Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga V - Przygotowanie do Męki

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA   –

40. «CZY JESTEŚCIE PEWNI, ŻE RĘKA SAMARYTANINA NAPISAŁA TO OSKARŻENIE?»

Napisane 15 marca 1947. A, 11020-11027

Bardzo wielu ludzi zgromadziło się na łące należącej do Nike, gdzie siana suszą się w słońcu. Dwa ciężkie i okryte wozy czekają blisko tych łąk. Rozumiem powód tego oczekiwania, widząc, że idą tam wszystkie uczennice i że wsiadają do nich po pożegnaniu i pobłogosławieniu ich przez Nauczyciela. Najświętsza Maryja odjeżdża z innymi uczennicami i także chłopiec z Enon. Wielu uczniów ustawia się po obu stronach wozów i kiedy te poruszają się ciągnięte przez kroczące powoli woły, uczniowie także ruszają w drogę. Na łąkach pozostają apostołowie, Zacheusz i jego przyjaciele oraz mała grupa całkowicie okrytych płaszczami mężczyzn, jakby chcieli uniknąć rozpoznania.

Jezus odwraca się powoli i siada pośrodku łąki na stosie siana już na wpół suchego, które wkrótce zostanie przeniesione do szopy. Jest zamyślony i wszyscy szanują to skupienie. Pozostają w trzech różnych grupach, nieco oddalonych od Niego i od siebie wzajemnie.

Jego rozmyślanie trwa nadal. Przeciąga się też oczekiwanie. Słońce staje się coraz mocniejsze i ogrzewa łąkę, która wydaje silny zapach suszącego się siana. Oczekujący chronią się na obrzeżach łąki, gdzie ostatnie drzewa sadu rzucają orzeźwiający cień.

Jezus pozostaje sam, sam w słońcu już mocnym, całkiem blady w lnianej szacie i z nakryciem głowy z cienkiego płótna, lekko poruszającym się pod wpływem wiatru. Być może jest to nakrycie utkane przez Syntykę. Z pobliskiej obory dochodzi muczenie powolne i płaczliwe, kwilenie piskląt od strony sadu i ptaków z przestworzy. Słychać ptaszki w gniazdach i śmiałe kurczęta. Życie trwa i odnawia się co roku z nadejściem wiosny. Gołębie kołują w powietrzu lotem pewnym i spokojnym, nim powrócą do gniazd pod dachem. Nie wiem, czy to z domu sąsiadującego z domem Nike lub może z jakiegoś pola dochodzi do nich kobiecy głos śpiewający kołysankę. Głosik dziecka, najpierw ostry i drżący, jak beczenie jagniątka, cichnie, a potem milknie...

Jezus rozmyśla. Dalej rozmyśla. Bez przerwy rozmyśla. Niewrażliwy na słońce. Zauważyłam wiele razy większą odporność błogosławionego Jezusa na surowości pór roku. Nigdy nie zrozumiałam, czy odczuwał mocno upał i chłód, lecz znosił je, nie skarżąc się, w duchu umartwienia, czy też tak samo jak panował nad rozpętanymi żywiołami, panował także nad nadmiernym chłodem lub żarem. Nie wiem. Wiem, że widząc Go całkowicie przemoczonego w czasie ulew, spoconego podczas upału, nigdy nie zauważyłam u Niego odruchów zniecierpliwienia z powodu chłodu lub żaru. Nigdy też nie widziałam, aby podejmował środki zaradcze dla zapobieżenia skutkom nadmiernego upału lub zimna, jak czynią to zwykle ludzie.

 

Zwrócono mi uwagę, że w Palestynie nie chodzi się z głową odkrytą i że przez to wyrażam się źle, kiedy mówię, że odkryta jasna głowa Jezusa lśni w słońcu. Bardzo możliwe, że w Palestynie nie można chodzić z odkrytą głową. Nie byłam tam i nie wiem. Wiem natomiast, że Jezus zazwyczaj nie miał niczego na głowie. A jeśli miał nakrycie głowy na początku marszu, zdejmował je wkrótce, jakby Mu przeszkadzało i nosił je w ręce, używając go raczej do otarcia Swego oblicza z kurzu i potu. Kiedy pada, zakrywa głowę połą płaszcza. Gdy praży słońce, szczególnie kiedy jest w drodze, szuka odrobiny cienia, choćby przerywanego, aby schronić się przed promieniami słonecznymi. Ale rzadko ma, jak dzisiaj, lekki welon na głowie.

To uwaga, którą niektórzy mogą uważać za zbyteczną, ale to odnosi się do tego, co widzę, więc mówię o tym podczas rozmyślania Jezusa...

 

«Ależ zaszkodzi Mu takie długie pozostawanie [na słońcu]!» – wykrzykuje ktoś, kto nie należy ani do grona apostołów, ani do grupy Zacheusza.

«Chodźmy powiedzieć o tym Jego uczniom... a ponadto... nie chciałbym... nie chciałbym zatrzymywać się tu na zbyt długi czas» – odpowiada drugi.

«Ech! Tak. Góry Adomin nie są bezpieczne nocą...»

Idą do apostołów i rozmawiają z nimi.

«Dobrze. Pójdę powiedzieć, że chcecie odejść» – mówi Iskariota.

«Nie, nie tak. [Powiedz,] że chcielibyśmy przed wieczorem dojść chociaż do Enszemesz.»

Judasz odchodzi, uśmiechając się ironicznie. Pochyla się nad Nauczycielem i mówi Mu:

«Żydzi mówią, że chcą się pożegnać dlatego, iż słońce może Ci zaszkodzić. Ale prawdą jest to, że im może zaszkodzić to, że są zbytnio widziani.»

Jezus wstaje, mówiąc: «Idę... Rozmyślałem... Mają rację...»

«Wszyscy, z wyjątkiem mnie...» – szepcze Iskariota.

Jezus patrzy na niego i milczy. Idą razem do tych ludzi, których Judasz nazwał ‘Żydami’.

«Już was wszystkich pożegnałem. Powiedziałem to wczoraj. Będę przemawiał dopiero w Jerozolimie...»

«To prawda. Ale to my chcieliśmy z Tobą rozmawiać, bo my... Moglibyśmy rozmawiać z Tobą na osobności?»

«Zaspokój ich. Boją się nas albo szczególnie mnie» – mówi Judasz z Kariotu ze swoim uśmiechem węża.

«Nie boimy się nikogo. Gdybyśmy chcieli, wiedzielibyśmy, jak strzec naszego spokoju. Jeszcze nie wszyscy są tchórzami w Palestynie. Jesteśmy potomkami walecznych [ludzi] Dawida i za to, że nie jesteś jeszcze niewolnikiem i pogardzanym, powinieneś złożyć hołd naszemu rodowi. Pierwsi u boku świętego króla, pierwsi w boku Machabeuszy. I pierwsi teraz jeszcze, kiedy chodzi o oddanie czci Synowi Dawida i doradzenie Mu. Ponieważ On jest wielki, ale każdy człowiek, choćby nie wiem, jak był wielki, może potrzebować przyjaciela w decydujących godzinach życia» – odpowiada gwałtownie ktoś, w szatach całych z lnu. Nawet płaszcz ma lniany i nakrycie głowy, które jedynie trochę odkrywa jego surowe oblicze.

[Judasz mu odpowiada:] «My jesteśmy Jego przyjaciółmi. Jesteśmy nimi od trzech lat, wy zaś...»

«...myśmy Go nie znali. Zbyt wiele razy zwodzili nas fałszywi mesjasze, abyśmy mogli z łatwością uwierzyć temu, kto twierdzi, że nim jest. Ale ostatnie wydarzenia nas oświeciły. Jego dzieła są Boże i nazywamy Go Synem Bożym.»

«I myślicie, że On was potrzebuje?» [– pyta Judasz.]

«Jako Syn Boży, nie. Ale jako Człowiek, tak. Przyszedł, aby być Człowiekiem, a Człowiek zawsze potrzebuje ludzi, swoich braci. Zresztą: czego się obawiasz? Dlaczego nie chcesz, żebyśmy z Nim rozmawiali? Pytamy cię o to.»

«Ja? Rozmawiajcie! Rozmawiajcie! Grzeszników bardziej słucha niż sprawiedliwych.»

«Judaszu! Sądziłem, że takie słowa powinny palić twoje wargi! Jak możesz ośmielać się sądzić tam, gdzie twój Nauczyciel nie osądza? Jest powiedziane: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby były czerwone jak koszenila, staną się białe jak wełna.

«Ale Ty nie wiesz, że pośród nich...»

«Cisza! Wy mówcie.»

«Panie, wiemy, że jest przygotowane przeciw Tobie oskarżenie. Oskarża się Ciebie o gwałcenie Prawa i szabatu, o miłowanie Samarytan bardziej niż nas, o bronienie celników i nierządnic, o zwracanie się do Belzebuba i do innych sił mrocznych, o czarną magię, o nienawiść do Świątyni i pragnienie zniszczenia jej, o...»

«Dosyć [– przerywa mu Jezus.] Oskarżać może każdy. Udowodnienie oskarżenia jest trudniejsze.»

«Oni jednak mają wśród siebie ludzi, którzy twierdzą, że to prawda. Czy uważasz, że tam są ludzie sprawiedliwi?»

«Odpowiem wam słowami Hioba, który jest obrazem Cierpliwego, którym Ja jestem. „Daleka jest Mi myśl, by wszystkich uznać za sprawiedliwych. Na jednym jednak opieram Moją niewinność, nie zrezygnuję z Mojego usprawiedliwienia i od niego rozpoczynam, gdyż serce nic Mi nie wyrzuca przez całe Moje życie.”

Tak oto cały Izrael może zaświadczyć – gdyż Ja sam siebie nie usprawiedliwiam, słowami, jakie nawet kłamca może wypowiedzieć – cały Izrael może zaświadczyć, że zawsze uczyłem szacunku wobec Prawa, a nawet więcej: że jestem doskonale posłuszny Prawu i że nie pogwałciłem szabatów... Co chcesz powiedzieć? Powiedz! Wykonałeś gest, a potem się powstrzymałeś. Mów!»

Ktoś z tej... tajemniczej grupki mówi:

«Panie, na ostatnim posiedzeniu Sanhedrynu przeczytano doniesienie na Ciebie. Pochodziło z Samarii, z Efraim, gdzie byłeś. Donos mówi, że bardzo wiele razy – jak dowiedziono – pogwałciłeś szabat i...»

«I jeszcze raz ci odpowiem wraz z Hiobem: „Jakąż nadzieję może mieć obłudnik, ogarnięty chciwością, czy Bóg nie uwolni jego duszy?”

Ten nieszczęśnik, który ukrywa twarz, a pod nią ma inne serce i chce dokonać wielkiej grabieży, chciwy Moich dóbr, już kroczy drogą do Piekła. Próżne będzie dla niego posiadanie denarów i spodziewanie się zaszczytów, i marzenie o wstąpieniu tam, gdzie Ja nie chciałem iść, aby nie zdradzić świętego Dekretu. Jakże mamy postąpić wobec niego, jeśli nie – modląc się za niego?»

«Sanhedryn jednak ośmieszył Cię mówiąc: „Oto miłość Samarytan do Niego! Oskarżają Go, aby nas pozyskać”.»

«A wy jesteście pewni, że to samarytańska ręka napisała te słowa?» [– pyta Jezus.]

«Nie. Ale Samaria w tych dniach była twarda wobec Ciebie...»

«Ponieważ wysłańcy Sanhedrynu wprowadzili zamęt i podburzyli ją przez fałszywe rady, wzbudzając szalone nadzieje, które Ja musiałem stłumić. A zresztą jest powiedziane o Efraimie i o Judzie, a można to powiedzieć o każdym miejscu, gdyż zmienne jest serce człowieka, które zapomina o dobrodziejstwach i ugina się przed groźbami: „Wasza dobroć jest jak mgła poranna, jak rosa, która rano ginie”. Ale to nie dowodzi, że to oni, Samarytanie, oskarżyli Niewinnego. Błędna miłość pchnęła ich bezlitośnie przeciwko Mnie, ale to miłość, [tyle że] majacząca. Jaki inny dowód uzasadnia oskarżenie, że wolę Samarytan?»

«Ciągle się Ciebie oskarża, że ich kochasz, bo zawsze mówisz: „Słuchaj, Izraelu”, zamiast powiedzieć: „Słuchaj, Judo.” I że nie wolno Ci ganić Judy...»

«Naprawdę? Czy zagubiła się mądrość rabbich? Czyż nie jestem Odroślą sprawiedliwości, pochodzącą od Dawida, z powodu którego, jak mówi Jeremiasz, Juda zostanie ocalona? Otóż Prorok przewiduje, że Juda, szczególnie Juda, będzie potrzebować zbawienia. A ta Odrośl – mówi dalej Prorok – nazwana będzie „Panem, naszym Sprawiedliwym” gdyż, mówi Pan, „nie braknie nigdy Dawidowi potomka zasiadającego na tronie domu Izraela”. I co? Czy Prorok się pomylił? Czy może był pijany? Od czego? Od pokuty i od niczego innego. Nikt bowiem, aby Mnie oskarżać, nie będzie mógł utrzymywać, że Jeremiasz był hulaką. A on mówi, że Odrośl Dawida zbawi Judę i zasiądzie na tronie Izraela. Można by więc powiedzieć, że dzięki swoim oświeceniom Prorok widzi, że bardziej od Judy będzie wybrany Izrael, że Król pójdzie do Izraela i że to będzie już łaską, jeśli Juda będzie mieć jedynie zbawienie.

Czy więc Królestwo zostanie nazwane Królestwem Izraela?

Nie, to będzie Królestwo Chrystusa, Tego, który jednoczy części oddzielone i odbudowuje w Panu po tym jak, według innego Proroka, w ciągu miesiąca – co mówię: w ciągu miesiąca? w czasie krótszym niż jeden dzień! – zostaną osądzeni i potępieni trzej fałszywi pasterze, i zostanie zamknięta przed nimi Moja dusza. Ich dusze bowiem pozostały zamknięte na Mnie i pragnęły Mnie w wyobrażeniu, a nie potrafiły Mnie umiłować w Mojej Naturze. Tak więc Ten, który Mnie posyła i dał Mi dwie laski, złamie jedną i drugą, aby okrutni utracili łaskę. Bicz zaś nie przyjdzie z Nieba, lecz od świata. A nic nie jest twardsze niż bicze, które ludzie dają ludziom. I tak się stanie.

O, tak! Zostanę uderzony, a dwie trzecie owieczek rozproszy się. Jedynie jedna trzecia, zawsze tylko jedna trzecia, ocali się i wytrwa aż do końca. I ta jedna trzecia przejdzie przez ogień, przez który Ja przechodzę pierwszy, i zostanie oczyszczona i wypróbowana jak srebro i złoto. To do niej zostanie powiedziane: „Ty jesteś Moim ludem”, ona zaś powie Mi: „Ty jesteś moim Panem”.

[Por. Mt 27,6n] I będzie ktoś, kto zważy trzydzieści denarów, zapłatę za dzieło straszliwe, haniebne wynagrodzenie. A tam, skąd zostaną wyjęte, nie będą już mogły powrócić, gdyż kamienie będą wołać z przerażenia, widząc te monety splamione krwią Niewinnego i Prześladowanego następnie najokrutniejszą męką. Denary te posłużą – jak jest powiedziane – do kupienia niewolnikom z Babilonu pola dla cudzoziemców. O, pola dla cudzoziemców! Wiecie, kim oni są? To ci z Judy i Izraela, ci, którzy wkrótce i przez wieki wieków nie będą już mieć ojczyzny. A nawet gleba ich dawnej ziemi nie będzie chciała ich przyjąć. Wypluje ich z siebie, nawet już martwych, gdyż postanowili odrzucić Życie. Nieskończona obrzydliwość!...»

Jezus milknie, jakby przytłoczony, z głową pochyloną. Potem podnosi ją i spogląda wokół Siebie i widzi obecnych apostołów, ukrytych uczniów, Zacheusza i jego [towarzyszy].

Wzdycha, jakby się ocknął z jakiegoś koszmaru. Mówi:

«Czego jeszcze pragniecie? Ach! Że się Mnie oskarża o miłowanie celników i nierządnic. To prawda. To są chorzy, umierający. Ja, Życie, oddaję się im jako życie. Podejdźcie, ocaleni Mego stada – nakazuje Zacheuszowi i jego ludziom. – Przyjdźcie i słuchajcie Mego polecenia. Powiedziałem wielu, a oni byli bardziej czyści niż wy: „Nie przychodźcie do Jerozolimy”. Wam zaś mówię: „Przyjdźcie”. To będzie mogło się wydawać niesprawiedliwe...»

«I istotnie tak jest» – przerywa Iskariota.

Jezus jakby nie słyszał. Mówi dalej do Zacheusza i do jego towarzyszy:

«Ale wam mówię: przyjdźcie, właśnie dlatego, że jesteście drzewami, które potrzebują rosy bardziej niż inne, aby Potężny wsparł waszą dobrą wolę i abyście odtąd wzrastali w sposób wolny w Łasce. Co do innych rzeczy... samo Niebo odpowie wyjątkowymi znakami. 

[Por. J 2,19] Zaprawdę, żywa Świątynia będzie mogła zostać zniszczona i odbudowana w ciągu trzech dni i na wieczność. Ale Świątynia martwa, która zostanie tylko wstrząśnięta i będzie uważała, że zwyciężyła, zginie, aby już więcej się nie podnieść.

Idźcie! I nie bójcie się. Czekajcie na Mój dzień pokutując, a jego jutrzenka doprowadzi was ostatecznie do Światła» – mówi, zwracając się do tych, którzy są pozakrywani swoimi płaszczami. A potem zwraca się do Zacheusza:

«Wy też idźcie, ale nie teraz. Bądźcie w Jerozolimie o brzasku w dzień po szabacie. U boku sprawiedliwych chcę odrodzonych, bo w Królestwie Chrystusa jest nieskończenie wiele miejsc. Tyle, ilu jest ludzi dobrej woli.»

I idzie w stronę domu Nike, przez gęsty i zacieniony sad.

[Por. Mt 23,37; Łk 13,34] Mała ścieżka jest jak żółtawa wstęga pośród zieleni ziemi. Jakaś gdacząca kwoka przechodzi nią, a w ślad za nią podążają złociste kruczęta. Mając przed sobą tylu nieznanych matka trwoży się, kuli i rozkłada w postawie obronnej skrzydła, gdacząc jeszcze głośniej, bojąc się zasadzek na swe potomstwo. Kurczęta zaś, z piskiem, który cichnie, kiedy są już bezpieczne, biegną i chowają się pod matczynymi piórami i wydaje się, że już ich nie ma... Jezus zatrzymuje się, aby popatrzeć na nią... i łzy płyną z Jego oczu.

«Płacze! Dlaczego płacze? On płacze!»

Szepczą wszyscy: apostołowie, uczniowie, ocaleni grzesznicy. A Piotr mówi do Jana: «Zapytaj Go, dlaczego płacze...»

Jan, w swej zwykłej postawie, nieco pochylony z szacunku, spogląda na Jezusa z dołu, pytając Go:

«Dlaczego płaczesz, mój Panie? Może z powodu tego, co Ci powiedziano i tego, co Ty wcześniej powiedziałeś?»

Jezus otrząsa się. Smutno się uśmiecha i pokazując kwokę, która ciągle z miłością chroni swe potomstwo, mówi:

«Ja też, będąc Jedno z Moim Ojcem, widziałem Jerozolimę, jak powiedział Ezechiel, nagą i zhańbioną. Ujrzałem i przeszedłem blisko niej, a kiedy przyszedł czas, czas Mojej miłości, rozciągnąłem Mój płaszcz i okryłem jej nagość. Najpierw byłem dla niej ojcem, potem chciałem ją uczynić królową i ochronić, jak kwoka swe pisklęta... Małe kurki są wdzięczne matce za jej troskę i chronią się pod jej skrzydłami, tymczasem Jerozolima odrzuca Mój płaszcz... ale Ja podtrzymam Mój zamiar miłości... Ja... Potem Mój Ojciec będzie działał według Swojej woli.»

Jezus schodzi w dół po trawie, aby nie niepokoić kwoki. Mija ją, a łzy płyną ciągle po Jego twarzy przygnębionej i bladej.

Wszyscy naśladują Go, a idąc za Nim rozmawiają, aż do progu domu Nike. Jezus wchodzi do domu sam z apostołami, inni zaś idą tam, dokąd zamierzali się udać...


   

Przekład: "Vox Domini"