Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga I   –  Przygotowanie

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA  –

33. MARYJA WYJAWIA IMIĘ ELŻBIECIE

Napisane 2 kwietnia 1944. A, 2640-2649

Jest ranek. Widzę Maryję, jak siedzi w pokoju na parterze i szyje. Elżbieta chodzi tu i tam, zajęta sprawami domowymi. Przechodząc [obok Maryi], za każdym razem głaszcze Jej jasną głowę, odcinającą się jasnością od raczej ciemnych ścian. Maryja siedzi tam, gdzie przez otwarte na ogród drzwi wpada promień słońca.

Elżbieta schyla się, żeby popatrzeć na robótkę Maryi – to haft, który miała już w Nazarecie – i chwali jej piękno.

«Muszę jeszcze uprząść len» – mówi Maryja.

«Dla Twego Dziecka?»

«Nie. Miałam go już przedtem, kiedy jeszcze nie myślałam...» – Maryja nie kończy rozpoczętego zdania, wiem jednak, co chce powiedzieć: “...kiedy nie myślałam jeszcze, że będę Matką Boga.”

«Teraz jednak powinnaś zużyć len dla Niego. Jest piękny? Cieniutki? Wiesz, że dzieci potrzebują bardzo delikatnej bielizny.»

«Wiem.»

«Ja też zaczęłam przygotowywać... Późno, bo chciałam się upewnić, czy nie zwiódł mnie Zły. Chociaż... odczuwałam w sobie taką radość, że nie mogła ona pochodzić od szatana. Potem... tak cierpiałam. Jestem za stara, Maryjo, by się znajdować w tym stanie. Bardzo cierpiałam. Ty nie cierpisz...»

«Nie. Nie czułam się nigdy lepiej.»

«O, tak! Ty... w Tobie nie ma skazy [pierworodnej], skoro Bóg wybrał Cię na Matkę. Nie podlegasz cierpieniom Ewy. Święty jest Ten, którego nosisz.»

«Wydaje Mi się, że zamiast brzemienia mam uskrzydlone serce, tak jakbym nosiła w Sobie wszystkie kwiaty, wszystkie śpiewające wiosną ptaki, cały miód i całe słońce... O! Jestem szczęśliwa!»

«Błogosławiona! Ja też, odkąd Cię ujrzałam, nie czuję już brzemienia, zmęczenia ani bólu. Czuję się odrodzona, młoda, jakby wyzwolona z ograniczeń mojego niewieściego ciała. Moje dziecię, które podskoczyło radośnie na dźwięk Twojego głosu, trwa teraz spokojnie w swej radości. Wydaje mi się, że mam je w sobie jak w żywej kołysce. Widzę je, jak śpi syte i szczęśliwe, oddychające jak szczęśliwy ptaszek pod skrzydłami mamy... Zabiorę się teraz do pracy. Już mi nie jest ciężko. Tylko nie widzę dobrze, ale...»

«Zostaw to, Elżbieto! Pomyślę o tym, żeby uprząść i utkać wszystko dla ciebie i dziecka. Nie sprawi Mi to trudności i dobrze widzę.»

«Powinnaś pomyśleć o Twoim...»

«O, wystarczy czasu!... Najpierw zadbam o ciebie, bo wcześniej urodzisz maleństwo, a potem pomyślę o Moim Jezusie.»

Trudno wyrazić słodycz wyglądu i głosu Maryi, wypowiadającej to Imię. Łzy szczęścia napływają Jej do oczu i śmieje się, spoglądając w lazurowe i promienne niebo. Opisanie tego przewyższa wszelkie ludzkie możliwości. Samo wymówienie tylko imienia “Jezus” wydaje się wprowadzać Maryję w ekstazę. Elżbieta mówi:

«Jakie piękne imię! Imię Syna Bożego, naszego Zbawiciela!»

Maryja bardzo smutnieje. Ujmuje dłonie, które kuzynka trzymała skrzyżowane na swym wydatnym łonie, i mówi:

«O, Elżbieto! Gdy przybyłam, napełnił cię Duch Boży i mówiłaś w prorockiej mowie o tym, czego świat nie zna. Powiedz Mi, co będzie musiało zrobić Moje Dziecko dla zbawienia świata? Prorocy... O, Prorocy, którzy mówią o Zbawicielu... Izajasz... Pamiętasz, [co mówi] Izajasz? “To [będzie] Mąż boleści. W Jego ranach jest nasze zdrowie. Został przeszyty i zraniony z powodu naszych zbrodni... Pan chce Go zmiażdżyć cierpieniem... Po skazaniu został wywyższony...” O jakim wywyższeniu mówi? Nazywają Go Barankiem i myślę... myślę o baranku Paschalnym, o mojżeszowym baranku... i kojarzę go z [miedzianym] wężem, którego Mojżesz umieścił wysoko na krzyżu. Elżbieto!... Elżbieto!... Co zrobią Mojemu Dziecku? Co będzie musiał wycierpieć, aby zbawić świat?» – Maryja płacze. Elżbieta pociesza Ją:

«Nie płacz, Maryjo! To Twój Syn, lecz jest także Synem Boga. Bóg zadba o Swego Syna i o Ciebie, Jego Matkę. A chociaż liczni będą wobec Niego okrutni, wielu będzie Go miłować. Wielu! Przez całe wieki. Cały świat będzie zwracał się do Twego Syna i będzie błogosławił wraz z Nim Ciebie. Ciebie: Źródło, z którego wytryska Odkupienie. Los Twego Syna! Będzie wywyższony na Króla całego stworzenia. Myśl o tym, Maryjo! Król, bo odkupi całe stworzenie... i jako Odkupiciel stanie się Królem powszechnym. Będzie też miłowany na ziemi przez wieki.

[por. Łk 1,11n] Mój syn poprzedzi Twojego Syna i będzie Go miłował. Anioł powiedział to Zachariaszowi. On mi to napisał... Ach! Co za ból patrzeć na mojego niemego Zachariasza! Ufam jednak, że gdy narodzi się dziecię, jego ojciec zostanie uwolniony od tej kary. Módl się Ty, która jesteś Tronem Mocy Bożej i Przyczyną radości dla świata. Jak umiem, składam Bogu w ofierze moje dziecko dla wyjednania [tej łaski]. Ono należy do Niego. Mnie, Swej służebnicy, On tylko je pożyczył, żebym nacieszyła się radością, że zostałam nazwana “matką”. Jest to świadectwo o tym, co Bóg dla mnie uczynił. Chcę, żeby nazywał się “Jan”, bo czyż nie jest łaską ten mój maleńki? I czy to nie Bóg mi go ofiarował?»

«Bóg, jestem przekonana, okaże ci łaskawość. Będę się modliła... z tobą.»

«Jaki to ból dla mnie, że nie umie mówić!... – Elżbieta płacze. – Kiedy pisze, bo nie potrafi mi nic powiedzieć, wydaje mi się, że góry i morza oddzielają ode mnie mojego Zachariasza. Po tylu latach słodkich słów jego usta teraz wciąż milczą. A zwłaszcza teraz byłoby tak miło porozmawiać o tym, który ma się urodzić. Powstrzymuję się jednak od rozmowy, żeby nie patrzeć, jak się męczy, by dać mi odpowiedź gestami. Tyle już płakałam! Tak bardzo pragnęłam Twego [przybycia]! Mieszkańcy patrzą, plotkują, krytykują... Taki jest świat. Tymczasem, zarówno w trosce jak i w radości, chciałoby się zrozumienia, a nie krytyki. Teraz życie wydaje mi się lepsze. Odczuwam radość, odkąd jesteś ze mną. Czuję, że czas mojego doświadczenia przeminie i że wkrótce będę całkiem szczęśliwa. Będzie tak, prawda? Godzę się na wszystko, byle tylko Pan przebaczył mojemu małżonkowi! Usłyszeć jeszcze, że modli się jak przedtem!»

Maryja głaszcze Elżbietę i pociesza. Dla odwrócenia jej uwagi namawia Ją na mały spacer po nasłonecznionym ogrodzie. Idą poprzez dobrze utrzymany tunel z winnej latorośli, ciągnący się aż do małej, prostej wieżyczki. W jej zagłębieniach gnieżdżą się gołębie. Maryja, śmiejąc się, rzuca im ziarno. Gołębie siadają na Niej, gruchają i zakreślają wokół Niej barwne kółka. Sadowią się na Jej głowie, na ramionach, na rękach, wyciągając różowe dzioby po ziarno trzymane we wnętrzu dłoni. Całują z wdziękiem Jej różowe usta Dziewicy, stukając dzióbkami o błyszczące w promieniach słońca zęby. Maryja wyjmuje z woreczka jasne ziarno i śmieje się, otoczona zachłanną gromadką.

«Jakże one Cię kochają! – mówi Elżbieta – Dopiero od kilku dni jesteś z nami, a lubią Cię bardziej niż mnie, choć zawsze się nimi zajmowałam.»

Potem spacerują dalej i dochodzą do znajdującej się w głębi sadu zagrody, gdzie zamknięto około dwudziestu kóz z małymi.

«Wróciłeś z pastwiska?» – pyta Maryja małego pastuszka, głaszcząc go.

«Tak. Ojciec powiedział mi: “Wracaj do domu, bo zaraz będzie padać, a kilka zwierząt spodziewa się młodych. Dopilnuj, by miały suchą paszę i gotową ściółkę...” Oto właśnie nadchodzi...» Chłopiec wskazuje na las, skąd słychać drżące beczenie zbliżającego się stada.

Maryja głaszcze ocierające się o Nią koźlątko, jasne jak dziecko. Razem z Elżbietą pije też świeżo udojone mleko, podane im przez pastuszka. Nadchodzi stado z obrośniętym jak niedźwiedź pasterzem. Musi to być dobry człowiek, bo dźwiga na ramionach uskarżającą się owcę. Stawia ją ostrożnie na ziemię i wyjaśnia:

«Będzie miała jagniątko. Nie mogła już iść ze zmęczenia. Wziąłem ją na ramiona. Śpieszyłem się, żeby zdążyć na czas.»

Chłopiec odprowadza utykającą z bólu owcę do zagrody. Maryja siada na skale i bawi się z kózkami i owieczkami. Podsuwa im kwiatki koniczyny pod różowe pyszczki. Mały, biało-czarny koziołek wskakuje Jej na plecy i skubie włosy.

«To nie chleb – śmieje się Maryja – jutro przyniosę ci skórkę. Teraz bądź grzeczny.»

Rozpogodzona Elżbieta także się śmieje.


   

Przekład: "Vox Domini"