William Bramley - Bogowie Edenu
Nr 39
UCIECZKA Z EDENU
Jest rzeczą naturalną, że ludzie zastanawiają się, jak można by
poprawić otaczający nas świat. Szeroko rozpowszechniony pogląd głosi,
że aby móc to robić, należy być bogatym, politykiem lub świętym. Prawda
jest taka, że każdy może brać z powodzeniem odpowiedzialność za siebie,
swoich bliskich i innych ludzi bez konieczności dokonywania wielkich
zmian w swoim życiu lub w jego standardzie. Najlepiej zacząć od
stopniowej poprawy swojego sposobu życia, następnie pomóc osiągnąć to
samo rodzinie i przyjaciołom - tym spośród nich, którzy będą chcieli tę
pomoc przyjąć - następnie przyłączyć się bądź założyć grupę, która
będzie realizowała ważne społeczne cele, a na koniec działać mając na
uwadze osobistą odpowiedzialność za całą ludzkość. Niezwykle ważne
jest, aby jak najwięcej ludzi zaczęło postępować w ten sposób. Historia
uczy, że jeśli nie będziemy sami kreować swojego otoczenia, zrobi to za
nas kto inny i niewykluczone że to, co otrzymamy, wcale nie będzie się
nam podobało.
Główna konstrukcja naszego świata nie wymaga zbyt wielkich zmian.
Szczególnym wyjątkiem jest system inflacyjnego papierowego pieniądza,
który w dalszym ciągu pogłębia zadłużenie i wywołuje destabilizację na
wszystkich poziomach. Może on być w prosty sposób zmieniony na stabilny
system monetarny poprzez zakończenie procesu kreowania pieniądza przez
banki i ustanowienie systemu, w którym pieniądze są wypuszczane przez
rząd państwa w ilości proporcjonalnej do ogólnego dochodu narodowego i
rozprowadzane w sposób nie zagrażający zadłużeniem. Banki w dalszym
ciągu mogłyby brać udział w tym systemie będąc kanałem przelewania i
obiegu pieniądza bez prawa tworzenia własnych pieniędzy. Rządy nie
musiałyby więcej obciążać kogokolwiek podarkami lub pożyczać pieniądze;
po prostu pozostawiałyby sobie konieczną do funkcjonowania część
pieniędzy i akcji rządowych w granicach limitów wynikających z ogólnego
dochodu narodowego. W takim systemie całe zadłużenie w bankach mogłoby
być automatycznie anulowane; banki byłyby opłacane przez rządy za ich
usługi w zakresie przelewania i cyrkulacji pieniądza oraz przez
klientów za prowadzone na ich rzecz usługi.
Jak już zdążyliśmy zauważyć, społeczeństwo Nadzorców - jeśli
istnieje - stawia przed nami szczególne wyzwanie. Zmniejszenie ludzkiej
zdolności do stawienia mu czoła poprzez zniekształcenie sprawy UFO i
zjawisk duchowych za pomocą fałszywych relacji, wątpliwych dowodów,
mętnych wyjaśnień i oczywistych kłamstw ogranicza perspektywy rozwoju
ludzkości. Niezbędna jest bezwzględna uczciwość z obu stron.
Jeśli Ziemia jest rzeczywiście własnością pozaziemskiego
społeczeństwa, to muszą istnieć kanały komunikacji między ludźmi i jego
przedstawicielami. Nie mam tu na myśli rzekomego telepatycznego
porozumiewania się, ale kontakt twarzą w twarz. Częścią rozwiązania
byłoby znalezienie tych dróg i wykorzystanie ich do rozpoczęcia
negocjacji w sprawie zakończenia naszej udręki. Ta propozycja może
wydać się pozbawiona sensu, jako że oznacza rozpoczęcie procesu
negocjacji dyplomatycznych z pozaziemskim społeczeństwem, w którego
istnienie nadal nie wierzy większość rządów - negocjacji w sprawie
uzyskania przez ludzkość wolności, która, jak sądzi jej większość,
nigdy nie była zagrożona. Z drugiej strony niektórzy ludzie mogą
argumentować, że tego rodzaju negocjacje byłyby równie jałowe, jak
negocjacje więźniów San Quentin ze strażnikami w sprawie ich uwolnienia
lub więźniów nazistowskiego obozu koncentracyjnego próbujących
wytargować coś u pilnujących ich esesmanów. Społeczeństwo Nadzorców
trzeba będzie zapewnić, że ludzkość nie będzie domagać się zemsty ani
wzniecać politycznych powstań, że jej celem jest jedynie uzyskanie
możliwości osiągnięcia obiecanego zbawienia. Najpierw jednak musimy
sprawić, aby to, co było, odeszło w przeszłość, i zaczęła liczyć się
tylko przyszłość.
W międzyczasie można by się zająć problemem wojen między ludźmi.
Należy zrozumieć, że nie istnieje prawdziwe „bezpieczeństwo” w czasie
trwania jakiejkolwiek wojny, zarówno „gorącej”, jak i „zimnej”. Ludzie
mówią o rozbrojeniu nuklearnym, lecz jaki ma sens zawracanie sobie
głowy małą redukcją arsenałów tej broni, podczas gdy produkcja broni
chemicznej i biologicznej idzie pełną parą? Na szczęście coraz więcej
ludzi rozumie, że prawdziwe bezpieczeństwo państwa można osiągnąć
jedynie poprzez przyjaźń i pokój. Zapytajcie pierwszego lepszego
Amerykanina, czy czuje się zagrożony przez Kanadę, bądź Kanadyjczyka -
z wyjątkiem paranoików - czy czuje się zagrożony przez Amerykę. Oba
narody nie czują zagrożenia ze swojej strony, nie dlatego że skierowały
na siebie gotowe do wystrzelenia rakiety, ale dlatego że czują dla
siebie szacunek i darzą się przyjaźnią. W Europie z kolei nie słychać,
aby na przykład Belgia wydawała wszystkie swoje środki na dozbrojenie z
powodu „holenderskiego zagrożenia” albo Holandia zbroiła się po zęby
przeciwko „francuskim zapędom”. Poleganie na broni, szpiegostwie,
propagandzie i innych narzędziach wojny w celu osiągnięcia
bezpieczeństwa narodowego jest złudne. Prędzej czy później znajdzie się
ktoś, kto zbuduje lepszą bombę lub znajdzie sposób obejścia systemu
obrony drugiej strony. Zawsze można zaangażować lepszych szpiegów lub
wymyślić bardziej przekonywające kłamstwa. Głupotą jest budowanie
bezpieczeństwa na takich podstawach.
Jest dziś na świecie wielu ludzi pragnących zbudować system
bezpieczeństwa na bazie przyjaźni. Ludzie ci nie są jednak w stanie
pokonać wielu podstawowych przeszkód. Przywódcy tego świata mają uszy
zatkane przez swoje służby specjalne, które podsycają klimat ciągłego
zagrożenia poprzez tajne narady, alarmujące raporty i przerażające
scenariusze. Dopóki będą istniały sztuczne różnice w poglądach
filozoficznych między przywódcami poszczególnych narodów, dopóty nie
będą oni mogli racjonalnie myśleć i porozumieć się ze sobą. Jeśli
przywódcy narodów będą tkwili w przekonaniu, że wielka utopia nastanie,
gdy będą realizować swoją część walki, nigdy nie będzie pokoju. Pokój
nadejdzie tylko wtedy, gdy nasi przywódcy porzucą swoje wielkie,
apokaliptyczne zmagania i połączą się z resztą ludzkości poprzez prosty
akt przyjaźni.
Pierwszą rzeczą, którą ludzie mogą uczynić, aby przybliżyć moment
wyzwolenia całej naszej rasy, jest zdanie sobie sprawy z drobnych
wolności, które posiadają i mogą rozszerzyć. W naszym świecie dużo się
mówi o wolności społecznej, politycznej i duchowej, jednak wielu ludzi
ma trudności z doświadczeniem najmniejszych rodzajów wolności, jak na
przykład wolności do wyrażania swojej opinii we własnym kręgu
społecznym. Sedno tkwi w tym, że szeroko pojmowana wolność istnieje
naprawdę tylko wtedy, gdy ludzie mogą się cieszyć małymi wolnościami,
które nadają życiu wartość. Każdy może zacząć się cieszyć tymi małymi
wolnościami poprzez wprowadzanie ich do swojego życia. W miarę jak
coraz więcej ludzi będzie to czyniło, wolności te będą rozszerzać się
na pozostałych. Poświęcanie „mniejszych” wolności w imię osiągnięcia
„szerszej” wolności prowadzi w konsekwencji do utraty wszelkich
wolności.
Największa nasza nadzieja tkwi jednak najprawdopodobniej w fakcie,
że wszystkie byty duchowe, bez względu na to, czy animujące ludzkie,
nadzorcze, czy bez żadnych ciał, wydają się być bardzo podobne pod
względem emocjonalnym. W każdym z nich istnieją pierwiastki dobra i
uczciwości - nawet w najgorszych despotach - do których można dotrzeć,
chociaż nie zawsze jest to łatwe w przypadku niektórych ludzi! Przy
pewnej dozie cierpliwości, inteligencji i wytrwałości rozwiązanie tych
wszystkich problemów, którym przyjrzeliśmy się w tej książce, jest
możliwe i to w sposób, który uszczęśliwi wszystkich.
Istnieje wiele dodatkowych problemów do rozwiązania na tym świecie. Teraz Państwa kolej znaleźć ich rozwiązanie. Kiedy już je znajdziecie, powiedzcie o nim innym i zacznijcie wdrażać je w życie. To, co sądzicie i postrzegacie, a także jak odbieracie nasz świat, jest niezwykle ważne, ponieważ każdy z Was patrzy z innej perspektywy. Mówcie, co macie do powiedzenia, odkrywajcie, co macie ochotę odkryć i dążcie do humanitarnych celów, które tkwią w każdym z Was. To może pomóc nam wszystkim.