego. Stąd możesz łatwo wywnioskować, że kto bardzo kocha Boga, stosuje się do pragnień Bożych, jakiekolwiek by były. Ci, którzy kochają Go mało, słuchają Go mniej i spełniają tylko te pragnienia, które nie kosztują ich zbyt wiele wysiłku. W końcu ci, którzy wcale Go nie kochają, w ogóle nie dbają o spełnienie pragnień Jego Świętej Woli, a nawet buntują się i wchodzą na ścieżkę przeciwną, która prowadzi ich na antypody celu, jaki Bóg zaleca i oddalają się od Ojca, bluźniąc mu.

Można by z tego wyciągnąć wniosek, bez obawy o popełnienie błędu, że miarą miłości, jaką stworzenie kocha swego Stwórcę, jest stopień posłuszeństwa pragnieniom jej Pana i Ojca. Kłamie ten, kto mówi, że kocha Boga, a potem me umie iść za jego Głosem, który przemawia z miłością, aby go doprowadzić do jego siedziby.

Kogo chcecie oszukać swoim kłamstwem? Boga? Boga nie można oszukać. Wasze słowa znaczą naprawdę to, co znaczą, a nie to, co chcielibyście, aby znaczyły, a to prawdziwe znaczenie Bóg rozumie. Otóż jeśli mówicie, że kochacie Pana, a potem odmawiacie mu posłuszeństwa, które jest jednym z zasadniczych dowodów miłości, On będzie mógł jedynie nazwać was obłudnikami i kłamcami i jako takich was potraktować.

Chcecie może oszukać szatana, używając wygodnych dostosowań sumienia, jakie wam podsuwa, jednocześnie okazując mu, że chcecie radować się w tym życiu, ale również i w przyszłym, lawirując między Bogiem i szatanem, miedzy Niebem i Piekłem? O, głupi! Przebiegłego nie da się oszukać, a będąc mniej cierpliwy od Boga, wymaga natychmiastowego wynagrodzenia i trzeba mu płacić bez zwłoki, gdyż on nie uznaje odroczenia. Zaprawdę powiadam wam, że jego brzemię nie jest skrzydłem, lecz ciężkim głazem, który przygniata i pogrąża w błocie i ciemności.

Może chcecie oszukać samych siebie, mówiąc sobie, że to tylko ziemski przymus skłania was do czynienia własnej woli, ale że, w gruncie rzeczy, chcecie pełnić wolę Boga, bo przedkładacie ją nad swoją. Obłudnicy, obłudnicy, obłudnicy.

Jest w was sędzia, który nie zna snu. To wasz duch. Nawet gdy go zranicie śmiertelnie i skażecie na zagładę, on krzyczy w was, póki jesteście na ziemi, woła o swoim pragnieniu Nieba.

Obciążacie go i zmuszacie do milczenia, aby się nie ruszał i nie mówił. Ale on się rzuca, aby się uwolnić od waszego knebla i woła w rozpaczliwym milczeniu waszego serca. Głos ten dręczy was tak, jak wołanie mego Poprzednika, więc staracie się stłumić go na zawsze. Ale nigdy wam się to nie uda. Jak długo będziecie żyć, tak długo będziecie go słyszeć, a w przyszłym życiu będzie wołał jeszcze głośniej, wyrzucając wam waszą zbrodnię zabójstwa własnej duszy.

Kluczem niektórych zboczeń ludzkich, które rosną coraz bardziej i prowadzą człowieka do potwornych przestępstw, jest ten głos sumienia, który wy staracie się uśmierzyć nowymi wyskokami okrucieństwa. Podobnie jak człowiek zatruty stara się zapomnieć o swoim zawinionym nieszczęściu, trując się wciąż bardziej, aż do utraty przytomności.

Moje stworzenia, bądźcie dziećmi. Kochajcie, kochajcie bardzo naszego dobrego Ojca, który jest w Niebie. Kochajcie Go, jak tylko możecie. Wtedy będzie wam łatwo pełnić Jego błogosławioną Wolę i zapewnić sobie przeznaczenie wiecznej chwały.

Ja ukochałem Go doskonale i zadowoliłem Go, aż do ofiary z mego bóstwa, które na 33 lata skazało się na wygnanie z Nieba, i z mojego życia, wyniszczonego przez najokrutniejsze męczeństwo ciała, umysłu, serca i ducha.

Moja Matka była drugą po Mnie w umiejętności miłowania i kochała z całą doskonałością, jaka możliwa jest dla stworzenia. Jak zostało kiedyś powiedziane w odpowiedzi na zarzuty, jakie ci stawiano: Maryja posiadała pełnię wszelkiej cnoty i przymiotów, zawsze oczywiście jako stworzenie, doskonałe, lecz zawsze stworzenie ludzkie. Miała w Sobie pełnię łaski, czyli posiadała Boga, jak tylko Ona mogła go posiadać i jasne jest, że jej doskonałość osiągnęła szczyty niższe tylko od Boga.

Maryja więc, która była drugą po Mnie w umiejętności kochania, przylgnęła do Woli Bożej, aż po ofiarę ze swego powołania, którym było wyłączne oddanie się kontemplacji, i ze swego serca, którego zażądał Bóg dla jego zmiażdżenia.

Boskie Macierzyństwo Maryi było żywym dowodem Jej uległości wobec Woli Bożej. Ja, Syn, który nie odjął Matce jej niewinności nienaruszonej lilii, jestem świadectwem uległości Maryi wobec woli Bożej.

Odważnie stawiła czoła opinii ludzi, osądowi oblubieńca i bez wahania objęła swą mękę Matki Odkupiciela. Upewniona, że Bóg nie odrzuca daru Jej czystości, wyrzekła swe najwyższe „fiat" ustami śmiertelnymi i nie lękającymi się: jej mocą był Bóg. Jemu powierzyła swój honor, swą przyszłość i wszystko, bez zastrzeżeń.

Oto wasze wzory: Ja i Maryja. Idźcie za nimi, a spotka was los, jakiego Bóg pragnie dla każdego ze swoich stworzeń. Naśladujcie nas, a osiągniecie Pokój, bo posiądziecie Boga, który jest Pokojem i odczujecie zdrowie waszego ducha.

Jeżeli będziecie czynić Wolę Ojca, już na tej ziemi posiądziecie błogosławieństwa, jakie ogłosiłem. Potem w Niebie będą one siedemkroć większe, gdyż nic nie będzie przeszkadzać waszemu zjednoczeniu z Bogiem.


SŁODKIE UDRĘCZENIE, KTÓRE OTWARŁO WAM DROGĘ DO NIEBA

Jezus mówi:
Odwagi, Mario. Pomyśl, że znosisz boleść Mego konania. I Ja odczuwałem tak wielki ból w płucach i przeponie, w każdym oddechu, przy każdym ruchu, przy każdym biciu serca, ból dokładał się do bólu. A nie leżałem jak ty, w łóżku, lecz wspinałem się z jarzmem, w górę, po ulicach. A następnie - zawieszony, w słońcu, w tak wielkiej gorączce, że uderzały mnie przez żyły, jakby niezliczone młotki.

Ale nie te bóle były najcięższe. Agonia serca i ducha - to była największa męczarnia. A potem najbardziej dręczyła pewność, że dla milionów milionów ludzi moje cierpienie będzie daremne. A jednak ta pewność ani o jeden atom nie zmniejszyła mojej woli cierpienia za was.

Och! Słodkie udręczenie, Mario, albowiem poniesione dla wynagrodzenia Ojcu i osiągnięcia waszego zbawienia! Wiedza, że ten znak, który pozostał na was - z powodu zniewagi, wyrządzonej Bogu przez ludzkość, która inaczej pozostałaby wieczna - jest zmazywany moją Krwią i że moje umieranie przywraca wam Życie. Wiedza, że kiedy minie godzina Sprawiedliwości, Miłość spojrzy na was poprzez Mnie, złożonego w Ofierze z miłości. Wszystko to wszczepiło żyłę balsamu w ocean takiej goryczy, że przy niej cała gorycz znana na ziemi, odkąd istnieje człowiek, była niczym, gdyż ciążyły na Mnie wszystkie grzechy całej ludzkości i gniew Boży.

Powiedziałem: „Bądźcie podobni do Mnie, gdyż jestem cichy i pokornego serca". Powiedziałem to do wszystkich, gdyż wiedziałem, że w tym naśladowaniu Mnie jest klucz waszego szczęścia na tej ziemi i w Niebie.

Wszystkie wasze nieszczęścia wynikają z tego, że nie jesteście cisi i nie jesteście pokorni. Ani w rodzinach, ani w waszych zajęciach i pracy zawodowej, ani w szerokim kręgu Narodów. Pycha i gniew rządzi wami i rodzą one tak wiele waszych zbrodni.

Trzecim czynnikiem zbrodni jest wasza rozwiązłość. To wydaje się wam sprawą jednostkową, lecz to i dwa pierwsze [czynniki] zbiegając się u wielu, wielu, bardzo wielu ludzi, na całych kontynentach, wstrząsają czasem Ziemią już przez to, że zło osiągnęło doskonałość w duszach zepsutych dzieci szatana, które są mu posłuszne, wypełniając przeklętym plonem spichlerz swego ojca.

I zaprawdę powiadam wam, że teraz jest czas, w którym na rozkaz ojca kłamstwa, jego dzieci koszą między duszami, które stworzyłem i które na próżno użyźniłem moją Krwią. Wielkie żniwo, większe niż wszelka diabelska nadzieja mogła sobie wyobrazić, a Niebiosa drżą z powodu płaczu Odkupiciela, który widzi zgubę dwóch trzecich chrześcijańskiego świata. I powiedzieć: dwie trzecie - to jeszcze mało.

Powiedziałem wszystkim: „Bądźcie cisi i pokornego serca, aby się upodobnić do Mnie." Lecz Moim błogosławionym, najbardziej umiłowanym dzieciom, wybrańcom mojego Serca, moim małym odkupicielom - gdyż z ich powtarzającej się ofiary stale płynie odkupieńcze źródło tryskające z mojego rozerwanego Ciała - powiadam i mówię to, przytulając ich do Serca i całując ich w czoło: „Bądźcie podobni do Mnie, wielkodusznego w cierpieniu z wielkiej miłości, która mnie całego ogarniała".

Im bardziej się kocha, tym bardziej jest się wielkodusznym, Mario. Wznoś się. Dojdź na szczyt. Ja czekam cię na szczycie, aby cię zabrać ze Mną do Królestwa Miłości.


PŁACZCIE NAD TYMI, KTÓRZY SIĘ MNIE ZAPIERAJĄ I MÓDLCIE SIĘ ZA NICH JAK JA MODLIŁEM SIĘ ZA PIOTRA

Jezus mówi:
...Jak macie postępować z tymi, którzy się Mnie zaprą? Tak jak Ja postępowałem z Piotrem. Opłakiwać i modlić się, aby ich przyprowadzić do Mnie.

Nie wam dane jest wybierać miejsce w Niebie, powiedziałem to Jakubowi i Janowi, i również wam to mówię. Ale żyjcie tak, aby swoimi dziełami zasłużyć na miejsce w moim Niebie. Wiecie, jakich dzieł trzeba dokonywać, aby na nie zasłużyć. Wystarczy, że będziecie patrzeć na waszego Jezusa, aby wiedzieć, co trzeba robić. Miłość, miłość, ponad wszystko miłość. Trzeba widzieć we wszystkim Mnie, waszego Boga, służyć braciom tak, jak Ja wam służyłem, aż do poświęcenia swego życia dla wyrwania dusz szatanowi.

Powiedziałem: dusz. Nie rozumiem przez to, że nie powinniście mieć miłości względem ciał swoich braci. Dzieła miłosierdzia cielesnego służą do tego, ażeby przygotować drogę do dzieł najwyższego miłosierdzia, czyli napojenie, nakarmienie, przyodzianie, wyleczenie nagich i biednych dusz, głodnych i spragnionych dusz waszych biednych braci, które oddaliły się od mojej Owczarni lub wzrastały poza nią i umierają na pustyni.

To do was należy, chrześcijanie, a szczególnie do was, moje umiłowane, błogosławione, najdroższe ofiary, żywe kwiaty. Wy wydzielacie dla Mnie cały zapach ze swego kwiecistego ducha i będziecie żyć jako wieczne róże w Niebie. To do was, prawdziwi moi przyjaciele, należy doprowadzenie z powrotem do Mnie zagubionych, bez osądzania, czy są godni Nieba.

Nie do was należy zasądzanie nagrody lub kary. Tylko Ja jestem Sędzią. Do was należy tylko to, aby moimi środkami: modlitwą i ofiarą, a na końcu - słowem, przyprowadzić z powrotem marnotrawnych do domu Ojca, aby rozradować Serce Boga i napełnić radością Niebiosa z powodu nowego grzesznika, który się nawraca, porzuca ciemności i powraca do Światła, Prawdy, Miłości.


PRAWDZIWY UCZEŃ

Jezus mówi:
Istnieje znak, który odróżnia moich prawdziwych uczniów od fałszywych.

Prawdziwy uczeń nie stara się o to, aby go znano bardziej od innych. Pokorny jak jego Nauczyciel i jak moja najsłodsza Mama, ukrywa z całą starannością pod postacią zwykłego życia, swe nadnaturalne moce. Cierpi, gdy widzi, że odkryto jego prawdziwą naturę. Chciałby, gdyby to było możliwe, aby nikt tego nie zauważył, a zwłaszcza, aby o tym nie mówił.

Fałszywy uczeń, przeciwnie, sam siebie wywyższa, sam siebie wysławia i przyciąga uwagę wszystkich na wszystkie swoje czyny i na siebie samego, a jego czyny są tak samo obłudne, jak i on sam. Z fałszywą pokorą postępuje tak zręcznie, że zmusza innych, by widzieli go w takim świetle, w jakim jemu się podoba, czyli w świetle świętości, które, przeciwnie, jest podwójnie grzeszne z powodu kłamstwa i pychy. Ale, córko moja, jak kwiat papierowy różni od prawdziwego kwiatu, tak fałszywy uczeń różni się od prawdziwego ucznia. Może zmylić tego, który pobieżnie patrzy, ale nie myli tego, kto zbliża się do niego z uwagą.

Poza tym, wiedz to, że na tym, który jest małym Ja, który żyje we Mnie i działa dla Mnie, jest znak, który dusze odczuwają. Powiedziałem: dusze. Daremne jest użalanie się, że inni to dostrzegają. Dusza owładnięta przez Boga wydziela zapach i światło, które są od Boga, od Boga żyjącego w niej. I wiesz, że zapach i światło, kiedy są intensywne, nie dają się zamknąć. A jakie światło i zapach może być silniejsze od światła i zapachu Bożego? A skoro ludzkie spojrzenie i węch, zawsze ograniczone, potrafią uchwycić światło i zapachy, nawet dobrze zamknięte, chciałabyś, żeby dusza - której wrażliwość nie jest ludzka, lecz duchowa - nie uchwyciła zapachu Boga i światłości Boga, żyjącego w sercu?

Powiedziałem ci to już przy innych okazjach, że wy, moi najmilsi, jesteście światłem i zapachem w świecie i namaszczacie Mną braci i przekazujecie im moje Światło, które jest w was. A wiec, dlaczego się dziwisz? Pozwól światu mówić. Niech dobry i mniej dobry świat powie: „Jesteś córką Boga". Także to służy doprowadzaniu do Mnie. Bądź „Marią" także w tym i mów swój Magnificat. Maryja nie pyszniła się z powodu pochwał innych ani też nie zaprzeczała wielkim rzeczom, które Bóg w Niej uczynił.

Mario, ty też nigdy się nie wywyższaj. Pozwól, jak kwiat w słońcu, aby inni widzieli, jak go Słońce obejmuje. Pokornie mów: „Piękna jestem dzięki twojej łasce" i miłościwie daj wszystkim radość, którą Bóg daje tobie swoją pieszczotą światła i swoją wonią prawdy. I czyń to wszystko, naśladując milczenie moje i Maryi. Święta cnota: umieć milczeć! Milczenie, Mario, przemawia bardziej od każdego słowa, kiedy jest miłosnym milczeniem.


NAJPEWNIEJSZY SPOSÓB DOJŚCIA DO BOGA

Jezus mówi:
To, że jestem z tobą, jest aktem mojej dobroci. Pragnieniem Boga miłości jest pozostawanie ze swoimi stworzeniami i dopóki stworzenia nie wypędzają Boga swą zdradą, On się nie oddala. W pewnych wypadkach, z powodu szczególnego oddźwięku w duszy, bliskość jest bardziej odczuwalna.

Lecz biada duszy, cieszącej się błogosławieństwem odczuwalnej obecności Boga, wpadającej w grzech pychy. Natychmiast utraci Boga, gdyż Boga nie ma tam, gdzie jest próżność. Im większa jest pokora stworzenia, tym bardziej zstępuje do niej Bóg. Maryja miała Boga w sobie, nie tylko duchowo, lecz również jako żywe Ciało, gdyż osiągnęła szczyt świętej pokory.

Lecz jeśli Bóg pragnie być ze swoimi stworzeniami, to stworzenia powinny pragnąć pozostawać z Bogiem.

Wieloma rozrywkami zajmują się dusze! Biegają za ludzkimi sprawami, błądzą, podążając za fałszywymi naukami, mami je wiele złudzeń ludzkiej nauki. Przychodzi wieczór życia i znajdują się tak daleko ode Mnie! Zmęczone, ogarnięte wstrętem, zepsute, nie mają już siły, aby się zbliżyć do Pana. To już wiele, jeśli pozostaje w nich resztka tęsknoty za Niebem i wspomnienie o Wierze, która wyzwala w nich krzyk dawnych trędowatych: Jezu, ulituj się nade mną".

I to jest okrzyk, który zbawia, albowiem nigdy nie wzywa się mojego Imienia daremnie. Ja, który czuwam w oczekiwaniu, aż mnie zawołają, spieszę do tego, który mnie wezwał i przez moje Imię - na którego dźwięk Niebiosa drżą z radości, a otchłanie z przerażenia - czynię cud.

Ale nie należy, o nieczułe i nierozsądne dzieci, przychodzić do Mnie dopiero w ostatniej chwili. Czyż możecie z wyprzedzeniem wiedzieć, że będziecie mieć czas i sposobność do zawołania Mnie? Skąd wiecie, czy szatan z najwyższą chytrością nie zastawi ostatniej zasadzki, aby ukryć zbliżanie się śmierci, tak że schwyci was ona jak złodziej, który przychodzi niespodzianie?

Świat jest pełen niespodziewanych śmierci. To jeden z wyników waszego sposobu życia. Zwielokrotniliście przyjemności i śmierć, pomnożyliście wiedzę i śmierć.     

Pierwsze prowadzi was do śmierci, i to nie tylko was, którzy grzeszycie, ale również dzieci i dzieci waszych dzieci, tak jak wy pokutujecie za grzechy ojców waszych ojców, poprzez skutki waszych pożądliwości i waszych hulanek.

Drugie prowadzi was do śmierci przez wasz tak zwany „postęp", z którego trzy czwarte jest dziełem pouczeń szatana, gdyż owocem waszego czynienia postępów są dzieła i środki wyrafinowanego zniszczenia, które stwarzacie. Pozostała jedna czwarta jest wynikiem nadmiernego umiłowania wygody, pod którym kryje się, obok epikureizmu, również i dawna pycha chęci współzawodniczenia z Bogiem w biegu, w locie i w innych rzeczach przewyższających człowieka i którymi człowiek się źle posługuje. Skoro Salomon uznał, że kto powiększa wiedzę, powiększa cierpienie, a odkrył to w swoim czasie, co należałoby powiedzieć teraz, kiedy zredukowaliście świat do chaosu wiedzy, której brakuje wędzidła prawa Boga i miłości?

Tyle mielibyście do przestudiowania bez łamania sobie głowy niebezpiecznymi niejasnościami i zbrodniczymi działaniami. W moim Wszechświecie są ogromne stronice, w których oko ludzkie mogłoby - i chciałbym, aby tak było - wyczytać nadprzyrodzone pouczenia oraz prawa piękna i dobra. Ja, Bóg Jedyny w Trójcy, stworzyłem ten wszechświat, który was otacza i nie umieściłem w nim zła dla was.

Wszystko we wszechświecie jest podporządkowane prawu miłości do Boga i do człowieka. Ale wy niczego się nie uczycie z uporządkowanego biegu gwiazd, z kolejności pór roku, z żyzności gleby. Niczego, co by wam służyło do zdobycia Nieba. Wy, Jedyni, którzy są nieposłuszni, jesteście nieładem Wszechświata. Wasz nieład płacicie stałym zniszczeniem, w którym giniecie jak oszalałe stada, które rzucają się w dół, do ryczącego strumienia w wąwozie.

Biedni ludzie, którzy przez grzech przytępiliście ducha; przytępiliście w takim stopniu, że nie umiecie już zrozumieć harmonii powszechnych spraw, które wyśpiewują wszystkie pochwały Bogu-Stwórcy i mówią o Nim, i Jemu są posłuszne z miłością, jakiej Ja nadaremnie poszukuję u człowieka,

Porzućcie to próżne błąkanie się za tą tak wielką ludzką wiedzą i za tyloma ludzkimi głodami. I przyjdźcie do Mnie.

Mój Krzyż jest z tego powodu tak wysoko wzniesiony nad światem. Patrzcie na ten krzyż, na którym Bóg się za was ofiarował i jeśli macie wnętrzności człowiecze, a nie zwierzęce, uporządkujcie siebie stosownie do mojej miłości do was.

Ja nie po to dałem wam moje życie, abyście nadal gubili wasze. Ja wam je dałem po to, aby wam dać Życie. Ale wy musicie chcieć mieć to życie wieczne i konsekwentnie do tego działać, a nie rywalizować ze zwierzętami najbardziej nieczystymi, żyjącymi w bagnie.

Pamiętajcie, że posiadacie ducha. Pamiętajcie, że duch jest wieczny. Pamiętajcie, że dla waszego ducha umarł Bóg. Tak bardzo boicie się krótkotrwałej choroby, a nie obawiacie się okropności potępienia, którego męki nie mają końca.

Powróćcie na drogę Życia, biedne dzieci. Błaga was o to Ten, który was kocha.

Ciebie, która słuchasz i piszesz, pouczam, bo ty pouczysz braci, o najpewniejszym sposobie dojścia do Mnie.

Naśladowanie Nauczyciela we wszystkim. Oto tajemnica, która zbawia. Gdy On się modli -modlić się. Gdy On działa - działać. Gdy On składa z Siebie ofiarę - ofiarowywać siebie. Żaden uczeń nie jest większy od Nauczyciela ani nie różni się od Niego. I żaden syn nie jest odmienny od ojca, jeżeli jest dobrym synem.

Nigdy nie zauważyłaś jak dzieci lubią naśladować czyny, słowa, sposób chodzenia ojca? Stawiają małe nóżki w śladach ojcowskich i wydaje się im, że czyniąc to, stają się dorosłe, gdyż naśladowanie ojca, którego kochają, oznacza dla nich osiągnięcie doskonałości.

Moja Mario, czyń tak jak ci malcy. Postępuj tak zawsze. Idź po śladach twojego Jezusa. To ślady zakrwawione, gdyż twój Jezus jest ranny z miłości ku ludziom. Także ty, z miłości do nich, krwawisz od tysiąca ran. W niebie przemienią się one w drogie kamienie, gdyż będą licznymi świadectwami twej miłości, a miłość jest klejnotem Nieba.

Przyprowadzaj do mnie dusze. Uparte są jak koźlęta, ale gdy je przyciągniesz łagodnie, ulegną. Być łagodnym pośród tak wielkiej goryczy, którą bliźni bez przerwy wsącza, to trudne. Ale wszystko trzeba filtrować przez miłość do Mnie. Trzeba myśleć, że z powodu każdej duszy, jaka do Mnie przychodzi, moja radość jest wielka i sprawia, że zapominam o żółciach, jakimi wciąż poi Mnie człowiek. Trzeba myśleć o tym, że Sprawiedliwość jest bardzo wzburzona i że trzeba bardziej niż kiedykolwiek stawać się odkupującymi ofiarami, ażeby ją złagodzić.

Nie chcę, żebyś Mnie naśladowała tylko w miłości. Chcę, żebyś mnie naśladowała i w cierpieniu. Cierpiałem dla zbawienia świata. Świat potrzebuje cierpienia, ażeby znowu został zbawiony.

Ta nauka, której świat nie chce znać, jest prawdziwa. Trzeba używać wszystkich środków dla ocalenia umierającej ludzkości. Skryta ofiara i jawna łagodność to dwa oręża, którymi zwycięża się w tej walce, za którą Ja dam ci nagrodę.

Jak twój Pan, bądź heroiczna w miłości, heroiczna w ofierze, łagodna w doświadczeniach, łagodna wobec braci. Przybierzesz wtedy oblicze i szatę twego Króla, jak czyste zwierciadło odzwierciedlać będziesz moje Oblicze.

Trzeba umieć naśladować Maryję, która niosła ludziom Chrystusa: Zbawienie świata.


DUSZA-OFIARA MAŁYM ODKUPICIELEM

Mówi Jezus:
A teraz, duszo moja, teraz, gdy jesteśmy przy końcu „Pieśni nad pieśniami" pouczę cię o najwyższych przejawach sprytu miłosnej wiedzy.

Bądź czysta, bo bardziej od lilii i od śniegu czysty jest twój umiłowany, a oblubienica powinna ubrać te same szaty, co jej Pan i cenić to, co On ceni. Światłość zbliża się, Mario. Usuń nawet cień cienia ciała, abyś i ty była cała światłością w godzinie, w której przyjdę, a Światłość: Jezus, przytuli cię wtedy do serca, aby cię zaprowadzić do swej siedziby, gdzie nie będzie już rozłączeń, wywołanych przebywaniem na tej ziemi.

Staraj się być coraz piękniejsza, bo zaślubiny są blisko. Opasz się naszyjnikiem najwyższych ofiar, przystrój się nimi radośnie, bo zostały ci dane przez Tego, który cię kocha odwieczną miłością.

Rozpal się ogniem miłości, by ożywić twą duchową postać. Oziębła oblubienica, a nawet i letnia, nie jest oblubienica. Ja chcę, ażebyś pałała całkowitą miłością.

Bądź nieustraszona wobec wszelkich mocy Nieprzyjaciela, który z piekielnej zazdrości próbuje cię zaniepokoić. Nadaremnie poderwie przeciw tobie swe demoniczne poczwórne zastępy. Dopóki pozostajesz wierna, zarówno czterech jak i czterdziestu demonów będzie mniej niż źdźbłem trawy pod twoją stopą, która przeprawia się na drugą stronę, stawiając ostatnie kroki, aby pokonać to, co jeszcze dzieli ją od siedziby twej miłości.

Niech cię nic nie niepokoi. Ty idź dalej wsparta o Mnie. Wytrwaj do końca, a twoje przejście będzie łagodne i świetliste, jak wyjście z mrocznej i trudnej drogi, wejście na kwiecistą łąkę pełną słońca i śpiewu ptaków. I zaprawdę, dla tego, kto miłując zasłużył na posiadanie Nieba, śmierć jest tylko wejściem w wieczne Piękno i wieczną Radość.

A ponieważ w przeszłości nie byłaś bez grzechu, usuń nawet wspomnienie tych cieni w sposób, jakiego cię nauczyłem. Coraz Żywszą miłością. Żyj tylko dla Mnie, Mną, ze Mną. Czyń tak, aby Ojciec, patrząc na ciebie, widział cię tak całkowicie zjednoczoną ze Mną, iż nie mógłby cię odłączyć od swego Syna. Moja Miłość niechaj cię okrywa jakby płaszczem weselnym, pod którym ukrywam łachmany twojej sukni.

Biada, gdybyście sami stanęli przed Sprawiedliwością. Choćbyście nie wiem jak byli dobrzy, zawsze ciążą na was jakieś upadki. Ale jeżeli razem ze Mną staniecie przed Ojcem, blask Syna tak bardzo ogarnie wasza dusze, że uczyni ją piękną. A mój blask nigdy nie jest tak żywy jak wówczas, kiedy mogę przedstawić Ojcu ducha, który mnie kocha i który sprawił, że moja Ofiara Odkupiciela dla niego nie była daremna. Sprawiedliwość Ojca nie ma serca zasmucić Syna, Zbawiciela tego nowego mieszkańca świętego Jeruzalem, i błogosławieństwem przekreśla dług tego ducha i otwiera mu Niebo.

Unikaj ziemskich roztargnień, bądź tylko ze Mną. Gdy masz przebywać w obcym kraju, wtedy uczysz się jego wyrażeń, aby być zdolną do życia w nim. Próbujesz przynajmniej nauczyć się podstawowych słów tych wyrażeń. Nieroztropny jest ten, kto udaje się tam, nie znając ani jednego słowa. Bardzo się będzie na początku męczył.

W swym wiecznym przybytku Mądrość sprawia, że jesteście od pierwszej chwili pouczeni, to prawda. Ale zobacz, duszo moja, ostatnie dni na ziemi są przygotowaniem do Nieba. Kiedy moja Dobroć daje wszelkie znaki i cały czas na przygotowanie się do Życia, kiedy nie tylko poprzez działanie mojego Miłosierdzia, ale także - ludzkiej woli, dany jest wam sposób zaopatrzenia się w ostatnie środki do osiągnięcia Życia, błogosławiony ten, kto się do niego przygotuje ze starannością, która nigdy nie jest przesadna. Gdybyście starali się o to wy wszyscy, których wiek albo długa choroba, albo bezlitosne koleje wojen, stawiają niemal w sytuacji pewności śmierci, nie musielibyście się zatrzymywać na tak wielkie udręki w Czyśćcu. Dopełnilibyście swej przemiany we Mnie, z miłości do Mnie, z prawdziwą skruchą, że Mnie zasmucaliście, z prawdziwą wielkodusznością, z prawdziwym pogodzeniem się, ze wszystkimi cnotami pełnionymi z dobrą wolą. Nie musielibyście już wykonywać takiej pracy, która z człowieka - mieszaniny ciała i krwi, w której mało rządził duch - czyni ducha, który poznał prawdziwą Prawdę, tę, że jedynie Bóg zasługuje na wszystkie wysiłki istoty.

Masz cały czas na przygotowanie się do wiecznej Siedziby. Pamiętaj, że jeżeli wiele przebacza się temu, kto wiele miłuje, także wiele żąda się od tego, komu jest wiele dane. A mało śmiertelników miało tyle, ile tobie dał Bóg ze szczególną miłością.

Niech nic ci nie ciąży, nic nie odpycha, niech nic nie wywołuje twej bezczynności w ostatnich wykończeniach twej weselnej szaty. Jeżeli twoja droga jest coraz bardziej męcząca, myśl o twoim Jezusie, któremu ostatnia droga na Golgotę również bardzo ciążyła. Każda dusza-ofiara jest małym odkupicielem: siebie samej i braci. A drogi odkupienia to nie są łagodne kwieciste ścieżki: są strome, pełne kamieni, usiane kolcami. Idzie się po nich z krzyżem na ramionach, z gorączką w żyłach, z wycieńczeniem umierającego ciała, ze smakiem krwi w spalonych ustach, z cierniami na głowie i z perspektywą ostatniej udręki w sercu.

Odkupienie dokonuje się na szczycie. Jako ostatni przepych ma w obrzędzie błagania klejnoty trzech gwoździ, strzęp ostatnich słodyczy uczuć, samotność między Niebem a ziemią, ciemność, nie tylko atmosfery, ale i serca. Potem przychodzi słońce, aby pocałować składanego w ofierze. Ale najpierw są ciemności i ból.

Bądź ze mną zjednoczona, bądź ze mną zjednoczona. Im bardziej zbliża się czas, tym bardziej bądź ze Mną zjednoczona. Tylko Jezus pomaga i tylko Jezus poucza, bo to doświadczenie, które przeżyłaś, pouczyło cię, jak cierpieć męczeństwo miłości.

Ale tak samo jak najpierw Ja, żeby je przeżyć, musiałem rosnąć w życiu i jako pierwszy pokarm, który mnie karmił, miałem mleko mojej Matki, a potem posiłki przygotowane jej świętymi rękoma, tak każdy mały odkupiciel powinien żyć w Maryi, ażeby się ukształtować w Chrystusa. Jezus jest mocą waszej duszy. Maryja jest czułością. Przed wypiciem octu i żółci trzeba wypić zaprawione wino. A daje wam je dodający odwagi uśmiech Maryi. Balsam, który uczynił Mnie szczęśliwym na ziemi, balsam, który Mnie czyni szczęśliwym w Raju i z Bogiem uszczęśliwia cały Raj: matczyny uśmiech mojej Matki jest gwiazdą w życiu i gwiazdą przy śmierci. A nade wszystko jest gwiazdą w cierpieniach ofiary.

Patrzyłem na ten zbolały heroiczny uśmiech mojej Matki, jedyną pociechę, nieskończoną pociechę, która wznosiła się w stronę mojej szubienicy. Patrzyłem na niego, ażeby nie dopuścić do zbliżenia się do mnie rozpaczy. Patrz na niego i ty zawsze. Patrzcie na niego i wy, ludzie, którzy cierpicie. Uśmiech Maryi zmusza do ucieczki demona rozpaczy.

Żyjcie zjednoczeni z Maryją, której jesteście synami, tak samo jak Ja nim jestem. Żyj na sercu Maryi, duszo, którą pragnę zanieść do Nieba. Ręce tej Matki, która nie zwodzi swych dzieci, pełne są pieszczot dla ciebie. Jej ręce przytulają cię do łona, które Mnie nosiło, a Jej usta mówią do ciebie słowa, którymi Mnie pocieszała.

Abyś w ostatnich chwilach na ziemi nie zbłądziła, zamykam cię w siedzibie Maryi. Tam nie wnika niepokój, gdyż Ona jest Matką Pokoju. Tam nie wchodzi Nieprzyjaciel, ponieważ Ona jest Zwyciężczynią.

Niech Maryja poucza cię o najwyższych płomieniach Miłości, Ona, która jest Córką, Matką i Oblubienicą Miłości.

Zerwij wszystkie mosty pomiędzy tobą a światem. Żyj w Jezusie i Maryi. Pamiętaj, że gdyby człowiek oddał wszystkie swe dobra, ażeby posiąść miłość, to byłoby niczym. Miłość bowiem jest czymś takim, iż wszystko inne traci wartość przy Bogu-Miłości waszej duszy, prawdziwym celu waszego życia. Liczy się tylko posiadanie Miłości. A Miłość posiada się wtedy, gdy się dla Niej ktoś umie wyrzec wszystkiego, co posiada,

Potem przyjdzie pokój, Mario. Teraz jest walka. Ale dla tego, kto kocha, to walka, którą ukoronuje zwycięstwo.

Wkrótce przyjdę i zamienię koronę cierniową na koronę radości. Wytrwaj.

Opatrz moją pieczęcią każde bicie serca, każdą pracę. Wyryj ją ze łzami na włóknach twego serca. Ja jestem Tym, który zbawia i kocha.


KRZYŻ JEST CIĘŻAREM, LECZ TAKŻE PODPORĄ I WYNIESIENIEM

Mówi Jezus:
Epizod pochylonej niewiasty, uzdrowionej w szabat dotyczy ciebie. Ludzka natura twoja i innych, pochyliła cię.

Przedtem byłaś wyprostowaną, małą duszą, która szła moją Drogą, podtrzymywana siłą miłości do twego Jezusa, którego majestat Męczennika poznałaś bardziej od czegokolwiek innego. Pragnęłaś upodobnić się do Niego w męczeństwie, bo Miłość ukazała ci, że męczeństwo to miłość wyznawana, ukazywana, wypełniana doskonale.

Potem ugięłaś się. Pochyliłaś do ziemi także swą duszę, która przedtem patrzyła tylko w Niebo. Troski i ludzkie uczucia zastąpiły ci duchowe dążenia, polegające na dbaniu jedynie o sprawy Boże, a w konsekwencji, nawet gdybyś tego nie chciała robić celowo: o sprawy twej duszy. Ludzkie uczucia zajęły miejsce miłości do Mnie.

Te troski i uczucia, daleko bardziej przygniatające od mojego Krzyża, „zgięły cię". Choć bowiem krzyż jest ciężarem, jest także podporą i wywyższeniem. I nad twoim uległym ugięciem się, pod wpływem ludzkich motywów, pracował Zastawiający pułapki na dusze, który korzysta z waszych słabości, aby uczynić z nich środki do grzechu.

I zgrzeszyłaś, wiesz? Tak, zgrzeszyłaś, zadając Mi tak wielki ból. Moje Poznanie wiedziało, że była to przejściowa faza, ale nie chciałem, żebyś tę fazę przeżywała. Oddalałaś się tak bardzo od mojej Drogi i tak bardzo od Nieba.

Kochaj Mnie bardzo, Mario, gdyż moje Miłosierdzie wobec ciebie uczyniło cuda. Wyrwałem cię Złu z miłością Ojca, ze zręcznością Lekarza i z cierpliwością Boga. W końcu Mnie usłyszałaś i zwróciłaś się ku Mnie. Byłaś już na mojej Drodze, chciałaś Mnie naśladować i kochać. Ale byłaś pochylona.

Twój duch nie zdołał uwolnić się od wszystkich następstw twoich duchowych chorób i skłonności ciała. Byłaś przez długi czas uciśniona i podrażniona przez zbyt wiele rzeczy i natura ludzka tych, którzy cię otaczali, z pewnością nie mogła się przyczynić do twego zupełnego zmartwychwstania. A nawet swoim sposobem działania niszczyła twoje postępy duchowe i paraliżowała twe dążenia do całkowitego zmartwychwstania.

Pragnę jednak, abyś nawet z tej sytuacji uczyniła powód do miłowania Mnie i miłowania twego bliźniego, który ci w ten sposób przeszkadzał. Każdego bliźniego, pamiętaj o tym. Nawet tego, który wywołał twoje łzy i powyrywał ci nowe pióra, które ci miłość, teraz już poznana i urzeczywistniana, dała, abyś wzleciała ku Mnie. Nawet gdyby miał to czynić przez całe życie, w jakim ci dałem tak wiele szczególnej miłości, myśl, że to jest dla ciebie lepsze. To jest myśl, którą Ja miałem, oceniając te otępiałe duchy. To powinna być też twoja myśl, żeby im całkowicie przebaczyć i żeby ich całkowicie pokochać.

Gdy osądziłem, że zostałaś dostatecznie ukarana za porzucenie Mnie; gdy uznałem, że już zadośćuczyniłaś, wyprostowałem cię, moja duszo. Wiedziałem, że wkrótce spadnie na ciebie ból, a z bólem - samotność. Nie na darmo nazywany jestem „Miłosierdziem". Jestem Miłosierdziem. I przyszedłem, żeby być dla ciebie Rodziną, Przyjaźnią, Radością, Wszystkim. Ale przedtem „uwolniłem" cię z ostatnich więzów, które cię jeszcze krępowały.

Gdyby „przełożeni synagog" - a są i dzisiaj, znajdując się pośród tych, którzy jako belkę widzą drzazgi u drugiego, a nie widzą swej własnej belki; pośród tych, którzy uważają, że im wolno analizować, krytykować, oceniać dzieło Boże - rozpoznali czas i przyczynę, które wybrałem, aby dokonać cudu, byliby z tego powodu bardzo zgorszeni.

Ale cóż? Czyż Ja nie jestem Panem, który działa, jak i kiedy Mu się podoba? I jeżeli z twojego mrocznego nic chciałem uczynić jaśniejącą i skuteczną siłę, jeżeli z ciebie, nędzy, chciałem uczynić bogactwo, czyż Mi tego nie wolno? I skoro osądziłem, że twoja próba była wystarczająca i że teraz twoja stałość, twoje zawierzenie, twoja pokuta, twoja miłość, zasługiwały na nagrodę Mojej pomocy i Mojej miłości, jakże ktoś mógłby krytykować moje działanie?

Lubię posługiwać się nicością, którą miłość i pokora czyni miłą memu Sercu, aby zajaśniała moja Moc. Gdybym brał jedynie „doskonałych", jakże mogliby biedni ludzie mieć nadzieję na wejście do Nieba?

Biorę słabych, grzeszników, którzy potrafią Mi okazać ufność, zawierzenie, uczucie. Nie mówię: „miłość", bo gdyby kochali, nie byliby słabi i grzeszni. Biorę te dzieci, które w swe niedoskonałości wmieszały żyły doskonałości i czynię z nich światła i mistrzów ich biednych braci, jeszcze bardziej słabych i bardziej grzesznych od nich. Zapalam ich miłością, daję im pragnienie ofiary i przyjmuję ich dar. Kiedy dochodzą do stanu „ofiary", poświęcam ich do tej misji.

Wszystkie dni są dla Mnie „szabatem". W każdym bowiem dniu jesteście niezdatni, gdy was obserwuje Doskonałość, ale i w każdym dniu uważam za stosowne powiedzieć: „Dość" temu, co was zgina i wprowadzić w moją służbę duszę, którą wybrałem.

Miej zawsze w umyśle swoją przeszłość i moje działanie. Pierwsze służyć ci będzie dla zachowania pokory i coraz większego obmywania się skruchą. Drugie - dla coraz większego rozpalenia cię miłością.

Żyj nadzieją pokładaną w twoim Jezusie. Skoro tak cię umiłowałem, to nie będę dla ciebie surowy.

Żyj wytrwałością. Tylko twoja wola mogłaby cię oddzielić ode Mnie i ponownie strącić w ciemności.

Żyj pokorą. Udzielam się pokornym duszom.

Żyj miłością. Im bardziej będziesz mnie kochała, tym dokładniej mnie zrozumiesz.

Żyj z pokojem w sercu. Ja ci go daję dla twego pocieszenia.


STAĆ MIĘDZY ŚWIATEM A BOGIEM

...po wyparciu się wiary przez kuzyna, co zadalo mi tak wiele bólu. Mówi Jezus:
Do kogo porównamy niektórych biednych nieszczęśników? Do nieszczęśliwych szaleńców, którzy, gdy na zewnątrz jest piękne słońce, a blisko nich - miłość i pokarm, odmawiają wyjścia, pożywienia się, porozmawiania. Ukrywają się jak dzikie zwierzęta w jamach, w ciemności, i trwają tak, aż do śmierci z głodu.

To otchłanie błędu, okropności, wielkiej nienawiści, które trzeba wypełnić cierpliwością, miłosierdziem, miłością i cierpieniem. Cierpliwie znosić ich poglądy. Z miłosierdziem zbliżać się jeszcze do nich, choć odtrąca trąd ich ducha. Kochać, gdyż miłość jest zwycięzcą i lekarstwem potężniejszym od wszystkich. Cierpieć, gdyż - aby dać Życie i Światło - trzeba umrzeć. Tak dzieje się z lampą, która płonie, wyczerpując siebie i z ziarnem, które daje pokarm, samo obumierając.

Danie tego wystarcza. Słowa bowiem są bezużyteczne, gdyż te dusze są zagłuszone przez szatana, który im przeszkadza słyszeć. Trzeba najpierw pokonać szatana, a zwycięża się go modlitwą i cierpieniem, a nie dyskusjami, w których on jest mistrzem, przekonującym do swej nauki.

To, że cierpisz, jest naturalne. Każde z tych słów, zanim zraniły moje Ciało, przeszyły twoje, gdyż stanęłaś pomiędzy światem a Nauczycielem, aby bronić swego Króla. To jest zadanie ofiar. Ale Ja na każdą ranę kładę pocałunek i za każdą mówię ci: dziękuję, Mario, za twoją miłość. Bądź za nią błogosławiona.


NIE ZAWSZE UPADA SIĘ Z POWODU GRZECHU

Mówi Jezus:
Mały Chrystusie, upadły pod krzyżem, wstań, weź krzyż i idź, wylewając łzy i wylewając krew.

Nie zawsze upada się z powodu grzechu. Ofiary padają z bólu, wskutek grzechów bliźniego i z powodu poznania owocu tego bólu. I to są najświętsze upadki, upadki podobne do moich, albowiem są upadkami miłości.

Mario, ofiary kładą na swe wątłe ramiona dwa krzyże. Krzyż ich Jezusa, który pragną nosić i krzyż, który powinien być karą dla braci. Ofiarom, przed którymi odkrywa się przyszłość, wydaje się ona jak ogrom, ocean bólu, wywołany grzechami ludzi i pomimo zasłony łez, ukazuje się im cała udręczona przyszłość.

Na nic zamykanie oczu, Mario. To umysł ogląda, gdyż, połączony z moim, posiada z mojego nadzwyczajne zdolności spostrzegania. To dar. Lecz jest to jak ten dar, jaki mi uczyniło żołdactwo Piłata, koronując mnie na króla: to dar, który rani. To ciernie. Są w nim ciernie. Ale bądź mu wierna. Po tamtej stronie będą róże.

Patrz ponad łzami, ponad ciemnościami, ponad oceanem ludzkiego bólu, którego fala cię zakrywa i rozmiękcza - gdyż miejsce ofiar jest podobne do falochronu w porcie, który przyjmuje na siebie wściekłość burz pełnego morza i uderzenia, które go łamie - patrz ponad okropnością, jaką tworzy sobie świat, na ziemię pokoju, miłość radości, życie w ekstazie, jakie cię oczekuje.

Poza tą udręką jest twój Jezus, który na ciebie czeka. Ponad tym żarem jest świeżość wiecznych ogrodów. Tam nie będziesz już więcej odczuwać pragnienia ani zmęczenia, ani bólu. Ja będę ci odpoczynkiem i radością. Odpoczywać będziesz przy Mnie, słuchając, jak mówię, że cię kocham i ty będziesz mogła mi mówić, że mnie kochasz. Po tym biednym życiu jest prawdziwa miłość. Na razie jest krzyż. Jeszcze trochę i przyjdę.

Teraz pisz dla głuchych duchowo.

Izajasz mówi: „Gdzie was mam jeszcze uderzyć, skoro mnożycie przestępstwa?" i dodaje opis ciała udręczonego, który odniesiono do Mnie w godzinie Męki.

Ale to nie Ja, tylko wy jesteście w takim stanie z powodu waszego grzechu. A jeśli Ja byłem cały w ranach i sińcach, byłem takim jedynie dlatego, że w tamtej chwili byłem jak wy, którzy doszliście wtedy do mistrzostwa w grzeszeniu.

Dzieła waszego umysłu (głowy) to czyny chore. Z wielką trudnością wasza myśl jest prawa. Zepsuci i zżerani potrójną pożądliwością, możecie rodzić jedynie chore myśli. Wasze czyny i wasze dzieła noszą znamię waszych chorób umysłowo-duchowych. Wasze uczucia wypływające tak z chorego serca, jak z umysłu, są jeszcze bardziej spalone pożądliwością i próżnością. Nazwanie ich uczuciami jest niewłaściwe: to jeszcze mniej niż zmysły, wierzcie mi, o ludzie spragnieni zmysłowości i egoizmu. Siła, która was pobudza nie jest już miłość. Jest nią korzyść, satysfakcja, pycha. Profanatorzy samych siebie, wasze chore pragnienia ujarzmiły członki i narządy.

Gdzież jest wasz duch? We wspólnym grobie, gdzie się rozkłada to, co umiera. Ileż przestrzeni dałem waszemu duchowi! A wy deprawujecie waszego ducha, a tym samym was całych, by wolał wiezienie i wypaczacie go, by podejmował mordercze dzieła. Wzajemnie się niszczycie i nie ma balsamu dla ukojenia waszych ran, ponieważ tych, którzy ten balsam mogliby wam dać, depczecie i zabijacie.

Przychodzicie do Mnie jeszcze czasem. A po co przychodzicie? By uczynić Mnie wspólnikiem waszych zabójczych działań? Bóg się nie spieszy z zabijaniem. Przychodzicie z lęku, aby nie zostać zabici? To dlaczego zabijacie? Nie służy przedstawianie mi darów ofiarnych, kiedy zza ołtarza widzę, jak kapie krew z waszych rąk, zgnilizna z waszych serc, a ponad kłamliwym szeptem bezwonnych modlitw syczą złośliwe myśli, od których roi się w waszych umysłach.

Fałszywi chrześcijanie, czuję do was odrazę. Stojąc blisko mojego ołtarze wydajecie mi się Judaszami. To nie sprzedając swoich braci, nie kradnąc, nie zabijając, nie kłamiąc, nie uprawiając nierząd, nie psując - można mówić, że jest się moim wiernym. Ja wam to powiedziałem w moich ostatnich słowach Nauczyciela - i także wśród was, kiedy ktoś jest w agonii nigdy nie kłamie - co powinniście czynić, abym być moimi przyjaciółmi i mieć blisko siebie Ojca mojego i waszego. Powiedziałem, że macie być czyści, dobrzy, miłosierni, posłuszni, powiedziałem wam, abyście wierzyli mojemu Słowu i szli za moimi pouczeniami, powiedziałem, żebyście pozostawali zjednoczeni ze Mną, aby nie umrzeć.

Czy to uczyniliście? Nie. I umieracie z tego powodu. Odwracam od was wzrok, gdyż jesteście dla Mnie takimi samymi uczniami-zdrajcami. I jeśli prawdą jest, że chciałem odkupić także Iskariotę, gdyż jestem Samą Miłością, jest niemniej prawdziwe, że kiedy widziałem go blisko siebie w Wieczerniku i blisko w Ogrodzie, kiedy już dopełnił haniebnego targu, wszystko we Mnie było ogarnięte wstrętem.

Nie zamykam przed wami bram Życia i Pokoju. Jednak po królestwie Życia i Pokoju nie mogą się poruszać istoty nieczyste. Zanurzcie się w błogosławionych zbiornikach, w których purpura mojej Krwi przywróci waszym poplamionym szatom czystość. Przetopcie w płomieniach uświęcającej Miłości wasze nieuporządkowane miłości w miłość, która was uczyni godnymi waszego pochodzenia i waszego celu. Ja wyniszczyłem siebie, aby uczynić ze Mnie płomień oczyszczający ludzi z grzechów.

Chciejcie nie grzeszyć. Tylko chciejcie. Reszty Ja dokonam, Ja, który was kocham po Bożemu. Powiedzcie: „Nie chcemy grzeszyć". I usiłujcie nie grzeszyć. Jak chorzy od straszliwej choroby, teraz pokonanej, dzień za dniem ujrzycie jak opada gorączka zła i wzrastają siły zdrowia. Powróci wam smak tego, co dobre i przydatne. Pogoda ducha, której obecnie daremnie szukacie poprzez wasze nieprzyzwoite rozrywki i przez wasze bezlitośnie egoistyczne zajęcia, napełni was z powrotem dzięki sprawiedliwości i współczuciu, które będziecie na nowo praktykować. Być dobrym, o dzieci, to uczynić ponownie duszę podobną do dziecięcej: ufną, radosną, lekką, spokojną.

Królestwo niebieskie, powiedziałem to, należy do tych, którzy są podobni do dzieci. Ale będziecie mieć z wyprzedzeniem to błogosławione królestwo już na ziemi, jeśli przyjdziecie do Ojca z duszą ponownie niewinną, gdyż Bóg kocha dzieci i kiedy dusza upodobni się do dziecięcej przez swa miłość i kiedy stanie się ponownie czysta, uczciwa, miłująca, wierna, otworzy śluzy Miłosierdzia, sprawiając, że popłyną potoki łask.

Umierający świat potrzebuje tego obmycia Miłosierdziem dla oczyszczenia z wszystkich obrzydliwości i z całej krwi, dla okrycia się dobrami dla zaspokojenia potrzeb ludzi.

To nie okrucieństwo zapewni chleb i bogactwo. Wierzcie w to. W okrucieństwie brak jest błogosławieństwa Bożego, a gdzie go brakuje, nawet gdy posiejecie ziarno - urodzi się cykuta, a gdy będziecie hodować baranki - zamienią się one w hieny.

Nie, dzieci. Powróćcie do Pana, a Bóg powtórzy dla was, powracających do domu, cud starodawnej manny. Nic nie jest niemożliwe dla Boga i nic nie jest niemożliwe dla człowieka, który żyje w Bogu.


HEROIZM OFIAR POKONUJE GRZECH

Mówi Jezus:
Kiedy mija czas kary, wypowiadam swoje: „Dość" i gromadzę uderzone i rozproszone tłumy, dając im pokój i chleb, gdyż jestem Ojcem, nie zapominajcie o tym. Gdybyście nie byli pijani krwią lub zatruci pragnieniem wypicia jej, dawałbym wam zawsze pokój i chleb. O wiele szybciej, bardziej obficie i pewniej daję zawsze chleb i pokój, gdy między licznym tłumem jest wielu sprawiedliwych Bożych, przygniecionych wspólną karą nie dla ukarania ich, lecz dla waszego odkupienia. Dobro dla zakwitnięcia potrzebuje zawsze łez świętych i całopalnych ofiar odkupicieli.

Och! Błogosławieni ci chrześcijanie, których wy nie znacie, ale których moje Serce zbiera jak klejnoty do szkatuły! Och! Błogosławieni ci aniołowie, którzy potrafią wśród chóralnych bluźnierstw i sprośności, w których giniecie, śpiewać swemu Bogu „Gloria" i „Sanctus"! Oni oczyszczają tę ziemię z niezdrowych wyziewów, wydzielających się z waszych win. Żyją, płonąc jak kadzielnice i ofiarowują Bogu najświętszy ogień: ogień miłości. Przez wzgląd na nich dokonam jeszcze cudu przebaczenia, cudu zgromadzenia reszty mojego ludu i sprawienia, że zrozumieją, iż jedynie Bóg jest zbawieniem. Inni, którzy nie chcą być moim ludem - a pamiętajcie, że Ja nie mierzę waszą miarą - będą nadal podążać za sztandarem swego króla.

Nie umrze świat, zanim armia Chrystusa nie zostanie zgromadzona pod Jego przewodem. Rozproszeni, uderzeni, pobici, podobni do piasku, który wiatr roznosi po brzegach morza, usłyszycie rozkaz i przyjdziecie do Mnie. Nadejdzie bowiem chwila, w której ja będę Królem tych biednych królestw bez korony i tych poddanych bez króla. Już widzę duchy tego czasu jak zrywają się na wezwanie i przychodzą walczyć przeciw wszelkim przeszkodom, wywołanym przez wieki błędu, przychodzą do Światła i do Prawdy. Mówię: „duchy", bo jedynie żywi duchem będą mogli rozpoznać Głos, który ich wzywa.

O wy, którzy jesteście już teraz żywi duchem, zwiastuni drugiego przyjścia Chrystusa - przeciwieństwo zwiastunów Antychrysta, którzy w jego imieniu dokonują przygotowawczego

dzieła zniszczenia - przygotujcie dla Mnie drogi waszym całopaleniem. Zwiastuni syna szatana posiadają szaty cenione przez ludzi; zwiastuni Syna Bożego posiadają tę samą koronę, co ich Król. Ich tronem i katedrą jest jego krzyż i męka.

Ale jak zawsze, tak szczególnie w czasie, w którym Cierpienie musi pokonać Grzech, to zawsze cierpienie zbawia i zawsze ofiara odkupuje. I aby świat został teraz zbawiony musi nie tyle zostać okryty zbożem, ile heroicznymi duszami, ofiarami miłości.


W GODZINIE MOJEGO ZWYCIĘSTWA DUSZE-OFIARY ZABŁYSNĄ JAK SŁOŃCE

Mówi Jezus:
Wiele razy nie „skierowujecie wzroku" ku Temu, który jest waszą Opatrznością. Przytwierdzacie do czegoś frędzle, często bezużyteczne, a następnie mówicie: „To nasze dzieło". Nie. Nie jesteście jego autorami, a nawet często jesteście niszczycielami, gdyż neutralizujecie owoce, jakie z tej rzeczy pochodzą, o ile nie niszczycie samego dzieła waszymi rękami i waszymi niszczycielskimi umysłami.

Bóg wam daje tak wiele, daje wam wszystko, co jest dla was pożyteczne i konieczne, dla waszego ciała i krwi, dla umysłu i ducha. Wy w tym wszystkim, szczególnie w tym, co jest skierowane do umysłu i ducha, drążycie „jezioro". O! Tak! Jezioro. Ale to jest jezioro, w którym czyste wody Boże stoją i psują się, gdyż stykają się z tyloma innymi sprawami i są przez nie zalewane.

Tak z wiedzy, pomnażanej bez umiaru, lecz nie wznoszonej ku Bogu, uczyniliście dla siebie zagrożenie. Tak z religii, którą chcieliście przystroić tym, co bezużyteczne, analizować z ludzką powolnością, profanować, chcąc ją wyjaśnić bez odnoszenia do Boga, upodlić, uczyniliście formułkę, a nie - formę życia.

I wciąż muszę was tak samo napominać. Uznaliście się za równych, a nawet wyższych od Boga. I popadliście w działania nie synów Boga, lecz jedynie rozumnych zwierząt, o najwyższym rozumie na ziemi, lecz rozumujących po ludzku. I to już wiele, gdy jesteście rozumni i szanujecie się na tyle, by powiedzieć: „Spróbujmy pracować, myśląc o jutrze..." Najczęściej myślicie tylko o dniu dzisiejszym i czynicie z dnia dzisiejszego hulankę dla swego ciała, które nazbyt kochacie.

Nawet wtedy, gdy jesteście w udrękach kary, nie wychodzicie z tej waszej niezdrowej euforii. Nawet jeszcze bardziej pragniecie rozkoszować się i żyć jak zwierzęta, bacząc jedynie na to, by nasycić głód i zmysły. A pomiędzy jedną a drugą rozkoszą wyszydzacie Boga, w którego już nie wierzycie, albo złorzeczycie mu lub błagacie w chwili cierpienia. Po co? Czego oczekujecie? Nie tak otrzymuje się pomoc od Boga. Ja jestem dla tego, kto jest uczciwy i wierny. A jeśli jest słaby, przebaczam mu i pomagam. Nie jestem dla szydzących i dla zapierających się, którzy potrafią wziąć swoją część, a moim dzieciom dać tylko ból i udrękę.

A ty, pierwszy pośród moich synów, wzmocnij swe serce przywierając ustami do mistycznego źródła w mojej rozdartej piersi. Ponieważ jesteś moim heroldem, i więcej niż heroldem: moim Wikariuszem na ziemi, tym, który reprezentuje Baranka, a z Baranka masz serce i słowo, dlatego staniesz się nowym Chrystusem w boleści i w losie.

Ileż bólu jest już w kielichu, który się zbliża! I nie pomoże ci to, że już go tak wiele wypiłeś i że żyłeś jak sprawiedliwy! Nie pomoże ci to, gdyż udręka napełnia go coraz bardziej, im bardziej go pijesz. Ten ból bowiem sączy się i przychodzi od Siły dla nas nieprzyjaznej, która kiedy nie może kąsać Chrystusa, kąsa ciała jego stworzeń. A które stworzenie jest bardziej moje od ciebie, łagodnego i sprawiedliwego, tak ewangelicznego jak mój Jan?

Tak jak Umiłowany, utkwij wzrok w Niebie, aby cię porwał żar kontemplacji, gdyż godzina bólu jest coraz bliższa i potrzeba ci nasycenia kontemplacją, abyś mógł znieść mękę, nie uginając się.

Pozostań „Światłem świata", zastępując Mnie, nawet gdyby ciemności podniosły się przeciw tobie, aby cię zmiażdżyć. Nawet upadając trzymaj wzniesiony mój Krzyż, który jest Światłem. Nawet umierając spraw, że będzie słyszany Głos, jaki z Nieba mówi poprzez ciebie, mojego wzorowego Sługę.

Płakałeś i nie przydało się to, że poznałeś sekret Fatimy. Twoje starania o świat obróciły się przeciwko tobie, jak te, których by się użyło wobec szaleńca. Ale nie szkodzi. Moja Matka jest z tobą, a Ja - z Nią.

My jesteśmy obecni przy wielkich „głosach" i przy małych „głosach", które mówią w moim imieniu i które wyniszczają same siebie po to, żeby Głos Chrystusa brzmiał jeszcze na tej ziemi mrowiącej się od demonów. Bądźcie błogosławieni, wielcy i mali nosiciele Słowa. Zwyciężymy w walce z szatanem. Ja wam to mówię. A w godzinie zwycięstwa moje własne Światło będzie waszą światłością, która uczyni was tak lśniącymi jak nowe słońca.


ŻYJĘ W MOICH OFIARACH

Mówi Jezus:
Ja to powiedziałem: „Kto mnie kocha, dokonuje tych samych dzieł, co Ja". Albowiem Ja żyję w miłujących mnie, w ofiarach, które wyniszczają się w miłości aż do śmierci z jej powodu i dokonuję w nich cudów mojej mocy.

Nagle Jezus mówi do mnie:

Pochwyciłem cię jak dziecko i postawiłem pośród nich, bo mówi najchętniej do dzieci. Dzieciom według wieku lub dzieciom w duchu, gdyż w nich jest prostota i czystość dla przyjęcia objawień Boga.

Ale w tym dniu, w którym chciałabyś stać się „wielką" i podobną do nich, przestałbym trzymać cię za rękę i pouczać. Dorośli nie potrzebują prowadzenia, chyba że są niewidomi, ani pouczania, gdyż „wiedzą" i tym się chełpią.

Co wiedzą? Powiada Umiłowany, którego kochasz i który kocha ciebie tak, jak ty go kochasz, jego mała siostra, że gdyby zapisać wszystkie cuda, dokonane przez Chrystusa, cała ziemia nie wystarczyłaby na pomieszczenie tych ksiąg. Przenośnia jest mocna, jednak jest prawdą, że gdyby zapisać dokonane przez mnie cuda, odkąd przyszedłem na świat do dziś i od dziś do końca świata, niczym gwiazdy na niebie byłyby liczne te księgi. Tak samo jest prawdą, że to, co wiedzą ci, którzy myślą, że wszystko wiedzą, jest jak garść piasku w porównaniu do całego piasku na brzegu.

Światła Boże nie gasną i nie wyczerpują się i ani jedno nie jest niepotrzebne lub niewłaściwe. Dlatego ci, którzy „wiedzą", to półanalfabeci, dla których nie mogę być Nauczycielem, gdyż w swej głupiej dumie wierzą, że wcale nie potrzebują nauczyciela i pozwalają sobie na krytykowanie dzieła Boga, który bierze dziecko, aby pouczyć mędrców.

Jeśli ci dokuczają swymi faryzejskimi krytykami i karceniem, udziel im mojej odpowiedzi: „Czyż nie wiecie, że muszę troszczyć się o sprawy Ojca mojego?" i nie lękaj się.

Przedtem byłaś w moich rękach. Teraz trzyma cię też Ojciec i Matka. Jesteś bezpieczniejsza od dziecka na piersiach matki i od ptaszka pod matczynym skrzydłem. Ale pozostań „mała". Zawsze będziesz miała nasze mleko jako swój pokarm.

Także ślepi dobrej woli, wkładając swą rękę w twoją dłoń - która nie poniża, bo pomoc dziecka nigdy nie wywołuje udręki - będą mogli mieć przewodnika na drodze Życia.

Idź w pokoju, odpoczywaj. Błogosławię cię.


BĄDŹ JAK ŹRÓDŁO BOGA NA ZIEMI

Mówi Jezus:
Nie trwóż się, Mario. Mów ze Mną: „Dziękuję ci, o święty Ojcze, że zakryłeś te rzeczy przed wielkimi, a objawiłeś je mnie, takiej małej".

Pozwól, by myśl innych do woli snuła zawiłe dociekania. Ty wiesz, że źródłem twoich pism jest Bóg, że to pochodzi od Boga. Tobie to wystarczy.

Działasz dla ludzkiej chwały? Nie. Działasz dla mojej chwały. Nie martw się więc i nie zajmuj ani ludzkim szydzeniem, ani ludzką pochwałą. Wypełniaj swoją rolę. Twoją nagrodą będę Ja. Inni, jeśli nie będą umieli wypełnić swojej roli i jeśli mój dar nie będzie się dla nich liczył, otrzymają sprawiedliwą zapłatę.

Bądź spokojna w swoim szczęściu, które jest najlepszym znakiem pochodzenia tych pism. Twoje szczęście pochodzi od twego przemienienia w Dobro. Twój anioł z zadowoleniem spogląda na ciebie, ponieważ widzi cię przemienioną we Mnie. Pomóż, jak możesz, na ile możesz, dziełu twego Jezusa. Stale pracuj nad sobą. Musisz dążyć do Doskonałości. Cierp, aby ci się to udało i cierp za braci, tak głuchych na głosy miłości.

Jeśli cię uczyniłem zbiornikiem mojego słowa, aby spragnieni z niego pili, powinnaś wchłaniać Słowo za cenę nieprzerwanej ofiary. Cierpienia ciała, cierpienia serca, cierpienia umysłu, cierpienia ducha, wszystko powinno ci służyć w tym celu. Ja na wszystko pozwalam, bo chcę, ażeby coraz bardziej się powiększała twoja moc ofiary, która swoim cierpieniem zdobywa dusze dla Nieba.

A wątpliwość, którą ci szatan usiłuje wszczepić, jedyna broń, która mu pozostaje, wątpliwość, że jesteś w błędzie, Ja uspokajam. Żyj bezpieczna w Jezusie.

Odejdź w pokoju. Nawet gdyby świat odrzucił twój dar, Ja nie odebrałbym ci słodyczy mojego Słowa i ono całe pozostałoby w tobie jak w okutej skrzyni, której byłabyś absolutną królową. Spij z moim błogosławieństwem.


OFIARA - ZWYCIĘZCA ŚWIATA

Jezus mówi potem:
Kiedy Stwórca stwarzał Ziemię wydobył ją z nicości, zebrał gaz - z powietrza, już stworzonego i tworzącego firmament - w masę, która obracając się, twardniała jak ogromny meteor, coraz bardziej rosnąc wokół początkowego jądra.

Nawet wasze Zaprzeczenie (nazywam zaprzeczeniem Wiedzę, która chce dać wyjaśnienia, negując Boga) przyjmuje siłę dośrodkową, która pozwala ciału wirować bez rozproszenia części siebie, przyciągając nawet wszystko do swego wnętrza. Posiadacie maszyny, które - nawet jeśli są wielkie - powtarzają w wymiarze mikroskopijnym dośrodkową siłę utworzoną przez Boga dla stworzenia światów. Ona zmusza je do krążenia wokół słońca, jakby były przymocowane do trzpienia, bez staczania się z niebieskich dróg, wyznaczonych dla nich, gdyż naruszyłoby to porządek stwórczy i wywołało kataklizmy ogromnego zniszczenia.

Ziemia kształtując się tak, w swoim locie mgławicowego pocisku, który tężał, mknąc przez przestworza, musiała siłą porwać z nich emanacje żywiołów. Pochodziły one z różnych źródeł i zostały w niej zamknięte pod postacią wulkanicznych płomieni, siarki, różnych wód i minerałów. Pojawiają się one na powierzchni, dając świadectwo swego istnienia i tajemnicy - której, mimo całej waszej wiedzy, nie zdołacie wyjaśnić w pełnej prawdzie - o Ziemi, planecie stworzonej z niczego przez Boga, mego Ojca.

Jak wielu dobrych sił jeszcze nie znacie, wy, którzy jesteście mistrzami w odkrywaniu i posługiwaniu się złymi mocami! O te ostatnie prosicie Złego i on was ich uczy, aby was uczynić swymi dręczonymi ofiarami i torturującymi swych bliźnich w jego imię i na jego służbie. Ale o dobre siły nie prosicie Dobra, które by was o nich ojcowsko pouczyło, jak pouczyło o środkach i sposobach ich wykorzystania w ziemskim życiu pierwszych ludzi, którzy też byli grzeszni i potępieni przez Nie.

Istnieją dobroczynne źródła i zbawienne soki, których jeszcze nie znacie, a poznane - byłyby dla was tak pożyteczne. Nie tylko to: pewne znacie, ale nie chcecie z nich korzystać, woląc inne, prawdziwe piekielne narkotyki, które niszczą wam duszę i ciało.

Czy może z tego powodu przestaną istnieć te źródła, w których kroplach są rozpuszczone sole wyrwane minerałom zamkniętym w łonie waszej planety, wynurzające się z warstw i z żył gleby na powierzchnię, lodowate lub kipiące, bez smaku, bez koloru, bez zapachu lub mające smak, kolor, zapach, dostępny waszym zmysłom? Nie. One nadal się tworzą, jak krew w waszym ciele, we wnętrzu Ziemi, w procesie asymilacji i stałej transformacji, jak pożywienie, które wchodząc do żołądka staje się krwią odżywiającą tkanki i szpik, narządy i komórki, które następnie wytwarzają krew. One sączą się nadal, jak pot, który się ukazuje poprzez tkanki. One są posłuszne. Gdyby tak nie było, doszłoby do wybuchów na ziemi i Ziemia jak kocioł bez otworu, rozerwałaby się, zadając wam śmierć.

Mario, chcę, ażebyś była jak jedno z tych źródeł.

Ja cię karmię przez proces asymilacji ze Mną, jakiego zapragnęła moja dobroć. Jednak ty wylewaj się, nie troszcząc się o to, czy chorzy duchem do ciebie przyjdą, czy nie przyjdą wypić to, co z ciebie tryska, a co jest moim Słowem. Musisz kontynuować swą misję źródła, które się napełnia po brzegi i pozwala, by z niego czerpano. [Nie troszcz się] też o to, że nie czerpią ci, dla których jest ono szczególnie przeznaczone i którzy powinni z niego czerpać, a nie wierzą, że jest zbawienne i zdrowe, korzystają zaś ci, którzy przez przypadek podejdą do niego i zetkną się z nim.

Ja będę zawsze w tobie zasilał źródło mojego Słowa. Wystarczy, że mi dasz miłość, pokorę, wolę, ducha ofiary. Ale jeżeli masz miłość, masz już wszystko, ona bowiem rodzi każdą cnotę. Kto kocha, jest pokorny wobec ukochanego, w którym widzi wszelką doskonałość. Kto kocha, pełen jest dobrej woli, by zadowolić ukochanego. Kto kocha, nie odczuwa odrazy wobec ofiary, jeśli ta ofiara może się przydać ukochanemu. Tak jest nawet w ludzkich miłościach. A w miłości nadludzkiej jest tak stokrotnie.

I ty, która już wiesz o owocach pokory i ofiary, dwóch potężnych magnesach, które przyciągają mnie ze wszystkimi moimi nadprzyrodzonymi darami, powiększ, aż do wyniszczenia i aż do szaleństwa, pokorę i ofiarę.

Niech żyją ofiary, które szaleją od boskiej miłości, porwane przez nią, zwycięzcy świata, który kładą sobie pod stopami, zdobywcy Boga, Chrystusa, najwyższej Ofiary!


OFIAROWAĆ NAWET POCIECHĘ BOŻEJ OBECNOŚCI

Mówi Maryja:
Są szczególne akty wspaniałomyślności, których woń unosi się jedynie z dusz, które są zjednoczone z moim Panem i których zapach docenia jedynie Bóg oraz żyjący w Bożym królestwie.

Jest wielkodusznością umieć wyrzec się wolności i zamknąć się w klasztorze, zakazując sobie ludzkich radości, na jakie Bóg zezwolił, a mój Syn pobłogosławił, bo weszły w obszar zamiarów stwórczych i uwieczniają za pośrednictwem stworzeń, dzieło Stwórcy.

Ojciec - wieczne źródło nowych duchów - stwarza w Niebie dusze. Ziarna przeznaczone do tego, by tworzyć ziarna, które się przyoblekają ciałem, a stawszy się mężczyzną i kobietą, w związku dwojga ciał połączonych w jedno, tworzą na ziemi nowe szaty dla nowych dusz przeznaczonych do zstąpienia na ziemię i zaludnienia jej stworzeniami Bożymi.

Nie ma większej radości, poza miłowaniem Pana, od bycia matką własnego stworzenia i mówienia: „Ja cię uformowałam, ja cię żywiłam i nosiłam, ja dałam ci moją krew i moje mleko, twoje ciało jest moje, a moja myśl - twoja, gdyż jesteś myślą i celem twojej mamy".

Jest macierzyństwo wyższe, lecz które nie jest już ludzkie i jest już ogarnięte wielką, niedoścignioną, pierwszą radością ze wszystkich: miłowania Pana. Jest bowiem całkowitą miłością Pana nasza przenajświętsza [miłość], która sprawia, że kocha się stworzenia do tego stopnia, że staje się dla nich matką, gotową do dania życia poprzez nasz ból i w tym celu, by pomnożyć chwałę Wiecznego przez powiększenie liczby obywateli jego Królestwa.

Jest wspaniałomyślnością ofiarowanie siebie jako ofiara dla świata. I to jest wielka wspaniałomyślność, gdyż czyni was podobnymi do mojego Jezusa, niewinnej Ofiary, świętej, wyniszczonej przez miłość. Ale jest wspaniałomyślność jeszcze większa: heroiczna hojność w ogólnym heroizmie.

Bóg, wielki na sposób dla was niepojęty, wynagradza swymi zalewami rozkoszy hojne dusze. W duchowych kontaktach udziela im Siebie. Daje światła, które są słowami i słowa, które są światłami.

Daje żywotność, która jest wypoczynkiem i wypoczynek na swym Sercu, który jest żywotnością. Czyni się podporą duszy hojnej i jednoczy się z nią samą, kiedy widzi, że wspaniałomyślność stworzenia jest tak gwałtowna, że nie zważa na własne siły. Stworzenie się zgina, jak mój Syn, pod nadmiernym ciężarem, którego nie odrzuca, a jedynie prosi, aby go na chwilę podnieść, aby mogło unieść głowę i iść naprzód, aż do szczytu, ponieważ wie, że to poprzez całkowitą ofiarę osiąga się radość.

A więc bohaterstwo heroizmu ofiary jest wtedy, gdy stworzenie posuwa swą miłość do umiejętności bycia wielkoduszną, nawet do odrzucenia pociechy posiadania pomocy i odczuwalnej obecności Boga.

Mario, ja tego doświadczyłam. Ja wiem. Mogę cię pouczać wiedzą o tej ofierze. To bowiem nie jest proste pouczenie, lecz Wiedza. Kto dojdzie do tego punktu nie jest uczniem, lecz jest nauczycielem najtrudniejszej z nauk: umieć wyrzec się nie tylko wolności, zdrowia, macierzyństwa, ludzkiej miłości, lecz umieć wyrzec się pociechy Bożej, która nie tylko czyni znośnymi wszystkie wyrzeczenia, lecz sprawia, że są słodkie i upragnione. Wtedy pije się gorycz, którą pił mój Syn i poznaje się samotność, która opasała moje Serce od poranku Wniebowstąpienia do mojego Wniebowzięcia. Oto doskonałość cierpienia. Jednak, Mario, Ja byłam w moim cierpieniu szczęśliwa. Nie było we mnie egoizmu, lecz jedynie płonąca miłość.

Potrafiłam, stopniowo się wznosząc, podjąć wszystkie dary i rozdzielenia, gdyż miałam zawsze obecną w duchu myśl, że dar i rozdzielenie, jakie go przeszywały, były wypełnieniem woli i powiększeniem chwały Boga, mojego Pana. One stopniowo odrywały mnie od mojego Syna z powodu jego przygotowania do misji, do jego nauczania, jego pojmania, jego śmierci, jego grobu, do wszystkiego, o czego krótkim trwaniu wiedziałam. Znając je, uśmiechałam się i błogosławiłam, nie zważając na płacz serca, kiedy o świcie czterdziestego dnia jego chwalebnego życia, bez świadków, tak jak w poranek zmartwychwstania, przyszedł Mnie pocałować, nim wstąpił do Nieba.

Ja, Matka, traciłam obecność Syna, która dawała Mi niewyrażalną radość. Ale Ja, jego pierwsza wierząca, wiedziałam, że dla Niego skończy się ten postój na wrogim świecie, który nie będzie już mógł szkodzić Jemu - gdyż odtąd nie dosięgną Go zasadzki człowieka - a nie ustanie w byciu nieprzyjaznym dla Niego.

Otworzyły się Niebiosa, aby przyjąć do chwały Syna, wracającego do Ojca po męce. Miłość Trójcy ponownie zjednoczyła się, nie potrzebując dalszych rozłączeń. Jednak nawiedzał mnie brak światła i oddechu, gdyż mój Jezus nie mieszkał już na świecie i w powietrzu nie było już Jego uświęcającego tchnienia. Ale On, po byciu „Synem człowieczym", znowu był „Synem Bożym" obleczonym swą Boską chwałą w wieczności.

Było to moje ostatnie „Fiat", niemniej chętne i wielkoduszne od tego w Nazarecie.

Zawsze „fiat" - dla woli Bożej. Czy przychodzi do nas, by się stać częścią nas, czy się od nas oddala, by się wznieść i przygotować nam mieszkanie w swoim Królestwie. Otoczyć Go miłością, gdy jest z nami, żyć miłością, patrząc na Niego tam gdzie jest, przypominając, że jego służebnica Go kocha i czeka na Jego uśmiech, zapraszający do umierania w porywie radości, która jest promiennym początkiem blasku, wiecznego dnia Raju. Po tym, jak Go przyjęliśmy, usłużyliśmy, słuchaliśmy, gdy był z nami, żyć bez pomniejszania stopnia miłości z tego powodu, że Jego nie ma już między nami w widoczny sposób.

Ofiarować to wyrzeczenie dla Jego chwały i za braci. Aby nasza samotność przemieniła się w nich w Boże towarzystwo, a milczenie, które jest teraz naszą tęsknotą, żeby się przemieniło w Słowo dla tak licznych, którzy muszą być ewangelizowani przez Słowo.

Mamy wspomnienia, Mario. Inni nie mają nic. Mamy pewność, że On działa, by nam przygotować mieszkanie. Inni patrzą na czas jak na rzekę, która uchodzi do nikąd. Mówię „my", bo włączam cię do moich ówczesnych myśli.

Dajmy, ty daj - a z tobą szczodrzy, którzy pragną osiągnąć szczyty wielkoduszności - także to wyrzeczenie, jeśli się go od ciebie zażąda, że twój skarb będzie skarbem dla wielu innych i ubodzy duchem zostaną przyobleczeni ową Światłością, duchowi analfabeci - ową Wiedzą, która raz wlana, już więcej nie przestanie żyć i działać. Dobroć udzieliła jej swoim szczególnie umiłowanym, ażeby ich uczynić swoimi wybrańcami.


NIE GARDŹCIE UBOGIMI POSŁAŃCAMI BOGA!

Mówi Jezus:
Pisz: „Mikal... wyglądała przez okno i ujrzała króla Dawida tańczącego i grającego. Wtedy wzgardziła nim w swym sercu."

Jesteście zbytnio podobni do Mikal. Oni mieli serca jałowe z powodu tak zwanego zdrowego rozsądku. Mają - lub sądzą, że mają - solidny umysł: a mają jedynie umysły wyjałowione, które panują nad jeszcze bardziej jałowymi sercami. Króluje w nich pycha. I jak krew pulsuje w żyłach, tak w ich duchu żyje i otacza go pycha, oślepia ich, ogłusza i pogrąża w ciemnościach. Nie są już zdolni ujrzeć i pojąć tego, co jest nadprzyrodzoną radością i potrząsają głowami wobec ekstaz prostaczków, których miłość uzdalnia do oglądania Boga,

Widzieć Boga! Radość, która jest radością Nieba, a której Bóg udziela żyjącym, którzy Go kochają całymi sobą. Widzieć Boga poprzez kształty, jakich dostarcza wasza ludzka natura, abyście je mogli dostrzec.

Dawid nie tańczył przed arką dla samej arki. Ale dlatego, że w niej widział odbicie Oblicza Łaski, Piękna i Mocy Najwyższego. Miłość daje święte upojenie, które przymusza człowieka do śpiewania i do podskakiwania. Świat bowiem, jaki go otacza, jest zbyt ograniczony dla jego serca, które się rozpływa w gorącym uczuciu. Sam świat jest zarzewiem coraz nowego powiększenia tego uczucia, gdyż widzi na wszystkim pieczęć Boga przed człowieczą, porwany straszliwym i słodkim wirem miłości. [Człowiek] roztapia się w nadprzyrodzonej radości, którą jedynie podobni jemu rozumieją. Inni, jak Mikal, pogardzają nim w sercach.

Nie gardźcie wyjątkowymi, którzy pojęli, że Bóg jest ponad wszystkim, ponad wszelką ceną, spokojem ducha, korzyścią, na których tak wam zależy. Proście pana świata, aby uzdolnił wasze serce do kochania i do słuchania.

Wyrzeknijcie się waszej śmiesznej pychy. Nie wy jesteście powiernikami doskonałości. Ci pokorni, ci prości, ci mali są depozytariuszami, gdyż posiadają Wiedzę, Prawdę, Miłość. Posiadają Boga. I jako godło, i jako głos stoją pomiędzy wami, aby idea Boga nie została całkiem zatarta w waszych wyschłych sercach pełnych ludzkiej wiedzy.
Księga Kapłańska, 10,6-7.

Moi ukochani, którzy żyjecie zamknięci w kręgu moich ramion, jakby wewnątrz ogrodzenia starożytnego Namiotu, daję wam wskazówki w tych czasach gniewu, który nie powstał z waszego powodu, lecz z powodu grzechów świata.

Kiedy w powszechnym nieszczęściu widzicie, jak ludzie się niepokoją i burzą porządek, zadając niesprawiedliwy ból, nie przyłączajcie się do nich. Opłakujcie wspólne nieszczęścia, ale rozpoznawajcie w nich znak Boskiej Sprawiedliwości, nie ulegając przejawom braku równowagi ludzi.

Mój Duch musnął wasze źrenice i dał im wejrzenie, którego ludzkie oko nie posiada. Wy widzicie poza ziemią i poznajecie prawdę rzeczy. Nadajcie więc temu czasowi jego imię: pokuta i zatroszczcie się o niego tak, jak na to zasługuje, nie przeklinając jak czyni ogół ludzi, ściągając na siebie nowy gniew Nieba.

Grzeszni, niech okażą boleść, bo ten czas jest ich owocem. Wy, upadli na twarz przed moją chwałą, błogosławcie ją, bo przez karę wzywa wiarołomną i bałwochwalczą ludzkość ku jedynemu i świętemu Bogu, i trwajcie we Mnie.

Olej miłości jest na was i z was spływa na świat. To wy go przyciągnęliście, wy, kosztowne naczynia, w których zamieniają się w kadzidło ofiary waszego życia, gorejące lampy, których nie poruszy żaden wiatr. Wy nakłaniacie waszego ducha, by był rozpalony jak prosty płomień przy moim ołtarzu.

Nie zapominajcie o waszym wyborze i nie profanujcie królewskiego znaku ludzkimi zanieczyszczeniami. Pozostawajcie w Namiocie, błogosławiąc - w miejsce tego, który przeklina - i modląc się za tego, kto potrzebuje wszelkiego miłosierdzia. Świat zostanie ocalony przez was.


KOCHAJ, BO MIŁOŚĆ JEST ŹRÓDŁEM ŚWIATŁA

Mówi Apostoł:
Jan do „małego Jana" (tak Jezus nazywał Marię Valtortę) . Po Nauczycielu i Matce mówię do ciebie ja, aby ci dać naukę duchową.

Aby być wybrańcem, trzeba czynić to, co ja czyniłem z natchnienia Ducha Świętego. Całkowita wierność, która wszystko przyjmuje bez wahania i bez dyskusji. Czystość ducha, umysłu, ciała. Heroiczna miłość.

Tyle razy Bóg poddaje nas próbom, które nie są niczym innym jak próbowaniem złota duszy. Przeznaczeni jesteśmy do tej siedziby, którą ja posiadam przy moim Bogu. Ale tu nie wchodzi ten, kto w swej duszy nosi choćby najmniejszą domieszkę nieczystości. Próby są tym, co ogałaca z tego, co w nas nieczystego i czyni z naszego ducha kwarc pozbawiony zgorzeliny.

Wierność prowadzi do pokonania próby bez wywoływania rys na naszej wierze i miłości.

Ja wierzyłem w Nauczyciela zawsze, zawsze od Niego wszystko przyjmowałem, natychmiast chciałem tego, czego On chciał ode mnie, unicestwiłem moją wolę i moje ludzkie rozumowanie. Spaliłem je jak ofiarę na ołtarzu, żeby być hostią godną Chrystusa. Nie chciałem od siebie niczego. O wszystko prosiłem mojego Nauczyciela: o nowe serce, o nową myśl, o nowy charakter. Żeby były jego, na jego podobieństwo i całe na jego służbie.

Moją naturalną czystość uczyniłem bardziej lśniącą od anielskiej lilii, zanurzając ją w miłości do mojego Nauczyciela. Nie ciąży bycie aniołem, gdy nasze skrzydła spoczywają na Sercu Chrystusa. A stanie się serafinem dla czyjejś miłości, nie ma już tajemnic - lecz jest naturalną konsekwencją - dla tych, którzy oddają siebie wcielonej Miłości. Trzeba zawrzeć te duchowe zaślubiny, nigdy nie poznawać grozy mistycznego cudzołóstwa.

Miłość jest naszym zbawieniem, gdyż nas uświęca, wciągając w swe najgłębsze wiry i przebacza nam to, co ciało - wbrew naszej woli - popełnia w nas. Ono bowiem jest zbuntowanym ciężarem, który pragnie strącić w dół naszego ducha, który już pociągnięty w górę tęskni i pnie się, adorując Boga.

Moje słowo do ciebie, uczennicy, jest takie samo jak to, które mówiłem uczniom tamtego czasu:

Kochaj. Z Miłości przychodzi światło, przychodzi życie, przychodzi nadzieja, przychodzi wiara, przychodzi wytrwałość, siła, sprawiedliwość. Wszystko pochodzi od miłości. Kto posiada miłość, posiada Ducha Bożego. A kto posiada Ducha, ma w sobie siedem źródeł, niszczących siedem grzechów, które przeszkadzają Życiu w Bogu.

Pośród ciemności, które panują, noś w sobie zapaloną Światłość świata. Za nią posiądziesz Niebo.


ODKUPICIEL ZNAJDUJE ODPOCZYNEK W NIEWINNOŚCI I POKUCIE DUSZ-OFIAR

Mówi Maryja:
Pierwszy płacz mojego Dzieciątka zadrżał w powietrzu ósmego dnia po urodzeniu. Był to pierwszy ból mojego Jezusa

On był Barankiem i jako baranek został naznaczony znakiem Pana, gdyż był Jemu poświęcony: Pierworodny, według Boskiego i ludzkiego prawa, pośród wszystkich żyjących.

Do jego ofiarowania się Bogu Ojcu doszło już w Niebie, kiedy zaofiarował się jako Naprawiający za grzech i Odkupiciel człowieka, przyoblekając swą duchową naturę w naturę Człowieka, Słowa, które się stało Ciałem z pragnienia miłości.

On - jako Ofiara już złożona na kamieniu niebieskiego ołtarza, Ofiara święta i bez skazy - nie potrzebował innych ofiar, zawsze niedoskonałych w porównaniu z Jego najwyższą. Ale takie było Prawo i nikt, oprócz tych, którym Bóg objawił naturę mojego Syna, nie wiedział, że Dzieciątko galilejskiej niewiasty było Świętym, Pomazańcem Pana, wiecznym Najwyższym Kapłanem, Odkupicielem i Królem. Dlatego trzeba było wypełnić Prawo w odniesieniu do tego pierworodnego, urodzonego dla Pana i Jemu ofiarowanemu według jego Woli.

Obrzezywano wszystkich synów Abrahama, ale znak na pierworodnych był naprawdę pierścieniem, który jednoczył ich z Bogiem i poświęcał dla ołtarza. Przy naszym ołtarzu mogli być ofiarowani jedynie ci, którzy najpierw cierpieli już dla Pana przez te mistyczne zaślubiny. Dwakroć święci hebrajscy pierworodni: dzięki obrzezaniu i dzięki ofiarowaniu w Świątyni. Nieskończenie święty Niewinny, który płakał na moich kolanach, gdy przelał pierwsze krople tej Krwi, która jest przebaczeniem.

Gdyby obecni podczas obrządku mieli żywego ducha, zrozumieliby, jaki Majestat krył się za dziecięcym Ciałem i uwielbiliby Boga który pojawił się między ludźmi, aby ludzi zaprowadzić do Boga. Ale wtedy, jak i teraz, ludzie mieli serca obciążone rutyną, a nie - religią, zainteresowaniem dla świata, a nie — obojętnością, egoizmem, a nie - miłością, pychą, a nie - pokorą. Oblicze Boże nie ukazało się więc ich oczom, świecąc przez Ciało Niewinnego.

Dla poznania Boga, trzeba szukanie Boga uczynić celem życia, On odsłania się wtedy, bez tajemnicy, nawet bez tej tajemnicy, że On, w swej Mądrości, osądza jako dobre zachować was, aby was nie obrócić w proch swym oślepiającym Blaskiem. Wiedz to, Mario, że wizja Boga jest tak silna - a jedynie w Niebie można to oglądać, gdyż w Niebie są już duchy, które świętość uzdolniła do kontemplowania Boga - że jedynie nasza natura uczyniona na podobieństwo Boga może ją znieść. To tak jak syn może zawsze oglądać moc i piękno ojca, nie czując przestrachu i upokorzenia.

A w Niebie, po ludzkim życiu, człowiek przyjmuje prawdziwe podobieństwo do Boga i wtedy może wpatrywać się w Niego i powiększać swój blask dzięki boskiemu Blaskowi i swoją szczęśliwość dzięki kontemplowaniu Miłości, która was kocha.

Krew Mojego Syna, wylewając się, prosi o purpurowy orszak innej niewinnej krwi.

Stopy Chrystusa cieleśnie deptały twardą ziemię Palestyny, która stawała się jeszcze bardziej nieprzyjacielska po jego przejściu, wskutek złej woli człowieka, która do cierni i kamieni drogi dodała swą zawiść, zdradę i zbrodnię.

Król Żydów i Król świata nie miał miękkich i kosztownych kobierców pod swoimi stopami. Nawet w godzinie krótkiego ludzkiego tryumfu - ludzkiego tak, że będąc owocem egzaltacji tłumu wobec domniemanego króla Żydów, który miał przywrócić splendor narodowi hebrajskiemu, opadł jak tchnienie wiatru, który już nie nadyma żagla, lecz zamienia się w burzę - także wtedy On miał na sobie jedynie ubogie odzienie i gałązki palm, hołd ubogich, pod swoim jeszcze biedniejszym wierzchowcem.

Ale to, czego nie widzieli ludzie, widział Człowiek-Bóg na ziemi i widział Bóg w Niebie. A kiedy mój Chrystus powrócił do Nieba, po męczeństwie, aby uścisnąć Ojca, jego przebite Stopy biegły szybko po kosztownym dywanie żywej purpury, która powstała jak święta smuga prowadząca z ziemi do Nieba, kiedy pierwsi męczennicy mojego Syna - małe niewiniątka - upadli jak wiązki zboża, zżęte przez żniwiarza i jak łąki kwiatów w pąkach zżęte na siano, czerwieniąc swą krwią drogę do Nieba.

Każde odkupienie potrzebuje poprzedników, którzy je przygotują nie tyle słowem, co ofiarą. Odkupienie, teraz już rozpoczęte, miało podczas swego świtania ofiarę niewinności zabitej przez okrucieństwo, a w swoje południe - ofiarę pokuty, zabitej przez rozwiązłość, dla której pokuta była upomnieniem.

Krew Golgoty upadła na te dwie heroiczne krwi dla pouczenia was, że Odkupiciel spoczywa między niewinnością i pokutą oraz że Krew Chrystusa woła waszą krew do chwały bólu dla jej uświęcenia i dla uświęcenia świata, nabytego najświętszą Krwią mojego Syna.


witryna źródłowa: